PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Yamaha R-N602

Sie 10, 2016

Index

Yamaha była pierwszym producentem, który opracował dwukanałowy amplituner sieciowy. Był to model R-N500 pokazany na IFA 2013. Dwa lata później zaprezentowano jego następcę – R-N602 – który niemal od razu trafił do naszej redakcji.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl
Cena: 2500 zł
Dostępne wykończenia: czarny lub srebrny

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Amplituner stereo Yamaha R-N602

TEST

Yamaha R N602

Bez dwóch zdań, obudowa Yamahy do majstersztyk – i od strony wizualnej (nieco retro), i materiałowej. Sztywność i zwartość czuć w rękach, a aluminiowa przednia ścianka jest słusznej grubości i ma perfekcyjne wykończenie. Wprawdzie konkurent od Pioneera również jest bardzo dobrze wykończony, ale wrażenia wizualne i organoleptyczne są w przypadku Yamahy jeszcze lepsze. Dość powiedzieć, że R-N602 waży prawie 10 kg.


Funkcjonalność

Pioneer – trochę nie wiedzieć czemu – postawił na znaczną liczbę wejść analogowych, skąpiąc tych potrzebniejszych, czyli cyfrowych. Yamaha lepiej rozłożyła akcenty, wyposażając N602 w cztery wejścia liniowe (więcej nie potrzeba) i tyleż samo – czyli dwa razy więcej niż u Pioneera – wejść cyfrowych. Cyfrowa konsola, telewizor, odtwarzacz Blu-ray – to wszystko bez problemu podłączymy do testowanego amplitunera. Analogicznie jak w Pioneerze, mamy też wejście USB i wyjście słuchawkowe. Jest też oczywiście analogowy tuner FM/AM.

Clou urządzenia stanowią jednak funkcjonalności sieciowe. Pod tym względem Yamaha naprawdę ma się czym pochwalić. MusicCAST to nie tylko sama aplikacja, która jest wzorowo dopracowana, działa stabilnie i szybko, lecz także mnogość funkcji z banalnie prostym multiroomem sieciowym na czele. Amplituner może być częścią dużej sieci urządzeń Yamahy, sterowalnym z tej samej aplikacji co wszystkie inne produkty z MusicCAST-em (niekoniecznie amplitunery czy odtwarzacze). Wśród wielu ciekawych możliwości unikatowa jest funkcja Bluetooth Output umożliwiająca wysłanie fonii z amplitunera do urządzenia mobilnego – czyli w odwrotnym kierunku niż zwykle. Aplikacja, ani nawet pilot, nie dają tylko jednej możliwości, dostępnej u rywala, a mianowicie – zdalnej regulacji barwy. Korektory bass i treble są bowiem mechaniczne. Podobnie jak w starych modelach, mamy też regulowany loudness – rzecz gdzie indziej niespotykaną, a czasem jednak przydatną.

Yamaha R N602 gniazda

Strumieniowanie jest możliwe na tych samych zasadach co u Pioneera: DLNA 1.5, AirPlay, Bluetooth (ale z obsługą kodeka AAC), radio internetowe i Spotify (jest też Napster i Juke – oba serwisy niedostępne w naszym kraju). Mamy nadzieję, że niebawem zostanie dodany Tidal. Łączność – kablowa lub Wi-Fi (karta bezprzewodowa jest wbudowana, antena jest pojedyncza), czyli standard. DLNA nie stwarza żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o odtwarzane formaty, włączając w to AIFF (niedostępny u rywala, jak również w R-N500). Możliwe jest nawet odtwarzanie materiału DSD 5,6 MHz, nie wspominając o PCM 24/192. Oczywiście, odczyt odbywa się bez przerw.

Istotnym atutem Yamahy jest szybkość działania. Dzięki temu nader przyjemnie korzysta się z radia internetowego – praktycznie jak ze zwykłego tunera analogowego. Od momentu uruchomienia amplitunera do usłyszenia pierwszych dźwięków audycji mija zaledwie 9 sekund.


Wnętrze

Yamaha okazuje się znacznie bardziej skomplikowanym urządzeniem niż Pioneer. Układ elektroniczny jest zdecydowanie bardziej rozbudowany, więcej tu płytek i połączeń. Złośliwi powiedzą, że panuje tu chaos, ale tak właśnie wyglądają wnętrza większości wzmacniaczy i amplitunerów Yamahy. W wielu miejscach układu odnajdziemy – charakterystyczne dla lepszych wzmacniaczy stereo tej marki – niebieskie kondensatory sygnałowe (niestosowane w amplitunerach A/V tej marki, przynajmniej na tym pułapie cenowym).

Yamaha R N602 srodek

Transformator EI tej samej marki Bando ma zbliżone gabaryty i moc jak u rywala. Również sekcja filtracji napięć jest bliźniaczo podobna (2 x 8200 uF). Stopnie końcowe wykorzystują tranzystory 2SA1695/2SC4468 (po jednej parze na kanał), dostarczając bardzo „zdrową” moc 80 W na kanał. To niby 5 W mniej niż u Pioneera, warto jednak zwrócić uwagę, że wartość ta jest uzyskiwana przy mniejszym poziomie zniekształceń. W części cyfrowej zastosowano dobrej klasy przetwornik c/a (DSD1791) z natywnym wsparciem formatu DSD.


Brzmienie

Na tle testowanego obok Pioneera SX-N30 brzmienie Yamahy odebrałem jako znacznie dojrzalsze, lepiej dociążone. Duży udział ma w tym bas, ale nie tylko. Basu niewątpliwie jest więcej, a jednocześnie nie jest on odczuwalnie gorszej jakości niż w Pioneerze. Jego poziom konturowości jest co najwyżej o umownych kilka procent mniejszy. Tym samym R-N602 oferuje czysty, niepodbarwiony, szybki i konturowy bas, który jednocześnie jest całkiem obszerny. Nie ma jednak mowy o ciężkości czy spowolnieniu dźwięku. W moim dość chłonącym bas pokoju, z niewielkimi kolumnami podłogowymi, słuchanie muzyki organowej nadal wymagało wspomagania subwooferem (Yamaha, podobnie jak Pioneer, ma wyjście na subwoofer), przy pozostałych gatunkach muzycznych nie było to już konieczne.

W ogólnym rozrachunku brzmienie Yamahy mieści się w kanonie neutralności. Jest nie tylko lepiej wypełnione, ale i lepiej nasycone, szczególnie w średnicy. W górze pasma „obecność” też jest lepsza. Jakość wysokich tonów w Yamasze oceniam wyżej. Są nieco cieplejsze, bardziej nasycone i czystsze. Talerze perkusji brzmiały prawdziwiej, były lepiej separowane.

Jednak to średnica okazuje się tym zakresem, który buduje przewagę nad konkurentem. Jest pełna, nieodchudzona, higieniczna. Nie tak pełna jak w droższych urządzeniach i nie tak nasycona, jednak w tym przedziale cenowym należy się jej uznanie. W efekcie wokale brzmią prawie naturalnie, mając w sobie pożądane ciepło i namacalność. Ta ostatnia wynika z barwy, a nie tylko z precyzji, choć tej drugiej też Yamasze nie brakuje. Lepiej niż w przypadku Pioneera brzmią także wszelkie instrumenty niesyntetyczne, akustyczne, niezależnie od ich rodzaju.

Yamaha R N602 pilot

Precyzja jest prawie tak samo dobra jak u rywala. W basie odnotowałem tylko minimalne zmiękczenie. Możliwości głośnego grania oceniam podobnie, jednak Yamaha inaczej dochodzi do limitu swych możliwości. O ile w Pioneerze były to gwałtownie rosnące zniekształcenia, które wymuszały ściszenie, o tyle w Yamasze jest to po prostu… nagłe wyłączenie się. Trzeba wykazać się dobrym wyczuciem. Yamaha nie daje żadnych objawów przesterowania i do samego końca gra czysto, po czym po przekroczeniu pewnego progu po prostu włącza się zabezpieczenie. W przełożeniu tego na skalę potencjometru można przyjąć, że jest to poziom -3 dB, przy czym skala nie kończy się na 0, lecz dostępne są wartości dodatnie. Co ciekawe, w przypadku sterowania za pomocą MusicCAST-a maksymalnym poziomem jest właśnie 0 dB. Przekroczenie tej wartości możliwe jest tylko z poziomu pilota (lub przedniego panelu). To słuszne rozwiązanie.  

Przy wysokich poziomach głośności i bardzo dużym zagęszczeniu instrumentarium, R-N602 trochę się gubi, generując pewne przybrudzenia. W tej dziedzinie ustępuje nieco Pioneerowi. Wynika z tego, że jest minimalnie wolniejsza. Z kolei rozpiętość dynamiczną ma podobną, a subiektywnie, dzięki lepszemu wypełnieniu, nawet lepszą. Gdyby jednak podejść do tego w pełni obiektywnie, trzeba by uznać, że to Pioneer dysponuje lepszą dynamiką i czystością grania na wysokich poziomach głośności.

Przestrzeń Yamahy mieści się w podobnych kategoriach jakości jak w Pioneerze. Na pierwszym planie jest minimalnie mniej precyzyjna, ale nie można mówić o żadnym rozmywaniu źródeł. Mają one ściśle określone pozycje. Jakość głębi jest zbliżona jak u konkurenta. Wyżej natomiast oceniam szerokość sceny, która swobodniej wychodzi poza bazę głośników i od czasu do czasu próbuje otoczyć słuchacza. Bardziej wiarygodne jest także oddanie aury pogłosowej nagrań.  


Galeria


Naszym zdaniem

Yamaha stworzyła wzorzec metra w kategorii usieciowionych amplitunerów stereo. Ma dobrze skalkulowaną cenę, brzmi co najmniej równie dobrze jak niedrogie wzmacniacze, będąc od nich nieporównywalnie bardziej funkcjonalna (nie wymaga żadnego odtwarzacza!) i lepiej wykonana. Aplikacja sterująca i cały silnik sieciowy są najlepiej dopracowane w klasie, a wisienką na torcie jest naprawdę bardzo solidna jakość dźwięku, który trudno krytykować za cokolwiek. Dobra robota, naprawdę dobra.

Yamaha R N602 zzz

 

 

 

 

 

Oceń ten artykuł
(15 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją