All-in-one - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo Portal avtest.pl to najlepszy serwis o tematyce audio-video. Prezentujemy nowości z rynku oraz profesjonalne testy sprzętu. Redakcja miesięcznika Audio-Video zaprasza! https://www.avtest.pl/all-in-one 2024-05-02T19:37:25+00:00 Yamaha R-N1000A 2024-01-16T12:35:26+00:00 2024-01-16T12:35:26+00:00 https://www.avtest.pl/all-in-one/item/1393-yamaha-r-n1000a Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/aee1a5aa76ef36d981450ff04a00740a_S.jpg" alt="Yamaha R-N1000A" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Testując pół roku temu amplituner sieciowy Yamaha R-N2000A przeczuwaliśmy, że zwiastuje on początek nowej serii. I tak też się stało — w ofercie japońskiej firmy zagościły tańsze modele z „tysiączką” na czele.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Audio Klan, <a href="https://www.audioklan.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audioklan.pl</a> <br /><strong>Cena (podczas testu):</strong> 7399 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> srebrne, czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia: </strong>Filip Kulpa</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-09-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Amplituner strumieniowy all-in-one Yamaha R-N1000A</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_aaa.jpg" alt="Yamaha R N1000A aaa" /></p> <p>Jednostki all-in-one zintegrowane z&nbsp;odbiornikiem radiowym FM/DAB nie są niczym nowym. Kilka lat temu był to relatywnie niewielki, lecz atrakcyjny segment urządzeń. Yamaha, będąca dziś jedynym mainstreamowym, niezależnym producentem elektroniki hi-fi, oferowała kilka takich właśnie amplitunerów sieciowych, wśród których na&nbsp;szczególną uwagę zasługiwał bardzo konkurencyjnie wyceniony (3599 zł) model R-N803D. Oferta tego producenta była najciekawsza na&nbsp;rynku. Tym większym zaskoczeniem okazała się decyzja o&nbsp;stopniowym wycofywaniu tych urządzeń. Sam fakt, że za używkę omawianego modelu trzeba dziś zapłacić niekiedy więcej niż na&nbsp;nówkę w&nbsp;sklepie pięć lat temu nie wymaga komentarza. Yamaha nie jest jedynym producentem, który nagle przypomniał sobie, że istnieje zapotrzebowanie na&nbsp;takie urządzenia.</p> <p>Wspomniany we wstępie R-N2000A jest urządzeniem, którego jakość wykonania w&nbsp;zestawieniu z&nbsp;jakością dźwięku plasują go na&nbsp;bardzo korzystnej pozycji względem rywali. Byliśmy bardzo ciekawi, czy ponad dwukrotnie tańszy model okaże się równie mocną propozycją. Tak „na&nbsp;sucho”, gdy rozejrzeć się wokół, okaże się, że... nie za bardzo jest z&nbsp;czym go porównać. W&nbsp;przedziale 6–10 tysięcy zł, w&nbsp;segmencie urządzeń all-in-one znajdziemy wprawdzie takie urządzenia, jak NAD C700, Primare I15 Prisma czy Audiolab Omnia, ale — nie umniejszając ich atrakcyjności — są to małe urządzenia o&nbsp;lifestylowej koncepcji, przeważnie bazujące na&nbsp;amplifikacji w&nbsp;klasie D, w&nbsp;dodatku pozbawione tunera DAB/FM. A&nbsp;niektórzy wciąż sobie cenią możliwość odbioru antenowego.<br /><br /></p> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>Tymczasem Yamaha wygląda jak stare, dobre hi-fi. Przeszło 12 kg wagi, charakterystyczne dla tej marki, spłaszczone pokrętła, stylistyka vintage i&nbsp;bardzo dobra jakość wykonania nastrajają zdecydowanie pozytywnie. Gdy cofnąć się wstecz, do&nbsp;2017 roku, gdy debiutował wspomniany R-N803, szybko dojdziemy do&nbsp;wniosku, że wszystko to już było i&nbsp;że gdyby nie brak sporego wyświetlacza pośrodku, to obydwa urządzenia wyglądałyby właściwie tak samo. Wyświetlacz w&nbsp;R-N1000A nie zniknął, ale został znaczne pomniejszony i przeniesiony na&nbsp;środek czarnej listwy na&nbsp;dole czołówki. Nie ma jednak tego złego, ponieważ teraz jest to gęsty i&nbsp;kontrastowy OLED. Można dyskutować, które rozwiązanie jest bardziej funkcjonalne (raczej to starsze), ale dzięki minimalizmowi nowy amplituner sprawia poważniejsze wrażenie — bardziej bowiem budzi skojarzenia z&nbsp;rasowym wzmacniaczem, aniżeli amplitunerem, który w&nbsp;pierwszym skojarzeniu jest zawsze czymś „gorszym”.</p> <p>Koncepcja użytkowa też zasadniczo się nie zmieniła: moduł sieciowy MusicCast, rozsądny (choć nieco zmieniony) miks wejść cyfrowych i&nbsp;analogowych (łącznie z&nbsp;gramofonowym MM), wspomniany tuner FM/DAB(+), dwie pary przełączanych (A/B) terminali głośnikowych, karta Wi-Fi, Bluetooth, AirPlay — to wszystko też już było. Podobnie jak system pomiaru akustycznego i&nbsp;korekcji YPAO, zaadoptowany z&nbsp;jednostek A/V. Jak wykazały nasze poprzednie testy, system potrafi korzystnie skompensować pewne braki w&nbsp;pasmie (lub podbicia) uwarunkowane modami własnymi pomieszczenia oraz interakcją głośników z&nbsp;pomieszczeniem. Może to być wręcz wybawienie w&nbsp;sytuacji, gdy dudni bas, a&nbsp;dolny regulator barwy działa zbyt zgrubnie. Warto więc wyjąć mikrofon, ustawić na&nbsp;statywie i&nbsp;aktywować procedurę pomiarową.</p> <p>Przez tych kilka lat, platforma MusicCast ewoluowała i&nbsp;zwiększyły się jej możliwości. Teraz, na&nbsp;przykład, możliwe jest odtwarzanie plików PCM 384 kHz i&nbsp;DSD 11,3 MHz. Pojawiły się funkcjonalności Tidal Connect i&nbsp;Spotify Connect. Wśród serwisów z&nbsp;dostępem bezpośrednio w&nbsp;aplikacji znalazły się Spotify, Tidal, Qobuz, Deezer i&nbsp;Amazon Music.</p> <p>Istotną nowością jest asynchroniczne wejście USB Audio (typu B) o&nbsp;parametrach analogicznych jak wyżej, wejście HDMI ARC oraz stereofoniczne wyjście pre-out. Ktoś spyta, po co komu wejście USB, skoro mamy MusicCast? Docenią je chociażby subskrybenci Apple Music, którzy chcą wykorzystać dobrodziejstwa streamingu hi-res. Jest też drugi powód, ale o&nbsp;nim w&nbsp;dalszej części... <br /><br /></p> <h2>Obsługa</h2> <p>Zawsze lubiłem urządzenia z&nbsp;MusicCastem, ponieważ ich obsługa odpowiada przyzwyczajeniom boomerów — jest taka, rzekłbym, analogowa. Nastawiasz stację radia internetowego i&nbsp;łatwo zapamiętujesz ją w&nbsp;„ulubionych”. Wychodzisz z&nbsp;domu, wyłączasz amplituner, wracasz — włączasz go i&nbsp;zaczyna grać ta sama stacja lub album/playlista z&nbsp;Tidala. Żadnego gmerania w&nbsp;aplikacji czy na&nbsp;pilocie. Proste i&nbsp;logiczne, ale wcale nieoczywiste u&nbsp;rywali. Druga, wygodna rzecz, to sterowanie odtwarzaniem. Można je wstrzymać lub wznowić z&nbsp;pilota, albo przeskoczyć do&nbsp;kolejnego utworu. Wyświetlacz pokazuje poziom głośności (w&nbsp;skali decybelowej) lub aktywne źródło (przez chwilę po jego wybraniu), a&nbsp;w&nbsp;trybie strumieniowania — tytuł utworu, nazwę stacji radia internetowego. Czyli wszystko, co trzeba. W&nbsp;trybie Pure Direct (aktywowanym wyłącznie przyciskiem na&nbsp;czołówce) wyświetlacz jest wygaszany, a&nbsp;regulatory barwy odłączane. Praktycznym rozwiązaniem okazuje się wybór poszczególnych funkcji sieciowych za pośrednictwem przycisku „Net” na&nbsp;smukłym i&nbsp;wygodnym pilocie. Kolejne wciśnięcia klawisza powodują przechodzenie pomiędzy radiem internetowym, poszczególnymi serwisami strumieniowymi lub serwerem UPnP. Tym sposobem możemy łatwo i&nbsp;szybko wznowić odtwarzanie kolejki z&nbsp;serwera DLNA po tym, jak naszła nas ochota na&nbsp;posłuchanie ulubionej audycji w&nbsp;radiu. Użytkując na&nbsp;co dzień R-N1000A, nie jesteśmy zmuszeni do&nbsp;ciągłego sięgania po telefon i&nbsp;aplikację. Duży PLUS.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_galki.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_galki.jpg" alt="Yamaha R-N1000A" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Eleganckie i precyzyjne pokrętła do regulacji najważniejszych parametrów brzmienia.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Sama aplikacja jest w&nbsp;porządku — stabilna i&nbsp;dosyć przejrzysta. Znalazłem jednak jeden feler. Chodzi o&nbsp;to, że gdy mając zadaną kolejkę odtwarzania (na&nbsp;przykład 50 utworów) przełączymy się na&nbsp;inne wejście (w&nbsp;teście było to akurat USB Audio), to powrót do&nbsp;tejże kolejki odtwarzania jest możliwy tylko i&nbsp;wyłącznie za pośrednictwem pilota, poprzez wciśnięcie przycisku „Net” (raz lub więcej). Jeśli zamiast tego wybierzemy serwer na&nbsp;podręcznej liście źródeł, zostaniemy przekierowani do&nbsp;jego zawartości, a&nbsp;wtedy wybór czegokolwiek nadpisze wcześniej utworzoną playlistę. Zgłaszam problem i&nbsp;czekam na&nbsp;jego pomyślne rozwiązanie.</p> <p>Do strumieniowania służą protokoły UPnP, Tidal Connect, Spotify Connect oraz wspomniany AirPlay. Producent nadal nie wspiera Chromecasta, ani protokołu RAAT (Roon) — szkoda. Mamy Bluetooth, ale nadal bez wsparcia kodeków aptX HD i&nbsp;LDAC (jest AAC).<br /><br /></p> <h2>Budowa</h2> <p>Układ elektroniczny R-N1000A wykazuje liczne podobieństwa do&nbsp;wspomnianego modelu R-N803 i&nbsp;jest też zapewne bardzo zbliżony do&nbsp;tańszego modelu R-N800A, w&nbsp;odniesieniu do&nbsp;którego producent nie wspomina o&nbsp;wzmocnionej, dwuwarstwowej podstawie (dodany arkusz z&nbsp;blachy stalowej o&nbsp;grubości 1 mm), lepszym transformatorze i&nbsp;szlachetniejszych komponentach. Parametry są te same.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_gniazda.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_gniazda.jpg" alt="Yamaha R-N1000A gniazda" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zestaw przyłączy zawiera dwie „nowości" — wejście USB Audio kompatybilne z&nbsp;sygnałami PCM 384 kHz i&nbsp;DSD 256 oraz złącze HDMI ARC, które docenimy w&nbsp;połączeniu z&nbsp;telewizorem.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Sięgnąłem do&nbsp;naszego archiwum z&nbsp;2017&nbsp;r. i&nbsp;okazało się, że zachowano ogólną architekturę układu z&nbsp;dwoma radiatorami pośrodku, przedzielonymi końcówkami mocy oraz masywnym zasilaczem z&nbsp;lewej strony, opartym o&nbsp;bardzo podobny transformator z&nbsp;rdzeniem EI. Zastosowano także pomocniczy zasilacz dla trybu uśpienia (z&nbsp;opcją podtrzymania funkcji sieciowych, tzw. network standby). Drobne zmiany widać z&nbsp;prawej strony, w&nbsp;okolicach regulatora siły głosu.</p> <p>Płytka pomiędzy radiatorami, zbudowana bardzo klasycznie, z&nbsp;wykorzystaniem dobrej jakości elementów dyskretnych (m.in. charakterystyczne dla droższych modeli Yamahy niebieskie kondensatory sygnałowe), w&nbsp;montażu przewlekanym, jak również same stopnie końcowe — pochodzą z&nbsp;R-N803. Nie powinno to dziwić, zważywszy na&nbsp;to, jak udany był to model. W&nbsp;stopniu mocy pracują po dwie pary tranzystorów Sanken 2SA1694/2SC4467. Zasilacz tworzy duży transformator EI wspierany przez dwa elektrolity o&nbsp;pojemności 12 tys. µF.</p> <p>Główne zmiany dokonały się w&nbsp;obrębie nowej płytki cyfrowej. Zastosowano DAC ES9080Q oraz przetwornik a/c Burr-Brown PCM1802 (digitalizacja sygnałów analogowych pod kątem obróbki YPAO). Sygnały z&nbsp;wejść S/PDIF obsługuje układ PCM9211. Wejściem USB Audio zarządza bliżej niezidentyfikowany układ scalony. Centralne miejsce na&nbsp;płytce okupuje autorski procesor Cinema DSP (D80YK113DPTP4) i&nbsp;pamięć DRAM tajwańskiej firmy ESMT (bez zmian).</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_wnetrze.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_wnetrze.jpg" alt="Yamaha R-N1000A wnetrze" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Solidne wnętrze przypomina dobry, klasyczny wzmacniacz, choć rozbudowana płytka cyfrowa zdradza konotacje z jednostkami A/V.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Odsłuchy poprzedziłem około dwutygodniowym okresem wygrzewania polegającym na&nbsp;użytkowaniu Yamahy w&nbsp;roli radia internetowego i&nbsp;wzmacniacza telewizyjnego, który automatycznie przełączał się na&nbsp;HDMI w&nbsp;chwili uruchomienia telewizora. Wygodna opcja, podobnie jak sterowanie głośnością pilotem TV.</p> <p>Na początek potraktowałem R-N1000A jako all-in-one grający z&nbsp;dysku NAS Synology DS115. Brzmienie mile mnie zaskoczyło. Nie stwierdziłem wad kojarzonych z&nbsp;niedrogimi rozwiązaniami. Mam na&nbsp;myśli brak ewidentnego „pocienienia” dźwięku, jego osuszenia lub wyszarzenia, skurczonej i&nbsp;spłaszczonej sceny dźwiękowej, słabej rozdzielczości czy wątłego basu. Tych wad Yamaha nie ma, a&nbsp;już na&nbsp;pewno nie w&nbsp;skali oczekiwań kogoś, kto miałby się na&nbsp;takiego samograja przesiąść z&nbsp;klasycznego zestawu CD/streamer plus wzmacniacz w&nbsp;cenie zbliżonej lub nawet trochę wyższej niż 7399 zł.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_koncowka-mocy.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A koncowka mocy" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_koncowka-mocy.jpg" alt="Yamaha R-N1000A koncowka mocy" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Stopnie końcowe o znamionowej mocy 100 W na kanał tworzą po dwie pary bipolarnych Sankenów na kanał.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Japoński all-in-one gra zaskakująco pełnym i&nbsp;przyjemnym dźwiękiem. Połączono tu rodzaj umiarkowanego zaokrąglenia, wyoblenia wyższych rejestrów z&nbsp;dużą energetycznością przekazu, pokaźną dynamiką. To atrakcyjna perspektywa dla użytkownika, który na&nbsp;co dzień nie chce być „atakowany” dużą ilością nie do&nbsp;końca uporządkowanych szczegółów i&nbsp;bardziej oczekuje pełnego dźwięku o&nbsp;równowadze rejestrów zbliżonej do&nbsp;neutralności, z&nbsp;przechyłem w&nbsp;kierunku ocieplenia.</p> <p>Inżynierowie Yamahy postawili na&nbsp;dobrze rozumiane wyważenie całości, kładąc nieco większy nacisk na&nbsp;solidne wypełnienie dołu niż akcentowanie sopranów, które całościowo są po miękkiej, nieco stonowanej stronie — a&nbsp;więc w&nbsp;tradycji producenta. Wysokim tonom należą się jednak słowa uznania. Są wolne od sybilantów, świszczenia, zbędnej metaliczności itp. Hi-haty otwierające album „Accentuate the Positive” Ala Jarreau brzmiały zaskakująco czysto i&nbsp;klarownie. Chciałbym, by takie możliwości miał każdy zestaw złożony z&nbsp;segmentów za 10 tysięcy zł, a&nbsp;także te nieco droższe.</p> <p>Niskie tony są obfite i&nbsp;schodzą dosyć nisko. Rozdzielczość i&nbsp;definicja tego zakresu ujawniły swoje dosyć oczywiste limity w&nbsp;zestawieniu z&nbsp;Klipshami RF7 III, ale w&nbsp;relacji do&nbsp;oczekiwań był to, moim zdaniem, wciąż bardzo przekonujący bas. Słychać, że średni/wyższy podzakres został pogrubiony, co w&nbsp;niekorzystnych zestawieniach i&nbsp;„trudnych” pokojach może się okazać nieco problematyczne, ale tu można się będzie ratować systemem YPAO, który z&nbsp;dużą dozą prawdopodobieństwa zażegna problem. Nie znam drugiego, porównywalnego cenowo all-in-one’a, który oferuje taką możliwość.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_transformator.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A transformator" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_transformator.jpg" alt="Yamaha R-N1000A transformator" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zasilacz tworzy duży transformator EI wspierany przez dwa elektrolity o&nbsp;pojemności 12 tys. µF.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Średni zakres wydał mi się również lekko wyeksponowany, szczególnie w&nbsp;okolicach 500 Hz. Nadaje to przekazowi swoistego wigoru i&nbsp;zaangażowania. Gitary kąsają, a&nbsp;wokale są bliskie i&nbsp;wyraźne. Nie przekraczają jednak granicy natarczywości. Wzmacniacz trochę przez to koloryzuje w&nbsp;obrębie średnicy, ale wydaje mi się, że wiele smukłych kolumn o&nbsp;charakterystyce w&nbsp;kształcie litery V skorzysta na&nbsp;takiej właśnie estetyce. Głośników neutralnych lub z&nbsp;wyeksponowaną średnicą w&nbsp;przedziale cenowym, który realnie mogą brać pod uwagę przyszli użytkownicy R-N1000A jest niewiele — przeważa ta pierwsza grupa. Tak czy inaczej, należy pochwalić dobrą namacalność dźwięku i&nbsp;swobodę dynamiczną. Brzmienie w&nbsp;żadnym razie nie jest nudne, ciemne czy smutne.</p> <p>Muszę też pochwalić stereofonię, co zapewne ma związek z&nbsp;dobrą szczegółowością zakresu średnio-wysokotonowego i&nbsp;wysoką jakością sopranów. W&nbsp;żadnym wypadku nie mogłem narzekać na&nbsp;ściśnięcie sceny wszerz czy wgłąb. Wrażenie swobody dźwięku, sporej ilości powietrza wokół wykonawców było powyżej oczekiwań.</p> <p>W&nbsp;drugiej fazie testu postanowiłem wykorzystać wejście USB Audio, podłączając SOtM-a&nbsp;z&nbsp;zasilaniem Farada. Zdaję sobie sprawę, że taka konfiguracja ma nikłe szanse zaistnienia w&nbsp;realnym świecie, ale interesowało mnie sprawdzenie, czy sekcja DAC-a&nbsp;potrafi więcej niż sam streamer, jak to się często zdarza. Odpowiedź jest twierdząca. Byłem mocno zaskoczony skalą odnotowanych zmian, na&nbsp;korzyść połączenia USB. Dźwięki akustycznego albumu Muddy’ego Watersa „Folk Singer” w&nbsp;formacie podwójnego DSD dosłownie ożyły i&nbsp;weszły do&nbsp;pokoju odsłuchowego. Zniknęła mgiełka, woal przykrywający scenę dźwiękową. Gitarowe transjenty stały się zdecydowanie klarowniejsze, a&nbsp;rewerberacje i&nbsp;szum taśmy — bardziej naturalne i&nbsp;namacalne. Podobny przyrost przejrzystości (także w&nbsp;obrębie basu!) wystąpił także na&nbsp;innych albumach. Różnica była na&nbsp;tyle czytelna, że nie wymagała bezpośrednich porównań A/B — słyszałem ją od razu. Jaki stąd wniosek? Połączenie USB zdecydowanie warto wypróbować, nawet w&nbsp;połączeniu z&nbsp;komputerem — szczególnie, jeśli zainstalujemy dobry odtwarzacz programowy w&nbsp;rodzaju Audirvany, JRivera czy Roona.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_plytka-cyfrowa.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A plytka cyfrowa" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_plytka-cyfrowa.jpg" alt="Yamaha R-N1000A plytka cyfrowa" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Rozbudowana płytka cyfrowa zdradza konotacje z jednostkami A/V.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wejście analogowe również umożliwiło poprawę brzmienia względem wbudowanego streamera. Po podłączeniu odtwarzacza kompaktowego Naim CD5x, zyskała definicja i&nbsp;mięsistość niskich składowych — stały się mniej rozmyte, bardziej sprężyste. Na soczystości zyskał również średni zakres pasma. Mamy zatem dwie, rozsądne ścieżki rozbudowy systemu.<br /><br /></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/allinone/yamaha-rn1000a{/gallery}<br /><br /></p> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Yamaha od wielu już lat doskonale wie, jak zrobić dobry amplituner sieciowy i&nbsp;wycenić go w sposób kłopotliwy dla rywali. Nie wiemy jeszcze, o&nbsp;ile R-N1000A jest lepszy od zbliżonego konstrukcyjnie, a&nbsp;sporo tańszego R-N800A. Wiemy natomiast, że na&nbsp;tle lifestylowych i&nbsp;przeważnie nie tak solidnie wykonanych propozycji konkurencji, jest to świetne urządzenie, które śmiało można polecić. Na korzyść Yamahy przemawia nie tylko brzmienie, wygląd i&nbsp;przyjazna obsługa, ale także system YPAO oraz racjonalna ścieżka rozbudowy systemu o&nbsp;odtwarzacz CD (szczególnie taki starszy, może używka Yamahy?) lub dobry transport strumieniowy USB, tudzież po prostu komputer.</p> <p>&nbsp;<img style="margin-left: 25px; margin-top: 25px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_zzz.gif" alt="Yamaha R N1000A ocena i dane techniczne" width="400" height="1612" /></p> <p>&nbsp;<em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-09-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Sprzęt towarzyszący:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 29,5 m2, zaadaptowane akustycznie, krótki czas pogłosu, kolumny w polu swobodnym</li> <li><strong>Transport USB Audio:</strong> SOtM sMS-200 Ultra Neo z zasilaczem Farad Super, iMac 27” late 2015 (SSD) jako Roon Core</li> <li><strong>Odtwarzacz CD:</strong> Naim CD5x</li> <li><strong>Zestawy głośnikowe:</strong> Klipsch RF7 III, Bowers &amp; Wilkins 606 S3</li> <li><strong>Interkonekt:</strong> Stereovox hdse (RCA), Synergistic Research Active USB (USB)</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> Tellurium Q Blue II</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound (różne)</li> </ul></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/aee1a5aa76ef36d981450ff04a00740a_S.jpg" alt="Yamaha R-N1000A" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Testując pół roku temu amplituner sieciowy Yamaha R-N2000A przeczuwaliśmy, że zwiastuje on początek nowej serii. I tak też się stało — w ofercie japońskiej firmy zagościły tańsze modele z „tysiączką” na czele.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Audio Klan, <a href="https://www.audioklan.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audioklan.pl</a> <br /><strong>Cena (podczas testu):</strong> 7399 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> srebrne, czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia: </strong>Filip Kulpa</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-09-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Amplituner strumieniowy all-in-one Yamaha R-N1000A</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_aaa.jpg" alt="Yamaha R N1000A aaa" /></p> <p>Jednostki all-in-one zintegrowane z&nbsp;odbiornikiem radiowym FM/DAB nie są niczym nowym. Kilka lat temu był to relatywnie niewielki, lecz atrakcyjny segment urządzeń. Yamaha, będąca dziś jedynym mainstreamowym, niezależnym producentem elektroniki hi-fi, oferowała kilka takich właśnie amplitunerów sieciowych, wśród których na&nbsp;szczególną uwagę zasługiwał bardzo konkurencyjnie wyceniony (3599 zł) model R-N803D. Oferta tego producenta była najciekawsza na&nbsp;rynku. Tym większym zaskoczeniem okazała się decyzja o&nbsp;stopniowym wycofywaniu tych urządzeń. Sam fakt, że za używkę omawianego modelu trzeba dziś zapłacić niekiedy więcej niż na&nbsp;nówkę w&nbsp;sklepie pięć lat temu nie wymaga komentarza. Yamaha nie jest jedynym producentem, który nagle przypomniał sobie, że istnieje zapotrzebowanie na&nbsp;takie urządzenia.</p> <p>Wspomniany we wstępie R-N2000A jest urządzeniem, którego jakość wykonania w&nbsp;zestawieniu z&nbsp;jakością dźwięku plasują go na&nbsp;bardzo korzystnej pozycji względem rywali. Byliśmy bardzo ciekawi, czy ponad dwukrotnie tańszy model okaże się równie mocną propozycją. Tak „na&nbsp;sucho”, gdy rozejrzeć się wokół, okaże się, że... nie za bardzo jest z&nbsp;czym go porównać. W&nbsp;przedziale 6–10 tysięcy zł, w&nbsp;segmencie urządzeń all-in-one znajdziemy wprawdzie takie urządzenia, jak NAD C700, Primare I15 Prisma czy Audiolab Omnia, ale — nie umniejszając ich atrakcyjności — są to małe urządzenia o&nbsp;lifestylowej koncepcji, przeważnie bazujące na&nbsp;amplifikacji w&nbsp;klasie D, w&nbsp;dodatku pozbawione tunera DAB/FM. A&nbsp;niektórzy wciąż sobie cenią możliwość odbioru antenowego.<br /><br /></p> <h2>Wygląd i funkcjonalność</h2> <p>Tymczasem Yamaha wygląda jak stare, dobre hi-fi. Przeszło 12 kg wagi, charakterystyczne dla tej marki, spłaszczone pokrętła, stylistyka vintage i&nbsp;bardzo dobra jakość wykonania nastrajają zdecydowanie pozytywnie. Gdy cofnąć się wstecz, do&nbsp;2017 roku, gdy debiutował wspomniany R-N803, szybko dojdziemy do&nbsp;wniosku, że wszystko to już było i&nbsp;że gdyby nie brak sporego wyświetlacza pośrodku, to obydwa urządzenia wyglądałyby właściwie tak samo. Wyświetlacz w&nbsp;R-N1000A nie zniknął, ale został znaczne pomniejszony i przeniesiony na&nbsp;środek czarnej listwy na&nbsp;dole czołówki. Nie ma jednak tego złego, ponieważ teraz jest to gęsty i&nbsp;kontrastowy OLED. Można dyskutować, które rozwiązanie jest bardziej funkcjonalne (raczej to starsze), ale dzięki minimalizmowi nowy amplituner sprawia poważniejsze wrażenie — bardziej bowiem budzi skojarzenia z&nbsp;rasowym wzmacniaczem, aniżeli amplitunerem, który w&nbsp;pierwszym skojarzeniu jest zawsze czymś „gorszym”.</p> <p>Koncepcja użytkowa też zasadniczo się nie zmieniła: moduł sieciowy MusicCast, rozsądny (choć nieco zmieniony) miks wejść cyfrowych i&nbsp;analogowych (łącznie z&nbsp;gramofonowym MM), wspomniany tuner FM/DAB(+), dwie pary przełączanych (A/B) terminali głośnikowych, karta Wi-Fi, Bluetooth, AirPlay — to wszystko też już było. Podobnie jak system pomiaru akustycznego i&nbsp;korekcji YPAO, zaadoptowany z&nbsp;jednostek A/V. Jak wykazały nasze poprzednie testy, system potrafi korzystnie skompensować pewne braki w&nbsp;pasmie (lub podbicia) uwarunkowane modami własnymi pomieszczenia oraz interakcją głośników z&nbsp;pomieszczeniem. Może to być wręcz wybawienie w&nbsp;sytuacji, gdy dudni bas, a&nbsp;dolny regulator barwy działa zbyt zgrubnie. Warto więc wyjąć mikrofon, ustawić na&nbsp;statywie i&nbsp;aktywować procedurę pomiarową.</p> <p>Przez tych kilka lat, platforma MusicCast ewoluowała i&nbsp;zwiększyły się jej możliwości. Teraz, na&nbsp;przykład, możliwe jest odtwarzanie plików PCM 384 kHz i&nbsp;DSD 11,3 MHz. Pojawiły się funkcjonalności Tidal Connect i&nbsp;Spotify Connect. Wśród serwisów z&nbsp;dostępem bezpośrednio w&nbsp;aplikacji znalazły się Spotify, Tidal, Qobuz, Deezer i&nbsp;Amazon Music.</p> <p>Istotną nowością jest asynchroniczne wejście USB Audio (typu B) o&nbsp;parametrach analogicznych jak wyżej, wejście HDMI ARC oraz stereofoniczne wyjście pre-out. Ktoś spyta, po co komu wejście USB, skoro mamy MusicCast? Docenią je chociażby subskrybenci Apple Music, którzy chcą wykorzystać dobrodziejstwa streamingu hi-res. Jest też drugi powód, ale o&nbsp;nim w&nbsp;dalszej części... <br /><br /></p> <h2>Obsługa</h2> <p>Zawsze lubiłem urządzenia z&nbsp;MusicCastem, ponieważ ich obsługa odpowiada przyzwyczajeniom boomerów — jest taka, rzekłbym, analogowa. Nastawiasz stację radia internetowego i&nbsp;łatwo zapamiętujesz ją w&nbsp;„ulubionych”. Wychodzisz z&nbsp;domu, wyłączasz amplituner, wracasz — włączasz go i&nbsp;zaczyna grać ta sama stacja lub album/playlista z&nbsp;Tidala. Żadnego gmerania w&nbsp;aplikacji czy na&nbsp;pilocie. Proste i&nbsp;logiczne, ale wcale nieoczywiste u&nbsp;rywali. Druga, wygodna rzecz, to sterowanie odtwarzaniem. Można je wstrzymać lub wznowić z&nbsp;pilota, albo przeskoczyć do&nbsp;kolejnego utworu. Wyświetlacz pokazuje poziom głośności (w&nbsp;skali decybelowej) lub aktywne źródło (przez chwilę po jego wybraniu), a&nbsp;w&nbsp;trybie strumieniowania — tytuł utworu, nazwę stacji radia internetowego. Czyli wszystko, co trzeba. W&nbsp;trybie Pure Direct (aktywowanym wyłącznie przyciskiem na&nbsp;czołówce) wyświetlacz jest wygaszany, a&nbsp;regulatory barwy odłączane. Praktycznym rozwiązaniem okazuje się wybór poszczególnych funkcji sieciowych za pośrednictwem przycisku „Net” na&nbsp;smukłym i&nbsp;wygodnym pilocie. Kolejne wciśnięcia klawisza powodują przechodzenie pomiędzy radiem internetowym, poszczególnymi serwisami strumieniowymi lub serwerem UPnP. Tym sposobem możemy łatwo i&nbsp;szybko wznowić odtwarzanie kolejki z&nbsp;serwera DLNA po tym, jak naszła nas ochota na&nbsp;posłuchanie ulubionej audycji w&nbsp;radiu. Użytkując na&nbsp;co dzień R-N1000A, nie jesteśmy zmuszeni do&nbsp;ciągłego sięgania po telefon i&nbsp;aplikację. Duży PLUS.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_galki.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_galki.jpg" alt="Yamaha R-N1000A" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Eleganckie i precyzyjne pokrętła do regulacji najważniejszych parametrów brzmienia.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Sama aplikacja jest w&nbsp;porządku — stabilna i&nbsp;dosyć przejrzysta. Znalazłem jednak jeden feler. Chodzi o&nbsp;to, że gdy mając zadaną kolejkę odtwarzania (na&nbsp;przykład 50 utworów) przełączymy się na&nbsp;inne wejście (w&nbsp;teście było to akurat USB Audio), to powrót do&nbsp;tejże kolejki odtwarzania jest możliwy tylko i&nbsp;wyłącznie za pośrednictwem pilota, poprzez wciśnięcie przycisku „Net” (raz lub więcej). Jeśli zamiast tego wybierzemy serwer na&nbsp;podręcznej liście źródeł, zostaniemy przekierowani do&nbsp;jego zawartości, a&nbsp;wtedy wybór czegokolwiek nadpisze wcześniej utworzoną playlistę. Zgłaszam problem i&nbsp;czekam na&nbsp;jego pomyślne rozwiązanie.</p> <p>Do strumieniowania służą protokoły UPnP, Tidal Connect, Spotify Connect oraz wspomniany AirPlay. Producent nadal nie wspiera Chromecasta, ani protokołu RAAT (Roon) — szkoda. Mamy Bluetooth, ale nadal bez wsparcia kodeków aptX HD i&nbsp;LDAC (jest AAC).<br /><br /></p> <h2>Budowa</h2> <p>Układ elektroniczny R-N1000A wykazuje liczne podobieństwa do&nbsp;wspomnianego modelu R-N803 i&nbsp;jest też zapewne bardzo zbliżony do&nbsp;tańszego modelu R-N800A, w&nbsp;odniesieniu do&nbsp;którego producent nie wspomina o&nbsp;wzmocnionej, dwuwarstwowej podstawie (dodany arkusz z&nbsp;blachy stalowej o&nbsp;grubości 1 mm), lepszym transformatorze i&nbsp;szlachetniejszych komponentach. Parametry są te same.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_gniazda.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_gniazda.jpg" alt="Yamaha R-N1000A gniazda" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zestaw przyłączy zawiera dwie „nowości" — wejście USB Audio kompatybilne z&nbsp;sygnałami PCM 384 kHz i&nbsp;DSD 256 oraz złącze HDMI ARC, które docenimy w&nbsp;połączeniu z&nbsp;telewizorem.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Sięgnąłem do&nbsp;naszego archiwum z&nbsp;2017&nbsp;r. i&nbsp;okazało się, że zachowano ogólną architekturę układu z&nbsp;dwoma radiatorami pośrodku, przedzielonymi końcówkami mocy oraz masywnym zasilaczem z&nbsp;lewej strony, opartym o&nbsp;bardzo podobny transformator z&nbsp;rdzeniem EI. Zastosowano także pomocniczy zasilacz dla trybu uśpienia (z&nbsp;opcją podtrzymania funkcji sieciowych, tzw. network standby). Drobne zmiany widać z&nbsp;prawej strony, w&nbsp;okolicach regulatora siły głosu.</p> <p>Płytka pomiędzy radiatorami, zbudowana bardzo klasycznie, z&nbsp;wykorzystaniem dobrej jakości elementów dyskretnych (m.in. charakterystyczne dla droższych modeli Yamahy niebieskie kondensatory sygnałowe), w&nbsp;montażu przewlekanym, jak również same stopnie końcowe — pochodzą z&nbsp;R-N803. Nie powinno to dziwić, zważywszy na&nbsp;to, jak udany był to model. W&nbsp;stopniu mocy pracują po dwie pary tranzystorów Sanken 2SA1694/2SC4467. Zasilacz tworzy duży transformator EI wspierany przez dwa elektrolity o&nbsp;pojemności 12 tys. µF.</p> <p>Główne zmiany dokonały się w&nbsp;obrębie nowej płytki cyfrowej. Zastosowano DAC ES9080Q oraz przetwornik a/c Burr-Brown PCM1802 (digitalizacja sygnałów analogowych pod kątem obróbki YPAO). Sygnały z&nbsp;wejść S/PDIF obsługuje układ PCM9211. Wejściem USB Audio zarządza bliżej niezidentyfikowany układ scalony. Centralne miejsce na&nbsp;płytce okupuje autorski procesor Cinema DSP (D80YK113DPTP4) i&nbsp;pamięć DRAM tajwańskiej firmy ESMT (bez zmian).</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_wnetrze.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_wnetrze.jpg" alt="Yamaha R-N1000A wnetrze" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Solidne wnętrze przypomina dobry, klasyczny wzmacniacz, choć rozbudowana płytka cyfrowa zdradza konotacje z jednostkami A/V.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Odsłuchy poprzedziłem około dwutygodniowym okresem wygrzewania polegającym na&nbsp;użytkowaniu Yamahy w&nbsp;roli radia internetowego i&nbsp;wzmacniacza telewizyjnego, który automatycznie przełączał się na&nbsp;HDMI w&nbsp;chwili uruchomienia telewizora. Wygodna opcja, podobnie jak sterowanie głośnością pilotem TV.</p> <p>Na początek potraktowałem R-N1000A jako all-in-one grający z&nbsp;dysku NAS Synology DS115. Brzmienie mile mnie zaskoczyło. Nie stwierdziłem wad kojarzonych z&nbsp;niedrogimi rozwiązaniami. Mam na&nbsp;myśli brak ewidentnego „pocienienia” dźwięku, jego osuszenia lub wyszarzenia, skurczonej i&nbsp;spłaszczonej sceny dźwiękowej, słabej rozdzielczości czy wątłego basu. Tych wad Yamaha nie ma, a&nbsp;już na&nbsp;pewno nie w&nbsp;skali oczekiwań kogoś, kto miałby się na&nbsp;takiego samograja przesiąść z&nbsp;klasycznego zestawu CD/streamer plus wzmacniacz w&nbsp;cenie zbliżonej lub nawet trochę wyższej niż 7399 zł.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_koncowka-mocy.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A koncowka mocy" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_koncowka-mocy.jpg" alt="Yamaha R-N1000A koncowka mocy" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Stopnie końcowe o znamionowej mocy 100 W na kanał tworzą po dwie pary bipolarnych Sankenów na kanał.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Japoński all-in-one gra zaskakująco pełnym i&nbsp;przyjemnym dźwiękiem. Połączono tu rodzaj umiarkowanego zaokrąglenia, wyoblenia wyższych rejestrów z&nbsp;dużą energetycznością przekazu, pokaźną dynamiką. To atrakcyjna perspektywa dla użytkownika, który na&nbsp;co dzień nie chce być „atakowany” dużą ilością nie do&nbsp;końca uporządkowanych szczegółów i&nbsp;bardziej oczekuje pełnego dźwięku o&nbsp;równowadze rejestrów zbliżonej do&nbsp;neutralności, z&nbsp;przechyłem w&nbsp;kierunku ocieplenia.</p> <p>Inżynierowie Yamahy postawili na&nbsp;dobrze rozumiane wyważenie całości, kładąc nieco większy nacisk na&nbsp;solidne wypełnienie dołu niż akcentowanie sopranów, które całościowo są po miękkiej, nieco stonowanej stronie — a&nbsp;więc w&nbsp;tradycji producenta. Wysokim tonom należą się jednak słowa uznania. Są wolne od sybilantów, świszczenia, zbędnej metaliczności itp. Hi-haty otwierające album „Accentuate the Positive” Ala Jarreau brzmiały zaskakująco czysto i&nbsp;klarownie. Chciałbym, by takie możliwości miał każdy zestaw złożony z&nbsp;segmentów za 10 tysięcy zł, a&nbsp;także te nieco droższe.</p> <p>Niskie tony są obfite i&nbsp;schodzą dosyć nisko. Rozdzielczość i&nbsp;definicja tego zakresu ujawniły swoje dosyć oczywiste limity w&nbsp;zestawieniu z&nbsp;Klipshami RF7 III, ale w&nbsp;relacji do&nbsp;oczekiwań był to, moim zdaniem, wciąż bardzo przekonujący bas. Słychać, że średni/wyższy podzakres został pogrubiony, co w&nbsp;niekorzystnych zestawieniach i&nbsp;„trudnych” pokojach może się okazać nieco problematyczne, ale tu można się będzie ratować systemem YPAO, który z&nbsp;dużą dozą prawdopodobieństwa zażegna problem. Nie znam drugiego, porównywalnego cenowo all-in-one’a, który oferuje taką możliwość.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_transformator.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A transformator" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_transformator.jpg" alt="Yamaha R-N1000A transformator" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zasilacz tworzy duży transformator EI wspierany przez dwa elektrolity o&nbsp;pojemności 12 tys. µF.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Średni zakres wydał mi się również lekko wyeksponowany, szczególnie w&nbsp;okolicach 500 Hz. Nadaje to przekazowi swoistego wigoru i&nbsp;zaangażowania. Gitary kąsają, a&nbsp;wokale są bliskie i&nbsp;wyraźne. Nie przekraczają jednak granicy natarczywości. Wzmacniacz trochę przez to koloryzuje w&nbsp;obrębie średnicy, ale wydaje mi się, że wiele smukłych kolumn o&nbsp;charakterystyce w&nbsp;kształcie litery V skorzysta na&nbsp;takiej właśnie estetyce. Głośników neutralnych lub z&nbsp;wyeksponowaną średnicą w&nbsp;przedziale cenowym, który realnie mogą brać pod uwagę przyszli użytkownicy R-N1000A jest niewiele — przeważa ta pierwsza grupa. Tak czy inaczej, należy pochwalić dobrą namacalność dźwięku i&nbsp;swobodę dynamiczną. Brzmienie w&nbsp;żadnym razie nie jest nudne, ciemne czy smutne.</p> <p>Muszę też pochwalić stereofonię, co zapewne ma związek z&nbsp;dobrą szczegółowością zakresu średnio-wysokotonowego i&nbsp;wysoką jakością sopranów. W&nbsp;żadnym wypadku nie mogłem narzekać na&nbsp;ściśnięcie sceny wszerz czy wgłąb. Wrażenie swobody dźwięku, sporej ilości powietrza wokół wykonawców było powyżej oczekiwań.</p> <p>W&nbsp;drugiej fazie testu postanowiłem wykorzystać wejście USB Audio, podłączając SOtM-a&nbsp;z&nbsp;zasilaniem Farada. Zdaję sobie sprawę, że taka konfiguracja ma nikłe szanse zaistnienia w&nbsp;realnym świecie, ale interesowało mnie sprawdzenie, czy sekcja DAC-a&nbsp;potrafi więcej niż sam streamer, jak to się często zdarza. Odpowiedź jest twierdząca. Byłem mocno zaskoczony skalą odnotowanych zmian, na&nbsp;korzyść połączenia USB. Dźwięki akustycznego albumu Muddy’ego Watersa „Folk Singer” w&nbsp;formacie podwójnego DSD dosłownie ożyły i&nbsp;weszły do&nbsp;pokoju odsłuchowego. Zniknęła mgiełka, woal przykrywający scenę dźwiękową. Gitarowe transjenty stały się zdecydowanie klarowniejsze, a&nbsp;rewerberacje i&nbsp;szum taśmy — bardziej naturalne i&nbsp;namacalne. Podobny przyrost przejrzystości (także w&nbsp;obrębie basu!) wystąpił także na&nbsp;innych albumach. Różnica była na&nbsp;tyle czytelna, że nie wymagała bezpośrednich porównań A/B — słyszałem ją od razu. Jaki stąd wniosek? Połączenie USB zdecydowanie warto wypróbować, nawet w&nbsp;połączeniu z&nbsp;komputerem — szczególnie, jeśli zainstalujemy dobry odtwarzacz programowy w&nbsp;rodzaju Audirvany, JRivera czy Roona.</p> <p><a class="jcepopup" href="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_plytka-cyfrowa.jpg" type="image/jpeg" data-mediabox="1" data-mediabox-group="popup"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Yamaha R-N1000A plytka cyfrowa" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_plytka-cyfrowa.jpg" alt="Yamaha R-N1000A plytka cyfrowa" /></a></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Rozbudowana płytka cyfrowa zdradza konotacje z jednostkami A/V.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wejście analogowe również umożliwiło poprawę brzmienia względem wbudowanego streamera. Po podłączeniu odtwarzacza kompaktowego Naim CD5x, zyskała definicja i&nbsp;mięsistość niskich składowych — stały się mniej rozmyte, bardziej sprężyste. Na soczystości zyskał również średni zakres pasma. Mamy zatem dwie, rozsądne ścieżki rozbudowy systemu.<br /><br /></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/allinone/yamaha-rn1000a{/gallery}<br /><br /></p> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Yamaha od wielu już lat doskonale wie, jak zrobić dobry amplituner sieciowy i&nbsp;wycenić go w sposób kłopotliwy dla rywali. Nie wiemy jeszcze, o&nbsp;ile R-N1000A jest lepszy od zbliżonego konstrukcyjnie, a&nbsp;sporo tańszego R-N800A. Wiemy natomiast, że na&nbsp;tle lifestylowych i&nbsp;przeważnie nie tak solidnie wykonanych propozycji konkurencji, jest to świetne urządzenie, które śmiało można polecić. Na korzyść Yamahy przemawia nie tylko brzmienie, wygląd i&nbsp;przyjazna obsługa, ale także system YPAO oraz racjonalna ścieżka rozbudowy systemu o&nbsp;odtwarzacz CD (szczególnie taki starszy, może używka Yamahy?) lub dobry transport strumieniowy USB, tudzież po prostu komputer.</p> <p>&nbsp;<img style="margin-left: 25px; margin-top: 25px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/yamaha-rn1000a/Yamaha-R-N1000A_zzz.gif" alt="Yamaha R N1000A ocena i dane techniczne" width="400" height="1612" /></p> <p>&nbsp;<em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 9/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-09-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Sprzęt towarzyszący:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenie:</strong> 29,5 m2, zaadaptowane akustycznie, krótki czas pogłosu, kolumny w polu swobodnym</li> <li><strong>Transport USB Audio:</strong> SOtM sMS-200 Ultra Neo z zasilaczem Farad Super, iMac 27” late 2015 (SSD) jako Roon Core</li> <li><strong>Odtwarzacz CD:</strong> Naim CD5x</li> <li><strong>Zestawy głośnikowe:</strong> Klipsch RF7 III, Bowers &amp; Wilkins 606 S3</li> <li><strong>Interkonekt:</strong> Stereovox hdse (RCA), Synergistic Research Active USB (USB)</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> Tellurium Q Blue II</li> <li><strong>Zasilanie:</strong> dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilające KBL Sound (różne)</li> </ul></div>
Cabasse ABYSS 2023-04-21T08:36:38+00:00 2023-04-21T08:36:38+00:00 https://www.avtest.pl/all-in-one/item/1348-cabasse-abyss Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/daeaf03c78ddb214e4f37d15ced29379_S.jpg" alt="Cabasse ABYSS" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Lifestylowy all-in-one z Francji kusi elegancką aparycją i zaawansowanymi algorytmami kształtowania brzmienia.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Audio Center Poland, <a href="https://www.audiocenter.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audiocenter.pl</a> <br /><strong>Cena (podczas testu):</strong> 8188 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Ignacy Rogoń | <strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Wzmacniacz all-in-one Cabasse ABYSS</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_main.jpg" alt="Cabasse Abyss" />&nbsp;</p> <p>Poprzednik tego modelu, STREAM AMP, był testowany na naszych łamach przeszło siedem lat temu. Otrzymał wtedy wyróżnienie „Wybór Redakcji” i przez wiele lat utrzymywał się na bardzo wysokiej pozycji w naszym rankingu. Za kwotę nieco ponad 2,5 tysiąca zł oferował nadspodziewanie dobry dźwięk. Jakiś czas temu zniknął jednak z oferty, a w jego miejsce Francuzi zaprezentowali znacznie bardziej zaawansowany, ale też dużo droższy model ABYSS. Jaką przepaść, otchłań lub głębię — na co wskazuje nazwa urządzenia — oferuje ten lifestylowy all-in-one?<br /><br /></p> <h2>Budowa i funkcjonalność</h2> <p>Stosunkowo kompaktowa, polakierowana na czarny mat obudowa jest wykonana z materiałów zadowalającej jakości. Na tym pułapie cenowym — a mówimy o kwocie rzędu 8 tys. zł — niektórzy konkurenci wypadają pod tym względem lepiej. Design najnowszego dziecka francuskiej marki może budzić skojarzenia z produktami Naima. Boczne ścianki urządzenia zrobiono z aluminium, pełnią one podwójną funkcję: są ozdobą i oddają ciepło. Inspiracji brytyjską marką można dopatrzyć się w wyświetlaczu umieszczonym w centralnej pozycji na delikatnie zakrzywionym froncie. Ekranik LCD jest okrągły, kolorowy i dotykowy. Niestety także mało czytelny i to nawet z niewielkiej odległości. Pokazuje m.in. miniaturę okładki odtwarzanego albumu i jest to w zasadzie jedyna informacja, jaką możemy odczytać z dwóch czy trzech metrów.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_gniazda.jpg" alt="Cabasse Abyss gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zestaw gniazd jest raczej podstawowy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Okalający ekran pierścień do regulacji głośności jest rozwiązaniem eleganckim, ale mało praktycznym. Regulator licuje bowiem z przednią ścianką, przez co bardzo trudno do chwycić. Z prawej strony frontu umieszczono dyskretny wyłącznik oraz gniazdo słuchawkowe 3,5 mm. Na tylnej ściance znajdziemy przyzwoitej jakości terminale głośnikowe, dwa komplety wejść liniowych RCA, subwooferowe wyjście RCA, gniazda Ethernet oraz USB typu A, a także wejścia optyczne i HDMI (ARC). Jest więc dobrze, ale konkurenci oferują nieco więcej. Przydałoby się wejście koncentryczne, a może też i gramofonowe, choć trudno powiedzieć, czy w przypadku tego typu urządzenia miałoby ono realne zastosowanie. Pilot też by nie zaszkodził, choć dla młodszych odbiorców to na ogół zbędny dodatek.</p> <p>W kwestii funkcjonalności sieciowej jest dobrze. Na pokładzie znalazły się Spotify Connect, Tidal Connect, UPnP oraz AirPlay 2. Jest też Bluetooth w wersji 4.2 — dla większości użytkowników będzie to w zupełności satysfakcjonujący zestaw. Zabrakło jedynie certyfikacji Roon Ready.</p> <p>Dedykowana aplikacja o nazwie StreamCONTROL zapewnia zintegrowany dostęp do serwisów: Qobuz, Spotify, Deezer, Napster, Tidal i radia vTuner. Działa płynnie i nie zacina się, a układ treści trzeba określić jako logiczny. Wśród odtwarzanych formatów audio mamy PCM 192 kHz oraz DSD128 (tylko z serwerów NAS i dysków podłączonych do portu USB). Więcej nie potrzeba, choć MQA by nie zaszkodziło.</p> <p>{gallery}/testy/allinone/cabasse-abyss/aplikacja{/gallery}</p> <p>W zakładce ustawień dźwięku dostosujemy brzmienie do swoich preferencji i ustawienia głośników w pomieszczeniu. Opcja ta może się okazać pomocna mniej doświadczonym użytkownikom. Warto także wspomnieć o funkcji Digital Enhancement of Acoustical Performance (DEAP). Ma ona zapewnić idealną synergię między wzmacniaczem i kolumnami francuskiej firmy. Jest to realizowane poprzez dynamiczne, wielopasmowe przetwarzanie sygnału z pętlami sprzężenia zwrotnego, co pozwala na konsekwentne wykorzystanie pełnej mocy pracującego w klasie D wzmacniacza. Ta budzi respekt: 120 W przy 8 Ω i 215 W przy 4 Ω. Lista głośników kompatybilnych z DEAP jest długa i obejmuje wszystkie oferowane obecnie, pasywne modele Cabasse — tak podstawkowe, jak i wolnostojące.<br /><br /></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Odsłuchy rozpocząłem z wykorzystaniem Tidala i firmowej aplikacji. „Francuz” zagrał dźwiękiem nieco ocieplonym, żywym i przyjemnie dociążonym. Muzyka niosła w sobie należytą dawkę energii — doskonale dowiódł tego odsłuch Nabucco Verdiego w wykonaniu artystów z Berlińskiej Opery. Bas jest gęsty, dosadny i plastyczny. W trakcie odsłuchów wielokrotnie zwracałem uwagę na zmiękczenie przekazu dotyczące w szczególności niższych zakresów pasma. W dość wyraźny sposób kontrastowały one z wyższymi składowymi dźwięku.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_front.jpg" alt="Cabasse Abyss front" /></p> <p>Średnica sprawia wrażenie nieco syntetycznej. Dźwięki są sumiennie reprodukowane, jednak brakuje wyrafinowania — detale są podawane w sposób nader oczywisty. Górę pasma określiłbym jako stosunkowo szorstką. Nieznacznie cierpi na tym muzykalność — dłuższe odsłuchy, zwłaszcza gorzej zrealizowanego repertuaru, potrafią nieco zmęczyć. Tu z pomocą przychodzi funkcja Dynamic Fidelity Enhancer, która według producenta „poprawia” balans tonalny podczas cichych odsłuchów. Jej działanie można regulować w aplikacji. Przy normalnym poziomie głośności jej uruchomienie wiązało się jednak z zauważalnym wygładzeniem brzmienia, połączonym z uwypukleniem basu i dociążeniem niskiej średnicy.</p> <p>W drugiej fazie testu postanowiłem sprawdzić ABYSS-a w roli wzmacniacza. Do wejść analogowych podłączyłem przetwornik Electrocompaniet ECD-1, a w roli źródła posłużył mi Pioneer PD-9300. Dźwięk stał się bardziej zrównoważony, nasycony i znacznie bliższy naturalnemu. Zniknęła wspomniana wcześniej szorstkość góry, a jednocześnie poprawiła się precyzja. W porównaniu z opisywaną konfiguracją przekaz z wbudowanego streamera odebrałem jako nieznacznie rozrzedzony. Doskonale uwidocznił to album „Bags &amp; Trane”. Po powrocie do streamingu uderzenia w klawisze fortepianu brzmiały nieco głucho, a saksofon nie cechował się lepkością i naturalnością przekazu. Pogorszeniu uległa także rozpiętość dynamiczna. Był to dźwięk nieco niższej próby. To jednak dobry znak —&nbsp;możliwości naszego bohatera nie kończą się na wbudowanym streamerze.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_bok.jpg" alt="Cabasse Abyss bok" /></p> <p>Jednym z najatrakcyjniejszych elementów brzmienia francuskiego samograja jest stereofonia. Scena jest szeroka, obfita i wielowymiarowa. Album „Ummagumma” Pink Floydów dał „francuzowi” niemałe pole do popisu. Psychodeliczne efekty dźwiękowe szczelnie wypełniły pomieszczenie odsłuchowe, niemal otaczając słuchacza i tworząc arcyciekawy obraz. Cabasse nie jest wprawdzie mistrzem precyzji, ale źródła rozmieszcza ze starannością. Niestety do ideału trochę brakuje — pewne problemy odnotowałem przy dużym zagęszczeniu artystów na scenie; przekaz przejawiał wówczas tendencję do zlewania się; separacja źródeł mogłaby być nieco lepsza.<br /><br /></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/allinone/cabasse-abyss{/gallery}<br /><br /></p> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>W tej klasie konkurencja jest coraz silniejsza. Wystarczy wspomnieć o takich modelach, jak Denon PMA-900HNE (mniej lifestylowy, ale dużo tańszy) czy NAD C700 (świetnie brzmiący i tańszy). Czym przekonuje ABYSS? Przede wszystkim dynamicznym i ożywionym dźwiękiem, soczystością barw i obfitą sceną. Nieco gorzej wypada pod względem neutralności i precyzji. Sądzę, że warto go posłuchać z kolumnami Cabasse.</p> <p><img style="margin-left: 20px; margin-bottom: 20px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/Cabasse-Abyss_zzz.gif" alt="Cabasse Abyss zzz" width="600" height="675" />W sferze funkcjonalności trudno mieć większe zastrzeżenia. Przydałoby się wsparcie Roona (które prawdopodobnie wkrótce się pojawi), pilot, a może także przedwzmacniacz gramofonowy. Przeciętny użytkownik doceni obecność wejść HDMI i optycznego.</p> <p>Reasumując, Cabasse ABYSS wydaje się ciekawą propozycją dla posiadaczy kolumn tej marki, a także dla wszystkich tych, którzy oczekują niskiego poziomu skomplikowania obsługi.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;<em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Sprzęt towarzyszący:</strong></p> <ul> <li><strong>Kolumny: </strong>Vienna Acoustic Mozart (po upgrade zwrotnicy)<strong><br /></strong></li> <li><strong>Odtwarzacz: </strong>Pioneer PD-9300<strong><br /></strong></li> <li><strong>Kable głośnikowe: </strong>Nordost Wyrewizard Spellbinder, Klotz LY-240<strong><br /></strong></li> <li><strong>Interkonekty: </strong>Klotz MC5000 z wtykami Neutrik NC3, Klotz AC110 z wtykami Neutrik NF2CB/2, Klotz OT206 (AES/EBU), Belden 8241 (75Ω, BNC/RCA oraz RCA)</li> </ul></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/daeaf03c78ddb214e4f37d15ced29379_S.jpg" alt="Cabasse ABYSS" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Lifestylowy all-in-one z Francji kusi elegancką aparycją i zaawansowanymi algorytmami kształtowania brzmienia.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Audio Center Poland, <a href="https://www.audiocenter.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audiocenter.pl</a> <br /><strong>Cena (podczas testu):</strong> 8188 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst: </strong>Ignacy Rogoń | <strong>Zdjęcia:</strong> AV</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Wzmacniacz all-in-one Cabasse ABYSS</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_main.jpg" alt="Cabasse Abyss" />&nbsp;</p> <p>Poprzednik tego modelu, STREAM AMP, był testowany na naszych łamach przeszło siedem lat temu. Otrzymał wtedy wyróżnienie „Wybór Redakcji” i przez wiele lat utrzymywał się na bardzo wysokiej pozycji w naszym rankingu. Za kwotę nieco ponad 2,5 tysiąca zł oferował nadspodziewanie dobry dźwięk. Jakiś czas temu zniknął jednak z oferty, a w jego miejsce Francuzi zaprezentowali znacznie bardziej zaawansowany, ale też dużo droższy model ABYSS. Jaką przepaść, otchłań lub głębię — na co wskazuje nazwa urządzenia — oferuje ten lifestylowy all-in-one?<br /><br /></p> <h2>Budowa i funkcjonalność</h2> <p>Stosunkowo kompaktowa, polakierowana na czarny mat obudowa jest wykonana z materiałów zadowalającej jakości. Na tym pułapie cenowym — a mówimy o kwocie rzędu 8 tys. zł — niektórzy konkurenci wypadają pod tym względem lepiej. Design najnowszego dziecka francuskiej marki może budzić skojarzenia z produktami Naima. Boczne ścianki urządzenia zrobiono z aluminium, pełnią one podwójną funkcję: są ozdobą i oddają ciepło. Inspiracji brytyjską marką można dopatrzyć się w wyświetlaczu umieszczonym w centralnej pozycji na delikatnie zakrzywionym froncie. Ekranik LCD jest okrągły, kolorowy i dotykowy. Niestety także mało czytelny i to nawet z niewielkiej odległości. Pokazuje m.in. miniaturę okładki odtwarzanego albumu i jest to w zasadzie jedyna informacja, jaką możemy odczytać z dwóch czy trzech metrów.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_gniazda.jpg" alt="Cabasse Abyss gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zestaw gniazd jest raczej podstawowy.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Okalający ekran pierścień do regulacji głośności jest rozwiązaniem eleganckim, ale mało praktycznym. Regulator licuje bowiem z przednią ścianką, przez co bardzo trudno do chwycić. Z prawej strony frontu umieszczono dyskretny wyłącznik oraz gniazdo słuchawkowe 3,5 mm. Na tylnej ściance znajdziemy przyzwoitej jakości terminale głośnikowe, dwa komplety wejść liniowych RCA, subwooferowe wyjście RCA, gniazda Ethernet oraz USB typu A, a także wejścia optyczne i HDMI (ARC). Jest więc dobrze, ale konkurenci oferują nieco więcej. Przydałoby się wejście koncentryczne, a może też i gramofonowe, choć trudno powiedzieć, czy w przypadku tego typu urządzenia miałoby ono realne zastosowanie. Pilot też by nie zaszkodził, choć dla młodszych odbiorców to na ogół zbędny dodatek.</p> <p>W kwestii funkcjonalności sieciowej jest dobrze. Na pokładzie znalazły się Spotify Connect, Tidal Connect, UPnP oraz AirPlay 2. Jest też Bluetooth w wersji 4.2 — dla większości użytkowników będzie to w zupełności satysfakcjonujący zestaw. Zabrakło jedynie certyfikacji Roon Ready.</p> <p>Dedykowana aplikacja o nazwie StreamCONTROL zapewnia zintegrowany dostęp do serwisów: Qobuz, Spotify, Deezer, Napster, Tidal i radia vTuner. Działa płynnie i nie zacina się, a układ treści trzeba określić jako logiczny. Wśród odtwarzanych formatów audio mamy PCM 192 kHz oraz DSD128 (tylko z serwerów NAS i dysków podłączonych do portu USB). Więcej nie potrzeba, choć MQA by nie zaszkodziło.</p> <p>{gallery}/testy/allinone/cabasse-abyss/aplikacja{/gallery}</p> <p>W zakładce ustawień dźwięku dostosujemy brzmienie do swoich preferencji i ustawienia głośników w pomieszczeniu. Opcja ta może się okazać pomocna mniej doświadczonym użytkownikom. Warto także wspomnieć o funkcji Digital Enhancement of Acoustical Performance (DEAP). Ma ona zapewnić idealną synergię między wzmacniaczem i kolumnami francuskiej firmy. Jest to realizowane poprzez dynamiczne, wielopasmowe przetwarzanie sygnału z pętlami sprzężenia zwrotnego, co pozwala na konsekwentne wykorzystanie pełnej mocy pracującego w klasie D wzmacniacza. Ta budzi respekt: 120 W przy 8 Ω i 215 W przy 4 Ω. Lista głośników kompatybilnych z DEAP jest długa i obejmuje wszystkie oferowane obecnie, pasywne modele Cabasse — tak podstawkowe, jak i wolnostojące.<br /><br /></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Odsłuchy rozpocząłem z wykorzystaniem Tidala i firmowej aplikacji. „Francuz” zagrał dźwiękiem nieco ocieplonym, żywym i przyjemnie dociążonym. Muzyka niosła w sobie należytą dawkę energii — doskonale dowiódł tego odsłuch Nabucco Verdiego w wykonaniu artystów z Berlińskiej Opery. Bas jest gęsty, dosadny i plastyczny. W trakcie odsłuchów wielokrotnie zwracałem uwagę na zmiękczenie przekazu dotyczące w szczególności niższych zakresów pasma. W dość wyraźny sposób kontrastowały one z wyższymi składowymi dźwięku.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_front.jpg" alt="Cabasse Abyss front" /></p> <p>Średnica sprawia wrażenie nieco syntetycznej. Dźwięki są sumiennie reprodukowane, jednak brakuje wyrafinowania — detale są podawane w sposób nader oczywisty. Górę pasma określiłbym jako stosunkowo szorstką. Nieznacznie cierpi na tym muzykalność — dłuższe odsłuchy, zwłaszcza gorzej zrealizowanego repertuaru, potrafią nieco zmęczyć. Tu z pomocą przychodzi funkcja Dynamic Fidelity Enhancer, która według producenta „poprawia” balans tonalny podczas cichych odsłuchów. Jej działanie można regulować w aplikacji. Przy normalnym poziomie głośności jej uruchomienie wiązało się jednak z zauważalnym wygładzeniem brzmienia, połączonym z uwypukleniem basu i dociążeniem niskiej średnicy.</p> <p>W drugiej fazie testu postanowiłem sprawdzić ABYSS-a w roli wzmacniacza. Do wejść analogowych podłączyłem przetwornik Electrocompaniet ECD-1, a w roli źródła posłużył mi Pioneer PD-9300. Dźwięk stał się bardziej zrównoważony, nasycony i znacznie bliższy naturalnemu. Zniknęła wspomniana wcześniej szorstkość góry, a jednocześnie poprawiła się precyzja. W porównaniu z opisywaną konfiguracją przekaz z wbudowanego streamera odebrałem jako nieznacznie rozrzedzony. Doskonale uwidocznił to album „Bags &amp; Trane”. Po powrocie do streamingu uderzenia w klawisze fortepianu brzmiały nieco głucho, a saksofon nie cechował się lepkością i naturalnością przekazu. Pogorszeniu uległa także rozpiętość dynamiczna. Był to dźwięk nieco niższej próby. To jednak dobry znak —&nbsp;możliwości naszego bohatera nie kończą się na wbudowanym streamerze.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/cabasse-abyss/Cabasse-Abyss_bok.jpg" alt="Cabasse Abyss bok" /></p> <p>Jednym z najatrakcyjniejszych elementów brzmienia francuskiego samograja jest stereofonia. Scena jest szeroka, obfita i wielowymiarowa. Album „Ummagumma” Pink Floydów dał „francuzowi” niemałe pole do popisu. Psychodeliczne efekty dźwiękowe szczelnie wypełniły pomieszczenie odsłuchowe, niemal otaczając słuchacza i tworząc arcyciekawy obraz. Cabasse nie jest wprawdzie mistrzem precyzji, ale źródła rozmieszcza ze starannością. Niestety do ideału trochę brakuje — pewne problemy odnotowałem przy dużym zagęszczeniu artystów na scenie; przekaz przejawiał wówczas tendencję do zlewania się; separacja źródeł mogłaby być nieco lepsza.<br /><br /></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/allinone/cabasse-abyss{/gallery}<br /><br /></p> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>W tej klasie konkurencja jest coraz silniejsza. Wystarczy wspomnieć o takich modelach, jak Denon PMA-900HNE (mniej lifestylowy, ale dużo tańszy) czy NAD C700 (świetnie brzmiący i tańszy). Czym przekonuje ABYSS? Przede wszystkim dynamicznym i ożywionym dźwiękiem, soczystością barw i obfitą sceną. Nieco gorzej wypada pod względem neutralności i precyzji. Sądzę, że warto go posłuchać z kolumnami Cabasse.</p> <p><img style="margin-left: 20px; margin-bottom: 20px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/Cabasse-Abyss_zzz.gif" alt="Cabasse Abyss zzz" width="600" height="675" />W sferze funkcjonalności trudno mieć większe zastrzeżenia. Przydałoby się wsparcie Roona (które prawdopodobnie wkrótce się pojawi), pilot, a może także przedwzmacniacz gramofonowy. Przeciętny użytkownik doceni obecność wejść HDMI i optycznego.</p> <p>Reasumując, Cabasse ABYSS wydaje się ciekawą propozycją dla posiadaczy kolumn tej marki, a także dla wszystkich tych, którzy oczekują niskiego poziomu skomplikowania obsługi.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;<em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-03-2023/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Sprzęt towarzyszący:</strong></p> <ul> <li><strong>Kolumny: </strong>Vienna Acoustic Mozart (po upgrade zwrotnicy)<strong><br /></strong></li> <li><strong>Odtwarzacz: </strong>Pioneer PD-9300<strong><br /></strong></li> <li><strong>Kable głośnikowe: </strong>Nordost Wyrewizard Spellbinder, Klotz LY-240<strong><br /></strong></li> <li><strong>Interkonekty: </strong>Klotz MC5000 z wtykami Neutrik NC3, Klotz AC110 z wtykami Neutrik NF2CB/2, Klotz OT206 (AES/EBU), Belden 8241 (75Ω, BNC/RCA oraz RCA)</li> </ul></div>
Cambridge Audio EVO75 2021-11-23T08:00:31+00:00 2021-11-23T08:00:31+00:00 https://www.avtest.pl/all-in-one/item/1253-cambridge-audio-evo75 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/a9ea13237c0502159263f017095ec8e6_S.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Stworzenie dobrego samograja tylko z pozoru wydaje się proste. Producenci dysponujący sprawdzoną platformą strumieniową mają ułatwione zadanie, ale złożyć wszystko razem w taki sposób, jak to się udało Cambridge Audio to już wyzwanie.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Audio Center Poland, <a href="https://www.audiocenter.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audiocenter.pl</a> <br /><strong>Cena (podczas testu):</strong> 9490 zł, obecnie (22.11.2021) –&nbsp;7990 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia: </strong>Filip Kulpa</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-5-2021/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>All-in-one Cambridge Audio EVO75</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_aaa.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75" />&nbsp;</p> <p>Wzmacniacze strumieniowe pełniące funkcję samograjów, czyli prościej rzecz ujmując, urządzenia all-in-one, stają się coraz bardziej pożądaną kategorią sprzętu hi-fi. Z krótkiej rozmowy z przedstawicielem dystrybutora, który osobiście przekazywał mi najnowszy „wypiek” londyńskiej marki („Cambridge” w nazwie ma wyłącznie kontekst historyczny), dowiedziałem się, że choć wielu klientów ma przecież do wyboru bardzo udany streamer CXN V2 i integrę CXA 61, to jednak dużo większym zainteresowaniem cieszą się dwa urządzenia z najnowszej serii EVO. Dlaczego? Zaraz to sprawdzimy.<br /><br /></p> <h2>Obsługa i wyposażenie</h2> <p>Tańszy z dwóch modeli EVO kosztuje podobnie jak wspomniany komplet, ale nie wymaga interkonektów, a to już co najmniej kilkusetzłotowa oszczędność na dzień dobry. Ponadto mamy jedno małe urządzenie zamiast dwóch, sporo większych, co zdecydowanie poprawia komfort codziennej obsługi. Niebagatelnym argumentem jest także smartfonowy wyświetlacz o przekątnej 6,8" – coś więcej niż modna ozdoba. Tak się składa, że używam w domu CXN V2 i gdy postawiłem obok siebie obydwa (włączone) urządzenia, natychmiast doceniłem walory EVO. Nie ma się co oszukiwać – CXN V2 wygląda na tle EVO jak urządzenie poprzedniej generacji (bo i faktycznie tak jest). Jego wyświetlacz jest mały, wręcz archaiczny. To trochę tak, jakby porównywać telefon sprzed 10 lat z najnowszym modelem wyposażonym w OLED-a o wspomnianej przekątnej. No dobrze, ale czy duży wyświetlacz faktycznie jest taki istotny? Ujmę to następująco. Nie jest w żadnym razie niezbędny, ale zdecydowanie się przydaje. Okładki albumów mają użyteczny rozmiar – da się je rozpoznać z 4-5 metrów, a nazwa stacji radiowej i inne komunikaty też są nieporównywalnie czytelniejsze. Są też tak fajne bajery, jak przesuwające się po łuku wskazania głośności (przypomina to mechanizm bębnowy), które nadają obsłudze swoistego powabu. Nie jest chyba przypadkiem to, że użytkując EVO przez okres paru tygodni miałem silne skojarzenia z Linnem Majikiem DSM. Podobna obudowa, proporcje i rozwiązania, które po prostu cieszą oko. Nie muszę chyba dodawać, że porównanie z Linnem to nie tylko komplement, ale i swoista nobilitacja dla Cambridge’a. W tym kontekście cena 9500 zł od razu staje się bardziej zrozumiała, a nawet, rzekłbym, że atrakcyjna. Ale to jeszcze przyjdzie nam sprawdzić podczas odsłuchu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75 wyswietlacz" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_detal.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75 wyświetlacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wyświetlacz jest mocnym punktem programu EVO. Pokrętło głośności z aluminiowym pierścieniem to jeden z wielu przejawów dbałości o detale.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Przyjemność obcowania z EVO nie ogranicza się wyłącznie do widoku wyświetlacza i ładnej obudowy, choć ta –&nbsp;trzeba to podkreślić –&nbsp;wygląda świetnie. Za projekt wzorniczy urządzenia odpowiada Ged Martin (Lead Designer), wcześniej odpowiedzialny za linię Edge i gramofon Alva TT. Nie trzeba być ekspertem w zakresie wzornictwa użytkowego, by docenić klasę tego projektu. Jest minimalistyczny, elegancki, a zarazem w pełni funkcjonalny. Dodatkowe panele wykończeniowe w kolorze jasnego drewna (w komplecie!) to dodatkowy atut, niespotykany u rywali. Wymiana wykonanych z tworzywa boczków jest banalna, ponieważ są one mocowane magnetycznie.</p> <p>Producenci sprzętu hi-fi „lubią” zaoszczędzić na pilocie. Albo jest paskudny, albo solidny (metalowy), ale nieergonomiczny. Team CA stanął na wysokości zadania – stworzono nadajnik sterowania, którego chce się brać do ręki. Bardzo to doceniam, bo choć aplikacja StreamMagic jest naprawdę dobra, to nic nie zastąpi poręcznego, dobrze zaprojektowanego pilota. A ten od EVO jest po prostu genialny. Wystarczy wspomnieć o ergonomicznych wyżłobieniach pod kciuk i palec wskazujący (pasują, jak ulał!), o dokładnie tylu przyciskach, ile potrzeba, czy o wygodnych presetach (1-4) dla stacji radia internetowego (dla mnie, nałogowego słuchacza „357” ma to kapitalne znaczenie), by stało się jasne, że nic nie jest tutaj dziełem przypadku. Nie mam pojęcia, o co chodziło redakcji „What HiFi”, która stwierdziła, że przyciski na pilocie są „dziwne”. O banałach w rodzaju zdalne włączanie i usypianie z poziomu apki nawet nie ma co wspominać –&nbsp;to oczywistość w urządzeniu all-in-one tej klasy.</p> <p>EVO odhacza wszystkie pozycje na liście obowiązkowego wyposażenia produktu streameropochodnego w roku 2021. Mamy więc: Chromecast, AirPlay 2, UPnP, Roon Ready, radio internetowe, wbudowany w aplikację dostęp do platform Spotify (Connect), Tidal (Connect) i Qobuz, Bluetooth ze wsparciem kodeka aptX HD, dekodowanie MQA, wyjścia na subwoofer aktywny i przedwzmacniacz oraz podstawowy zestaw wejść sygnałowych: HDMI (ARC), optyczne, koncentryczne i jedną parę analogowych cinchów. Brakuje wejścia phono, ale otrzymujemy je w droższej wersji EVO 150. Zgodzę się, że wejście MM by się przydało, ale żeby to była wada, to bym nie powiedział. Terminale głośnikowe są tak samo porządne, jak w klasycznym wzmacniaczu analogowym średniej klasy –&nbsp;nie można im nic zarzucić.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_gniazda.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Terminale głośnikowe są dobrej klasy, choć nieco za wąsko rozstawione. Wejścia cyfrowe są trzy, a prócz nich mamy do dyspozycji wejście analogowe i dwa wyjścia regulowane (pre- i sub-out).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jeśli słuchamy radia internetowego, wyłączymy urządzenie, a następnie je włączymy, to po prostu będziemy kontynuować odsłuch – bez wchodzenia do aplikacji ani wciskania jakiegokolwiek innego przycisku niż „standby/on”. Pod tym względem EVO zachowuje się jak dobre, stare radio. Warto także dodać, że pilot pozwala na zatrzymywanie, wznawianie odtwarzania, a także przeskakiwanie utworów wprowadzonych do kolejki odtwarzania – zarówno tej stworzonej w firmowej aplikacji, w aplikacji Tidal, jak również w Roonie. Nie ma więc znaczenia, w jaki sposób zapuścimy muzykę – zawsze mamy nad nią kontrolę i z pilota, i z czołówki. A z tym zwykle bywa problem, i to spory.</p> <p>Wspomniałem o pilocie, ale EVO daje się z powodzeniem obsługiwać także z poziomu czołówki. Wielkie pokrętło służy do regulacji głośności, a rząd prawie niewidocznych, przycisków ustawionych w pionie, wzdłuż prawej krawędzi przycisków wyświetlacza pozwala na podstawową obsługę, włączanie i wyłączania urządzenia oraz zmianę trybów świecenia wyświetlacza (są trzy). Można go także całkowicie wygasić, ale gdy jest potrzebny (zmiana ustawień), automatycznie się włączy (na chwilę). Producentowi udała się więc sztuka połączenia tradycji z nowoczesnością. Wszystko działa szybko i bez zwłoki.</p> <p>Platforma StreamMagic to dojrzałe i dopracowane rozwiązanie, choć z jedną słabością. Jednym z najnowszych dodatków jest funkcjonalność Tidal Connect, która umożliwia odtwarzanie nagrań z tej platformy w formacie MQA. O dziwo, te same albumy oznaczone jako „Ulubione”, w które wchodzimy w aplikacji StreamMagic, odtwarzają się jako zwykły stream PCM 16/44,1. Czy ma to przełożenie na jakość dźwięku? Owszem, ma. Dodam jeszcze, że parę razy udało mi się „oszukać” dedykowaną aplikację, zmuszając ją do wybierania albumu w MQA. Wystarczyło dodać do playlisty album w MQA (z apki Tidal), a potem kolejny –&nbsp;już z apki StreamMagic.<br /><br /></p> <h2>Hypex NCore w roli głównej</h2> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75 pilot" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_pilot.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75 pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pilot od EVO jest doprawdy znakomity – bardzo wygodny i łatwy w obsłudze.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Producent gra w otwarte karty, nie ukrywając tego, że sięgnął po moduły NCore niderlandzkiego Hypexa. I to się chwali, ponieważ jest to uznane rozwiązanie, pozbawione wad technicznych wzmacniaczy w klasie D starszych generacji (włączając w to moduły Hypex UcD), jak również sporej części tych współcześnie produkowanych. Znakomite parametry techniczne i niewrażliwość na impedancję obciążenia połączono z wystarczającą mocą wyjściową –&nbsp;w tym przypadku okrojoną do 75 W na kanał. Wersja EVO 150 jest dwukrotnie mocniejsza, co wcale nie musi oznaczać, że zastosowano inne moduły. Wydaje się to wręcz mało prawdopodobne, zważywszy, że Hypex oferuje tylko trzy moduły NCore, z których najsłabszy (NC500) ma moc… 400 W na kanał. Różna moc obu modeli EVO zapewne jest pochodną zmienionego napięcia zasilania, a może także wielkości samego zasilacza. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że 150-ka ma inny przetwornik c/a (ES9018K2M zamiast ES9016K2M), wejście analogowe XLR (zbędne), wejście USB Audio (w kontekście funkcjonalności EVO również uważam, że nadmiarowe) oraz wejście gramofonowe, a cała reszta jest identyczna, różnica w cenie wynosząca 2500 zł działa naszym zdaniem na korzyść recenzowanego modelu.<br /><br /></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>EVO 75 testowałem inaczej niż zwykle –&nbsp;w swoim systemie domowym, który przez większość czasu służy do słuchania radia (internetowego), muzyki, oglądania filmów, a okazjonalnie –&nbsp;telewizji. Sądzę, że takie zastosowanie dobrze oddaje realia użytkowania EVO 75 w domach potencjalnych klientów. Przez krótki czas urządzenie zagościło również w pomieszczeniu redakcyjnym.</p> <p>Cambridge spełnił moje (realistyczne) oczekiwania oparte na kontakcie z takimi urządzeniami, jak Lyngdorf TDAI-1120 i kilka innych, w większości sporo droższych samograjów. Zagrał na poziomie adekwatnym do ceny, oczywiście przy uwzględnieniu możliwości funkcjonalnych i gabarytów tego urządzenia. Owszem, za 9500 zł da się zestawić lepiej brzmiący zestaw stereo oparty na streamerze (oczywiście mam na myśli nowe, współcześnie produkowane urządzenia), ale nie znaczy to, że dokonamy w ten sposób wielkiego przeskoku jakościowego. Chyba że mamy bardzo konkretne oczekiwania względem brzmienia i znakomitą „orientację w terenie” – zarówno wśród streamerów, jak i wzmacniaczy. Wówczas oczywiście lepiej będzie sięgnąć po dwa „klocki".</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_bok.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75" /></p> <p>Najprościej rzecz ujmując, EVO 75 gra po prostu dobrze. Oferuje kompetentny, dobrze wyrównany dźwięk z tendencją do lekkiego przygaszenia barw i ogólnego stonowania, które nie jest jednak przesadne. W żadnej sytuacji urządzenie raczej nie zabrzmi agresywnie, no chyba że połączymy je z tak właśnie grającymi głośnikami. Ale nawet wtedy ich ostre zapędy zostaną utemperowane. EVO 75 zdecydowanie nie polubił się z Elakami Solano FS287 – brzmienie było ciężkie, zamulone i mało szczegółowe. Dużo lepszy efekt uzyskałem z żywo, wręcz jasno w górze grającymi monitorami Chario Delphinus MkII, natomiast połączenie z Revelami Concerta 2 F35, z którymi EVO grał na codzień przez dobrze ponad tydzień odebrałem jako dobrze zrównoważone i w sumie całkiem udane. Dźwięk był neutralny, czysty, gładki, właściwie bezproblemowy. Dobre wrażenie wywarł zwarty i krótki, choć całościowo pomniejszony, niespecjalnie bogaty i rozbudowany bas. Scena dźwiękowa była dobrze zogniskowana, z przyzwoitą głębią i niezłą szerokością panoramy. Dopiero bezpośrednie porównanie z kilkunastoletnim systemem Naima (CD5x/FlatcapXS/Nait5) ujawniło znaczący deficyt w takich dziedzinach, jak swoboda, nasycenie barw, plastyczność, a nawet stereofonia. Do podobnych wniosków doprowadziło porównanie z systemem Arcam FMJ CD37/Heed Elixir. Tu również koloryt dźwięku odtwarzanego przez Cambridge’a był ujednolicony. Poprawności tonalnej nie towarzyszą żywe, nasycone barwy. To jednak bolączka znakomitej większości urządzeń tego typu, może z wyjątkiem Naima Atoma.</p> <p>Nie chcę być źle zrozumiany. Przytoczony komplet Naima, którego używam jako drugiego systemu od całkiem niedawna, jest dowodem na to, że przez ostatnich kilkanaście lat rynek hi-fi wykonał dość gwałtowny skręt – może nie o 180 stopni, ale o co najmniej 90. Odejście od źródeł opartych CD, które w połowie pierwszej dekady XXI wieku osiągnęły naprawdę wysoki poziom jakościowy, zapewniło nam niebywałą wygodę, ale jednoczesne uproszczenia w konstrukcjach nowoczesnych źródeł strumieniowych za jeszcze normalne pieniądze niestety dają o sobie znać. Z kolei wzmacniacze w klasie D są owszem coraz lepsze, ale jednak pod pewnymi względami cały czas gonią dobrą klasę AB, zaś ceny nieustannie zmierzają w kierunku nieboskłonu.</p> <p>Wróćmy jednak do bohatera naszego testu. W cenie do 10 tys. złotych ten produkt nie ma zbyt wielu rywali, pomijając bardziej klasyczne wzmacniacze z wbudowanymi modułami sieciowymi (np. Arcam HDA SA30, Hegel H190), które brzmią całościowo lepiej. Jednym z właściwych rywali jest testowany na naszych łamach Lyngdorf TDAI-1120. Upłynęło już trochę czasu i nie podejmuję się bezpośredniego porównania, ale jeśli miałbym zaufać swojej pamięci, to rzekłbym, że klasa brzmienia obydwu modeli jest podobna, a charakter brzmienia również zbliżony. Zdecydowanie większe różnice są po stronie funkcjonalnej. Pod tym względem EVO ma zdecydowaną przewagę, oferując lepszą integrację serwisów streamingowych, kompatybilność z Roonem, MQA itd, nie wspominając o nieporównywalnie lepszym wyświetlaczu. Z drugiej jednak strony nie posiada żadnego systemu korekcji akustycznej, ani nawet zaawansowanego equalizera, co w tego typu produkcie wydaje się pewnym niedopatrzeniem. No cóż, nie można mieć wszystkiego.</p> <p>O ile sposób strumieniowania (wbudowana aplikacja, Tidal Connect, Roon) nie miał istotnego znaczenia dla oceny brzmienia, o tyle podłączenie do wejść analogowych dobrego źródła CD pod postacią Arcama FMJ CD37 takie znaczenie już miało. Tym sposobem uzyskałem brzmienie bardziej zbliżone do klasycznych audiofilskich zestawów z kategorii C naszego rankingu. Poprawia się żywość i ekspresyjność dźwięku, które to elementy przy wykorzystaniu modułu sieciowego i wbudowanego DAC-a były nieco deficytowe. Jeśli jednak przyłożyć do tej oceny miarę urządzeń all-in-one o zbliżonej funkcjonalności i koncepcji użytkowej, okaże się, że za te pieniądze, równie funkcjonalnego samograja o lepszym brzmieniu raczej nie znajdziemy.<br /><br /></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/allinone/ca-evo75{/gallery}<br /><br /></p> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Lubię i doceniam takie produkty – nie dlatego, że grają zjawiskowo, że otworzyły drzwi do innego, lepszego świata. Oczekiwanie takich rzeczy byłoby nierealistyczne. EVO 75 ma absolutnie wszystko, co potrzeba współczesnemu odbiorcy muzyki odtwarzanej z plików i z platform streamingowych. Tu nie ma żadnych dziur, braków, błędów w oprogramowaniu. Twórcy uniknęli także przesady polegającej na integrowaniu absolutnie wszystkiego w samej aplikacji, która –&nbsp;nawiasem mówiąc –&nbsp;jest bardzo dobra. Mamy i poręcznego pilota, i znakomity ekran. Jest wsparcie wszystkich formatów, możliwość strumieniowania muzyki na wszelkie możliwe sposoby, zgodność z Roonem, wsparcie MQA oraz bardzo dopracowaną, pełni przemyślaną i przyjemną obsługę. Podobno inżynierowie CA pracowali nad tym urządzeniem ponad dwa lata. I to widać. EVO 75 to wprost wymarzony all-in-one do użytku na co dzień, także w połączeniu z telewizorem i parą dobrych głośników. Ile powinny kosztować? Optymalną kosztowo konfigurację zapewnią żywo brzmiące monitory za 3-4 tys. złotych, ewentualnie nieco droższe podłogówki o podobnej sygnaturze brzmieniowej. Podkreślenie krańców pasma w tym przypadku nie będzie wadą.</p> <p><img style="margin-left: 25px; float: right;" title="Cambridge Audio EVO73 dane techniczne" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_zzz.gif" alt="Cambridge Audio EVO73 dane techniczne" width="360" height="1164" />Przed nami cała druga połowa roku, ale na ten moment wydaje się, że EVO 75 ma dużą szansę na nagrodę roku. Która firma w ciągu najbliższych 7 miesięcy zdoła zaproponować coś bardziej dopracowanego lub lepiej grającego w cenie do 10 tys. złotych? Łatwo nie będzie.</p> <p>&nbsp;<em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-5-2021/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenia:</strong> 30 m2 zaadaptowane akustycznie, panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu, otwarty salon &gt;30 m2 o żywej akustyce</li> <li><strong>Odtwarzacz CD:</strong> Arcam FMJ CD37</li> <li><strong>Wzmacniacze odniesienia:</strong> Naim Nait 3/Flatcap XS, Heed Elixir</li> <li><strong>Software:</strong> Roon (iMac 27” late 2015, iPhone 12 mini)</li> <li><strong>NAS:</strong> Synology DS115</li> <li><strong>Zestawy głośnikowe:</strong> Revel Performa F35 (upgrade zwrotnicy), ELAC Solano FS287, Chario Delphinus mkII, Davis Krypton 6</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> AudioQuest Bedrock, KBL Sound Red Corona</li> </ul></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/a9ea13237c0502159263f017095ec8e6_S.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Stworzenie dobrego samograja tylko z pozoru wydaje się proste. Producenci dysponujący sprawdzoną platformą strumieniową mają ułatwione zadanie, ale złożyć wszystko razem w taki sposób, jak to się udało Cambridge Audio to już wyzwanie.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong>&nbsp;Audio Center Poland, <a href="https://www.audiocenter.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audiocenter.pl</a> <br /><strong>Cena (podczas testu):</strong> 9490 zł, obecnie (22.11.2021) –&nbsp;7990 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia: </strong>Filip Kulpa</p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-5-2021/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>All-in-one Cambridge Audio EVO75</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_aaa.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75" />&nbsp;</p> <p>Wzmacniacze strumieniowe pełniące funkcję samograjów, czyli prościej rzecz ujmując, urządzenia all-in-one, stają się coraz bardziej pożądaną kategorią sprzętu hi-fi. Z krótkiej rozmowy z przedstawicielem dystrybutora, który osobiście przekazywał mi najnowszy „wypiek” londyńskiej marki („Cambridge” w nazwie ma wyłącznie kontekst historyczny), dowiedziałem się, że choć wielu klientów ma przecież do wyboru bardzo udany streamer CXN V2 i integrę CXA 61, to jednak dużo większym zainteresowaniem cieszą się dwa urządzenia z najnowszej serii EVO. Dlaczego? Zaraz to sprawdzimy.<br /><br /></p> <h2>Obsługa i wyposażenie</h2> <p>Tańszy z dwóch modeli EVO kosztuje podobnie jak wspomniany komplet, ale nie wymaga interkonektów, a to już co najmniej kilkusetzłotowa oszczędność na dzień dobry. Ponadto mamy jedno małe urządzenie zamiast dwóch, sporo większych, co zdecydowanie poprawia komfort codziennej obsługi. Niebagatelnym argumentem jest także smartfonowy wyświetlacz o przekątnej 6,8" – coś więcej niż modna ozdoba. Tak się składa, że używam w domu CXN V2 i gdy postawiłem obok siebie obydwa (włączone) urządzenia, natychmiast doceniłem walory EVO. Nie ma się co oszukiwać – CXN V2 wygląda na tle EVO jak urządzenie poprzedniej generacji (bo i faktycznie tak jest). Jego wyświetlacz jest mały, wręcz archaiczny. To trochę tak, jakby porównywać telefon sprzed 10 lat z najnowszym modelem wyposażonym w OLED-a o wspomnianej przekątnej. No dobrze, ale czy duży wyświetlacz faktycznie jest taki istotny? Ujmę to następująco. Nie jest w żadnym razie niezbędny, ale zdecydowanie się przydaje. Okładki albumów mają użyteczny rozmiar – da się je rozpoznać z 4-5 metrów, a nazwa stacji radiowej i inne komunikaty też są nieporównywalnie czytelniejsze. Są też tak fajne bajery, jak przesuwające się po łuku wskazania głośności (przypomina to mechanizm bębnowy), które nadają obsłudze swoistego powabu. Nie jest chyba przypadkiem to, że użytkując EVO przez okres paru tygodni miałem silne skojarzenia z Linnem Majikiem DSM. Podobna obudowa, proporcje i rozwiązania, które po prostu cieszą oko. Nie muszę chyba dodawać, że porównanie z Linnem to nie tylko komplement, ale i swoista nobilitacja dla Cambridge’a. W tym kontekście cena 9500 zł od razu staje się bardziej zrozumiała, a nawet, rzekłbym, że atrakcyjna. Ale to jeszcze przyjdzie nam sprawdzić podczas odsłuchu.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75 wyswietlacz" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_detal.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75 wyświetlacz" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wyświetlacz jest mocnym punktem programu EVO. Pokrętło głośności z aluminiowym pierścieniem to jeden z wielu przejawów dbałości o detale.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Przyjemność obcowania z EVO nie ogranicza się wyłącznie do widoku wyświetlacza i ładnej obudowy, choć ta –&nbsp;trzeba to podkreślić –&nbsp;wygląda świetnie. Za projekt wzorniczy urządzenia odpowiada Ged Martin (Lead Designer), wcześniej odpowiedzialny za linię Edge i gramofon Alva TT. Nie trzeba być ekspertem w zakresie wzornictwa użytkowego, by docenić klasę tego projektu. Jest minimalistyczny, elegancki, a zarazem w pełni funkcjonalny. Dodatkowe panele wykończeniowe w kolorze jasnego drewna (w komplecie!) to dodatkowy atut, niespotykany u rywali. Wymiana wykonanych z tworzywa boczków jest banalna, ponieważ są one mocowane magnetycznie.</p> <p>Producenci sprzętu hi-fi „lubią” zaoszczędzić na pilocie. Albo jest paskudny, albo solidny (metalowy), ale nieergonomiczny. Team CA stanął na wysokości zadania – stworzono nadajnik sterowania, którego chce się brać do ręki. Bardzo to doceniam, bo choć aplikacja StreamMagic jest naprawdę dobra, to nic nie zastąpi poręcznego, dobrze zaprojektowanego pilota. A ten od EVO jest po prostu genialny. Wystarczy wspomnieć o ergonomicznych wyżłobieniach pod kciuk i palec wskazujący (pasują, jak ulał!), o dokładnie tylu przyciskach, ile potrzeba, czy o wygodnych presetach (1-4) dla stacji radia internetowego (dla mnie, nałogowego słuchacza „357” ma to kapitalne znaczenie), by stało się jasne, że nic nie jest tutaj dziełem przypadku. Nie mam pojęcia, o co chodziło redakcji „What HiFi”, która stwierdziła, że przyciski na pilocie są „dziwne”. O banałach w rodzaju zdalne włączanie i usypianie z poziomu apki nawet nie ma co wspominać –&nbsp;to oczywistość w urządzeniu all-in-one tej klasy.</p> <p>EVO odhacza wszystkie pozycje na liście obowiązkowego wyposażenia produktu streameropochodnego w roku 2021. Mamy więc: Chromecast, AirPlay 2, UPnP, Roon Ready, radio internetowe, wbudowany w aplikację dostęp do platform Spotify (Connect), Tidal (Connect) i Qobuz, Bluetooth ze wsparciem kodeka aptX HD, dekodowanie MQA, wyjścia na subwoofer aktywny i przedwzmacniacz oraz podstawowy zestaw wejść sygnałowych: HDMI (ARC), optyczne, koncentryczne i jedną parę analogowych cinchów. Brakuje wejścia phono, ale otrzymujemy je w droższej wersji EVO 150. Zgodzę się, że wejście MM by się przydało, ale żeby to była wada, to bym nie powiedział. Terminale głośnikowe są tak samo porządne, jak w klasycznym wzmacniaczu analogowym średniej klasy –&nbsp;nie można im nic zarzucić.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75 gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_gniazda.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Terminale głośnikowe są dobrej klasy, choć nieco za wąsko rozstawione. Wejścia cyfrowe są trzy, a prócz nich mamy do dyspozycji wejście analogowe i dwa wyjścia regulowane (pre- i sub-out).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Jeśli słuchamy radia internetowego, wyłączymy urządzenie, a następnie je włączymy, to po prostu będziemy kontynuować odsłuch – bez wchodzenia do aplikacji ani wciskania jakiegokolwiek innego przycisku niż „standby/on”. Pod tym względem EVO zachowuje się jak dobre, stare radio. Warto także dodać, że pilot pozwala na zatrzymywanie, wznawianie odtwarzania, a także przeskakiwanie utworów wprowadzonych do kolejki odtwarzania – zarówno tej stworzonej w firmowej aplikacji, w aplikacji Tidal, jak również w Roonie. Nie ma więc znaczenia, w jaki sposób zapuścimy muzykę – zawsze mamy nad nią kontrolę i z pilota, i z czołówki. A z tym zwykle bywa problem, i to spory.</p> <p>Wspomniałem o pilocie, ale EVO daje się z powodzeniem obsługiwać także z poziomu czołówki. Wielkie pokrętło służy do regulacji głośności, a rząd prawie niewidocznych, przycisków ustawionych w pionie, wzdłuż prawej krawędzi przycisków wyświetlacza pozwala na podstawową obsługę, włączanie i wyłączania urządzenia oraz zmianę trybów świecenia wyświetlacza (są trzy). Można go także całkowicie wygasić, ale gdy jest potrzebny (zmiana ustawień), automatycznie się włączy (na chwilę). Producentowi udała się więc sztuka połączenia tradycji z nowoczesnością. Wszystko działa szybko i bez zwłoki.</p> <p>Platforma StreamMagic to dojrzałe i dopracowane rozwiązanie, choć z jedną słabością. Jednym z najnowszych dodatków jest funkcjonalność Tidal Connect, która umożliwia odtwarzanie nagrań z tej platformy w formacie MQA. O dziwo, te same albumy oznaczone jako „Ulubione”, w które wchodzimy w aplikacji StreamMagic, odtwarzają się jako zwykły stream PCM 16/44,1. Czy ma to przełożenie na jakość dźwięku? Owszem, ma. Dodam jeszcze, że parę razy udało mi się „oszukać” dedykowaną aplikację, zmuszając ją do wybierania albumu w MQA. Wystarczyło dodać do playlisty album w MQA (z apki Tidal), a potem kolejny –&nbsp;już z apki StreamMagic.<br /><br /></p> <h2>Hypex NCore w roli głównej</h2> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75 pilot" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_pilot.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75 pilot" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Pilot od EVO jest doprawdy znakomity – bardzo wygodny i łatwy w obsłudze.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Producent gra w otwarte karty, nie ukrywając tego, że sięgnął po moduły NCore niderlandzkiego Hypexa. I to się chwali, ponieważ jest to uznane rozwiązanie, pozbawione wad technicznych wzmacniaczy w klasie D starszych generacji (włączając w to moduły Hypex UcD), jak również sporej części tych współcześnie produkowanych. Znakomite parametry techniczne i niewrażliwość na impedancję obciążenia połączono z wystarczającą mocą wyjściową –&nbsp;w tym przypadku okrojoną do 75 W na kanał. Wersja EVO 150 jest dwukrotnie mocniejsza, co wcale nie musi oznaczać, że zastosowano inne moduły. Wydaje się to wręcz mało prawdopodobne, zważywszy, że Hypex oferuje tylko trzy moduły NCore, z których najsłabszy (NC500) ma moc… 400 W na kanał. Różna moc obu modeli EVO zapewne jest pochodną zmienionego napięcia zasilania, a może także wielkości samego zasilacza. Biorąc dodatkowo pod uwagę, że 150-ka ma inny przetwornik c/a (ES9018K2M zamiast ES9016K2M), wejście analogowe XLR (zbędne), wejście USB Audio (w kontekście funkcjonalności EVO również uważam, że nadmiarowe) oraz wejście gramofonowe, a cała reszta jest identyczna, różnica w cenie wynosząca 2500 zł działa naszym zdaniem na korzyść recenzowanego modelu.<br /><br /></p> <h2>Brzmienie</h2> <p>EVO 75 testowałem inaczej niż zwykle –&nbsp;w swoim systemie domowym, który przez większość czasu służy do słuchania radia (internetowego), muzyki, oglądania filmów, a okazjonalnie –&nbsp;telewizji. Sądzę, że takie zastosowanie dobrze oddaje realia użytkowania EVO 75 w domach potencjalnych klientów. Przez krótki czas urządzenie zagościło również w pomieszczeniu redakcyjnym.</p> <p>Cambridge spełnił moje (realistyczne) oczekiwania oparte na kontakcie z takimi urządzeniami, jak Lyngdorf TDAI-1120 i kilka innych, w większości sporo droższych samograjów. Zagrał na poziomie adekwatnym do ceny, oczywiście przy uwzględnieniu możliwości funkcjonalnych i gabarytów tego urządzenia. Owszem, za 9500 zł da się zestawić lepiej brzmiący zestaw stereo oparty na streamerze (oczywiście mam na myśli nowe, współcześnie produkowane urządzenia), ale nie znaczy to, że dokonamy w ten sposób wielkiego przeskoku jakościowego. Chyba że mamy bardzo konkretne oczekiwania względem brzmienia i znakomitą „orientację w terenie” – zarówno wśród streamerów, jak i wzmacniaczy. Wówczas oczywiście lepiej będzie sięgnąć po dwa „klocki".</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Cambridge Audio EVO75" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_bok.jpg" alt="Cambridge Audio EVO75" /></p> <p>Najprościej rzecz ujmując, EVO 75 gra po prostu dobrze. Oferuje kompetentny, dobrze wyrównany dźwięk z tendencją do lekkiego przygaszenia barw i ogólnego stonowania, które nie jest jednak przesadne. W żadnej sytuacji urządzenie raczej nie zabrzmi agresywnie, no chyba że połączymy je z tak właśnie grającymi głośnikami. Ale nawet wtedy ich ostre zapędy zostaną utemperowane. EVO 75 zdecydowanie nie polubił się z Elakami Solano FS287 – brzmienie było ciężkie, zamulone i mało szczegółowe. Dużo lepszy efekt uzyskałem z żywo, wręcz jasno w górze grającymi monitorami Chario Delphinus MkII, natomiast połączenie z Revelami Concerta 2 F35, z którymi EVO grał na codzień przez dobrze ponad tydzień odebrałem jako dobrze zrównoważone i w sumie całkiem udane. Dźwięk był neutralny, czysty, gładki, właściwie bezproblemowy. Dobre wrażenie wywarł zwarty i krótki, choć całościowo pomniejszony, niespecjalnie bogaty i rozbudowany bas. Scena dźwiękowa była dobrze zogniskowana, z przyzwoitą głębią i niezłą szerokością panoramy. Dopiero bezpośrednie porównanie z kilkunastoletnim systemem Naima (CD5x/FlatcapXS/Nait5) ujawniło znaczący deficyt w takich dziedzinach, jak swoboda, nasycenie barw, plastyczność, a nawet stereofonia. Do podobnych wniosków doprowadziło porównanie z systemem Arcam FMJ CD37/Heed Elixir. Tu również koloryt dźwięku odtwarzanego przez Cambridge’a był ujednolicony. Poprawności tonalnej nie towarzyszą żywe, nasycone barwy. To jednak bolączka znakomitej większości urządzeń tego typu, może z wyjątkiem Naima Atoma.</p> <p>Nie chcę być źle zrozumiany. Przytoczony komplet Naima, którego używam jako drugiego systemu od całkiem niedawna, jest dowodem na to, że przez ostatnich kilkanaście lat rynek hi-fi wykonał dość gwałtowny skręt – może nie o 180 stopni, ale o co najmniej 90. Odejście od źródeł opartych CD, które w połowie pierwszej dekady XXI wieku osiągnęły naprawdę wysoki poziom jakościowy, zapewniło nam niebywałą wygodę, ale jednoczesne uproszczenia w konstrukcjach nowoczesnych źródeł strumieniowych za jeszcze normalne pieniądze niestety dają o sobie znać. Z kolei wzmacniacze w klasie D są owszem coraz lepsze, ale jednak pod pewnymi względami cały czas gonią dobrą klasę AB, zaś ceny nieustannie zmierzają w kierunku nieboskłonu.</p> <p>Wróćmy jednak do bohatera naszego testu. W cenie do 10 tys. złotych ten produkt nie ma zbyt wielu rywali, pomijając bardziej klasyczne wzmacniacze z wbudowanymi modułami sieciowymi (np. Arcam HDA SA30, Hegel H190), które brzmią całościowo lepiej. Jednym z właściwych rywali jest testowany na naszych łamach Lyngdorf TDAI-1120. Upłynęło już trochę czasu i nie podejmuję się bezpośredniego porównania, ale jeśli miałbym zaufać swojej pamięci, to rzekłbym, że klasa brzmienia obydwu modeli jest podobna, a charakter brzmienia również zbliżony. Zdecydowanie większe różnice są po stronie funkcjonalnej. Pod tym względem EVO ma zdecydowaną przewagę, oferując lepszą integrację serwisów streamingowych, kompatybilność z Roonem, MQA itd, nie wspominając o nieporównywalnie lepszym wyświetlaczu. Z drugiej jednak strony nie posiada żadnego systemu korekcji akustycznej, ani nawet zaawansowanego equalizera, co w tego typu produkcie wydaje się pewnym niedopatrzeniem. No cóż, nie można mieć wszystkiego.</p> <p>O ile sposób strumieniowania (wbudowana aplikacja, Tidal Connect, Roon) nie miał istotnego znaczenia dla oceny brzmienia, o tyle podłączenie do wejść analogowych dobrego źródła CD pod postacią Arcama FMJ CD37 takie znaczenie już miało. Tym sposobem uzyskałem brzmienie bardziej zbliżone do klasycznych audiofilskich zestawów z kategorii C naszego rankingu. Poprawia się żywość i ekspresyjność dźwięku, które to elementy przy wykorzystaniu modułu sieciowego i wbudowanego DAC-a były nieco deficytowe. Jeśli jednak przyłożyć do tej oceny miarę urządzeń all-in-one o zbliżonej funkcjonalności i koncepcji użytkowej, okaże się, że za te pieniądze, równie funkcjonalnego samograja o lepszym brzmieniu raczej nie znajdziemy.<br /><br /></p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/allinone/ca-evo75{/gallery}<br /><br /></p> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Lubię i doceniam takie produkty – nie dlatego, że grają zjawiskowo, że otworzyły drzwi do innego, lepszego świata. Oczekiwanie takich rzeczy byłoby nierealistyczne. EVO 75 ma absolutnie wszystko, co potrzeba współczesnemu odbiorcy muzyki odtwarzanej z plików i z platform streamingowych. Tu nie ma żadnych dziur, braków, błędów w oprogramowaniu. Twórcy uniknęli także przesady polegającej na integrowaniu absolutnie wszystkiego w samej aplikacji, która –&nbsp;nawiasem mówiąc –&nbsp;jest bardzo dobra. Mamy i poręcznego pilota, i znakomity ekran. Jest wsparcie wszystkich formatów, możliwość strumieniowania muzyki na wszelkie możliwe sposoby, zgodność z Roonem, wsparcie MQA oraz bardzo dopracowaną, pełni przemyślaną i przyjemną obsługę. Podobno inżynierowie CA pracowali nad tym urządzeniem ponad dwa lata. I to widać. EVO 75 to wprost wymarzony all-in-one do użytku na co dzień, także w połączeniu z telewizorem i parą dobrych głośników. Ile powinny kosztować? Optymalną kosztowo konfigurację zapewnią żywo brzmiące monitory za 3-4 tys. złotych, ewentualnie nieco droższe podłogówki o podobnej sygnaturze brzmieniowej. Podkreślenie krańców pasma w tym przypadku nie będzie wadą.</p> <p><img style="margin-left: 25px; float: right;" title="Cambridge Audio EVO73 dane techniczne" src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/ca-evo75/CA-EVO75_zzz.gif" alt="Cambridge Audio EVO73 dane techniczne" width="360" height="1164" />Przed nami cała druga połowa roku, ale na ten moment wydaje się, że EVO 75 ma dużą szansę na nagrodę roku. Która firma w ciągu najbliższych 7 miesięcy zdoła zaproponować coś bardziej dopracowanego lub lepiej grającego w cenie do 10 tys. złotych? Łatwo nie będzie.</p> <p>&nbsp;<em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 5/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-5-2021/"><strong>KUP PEŁNE WYDANIE PDF</strong></a></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Pomieszczenia:</strong> 30 m2 zaadaptowane akustycznie, panele Vicoustic, Mega Acoustic oraz własnego projektu, otwarty salon &gt;30 m2 o żywej akustyce</li> <li><strong>Odtwarzacz CD:</strong> Arcam FMJ CD37</li> <li><strong>Wzmacniacze odniesienia:</strong> Naim Nait 3/Flatcap XS, Heed Elixir</li> <li><strong>Software:</strong> Roon (iMac 27” late 2015, iPhone 12 mini)</li> <li><strong>NAS:</strong> Synology DS115</li> <li><strong>Zestawy głośnikowe:</strong> Revel Performa F35 (upgrade zwrotnicy), ELAC Solano FS287, Chario Delphinus mkII, Davis Krypton 6</li> <li><strong>Kable głośnikowe:</strong> AudioQuest Bedrock, KBL Sound Red Corona</li> </ul></div>
Naim Uniti Atom 2018-03-30T10:23:14+00:00 2018-03-30T10:23:14+00:00 https://www.avtest.pl/all-in-one/item/807-naim-uniti-atom Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/513d7a0ab11e38f7bd117d760146fed3_S.jpg" alt="Naim Uniti Atom" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Zajmuje bardzo niewiele miejsca i ma niemal wszystko, co potrzeba, by cieszyć się odtwarzaną muzyką – w dodatku z jakością, jakiej z urządzeń tego typu się nie spodziewamy…</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>FNCE, <a href="http://www.fnce.eu" target="_blank" rel="noopener">www.fnce.eu</a> <br /><strong>Cena: </strong>9999 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Marek Lacki<strong> | Z</strong><strong>djęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Naim Uniti Atom - Wzmacniacz strumieniowy all-in-one</h2> <h4>TEST</h4> <p><img style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-1-aaa.jpg" alt="Uniti Atom 1 aaa" /></p> <p style="text-align: justify;">Kompaktowy high-end all-in-one – tak głosi hasło umieszczone na stronie Naima w odniesieniu do najtańszego z nowych urządzeń z serii Uniti, modelu Atom. Wiadomo jednak, że działy marketingu specjalizują się w puszczaniu wodzy fantazji i tego typu deklaracje przeważnie „można między bajki (czy raczej należy) włożyć”. Ale czy oby na pewno?</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Funkcjonalność</h2> <p>Wyceniony na prawie 10 tys. zł Uniti Atom jest typowym przedstawicielem kategorii urządzeń all-in-one –&nbsp;wzmacniaczem, odtwarzaczem strumieniowym i przetwornikiem c/a w jednej, naprawdę niewielkiej obudowie o wymiarach 245 x 265 x 95 mm. Z wyglądu Atom przypomina nieco flagowy wzmacniacz Statement, jednak dużo bliżej mu – zwłaszcza pod względem gabarytów – do głośników Mu-so i Mu-so Qb. Charakterystycznym elementem stylistycznym i funkcjonalnym jest „przewymiarowane” pokrętło głośności – zamiast tradycyjnie z przodu, umieszczono je na górnej ściance. Dzięki temu większą powierzchnię frontu można było wykorzystać na wielki kolorowy wyświetlacz LCD, któremu towarzyszy grupa przycisków funkcyjnych. Displej wyświetla okładki płyt, zapewnia też komplet wszelkich innych informacji o bieżącym działaniu urządzenia. Wokół pokrętła, po jego obwodzie, rozświetlają się białe paski sygnalizujące poziom głośności. Rozwiązanie przeniesione żywcem właśnie z głośników Mu-so.</p> <p>Łączność sieciową zapewnia gniazdo LAN oraz wbudowana karta Wi-Fi. <strong>Unity wspiera protokoły UPnP i AriPlay, daje też możliwość strumieniowania muzyki z serwisów Spotify i TiDAL lub radia internetowego (vTuner). Istotną nowinką jest Google Cast for Audio (Chromecast), czyli bardzo wygodny sposób strumieniowania zawartości sieciowych z poziomu urządzeń mobilnych.</strong> Oczywiście nie mogło zabraknąć Bluetooth (co ważne – ze wsparciem kodeka aptX HD). Ponadto Atom jest Roon Ready –&nbsp;może więc być sterowany z poziomu tego coraz popularniejszego oprogramowania. Warto jednak wspomnieć, że dedykowana aplikacja Naima (dostępna na Androida i iOS) działa bardzo dobrze i jest intuicyjna. Do wydawania podstawowych komend – włączanie, wyłączanie, zmiana wejść czy regulacja głośności – najlepiej nadaje się jednak radiowy pilot (nie trzeba nim celować w urządzenie).</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-3-tyl.jpg" alt="Uniti Atom 3 tyl" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Typowo u Naima – uwaga na otwory głośnikowe. Wchodzą tylko wtyki 4-mm. Wejście analogowe tylko jedno, prócz niego dwa cyfrowe i oczywiście sieciowe (LAN). WiFi w środku.&nbsp;</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Oczywiście, Atom może pełnić funkcję normalnego wzmacniacza. Wprawdzie wejście analogowe jest tylko jedno (para RCA), prócz niego są jednak dostępne dwa wejścia cyfrowe (optyczne i koaksjalne) oraz dwa porty USB typu A (dla pamięci masowych). Poprzez wyjścia pre-out do urządzenia można podłączyć wzmacniacz mocy lub subwoofer aktywny. <strong>Jest jeszcze jedna opcja – wejście HDMI. Jeśli chcemy je mieć, trzeba dopłacić 500 zł.</strong></p> <p>Gniazda głośnikowe, tradycyjnie dla Naima, mają postać otworów o średnicy 4 mm, przyjmujących wyłącznie wtyki bananowe lub BFA. Powierzchnia styków jest srebrzona. Warto odnotować, że Naim zrywa ze swoją odmiennością w zakresie rozmieszczenia wyjść lewego i prawego kanału: teraz są tam, gdzie zawsze powinny być – lewe wyjście z lewej strony; prawe – z prawej. Pewnym minusem jest stosunkowo mały rozstaw gniazd.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Atom został zbudowany bardzo solidnie, nie oszczędzano na obudowie. Ta jest wykonana z bardzo grubych, bo około półcentymetrowych płyt aluminiowych. Boki to zintegrowane ściankoradiatory, które zapewniają odpowiednią pojemność cieplną i stabilność termiczną. Całość prezentuje się znakomicie.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-4-wnetrze.jpg" alt="Uniti Atom 4 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W Naimie zawsze znajdziemy duże, porządne trafo toroidalne. Nie inaczej jest tym razem. Choć to przecież tylko samograj. Reszta też, jak przystało na Naima, perfekcyjnie opracowana.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze ma piętrową architekturę. Płytki z elektroniką ułożono jedna nad drugą. W części dolnej znalazły się elementy zasilania oparte na potężnym, w relacji do wielkości całej obudowy, transformatorze toroidalnym oraz 40-watowym wzmacniaczu w klasie AB. W górnej części znajduje się tor cyfrowy, czyli kość przetwornika c/a (PCM 1791), procesor sygnałowy DSP (Analog Devices ADSP-21489) oraz elementy związane z kartą sieciową, a także wbudowana, wewnętrzna antena WiFi.</p> <p>&nbsp;</p> <h2><em></em>Brzmienie</h2> <p>Drugi człon nazwy małego Naima jest w pełni uzasadniony. Nie chodzi bynajmniej o atomową dynamikę czy precyzję wzorca cezowego, choć… po części też. Za atomową uważam przede wszystkim relację jakości do ceny. Piszę to z perspektywy testującego, który bawił się tym urządzeniem przez tydzień i już zdążył je zwrócić. Mimo to, wrażenia są nadal silne.</p> <p>Dźwięk Naima dawniej kojarzył się z surową barwą, świetną dynamiką i przeciętną, a nawet kiepską stereofonią. Tak było kiedyś. Od dawna jest to już nieprawda – choćby w zakresie stereofonii. Nieraz już się przekonałem, że produkty Naima –&nbsp;szczególnie wzmacniacze – potrafią w tej dziedzinie całkiem sporo. Pod tym względem Uniti Atom zupełnie mnie zadziwił. Zapewne siedziałem na kanapie w pozie wyrażającej zdumienie. W obszarze pomiędzy kolumnami dzieje się bardzo dużo. <strong>Dźwięk jest idealnie poukładany. Źródła pozorne są punktowe i mają bardzo ostro zaznaczone kontury.</strong> Nic się nie zlewa, każdy instrument jest słyszany oddzielnie i bardzo stabilnie trzyma się swojego miejsca. To efekt tak silny, że doprawdy przykuwa mocno uwagę, ponad wszystko inne. Nie jest też dla Naima problemem wykraczać poza obszar pomiędzy kolumnami.</p> <p><strong>W odpowiednich nagraniach scena wychodzi na szerokość poza tzw. bazę i potrafi sięgnąć daleko w głąb. To jednak tylko połowa przestrzennej magii tego grajka, bo cała reszta świetnego efektu to umiejętność oddawania akustyki pomieszczeń.</strong> Realizatorzy dźwięku w wielu superprodukcjach filmowych (tak, na filmach też sprawdzam jakość dźwięku) wkładają dużo wysiłku w to, aby mocno zróżnicować brzmienie dialogów w zależności od tego, gdzie dane kwestie są wypowiadane. Naim Uniti Atom idealnie odczytuje te intencje, dając idealnie wiarygodne odpowiedzi. Pomieszczenia większe albo mniejsze, o żywej lub martwej akustyce są pokazane od strony dźwiękowej dokładnie tak, jak na ekranie. Zmiany ze sceny na scenę są czytelne na tyle, że czujemy się, jakbyśmy tam byli.</p> <p>Barwy z Naima uchodziły dotąd za surowe. Nie szare, ale surowe, choć żywe, czasem nawet wyostrzone. Około 10 lat temu była to prawda w odniesieniu powiedzmy do odtwarzaczy CD za ok. 5 tys. zł. A jak to wygląda dziś? Barwę Atoma nazwałbym przede wszystkim realistyczną. Brzmienie jest totalnie spójne, w tym spójne czasowo, a w efekcie – naturalne. Nie ma zmiękczeń, spowolnienia czy zaokrąglania krawędzi. Przeciwnie – kontury są precyzyjnie wyrysowane. Towarzyszy im bardzo dobre wypełnienie. Wydaje się, że proporcja pomiędzy wypełnieniem a precyzją dźwięku została dokładnie wyważona. Barwy jawią się z jednej strony jako żywe i wyraziste, z drugiej –&nbsp;gładkie i czyste. Naim gra bardzo czysto, bez podbarwień. Bardzo komunikatywna jest średnica: otwarta, bez mgiełki, podana bezpośrednio, a jednocześnie zupełnie nieinwazyjna, bez wyostrzeń, natarczywości.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-5-dac.jpg" alt="Uniti Atom 5 dac" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W części cyfrowej wykorzystano procesor DSP Analog Devices SHARC i przetwornik c/a PCM1791.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wspomniałem już o spójności i chyba od niej powinienem był zacząć. Składa się na nią doskonała wręcz równowaga rejestrów oraz jednolity charakteru dźwięku, niezależnie od zakresu pasma. Do tego dochodzi spójność czasowa. Jest to element, na który ludzkie ucho jest dość wrażliwe – gdy np. wysokie tony są szybsze od basu czy środka, powstaje wrażenie rozjaśnienia dźwięku. W Naimie dźwięk nie jest ani jasny, ani ciemny, za to bardzo szybki w całym pasmie</p> <p>I tak dochodzimy do dziedziny, która zawsze była wizytówką Naima, od której bardzo rzadko zdarzały się odstępstwa – dynamiki i basu. Jedno z drugim się najczęściej łączy, choć to dwie różne rzeczy. W przypadku Uniti Atoma obie umiejętności są na poziomie daleko wykraczającym ponad przeciętność.</p> <p>Posłużę się niemuzycznym przykładem. Chodzi o odtwarzanie w realistyczny sposób strzałów i wybuchów. Atom robi to zgodnie ze swoją nazwą. Dźwięk niesie element zaskoczenia, dając możliwość wystraszenia słuchacza. Jest też spora rozpiętość dynamiczna, czyli możliwość wytworzenia dużej różnicy w głośności.</p> <p><strong>Bas jest, moim zdaniem, rewelacyjny; głównie z powodu swojej czytelności, którą potrafi „zawstydzić” np. mojego obecnie używanego, a znacznie droższego McIntosha MA8900.</strong> Podobnie jest z szybkością. Aż trudno uwierzyć, że wbudowany wzmacniacz ma zaledwie 40 W mocy<br />No dobrze, a wady? Mimo usilnych starań, nie znalazłem żadnych!</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>Urządzenia all-in-one nieustannie ewoluują i stają się coraz doskonalsze. Producenci szybko się uczą, jak radzić sobie z ograniczeniami narzucanymi przez małe obudowy. Z drugiej strony, są też plusy – bardzo krótkie ścieżki sygnałowe i brak połączeń kablowych. Naim wykorzystał te atuty doskonale, przy okazji tak tuszując ograniczenia małego wzmacniacza.</p> <p>Z pozoru może się wydawać, że kwota 10 tys. zł za tak małe, z pozoru nieaudiofilskie urządzenie jest sporą przesadą. Tymczasem odsłuch, jak również dopracowana obsługa, rozwiewają wszelkie wątpliwości. <strong>Uniti Atom dowodzi, że urządzenia all-in-one nowej generacji są znacznie bardziej opłacalne w zakupie od tych dzielonych.</strong> Doprawdy trudno jest mi sobie wyobrazić klasyczny system oparty na wzmacniaczu, źródle i okablowaniu – całość w tej samej cenie –&nbsp; który zagrałby równie dobrze. W mojej ocenie Naim Uniti Atom to o ponad połowę tańsza alternatywa dla np. Devialeta Expert 130 – on równie mocno zapadł mi w pamięć. Swoją drogą ciekawe, jak gra Naim Uniti Nova.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 20 m2 zaadaptowane akustycznie, o krótkim czasie pogłosu, kolumny ustawione na krótszej ścianie w&nbsp; polu swobodnym. <br /><strong>Kolumny</strong>: Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Komputer:</strong> Asus A555L (i3, 2GHz; 4GB RAM; Windows 10), program:&nbsp; Media Center 21 ( jako serwer)<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-6-zzz.jpg" alt="Uniti Atom 6 zzz" /></p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/513d7a0ab11e38f7bd117d760146fed3_S.jpg" alt="Naim Uniti Atom" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Zajmuje bardzo niewiele miejsca i ma niemal wszystko, co potrzeba, by cieszyć się odtwarzaną muzyką – w dodatku z jakością, jakiej z urządzeń tego typu się nie spodziewamy…</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>FNCE, <a href="http://www.fnce.eu" target="_blank" rel="noopener">www.fnce.eu</a> <br /><strong>Cena: </strong>9999 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Marek Lacki<strong> | Z</strong><strong>djęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Naim Uniti Atom - Wzmacniacz strumieniowy all-in-one</h2> <h4>TEST</h4> <p><img style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-1-aaa.jpg" alt="Uniti Atom 1 aaa" /></p> <p style="text-align: justify;">Kompaktowy high-end all-in-one – tak głosi hasło umieszczone na stronie Naima w odniesieniu do najtańszego z nowych urządzeń z serii Uniti, modelu Atom. Wiadomo jednak, że działy marketingu specjalizują się w puszczaniu wodzy fantazji i tego typu deklaracje przeważnie „można między bajki (czy raczej należy) włożyć”. Ale czy oby na pewno?</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Funkcjonalność</h2> <p>Wyceniony na prawie 10 tys. zł Uniti Atom jest typowym przedstawicielem kategorii urządzeń all-in-one –&nbsp;wzmacniaczem, odtwarzaczem strumieniowym i przetwornikiem c/a w jednej, naprawdę niewielkiej obudowie o wymiarach 245 x 265 x 95 mm. Z wyglądu Atom przypomina nieco flagowy wzmacniacz Statement, jednak dużo bliżej mu – zwłaszcza pod względem gabarytów – do głośników Mu-so i Mu-so Qb. Charakterystycznym elementem stylistycznym i funkcjonalnym jest „przewymiarowane” pokrętło głośności – zamiast tradycyjnie z przodu, umieszczono je na górnej ściance. Dzięki temu większą powierzchnię frontu można było wykorzystać na wielki kolorowy wyświetlacz LCD, któremu towarzyszy grupa przycisków funkcyjnych. Displej wyświetla okładki płyt, zapewnia też komplet wszelkich innych informacji o bieżącym działaniu urządzenia. Wokół pokrętła, po jego obwodzie, rozświetlają się białe paski sygnalizujące poziom głośności. Rozwiązanie przeniesione żywcem właśnie z głośników Mu-so.</p> <p>Łączność sieciową zapewnia gniazdo LAN oraz wbudowana karta Wi-Fi. <strong>Unity wspiera protokoły UPnP i AriPlay, daje też możliwość strumieniowania muzyki z serwisów Spotify i TiDAL lub radia internetowego (vTuner). Istotną nowinką jest Google Cast for Audio (Chromecast), czyli bardzo wygodny sposób strumieniowania zawartości sieciowych z poziomu urządzeń mobilnych.</strong> Oczywiście nie mogło zabraknąć Bluetooth (co ważne – ze wsparciem kodeka aptX HD). Ponadto Atom jest Roon Ready –&nbsp;może więc być sterowany z poziomu tego coraz popularniejszego oprogramowania. Warto jednak wspomnieć, że dedykowana aplikacja Naima (dostępna na Androida i iOS) działa bardzo dobrze i jest intuicyjna. Do wydawania podstawowych komend – włączanie, wyłączanie, zmiana wejść czy regulacja głośności – najlepiej nadaje się jednak radiowy pilot (nie trzeba nim celować w urządzenie).</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-3-tyl.jpg" alt="Uniti Atom 3 tyl" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Typowo u Naima – uwaga na otwory głośnikowe. Wchodzą tylko wtyki 4-mm. Wejście analogowe tylko jedno, prócz niego dwa cyfrowe i oczywiście sieciowe (LAN). WiFi w środku.&nbsp;</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Oczywiście, Atom może pełnić funkcję normalnego wzmacniacza. Wprawdzie wejście analogowe jest tylko jedno (para RCA), prócz niego są jednak dostępne dwa wejścia cyfrowe (optyczne i koaksjalne) oraz dwa porty USB typu A (dla pamięci masowych). Poprzez wyjścia pre-out do urządzenia można podłączyć wzmacniacz mocy lub subwoofer aktywny. <strong>Jest jeszcze jedna opcja – wejście HDMI. Jeśli chcemy je mieć, trzeba dopłacić 500 zł.</strong></p> <p>Gniazda głośnikowe, tradycyjnie dla Naima, mają postać otworów o średnicy 4 mm, przyjmujących wyłącznie wtyki bananowe lub BFA. Powierzchnia styków jest srebrzona. Warto odnotować, że Naim zrywa ze swoją odmiennością w zakresie rozmieszczenia wyjść lewego i prawego kanału: teraz są tam, gdzie zawsze powinny być – lewe wyjście z lewej strony; prawe – z prawej. Pewnym minusem jest stosunkowo mały rozstaw gniazd.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Atom został zbudowany bardzo solidnie, nie oszczędzano na obudowie. Ta jest wykonana z bardzo grubych, bo około półcentymetrowych płyt aluminiowych. Boki to zintegrowane ściankoradiatory, które zapewniają odpowiednią pojemność cieplną i stabilność termiczną. Całość prezentuje się znakomicie.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-4-wnetrze.jpg" alt="Uniti Atom 4 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W Naimie zawsze znajdziemy duże, porządne trafo toroidalne. Nie inaczej jest tym razem. Choć to przecież tylko samograj. Reszta też, jak przystało na Naima, perfekcyjnie opracowana.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze ma piętrową architekturę. Płytki z elektroniką ułożono jedna nad drugą. W części dolnej znalazły się elementy zasilania oparte na potężnym, w relacji do wielkości całej obudowy, transformatorze toroidalnym oraz 40-watowym wzmacniaczu w klasie AB. W górnej części znajduje się tor cyfrowy, czyli kość przetwornika c/a (PCM 1791), procesor sygnałowy DSP (Analog Devices ADSP-21489) oraz elementy związane z kartą sieciową, a także wbudowana, wewnętrzna antena WiFi.</p> <p>&nbsp;</p> <h2><em></em>Brzmienie</h2> <p>Drugi człon nazwy małego Naima jest w pełni uzasadniony. Nie chodzi bynajmniej o atomową dynamikę czy precyzję wzorca cezowego, choć… po części też. Za atomową uważam przede wszystkim relację jakości do ceny. Piszę to z perspektywy testującego, który bawił się tym urządzeniem przez tydzień i już zdążył je zwrócić. Mimo to, wrażenia są nadal silne.</p> <p>Dźwięk Naima dawniej kojarzył się z surową barwą, świetną dynamiką i przeciętną, a nawet kiepską stereofonią. Tak było kiedyś. Od dawna jest to już nieprawda – choćby w zakresie stereofonii. Nieraz już się przekonałem, że produkty Naima –&nbsp;szczególnie wzmacniacze – potrafią w tej dziedzinie całkiem sporo. Pod tym względem Uniti Atom zupełnie mnie zadziwił. Zapewne siedziałem na kanapie w pozie wyrażającej zdumienie. W obszarze pomiędzy kolumnami dzieje się bardzo dużo. <strong>Dźwięk jest idealnie poukładany. Źródła pozorne są punktowe i mają bardzo ostro zaznaczone kontury.</strong> Nic się nie zlewa, każdy instrument jest słyszany oddzielnie i bardzo stabilnie trzyma się swojego miejsca. To efekt tak silny, że doprawdy przykuwa mocno uwagę, ponad wszystko inne. Nie jest też dla Naima problemem wykraczać poza obszar pomiędzy kolumnami.</p> <p><strong>W odpowiednich nagraniach scena wychodzi na szerokość poza tzw. bazę i potrafi sięgnąć daleko w głąb. To jednak tylko połowa przestrzennej magii tego grajka, bo cała reszta świetnego efektu to umiejętność oddawania akustyki pomieszczeń.</strong> Realizatorzy dźwięku w wielu superprodukcjach filmowych (tak, na filmach też sprawdzam jakość dźwięku) wkładają dużo wysiłku w to, aby mocno zróżnicować brzmienie dialogów w zależności od tego, gdzie dane kwestie są wypowiadane. Naim Uniti Atom idealnie odczytuje te intencje, dając idealnie wiarygodne odpowiedzi. Pomieszczenia większe albo mniejsze, o żywej lub martwej akustyce są pokazane od strony dźwiękowej dokładnie tak, jak na ekranie. Zmiany ze sceny na scenę są czytelne na tyle, że czujemy się, jakbyśmy tam byli.</p> <p>Barwy z Naima uchodziły dotąd za surowe. Nie szare, ale surowe, choć żywe, czasem nawet wyostrzone. Około 10 lat temu była to prawda w odniesieniu powiedzmy do odtwarzaczy CD za ok. 5 tys. zł. A jak to wygląda dziś? Barwę Atoma nazwałbym przede wszystkim realistyczną. Brzmienie jest totalnie spójne, w tym spójne czasowo, a w efekcie – naturalne. Nie ma zmiękczeń, spowolnienia czy zaokrąglania krawędzi. Przeciwnie – kontury są precyzyjnie wyrysowane. Towarzyszy im bardzo dobre wypełnienie. Wydaje się, że proporcja pomiędzy wypełnieniem a precyzją dźwięku została dokładnie wyważona. Barwy jawią się z jednej strony jako żywe i wyraziste, z drugiej –&nbsp;gładkie i czyste. Naim gra bardzo czysto, bez podbarwień. Bardzo komunikatywna jest średnica: otwarta, bez mgiełki, podana bezpośrednio, a jednocześnie zupełnie nieinwazyjna, bez wyostrzeń, natarczywości.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-5-dac.jpg" alt="Uniti Atom 5 dac" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>W części cyfrowej wykorzystano procesor DSP Analog Devices SHARC i przetwornik c/a PCM1791.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wspomniałem już o spójności i chyba od niej powinienem był zacząć. Składa się na nią doskonała wręcz równowaga rejestrów oraz jednolity charakteru dźwięku, niezależnie od zakresu pasma. Do tego dochodzi spójność czasowa. Jest to element, na który ludzkie ucho jest dość wrażliwe – gdy np. wysokie tony są szybsze od basu czy środka, powstaje wrażenie rozjaśnienia dźwięku. W Naimie dźwięk nie jest ani jasny, ani ciemny, za to bardzo szybki w całym pasmie</p> <p>I tak dochodzimy do dziedziny, która zawsze była wizytówką Naima, od której bardzo rzadko zdarzały się odstępstwa – dynamiki i basu. Jedno z drugim się najczęściej łączy, choć to dwie różne rzeczy. W przypadku Uniti Atoma obie umiejętności są na poziomie daleko wykraczającym ponad przeciętność.</p> <p>Posłużę się niemuzycznym przykładem. Chodzi o odtwarzanie w realistyczny sposób strzałów i wybuchów. Atom robi to zgodnie ze swoją nazwą. Dźwięk niesie element zaskoczenia, dając możliwość wystraszenia słuchacza. Jest też spora rozpiętość dynamiczna, czyli możliwość wytworzenia dużej różnicy w głośności.</p> <p><strong>Bas jest, moim zdaniem, rewelacyjny; głównie z powodu swojej czytelności, którą potrafi „zawstydzić” np. mojego obecnie używanego, a znacznie droższego McIntosha MA8900.</strong> Podobnie jest z szybkością. Aż trudno uwierzyć, że wbudowany wzmacniacz ma zaledwie 40 W mocy<br />No dobrze, a wady? Mimo usilnych starań, nie znalazłem żadnych!</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p>Urządzenia all-in-one nieustannie ewoluują i stają się coraz doskonalsze. Producenci szybko się uczą, jak radzić sobie z ograniczeniami narzucanymi przez małe obudowy. Z drugiej strony, są też plusy – bardzo krótkie ścieżki sygnałowe i brak połączeń kablowych. Naim wykorzystał te atuty doskonale, przy okazji tak tuszując ograniczenia małego wzmacniacza.</p> <p>Z pozoru może się wydawać, że kwota 10 tys. zł za tak małe, z pozoru nieaudiofilskie urządzenie jest sporą przesadą. Tymczasem odsłuch, jak również dopracowana obsługa, rozwiewają wszelkie wątpliwości. <strong>Uniti Atom dowodzi, że urządzenia all-in-one nowej generacji są znacznie bardziej opłacalne w zakupie od tych dzielonych.</strong> Doprawdy trudno jest mi sobie wyobrazić klasyczny system oparty na wzmacniaczu, źródle i okablowaniu – całość w tej samej cenie –&nbsp; który zagrałby równie dobrze. W mojej ocenie Naim Uniti Atom to o ponad połowę tańsza alternatywa dla np. Devialeta Expert 130 – on równie mocno zapadł mi w pamięć. Swoją drogą ciekawe, jak gra Naim Uniti Nova.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 20 m2 zaadaptowane akustycznie, o krótkim czasie pogłosu, kolumny ustawione na krótszej ścianie w&nbsp; polu swobodnym. <br /><strong>Kolumny</strong>: Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Komputer:</strong> Asus A555L (i3, 2GHz; 4GB RAM; Windows 10), program:&nbsp; Media Center 21 ( jako serwer)<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/naim-uniti-atom/Uniti-Atom-6-zzz.jpg" alt="Uniti Atom 6 zzz" /></p></div>
Moon Neo ACE 2017-02-27T10:21:26+00:00 2017-02-27T10:21:26+00:00 https://www.avtest.pl/all-in-one/item/613-moon-neo-ace Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/1a1c7a0ba8794f499343f3710b15a9ab_S.jpg" alt="Moon Neo ACE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Czy musimy mieć system składający się z kilku osobnych element&oacute;w połączonych kablami? Najnowszym produktem firmy Simaudio udowodniono, że wcale niekoniecznie.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Audio Klan, <a href="http://www.audioklan.com.pl" target="_blank">www.audioklan.com.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>16 990 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia: </strong>czarne, srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> |&nbsp; </strong><strong>Z</strong><strong>djęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <h2>System all-in-one Moon Neo ACE</h2> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-1-aaa.jpg" alt="Moon neo ACE 1 aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Markę Moon, należącą do kanadyjskiego producenta Simaudio, mieliśmy już okazję kilka razy przedstawiać testując r&oacute;żnego rodzaje wzmacniacze i źr&oacute;dła cyfrowe. Tym razem po raz pierwszy trafił do naszej redakcji w pełni zintegrowany i autonomiczny samograj &ndash; wzmacniacz i kilka źr&oacute;deł cyfrowych w jednej niedużej obudowie. Stąd nazwa: ACE (od sł&oacute;w: A Complete Experience).</p> <hr class="system-pagebreak" title="Funkcjonalność" /> <h2>Funkcjonalność</h2> <p>Rzeczywiście Neo ACE ma wszystko, co potrzeba &ndash; z wyjątkiem głośnik&oacute;w. Musimy je dobrać sami &ndash; i całe szczęście, bo na tym przecież polega zabawa w hi-fi. Jest więc wzmacniacz z wejściami analogowymi, liniowymi, wejściem gramofonowym, pełnowartościowy przetwornik sieciowy, moduł sieciowy MiND (LAN/Wi-Fi). Dostępne są dwa wejścia koncentryczne, dwa optyczne oraz asynchroniczne USB audio o bardzo rasowych specyfikacjach: PCM 32/384 i DSD256 (11,2 MHz).</p> <p>Przy odtwarzaniu sieciowym tracimy możliwość odtwarzania sygnału o ekstremalnych rozdzielczościach (PCM powyżej 192 kHz i DSD powyżej 2,8 MHz), co w praktyce nie ma jednak żadnego znaczenia. Neo ACE ma ponadto wbudowany dostęp do serwisu TiDAL, co daje nam cenną możliwość strumieniowania muzyki z jakości płyty CD. Dziwi fakt pominięcia Spotify. Moon to chyba jedyna firma, kt&oacute;ra dokonała takiego wyboru. Oczywiście, można też korzystać z radia internetowego (vTuner).</p> <p>Do sterowania służy klasyczny pilot na podczerwień, zapewniający tylko podstawową funkcjonalność, oraz aplikacja MIND dostępna zar&oacute;wno na systemy operacyjne Ios, jak i Android. Doskonale integruje ona wszystkie funkcje urządzenia, nie tylko rozszerzając funkcjonalność, ale całkowicie zastępując pilot.</p> <p>Obsługa możliwa jest także z poziomu czoł&oacute;wki, szczeg&oacute;lnie w odniesieniu do ustawień wstępnych, np. dotyczących logowania do domowej sieci Wi-Fi.</p> <p>Należy pochwalić kontrastowy OLED-owy wyświetlacz z białymi cyframi na czarnym tle. Poziom ustawionej głośności widać nawet z odległości 4 m.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Z aluminium wykonano nie tylko front, co obecnie jest standardem, lecz także boki obudowy &ndash; w dodatku całkiem grube. W konsekwencji obudowa jest bardzo sztywna. Oszczędności względem droższych serii urządzeń marki Moon daje się zauważyć na krawędziach przedniej ścianki &ndash; są one plastikowe. Sp&oacute;d, tył&nbsp; i g&oacute;rną pokrywę wykonano ze stali. Zaskakuje znaczna grubość tej ostatniej. Reasumując &ndash; to solidne urządzenie. Zresztą świadczy o tym jego ciężar (11 kg).<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-2-tyl.jpg" alt="Moon neo ACE 2 tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Jest wszystko, co może się przydać: wejścia cyfrowe, analogowe, a nawet gramofonowe.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>We wnętrzu panuje czystość i uporządkowany montaż &ndash; właściwy drogim urządzeniom. Za gniazdem prądowym znajduje się układ filtrująco-ochronny złożony z warystor&oacute;w, kondensator&oacute;w i cewki. Duży transformator jest typu toroidalnego, a jego wnętrze wypełniono materiałem przypominającym&hellip; beton. Wzmacniacz bazuje na gotowym rozwiązaniu &ndash; układach scalonych Texas Instruments LM3886T z serii Overture (pracujących w klasie AB), zapewniających maksymalną moc 50 W RMS na kanał przy 8 Ω (przy 4 Ω wynosi ona 68 W, lecz dotyczy to niższego napięcia zasilającego +/- 28 V). Odznaczają się też dużym odstępem od szumu (92 dB) i niskim poziomem zniekształceń (typowo 0,03%). Poza tym mają wbudowane zabezpieczenia przeciw zwarciom i skutkom podłączenia obciążeń o dużej induktancji. Wr&oacute;ćmy do zasilacza &ndash; pojemność filtrującą stanowią dwa kondensatory Nichicon o pojemności 10 000 &micro;F każdy. Zastosowano szybkie diody prostownicze.</p> <p>Część analogowa toru audio zawiera elementy dyskretne, ale nie brakuje wzmacniaczy operacyjnych (N5532 na wejściach). Regulacja głośności jest elektroniczna &ndash; nie znajdziemy tu klasycznego potencjometru. Obsługę wejścia USB powierzono nowoczesnemu mikrokontrolerowi Atmel ATSAM3U, opartemu na 32-bitowym procesorze ARM Cortex M3 i szybkim interfejsie (480 MHz) USB. Taktowaniem sygnału zarządza układ CPLD Xilinx XC2C64A.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie (DAC+wzmacniacz)</h2> <p>By właściwie ocenić ACE, trzeba ten produkt osadzić w odpowiednim kontekście. Urządzeń podobnych do niego, czyli wzmacniaczy all-in-one, w cenie do ok. 20 tys. zł, nie ma zbyt wiele, choć trzeba wspomnieć o propozycjach firm AVM (testowany na naszych łamach Inspiration CS 2.2 za 17 tys. zł) czy Naim (Uniti 2b za 18 tys. zł). Droższe są konstrukcje T+A (R1000E za 22 900 zł) i Devialet (model 120 za 22 990 zł). Niestety, nie miałem okazji ich testować. Słuchałem natomiast wzmacniacza Hegel H360, kt&oacute;ry jest pełnokrwistą integrą z wbudowanym przetwornikiem c/a oraz funkcją streamera (nieco okrojoną). Funkcjonalność tego modelu jest zdecydowanie mniejsza, jednak mimo to Moon &ndash;&nbsp;w moim odczuciu &ndash; nie odstaje jakościowo od tego wzmacniacza. Co więcej, to kanadyjski samograj ma niewielką przewagę w zakresie rozdzielczości wysokich ton&oacute;w &ndash; przynajmniej tak mi się wydaje, choć zastrzegam, że upłynęło zbyt wiele czasu, aby można było stwierdzić to kategorycznie.</p> <p>Za gł&oacute;wny punkt odniesienia posłużyły zwykłe audiofilskie zestawienia &ndash; odtwarzacz plus wzmacniacz. Akurat nadarzyła się ku temu niezła okazja, bo byłem świeżo po testach sześciu wzmacniaczy z przedziału cenowego 5&ndash;7 tys. zł, kt&oacute;re grały z przetwornikiem M2Tech Young DSD, tworząc zestawienia w cenie 10&ndash;12,5 tys. zł, czyli nominalnie sporo tańsze, ale też o niepor&oacute;wnywalnie gorszej funkcjonalności. Jednak nawet gdyby o niej na chwilę zapomnieć, skupiając się wyłącznie na efektach brzmieniowych, trzeba stwierdzić, że r&oacute;żnica w jakości dźwięku była dużo większa (na korzyść Moona), niż wynikałoby to z 40-procentowej zwyżki ceny. Tymczasem przecież z reguły jest na odwr&oacute;t.</p> <p>Drugim odniesieniem był kosztujący 47 tys. zł dzielony wzmacniacz Norma Audio grający z tym samym przetwornikiem M2Tech Young DSD. Zgodnie z przewidywaniami, zestaw ten zagrał bezdyskusyjnie znacznie lepiej. Rozdzielczość, zr&oacute;żnicowanie, barwy, przestrzeń, były jakby z innej &bdquo;parafii&rdquo;. Mimo to uważam, że to inwestycja w Moona jest bardziej opłacalna. Brzmi gorzej, ale z pewnością nie trzy razy gorzej.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-3-wnetrze.jpg" alt="Moon neo ACE 3 wnetrze" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Nikt nie zaprzeczy, że elektronika wygląda high-endowo. Nawet jeśli końc&oacute;wki mocy zbudowano na scalakach. Jak Moonowi udało sie wycisnąć z nich tak dobre brzmienie? Nie mamy pojecia!</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Brzmienie jest og&oacute;lnie nieco wyszczuplone. G&oacute;ra, choć odważna, w zasadzie nie jest rozjaśniona, całość jest&nbsp; bardzo precyzyjna. Szczeg&oacute;lnie imponuje d&oacute;ł pasma. Nie jest idealny, bo właśnie on, czyli bas, odpowiada za og&oacute;lną szczupłość brzemienia. Gdyby było go krztynę więcej, na pewno by nie zaszkodziło. W 37-metrowym pokoju przy maksymalnie swobodnym ustawieniu, to jest z dala od ścian, basu było trochę za mało, zwłaszcza w połączeniu ze stosunkowo niewielkimi i zaprojektowanymi &bdquo;liniowo&rdquo; tr&oacute;jdrożnymi kolumnami z pojedynczym 7-calowym wooferem. To jednak nie przeszkodziło w tym, by wyłowić wybitną motorykę omawianego zakresu. Bas jest nieprawdopodobnie szybki i czytelny. Właśnie rozdzielczość basu jest jego cechą przewodnią. Jest to zaskakujące w kontekście tego, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem zbudowanym na scalakach pracujących w klasie D! Niskie tony obfitują w detale, &bdquo;każą&rdquo; na sobie skupiać uwagę &ndash; mimo swojej szczupłości, a więc braku jakiejkolwiek dominacji.</p> <p>Bardzo dobre jest także zszycie dołu g&oacute;ry i środka. To się nazywa sp&oacute;jność. Wszystkie zakresy są do siebie podobne &ndash;&nbsp;i charakterem, i precyzją, i szybkością. W efekcie doskonale ze sobą wsp&oacute;łpracują. Nagły, szerokopasmowy atak dźwięku jest dzięki temu czysty. Nie ma wyostrzeń, kt&oacute;re powstają często wtedy, gdy wysokie tony wyprzedzają niskie.</p> <p>Świetna jest także przestrzeń. Nagrania orkiestrowe w bardzo dużych składach i wielkich salach koncertowych samograj Moona odtworzył we właściwych proporcjach. Są warstwy, jest doskonała czytelność najdalszych plan&oacute;w. Precyzję lokalizacji oceniam jako znakomitą, niezależnie od odległości źr&oacute;deł pozornych oraz ich położenia &ndash; na środku sceny czy po jej bokach. Jest to bardzo precyzyjne, ale i plastyczne granie. Jakość przestrzeni, przejrzystość, możliwość wglądu w nagrania były niepor&oacute;wnywalnie lepsze niż w przypadku wzmacniaczy za 5&ndash;7 tys. zł. Wielkie zaskoczenie!</p> <hr class="system-pagebreak" title=" Sieć i streaming" /> <h2>Sieć i streaming</h2> <p>Część obserwacji zamieszczonych pod poprzednim śr&oacute;dtytułem pochodzi z odsłuch&oacute;w z użyciem serwisu streamingowego Tidal w wersji bezstratnej (Hi-Fi). Słuchałem diametralnie r&oacute;żnych nagrań z przeciwstawnych biegun&oacute;w gatunkowych: zar&oacute;wno popularnej muzyki rozrywkowej, jaką słyszę choćby w radio jadąc rano do pracy, jak i nagrań muzyki klasycznej. Przesłuchałem kilkadziesiąt (to nie pomyłka) wykonań &bdquo;Marszu Żałobnego&rdquo; Fryderyka Chopina. Moon pokazał mn&oacute;stwo r&oacute;żnic, mn&oacute;stwo odcieni barw, ekspresji, dynamiki i przestrzeni w tych wykonaniach. Doskonale ukazywał r&oacute;żnice pomiędzy wykonaniami zaangażowanymi emocjonalnie &ndash; takimi, kt&oacute;re chwytają za serce (a są takie), a tymi wykonanymi przez muzyk&oacute;w nie do końca rozumiejących tematykę tego utworu. Skupiłem się na tym właśnie utworze nie tylko dlatego, że go doskonale znam i wiem, o co w nim chodzi &ndash; jak może być albo jak nie powinien być zagrany. Chodziło też o fortepian. To w końcu trudny instrument do odtworzenia. No właśnie &ndash; Moon poradził sobie z nim bardzo dobrze podając czytelność i detale. Zwr&oacute;ciłem jednak uwagę, że wobec niekt&oacute;rych nagrań okazał się bezlitosny. Te słabsze (nie wykonania) były mocno napiętnowane w zakresie przełomu środka i g&oacute;ry pasma, bardziej po stronie średnich ton&oacute;w. Średnica w tych słabszych nagraniach stawała się bardzo nieprzyjemna. W niekt&oacute;rych momentach fortepian brzmiał bardzo źle, niemal nie do zniesienia, eksponując fatalną jakość realizacji. Chwilę potem, przy innym nagraniu &ndash; tym dobrym &ndash; brzmiał czysto i bardzo przyjemnie, acz zawsze precyzyjnie i detalicznie.</p> <p>Słuchałem także nagrań z software&rsquo;owego serwera DLNA (oprogramowanie Media Center 21). W bezpośrednim por&oacute;wnaniu z brzmieniem uzyskanym z wejścia USB było nieco gorzej &ndash; gł&oacute;wnie pod względem rozdzielczości, jakości przestrzeni i precyzji basu. R&oacute;żnica nie była duża, ale słyszalna. Z ciekawości por&oacute;wnałem skalę r&oacute;żnic pomiędzy brzmieniem uzyskiwanym po sieci z r&oacute;żnicami powodowanymi przez użycie r&oacute;żnych odtwarzaczy programowych do odczytu poprzez łącze USB. Okazało się, że przejście z HQ Playera do J.River MC21 skutkowało podobnym regresem w jakości dźwięku jak pomiędzy odczytem z tego drugiego programu a odtwarzaniem sieciowym (na korzyść tego pierwszego). To chyba dobrze obrazuje skalę r&oacute;żnic pomiędzy jedną a drugą metodą odtwarzania muzyki. Reasumując, znakomita większość potencjalnych użytkownik&oacute;w może spokojnie poprzestać na odtwarzaniu sieciowym.<br /><br /></p> <h4>Bluetooth wcale nie taki zły</h4> <p>Mile mnie zaskoczyła jakość brzmienia w połączeniu Bluetooth &ndash; zupełnie ignorowanym przez audiofil&oacute;w, może jednak niesłusznie? Strumieniując muzykę z YouTube&rsquo;a za pośrednictwem smartfona Samsung Galaxy J5, stwierdziłem, że dźwięk jest ciemniejszy i nieco bardziej mięsisty. Obiektywnie był znacznie mniej rozdzielczy, ale korzystając z nagrań na YouTube (tylko HD) stwierdziłem, że &ndash; paradoksalnie &ndash; jest to nawet korzystne. Lekkie &bdquo;ukremowanie" brzmienia wpłynęło z jednej strony na ujednolicenie barw, a z drugiej &ndash; przypadki popularnej muzyki rozrywkowej &ndash; sprawiało, że prezentacja była bardziej atrakcyjna. Zyskała też subiektywnie dynamika poprzez nieco obfitszy, choć nadal raczej powściągliwy bas. Przede wszystkim jednak ponownie brzmienie było sp&oacute;jne. To właśnie ta jego cecha odpowiadała za bardzo dobre wrażenia og&oacute;lne.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/allinone/moon-neo-ace{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-alt="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-6-zzz.jpg" alt="Moon neo ACE 6 zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />W pierwszym podejściu produkt Moona można postrzegać przede wszystkim jako pr&oacute;bę dotarcia do zamożnych użytkownik&oacute;w, kt&oacute;rzy czasy fascynacji układaniem &bdquo;klock&oacute;w hi-fi&rdquo; mają już dawno za sobą. Albo do tych, kt&oacute;rzy tej pasji (jeszcze?) w sobie nie wykształcili. Jedno urządzenie, para głośnik&oacute;w &ndash; znakomita większość dzisiejszych użytkownik&oacute;w sprzętu audio nie chce niczego więcej. Powstał więc Neo ACE &ndash; produkt, kt&oacute;ry oczekiwania tej grupy docelowej zaspakaja w stu procentach. Na tym jednak atuty naszego &bdquo;asa&rdquo; bynajmniej się nie kończą.</p> <p>Sęk w tym, że jako kompletny system stereo produkt Moona brzmi niesamowicie dobrze. Bez trudu jest w stanie pogonić &bdquo;klasyczne&rdquo; konfiguracje przetwornika c/a ze wzmacniaczem stereo, nie m&oacute;wiąc o jeszcze bardziej klasycznych zestawieniach CD plus wzmacniacz w cenie&hellip; tak naprawdę zbliżonej do kosztu zakupu Moonam. Szczeg&oacute;lnie gdy odliczymy koszt &ndash;&nbsp;w tym przypadku zupełnie zbędnych interkonekt&oacute;w. Jeśli nie wierzycie w te rewelacje, posłuchajcie i sami oceńcie. Zdziwienie murowane.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na kr&oacute;tszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem.<br /><strong>Kolumny:</strong> Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Źr&oacute;dło:</strong> laptop Asus A555L (i3, 2GHz; 4GB RAM; Windows 10), programy: HQ Player, J.River Media Center 21 (+ jako serwer)<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/1a1c7a0ba8794f499343f3710b15a9ab_S.jpg" alt="Moon Neo ACE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Czy musimy mieć system składający się z kilku osobnych element&oacute;w połączonych kablami? Najnowszym produktem firmy Simaudio udowodniono, że wcale niekoniecznie.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Audio Klan, <a href="http://www.audioklan.com.pl" target="_blank">www.audioklan.com.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>16 990 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia: </strong>czarne, srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Marek Lacki<strong> |&nbsp; </strong><strong>Z</strong><strong>djęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <h2>System all-in-one Moon Neo ACE</h2> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-1-aaa.jpg" alt="Moon neo ACE 1 aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Markę Moon, należącą do kanadyjskiego producenta Simaudio, mieliśmy już okazję kilka razy przedstawiać testując r&oacute;żnego rodzaje wzmacniacze i źr&oacute;dła cyfrowe. Tym razem po raz pierwszy trafił do naszej redakcji w pełni zintegrowany i autonomiczny samograj &ndash; wzmacniacz i kilka źr&oacute;deł cyfrowych w jednej niedużej obudowie. Stąd nazwa: ACE (od sł&oacute;w: A Complete Experience).</p> <hr class="system-pagebreak" title="Funkcjonalność" /> <h2>Funkcjonalność</h2> <p>Rzeczywiście Neo ACE ma wszystko, co potrzeba &ndash; z wyjątkiem głośnik&oacute;w. Musimy je dobrać sami &ndash; i całe szczęście, bo na tym przecież polega zabawa w hi-fi. Jest więc wzmacniacz z wejściami analogowymi, liniowymi, wejściem gramofonowym, pełnowartościowy przetwornik sieciowy, moduł sieciowy MiND (LAN/Wi-Fi). Dostępne są dwa wejścia koncentryczne, dwa optyczne oraz asynchroniczne USB audio o bardzo rasowych specyfikacjach: PCM 32/384 i DSD256 (11,2 MHz).</p> <p>Przy odtwarzaniu sieciowym tracimy możliwość odtwarzania sygnału o ekstremalnych rozdzielczościach (PCM powyżej 192 kHz i DSD powyżej 2,8 MHz), co w praktyce nie ma jednak żadnego znaczenia. Neo ACE ma ponadto wbudowany dostęp do serwisu TiDAL, co daje nam cenną możliwość strumieniowania muzyki z jakości płyty CD. Dziwi fakt pominięcia Spotify. Moon to chyba jedyna firma, kt&oacute;ra dokonała takiego wyboru. Oczywiście, można też korzystać z radia internetowego (vTuner).</p> <p>Do sterowania służy klasyczny pilot na podczerwień, zapewniający tylko podstawową funkcjonalność, oraz aplikacja MIND dostępna zar&oacute;wno na systemy operacyjne Ios, jak i Android. Doskonale integruje ona wszystkie funkcje urządzenia, nie tylko rozszerzając funkcjonalność, ale całkowicie zastępując pilot.</p> <p>Obsługa możliwa jest także z poziomu czoł&oacute;wki, szczeg&oacute;lnie w odniesieniu do ustawień wstępnych, np. dotyczących logowania do domowej sieci Wi-Fi.</p> <p>Należy pochwalić kontrastowy OLED-owy wyświetlacz z białymi cyframi na czarnym tle. Poziom ustawionej głośności widać nawet z odległości 4 m.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Z aluminium wykonano nie tylko front, co obecnie jest standardem, lecz także boki obudowy &ndash; w dodatku całkiem grube. W konsekwencji obudowa jest bardzo sztywna. Oszczędności względem droższych serii urządzeń marki Moon daje się zauważyć na krawędziach przedniej ścianki &ndash; są one plastikowe. Sp&oacute;d, tył&nbsp; i g&oacute;rną pokrywę wykonano ze stali. Zaskakuje znaczna grubość tej ostatniej. Reasumując &ndash; to solidne urządzenie. Zresztą świadczy o tym jego ciężar (11 kg).<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-2-tyl.jpg" alt="Moon neo ACE 2 tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Jest wszystko, co może się przydać: wejścia cyfrowe, analogowe, a nawet gramofonowe.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>We wnętrzu panuje czystość i uporządkowany montaż &ndash; właściwy drogim urządzeniom. Za gniazdem prądowym znajduje się układ filtrująco-ochronny złożony z warystor&oacute;w, kondensator&oacute;w i cewki. Duży transformator jest typu toroidalnego, a jego wnętrze wypełniono materiałem przypominającym&hellip; beton. Wzmacniacz bazuje na gotowym rozwiązaniu &ndash; układach scalonych Texas Instruments LM3886T z serii Overture (pracujących w klasie AB), zapewniających maksymalną moc 50 W RMS na kanał przy 8 Ω (przy 4 Ω wynosi ona 68 W, lecz dotyczy to niższego napięcia zasilającego +/- 28 V). Odznaczają się też dużym odstępem od szumu (92 dB) i niskim poziomem zniekształceń (typowo 0,03%). Poza tym mają wbudowane zabezpieczenia przeciw zwarciom i skutkom podłączenia obciążeń o dużej induktancji. Wr&oacute;ćmy do zasilacza &ndash; pojemność filtrującą stanowią dwa kondensatory Nichicon o pojemności 10 000 &micro;F każdy. Zastosowano szybkie diody prostownicze.</p> <p>Część analogowa toru audio zawiera elementy dyskretne, ale nie brakuje wzmacniaczy operacyjnych (N5532 na wejściach). Regulacja głośności jest elektroniczna &ndash; nie znajdziemy tu klasycznego potencjometru. Obsługę wejścia USB powierzono nowoczesnemu mikrokontrolerowi Atmel ATSAM3U, opartemu na 32-bitowym procesorze ARM Cortex M3 i szybkim interfejsie (480 MHz) USB. Taktowaniem sygnału zarządza układ CPLD Xilinx XC2C64A.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie (DAC+wzmacniacz)</h2> <p>By właściwie ocenić ACE, trzeba ten produkt osadzić w odpowiednim kontekście. Urządzeń podobnych do niego, czyli wzmacniaczy all-in-one, w cenie do ok. 20 tys. zł, nie ma zbyt wiele, choć trzeba wspomnieć o propozycjach firm AVM (testowany na naszych łamach Inspiration CS 2.2 za 17 tys. zł) czy Naim (Uniti 2b za 18 tys. zł). Droższe są konstrukcje T+A (R1000E za 22 900 zł) i Devialet (model 120 za 22 990 zł). Niestety, nie miałem okazji ich testować. Słuchałem natomiast wzmacniacza Hegel H360, kt&oacute;ry jest pełnokrwistą integrą z wbudowanym przetwornikiem c/a oraz funkcją streamera (nieco okrojoną). Funkcjonalność tego modelu jest zdecydowanie mniejsza, jednak mimo to Moon &ndash;&nbsp;w moim odczuciu &ndash; nie odstaje jakościowo od tego wzmacniacza. Co więcej, to kanadyjski samograj ma niewielką przewagę w zakresie rozdzielczości wysokich ton&oacute;w &ndash; przynajmniej tak mi się wydaje, choć zastrzegam, że upłynęło zbyt wiele czasu, aby można było stwierdzić to kategorycznie.</p> <p>Za gł&oacute;wny punkt odniesienia posłużyły zwykłe audiofilskie zestawienia &ndash; odtwarzacz plus wzmacniacz. Akurat nadarzyła się ku temu niezła okazja, bo byłem świeżo po testach sześciu wzmacniaczy z przedziału cenowego 5&ndash;7 tys. zł, kt&oacute;re grały z przetwornikiem M2Tech Young DSD, tworząc zestawienia w cenie 10&ndash;12,5 tys. zł, czyli nominalnie sporo tańsze, ale też o niepor&oacute;wnywalnie gorszej funkcjonalności. Jednak nawet gdyby o niej na chwilę zapomnieć, skupiając się wyłącznie na efektach brzmieniowych, trzeba stwierdzić, że r&oacute;żnica w jakości dźwięku była dużo większa (na korzyść Moona), niż wynikałoby to z 40-procentowej zwyżki ceny. Tymczasem przecież z reguły jest na odwr&oacute;t.</p> <p>Drugim odniesieniem był kosztujący 47 tys. zł dzielony wzmacniacz Norma Audio grający z tym samym przetwornikiem M2Tech Young DSD. Zgodnie z przewidywaniami, zestaw ten zagrał bezdyskusyjnie znacznie lepiej. Rozdzielczość, zr&oacute;żnicowanie, barwy, przestrzeń, były jakby z innej &bdquo;parafii&rdquo;. Mimo to uważam, że to inwestycja w Moona jest bardziej opłacalna. Brzmi gorzej, ale z pewnością nie trzy razy gorzej.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-3-wnetrze.jpg" alt="Moon neo ACE 3 wnetrze" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Nikt nie zaprzeczy, że elektronika wygląda high-endowo. Nawet jeśli końc&oacute;wki mocy zbudowano na scalakach. Jak Moonowi udało sie wycisnąć z nich tak dobre brzmienie? Nie mamy pojecia!</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Brzmienie jest og&oacute;lnie nieco wyszczuplone. G&oacute;ra, choć odważna, w zasadzie nie jest rozjaśniona, całość jest&nbsp; bardzo precyzyjna. Szczeg&oacute;lnie imponuje d&oacute;ł pasma. Nie jest idealny, bo właśnie on, czyli bas, odpowiada za og&oacute;lną szczupłość brzemienia. Gdyby było go krztynę więcej, na pewno by nie zaszkodziło. W 37-metrowym pokoju przy maksymalnie swobodnym ustawieniu, to jest z dala od ścian, basu było trochę za mało, zwłaszcza w połączeniu ze stosunkowo niewielkimi i zaprojektowanymi &bdquo;liniowo&rdquo; tr&oacute;jdrożnymi kolumnami z pojedynczym 7-calowym wooferem. To jednak nie przeszkodziło w tym, by wyłowić wybitną motorykę omawianego zakresu. Bas jest nieprawdopodobnie szybki i czytelny. Właśnie rozdzielczość basu jest jego cechą przewodnią. Jest to zaskakujące w kontekście tego, że mamy do czynienia ze wzmacniaczem zbudowanym na scalakach pracujących w klasie D! Niskie tony obfitują w detale, &bdquo;każą&rdquo; na sobie skupiać uwagę &ndash; mimo swojej szczupłości, a więc braku jakiejkolwiek dominacji.</p> <p>Bardzo dobre jest także zszycie dołu g&oacute;ry i środka. To się nazywa sp&oacute;jność. Wszystkie zakresy są do siebie podobne &ndash;&nbsp;i charakterem, i precyzją, i szybkością. W efekcie doskonale ze sobą wsp&oacute;łpracują. Nagły, szerokopasmowy atak dźwięku jest dzięki temu czysty. Nie ma wyostrzeń, kt&oacute;re powstają często wtedy, gdy wysokie tony wyprzedzają niskie.</p> <p>Świetna jest także przestrzeń. Nagrania orkiestrowe w bardzo dużych składach i wielkich salach koncertowych samograj Moona odtworzył we właściwych proporcjach. Są warstwy, jest doskonała czytelność najdalszych plan&oacute;w. Precyzję lokalizacji oceniam jako znakomitą, niezależnie od odległości źr&oacute;deł pozornych oraz ich położenia &ndash; na środku sceny czy po jej bokach. Jest to bardzo precyzyjne, ale i plastyczne granie. Jakość przestrzeni, przejrzystość, możliwość wglądu w nagrania były niepor&oacute;wnywalnie lepsze niż w przypadku wzmacniaczy za 5&ndash;7 tys. zł. Wielkie zaskoczenie!</p> <hr class="system-pagebreak" title=" Sieć i streaming" /> <h2>Sieć i streaming</h2> <p>Część obserwacji zamieszczonych pod poprzednim śr&oacute;dtytułem pochodzi z odsłuch&oacute;w z użyciem serwisu streamingowego Tidal w wersji bezstratnej (Hi-Fi). Słuchałem diametralnie r&oacute;żnych nagrań z przeciwstawnych biegun&oacute;w gatunkowych: zar&oacute;wno popularnej muzyki rozrywkowej, jaką słyszę choćby w radio jadąc rano do pracy, jak i nagrań muzyki klasycznej. Przesłuchałem kilkadziesiąt (to nie pomyłka) wykonań &bdquo;Marszu Żałobnego&rdquo; Fryderyka Chopina. Moon pokazał mn&oacute;stwo r&oacute;żnic, mn&oacute;stwo odcieni barw, ekspresji, dynamiki i przestrzeni w tych wykonaniach. Doskonale ukazywał r&oacute;żnice pomiędzy wykonaniami zaangażowanymi emocjonalnie &ndash; takimi, kt&oacute;re chwytają za serce (a są takie), a tymi wykonanymi przez muzyk&oacute;w nie do końca rozumiejących tematykę tego utworu. Skupiłem się na tym właśnie utworze nie tylko dlatego, że go doskonale znam i wiem, o co w nim chodzi &ndash; jak może być albo jak nie powinien być zagrany. Chodziło też o fortepian. To w końcu trudny instrument do odtworzenia. No właśnie &ndash; Moon poradził sobie z nim bardzo dobrze podając czytelność i detale. Zwr&oacute;ciłem jednak uwagę, że wobec niekt&oacute;rych nagrań okazał się bezlitosny. Te słabsze (nie wykonania) były mocno napiętnowane w zakresie przełomu środka i g&oacute;ry pasma, bardziej po stronie średnich ton&oacute;w. Średnica w tych słabszych nagraniach stawała się bardzo nieprzyjemna. W niekt&oacute;rych momentach fortepian brzmiał bardzo źle, niemal nie do zniesienia, eksponując fatalną jakość realizacji. Chwilę potem, przy innym nagraniu &ndash; tym dobrym &ndash; brzmiał czysto i bardzo przyjemnie, acz zawsze precyzyjnie i detalicznie.</p> <p>Słuchałem także nagrań z software&rsquo;owego serwera DLNA (oprogramowanie Media Center 21). W bezpośrednim por&oacute;wnaniu z brzmieniem uzyskanym z wejścia USB było nieco gorzej &ndash; gł&oacute;wnie pod względem rozdzielczości, jakości przestrzeni i precyzji basu. R&oacute;żnica nie była duża, ale słyszalna. Z ciekawości por&oacute;wnałem skalę r&oacute;żnic pomiędzy brzmieniem uzyskiwanym po sieci z r&oacute;żnicami powodowanymi przez użycie r&oacute;żnych odtwarzaczy programowych do odczytu poprzez łącze USB. Okazało się, że przejście z HQ Playera do J.River MC21 skutkowało podobnym regresem w jakości dźwięku jak pomiędzy odczytem z tego drugiego programu a odtwarzaniem sieciowym (na korzyść tego pierwszego). To chyba dobrze obrazuje skalę r&oacute;żnic pomiędzy jedną a drugą metodą odtwarzania muzyki. Reasumując, znakomita większość potencjalnych użytkownik&oacute;w może spokojnie poprzestać na odtwarzaniu sieciowym.<br /><br /></p> <h4>Bluetooth wcale nie taki zły</h4> <p>Mile mnie zaskoczyła jakość brzmienia w połączeniu Bluetooth &ndash; zupełnie ignorowanym przez audiofil&oacute;w, może jednak niesłusznie? Strumieniując muzykę z YouTube&rsquo;a za pośrednictwem smartfona Samsung Galaxy J5, stwierdziłem, że dźwięk jest ciemniejszy i nieco bardziej mięsisty. Obiektywnie był znacznie mniej rozdzielczy, ale korzystając z nagrań na YouTube (tylko HD) stwierdziłem, że &ndash; paradoksalnie &ndash; jest to nawet korzystne. Lekkie &bdquo;ukremowanie" brzmienia wpłynęło z jednej strony na ujednolicenie barw, a z drugiej &ndash; przypadki popularnej muzyki rozrywkowej &ndash; sprawiało, że prezentacja była bardziej atrakcyjna. Zyskała też subiektywnie dynamika poprzez nieco obfitszy, choć nadal raczej powściągliwy bas. Przede wszystkim jednak ponownie brzmienie było sp&oacute;jne. To właśnie ta jego cecha odpowiadała za bardzo dobre wrażenia og&oacute;lne.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/allinone/moon-neo-ace{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-data-mce-alt="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/allinone/moon-neo-ace/Moon-neo-ACE-6-zzz.jpg" alt="Moon neo ACE 6 zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />W pierwszym podejściu produkt Moona można postrzegać przede wszystkim jako pr&oacute;bę dotarcia do zamożnych użytkownik&oacute;w, kt&oacute;rzy czasy fascynacji układaniem &bdquo;klock&oacute;w hi-fi&rdquo; mają już dawno za sobą. Albo do tych, kt&oacute;rzy tej pasji (jeszcze?) w sobie nie wykształcili. Jedno urządzenie, para głośnik&oacute;w &ndash; znakomita większość dzisiejszych użytkownik&oacute;w sprzętu audio nie chce niczego więcej. Powstał więc Neo ACE &ndash; produkt, kt&oacute;ry oczekiwania tej grupy docelowej zaspakaja w stu procentach. Na tym jednak atuty naszego &bdquo;asa&rdquo; bynajmniej się nie kończą.</p> <p>Sęk w tym, że jako kompletny system stereo produkt Moona brzmi niesamowicie dobrze. Bez trudu jest w stanie pogonić &bdquo;klasyczne&rdquo; konfiguracje przetwornika c/a ze wzmacniaczem stereo, nie m&oacute;wiąc o jeszcze bardziej klasycznych zestawieniach CD plus wzmacniacz w cenie&hellip; tak naprawdę zbliżonej do kosztu zakupu Moonam. Szczeg&oacute;lnie gdy odliczymy koszt &ndash;&nbsp;w tym przypadku zupełnie zbędnych interkonekt&oacute;w. Jeśli nie wierzycie w te rewelacje, posłuchajcie i sami oceńcie. Zdziwienie murowane.</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <p><strong>Pomieszczenie:</strong> 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na kr&oacute;tszej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem.<br /><strong>Kolumny:</strong> Equilibrium Atmosphere (2012)<br /><strong>Źr&oacute;dło:</strong> laptop Asus A555L (i3, 2GHz; 4GB RAM; Windows 10), programy: HQ Player, J.River Media Center 21 (+ jako serwer)<br /><strong>Kabel USB:</strong> iFi Audio Gemini<br /><strong>Kable głośnikowe:</strong> Equilibrium Tune 55 Ultimate<br /><strong>Kable zasilające:</strong> Enerr Transcenda Ultimate <br /><strong>Listwa:</strong> 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)<br /><strong>Stolik:</strong> Rogoz Audio 4SPB3/BBS</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>