Porady - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo Portal avtest.pl to najlepszy serwis o tematyce audio-video. Prezentujemy nowości z rynku oraz profesjonalne testy sprzętu. Redakcja miesięcznika Audio-Video zaprasza! https://www.avtest.pl/artykuly/porady 2024-05-01T23:14:32+00:00 Streaming od A do Z 2021-09-13T21:03:07+00:00 2021-09-13T21:03:07+00:00 https://www.avtest.pl/artykuly/porady/item/1227-streaming-od-a-do-z Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/f6734d3b41eb0d3fb0f1e952e057ffea_S.jpg" alt="Streaming od A do Z" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Wielu miłośników muzyki dostrzegło ogromny potencjał formatów plikowych, wciąż jednak w gronie audiofanów mnożą się wątpliwości dotyczące konfiguracji takiego źródła dźwięku. Spróbujemy rozwiać przynajmniej część z nich.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;" colspan="2"> <p><strong>Tekst:</strong> Filip Kulpa | <strong>Ilustracje:</strong> producenci, własne</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 1/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-01-2021/" target="_blank" rel="noopener"><span style="color: #ff0000;">Kup wydanie PDF</span></a></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Abecadło streamingu</h3> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-audirvana-plus.jpg" alt="streaming audirvana plus" /><br /><br />&nbsp;<strong><em>Główny pulpit programu Audirvana Plus<br /><br /></em></strong></p> <p>Streaming stał się dominującym kanałem dystrybucji muzyki na całym świecie. I choć makroanalizy rynkowe nie mają zwykle bezpośredniego przełożenia na strukturę sprzedaży sprzętu hi-fi z wysokiej półki, to nie da się zaprzeczyć, że coraz więcej systemów audiofilskich wykorzystuje komputer, DAC lub odtwarzacz strumieniowy. Omówimy wszystkie opcje, wskazując ich zalety i wady.<br /><br /></p> <h2>USB DAC i komputer</h2> <p>Pojawienie się w 2008 roku pierwszych komercyjnie dostępnych przetworników c/a wykorzystujących asynchroniczny protokół USB audio otworzyło nowy rozdział w historii źródeł cyfrowych. Od teraz komputer mógł pełnić funkcję cyfrowego „transportu” (źródła) sygnałów hi-res audio dla przetwornika c/a wyposażonego w odpowiednio zaaplikowane wejście USB.</p> <p>We wcześniej stosowanych protokołach transmisji USB (synchronicznej i adaptacyjnej) zegar przetwornika c/a nie miał stałej, z góry ustalonej częstotliwości –&nbsp;musiał się dostosowywać do mało stabilnego zegara w źródle (komputerze), co było źródłem dużego jittera (rozmycia czasowego), a to z kolei – w połączeniu z zakłóceniami generowanymi przez komputer – znacząco degradowało jakość dźwięku. Transfer asynchroniczny narodził się tak naprawdę w wyniku przypadku. Jeden z procesorów DSP firmy Texas Instruments, nie był w stanie idealnie dostroić się do częstotliwości 44,1 kHz. Inżynierowie TI musieli znaleźć jakieś rozwiązanie i tak narodziła się idea protokołu asynchronicznego, w którym główny zegar zawiadujący buforowaniem danych (master clock) jest umieszczony blisko odbiornika (DAC) i ma stałą częstotliwość. Źródło i odbiornik spina pętla sprzężenia, w ramach której DAC instruuje źródło (komputer, serwer, streamer), czy bufor jest prawidłowo napełniony, niedopełniony czy przepełniony. Inaczej mówiąc, to zegar w przetworniku c/a jest nadrzędny, a to oznacza, że problem jittera interfejsowego zostaje w teorii wyeliminowany. W praktyce jitter na poziomie przetwornika c/a może być dzięki temu mniejszy niż przy korzystaniu z interfejsu S/PDIF, w przypadku którego przetwornik c/a musi zrekonstruować sygnał zegara z szeregowego strumienia danych, wykorzystując do tego celu możliwie wąską pętlę fazową PLL.</p> <p>Mniejszy jitter to jednak niejedyna zaleta magistrali USB. Jej znacznie większa szybkość (pasmo) umożliwiła przesyłanie sygnałów DSD 64, następnie 128, a dzisiaj nawet DSD 1024, jak również sygnału PCM o 32-bitowej rozdzielczości i próbkowaniu 768 kHz. Tak wyśrubowane parametry sprawiły, że łącze USB audio w wielu wypadkach wyparło archaiczny pod względem technicznym interfejs SPDIF. Nowoczesne przetworniki c/a z wejściem USB Class 2.0 Audio wykorzystują powyższe możliwości. Aby było to możliwe, konieczne jest instalowanie sterowników w przypadku systemu operacyjnego Windows starszego niż 10 Creators Update. Komputery Mac są systemowo zgodne z UAC 2.0 (USB Audio Class 2.0) i nie wymagają sterowników, pomijając przypadki DAC-ów obsługujących DSD 512 lub DSD 1024.</p> <p>Jak każde rozwiązanie, połączenie USB DAC-a z komputerem ma swoje zalety, wady oraz pewne – nazwijmy to – znaki zapytania. Zacznijmy od tych drugich. Po pierwsze, komputer musi być włączony i fizycznie połączony z przetwornikiem dość krótkim kablem – zwykle nie dłuższym niż 2 m (dłuższe kable USB nie są zalecane i należy ich generalnie unikać). Jeśli będzie to laptop, to może pracować na baterii, jeśli jest to komputer stacjonarny, dobrze, aby był podłączony do oddzielnej listwy z filtrem RF. Warto rozważyć opcję zasilania liniowego (jeśli jest możliwa).</p> <p>W tym momencie wkraczamy na pole modyfikacji i optymalizacji komputerów, co zwolennicy tego rozwiązania bardzo lubią, jednak dla przeciętnego użytkownika będzie to tzw. czarna magia. Pasywne chłodzenie, specjalne płyty główne, dyski SSD, wspomniane zasilacze liniowe – na zoptymalizowany w ten sposób komputer można wydać 10 tys. złotych lub więcej. Czy warto? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna zważywszy na to, że komputer można zastąpić znacznie mniejszym i bardziej wyspecjalizowanym urządzeniem. Do tego zagadnienia powrócę w dalszej części.</p> <p>Zaletą komputera niewątpliwie jest efektywność tego rozwiązania. Do tego zadania można bowiem oddelegować niemal dowolny, sensownie wydajny komputer, ewentualnie dedykowaną wyłącznie do tego celu maszynę, która wcale nie musi mieć nie wiadomo jak szybkich pamięci i procesorów. Warto jednak przestrzegać następujących reguł gry i ograniczeń. Po pierwsze, dobrze jest, aby muzyka nie powinna znajdowała się na dysku zewnętrznym USB, ponieważ z tej samej magistrali korzysta również USB DAC, który ma wprawdzie priorytet, ale rodzi to jednak pewien „konflikt” w zakresie współdzielenia tej samej magistrali (pamiętajmy, że komputery nie są w założenia urządzeniami dedykowanymi do audio). Umieszczenie muzyki na dysku systemowym jest jeszcze gorszym rozwiązaniem, ponieważ niemal na pewno okaże się on za mały (chyba że nie posiadamy dużej biblioteki i chcemy skupić się na streamingu). Ponadto system operacyjny wykorzystuje dysk do działania systemu, co zdaniem Gordona Rankina z firmy Wavelenght Audio, autorytetu w dziedzinie USB audio, też nie sprzyja jakości odczytu. Pozostają zatem inne złącza – tyle że we współczesnych laptopach są one rzadko spotykane. Optymalnym rozwiązaniem wydaje się Thunderbolt, jednak jest to magistrala spotykana niemal wyłącznie w komputerach Mac. Te uchodzą za lepsze rozwiązanie do transmisji USB Audio, przynamniej z punktu widzenia mniej zaawansowanych użytkowników. Mac mini będzie znakomitym rozwiązaniem jako serwer USB audio na początek. Jest mały, cichy i pozwala uzyskać naprawdę dobrą jakość dźwięku. No i ma Thunderbolta. Innym, godnym polecenia rozwiązaniem jest Intel NUC (o nim w dalszej części).<br /><br /></p> <h2>Odtwarzacz programowy</h2> <p>Decydując się na komputer w roli „transportu” plików audio (nie lubię tego określenia, ale tak bardzo wrosło ono w audiofilski żargon, że będę się nim posługiwał) musimy pamiętać o jeszcze jednej ważnej rzeczy, a mianowicie o odtwarzaczu do zarządzania muzyką i jej odtwarzania. Rozwiązań jest wiele. Każde z nich ma swoich zwolenników, a gdy dodamy, że pomiędzy nimi występują pewne różnice, jeśli chodzi o jakość dźwięku (nie będę w tym miejscu wchodził w dywagacje, dlaczego to w ogóle jest możliwe), to sprawa robi się złożona. Da się jednak zawęzić wybór do kilku programów, które w zależności od platformy i naszych potrzeb okażą się optymalne.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-roon.jpg" alt="streaming roon" /></p> <ul> <li><strong>Roon</strong> –&nbsp;najbardziej kompletny, rozbudowany i genialny funkcjonalnie program, któremu poświęciliśmy obszerny artykuł na naszych łamach i na <a href="https://www.avtest.pl/artykuly/porady/item/1064-roon-niezwykly-program-do-odtwarzania-i-katalogowania-muzyki"><strong>avtest.pl</strong></a>. Jego największymi atutami są interfejs, łatwość obsługi, perfekcyjne integracja lokalnej biblioteki z serwisami streamingowymi, liczne udogodnienia i funkcje, których próżno szukać w programach konkurencyjnych. Roon ma tylko dwie, znane nam „wady". Po pierwsze, nie pozwala wybierać muzyki po folderach (problem w przypadku nieotagowanych utworów), a po drugie jest kosztowny. Licencja dożywotnia kosztuje 700 dolarów, a subskrypcja – 13 dolarów miesięcznie lub 120 dolarów rocznie. Naszym zdaniem, zdecydowanie warto.<br /><br /></li> <li><strong>Audirvana Plus</strong> – program pierwotnie stworzony na komputery Mac i chyba do dziś lepiej działąjący właśnie na nich. Pod względem uzyskiwanej jakości dźwięku uchodzi za różnorzędnego rywala dla Roona. Jest znacznie tańszy (dożywotnia licencja to wydatek ok. 470 zł), ale nie ma tak rozbudowanych opcji indeksowania muzyki, tak dopracowanego interfejsu i tak dobrej aplikacji mobilnej. Audirvana Remote działa jednak całkiem dobrze i pozwala sterować odtwarzaniem muzyki ze smartfona. Dużym atutem programu jest to, że może działać w trybie sieciowym UPnP, sterując niemalże dowolnym urządzeniem DMR zgodnym z UPnP.<br /><br /></li> <li><strong>JRiver Media Center</strong> – znakomity wybór na początek. To rozbudowany kombajn programowy z opcją ripowania płyt CD (czego nie potrafi żaden z dwóch wyżej wymienionych), funkcją serwera plików (Media Center), możliwością edycji metadanych i wsparciem wszystkich formatów bezstratnych, sterowników ASIO (ważne w Windowsie) oraz licznymi funkcjami dodatkowymi, jak korekcja EQ DSP. Dużym atutem JRivera jest przystępna cena – 60 dolarów na jedną platformę i 80 dolarów na na wszystkie trzy (Windows, Mac, Linux). Sonicznie program ten uchodzi za niego gorszy od Audirvany i Roona, ale warto spróbować.</li> </ul> <p>&nbsp;</p> <h2>Kompletne streamery</h2> <p>Wizja posiadania komputera dedykowanego do audio, na stałe lub tymczasowo podłączanego do nierzadko bardzo kosztownego systemu hi-fi czy high-end, dla wielu audiofilów jest mało atrakcyjna, by nie powiedzieć, że zniechęcająca. I nie chodzi tu wyłącznie o przekonanie co do (nie)słuszności tego rozwiązania, potencjalnych obaw dotyczących zakłóceń, jakie generuje każdy komputer, lecz także o kwestie związane z komfortem obsługi.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-CambridgeAudio_CXNv2.jpg" alt="streaming CambridgeAudio CXNv2" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Odtwarzacz strumieniowy Cambridge Audio CXN V2 – przykład bardzo funkcjonalnego kompletnego streamera Roon Ready, którego da się wygodnie obsługiwać z pilota.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bardziej eleganckim i na codzień znacznie wygodniejszym rozwiązaniem są kompletne odtwarzacze strumieniowe z wyjściami analogowymi, bazujące na protokołach UPnP, Chromecast, AirPlay itd. Z technicznego punktu widzenia są one niczym innym, jak połączeniem przetwornika c/a i modułu sieciowego, który umożliwia odtwarzanie plików z zasobów lokalnych, jak również zapewnia wygodny dostęp do serwisów strumieniowych –&nbsp;z reguły w ramach jednej aplikacji, choć nie zawsze. Rozwiązanie to ma szereg zalet funkcjonalnych, wśród których za najważniejszą należy uznać brak konieczności włączania komputera, chyba że pełni on funkcję serwera danych (np. przy korzystaniu z JRivera). Na dobrą sprawę, komputera nie musimy nawet posiadać, choć z perspektywy kogoś, kto chciałby tworzyć własną plikotekę, będzie on jednak nieodzowny – tak do zgrywania płyt, jak również do wgrywania tychże plików na serwer NAS lub do ich udostępniania w sieci domowej.</p> <p>Wygoda korzystania z autonomicznego odtwarzacza strumieniowego może także wyrażać się w tradycyjnej metodzie obsługi. Wprawdzie ogromna większość streamerów bazuje na sterowaniu z aplikacji, to są jednak urządzenia, które pozwalają na całkiem sprawną obsługę bez konieczności sięgania po smartfon lub tablet. Przykładem może być odtwarzacz Cambridge Audio CXN V2. Za pomocą pilota i ekranu możemy wybierać muzykę spośród „ulubionych” w serwisach streamingowych, zasobów lokalnego serwera UPnP lub też wybierać stację radiową (internetową). Przyciskami skrótów (presetów) bezpośrednio wywołujemy ulubione stacje radiowe, a włączenie urządzenia automatycznie wywołuje ostatnio słuchaną stację. Zalety są więc oczywiste. W przypadku urządzeń Linna jednym wciśnięciem przycisku „Play” kontynuujemy odtwarzanie ostatnio „nastawionego” albumu. Pod wym względem obsługa takiego odtwarzacza prawie niczym nie różni się od odtwarzacza CD –&nbsp;tyle że odpada uciążliwa (choć dla innych przyjemna!) konieczność zmiany płyt. Dla tradycjonalistów tego typu rozwiązanie będzie z całą pewnością wygodniejsze i bardziej przekonujące niż USB DAC spięty z komputerem.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-lumin-u1-mini.jpg" alt="streaming lumin u1 mini" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Lumin U1 Mini – transport cyfrowy z wyjściami różnych typów, sterowany z własnej aplikacji. Obsługuje DSD 256 i PCM 384 kHz – wystarczy. MQA i Roon Ready w standardzie. Brzmienie ciepłe, zaokrąglone, bardzo przyjemne.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zintegrowane streamery mają także swoje ograniczenia. Dość często wąskim gardłem są wbudowane moduły strumieniowe, które albo nie działają najlepiej pod względem funkcjonalnym, albo ograniczają możliwą do uzyskania jakość dźwięku. Nierzadko mamy do czynienia z jednym i drugim. Przez wiele lat poważną ułomnością streamerów, zwłaszcza tych tańszych, był brak odczytu w trybie bez przerw (ang. gapless playback). Z punktu widzenia użytkownika puszczającego pojedyncze piosenki jest to wada niezbyt istotna, być może nawet niezauważalna, jednak meloman sięgający po albumy koncertowe, nagrania muzyki klasycznej i albumy koncepcyjne nie zaakceptuje na dłuższą metę sytuacji, gdy pomiędzy utworami, które na CD czy winylu płynnie przechodzą jeden w drugi, pojawiają się dwusekundowe przerwy. Dziś problem braku gaplessa nadal występuje, ale tylko w odniesieniu do streamerów klasy ekonomicznej oraz do wzmacniaczy, tudzież niedrogich amplitunerów wyposażonych w moduł strumieniowy.</p> <p>Wspomniałem o tym, że wbudowane moduły sieciowe ograniczają jakość dźwięku wbudowanego przetwornika c/a. Skąd w ogóle to wiadomo? Większość odtwarzaczy strumieniowych ma wejścia cyfrowe, a nierzadko wśród nich jest asynchroniczne wejście USB Class 2.0. Porównanie brzmienia uzyskiwanego za jego pośrednictwem (w połączeniu choćby z komputerem) nierzadko prowadzi do wniosku jak wyżej. Dla uzyskania najlepszej jakości dźwięku warto zatem podłączyć komputer lub inny streamer z wyjściem USB Audio. Z pozoru takie rozwiązanie wydaje się nierozsądne i niepraktyczne. Po co nam wbudowany streamer, skoro i tak podłączamy komputer lub inny streamer? Można sobie jednak wyobrazić sytuację, w której na codzień, do słuchania w tle używamy wbudowanego modułu strumieniowego, a na czas bardziej krytycznych odsłuchów przechodzimy na łącze USB. Biorąc pod uwagę fakt, że dobry transport USB audio można kupić za około 2000 zł, powstaje pytanie, czy nie lepiej zrezygnować z kompletnego odtwarzacza na rzecz dwóch urządzeń? <br /><br /></p> <h2>Streamer USB plus DAC</h2> <p>No właśnie. Rozwiązanie to zwalnia nas z konieczności łączenia komputera bezpośrednio z przetwornikiem c/a, co samo w sobie jest już sporą zaletą. Po drugie, tzw. transporty USB audio są urządzeniami wyspecjalizowanymi do przesyłania danych audio, dzięki czemu na ogół zapewniają wyższą albo dużo wyższą jakość odtwarzanego dźwięku niż komputery, których systemy operacyjne zaśmiecają dziesiątki procesów i wątków, a ich wyjścia USB nie są zoptymalizowane do współpracy z przetwornikami c/a (problem ten można jednak częściowo rozwiązać, stosując izolator USB).</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streamin-SOtM-SMS-200-Ultra-Neo.jpg" alt="streamin SOtM SMS 200 Ultra Neo" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>SOtM sMS-200 Ultra Neo – wykorzystywany w naszej redakcji streamer z wyjściem USB audio. Wciąż niepokonany w relacji jakość dźwięku/cena, i nie tylko.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Omawiane rozwiązanie pozostawia nam wolny wybór, jeśli chodzi o przetwornik c/a, a tych – jak wiadomo – jest znacznie więcej niż kompletnych streamerów.</p> <p>Z kolei wybór streamerów z wyjściem USB audio jest dziś wyraźnie większy niż kilka lat temu. W tej grupie urządzeń istnieje duże zróżnicowanie pod względem funkcjonalnym. Ponadto, wbrew opiniom internetowych znawców, każdy streamer z wyjściem USB audio brzmi inaczej, a co więcej, różnice dotyczą także bezwzględnej jakości dźwięku. Niestety (lub stety) nie musi ona iść w parze z ceną produktu. Omawianą grupę urządzeń można podzielić na:</p> <ul> <li>„gołe” odtwarzacze sieciowe pozbawione dysków i wszelkich dodatków, co najwyżej wyposażone w standardowe wyjścia cyfrowe (S/PDIF AES/EBU, czasem I2S). Urządzenia tego typu zwykle mają własną aplikację sterującą, choć nie jest to regułą (np. SOtM);</li> <li>serwery dyskowe pełniące funkcję magazynów danych (Aurender, Melco, Innuos i inne);</li> <li>odtwarzacze sieciowe o rozszerzonej funkcjonalności, np. z wbudowanym przetwornikiem c/a i wejściami cyfrowymi.</li> </ul> <p>Trzecia grupa stanowi w zasadzie margines, ale pojawiają się w niej bardzo ciekawe propozycje (np. Coctail Audio). Druga grupa to urządzenia znacznie droższe niż odtwarzacze z grupy pierwszej, rozwiązują one jednak problem magazynowania danych audio.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-usbridge-signature-player.jpg" alt="streaming usbridge signature player" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Bardzo ciekawa opcja dla zwolenników DIY i niedrogich, lecz bardzo dobrych rozwiązań – USBridge Sig firmy Allo bazujący na module Raspberry Pi.</em></strong></p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Allo_2.jpg" alt="streaming Allo 2" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>30 stabilizatorów LDO dba o bardzo niski szum na wyjściu USB audio. Wraz z obudową, bez zasilania urządzenie kosztuje niewiele ponad 1000 zł.</em></strong></p> <p>Z punktu widzenia purysty i audiofila dążącego do maksymalizacji jakości dźwięku w relacji do ceny, najrozsądniejszym i najbardziej wydajnym rozwiązaniem są odtwarzacze z pierwszej grupy. Należą do nich tak udane i znakomite modele, jak SOtM sMS-200 Ultra (Neo/SE) – szczególnie, gdy doposażymy go w dobrej jakości zasilacz liniowy. Odtwarzacze tego typu mogą pracować zarówno w trybie UPnP renderer, jak również – preferowanym funkcjonalnie – Roon Ready. Wysoce skutecznym, a przy tym bardzo niedrogim rozwiązaniem jest minikomputer Raspberry Pi (tzw. malinka) z kartą wyjść cyfrowych S/PDIF Allo DigiOne 1.2 lub lepszą Allo DigiOne Signature, ewentualnie kompletny odtwarzacz USBridge Sig zasilany napięciem 5 V DC (fot. powyżej). Tak skonfigurowany odtwarzacz pracujący pod kontrolą własnej aplikacji (Volumio), mimo bardzo niewygórowanej ceny, może być bardzo dobrym transportem cyfrowym dla przetwornika c/a za kilka lub nawet kilkanaście tysięcy złotych.<br /><br /></p> <h2>Protokoły i funkcjonalności</h2> <p>Jeszcze kilka lat temu niemal wszystkie odtwarzacze strumieniowe działały w oparciu o protokół UPnP (Universal Plug and Play), legitymując się przy tym zgodnością z DLNA. Spora część z nich miała także AirPlay, czyli opracowany przez firmę Apple sposób bezprzewodowej transmisji sygnału audio PCM o standardowej rozdzielczości (16 bitów, częstotliwość próbkowania 44,1 lub 48 kHz)</p> <p>Z biegiem czasu pojawiły się też inne rozwiązania, jak np. DTS Play (chętnie stosowany przez producentów z Ameryki). Ostatnio dużą popularność zyskało opracowanie firmy Google –&nbsp;Chromecast, które coraz częściej znajdujemy w urządzeniach strumieniujących audio klasy ekonomicznej i średniej. Jest to rozwiązanie wygodne zarówno dla użytkownika, ale także –&nbsp;a może przede wszystkim – dla producenta. Pozwala ono bowiem w łatwy sposób integrować serwisy strumieniowe w telefonie, który – jeśli pracuje pod systemem operacyjnym Android – wysyła fonię do odtwarzacza strumieniowego z dowolnej aplikacji muzycznej. Odpada zatem konieczność integracji serwisów strumieniowych w aplikacji, którą producent danego urządzenia musiałby niemal nieustannie aktualizować (specyfika szybko ewoluującego Androida i bardzo dużej liczby urządzeń korzystających z tego OS-a). Ciężar aktualizacji spada na deweloperów odpowiednich aplikacji muzycznych, a producent streamera zyskuje „święty spokój”.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Coctail-Audio-N25-front.jpg" alt="streaming Coctail Audio N25 front" /></p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Coctail-Audio-N25-gniazda.jpg" alt="streaming Coctail Audio N25 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em></em><em>Koreański streamer Coctail Audio N25 – przykład kompletnego odtwarzacza / DAC-a mogącego także pełnić funkcję transportu USB audio</em></strong></p> <p><br />To pozornie doskonałe rozwiązanie ma jednak swoje dość poważne ograniczenia. Chromecast nie pozwala na strumieniowanie materiału hi-res audio. Limit częstotliwości próbkowania jest ustalony na 48 kHz, nie ma zatem możliwości streamingu z Tidala w jakości Master (MQA). Po drugie, Chromecast wymaga pośrednictwa urządzenia mobilnego w transmisji danych. Gdy telefon czy tablet się rozładuje lub znajdzie się poza zasięgiem lokalnej sieci Wi-Fi, transmisja dźwięku zostaje przerwana. Nie jest to więc rozwiązanie zbyt stabilne, ani tym bardziej audiofilskie. Niemniej w większości przypadków sprawdza się ono całkiem dobrze. Plusem Chromecasta jest jego kompatybilność i bezstratność w odniesieniu do transmisji sygnałów audio o jakości płyty CD. Pod tym względem jest to więc wyraźnie lepsza opcja niż Bluetooth. Co więcej, zasięg Chromecasta ogranicza zasięg sieci Wi-Fi (który w przypadku bardziej rozwiniętych sieci z wieloma węzłami/repeaterami może obejmować całe kondygnacje sporych budynków), a nie dystans pomiędzy odbiornikiem a nadajnikiem, liczony w pojedynczych metrach.</p> <p>Funkcjonalności AirPlay i AirPlay 2 również nie pozwalają na transmisję sygnałów audio o wysokiej rozdzielczości, ale w przypadku drugiej generacji AirPlaya możliwe jest tworzenie wielu stref, co stanowi skuteczną odpowiedź na Chromecasta. Wbrew obiegowej opinii, działanie AirPlaya nie oznacza konieczności posiadania urządzenia mobilnego lub komputera firmy Apple. AirPlay stanowi część programu iTunes, który może być instalowany na komputerach Windows.</p> <p>Z punktu widzenia audiofila istotne znaczenie mają w zasadzie tylko dwa protokoły: UPnP oraz RAAT (Roon Advanced Audio Transport) będący opracowaniem firmy Roon Labs i wykorzystywany przez wspomniany wyżej program Roon. Lista urządzeń Roon Ready (zgodnych z tym protokołem) do niedawana stale rosła, by nagle – w październiku 2020 r. – raptownie się skurczyć. Wielu producentów, w tym także ci, którzy zaimplementowali w swoich streamerach Chromecast, pominęli ścieżkę kompletnej certyfikacji swoich urządzeń bazując na tym, że i tak są one zgodne z Roonem. Roon Labs, dostrzegając rosnącą liczbę błędów oraz popularność swojego rozwiązania, postanowił wymusić dokończenie procesu certyfikacji, zastrzegając, że modele, które nie przejdą procedury i nie zostały wcześniej aktywowane jako Roon Ready, nie będą mogły działać jako endpointy, czyli strefy Roona. W tej sytuacji znalazło się wielu znanych producentów. Liczba urządzeń Roon Ready zmniejszyła się, ale i tak jest pokaźna. Warto zatem szukać streamera z certyfikatem Roon Ready. Listę marek ze wsparciem Roon Ready można znaleźć pod adresem: <a href="https://www.roonlabs.com" target="_blank" rel="noopener">www.roonlabs.com</a>.</p> <h2>NAS czy komputer?</h2> <p>Decydując się na odtwarzacz strumieniowy (obojętnie jakiego typu) należy rozważyć sposób magazynowania danych – chyba że streamer ma służyć wyłącznie do strumieniowania ze Spotify, Tidala czy innych serwisów tego typu. Przyjmijmy jednak, że jesteśmy zainteresowani zgrywanem płyt CD, ściąganiem (kupowaniem) plików hi-res i wymienianiem się swoimi zbiorami ze znajomymi (nie jest to legalne, ale wielu audiofilów tak robi).</p> <p>Jeśli nasza biblioteka muzyczna opiera się w głównej mierze o pliki o jakości nieprzewyższającej CD (PCM 16/44,1) w formatach FLAC, AIFF, WAV, ALAC (bezstratnych), nie mówiąc już o AAC czy MP3, wówczas można przyjąć, że każdy terabajt (1 TB) przestrzeni dyskowej wystarczy na 2000-3000 albumów. Cena 1 TB w postaci dysku talerzowego HDD jest dziś na poziomie poniżej 300 zł, więc koszty magazynowania dużych bibliotek muzycznych są niewielkie. Prędzej czy później, dysk laptopa i tak nie wystarczy, warto zatem rozważyć dysk sieciowy, tzw. NAS (Network Attached Storage). To nic innego jak minikomputer w niewielkiej obudowie, w której możemy zainstalować dowolny dysk (3,5”, czasem także 2,5”) o znacznej pojemności. Najtańsze NAS-y są jednokieszeniowe, ale też z reguły najmniej wydajne, co jednak w przypadku naszego zastosowania nie jest zbyt istotne (wydajność dysków NAS na potrzeby obsługiwania jednego czy dwóch streamów hi-res audio jest więcej niż wystarczająca). Dyski dwukieszeniowe pozwalają jednak na tzw. mirroring, czyli tworzenie kopii bezpieczeństwa na wypadek awarii jednego z dysków. Równie dobrze do backupu można jednak użyć przenośnego dysku USB, ale w takim przypadku musimy sami pilnować wykonywania kopii zapasowej.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Synology-NAS.jpg" alt="streaming Synology NAS" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dysk sieciowy NAS – jeśli już decydujemy się na takie rozwiązanie, warto użyć dysku dwukieszeniowego renomowanego producenta. Fot. Synology.</em></strong></p> <p>NAS jest rozwiązaniem wygodnym i praktycznym, jeśli używamy kompletnego, autonomicznego streamera. Nie sprawdza się jednak najlepiej w przypadku Roona czy Audirvany. Po pierwsze, dysk sieciowy wytwarza szum (chłodzenie wentylatorowe), w związku z czym warto go postawić w dużej odległości od sprzętu, a nawet w sąsiednim pokoju (tu jednak powstaje problem z połączeniem LAN). Po drugie, typowe modele NAS-ów z dyskami talerzowymi są zdecydowanie wolniejsze i mniej wydajne niż komputery z dyskami SSD z dołączonymi dyskami USB 3.0. Komunikacja po sieci z NAS-em jest w praktyce mniej wydajna niż po magistrali USB, zwłaszcza, jeśli nasz dysk muzyczny jest typu SSD. Ponadto, NAS będąc rozwiązaniem z dziedziny IT, wprowadza do systemu audio pewien element przypadkowości co do tego, jak wysoką jakość dźwięku ostatecznie da się uzyskać. Z pozoru wybór NAS-a wydaje się nie mieć żadnego znaczenia, jednak w praktyce okazuje się, że specjalistyczne serwery „grają" wyraźnie lepiej. Dopóki mówimy o systemach opartych na streamerach w cenie do 5 czy nawet 10 tys. złotych problem ten można zmarginalizować.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-INTEL-NUC10-front.jpg" alt="streaming INTEL NUC10 front" /></p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-INTEL-NUC10-gniazda.jpg" alt="streaming INTEL NUC10 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Intel NUC – w pełni konfigurowalny minikomputer dostępny w różnych wersjach, z bogatym wyposażeniem w złącza. Cichy, niedrogi i mały. Może pełnić zarówno funkcję transportu USB audio, jak i serwera sieciowego. Brak wewnętrznego zasilania to atut – można użyć zasilacza liniowego. Fot. Intel.</em></strong><br /><br /></p> <p>Jaka zatem jest alternatywa dla NAS-a? Serwer programowy UPnP (JRiver Media Center, Twonky Media Server, Asset UPnP), ewentualnie Audirvana Plus, który to program co prawda nie ma funkcji serwera UPnP dla innych urządzeń (komputer nie jest widoczny w sieci jako serwer UPnP), ale jest wyspecjalizowanym odtwarzaczem programowym obsługującym odczyt sieciowy, wyposażonym we własną aplikację mobilną. Odpada zatem konieczność posługiwania się nie zawsze dopracowaną aplikacją opracowaną przez producenta streamera. <br />Niezależnie od tego, na który wariant programowy się zdecydujemy, warto użyć komputera o „rozsądnej” wydajności. Optymalnym rozwiązaniem będzie komputer używany wyłącznie jako serwer, jednak nie jest to konieczne, o ile w trakcie odtwarzania muzyki nie obciążamy go zbędnymi procesami. Eleganckim i skutecznym rozwiązaniem jest Intel NUC –&nbsp;minikomputer z oddzielnym zasilaniem 19 V DC o konfigurowalnej płycie głównej, z możliwością rozbudowy pamięci RAM, zapewniający łatwą wymianę zasilacza na liniowy i wyposażony w dużą liczbę złącz USB 3.0/USB-C. Koszt takiego komputera, w zależności od konfiguracji, waha się w granicach od 1000 do 2500 zł.</p> <p>Na to rozwiązanie powinny zwrócić uwagę szczególnie te osoby, które korzystają z Roona lub zamierzają wykupić licencję. Wówczas na NUC-u możemy zainstalować system operacyjny ROCK (Roon Optimized Rock Kit) bazujący na Linuksie. Będzie on pełnił funkcję rdzenia (Roon Core), nie wymagając przy tym ekranu. Włączaniem i wyłączaniem oraz ustawieniami takiego serwera można zarządzać z poziomu przeglądarki na urządzeniu mobilnym lub innym komputerze. NUC jest praktycznie bezgłośny. Rolę magazynu danych mogą w tym przypadku pełnić dyski USB.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Nucleus-gniazda.jpg" alt="streaming Nucleus gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Nucelus, czyli odpowiednio przygotowany i sprzedawany przez Roona Intel NUC znakomicie działa jako Roon Core – tak po sieci, jak i po USB. Fot. Roon Labs.<br /></em></strong></p> <p>Jeszcze bardziej eleganckim i lepszym rozwiązaniem jest – bazujący na NUC-u – komputer opracowany przez Roon Labs, Nulceus. Swoje kosztuje (min. 6500 zł), ale jak twierdzą użytkownicy, jest to urządzenia wręcz doskonałe, także jako transport USB audio. Jakaś wada? Chyba tylko jedna. Nucelus jest zupełnie nieprzydatny, jeśli nie używamy Roona. No i cena – nie jest dla każdego.</p> <p>Ciekawą alternatywą dla nowego NUC-a może być zakup choćby używanego Maca mini z dyskiem SSD, który jest pełnowartościowym komputerem i z powodzeniem może pełnić te same funkcje, co NUC, współpracując zarówno z dyskami USB lub Thunderbolt. W tym przypadku odpada konieczność instalacji systemu operacyjnego, montażu pamięci RAM itd. Mac mini również jest bezgłośny, mały i lekki, a to do tego prostu ładny. Co więcej, dobrze się sprawdza także jako źródło sygnału USB –&nbsp;na wypadek gdyby zaszła potrzeba skorzystania z tej metody połączenia. Jak już wspomniałem, magistrala USB z reguły (choć nie zawsze) pozwala uzyskać wyższą jakość brzmienia niż moduł strumieniowy wewnątrz wzmacniacza czy kompletnego streamera.</p> <h2>Odtwarzacze autonomiczne</h2> <p>Odrębną klasę urządzeń stanowią serwery dyskowe będące albo kompletnymi odtwarzaczami, albo źródłami danych (NAS i transport USB audio w jednym). Zaleta odtwarzaczy w pełni autonomicznych, takich jak np. różne modele Aurendera polega na tym, że mamy wszystko w jednym. Wynika stąd niemal całkowite uniezależnienie jakości dźwięku od czynników zewnętrznych, które omówiliśmy wyżej. Urządzenia tego typu nie wymagają żadnej konfiguracji, dodatkowych magazynów danych, a gdy dodamy do tego niekiedy wbudowane napędy CD-ROM do zgrywania płyt, to otrzymujemy rozwiązanie kompletne i uniwersalne, które w elegancki sposób rozwiązuje wszystkie dylematy. Już sam fakt, że aplikacja mobilna komunikuje się bezpośrednio z odtwarzaczem, który ma wszystko na pokładzie dla części użytkowników jest nie do przecenienia. Jeśli zatem nas stać i chcemy mieć tzw. święty spokój, jest to niewątpliwie najprostsze i najwygodniejsze rozwiązanie. Ale jak wszystko,&nbsp;ma ono pewną wadę – urządzenia tego typu są dużo droższe od streamerów i DAC-ów o analogicznej jakości dźwięku. Wtórnym problemem jest także niewielki wybór i dostępność tego typu urządzeń.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-soundgenic.jpg" alt="streaming soundgenic" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Rewelacyjny serwer i transport USB w jednym – Soundgenic HDL-RA4TB. Możliwość zgrywania płyt po podłączeniu odpowiedniego napędu CD-ROM. Wiele zyskuje z zasilaczem liniowym. Sterowanie z własnej aplikacji lub dowolnej wspierającej DMR (Digital Media Renderer).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>MQA, kości i inne</h2> <p>Jak widać, możliwych rozwiązań jest wiele, ale to jeszcze nie koniec potencjalnych rozterek. Niezależnie od tego, czy pójdziemy w stronę rozwiązania w pełni autonomicznego, hybrydowego (rozdzielenie streamera i DAC-a) czy wyboru kompletnego serwera, pojawiają się pytania i wątpliwości dotyczące takich kwestii, jak:</p> <ol> <li><strong>Kompatybilności z formatami audio o najwyższych parametrach (DSD 512-1024, PCM 768 kHz).<br /></strong>Nie należy przywiązywać do tego większej wagi. Albumów nagranych w formatach wyższych niż PCM 192 kHz i DSD 128 praktycznie nie ma, a nawet jeśli je znajdziemy, to nie są one godne tego, by decydować się na gorzej brzmiące urządzenie tylko powodu możliwości odtworzenia takich nagrań w sposób zgodny bitowo (bit-perfect). Każdy dobry odtwarzacz programowy z powodzeniem dokona downsamplingu do formatu zrozumiałego przez nasz przetwornik c/a (w przypadku kompletnych streamerów będzie to musiał być program typu Audirvana lub Roon).<br /><br /></li> <li><strong>Wsparcia MQA.<br /></strong>Możliwość dekodowania formatu MQA będzie dość istotnym atutem, o ile korzystamy ze streamingu z Tidala. W przeciwnym razie, z uwagi na bardzo małą dostępność muzyki w tym formacie w postaci plików do ściągnięcia można sobie to kryterium odpuścić. Na temat MQA opublikujemy oddzielny artykuł, w którym wyjaśnimy pewne wątpliwości związane z tym formatem.<strong> <br /><br /></strong></li> <li><strong>Rodzaju użytych kości przetworników c/a.</strong><br />To, że dane urządzenie wykorzystuje nowszą, teoretycznie lepszą kość przetwornika nie oznacza, że zagra lepiej od sprzętu starszej generacji. Na jakość dźwięku wpływa ogrom różnych czynników, które w większości są znacznie istotniejsze niż to, czy w środku siedzi kość ESS Sabre, AKM czy jeszcze inna. Należy mieć świadomość tego, że wybór najnowocześniejszych kości przetworników przez producentów nie jest podyktowany wyłącznie ich „troską” o brzmienie, ale również – a często niestety przede wszystkim – parametrami nowszych układów (w specyfikacjach jest się czym pochwalić), łatwością ich implementacji i kosztami. Paradoksalnie jednak, niektóre z „wyczynowych" układów, jak np. Sabre wymagają bardzo starannego zasilania i dobrze rozwiązanego taktowania, by wydobyć ich potencjał, czego spora część producentów nie potrafi lub z przyczyn kosztowych nie chce robić. Efektem jest suboptymalne działanie tychże układów, a w konsekwencji niższa jakość dźwięku. Stąd właśnie wynikają znaczne różnice w jakości dźwięku uzyskiwane z produktów opartych o te same kości konwerterów c/a. <br /><br /></li> <li><strong>Rodzaju zasilania (impulsowe, liniowe, zewnętrzne).</strong><br />Rodzaj zasilacza i sposób jego realizacji (umieszczenie wewnątrz lub wydzielenie na zewnątrz) może, ale nie musi być istotnym kryterium zakupowym. W żadnym razie nie należy zakładać, że drogi high-endowy DAC z zasilaniem SMPS (impulsowym) będzie gorszy od tego z dwoma transformatorami i rozbudowanym zasilaczem liniowym. Z drugiej jednak strony, w gronie urządzeń średniej a nawet wyższej klasy widok tanich, przemysłowych przetwornic AC-DC powinien dawać do myślenia. Jeśli mamy do czynienia ze streamerem czy przetwornikiem c/a zasilanym z zewnętrznego zasilacza wtyczkowego, to z góry możemy założyć, że producent zdecydował się na drastyczną oszczędność, która z pewnością upośledza brzmienie. Ale jest i druga, lepsza strona medalu – taki zasilacz bardzo łatwo wymienić na porządny zasilacz liniowy –&nbsp;pod warunkiem, że jego wydajność prądowa (wyrażana w amperach) jest nie mniejsza (a najlepiej większa) niż dla zasilacza „fabrycznego”. Z reguły nie ma z tym jednak żadnego problemu. <br /><br /></li> <li><strong>Wbudowanej regulacji głośności (czy warto jej używać?).</strong><br />Wbudowane w przetworniki c/a i odtwarzacze strumieniowe regulacje poziomu wyjściowego są w przeważającej większości przypadków dokonywane w domenie cyfrowej, a coraz częściej odbywa się to w kości przetwornika c/a. Stąd wynika spora popularność tego pozornie atrakcyjnego rozwiązania (wystarczy, że producent wykorzysta gotową funkcję układu). Pomijając przypadki bardzo drogich urządzeń, w których takiej regulacji poświęcono wiele uwagi, a najlepiej także powiązano ją z możliwością analogowej zmiany maksymalnego poziomu wyjściowego, tłumienie w dziedzinie cyfrowej jest stratne. Przy dużych ściszeniach, rzędu 30 dB, z których będziemy korzystać na codzień, jakość sygnału ulega degradacji. Regulacje analogowe są co do zasady lepsze, jednak także w tym przypadku błędne jest założenie, że skrócenie toru sygnałowego poprzez zastąpienie integry końcówką mocy przyniesie lepszy rezultat soniczny. Generalnie nie polecamy takiej konfiguracji – chyba że mówimy o bardzo wyrafinowanych urządzeniach zaprojektowanych w taki sposób, by bezpośrednio sterować końcówką mocy. Reasumując, analogowy preamp w zdecydowanej większości przypadków jest potrzebny i nie powinniśmy z niego rezygnować.<br /><br /></li> </ol> <h2>Akcesoria, peryferia, zasilanie</h2> <p>Sporo emocji, a zarazem wątpliwości audiofilów budzą kwestie związane z optymalizacją warunków pracy systemów plikowych. Są to nowe i stosunkowo słabo poznane zagadnienia, w którymi nie mieliśmy do czynienia w przypadku odtwarzaczy CD, zarówno tych zintegrowanych, jak i dzielonych. Oznacza to, że cały czas się tych zagadnień uczymy i je poznajemy. Dotyczy to także autora niniejszej publikacji.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-KECES-P3-gniazda.jpg" alt="streaming KECES P3 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zastosowanie zasilacza liniowego jest skuteczną metodą poprawy brzmienia systemów plikowych – zarówno w odniesieniu do samego streamera, jak również peryferiów. Warto użyć zasilacza z dwoma niezależnymi wyjściami, jak Keces P3.</em></strong></p> <p>W internecie toczą się dyskusje o wpływie routerów, switchów sieciowych, kabli Ethernet… Zanim możliwie konkretnie i jednoznacznie ustosunkuję się do tej kwestii (naturalnie mogę się mylić!), przywołam ogólną konstatację, która dotyczy wszystkich systemów wysokiej klasy. Jak wiadomo, aparatura hi-fi i high-end oraz zmysł naszego słuchu są bardzo czułe na zmiany, których wpływ bardzo często trudno (lub wręcz nie sposób) zobiektywizować i pomierzyć. Nie znaczy to jednak, że stopki antywibracyjne nie działają, że kable zasilające nie mają znaczenia itd. Ten wpływ istnieje i każdy zaawansowany audiofil doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Czy podobnie rzecz ma się z peryferiami sieciowymi? Odpowiem nieco przewrotnie. Nie należy zakładać, że go nie ma, ale też błędem jest przyjmować, że to istotny czynnik i że będzie to pierwsza rzecz, którą musimy się zająć. Warto wybierać markowe routery i switche w metalowych obudowach, które dają możliwość łatwej aplikacji zewnętrznego zasilacza liniowego na standardowe napięcie, np. 12 V i mają typowe, okrągłe gniazdo. Z mojego doświadczenia wynika, że taki upgrade zasilania switcha faktycznie słychać. Proste modele zasilane napięciem 5 V DC, wyposażone w gniazdo mini USB można spróbować zasilić z dużego powerbanka. Koszt minimalny, a efekt niekiedy może być korzystny.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-kabel.jpg" alt="streaming kabel" /></p> <p>Co się tyczy kabli Ethernet, to należy stwierdzić, że ich wpływ występuje, ale również jest on bardzo niewielki –&nbsp;tak w kategoriach bezwzględnych, jak i w kontekście różnic pomiędzy przetwornikami i różnymi rodzajami transportów plikowych. Tutaj różnice są po prostu znacznie większe! Nasza rekomendacja dotycząca kabli Ethernet sprowadza się do zastosowania kabli kategorii 7 (Cat7) lub – lepiej – Cat8, które w stosunku do kabli kategorii niższych odznaczają się znacznie solidniejszym ekranowaniem (patrz fot.). Dzięki temu kable Cat8.1 lub Cat 8.2 osiągają znacznie szersze pasmo (2000 MHz zamiast 500 MHz dla Cat6) a maksymalna przepływność sięga 25 Gb/s (Cat8.1) lub 40 Gb/s (Cat8.2). Wadą kabli Cat8 jest ich gorsza podatność na układanie i wyższa cena, choć na tle audiofilskich produktów kategorii 6 i tak są bardzo przystępne (30-70 zł za typowy odcinek).</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/CAT8.jpg" alt="streaming kabel" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Słusznym i uzasadnionym wyborem jest sięgnięcie po kabel kategorii 8 (Cat8). Ma on dużo lepsze parametry i znacznie skuteczniejsze ekranowanie niż kable niższych kategorii. Koszt kabli z metryczą pomiarową jest bardzo niski w stosunku do propozycji stricte audiofilskich. Fot. Renkforce.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pamiętajmy, że każdy bez wyjątku kabel łączący system audio działa jak antena. Nie zapominajmy również, że wszystkie urządzenia IT, takie jak właśnie switche, routery, NAS czy komputer wprowadzają mniejsze lub większe zakłócenia, które przenikają do systemu na dwa sposoby – kablem Ethernet, jak również po masie zasilania. Źródłem tych zakłóceń są wbudowane, szybko przełączane układy cyfrowe oraz zasilacze impulsowe. Im więcej wtyczkowych zasilaczy się pozbędziemy albo je odseparujemy od toru zasilania zestawu audio, choćby za pomocą filtrów w dobrych listwach sieciowych lub – lepiej – transformatorów symetryzujących, tym bardziej zyska nasz system. O to zadbajmy w pierwszej lub drugiej kolejności, a dopiero potem bawmy się w … audiofilskie zabawki sieciowe za wcale niemałe kwoty.<br /><br /></p> <h2>Podsumowanie</h2> <p>Wybór źródła strumieniowego i wykorzystanie pełni jego możliwości to zagadnienie znacznie bardziej złożone i skomplikowane niż zakup odtwarzacza CD i przekładanie srebrnych krążków na tacce szuflady. Co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Zapewne właśnie z tego powodu pewna część audiofilów wyraża rozczarowanie jakością dźwięku uzyskiwaną z systemów plikowych. Mimo tych niepowodzeń grono użytkowników strumieniujących muzykę nieustannie rośnie.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/Schemat.png" alt="Schemat" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Idea zródła strumieniowego opartego na dowolnym przetworniku c/a w połaczeniu z transportem<br />cyfrowym bez dysku. Tego typu konfi guracja zapewni liczne mozliwosci rozbudowy, a pod<br />wzgledem kosztów bedzie tansza od autonomicznych serwerów klasy high-end. Warto zadbac<br />o zasilanie liniowe urzadzen peryferyjnych (nie mówiac o streamerze). Jesli komputer/serwer ma<br />wewnetrzny zasilacz impulsowy, to dobrze jest go podłaczyc do oddzielnej listwy fi ltrujacej.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bez wątpienia, największe możliwości na rozbudowę i tuning systemu zapewnia ścieżka polegająca na wyborze USB DAC-a. Z drugiej jednak strony implikuje ona najwięcej znaków zapytania i może być źródłem wspomnianego niezadowolenia mniej zaawansowanych użytkowników. Kompletny odtwarzacz strumieniowy ułatwia budowę systemu, jednak nie zwalnia nas z takich wyborów, jak NAS, serwer programowy czy licencja na płatne programy, jak Roon, Audirvana czy JRiver.</p> <p>Stworzenie systemu na bazie dobrego streamera z wyjściem USB audio, najlepiej kompatybilnego z Roonem w połączeniu z przetwornikiem USB jest najbardziej wydajną i najbardziej elastyczną metodą stworzenia źródła strumieniowego bardzo wysokiej klasy. Wybór DAC-ów jest dziś znacznie większy niż wybór kompletnych, wartościowych odtwarzaczy strumieniowych, a doświadczenie uczy, że bardzo niewielu producentów na świecie opanowało sztukę tworzenia kompletnych odtwarzaczy sieciowych najwyższej klasy. Tymczasem wybór znakomitych DAC-ów jest imponujący.</p> <p>Rozpoczynając zabawę w odtwarzanie plików warto zadać sobie podstawowe pytanie – czego przede wszystkim oczekujemy: najlepszej jakości dźwięku, komfortu obsługi czy też rozsądnej równowagi pomiędzy jednym a drugim? Szczera odpowiedź plus informacje, które zawarliśmy w niniejszym opracowaniu powinny skutecznie pomóc w dokonaniu właściwego wyboru. Zachęcamy do wysyłania pytań na adres: <a href="mailto:redakcja@av.com.pl.">redakcja@av.com.pl.</a> Będziemy się starali na nie odpowiadać, także na łamach AV.</p> <p>&nbsp;</p> <p><em>Artykuł został pierwotnie opublikowany w Audio-Video 01/2021, które można w całości kupić <strong><span style="color: #ff0000;"><a style="color: #ff0000;" href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-01-2021/" target="_blank" rel="noopener">TUTAJ</a></span></strong>.<br /><br /></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/f6734d3b41eb0d3fb0f1e952e057ffea_S.jpg" alt="Streaming od A do Z" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Wielu miłośników muzyki dostrzegło ogromny potencjał formatów plikowych, wciąż jednak w gronie audiofanów mnożą się wątpliwości dotyczące konfiguracji takiego źródła dźwięku. Spróbujemy rozwiać przynajmniej część z nich.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;" colspan="2"> <p><strong>Tekst:</strong> Filip Kulpa | <strong>Ilustracje:</strong> producenci, własne</p> <p><em><strong>Artykuł pochodzi z Audio-Video 1/2021 - <a href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-01-2021/" target="_blank" rel="noopener"><span style="color: #ff0000;">Kup wydanie PDF</span></a></strong><br /></em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Abecadło streamingu</h3> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-audirvana-plus.jpg" alt="streaming audirvana plus" /><br /><br />&nbsp;<strong><em>Główny pulpit programu Audirvana Plus<br /><br /></em></strong></p> <p>Streaming stał się dominującym kanałem dystrybucji muzyki na całym świecie. I choć makroanalizy rynkowe nie mają zwykle bezpośredniego przełożenia na strukturę sprzedaży sprzętu hi-fi z wysokiej półki, to nie da się zaprzeczyć, że coraz więcej systemów audiofilskich wykorzystuje komputer, DAC lub odtwarzacz strumieniowy. Omówimy wszystkie opcje, wskazując ich zalety i wady.<br /><br /></p> <h2>USB DAC i komputer</h2> <p>Pojawienie się w 2008 roku pierwszych komercyjnie dostępnych przetworników c/a wykorzystujących asynchroniczny protokół USB audio otworzyło nowy rozdział w historii źródeł cyfrowych. Od teraz komputer mógł pełnić funkcję cyfrowego „transportu” (źródła) sygnałów hi-res audio dla przetwornika c/a wyposażonego w odpowiednio zaaplikowane wejście USB.</p> <p>We wcześniej stosowanych protokołach transmisji USB (synchronicznej i adaptacyjnej) zegar przetwornika c/a nie miał stałej, z góry ustalonej częstotliwości –&nbsp;musiał się dostosowywać do mało stabilnego zegara w źródle (komputerze), co było źródłem dużego jittera (rozmycia czasowego), a to z kolei – w połączeniu z zakłóceniami generowanymi przez komputer – znacząco degradowało jakość dźwięku. Transfer asynchroniczny narodził się tak naprawdę w wyniku przypadku. Jeden z procesorów DSP firmy Texas Instruments, nie był w stanie idealnie dostroić się do częstotliwości 44,1 kHz. Inżynierowie TI musieli znaleźć jakieś rozwiązanie i tak narodziła się idea protokołu asynchronicznego, w którym główny zegar zawiadujący buforowaniem danych (master clock) jest umieszczony blisko odbiornika (DAC) i ma stałą częstotliwość. Źródło i odbiornik spina pętla sprzężenia, w ramach której DAC instruuje źródło (komputer, serwer, streamer), czy bufor jest prawidłowo napełniony, niedopełniony czy przepełniony. Inaczej mówiąc, to zegar w przetworniku c/a jest nadrzędny, a to oznacza, że problem jittera interfejsowego zostaje w teorii wyeliminowany. W praktyce jitter na poziomie przetwornika c/a może być dzięki temu mniejszy niż przy korzystaniu z interfejsu S/PDIF, w przypadku którego przetwornik c/a musi zrekonstruować sygnał zegara z szeregowego strumienia danych, wykorzystując do tego celu możliwie wąską pętlę fazową PLL.</p> <p>Mniejszy jitter to jednak niejedyna zaleta magistrali USB. Jej znacznie większa szybkość (pasmo) umożliwiła przesyłanie sygnałów DSD 64, następnie 128, a dzisiaj nawet DSD 1024, jak również sygnału PCM o 32-bitowej rozdzielczości i próbkowaniu 768 kHz. Tak wyśrubowane parametry sprawiły, że łącze USB audio w wielu wypadkach wyparło archaiczny pod względem technicznym interfejs SPDIF. Nowoczesne przetworniki c/a z wejściem USB Class 2.0 Audio wykorzystują powyższe możliwości. Aby było to możliwe, konieczne jest instalowanie sterowników w przypadku systemu operacyjnego Windows starszego niż 10 Creators Update. Komputery Mac są systemowo zgodne z UAC 2.0 (USB Audio Class 2.0) i nie wymagają sterowników, pomijając przypadki DAC-ów obsługujących DSD 512 lub DSD 1024.</p> <p>Jak każde rozwiązanie, połączenie USB DAC-a z komputerem ma swoje zalety, wady oraz pewne – nazwijmy to – znaki zapytania. Zacznijmy od tych drugich. Po pierwsze, komputer musi być włączony i fizycznie połączony z przetwornikiem dość krótkim kablem – zwykle nie dłuższym niż 2 m (dłuższe kable USB nie są zalecane i należy ich generalnie unikać). Jeśli będzie to laptop, to może pracować na baterii, jeśli jest to komputer stacjonarny, dobrze, aby był podłączony do oddzielnej listwy z filtrem RF. Warto rozważyć opcję zasilania liniowego (jeśli jest możliwa).</p> <p>W tym momencie wkraczamy na pole modyfikacji i optymalizacji komputerów, co zwolennicy tego rozwiązania bardzo lubią, jednak dla przeciętnego użytkownika będzie to tzw. czarna magia. Pasywne chłodzenie, specjalne płyty główne, dyski SSD, wspomniane zasilacze liniowe – na zoptymalizowany w ten sposób komputer można wydać 10 tys. złotych lub więcej. Czy warto? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna zważywszy na to, że komputer można zastąpić znacznie mniejszym i bardziej wyspecjalizowanym urządzeniem. Do tego zagadnienia powrócę w dalszej części.</p> <p>Zaletą komputera niewątpliwie jest efektywność tego rozwiązania. Do tego zadania można bowiem oddelegować niemal dowolny, sensownie wydajny komputer, ewentualnie dedykowaną wyłącznie do tego celu maszynę, która wcale nie musi mieć nie wiadomo jak szybkich pamięci i procesorów. Warto jednak przestrzegać następujących reguł gry i ograniczeń. Po pierwsze, dobrze jest, aby muzyka nie powinna znajdowała się na dysku zewnętrznym USB, ponieważ z tej samej magistrali korzysta również USB DAC, który ma wprawdzie priorytet, ale rodzi to jednak pewien „konflikt” w zakresie współdzielenia tej samej magistrali (pamiętajmy, że komputery nie są w założenia urządzeniami dedykowanymi do audio). Umieszczenie muzyki na dysku systemowym jest jeszcze gorszym rozwiązaniem, ponieważ niemal na pewno okaże się on za mały (chyba że nie posiadamy dużej biblioteki i chcemy skupić się na streamingu). Ponadto system operacyjny wykorzystuje dysk do działania systemu, co zdaniem Gordona Rankina z firmy Wavelenght Audio, autorytetu w dziedzinie USB audio, też nie sprzyja jakości odczytu. Pozostają zatem inne złącza – tyle że we współczesnych laptopach są one rzadko spotykane. Optymalnym rozwiązaniem wydaje się Thunderbolt, jednak jest to magistrala spotykana niemal wyłącznie w komputerach Mac. Te uchodzą za lepsze rozwiązanie do transmisji USB Audio, przynamniej z punktu widzenia mniej zaawansowanych użytkowników. Mac mini będzie znakomitym rozwiązaniem jako serwer USB audio na początek. Jest mały, cichy i pozwala uzyskać naprawdę dobrą jakość dźwięku. No i ma Thunderbolta. Innym, godnym polecenia rozwiązaniem jest Intel NUC (o nim w dalszej części).<br /><br /></p> <h2>Odtwarzacz programowy</h2> <p>Decydując się na komputer w roli „transportu” plików audio (nie lubię tego określenia, ale tak bardzo wrosło ono w audiofilski żargon, że będę się nim posługiwał) musimy pamiętać o jeszcze jednej ważnej rzeczy, a mianowicie o odtwarzaczu do zarządzania muzyką i jej odtwarzania. Rozwiązań jest wiele. Każde z nich ma swoich zwolenników, a gdy dodamy, że pomiędzy nimi występują pewne różnice, jeśli chodzi o jakość dźwięku (nie będę w tym miejscu wchodził w dywagacje, dlaczego to w ogóle jest możliwe), to sprawa robi się złożona. Da się jednak zawęzić wybór do kilku programów, które w zależności od platformy i naszych potrzeb okażą się optymalne.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-roon.jpg" alt="streaming roon" /></p> <ul> <li><strong>Roon</strong> –&nbsp;najbardziej kompletny, rozbudowany i genialny funkcjonalnie program, któremu poświęciliśmy obszerny artykuł na naszych łamach i na <a href="https://www.avtest.pl/artykuly/porady/item/1064-roon-niezwykly-program-do-odtwarzania-i-katalogowania-muzyki"><strong>avtest.pl</strong></a>. Jego największymi atutami są interfejs, łatwość obsługi, perfekcyjne integracja lokalnej biblioteki z serwisami streamingowymi, liczne udogodnienia i funkcje, których próżno szukać w programach konkurencyjnych. Roon ma tylko dwie, znane nam „wady". Po pierwsze, nie pozwala wybierać muzyki po folderach (problem w przypadku nieotagowanych utworów), a po drugie jest kosztowny. Licencja dożywotnia kosztuje 700 dolarów, a subskrypcja – 13 dolarów miesięcznie lub 120 dolarów rocznie. Naszym zdaniem, zdecydowanie warto.<br /><br /></li> <li><strong>Audirvana Plus</strong> – program pierwotnie stworzony na komputery Mac i chyba do dziś lepiej działąjący właśnie na nich. Pod względem uzyskiwanej jakości dźwięku uchodzi za różnorzędnego rywala dla Roona. Jest znacznie tańszy (dożywotnia licencja to wydatek ok. 470 zł), ale nie ma tak rozbudowanych opcji indeksowania muzyki, tak dopracowanego interfejsu i tak dobrej aplikacji mobilnej. Audirvana Remote działa jednak całkiem dobrze i pozwala sterować odtwarzaniem muzyki ze smartfona. Dużym atutem programu jest to, że może działać w trybie sieciowym UPnP, sterując niemalże dowolnym urządzeniem DMR zgodnym z UPnP.<br /><br /></li> <li><strong>JRiver Media Center</strong> – znakomity wybór na początek. To rozbudowany kombajn programowy z opcją ripowania płyt CD (czego nie potrafi żaden z dwóch wyżej wymienionych), funkcją serwera plików (Media Center), możliwością edycji metadanych i wsparciem wszystkich formatów bezstratnych, sterowników ASIO (ważne w Windowsie) oraz licznymi funkcjami dodatkowymi, jak korekcja EQ DSP. Dużym atutem JRivera jest przystępna cena – 60 dolarów na jedną platformę i 80 dolarów na na wszystkie trzy (Windows, Mac, Linux). Sonicznie program ten uchodzi za niego gorszy od Audirvany i Roona, ale warto spróbować.</li> </ul> <p>&nbsp;</p> <h2>Kompletne streamery</h2> <p>Wizja posiadania komputera dedykowanego do audio, na stałe lub tymczasowo podłączanego do nierzadko bardzo kosztownego systemu hi-fi czy high-end, dla wielu audiofilów jest mało atrakcyjna, by nie powiedzieć, że zniechęcająca. I nie chodzi tu wyłącznie o przekonanie co do (nie)słuszności tego rozwiązania, potencjalnych obaw dotyczących zakłóceń, jakie generuje każdy komputer, lecz także o kwestie związane z komfortem obsługi.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-CambridgeAudio_CXNv2.jpg" alt="streaming CambridgeAudio CXNv2" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Odtwarzacz strumieniowy Cambridge Audio CXN V2 – przykład bardzo funkcjonalnego kompletnego streamera Roon Ready, którego da się wygodnie obsługiwać z pilota.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bardziej eleganckim i na codzień znacznie wygodniejszym rozwiązaniem są kompletne odtwarzacze strumieniowe z wyjściami analogowymi, bazujące na protokołach UPnP, Chromecast, AirPlay itd. Z technicznego punktu widzenia są one niczym innym, jak połączeniem przetwornika c/a i modułu sieciowego, który umożliwia odtwarzanie plików z zasobów lokalnych, jak również zapewnia wygodny dostęp do serwisów strumieniowych –&nbsp;z reguły w ramach jednej aplikacji, choć nie zawsze. Rozwiązanie to ma szereg zalet funkcjonalnych, wśród których za najważniejszą należy uznać brak konieczności włączania komputera, chyba że pełni on funkcję serwera danych (np. przy korzystaniu z JRivera). Na dobrą sprawę, komputera nie musimy nawet posiadać, choć z perspektywy kogoś, kto chciałby tworzyć własną plikotekę, będzie on jednak nieodzowny – tak do zgrywania płyt, jak również do wgrywania tychże plików na serwer NAS lub do ich udostępniania w sieci domowej.</p> <p>Wygoda korzystania z autonomicznego odtwarzacza strumieniowego może także wyrażać się w tradycyjnej metodzie obsługi. Wprawdzie ogromna większość streamerów bazuje na sterowaniu z aplikacji, to są jednak urządzenia, które pozwalają na całkiem sprawną obsługę bez konieczności sięgania po smartfon lub tablet. Przykładem może być odtwarzacz Cambridge Audio CXN V2. Za pomocą pilota i ekranu możemy wybierać muzykę spośród „ulubionych” w serwisach streamingowych, zasobów lokalnego serwera UPnP lub też wybierać stację radiową (internetową). Przyciskami skrótów (presetów) bezpośrednio wywołujemy ulubione stacje radiowe, a włączenie urządzenia automatycznie wywołuje ostatnio słuchaną stację. Zalety są więc oczywiste. W przypadku urządzeń Linna jednym wciśnięciem przycisku „Play” kontynuujemy odtwarzanie ostatnio „nastawionego” albumu. Pod wym względem obsługa takiego odtwarzacza prawie niczym nie różni się od odtwarzacza CD –&nbsp;tyle że odpada uciążliwa (choć dla innych przyjemna!) konieczność zmiany płyt. Dla tradycjonalistów tego typu rozwiązanie będzie z całą pewnością wygodniejsze i bardziej przekonujące niż USB DAC spięty z komputerem.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-lumin-u1-mini.jpg" alt="streaming lumin u1 mini" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Lumin U1 Mini – transport cyfrowy z wyjściami różnych typów, sterowany z własnej aplikacji. Obsługuje DSD 256 i PCM 384 kHz – wystarczy. MQA i Roon Ready w standardzie. Brzmienie ciepłe, zaokrąglone, bardzo przyjemne.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zintegrowane streamery mają także swoje ograniczenia. Dość często wąskim gardłem są wbudowane moduły strumieniowe, które albo nie działają najlepiej pod względem funkcjonalnym, albo ograniczają możliwą do uzyskania jakość dźwięku. Nierzadko mamy do czynienia z jednym i drugim. Przez wiele lat poważną ułomnością streamerów, zwłaszcza tych tańszych, był brak odczytu w trybie bez przerw (ang. gapless playback). Z punktu widzenia użytkownika puszczającego pojedyncze piosenki jest to wada niezbyt istotna, być może nawet niezauważalna, jednak meloman sięgający po albumy koncertowe, nagrania muzyki klasycznej i albumy koncepcyjne nie zaakceptuje na dłuższą metę sytuacji, gdy pomiędzy utworami, które na CD czy winylu płynnie przechodzą jeden w drugi, pojawiają się dwusekundowe przerwy. Dziś problem braku gaplessa nadal występuje, ale tylko w odniesieniu do streamerów klasy ekonomicznej oraz do wzmacniaczy, tudzież niedrogich amplitunerów wyposażonych w moduł strumieniowy.</p> <p>Wspomniałem o tym, że wbudowane moduły sieciowe ograniczają jakość dźwięku wbudowanego przetwornika c/a. Skąd w ogóle to wiadomo? Większość odtwarzaczy strumieniowych ma wejścia cyfrowe, a nierzadko wśród nich jest asynchroniczne wejście USB Class 2.0. Porównanie brzmienia uzyskiwanego za jego pośrednictwem (w połączeniu choćby z komputerem) nierzadko prowadzi do wniosku jak wyżej. Dla uzyskania najlepszej jakości dźwięku warto zatem podłączyć komputer lub inny streamer z wyjściem USB Audio. Z pozoru takie rozwiązanie wydaje się nierozsądne i niepraktyczne. Po co nam wbudowany streamer, skoro i tak podłączamy komputer lub inny streamer? Można sobie jednak wyobrazić sytuację, w której na codzień, do słuchania w tle używamy wbudowanego modułu strumieniowego, a na czas bardziej krytycznych odsłuchów przechodzimy na łącze USB. Biorąc pod uwagę fakt, że dobry transport USB audio można kupić za około 2000 zł, powstaje pytanie, czy nie lepiej zrezygnować z kompletnego odtwarzacza na rzecz dwóch urządzeń? <br /><br /></p> <h2>Streamer USB plus DAC</h2> <p>No właśnie. Rozwiązanie to zwalnia nas z konieczności łączenia komputera bezpośrednio z przetwornikiem c/a, co samo w sobie jest już sporą zaletą. Po drugie, tzw. transporty USB audio są urządzeniami wyspecjalizowanymi do przesyłania danych audio, dzięki czemu na ogół zapewniają wyższą albo dużo wyższą jakość odtwarzanego dźwięku niż komputery, których systemy operacyjne zaśmiecają dziesiątki procesów i wątków, a ich wyjścia USB nie są zoptymalizowane do współpracy z przetwornikami c/a (problem ten można jednak częściowo rozwiązać, stosując izolator USB).</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streamin-SOtM-SMS-200-Ultra-Neo.jpg" alt="streamin SOtM SMS 200 Ultra Neo" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>SOtM sMS-200 Ultra Neo – wykorzystywany w naszej redakcji streamer z wyjściem USB audio. Wciąż niepokonany w relacji jakość dźwięku/cena, i nie tylko.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Omawiane rozwiązanie pozostawia nam wolny wybór, jeśli chodzi o przetwornik c/a, a tych – jak wiadomo – jest znacznie więcej niż kompletnych streamerów.</p> <p>Z kolei wybór streamerów z wyjściem USB audio jest dziś wyraźnie większy niż kilka lat temu. W tej grupie urządzeń istnieje duże zróżnicowanie pod względem funkcjonalnym. Ponadto, wbrew opiniom internetowych znawców, każdy streamer z wyjściem USB audio brzmi inaczej, a co więcej, różnice dotyczą także bezwzględnej jakości dźwięku. Niestety (lub stety) nie musi ona iść w parze z ceną produktu. Omawianą grupę urządzeń można podzielić na:</p> <ul> <li>„gołe” odtwarzacze sieciowe pozbawione dysków i wszelkich dodatków, co najwyżej wyposażone w standardowe wyjścia cyfrowe (S/PDIF AES/EBU, czasem I2S). Urządzenia tego typu zwykle mają własną aplikację sterującą, choć nie jest to regułą (np. SOtM);</li> <li>serwery dyskowe pełniące funkcję magazynów danych (Aurender, Melco, Innuos i inne);</li> <li>odtwarzacze sieciowe o rozszerzonej funkcjonalności, np. z wbudowanym przetwornikiem c/a i wejściami cyfrowymi.</li> </ul> <p>Trzecia grupa stanowi w zasadzie margines, ale pojawiają się w niej bardzo ciekawe propozycje (np. Coctail Audio). Druga grupa to urządzenia znacznie droższe niż odtwarzacze z grupy pierwszej, rozwiązują one jednak problem magazynowania danych audio.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-usbridge-signature-player.jpg" alt="streaming usbridge signature player" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Bardzo ciekawa opcja dla zwolenników DIY i niedrogich, lecz bardzo dobrych rozwiązań – USBridge Sig firmy Allo bazujący na module Raspberry Pi.</em></strong></p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Allo_2.jpg" alt="streaming Allo 2" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>30 stabilizatorów LDO dba o bardzo niski szum na wyjściu USB audio. Wraz z obudową, bez zasilania urządzenie kosztuje niewiele ponad 1000 zł.</em></strong></p> <p>Z punktu widzenia purysty i audiofila dążącego do maksymalizacji jakości dźwięku w relacji do ceny, najrozsądniejszym i najbardziej wydajnym rozwiązaniem są odtwarzacze z pierwszej grupy. Należą do nich tak udane i znakomite modele, jak SOtM sMS-200 Ultra (Neo/SE) – szczególnie, gdy doposażymy go w dobrej jakości zasilacz liniowy. Odtwarzacze tego typu mogą pracować zarówno w trybie UPnP renderer, jak również – preferowanym funkcjonalnie – Roon Ready. Wysoce skutecznym, a przy tym bardzo niedrogim rozwiązaniem jest minikomputer Raspberry Pi (tzw. malinka) z kartą wyjść cyfrowych S/PDIF Allo DigiOne 1.2 lub lepszą Allo DigiOne Signature, ewentualnie kompletny odtwarzacz USBridge Sig zasilany napięciem 5 V DC (fot. powyżej). Tak skonfigurowany odtwarzacz pracujący pod kontrolą własnej aplikacji (Volumio), mimo bardzo niewygórowanej ceny, może być bardzo dobrym transportem cyfrowym dla przetwornika c/a za kilka lub nawet kilkanaście tysięcy złotych.<br /><br /></p> <h2>Protokoły i funkcjonalności</h2> <p>Jeszcze kilka lat temu niemal wszystkie odtwarzacze strumieniowe działały w oparciu o protokół UPnP (Universal Plug and Play), legitymując się przy tym zgodnością z DLNA. Spora część z nich miała także AirPlay, czyli opracowany przez firmę Apple sposób bezprzewodowej transmisji sygnału audio PCM o standardowej rozdzielczości (16 bitów, częstotliwość próbkowania 44,1 lub 48 kHz)</p> <p>Z biegiem czasu pojawiły się też inne rozwiązania, jak np. DTS Play (chętnie stosowany przez producentów z Ameryki). Ostatnio dużą popularność zyskało opracowanie firmy Google –&nbsp;Chromecast, które coraz częściej znajdujemy w urządzeniach strumieniujących audio klasy ekonomicznej i średniej. Jest to rozwiązanie wygodne zarówno dla użytkownika, ale także –&nbsp;a może przede wszystkim – dla producenta. Pozwala ono bowiem w łatwy sposób integrować serwisy strumieniowe w telefonie, który – jeśli pracuje pod systemem operacyjnym Android – wysyła fonię do odtwarzacza strumieniowego z dowolnej aplikacji muzycznej. Odpada zatem konieczność integracji serwisów strumieniowych w aplikacji, którą producent danego urządzenia musiałby niemal nieustannie aktualizować (specyfika szybko ewoluującego Androida i bardzo dużej liczby urządzeń korzystających z tego OS-a). Ciężar aktualizacji spada na deweloperów odpowiednich aplikacji muzycznych, a producent streamera zyskuje „święty spokój”.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Coctail-Audio-N25-front.jpg" alt="streaming Coctail Audio N25 front" /></p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Coctail-Audio-N25-gniazda.jpg" alt="streaming Coctail Audio N25 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em></em><em>Koreański streamer Coctail Audio N25 – przykład kompletnego odtwarzacza / DAC-a mogącego także pełnić funkcję transportu USB audio</em></strong></p> <p><br />To pozornie doskonałe rozwiązanie ma jednak swoje dość poważne ograniczenia. Chromecast nie pozwala na strumieniowanie materiału hi-res audio. Limit częstotliwości próbkowania jest ustalony na 48 kHz, nie ma zatem możliwości streamingu z Tidala w jakości Master (MQA). Po drugie, Chromecast wymaga pośrednictwa urządzenia mobilnego w transmisji danych. Gdy telefon czy tablet się rozładuje lub znajdzie się poza zasięgiem lokalnej sieci Wi-Fi, transmisja dźwięku zostaje przerwana. Nie jest to więc rozwiązanie zbyt stabilne, ani tym bardziej audiofilskie. Niemniej w większości przypadków sprawdza się ono całkiem dobrze. Plusem Chromecasta jest jego kompatybilność i bezstratność w odniesieniu do transmisji sygnałów audio o jakości płyty CD. Pod tym względem jest to więc wyraźnie lepsza opcja niż Bluetooth. Co więcej, zasięg Chromecasta ogranicza zasięg sieci Wi-Fi (który w przypadku bardziej rozwiniętych sieci z wieloma węzłami/repeaterami może obejmować całe kondygnacje sporych budynków), a nie dystans pomiędzy odbiornikiem a nadajnikiem, liczony w pojedynczych metrach.</p> <p>Funkcjonalności AirPlay i AirPlay 2 również nie pozwalają na transmisję sygnałów audio o wysokiej rozdzielczości, ale w przypadku drugiej generacji AirPlaya możliwe jest tworzenie wielu stref, co stanowi skuteczną odpowiedź na Chromecasta. Wbrew obiegowej opinii, działanie AirPlaya nie oznacza konieczności posiadania urządzenia mobilnego lub komputera firmy Apple. AirPlay stanowi część programu iTunes, który może być instalowany na komputerach Windows.</p> <p>Z punktu widzenia audiofila istotne znaczenie mają w zasadzie tylko dwa protokoły: UPnP oraz RAAT (Roon Advanced Audio Transport) będący opracowaniem firmy Roon Labs i wykorzystywany przez wspomniany wyżej program Roon. Lista urządzeń Roon Ready (zgodnych z tym protokołem) do niedawana stale rosła, by nagle – w październiku 2020 r. – raptownie się skurczyć. Wielu producentów, w tym także ci, którzy zaimplementowali w swoich streamerach Chromecast, pominęli ścieżkę kompletnej certyfikacji swoich urządzeń bazując na tym, że i tak są one zgodne z Roonem. Roon Labs, dostrzegając rosnącą liczbę błędów oraz popularność swojego rozwiązania, postanowił wymusić dokończenie procesu certyfikacji, zastrzegając, że modele, które nie przejdą procedury i nie zostały wcześniej aktywowane jako Roon Ready, nie będą mogły działać jako endpointy, czyli strefy Roona. W tej sytuacji znalazło się wielu znanych producentów. Liczba urządzeń Roon Ready zmniejszyła się, ale i tak jest pokaźna. Warto zatem szukać streamera z certyfikatem Roon Ready. Listę marek ze wsparciem Roon Ready można znaleźć pod adresem: <a href="https://www.roonlabs.com" target="_blank" rel="noopener">www.roonlabs.com</a>.</p> <h2>NAS czy komputer?</h2> <p>Decydując się na odtwarzacz strumieniowy (obojętnie jakiego typu) należy rozważyć sposób magazynowania danych – chyba że streamer ma służyć wyłącznie do strumieniowania ze Spotify, Tidala czy innych serwisów tego typu. Przyjmijmy jednak, że jesteśmy zainteresowani zgrywanem płyt CD, ściąganiem (kupowaniem) plików hi-res i wymienianiem się swoimi zbiorami ze znajomymi (nie jest to legalne, ale wielu audiofilów tak robi).</p> <p>Jeśli nasza biblioteka muzyczna opiera się w głównej mierze o pliki o jakości nieprzewyższającej CD (PCM 16/44,1) w formatach FLAC, AIFF, WAV, ALAC (bezstratnych), nie mówiąc już o AAC czy MP3, wówczas można przyjąć, że każdy terabajt (1 TB) przestrzeni dyskowej wystarczy na 2000-3000 albumów. Cena 1 TB w postaci dysku talerzowego HDD jest dziś na poziomie poniżej 300 zł, więc koszty magazynowania dużych bibliotek muzycznych są niewielkie. Prędzej czy później, dysk laptopa i tak nie wystarczy, warto zatem rozważyć dysk sieciowy, tzw. NAS (Network Attached Storage). To nic innego jak minikomputer w niewielkiej obudowie, w której możemy zainstalować dowolny dysk (3,5”, czasem także 2,5”) o znacznej pojemności. Najtańsze NAS-y są jednokieszeniowe, ale też z reguły najmniej wydajne, co jednak w przypadku naszego zastosowania nie jest zbyt istotne (wydajność dysków NAS na potrzeby obsługiwania jednego czy dwóch streamów hi-res audio jest więcej niż wystarczająca). Dyski dwukieszeniowe pozwalają jednak na tzw. mirroring, czyli tworzenie kopii bezpieczeństwa na wypadek awarii jednego z dysków. Równie dobrze do backupu można jednak użyć przenośnego dysku USB, ale w takim przypadku musimy sami pilnować wykonywania kopii zapasowej.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Synology-NAS.jpg" alt="streaming Synology NAS" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dysk sieciowy NAS – jeśli już decydujemy się na takie rozwiązanie, warto użyć dysku dwukieszeniowego renomowanego producenta. Fot. Synology.</em></strong></p> <p>NAS jest rozwiązaniem wygodnym i praktycznym, jeśli używamy kompletnego, autonomicznego streamera. Nie sprawdza się jednak najlepiej w przypadku Roona czy Audirvany. Po pierwsze, dysk sieciowy wytwarza szum (chłodzenie wentylatorowe), w związku z czym warto go postawić w dużej odległości od sprzętu, a nawet w sąsiednim pokoju (tu jednak powstaje problem z połączeniem LAN). Po drugie, typowe modele NAS-ów z dyskami talerzowymi są zdecydowanie wolniejsze i mniej wydajne niż komputery z dyskami SSD z dołączonymi dyskami USB 3.0. Komunikacja po sieci z NAS-em jest w praktyce mniej wydajna niż po magistrali USB, zwłaszcza, jeśli nasz dysk muzyczny jest typu SSD. Ponadto, NAS będąc rozwiązaniem z dziedziny IT, wprowadza do systemu audio pewien element przypadkowości co do tego, jak wysoką jakość dźwięku ostatecznie da się uzyskać. Z pozoru wybór NAS-a wydaje się nie mieć żadnego znaczenia, jednak w praktyce okazuje się, że specjalistyczne serwery „grają" wyraźnie lepiej. Dopóki mówimy o systemach opartych na streamerach w cenie do 5 czy nawet 10 tys. złotych problem ten można zmarginalizować.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-INTEL-NUC10-front.jpg" alt="streaming INTEL NUC10 front" /></p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-INTEL-NUC10-gniazda.jpg" alt="streaming INTEL NUC10 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Intel NUC – w pełni konfigurowalny minikomputer dostępny w różnych wersjach, z bogatym wyposażeniem w złącza. Cichy, niedrogi i mały. Może pełnić zarówno funkcję transportu USB audio, jak i serwera sieciowego. Brak wewnętrznego zasilania to atut – można użyć zasilacza liniowego. Fot. Intel.</em></strong><br /><br /></p> <p>Jaka zatem jest alternatywa dla NAS-a? Serwer programowy UPnP (JRiver Media Center, Twonky Media Server, Asset UPnP), ewentualnie Audirvana Plus, który to program co prawda nie ma funkcji serwera UPnP dla innych urządzeń (komputer nie jest widoczny w sieci jako serwer UPnP), ale jest wyspecjalizowanym odtwarzaczem programowym obsługującym odczyt sieciowy, wyposażonym we własną aplikację mobilną. Odpada zatem konieczność posługiwania się nie zawsze dopracowaną aplikacją opracowaną przez producenta streamera. <br />Niezależnie od tego, na który wariant programowy się zdecydujemy, warto użyć komputera o „rozsądnej” wydajności. Optymalnym rozwiązaniem będzie komputer używany wyłącznie jako serwer, jednak nie jest to konieczne, o ile w trakcie odtwarzania muzyki nie obciążamy go zbędnymi procesami. Eleganckim i skutecznym rozwiązaniem jest Intel NUC –&nbsp;minikomputer z oddzielnym zasilaniem 19 V DC o konfigurowalnej płycie głównej, z możliwością rozbudowy pamięci RAM, zapewniający łatwą wymianę zasilacza na liniowy i wyposażony w dużą liczbę złącz USB 3.0/USB-C. Koszt takiego komputera, w zależności od konfiguracji, waha się w granicach od 1000 do 2500 zł.</p> <p>Na to rozwiązanie powinny zwrócić uwagę szczególnie te osoby, które korzystają z Roona lub zamierzają wykupić licencję. Wówczas na NUC-u możemy zainstalować system operacyjny ROCK (Roon Optimized Rock Kit) bazujący na Linuksie. Będzie on pełnił funkcję rdzenia (Roon Core), nie wymagając przy tym ekranu. Włączaniem i wyłączaniem oraz ustawieniami takiego serwera można zarządzać z poziomu przeglądarki na urządzeniu mobilnym lub innym komputerze. NUC jest praktycznie bezgłośny. Rolę magazynu danych mogą w tym przypadku pełnić dyski USB.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-Nucleus-gniazda.jpg" alt="streaming Nucleus gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Nucelus, czyli odpowiednio przygotowany i sprzedawany przez Roona Intel NUC znakomicie działa jako Roon Core – tak po sieci, jak i po USB. Fot. Roon Labs.<br /></em></strong></p> <p>Jeszcze bardziej eleganckim i lepszym rozwiązaniem jest – bazujący na NUC-u – komputer opracowany przez Roon Labs, Nulceus. Swoje kosztuje (min. 6500 zł), ale jak twierdzą użytkownicy, jest to urządzenia wręcz doskonałe, także jako transport USB audio. Jakaś wada? Chyba tylko jedna. Nucelus jest zupełnie nieprzydatny, jeśli nie używamy Roona. No i cena – nie jest dla każdego.</p> <p>Ciekawą alternatywą dla nowego NUC-a może być zakup choćby używanego Maca mini z dyskiem SSD, który jest pełnowartościowym komputerem i z powodzeniem może pełnić te same funkcje, co NUC, współpracując zarówno z dyskami USB lub Thunderbolt. W tym przypadku odpada konieczność instalacji systemu operacyjnego, montażu pamięci RAM itd. Mac mini również jest bezgłośny, mały i lekki, a to do tego prostu ładny. Co więcej, dobrze się sprawdza także jako źródło sygnału USB –&nbsp;na wypadek gdyby zaszła potrzeba skorzystania z tej metody połączenia. Jak już wspomniałem, magistrala USB z reguły (choć nie zawsze) pozwala uzyskać wyższą jakość brzmienia niż moduł strumieniowy wewnątrz wzmacniacza czy kompletnego streamera.</p> <h2>Odtwarzacze autonomiczne</h2> <p>Odrębną klasę urządzeń stanowią serwery dyskowe będące albo kompletnymi odtwarzaczami, albo źródłami danych (NAS i transport USB audio w jednym). Zaleta odtwarzaczy w pełni autonomicznych, takich jak np. różne modele Aurendera polega na tym, że mamy wszystko w jednym. Wynika stąd niemal całkowite uniezależnienie jakości dźwięku od czynników zewnętrznych, które omówiliśmy wyżej. Urządzenia tego typu nie wymagają żadnej konfiguracji, dodatkowych magazynów danych, a gdy dodamy do tego niekiedy wbudowane napędy CD-ROM do zgrywania płyt, to otrzymujemy rozwiązanie kompletne i uniwersalne, które w elegancki sposób rozwiązuje wszystkie dylematy. Już sam fakt, że aplikacja mobilna komunikuje się bezpośrednio z odtwarzaczem, który ma wszystko na pokładzie dla części użytkowników jest nie do przecenienia. Jeśli zatem nas stać i chcemy mieć tzw. święty spokój, jest to niewątpliwie najprostsze i najwygodniejsze rozwiązanie. Ale jak wszystko,&nbsp;ma ono pewną wadę – urządzenia tego typu są dużo droższe od streamerów i DAC-ów o analogicznej jakości dźwięku. Wtórnym problemem jest także niewielki wybór i dostępność tego typu urządzeń.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-soundgenic.jpg" alt="streaming soundgenic" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Rewelacyjny serwer i transport USB w jednym – Soundgenic HDL-RA4TB. Możliwość zgrywania płyt po podłączeniu odpowiedniego napędu CD-ROM. Wiele zyskuje z zasilaczem liniowym. Sterowanie z własnej aplikacji lub dowolnej wspierającej DMR (Digital Media Renderer).</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>MQA, kości i inne</h2> <p>Jak widać, możliwych rozwiązań jest wiele, ale to jeszcze nie koniec potencjalnych rozterek. Niezależnie od tego, czy pójdziemy w stronę rozwiązania w pełni autonomicznego, hybrydowego (rozdzielenie streamera i DAC-a) czy wyboru kompletnego serwera, pojawiają się pytania i wątpliwości dotyczące takich kwestii, jak:</p> <ol> <li><strong>Kompatybilności z formatami audio o najwyższych parametrach (DSD 512-1024, PCM 768 kHz).<br /></strong>Nie należy przywiązywać do tego większej wagi. Albumów nagranych w formatach wyższych niż PCM 192 kHz i DSD 128 praktycznie nie ma, a nawet jeśli je znajdziemy, to nie są one godne tego, by decydować się na gorzej brzmiące urządzenie tylko powodu możliwości odtworzenia takich nagrań w sposób zgodny bitowo (bit-perfect). Każdy dobry odtwarzacz programowy z powodzeniem dokona downsamplingu do formatu zrozumiałego przez nasz przetwornik c/a (w przypadku kompletnych streamerów będzie to musiał być program typu Audirvana lub Roon).<br /><br /></li> <li><strong>Wsparcia MQA.<br /></strong>Możliwość dekodowania formatu MQA będzie dość istotnym atutem, o ile korzystamy ze streamingu z Tidala. W przeciwnym razie, z uwagi na bardzo małą dostępność muzyki w tym formacie w postaci plików do ściągnięcia można sobie to kryterium odpuścić. Na temat MQA opublikujemy oddzielny artykuł, w którym wyjaśnimy pewne wątpliwości związane z tym formatem.<strong> <br /><br /></strong></li> <li><strong>Rodzaju użytych kości przetworników c/a.</strong><br />To, że dane urządzenie wykorzystuje nowszą, teoretycznie lepszą kość przetwornika nie oznacza, że zagra lepiej od sprzętu starszej generacji. Na jakość dźwięku wpływa ogrom różnych czynników, które w większości są znacznie istotniejsze niż to, czy w środku siedzi kość ESS Sabre, AKM czy jeszcze inna. Należy mieć świadomość tego, że wybór najnowocześniejszych kości przetworników przez producentów nie jest podyktowany wyłącznie ich „troską” o brzmienie, ale również – a często niestety przede wszystkim – parametrami nowszych układów (w specyfikacjach jest się czym pochwalić), łatwością ich implementacji i kosztami. Paradoksalnie jednak, niektóre z „wyczynowych" układów, jak np. Sabre wymagają bardzo starannego zasilania i dobrze rozwiązanego taktowania, by wydobyć ich potencjał, czego spora część producentów nie potrafi lub z przyczyn kosztowych nie chce robić. Efektem jest suboptymalne działanie tychże układów, a w konsekwencji niższa jakość dźwięku. Stąd właśnie wynikają znaczne różnice w jakości dźwięku uzyskiwane z produktów opartych o te same kości konwerterów c/a. <br /><br /></li> <li><strong>Rodzaju zasilania (impulsowe, liniowe, zewnętrzne).</strong><br />Rodzaj zasilacza i sposób jego realizacji (umieszczenie wewnątrz lub wydzielenie na zewnątrz) może, ale nie musi być istotnym kryterium zakupowym. W żadnym razie nie należy zakładać, że drogi high-endowy DAC z zasilaniem SMPS (impulsowym) będzie gorszy od tego z dwoma transformatorami i rozbudowanym zasilaczem liniowym. Z drugiej jednak strony, w gronie urządzeń średniej a nawet wyższej klasy widok tanich, przemysłowych przetwornic AC-DC powinien dawać do myślenia. Jeśli mamy do czynienia ze streamerem czy przetwornikiem c/a zasilanym z zewnętrznego zasilacza wtyczkowego, to z góry możemy założyć, że producent zdecydował się na drastyczną oszczędność, która z pewnością upośledza brzmienie. Ale jest i druga, lepsza strona medalu – taki zasilacz bardzo łatwo wymienić na porządny zasilacz liniowy –&nbsp;pod warunkiem, że jego wydajność prądowa (wyrażana w amperach) jest nie mniejsza (a najlepiej większa) niż dla zasilacza „fabrycznego”. Z reguły nie ma z tym jednak żadnego problemu. <br /><br /></li> <li><strong>Wbudowanej regulacji głośności (czy warto jej używać?).</strong><br />Wbudowane w przetworniki c/a i odtwarzacze strumieniowe regulacje poziomu wyjściowego są w przeważającej większości przypadków dokonywane w domenie cyfrowej, a coraz częściej odbywa się to w kości przetwornika c/a. Stąd wynika spora popularność tego pozornie atrakcyjnego rozwiązania (wystarczy, że producent wykorzysta gotową funkcję układu). Pomijając przypadki bardzo drogich urządzeń, w których takiej regulacji poświęcono wiele uwagi, a najlepiej także powiązano ją z możliwością analogowej zmiany maksymalnego poziomu wyjściowego, tłumienie w dziedzinie cyfrowej jest stratne. Przy dużych ściszeniach, rzędu 30 dB, z których będziemy korzystać na codzień, jakość sygnału ulega degradacji. Regulacje analogowe są co do zasady lepsze, jednak także w tym przypadku błędne jest założenie, że skrócenie toru sygnałowego poprzez zastąpienie integry końcówką mocy przyniesie lepszy rezultat soniczny. Generalnie nie polecamy takiej konfiguracji – chyba że mówimy o bardzo wyrafinowanych urządzeniach zaprojektowanych w taki sposób, by bezpośrednio sterować końcówką mocy. Reasumując, analogowy preamp w zdecydowanej większości przypadków jest potrzebny i nie powinniśmy z niego rezygnować.<br /><br /></li> </ol> <h2>Akcesoria, peryferia, zasilanie</h2> <p>Sporo emocji, a zarazem wątpliwości audiofilów budzą kwestie związane z optymalizacją warunków pracy systemów plikowych. Są to nowe i stosunkowo słabo poznane zagadnienia, w którymi nie mieliśmy do czynienia w przypadku odtwarzaczy CD, zarówno tych zintegrowanych, jak i dzielonych. Oznacza to, że cały czas się tych zagadnień uczymy i je poznajemy. Dotyczy to także autora niniejszej publikacji.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-KECES-P3-gniazda.jpg" alt="streaming KECES P3 gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zastosowanie zasilacza liniowego jest skuteczną metodą poprawy brzmienia systemów plikowych – zarówno w odniesieniu do samego streamera, jak również peryferiów. Warto użyć zasilacza z dwoma niezależnymi wyjściami, jak Keces P3.</em></strong></p> <p>W internecie toczą się dyskusje o wpływie routerów, switchów sieciowych, kabli Ethernet… Zanim możliwie konkretnie i jednoznacznie ustosunkuję się do tej kwestii (naturalnie mogę się mylić!), przywołam ogólną konstatację, która dotyczy wszystkich systemów wysokiej klasy. Jak wiadomo, aparatura hi-fi i high-end oraz zmysł naszego słuchu są bardzo czułe na zmiany, których wpływ bardzo często trudno (lub wręcz nie sposób) zobiektywizować i pomierzyć. Nie znaczy to jednak, że stopki antywibracyjne nie działają, że kable zasilające nie mają znaczenia itd. Ten wpływ istnieje i każdy zaawansowany audiofil doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Czy podobnie rzecz ma się z peryferiami sieciowymi? Odpowiem nieco przewrotnie. Nie należy zakładać, że go nie ma, ale też błędem jest przyjmować, że to istotny czynnik i że będzie to pierwsza rzecz, którą musimy się zająć. Warto wybierać markowe routery i switche w metalowych obudowach, które dają możliwość łatwej aplikacji zewnętrznego zasilacza liniowego na standardowe napięcie, np. 12 V i mają typowe, okrągłe gniazdo. Z mojego doświadczenia wynika, że taki upgrade zasilania switcha faktycznie słychać. Proste modele zasilane napięciem 5 V DC, wyposażone w gniazdo mini USB można spróbować zasilić z dużego powerbanka. Koszt minimalny, a efekt niekiedy może być korzystny.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/streaming-kabel.jpg" alt="streaming kabel" /></p> <p>Co się tyczy kabli Ethernet, to należy stwierdzić, że ich wpływ występuje, ale również jest on bardzo niewielki –&nbsp;tak w kategoriach bezwzględnych, jak i w kontekście różnic pomiędzy przetwornikami i różnymi rodzajami transportów plikowych. Tutaj różnice są po prostu znacznie większe! Nasza rekomendacja dotycząca kabli Ethernet sprowadza się do zastosowania kabli kategorii 7 (Cat7) lub – lepiej – Cat8, które w stosunku do kabli kategorii niższych odznaczają się znacznie solidniejszym ekranowaniem (patrz fot.). Dzięki temu kable Cat8.1 lub Cat 8.2 osiągają znacznie szersze pasmo (2000 MHz zamiast 500 MHz dla Cat6) a maksymalna przepływność sięga 25 Gb/s (Cat8.1) lub 40 Gb/s (Cat8.2). Wadą kabli Cat8 jest ich gorsza podatność na układanie i wyższa cena, choć na tle audiofilskich produktów kategorii 6 i tak są bardzo przystępne (30-70 zł za typowy odcinek).</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/CAT8.jpg" alt="streaming kabel" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Słusznym i uzasadnionym wyborem jest sięgnięcie po kabel kategorii 8 (Cat8). Ma on dużo lepsze parametry i znacznie skuteczniejsze ekranowanie niż kable niższych kategorii. Koszt kabli z metryczą pomiarową jest bardzo niski w stosunku do propozycji stricte audiofilskich. Fot. Renkforce.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Pamiętajmy, że każdy bez wyjątku kabel łączący system audio działa jak antena. Nie zapominajmy również, że wszystkie urządzenia IT, takie jak właśnie switche, routery, NAS czy komputer wprowadzają mniejsze lub większe zakłócenia, które przenikają do systemu na dwa sposoby – kablem Ethernet, jak również po masie zasilania. Źródłem tych zakłóceń są wbudowane, szybko przełączane układy cyfrowe oraz zasilacze impulsowe. Im więcej wtyczkowych zasilaczy się pozbędziemy albo je odseparujemy od toru zasilania zestawu audio, choćby za pomocą filtrów w dobrych listwach sieciowych lub – lepiej – transformatorów symetryzujących, tym bardziej zyska nasz system. O to zadbajmy w pierwszej lub drugiej kolejności, a dopiero potem bawmy się w … audiofilskie zabawki sieciowe za wcale niemałe kwoty.<br /><br /></p> <h2>Podsumowanie</h2> <p>Wybór źródła strumieniowego i wykorzystanie pełni jego możliwości to zagadnienie znacznie bardziej złożone i skomplikowane niż zakup odtwarzacza CD i przekładanie srebrnych krążków na tacce szuflady. Co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Zapewne właśnie z tego powodu pewna część audiofilów wyraża rozczarowanie jakością dźwięku uzyskiwaną z systemów plikowych. Mimo tych niepowodzeń grono użytkowników strumieniujących muzykę nieustannie rośnie.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/streaming/Schemat.png" alt="Schemat" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Idea zródła strumieniowego opartego na dowolnym przetworniku c/a w połaczeniu z transportem<br />cyfrowym bez dysku. Tego typu konfi guracja zapewni liczne mozliwosci rozbudowy, a pod<br />wzgledem kosztów bedzie tansza od autonomicznych serwerów klasy high-end. Warto zadbac<br />o zasilanie liniowe urzadzen peryferyjnych (nie mówiac o streamerze). Jesli komputer/serwer ma<br />wewnetrzny zasilacz impulsowy, to dobrze jest go podłaczyc do oddzielnej listwy fi ltrujacej.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Bez wątpienia, największe możliwości na rozbudowę i tuning systemu zapewnia ścieżka polegająca na wyborze USB DAC-a. Z drugiej jednak strony implikuje ona najwięcej znaków zapytania i może być źródłem wspomnianego niezadowolenia mniej zaawansowanych użytkowników. Kompletny odtwarzacz strumieniowy ułatwia budowę systemu, jednak nie zwalnia nas z takich wyborów, jak NAS, serwer programowy czy licencja na płatne programy, jak Roon, Audirvana czy JRiver.</p> <p>Stworzenie systemu na bazie dobrego streamera z wyjściem USB audio, najlepiej kompatybilnego z Roonem w połączeniu z przetwornikiem USB jest najbardziej wydajną i najbardziej elastyczną metodą stworzenia źródła strumieniowego bardzo wysokiej klasy. Wybór DAC-ów jest dziś znacznie większy niż wybór kompletnych, wartościowych odtwarzaczy strumieniowych, a doświadczenie uczy, że bardzo niewielu producentów na świecie opanowało sztukę tworzenia kompletnych odtwarzaczy sieciowych najwyższej klasy. Tymczasem wybór znakomitych DAC-ów jest imponujący.</p> <p>Rozpoczynając zabawę w odtwarzanie plików warto zadać sobie podstawowe pytanie – czego przede wszystkim oczekujemy: najlepszej jakości dźwięku, komfortu obsługi czy też rozsądnej równowagi pomiędzy jednym a drugim? Szczera odpowiedź plus informacje, które zawarliśmy w niniejszym opracowaniu powinny skutecznie pomóc w dokonaniu właściwego wyboru. Zachęcamy do wysyłania pytań na adres: <a href="mailto:redakcja@av.com.pl.">redakcja@av.com.pl.</a> Będziemy się starali na nie odpowiadać, także na łamach AV.</p> <p>&nbsp;</p> <p><em>Artykuł został pierwotnie opublikowany w Audio-Video 01/2021, które można w całości kupić <strong><span style="color: #ff0000;"><a style="color: #ff0000;" href="https://sklep.avtest.pl/produkt/audio-video-pdf-01-2021/" target="_blank" rel="noopener">TUTAJ</a></span></strong>.<br /><br /></em></p> <p>&nbsp;</p></div>
Roon – niezwykły program do odtwarzania i katalogowania muzyki 2020-01-20T12:08:18+00:00 2020-01-20T12:08:18+00:00 https://www.avtest.pl/artykuly/porady/item/1064-roon-niezwykly-program-do-odtwarzania-i-katalogowania-muzyki Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/1989b63796ddb198c6c6f884b17b0892_S.jpg" alt="Roon – niezwykły program do odtwarzania i katalogowania muzyki" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Mówi się, że to wspaniałe narzędzie do katalogowania i odtwarzania muzyki, ale co tak naprawdę jest aż tak pociągającego w tym nietanim oprogramowaniu? I rzecz najważniejsza: czy na pewno jest ci ono potrzebne? A jeśli tak, to dlaczego?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;" colspan="2"> <p><strong>Tekst: </strong>Filip Kulpa, Michał Sommerfeld</p> <p><em>Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 1-2/2019, zawiera jednak drobne aktualizacje.</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Roon, czyli rewolucja<br /><br /></h3> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Roon – niezwykły program do odtwarzania i katalogowania muzyki" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/aaa-roon.jpg" alt="Roon" />&nbsp;</p> <p>&nbsp;<br />Tak zwane komputerowe audio przeszło już długą drogę w trakcie swojej historii, liczącej mniej więcej&nbsp;20 lat. Tak, tak – czas szybko leci. Zaczęło się od „gołych” plików formatu MP3, których nazwa (przed kropką) była zazwyczaj tytułem utworu. Co sprytniejsi dodawali numer porządkowy na początku, żeby zachować właściwą kolejność piosenek. Przenośne odtwarzacze CD z początku wieku nie wiedziały jeszcze, co to metadane. Ludzie cieszyli się, że w malutkim odtwarzaczu można zmieścić już nie jedną, a na przykład 20 płyt. Reszta – włączając w to jakość dźwięku – za bardzo ich nie obchodziła. Nie szumiało, nie przeskakiwało –&nbsp;walkmany i discmany odeszły w niepamięć.</p> <p>Audiofile byli oczywiście bardziej niechętni i oporni – zaczęli interesować się tematem dopiero w momencie, gdy pojawiły się komputerowe narzędzia do zgrywania płyt – takie jak darmowy program EAC (Exact Audio Copy) czy też płatny dBPowerAmp. Pojawienie się kompresji bezstratnej (FLAC) w 2001 roku przyczyniło się do stopniowego wzrostu zainteresowania zgrywaniem płyt CD i archiwizowaniem ich na dyskach twardych. W tamtych czasach 40% oszczędności przestrzeni dyskowej było znaczącym udogodnieniem oraz… właśnie oszczędnością. Wszak 1 GB pamięci nie kosztował kilkanaście groszy, jak dziś, lecz znacznie więcej. Wciąż jednak „komputerowe audio” najczęściej było przypisane do komputera –&nbsp;należało zainstalować dobrej klasy kartę dźwiękową, by móc cieszyć się przyzwoitą jakością dźwięku z plików. Z tym, że to oczywiście nie był poziom, jakiego oczekiwaliby audiofile. Poza tym oni stronili od nich tak bardzo, jak się dało.</p> <p>Przełom nastąpił w 2007 roku, gdy Linn stworzył swój pierwszy odtwarzacz sieciowy –&nbsp;Klimax DS. Szkoci, dotąd utożsamiani z gramofonem LP12 oraz świetnymi odtwarzaczami CD, przytomnie skonstatowali, że nie ma dalej sensu bawić się we wbudowane dyski twarde. Zamiast tego, postawili na sieć i dyski sieciowe, mogące pracować z dala od wrażliwej aparatury audio. Dali audiofilom wygodną i dopracowaną aplikację, polecili wygodny soft do ripowania kompaktów, aktywnie zachęcali do tej metody odtwarzania muzyki, argumentując, że odczyt płyty CD w czasie rzeczywistym to anachronizm –&nbsp;zarówno techniczny, jak i funkcjonalny. Pomysł chwycił do tego stopnia, że na początku bieżącej dekady stał się już niemalże standardem. Protokół DLNA/UPnP sprawił, że podłączenie i uruchomienie odtwarzacza sieciowego było (jest) niemal równie proste jak włączenie płyty CD. Mniej więcej równocześnie wykiełkowała także inna, bardzo konkurencyjna wobec strumieniowania po sieci, możliwość tworzenia systemu plikowego: komputer i przetwornik c/a z asynchronicznym wejściem USB. Rozwiązanie to, autorstwa Gordona Rankina z firmy Wavelenght Audio, zadebiutowało równo 15 lat temu na targach CES w Las Vegas. Dzisiaj mało kto wyobraża sobie high-endowe źródło cyfrowe bez USB DAC-a. Pomijając oczywiście konserwatystów twierdzących, że „pliki nie grają”.</p> <p>O ile odtwarzacze Linn DS były w zasadzie samowystarczalne i nie potrzebowały komputera, o tyle koncept asynchronicznego USB DAC-a wymuszał (w tamtym czasie) użycie właśnie komputera. Nieprzypadkowo więc zaczęło się głośno mówić o oprogramowaniu do odtwarzania muzyki (odtwarzaczach programowych), sterownikach, protokołach i tak dalej Zaczęło się od Foobara, potem były Amarra, Pure Music, JRiver (Media Center), Audirvana, HQ Player i wreszcie… nasz bohater, czyli Roon – opracowanie amerykańskiej firmy Roon Labs, która podeszła do zagadnienia w nieszablonowy i nowatorski sposób.</p> <h2>Nowy koncept, nowe możliwości</h2> <p>Roon powstał z ambitnym założeniem, by radykalnie odmienić doświadczenie obcowania z „bezdusznymi” plikami. Jego twórcy doszli do wniosku, że tworzenie kolejnego software’u do katalogowania muzyki i jej odtwarzania z najwyższą możliwą jakością za pomocą USB DAC-a nie jest zbyt perspektywiczne, bowiem istniejące programy są w tym wystarczająco dobre. Postanowili iść o krok, a może nawet kilka kroków dalej. Z jednej strony stworzono zupełnie inny interfejs, dający nieznane dotąd możliwości, z drugiej natomiast – połączono obie wymienione metody odtwarzania muzyki: lokalnie (za pośrednictwem urządzeń podłączonych do komputera) oraz zdalnie, tj. z wykorzystaniem strumieniowania po sieci. A skoro dodano sieć, to nic nie stało już na przeszkodzie, by móc stworzyć system wielostrefowy. I tak też uczyniono. W rezultacie Roon integruje w sobie imponujący układ kluczowych funkcjonalności.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Gatunek-skojarzenia.png" alt="Gatunek skojarzenia" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Jedna z wielu metod odkrywania nowej muzyki – skojarzenia Roona po gatunku muzycznym.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <ul> <li>Tworzenie biblioteki muzycznej w oparciu o zbiór lokalnie zapisanych plików muzycznych (dysk twardy, pendrive, udział sieciowy, NAS, etc.) –&nbsp;to już dobrze znamy.</li> <li>Integrowanie w ramach tejże biblioteki „ulubionych” albumów z serwisów TiDAL i Qobuz (ten drugi wciąż oficjalnie niedostępny w Polsce –&nbsp;stan na styczeń 2020 r.) oraz muzyki zapisanej w chmurze (Dropbox) –&nbsp;wszystkie albumy pojawiają się w jednej bibliotece muzycznej z subtelnym odróżnieniem tych ze streamingu.</li> <li>Zaawansowany algorytm kojarzenia wykonawców, wyświetlania recenzji albumów, tekstów piosenek, dołączania opisów sylwetek muzyków, wyszukiwania alternatywnych okładek, a nawet automatycznego uruchamiania radia internetowego (Roon Radio), które zawartością muzyczną naśladuje kolejkę odtwarzania po jej zakończeniu. Opcje te w zgoła niesamowity sposób wzbogacają owe doświadczenie w obcowaniu z muzyką z plików.</li> <li>Możliwość odtwarzania muzyki do urządzeń podłączonych bezpośrednio do komputera lub weń wbudowanych: głośników wewnętrznych, zewnętrznych (w tym BT), kart dźwiękowych oraz przetworników c/a (USB) –&nbsp;to też znamy.</li> <li>Możliwość odtwarzania muzyki za pośrednictwem kompatybilnych urządzeń podłączonych do sieci lokalnej (przewodowej lub Wi-Fi), tzw. Roon Bridge i Roon Ready – z podziałem na strefy (zony).</li> <li>Możliwość zaawansowanej obróbki sygnału audio: upsamplingu, korekcji parametrycznej EQ, korekcji crossfeed itd. –&nbsp;w każdej ze stref niezależnie. Szersze omówienie tego zagadnienia znajduje się w dalszej części artykułu.</li> </ul> <h2>RAAT, czyli audiofilski AirPlay</h2> <p>Podstawą funkcjonowania Roona jest protokół RAAT (<strong>Roon Advanced Audio Transport</strong>) będący autorskim systemem dystrybucji muzyki w sieci lokalnej. Producent oprogramowania przyrównuje sposób jego funkcjonowania do… systemu kanalizacji. Nie jest to może wyrafinowane porównanie, niemniej stanowi ono pewien zarys elastyczności systemu. Centrum dowodzenia stanowi <strong>Roon Core</strong>, czyli rdzeń. To nic innego jak komputer (PC/Mac/Linux) z zainstalowanym odpowiednim pakietem oprogramowania w trzech wersjach do wyboru:</p> <ul> <li>Roon – pełny program do zainstalowania na komputerze PC/Mac;</li> <li>Roon Server – wersja okrojona o interfejs użytkownika, która wymaga zewnętrznego sterowania. Może pracować na komputerze PC/Mac/Linux oraz na serwerach QNAP i Synology. Pozwala na podłączenie zewnętrznego DAC-a lub wykorzystanie wbudowanej karty dźwiękowej;</li> <li>ROCK (Roon Optimized Core Kit) – system operacyjny przeznaczony na minikomputery Intel NUC. Zawiera rdzeń i pozwala podłączyć urządzenia wyjściowe. Wymaga zewnętrznego sterowania.</li> </ul> <p>Najbardziej praktyczną i prawdopodobnie najczęściej spotykaną opcją jest ta pierwsza, ponieważ umożliwia ona utrzymanie pełnej funkcjonalności domowego (dla przykładu) komputera przy zachowaniu wszystkich możliwości, jakie oferuje oprogramowanie. Niemniej audiofile nierzadko decydują się na rozwiązania bardziej wyspecjalizowane, jak chociażby dedykowany komputer Nucleus firmowany przez Roona. Zadaniem Roon Servera lub ROCK-a jest wyłącznie obsługa funkcjonalności oprogramowania. W tym wariancie komputer nie ma własnego interfejsu ekranowego, zatem nie może służyć do innych zadań.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Zones.png" alt="Zones" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Roon zapewnia regulację głośności – może przejmować kontrolę nad regulacją hardware'ową w urządzeniu wyjściowym lub zastępować ją regulacją programową.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Mając już działający rdzeń Roona (Roon Core), możemy skonfigurować system. W najprostszej wersji będzie to na przykład USB DAC podłączony do portu USB komputera, na którym jest zainstalowane oprogramowanie Roon. W takiej sytuacji komputer rozpozna urządzenie wyjściowe i nada mu cechy pojedynczej strefy. Przetworniki USB z aprobatą Roona (Roon tested DACs) są automatycznie wykrywane z nazwy.</p> <p>Jednocześnie rdzeń wykryje systemowe wyjście audio (wbudowane głośniki, wyjście 3,5-mm itd.) i dla niego również pozwoli utworzyć „strefę”. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której do komputera są podłączone głośniki biurkowe i przetwornik USB. Na obu tych urządzeniach można odtwarzać muzykę w sposób całkowicie niezależny, sterując nią albo z poziomu komputera, albo z urządzenia mobilnego z zainstalowaną aplikacją <strong>Roon Control</strong> (Android, iOS). W tym prostym scenariuszu przykładowy laptop z podłączonym przetwornikiem USB stają się pełnoprawnym odtwarzaczem strumieniowym sterowanym z doskonale działającej aplikacji, która niemal bezzwłocznie komunikuje się z rdzeniem. Co więcej, urządzenie mobilne, na którym jest aktywna aplikacja, również może działać jako „strefa” –&nbsp;inaczej mówiąc: już na „dzień dobry” mamy trzy strefy. Oznacza to także, że zyskujemy zdalny dostęp do całej biblioteki muzycznej zindeksowanej przez Roon Core. W przypadku Androida pojawia się także możliwość słuchania muzyki z mobilnego USB DAC-a podłączonego do portu USB smartfona czy tabletu. Tej opcji jednak nie sprawdzaliśmy.</p> <p>Już w tym momencie&nbsp;ujawnia się już znacząca przewaga Roona nad innymi odtwarzaczami programowymi, a to dopiero początek zabawy!</p> <h2>Roon Ready</h2> <p>Potencjał Roona rośnie wraz z dodaniem do systemu audio choćby jednego urządzenia sieciowego Roon Ready. W tym miejscu należy zaznaczyć, że Roon nie jest już jedynym odtwarzaczem programowym potrafiącym wysyłać sygnał audio po sieci komputerowej do kompatybilnego odbiornika, którym może być streamer, głośnik bezprzewodowy lub tzw. Roon Bridge, czyli program służący jako endpoint dla rdzenia, pozwalający na podłączenie urządzenia wyjściowego –&nbsp;na przykład przetwornika USB. Ten wirtualny mostek ma dostęp do wszystkich funkcjonalności Roon Core, nie może jednak pełnić funkcji sterowania. Da się go zainstalować na komputerze lub dedykowanym mikrokomputerze do audio.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Audio_Roon_Ready.png" alt="Audio Roon Ready" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zakładka Audio rozgranicza urządzenia podłączone bezpośrednio do komputera i te pracujące w sieci. Każde z nich tworzy strefę. Poszczególne strefy można synchronizować.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>W przeciwieństwie do Audirvany czy innych programów, Roon nie korzysta z protokołu UPnP, lecz ze wspomnianego RAAT-a, co wymusza kompatybilność z odbiornikiem – tzw. Roon endpoint. Wprowadza to pewne ograniczenie co do liczby urządzeń nadających się do pracy z Roonem (Roon Ready), jednak z drugiej strony implikuje liczne korzyści dla użytkownika. W chwili powstawania niniejszego opracowania kompatybilność z Roonem była zagwarantowana dla grupy co najmniej kilkudziesięciu urządzeń pochodzących od producentów specjalistycznych. Są to: kompletne odtwarzacze strumieniowe (np. Auralic, Ayon, Moon, Linn), transporty – mostki sieciowe (SOtM, Auralic), urządzenia all-in-one, a nawet głośniki aktywne z łącznością sieciową (np. KEF LSX, LS50 Wireless). Ta grupa nieustannie rośnie. <strong>Od lipca 2018 r. Roon jest kompatybilny z funkcjonalnością Google Chromecast, co oznacza, że każde urządzenie z Chromecastem może być sterowane Roonem.</strong> Dotyczy to także AirPlaya. To otwiera potężne możliwości rozbudowy tworzenia systemów strefowych zbudowanych z urządzeń zupełnie różnych typów: począwszy od głośników Google, urządzeń z AirPlay, a skończywszy na najbardziej wyrafinowanych przetwornikach c/a.</p> <p>Każde z tych urządzeń, po zaakceptowaniu w zakładce „Networked”, tworzy kolejną strefę odtwarzania, której nazwę można edytować. Dla każdej strefy obowiązuje inna kolejka odtwarzania. Oczywiście, strefy można ze sobą scalać. Jak twierdzi Roon Labs, synchronizacja czasowa stref mieści się w granicy 1 ms, co jest w zupełności wystarczającą precyzją – nawet w obrębie jednego pomieszczenia (1 ms odpowiada odległości między głośnikami wynoszącej zaledwie 34 cm).</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/SRC.png" alt="SRC" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Listę zakładek obróbki DSP otwiera upsampling (SRC). Do wyboru m.in. 5 różnych algorytmów filtracji cyfrowej, konwersja DSP-&gt;PCM, a nawet downsampling dla DAC-ów starszej generacji.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Duzi wytwórcy, jak na razie, nie są skorzy do implementowania opcji Roon Ready w swoich urządzeniach. Dziwi to o tyle, że jej wprowadzenie w znakomitej większości przypadków nie wymaga żadnej modyfikacji hardware’u. Co więcej, jest to proces łatwy i względnie tani. Fakt ten jest notabene istotnym elementem listy założeń projektowych, na której twórcy Roona umieścili m.in. następujące warunki:</p> <ul> <li>Wsparcie wszystkich bez wyjątku formatów audio – RAAT jest „przezroczysty” na wciąż pojawiające się formaty, schematy zabezpieczeń (DRM), jak również serwisy streamingowe. RAAT bierze na siebie ciężar realizowania niezbędnych aktualizacji systemu, zwalniając licencjobiorców z konieczności śledzenia zmian i przeprowadzania upgrade’ów. W tym sensie Roon jest bardzo podobny do funkcjonalności Google Cast (nieprzypadkowo jest więc kompatybilny z Chromecastem). Oznacza to, że twórca oprogramowania może dokonać aktualizacji systemu bez konieczności aktualizacji firmware’u w urządzeniach wyjściowych.</li> <li>Małe wymagania sprzętowe wobec Roon endpoints –&nbsp;obróbkę i ewentualne dekodowanie sygnału (np. MQA) realizuje rdzeń (Core).</li> <li>Urządzenia wyjściowe muszą mieć swoje zegary taktujące – to przeciwieństwo protokołu AirPlay, który wymaga synchronizacji pomiędzy nadajnikiem i odbiornikiem. Ma to istotne znaczenie dla jakości transmisji audio.</li> <li>Stabilne połączenie sieciowe (LAN, WiFi).</li> </ul> <h2>Interaktywny interfejs</h2> <p>Jedną z pierwszych rzeczy, które od razu odróżniają Roona od innych odtwarzaczy, jest interfejs użytkownika. <strong>Zamiast blokowej struktury, typowej dla innych odtwarzaczy programowych, dostajemy coś, co bardziej przypomina kolorowy magazyn lub prowadzony z pasją blog.</strong> Na starcie witają nas okładki albumów z biblioteki – zarówno te, które posiadamy w formie plików, jak i te, które mamy w „ulubionych” na TiDAL-u. Wszystko na wspólnym ekranie, bez konieczności przełączania się pomiędzy okienkami. A to dopiero początek tego, co na nas czeka.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Roon - Obsługiwane serwisy" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Services.png" alt="Roon - Obsługiwane serwisy" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Począwszy od wersji 1.6, prócz Tidala dostępny jest także Qobuz.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Tak naprawdę serca użytkowników chyba najbardziej zdobywa interaktywność tej platformy.<strong> Roon uczy się naszego gustu muzycznego, a później sam podpowiada muzykę, która może nas zainteresować.</strong> Wystarczy kliknąć, a zostanie ona odtworzona z TiDAL-a lub z lokalnych zasobów. Wyszukiwanie zespołów po gatunku muzycznym zaczyna się od ogółu, np. rock, pop, jazz, kończąc na poszczególnych podgatunkach, dzięki czemu można bardzo precyzyjnie namierzyć nagrania, których szukamy albo… jeszcze nie wiemy, że ich szukamy…</p> <p>Tradycyjna wyszukiwarka także działa lepiej niż zwykle. Wybór pierwszych liter automatycznie zawęża wybór i zanim dojedziemy do końca nazwy, poszukiwany artysta już jest na ekranie. Dodajmy do tego, że interfejs na Roon Core ma identyczną strukturę jak ten na Roon Remote. Różnica polega wyłącznie na tym, ile okładek mieści się jednorazowo na ekranie. Przykładowo, ekran iPada mini lub Samsunga Galaxy Tab S2 mieści ich 8, zaś ekran QWHD (2560x1440) lub taki o jeszcze większej rozdzielczości –&nbsp;już 40. Wtedy robi się już naprawdę przyjemnie. Tworzenie kolejek odtwarzania jest w pełni interaktywne i zintegrowane pomiędzy Roon Remote, Roon Bridge a rdzeniem. Dodajemy utwór w aplikacji i natychmiast pojawia się on z kolejce odtwarzania widocznej na dużym ekranie. To także jest bardzo wygodne. Może być kilka „pilotów” i każdy z nich widzi dokładnie to samo, co pozostałe (i to samo, co rdzeń/serwer).</p> <p>Zarządzanie i katalogowanie posiadanej muzyki zostało uproszczone do maksimum, a wbudowane algorytmy bardzo celnie interpretują metadane, dobierając okładki dla albumów. Jeżeli się pomylą – co się zdarza – to w bardzo łatwy sposób można zaistniałe błędy skorygować. Wystarczy wybrać oryginalnie przypisaną okładkę na dole zakładki Edit. Można tu zresztą zmienić domyślne preferencje programu z dobierania okładki o najlepszej jakości na rzecz oryginalnej grafiki. Twórcy programu pomyśleli dosłownie o wszystkim.</p> <h2>Szybki i inteligentny</h2> <p>O stopniu zaawansowania Roona świadczy to, jak sprawnie obchodzi się z bibliotekami muzycznymi tworzonymi na różnych dyskach NAS. Przez dość krótki okres użytkowałem (FK) Roona na laptopie (MacBook Pro, late 2015), mając zindeksowane dwie dość liczne (ponad 1000 albumów) biblioteki na dwóch dyskach NAS, w dwóch różnych lokalizacjach – w domu i w redakcji. Roon nigdy nie pomylił jednej z drugą. Zawsze po uruchomieniu odnajdywał i łączył się z tą właściwą. Zresztą każdą z nich w dowolnym momencie można „wyłączyć”. Gdy dysk jest niedostępny, Roon startuje tylko z tymi albumami, które widzi w chmurze. Nie atakuje nas lawiną komunikatów, że biblioteka jest niedostępna. Naprawdę mądry jest ten Roon.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Albuminfo.png" alt="Albuminfo" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wybieramy album (z własnej biblioteki lub Tidala) i widzimy coś takiego – autorską recenzję płyty, pełne metradane oraz inne albumy tego samego artysty.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Indeksowanie biblioteki odbywa się w czasie rzeczywistym. Wgranie na dysk nowego albumu (na przykład ripu) powoduje automatyczne wykrycie zmiany i dodanie albumu do biblioteki. W narożniku okładki pojawia się dyskretny znaczek „New”. Dla porównania: dobrej klasy dysk NAS potrzebuje na automatyczne przeindeksowanie zawartości około godziny lub też ręcznego wymuszenia procesu po to, żeby album wcześniej pojawił się w menu serwera DLNA. Kto by chciał czekać choćby 30 min na to, by móc odtworzyć świeżo zgrany (kupiony) album?</p> <p>Indeksując bibliotekę plików, Roon nie tylko sczytuje metadane, ale także – o czym już była mowa – dobiera lepszej jakości okładki (co można zablokować), a ponadto analizuje zawartość utworów, efektem czego jest reprezentacja utworów w postaci „linijki” z graficzną reprezentacją utworów, podanym zakresem dynamiki oraz średnim poziomem głośności. Z pozoru jest to zbędny bajer, lecz w praktyce przydaje się dość często – od razu widać ciche i głośne partie, dzięki czemu łatwiej jest dotrzeć do ulubionego fragmentu.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Artist_Bio.png" alt="Artist Bio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kliknięcie w artystę przenosi nas do jego biografii.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Należy zaznaczyć, że pierwsze indeksowanie biblioteki muzycznej –&nbsp;zwłaszcza dużej –&nbsp;może zająć nawet kilka godzin. Gros zasobów systemowych pochłania przeanalizowanie zawartości muzycznej –&nbsp;należy pamiętać, że bogate biblioteki zawierają po kilkadziesiąt, a nawet ponad sto tysięcy utworów. Użytkownik może określić, czy do tego zadania zostanie przydzielony 1, 2 czy więcej rdzeni procesora. Im więcej – tym proces będzie szybszy, co bardziej obciąży komputer, w efekcie czego pierwsze próby odtwarzania muzyki (szczególnie gdy pliki znajdują się na NAS-ie) mogą skutkować potknięciami/dropoutami. Wyłączenie opcji analizy utworów przy pierwszym indeksowaniu eliminuje ten problem. Operację można przeprowadzić w dogodnej chwili.</p> <h2>Streaming, Roon Radio i… – karaoke</h2> <p>Jak już wspominano, integracja TiDAL-a (a obecnie także Qobuza) jest kompletna. Albumy z serwisów strumieniowych są traktowane identycznie jak te posiadane fizycznie – tak samo katalogowane, tak samo kojarzone, a sam serwis jest wykorzystywany tak, żeby użytkownik mógł natychmiastowo przesłuchać polecaną muzykę, jak również skorzystać z opcji Roon Radio, która począwszy od wersji 1.6 jeszcze dokładniej analizuje to, czego słuchamy i jeszcze trafniej dopiera propozycje muzyki, która może nas zainteresować. Wielcy producenci elektronicy użyliby w tym miejscu terminu „sztuczna inteligencja”. I tu akurat nie byłoby to przesadą.</p> <p>Wielkim atutem programu jest zintegrowany dostęp do tekstów piosenek (informacje z bazy lyrics.com). W nowej wersji programu (1.6) opcję tę przekształcono do czegoś, co można nazwać „karaoke” – napisy pojawiają się w postaci dużych, powiększanych linijek. Bajer, ale niewątpliwie przydatny. Przy okazji Przeorganizowano okno „Now Playing”, które teraz składa się z okładki z lewym dolnym rogu oraz dużego okna zawierającego recenzje albumu, biografię artysty, właśnie teksty oraz zdjęcie wykonawcy/wykonawców. Platforma jest w pełni interaktywna. Klikając nazwę wykonawcy, otrzymujemy autorskie (podpisane z imienia i nazwiska) opisy tychże wykonawców, po czym możemy przenieść nasze zainteresowanie na przykład na dany gatunek muzyczny, który wyświetla się w pasku pod okładką. O nim również możemy poczytać i jeśli nas zainteresuje –&nbsp;wybrać jako ten gatunek, którego teraz byśmy chcieli posłuchać. Wystarczy wybrać opcję „Shuffle” lub Roon Radio – i gotowe. Tym sposobem możemy cały dzień słuchać muzyki, której nie znamy, a która z dużą dozą prawdopodobieństwa&nbsp;trafi w nasz gust. Niesamowita sprawa!</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Roon-karaoke.png" alt="Roon karaoke" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Opcja „Lyrics" wywołuje coś w rodzaju karaoke – podświetlane i powiększone linijki tekstu.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Dużym ukłonem w stronę użytkowników dbających o zagadnienia techniczne jest ponadto możliwość podejrzenia, jakim operacjom jest poddawany sygnał audio, czy jest to bit-perfect, a może filtracja/przetaktowanie. Można to łatwo sprawdzić klikając na światełko obok nazwy odtwarzanego utworu, gdzie w nowym okienku można prześledzić całą drogę sygnału w Roonie. Po kliknięciu okładki danego albumu wyświetlana jest informacja o formacie i rozdzielczości/częstotliwości taktowania sygnału. Nie ma więc ryzyka, że istniejące na dysku wydania CD i hi-res zostaną ze sobą pomieszane/zlepione w jeden album. Edytowanie metadanych (np. tytułu wydania) nie jest więc konieczne.</p> <p>Interfejs Roona jest dostępny w wielu językach, w tym także po polsku. Niestety, jakość spolszczenia pozostawia nieco do życzenia. Nie obyło się bez potknięć i wpadek, niekiedy zabawnych (np. Headroom Management – „Zarządzanie wolną przestrzenią”, Crossfeed – „przenikanie”) oraz pominięć (np. System Output, Built-in-Output). Jednak sam fakt obecności polskiej wersji językowej trzeba twórcom zapisać na plus.</p> <h2>Wbudowane korekcje</h2> <p>Jak już nadmieniliśmy, Roon to nie tylko sprawny i wyjątkowo sprytny odtwarzacz do katalogowania muzyki w formatach cyfrowych, lecz także audiofilskie narzędzie do jej odtwarzania za pomocą aparatury najwyższej klasy. Twórcom Roona w zadziwiający sposób udało się doskonale pogodzić obie te domeny.</p> <p>W przeciwieństwie do niegdyś popularnego hasła odczytu bit-perfect jako jedynej słusznej „ideologii” odczytu plików audio, twórcy Roona skorzystali z nowoczesnych algorytmów, jakie nierzadko z wielkimi trudnościami, a przede wszystkim ograniczeniami dotyczącymi możliwości obliczeniowych układów scalonych, realizują konstruktorzy przetworników c/a czy kompletnych odtwarzaczy strumieniowych. I tak, Roon umożliwia zaawansowany upasampling sygnałów PCM oraz konwersję DSD do PCM. W zakładce „Custom” możemy określić, jak Roon będzie upsamplował (lub downsamplował) sygnały o konkretnej częstotliwości próbkowania. Alternatywnie można zdać się na opcję Max PCM rate lub „For Compatibilty Only”. Ta ostatnia obniży próbkowanie sygnałów PCM do częstotliwości przyjmowanych przez przetwornik c/a. Filtr SRC ma do wyboru pięć algorytmów.</p> <p><strong>Sens stosowania upsamplingu w Roonie jest oczywiście uzależniony od stopnia zaawansowania, tudzież nowoczesności wykorzystywanego DAC-a/odtwarzacza.</strong> O ile w przypadku urządzeń bazujących na dobrej klasy układach FPGA (Chord, PS Audio, dCS), tego typu operacja może być niecelowa, o tyle w odniesieniu do urządzeń bazujących na gotowych układach scalonych „z półki” korzyści mogą być wymierne i słyszalne.</p> <p>Drugą ciekawą opcją jest <strong>Crossfeed</strong>, czyli technika miksowania części sygnału audio z jednego kanału z drugim. Rozwiązanie to powstało z myślą o użytkownikach słuchawek, w przypadku których informacje z lewego kanału docierają wyłącznie do lewego ucha, zaś z prawego –&nbsp;do ucha prawego. W odsłuchu głośnikowym wygląda to zupełnie inaczej, toteż trudno się dziwić, że efekty odsłuchowe są w obu przypadkach zdecydowanie inne (nie jest to oczywiście jedyne źródło różnic w odbiorze efektu stereofonicznego). Roon udostępnia dwa presety Crossfeedu, jak również elastyczną możliwość zmiany częstotliwości przejścia (300–2000 Hz) i efektu przenikania (Feed Level) – od 1 do 15 dB. Zakładka udostępnia również link ze źródłowym kodem implementacji omawianej korekcji. Jak widać, twórcy Roona w bardzo otwarty sposób podchodzą do zagadnień oferowanych korekcji. To duży plus.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Parametric_EQ2.png" alt="Parametric EQ2" /></p> <p style="text-align: center;">&nbsp;<strong><em>(Parametric EQ): Korekor parametryczny to jedno z najbardziej przydatnych narzędzi DSP</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Trzecią, niezwykle ważną i w pewnych sytuacjach pomocną opcją jest zakładka Parametric EQ, czyli korektor parametryczny.</strong> Nie jest to element wyróżniający jakoś szczególnie Roona, ponieważ i JRiver i Audirvana (a możliwe, że także inne programy) również mają tę opcję. Użytkownik może niemal dowolnie określać stromość filtrów (Q), częstotliwość środkową i zakres tłumienia/podbicia, jak również rodzaj filtrów, korzystając z siedmiu predefiniowanych charakterystyk filtrów: typowego podbicia/tłumienia, filtru półkowego, górno- lub dolnoprzepustowego, pasmowo-przepustowego lub też filtru wycinającego daną częstotliwość. W tym miejscu wypada zadać pytanie, jakie może być zastosowanie tej opcji w odniesieniu do odsłuchu audiofilskiego? Zacznijmy od ważnej uwagi: tego typu korekcje mogą się przyczynić do poprawy brzmienia, o ile zostaną użyte rozsądnie i świadomie. Jeśli nie wiemy, co i jak korygować, lepiej nie bawmy się korektorem. Omówienie tej kwestii w zasadzie wymaga napisania oddzielnego artykułu. W tym miejscu ograniczymy się do stwierdzenia, że korektor parametryczny może bardzo pomóc w dwóch sytuacjach:</p> <ul> <li>do redukcji/zniwelowania najpoważniejszych modów pomieszczenia odsłuchowego;</li> <li>skompensowania niewłaściwego balansu tonalnego systemu głośnikowego lub – nawet bardziej – słuchawkowego.</li> </ul> <p>Aby uchronić system przed ryzykiem powstania zniekształceń wskutek podbicia określonych fragmentów pasma (cyfrowy clipping), dodano opcję <strong>Headroom Management</strong> (zakres dynamiczny), polegającą na globalnym ściszeniu utworu. Jeśli dodajemy 2 dB w jakimś pasmie, to analogiczną wartość, ale ze znakiem „minus”, należy uwzględnić w omawianej korekcie.</p> <p>Kolejną opcją w ramach zakładki DSP Engine jest <strong>Audeze Presets</strong>. Zawiera ona (nieopisane) korekcje dedykowane do poszczególnych modeli z serii LCD, EL-8 oraz Sine i iSine. Sprawdziliśmy ją w odniesieniu do LCD-3. Jest bardzo subtelna (i w sumie dobrze).</p> <p>Przewidziano także zakładkę <strong>Speaker Setup</strong> pozwalającą na dostosowanie poziomu i opóźnienia dźwięku kolumn lewej i prawej. Może to być przydatne, gdy kolumny stoją asymetrycznie lub gdy pomieszczenie jest asymetryczne akustycznie.</p> <p>Istnieje także możliwość filtrowania sygnału poprzez konwolucję (<strong>Convolution</strong>), jest to bardzo potężny sposób obróbki sygnału, który pozwala na stworzenie pełnoprawnej korekcji akustyki (przy pomocy zewnętrznych programów do pomiaru), zwrotnicy cyfrowej i wielu innych zaawansowanych systemów, które są ograniczone wyobraźnią użytkownika. O ile wgranie pliku kalibracyjnego z pomiarem nie jest szczególnie trudne, to już inne zabawy w tej zakładce dla większości użytkowników pozostaną niedostępne. <br />Oczywiście, każdą z opcji silnika DSP można selektywnie włączać lub wyłączać – podobnie jak całość korekcji da się wygodnie aktywować lub deaktywować jednym „przełącznikiem” w menu.</p> <h2>MQA – unfolding i pełne dekodowanie</h2> <p>Roon jest zgodny z formatem MQA. Widzi zakładkę „Masters” w TiDAL-u i potrafi wykonywać zarówno pełne dekodowanie tego formatu (w połączeniu z kompatybilnym przetwornikiem c/a), jak również tzw. unfolding do źródłowej częstotliwości próbkowania (np. z 48 do 96 lub 192 kHz). Oznacza to, że posiadany DAC nie musi zapewniać wsparcia MQA, by móc czerpać korzyści ze stosowania tego stratnego formatu. Dostępne są 4 opcje do wyboru:</p> <ul> <li>No MQA support</li> <li>Decoder and Renderer</li> <li>Decoder Only</li> <li>Renderer Only</li> </ul> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Opcji_MQA.png" alt="Opcji MQA" width="600" height="796" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W zakładce Device Setup widnieją 4 opcje wyboru „MQA Capabilities” określające zdolności podłączonego przetwornika c/a. Te kompatybilne z MQA powinny mieć wybraną opcję „Decoder and Renderer”. Roon może wykonać pełne dekodowanie, sam unfolding lub przesłać „surowy” sygnał do DAC-a.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>HQPlayer</h2> <p>Piszemy o świetnym odtwarzaczu Roon, to co tu robi inny odtwarzacz? Pomaga. HQPlayer jest powszechnie znany jako ten wyposażony w najlepsze algorytmy obróbki sygnału. Równie znany jest też z nieciekawego interfejsu, ale to już inna sprawa. Roon pozwala zintegrować to, co najlepsze w swoim konkurencie, żeby poprawić swoje brzmienie (jeśli korzystamy z wyjścia USB komputera) przy zachowaniu unikalnego interfejsu. Wymaga to oczywiście zakupienia licencji HQPlayera.</p> <h2>Wymagania sprzętowe</h2> <p>Roon zasadniczo nie ma dużych wymagań w kwestii hardware’u, na którym przyjdzie mu pracować. Komputer (Core) powinien być w miarę nowoczesny. Dobrym rozwiązaniem wspomagającym sprawność systemu jest użycie systemowego dysku SSD o pojemności minimum 120 GB. Program startuje wówczas wyraźnie szybciej w przypadku dysków talerzowych, ponadto dużo szybszy jest cykliczny backup biblioteki. Można również rozważyć przechowywanie najczęściej odtwarzanych albumów właśnie na pamięci tego typu. Minimalna wielkość pamięci RAM jest określana na 4 GB, ale im więcej, tym generalnie lepiej. 8 GB to rozsądna wartość, jeśli nie chcemy zbyt wiele wydać, a Roon Core nie będzie obsługiwać kilku stref, w każdej dokonując upsamplingu czy korekcji DSP. Gdy sięgamy po przetwarzanie DSP (korekcja akustyki, regulacja barwy, opóźnienia etc.) lub gdy chcemy użytkować wiele stref równolegle, wymagania sprzętowe oczywiście wzrastają. Do normalnego odczytu w jednej strefie wystarczy typowy procesor. Warto nadmienić, że pojedyncza strefa korzysta z jednego rdzenia/wątku. Oznacza to, że w zakresie obróbki DSP procesory Intela mają przewagę nad AMD, lecz niestety są one dużo droższe (początek 2019 r.). AMD ma z kolei przewagę w cenie i liczbie rdzeni w danym przedziale cenowym, co docenimy przy odczycie wielostrefowym. Warto także pomyśleć o oszczędnym zasilaczu, jeżeli komputer (Roon Server) ma pracować non stop.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Roon-Nucleus.jpg" alt="Roon Nucleus" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dedykowany komputer Roon Labs – Nucleus</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Niezdecydowanym polecamy minikomputery NUC. Świetnym rozwiązaniem jest także „stary” Mac Mini z końca 2014 r. – z pamięcią 8 GB RAM i dyskiem SSD (który można samemu zainstalować). Nie mówiąc oczywiście o rekomendowanym przez Roon Labs Nucleusie.</p> <p>Warto pamiętać, że za pośrednictwem Roon Remote nieco lepiej steruje się tabletem niż smartfonem. Z kolei w przypadku komputera, na którym jest postawiony Roon w pełnej wersji, warto użyć ekranu o przekątnej 24 cali (lub większego) i rozdzielczości 2560 x 1440 (WQHD) lub większej. Wówczas otrzymujemy maksymalną przestrzeń roboczą mieszczącą aż 40 okładek oraz wszystkie inne opcje programu. Posługiwanie się Roonem staje się jeszcze przyjemniejsze.</p> <h2>Zakup czy abonament?</h2> <p>Nie powinien dziwić fakt, że Roon jest drogim oprogramowaniem – dożywotnia licencja kosztuje 499 dolarów. Koszt ten można jednak rozłożyć w czasie, decydując się na wariant roczny, który wyceniono na 119 dolarów. To wciąż niemało, jednak podobną kwotę wielu z nas przeznacza na subskrypcję Netflixa, więc nie widzimy powodów, dla których tę cenę można by uznać za przesadzoną.</p> <p>Warto wspomnieć, że licencja obejmuje jeden komputer, a ściślej: jedną jego autoryzację w danym momencie. Chodzi o to, by zablokować możliwość korzystania z programu na różnych komputerach w tym samym czasie. Nie znaczy to jednak, że Roona nie możemy postawić na kilku (własnych) maszynach, z których w danym momencie tylko jedna będzie korzystała z programu. Zawiaduje tym procedura autoryzacji i deautoryzacji, którą można przeprowadzać bez ograniczeń.</p> <h2>Warto?</h2> <p>W redakcji sami byliśmy sceptykami, jednak po niedługim czasie okazało się, że ta platforma ma tak wiele zalet, że te 119 dolarów rocznie zdecydowanie warto odżałować, podobnie jak odpowiednią kwotę na dodatkowy komputer i monitor. Czy Roon ma jakieś wady? Pewnym ograniczeniem, czy może raczej cechą Roona jest to, że nie współpracuje on z każdym urządzeniem sieciowym. W szczególności użytkownicy amplitunerów A/V, niedrogich streamerów oraz ogólnie rzecz biorąc sprzętu klasy średniej, a tym bardziej popularnej, nie wykorzystają możliwości, jakie stwarza protokół RAAT, choć wiele w tej kwestii zmienia dostępna od niedawna kompatybilność z Chromecastem. Pomaga też AirPlay, choć w tym przypadku nie ma mowy o streamingu bit-perfect materiałów hi-res audio (o próbkowaniu powyżej 48 kHz).</p> <p>Należy podkreślić, że ten znakomity software – pomimo swojej złożoności i zaawansowania – jest narzędziem bardzo łatwym do szybkiego opanowania. Dzięki nadzwyczaj przyjaznemu interfejsowi oraz zawartym w nim podpowiedziom wręcz zachęca do samodzielnego zgłębiania swoich tajników.</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/porady/roon{/gallery}</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/1989b63796ddb198c6c6f884b17b0892_S.jpg" alt="Roon – niezwykły program do odtwarzania i katalogowania muzyki" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Mówi się, że to wspaniałe narzędzie do katalogowania i odtwarzania muzyki, ale co tak naprawdę jest aż tak pociągającego w tym nietanim oprogramowaniu? I rzecz najważniejsza: czy na pewno jest ci ono potrzebne? A jeśli tak, to dlaczego?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;" colspan="2"> <p><strong>Tekst: </strong>Filip Kulpa, Michał Sommerfeld</p> <p><em>Artykuł pochodzi z wydania Audio-Video 1-2/2019, zawiera jednak drobne aktualizacje.</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Roon, czyli rewolucja<br /><br /></h3> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000; display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Roon – niezwykły program do odtwarzania i katalogowania muzyki" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/aaa-roon.jpg" alt="Roon" />&nbsp;</p> <p>&nbsp;<br />Tak zwane komputerowe audio przeszło już długą drogę w trakcie swojej historii, liczącej mniej więcej&nbsp;20 lat. Tak, tak – czas szybko leci. Zaczęło się od „gołych” plików formatu MP3, których nazwa (przed kropką) była zazwyczaj tytułem utworu. Co sprytniejsi dodawali numer porządkowy na początku, żeby zachować właściwą kolejność piosenek. Przenośne odtwarzacze CD z początku wieku nie wiedziały jeszcze, co to metadane. Ludzie cieszyli się, że w malutkim odtwarzaczu można zmieścić już nie jedną, a na przykład 20 płyt. Reszta – włączając w to jakość dźwięku – za bardzo ich nie obchodziła. Nie szumiało, nie przeskakiwało –&nbsp;walkmany i discmany odeszły w niepamięć.</p> <p>Audiofile byli oczywiście bardziej niechętni i oporni – zaczęli interesować się tematem dopiero w momencie, gdy pojawiły się komputerowe narzędzia do zgrywania płyt – takie jak darmowy program EAC (Exact Audio Copy) czy też płatny dBPowerAmp. Pojawienie się kompresji bezstratnej (FLAC) w 2001 roku przyczyniło się do stopniowego wzrostu zainteresowania zgrywaniem płyt CD i archiwizowaniem ich na dyskach twardych. W tamtych czasach 40% oszczędności przestrzeni dyskowej było znaczącym udogodnieniem oraz… właśnie oszczędnością. Wszak 1 GB pamięci nie kosztował kilkanaście groszy, jak dziś, lecz znacznie więcej. Wciąż jednak „komputerowe audio” najczęściej było przypisane do komputera –&nbsp;należało zainstalować dobrej klasy kartę dźwiękową, by móc cieszyć się przyzwoitą jakością dźwięku z plików. Z tym, że to oczywiście nie był poziom, jakiego oczekiwaliby audiofile. Poza tym oni stronili od nich tak bardzo, jak się dało.</p> <p>Przełom nastąpił w 2007 roku, gdy Linn stworzył swój pierwszy odtwarzacz sieciowy –&nbsp;Klimax DS. Szkoci, dotąd utożsamiani z gramofonem LP12 oraz świetnymi odtwarzaczami CD, przytomnie skonstatowali, że nie ma dalej sensu bawić się we wbudowane dyski twarde. Zamiast tego, postawili na sieć i dyski sieciowe, mogące pracować z dala od wrażliwej aparatury audio. Dali audiofilom wygodną i dopracowaną aplikację, polecili wygodny soft do ripowania kompaktów, aktywnie zachęcali do tej metody odtwarzania muzyki, argumentując, że odczyt płyty CD w czasie rzeczywistym to anachronizm –&nbsp;zarówno techniczny, jak i funkcjonalny. Pomysł chwycił do tego stopnia, że na początku bieżącej dekady stał się już niemalże standardem. Protokół DLNA/UPnP sprawił, że podłączenie i uruchomienie odtwarzacza sieciowego było (jest) niemal równie proste jak włączenie płyty CD. Mniej więcej równocześnie wykiełkowała także inna, bardzo konkurencyjna wobec strumieniowania po sieci, możliwość tworzenia systemu plikowego: komputer i przetwornik c/a z asynchronicznym wejściem USB. Rozwiązanie to, autorstwa Gordona Rankina z firmy Wavelenght Audio, zadebiutowało równo 15 lat temu na targach CES w Las Vegas. Dzisiaj mało kto wyobraża sobie high-endowe źródło cyfrowe bez USB DAC-a. Pomijając oczywiście konserwatystów twierdzących, że „pliki nie grają”.</p> <p>O ile odtwarzacze Linn DS były w zasadzie samowystarczalne i nie potrzebowały komputera, o tyle koncept asynchronicznego USB DAC-a wymuszał (w tamtym czasie) użycie właśnie komputera. Nieprzypadkowo więc zaczęło się głośno mówić o oprogramowaniu do odtwarzania muzyki (odtwarzaczach programowych), sterownikach, protokołach i tak dalej Zaczęło się od Foobara, potem były Amarra, Pure Music, JRiver (Media Center), Audirvana, HQ Player i wreszcie… nasz bohater, czyli Roon – opracowanie amerykańskiej firmy Roon Labs, która podeszła do zagadnienia w nieszablonowy i nowatorski sposób.</p> <h2>Nowy koncept, nowe możliwości</h2> <p>Roon powstał z ambitnym założeniem, by radykalnie odmienić doświadczenie obcowania z „bezdusznymi” plikami. Jego twórcy doszli do wniosku, że tworzenie kolejnego software’u do katalogowania muzyki i jej odtwarzania z najwyższą możliwą jakością za pomocą USB DAC-a nie jest zbyt perspektywiczne, bowiem istniejące programy są w tym wystarczająco dobre. Postanowili iść o krok, a może nawet kilka kroków dalej. Z jednej strony stworzono zupełnie inny interfejs, dający nieznane dotąd możliwości, z drugiej natomiast – połączono obie wymienione metody odtwarzania muzyki: lokalnie (za pośrednictwem urządzeń podłączonych do komputera) oraz zdalnie, tj. z wykorzystaniem strumieniowania po sieci. A skoro dodano sieć, to nic nie stało już na przeszkodzie, by móc stworzyć system wielostrefowy. I tak też uczyniono. W rezultacie Roon integruje w sobie imponujący układ kluczowych funkcjonalności.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Gatunek-skojarzenia.png" alt="Gatunek skojarzenia" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Jedna z wielu metod odkrywania nowej muzyki – skojarzenia Roona po gatunku muzycznym.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <ul> <li>Tworzenie biblioteki muzycznej w oparciu o zbiór lokalnie zapisanych plików muzycznych (dysk twardy, pendrive, udział sieciowy, NAS, etc.) –&nbsp;to już dobrze znamy.</li> <li>Integrowanie w ramach tejże biblioteki „ulubionych” albumów z serwisów TiDAL i Qobuz (ten drugi wciąż oficjalnie niedostępny w Polsce –&nbsp;stan na styczeń 2020 r.) oraz muzyki zapisanej w chmurze (Dropbox) –&nbsp;wszystkie albumy pojawiają się w jednej bibliotece muzycznej z subtelnym odróżnieniem tych ze streamingu.</li> <li>Zaawansowany algorytm kojarzenia wykonawców, wyświetlania recenzji albumów, tekstów piosenek, dołączania opisów sylwetek muzyków, wyszukiwania alternatywnych okładek, a nawet automatycznego uruchamiania radia internetowego (Roon Radio), które zawartością muzyczną naśladuje kolejkę odtwarzania po jej zakończeniu. Opcje te w zgoła niesamowity sposób wzbogacają owe doświadczenie w obcowaniu z muzyką z plików.</li> <li>Możliwość odtwarzania muzyki do urządzeń podłączonych bezpośrednio do komputera lub weń wbudowanych: głośników wewnętrznych, zewnętrznych (w tym BT), kart dźwiękowych oraz przetworników c/a (USB) –&nbsp;to też znamy.</li> <li>Możliwość odtwarzania muzyki za pośrednictwem kompatybilnych urządzeń podłączonych do sieci lokalnej (przewodowej lub Wi-Fi), tzw. Roon Bridge i Roon Ready – z podziałem na strefy (zony).</li> <li>Możliwość zaawansowanej obróbki sygnału audio: upsamplingu, korekcji parametrycznej EQ, korekcji crossfeed itd. –&nbsp;w każdej ze stref niezależnie. Szersze omówienie tego zagadnienia znajduje się w dalszej części artykułu.</li> </ul> <h2>RAAT, czyli audiofilski AirPlay</h2> <p>Podstawą funkcjonowania Roona jest protokół RAAT (<strong>Roon Advanced Audio Transport</strong>) będący autorskim systemem dystrybucji muzyki w sieci lokalnej. Producent oprogramowania przyrównuje sposób jego funkcjonowania do… systemu kanalizacji. Nie jest to może wyrafinowane porównanie, niemniej stanowi ono pewien zarys elastyczności systemu. Centrum dowodzenia stanowi <strong>Roon Core</strong>, czyli rdzeń. To nic innego jak komputer (PC/Mac/Linux) z zainstalowanym odpowiednim pakietem oprogramowania w trzech wersjach do wyboru:</p> <ul> <li>Roon – pełny program do zainstalowania na komputerze PC/Mac;</li> <li>Roon Server – wersja okrojona o interfejs użytkownika, która wymaga zewnętrznego sterowania. Może pracować na komputerze PC/Mac/Linux oraz na serwerach QNAP i Synology. Pozwala na podłączenie zewnętrznego DAC-a lub wykorzystanie wbudowanej karty dźwiękowej;</li> <li>ROCK (Roon Optimized Core Kit) – system operacyjny przeznaczony na minikomputery Intel NUC. Zawiera rdzeń i pozwala podłączyć urządzenia wyjściowe. Wymaga zewnętrznego sterowania.</li> </ul> <p>Najbardziej praktyczną i prawdopodobnie najczęściej spotykaną opcją jest ta pierwsza, ponieważ umożliwia ona utrzymanie pełnej funkcjonalności domowego (dla przykładu) komputera przy zachowaniu wszystkich możliwości, jakie oferuje oprogramowanie. Niemniej audiofile nierzadko decydują się na rozwiązania bardziej wyspecjalizowane, jak chociażby dedykowany komputer Nucleus firmowany przez Roona. Zadaniem Roon Servera lub ROCK-a jest wyłącznie obsługa funkcjonalności oprogramowania. W tym wariancie komputer nie ma własnego interfejsu ekranowego, zatem nie może służyć do innych zadań.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Zones.png" alt="Zones" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Roon zapewnia regulację głośności – może przejmować kontrolę nad regulacją hardware'ową w urządzeniu wyjściowym lub zastępować ją regulacją programową.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Mając już działający rdzeń Roona (Roon Core), możemy skonfigurować system. W najprostszej wersji będzie to na przykład USB DAC podłączony do portu USB komputera, na którym jest zainstalowane oprogramowanie Roon. W takiej sytuacji komputer rozpozna urządzenie wyjściowe i nada mu cechy pojedynczej strefy. Przetworniki USB z aprobatą Roona (Roon tested DACs) są automatycznie wykrywane z nazwy.</p> <p>Jednocześnie rdzeń wykryje systemowe wyjście audio (wbudowane głośniki, wyjście 3,5-mm itd.) i dla niego również pozwoli utworzyć „strefę”. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, w której do komputera są podłączone głośniki biurkowe i przetwornik USB. Na obu tych urządzeniach można odtwarzać muzykę w sposób całkowicie niezależny, sterując nią albo z poziomu komputera, albo z urządzenia mobilnego z zainstalowaną aplikacją <strong>Roon Control</strong> (Android, iOS). W tym prostym scenariuszu przykładowy laptop z podłączonym przetwornikiem USB stają się pełnoprawnym odtwarzaczem strumieniowym sterowanym z doskonale działającej aplikacji, która niemal bezzwłocznie komunikuje się z rdzeniem. Co więcej, urządzenie mobilne, na którym jest aktywna aplikacja, również może działać jako „strefa” –&nbsp;inaczej mówiąc: już na „dzień dobry” mamy trzy strefy. Oznacza to także, że zyskujemy zdalny dostęp do całej biblioteki muzycznej zindeksowanej przez Roon Core. W przypadku Androida pojawia się także możliwość słuchania muzyki z mobilnego USB DAC-a podłączonego do portu USB smartfona czy tabletu. Tej opcji jednak nie sprawdzaliśmy.</p> <p>Już w tym momencie&nbsp;ujawnia się już znacząca przewaga Roona nad innymi odtwarzaczami programowymi, a to dopiero początek zabawy!</p> <h2>Roon Ready</h2> <p>Potencjał Roona rośnie wraz z dodaniem do systemu audio choćby jednego urządzenia sieciowego Roon Ready. W tym miejscu należy zaznaczyć, że Roon nie jest już jedynym odtwarzaczem programowym potrafiącym wysyłać sygnał audio po sieci komputerowej do kompatybilnego odbiornika, którym może być streamer, głośnik bezprzewodowy lub tzw. Roon Bridge, czyli program służący jako endpoint dla rdzenia, pozwalający na podłączenie urządzenia wyjściowego –&nbsp;na przykład przetwornika USB. Ten wirtualny mostek ma dostęp do wszystkich funkcjonalności Roon Core, nie może jednak pełnić funkcji sterowania. Da się go zainstalować na komputerze lub dedykowanym mikrokomputerze do audio.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Audio_Roon_Ready.png" alt="Audio Roon Ready" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Zakładka Audio rozgranicza urządzenia podłączone bezpośrednio do komputera i te pracujące w sieci. Każde z nich tworzy strefę. Poszczególne strefy można synchronizować.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>W przeciwieństwie do Audirvany czy innych programów, Roon nie korzysta z protokołu UPnP, lecz ze wspomnianego RAAT-a, co wymusza kompatybilność z odbiornikiem – tzw. Roon endpoint. Wprowadza to pewne ograniczenie co do liczby urządzeń nadających się do pracy z Roonem (Roon Ready), jednak z drugiej strony implikuje liczne korzyści dla użytkownika. W chwili powstawania niniejszego opracowania kompatybilność z Roonem była zagwarantowana dla grupy co najmniej kilkudziesięciu urządzeń pochodzących od producentów specjalistycznych. Są to: kompletne odtwarzacze strumieniowe (np. Auralic, Ayon, Moon, Linn), transporty – mostki sieciowe (SOtM, Auralic), urządzenia all-in-one, a nawet głośniki aktywne z łącznością sieciową (np. KEF LSX, LS50 Wireless). Ta grupa nieustannie rośnie. <strong>Od lipca 2018 r. Roon jest kompatybilny z funkcjonalnością Google Chromecast, co oznacza, że każde urządzenie z Chromecastem może być sterowane Roonem.</strong> Dotyczy to także AirPlaya. To otwiera potężne możliwości rozbudowy tworzenia systemów strefowych zbudowanych z urządzeń zupełnie różnych typów: począwszy od głośników Google, urządzeń z AirPlay, a skończywszy na najbardziej wyrafinowanych przetwornikach c/a.</p> <p>Każde z tych urządzeń, po zaakceptowaniu w zakładce „Networked”, tworzy kolejną strefę odtwarzania, której nazwę można edytować. Dla każdej strefy obowiązuje inna kolejka odtwarzania. Oczywiście, strefy można ze sobą scalać. Jak twierdzi Roon Labs, synchronizacja czasowa stref mieści się w granicy 1 ms, co jest w zupełności wystarczającą precyzją – nawet w obrębie jednego pomieszczenia (1 ms odpowiada odległości między głośnikami wynoszącej zaledwie 34 cm).</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/SRC.png" alt="SRC" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Listę zakładek obróbki DSP otwiera upsampling (SRC). Do wyboru m.in. 5 różnych algorytmów filtracji cyfrowej, konwersja DSP-&gt;PCM, a nawet downsampling dla DAC-ów starszej generacji.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Duzi wytwórcy, jak na razie, nie są skorzy do implementowania opcji Roon Ready w swoich urządzeniach. Dziwi to o tyle, że jej wprowadzenie w znakomitej większości przypadków nie wymaga żadnej modyfikacji hardware’u. Co więcej, jest to proces łatwy i względnie tani. Fakt ten jest notabene istotnym elementem listy założeń projektowych, na której twórcy Roona umieścili m.in. następujące warunki:</p> <ul> <li>Wsparcie wszystkich bez wyjątku formatów audio – RAAT jest „przezroczysty” na wciąż pojawiające się formaty, schematy zabezpieczeń (DRM), jak również serwisy streamingowe. RAAT bierze na siebie ciężar realizowania niezbędnych aktualizacji systemu, zwalniając licencjobiorców z konieczności śledzenia zmian i przeprowadzania upgrade’ów. W tym sensie Roon jest bardzo podobny do funkcjonalności Google Cast (nieprzypadkowo jest więc kompatybilny z Chromecastem). Oznacza to, że twórca oprogramowania może dokonać aktualizacji systemu bez konieczności aktualizacji firmware’u w urządzeniach wyjściowych.</li> <li>Małe wymagania sprzętowe wobec Roon endpoints –&nbsp;obróbkę i ewentualne dekodowanie sygnału (np. MQA) realizuje rdzeń (Core).</li> <li>Urządzenia wyjściowe muszą mieć swoje zegary taktujące – to przeciwieństwo protokołu AirPlay, który wymaga synchronizacji pomiędzy nadajnikiem i odbiornikiem. Ma to istotne znaczenie dla jakości transmisji audio.</li> <li>Stabilne połączenie sieciowe (LAN, WiFi).</li> </ul> <h2>Interaktywny interfejs</h2> <p>Jedną z pierwszych rzeczy, które od razu odróżniają Roona od innych odtwarzaczy, jest interfejs użytkownika. <strong>Zamiast blokowej struktury, typowej dla innych odtwarzaczy programowych, dostajemy coś, co bardziej przypomina kolorowy magazyn lub prowadzony z pasją blog.</strong> Na starcie witają nas okładki albumów z biblioteki – zarówno te, które posiadamy w formie plików, jak i te, które mamy w „ulubionych” na TiDAL-u. Wszystko na wspólnym ekranie, bez konieczności przełączania się pomiędzy okienkami. A to dopiero początek tego, co na nas czeka.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Roon - Obsługiwane serwisy" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Services.png" alt="Roon - Obsługiwane serwisy" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Począwszy od wersji 1.6, prócz Tidala dostępny jest także Qobuz.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Tak naprawdę serca użytkowników chyba najbardziej zdobywa interaktywność tej platformy.<strong> Roon uczy się naszego gustu muzycznego, a później sam podpowiada muzykę, która może nas zainteresować.</strong> Wystarczy kliknąć, a zostanie ona odtworzona z TiDAL-a lub z lokalnych zasobów. Wyszukiwanie zespołów po gatunku muzycznym zaczyna się od ogółu, np. rock, pop, jazz, kończąc na poszczególnych podgatunkach, dzięki czemu można bardzo precyzyjnie namierzyć nagrania, których szukamy albo… jeszcze nie wiemy, że ich szukamy…</p> <p>Tradycyjna wyszukiwarka także działa lepiej niż zwykle. Wybór pierwszych liter automatycznie zawęża wybór i zanim dojedziemy do końca nazwy, poszukiwany artysta już jest na ekranie. Dodajmy do tego, że interfejs na Roon Core ma identyczną strukturę jak ten na Roon Remote. Różnica polega wyłącznie na tym, ile okładek mieści się jednorazowo na ekranie. Przykładowo, ekran iPada mini lub Samsunga Galaxy Tab S2 mieści ich 8, zaś ekran QWHD (2560x1440) lub taki o jeszcze większej rozdzielczości –&nbsp;już 40. Wtedy robi się już naprawdę przyjemnie. Tworzenie kolejek odtwarzania jest w pełni interaktywne i zintegrowane pomiędzy Roon Remote, Roon Bridge a rdzeniem. Dodajemy utwór w aplikacji i natychmiast pojawia się on z kolejce odtwarzania widocznej na dużym ekranie. To także jest bardzo wygodne. Może być kilka „pilotów” i każdy z nich widzi dokładnie to samo, co pozostałe (i to samo, co rdzeń/serwer).</p> <p>Zarządzanie i katalogowanie posiadanej muzyki zostało uproszczone do maksimum, a wbudowane algorytmy bardzo celnie interpretują metadane, dobierając okładki dla albumów. Jeżeli się pomylą – co się zdarza – to w bardzo łatwy sposób można zaistniałe błędy skorygować. Wystarczy wybrać oryginalnie przypisaną okładkę na dole zakładki Edit. Można tu zresztą zmienić domyślne preferencje programu z dobierania okładki o najlepszej jakości na rzecz oryginalnej grafiki. Twórcy programu pomyśleli dosłownie o wszystkim.</p> <h2>Szybki i inteligentny</h2> <p>O stopniu zaawansowania Roona świadczy to, jak sprawnie obchodzi się z bibliotekami muzycznymi tworzonymi na różnych dyskach NAS. Przez dość krótki okres użytkowałem (FK) Roona na laptopie (MacBook Pro, late 2015), mając zindeksowane dwie dość liczne (ponad 1000 albumów) biblioteki na dwóch dyskach NAS, w dwóch różnych lokalizacjach – w domu i w redakcji. Roon nigdy nie pomylił jednej z drugą. Zawsze po uruchomieniu odnajdywał i łączył się z tą właściwą. Zresztą każdą z nich w dowolnym momencie można „wyłączyć”. Gdy dysk jest niedostępny, Roon startuje tylko z tymi albumami, które widzi w chmurze. Nie atakuje nas lawiną komunikatów, że biblioteka jest niedostępna. Naprawdę mądry jest ten Roon.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Albuminfo.png" alt="Albuminfo" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wybieramy album (z własnej biblioteki lub Tidala) i widzimy coś takiego – autorską recenzję płyty, pełne metradane oraz inne albumy tego samego artysty.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Indeksowanie biblioteki odbywa się w czasie rzeczywistym. Wgranie na dysk nowego albumu (na przykład ripu) powoduje automatyczne wykrycie zmiany i dodanie albumu do biblioteki. W narożniku okładki pojawia się dyskretny znaczek „New”. Dla porównania: dobrej klasy dysk NAS potrzebuje na automatyczne przeindeksowanie zawartości około godziny lub też ręcznego wymuszenia procesu po to, żeby album wcześniej pojawił się w menu serwera DLNA. Kto by chciał czekać choćby 30 min na to, by móc odtworzyć świeżo zgrany (kupiony) album?</p> <p>Indeksując bibliotekę plików, Roon nie tylko sczytuje metadane, ale także – o czym już była mowa – dobiera lepszej jakości okładki (co można zablokować), a ponadto analizuje zawartość utworów, efektem czego jest reprezentacja utworów w postaci „linijki” z graficzną reprezentacją utworów, podanym zakresem dynamiki oraz średnim poziomem głośności. Z pozoru jest to zbędny bajer, lecz w praktyce przydaje się dość często – od razu widać ciche i głośne partie, dzięki czemu łatwiej jest dotrzeć do ulubionego fragmentu.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Artist_Bio.png" alt="Artist Bio" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Kliknięcie w artystę przenosi nas do jego biografii.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Należy zaznaczyć, że pierwsze indeksowanie biblioteki muzycznej –&nbsp;zwłaszcza dużej –&nbsp;może zająć nawet kilka godzin. Gros zasobów systemowych pochłania przeanalizowanie zawartości muzycznej –&nbsp;należy pamiętać, że bogate biblioteki zawierają po kilkadziesiąt, a nawet ponad sto tysięcy utworów. Użytkownik może określić, czy do tego zadania zostanie przydzielony 1, 2 czy więcej rdzeni procesora. Im więcej – tym proces będzie szybszy, co bardziej obciąży komputer, w efekcie czego pierwsze próby odtwarzania muzyki (szczególnie gdy pliki znajdują się na NAS-ie) mogą skutkować potknięciami/dropoutami. Wyłączenie opcji analizy utworów przy pierwszym indeksowaniu eliminuje ten problem. Operację można przeprowadzić w dogodnej chwili.</p> <h2>Streaming, Roon Radio i… – karaoke</h2> <p>Jak już wspominano, integracja TiDAL-a (a obecnie także Qobuza) jest kompletna. Albumy z serwisów strumieniowych są traktowane identycznie jak te posiadane fizycznie – tak samo katalogowane, tak samo kojarzone, a sam serwis jest wykorzystywany tak, żeby użytkownik mógł natychmiastowo przesłuchać polecaną muzykę, jak również skorzystać z opcji Roon Radio, która począwszy od wersji 1.6 jeszcze dokładniej analizuje to, czego słuchamy i jeszcze trafniej dopiera propozycje muzyki, która może nas zainteresować. Wielcy producenci elektronicy użyliby w tym miejscu terminu „sztuczna inteligencja”. I tu akurat nie byłoby to przesadą.</p> <p>Wielkim atutem programu jest zintegrowany dostęp do tekstów piosenek (informacje z bazy lyrics.com). W nowej wersji programu (1.6) opcję tę przekształcono do czegoś, co można nazwać „karaoke” – napisy pojawiają się w postaci dużych, powiększanych linijek. Bajer, ale niewątpliwie przydatny. Przy okazji Przeorganizowano okno „Now Playing”, które teraz składa się z okładki z lewym dolnym rogu oraz dużego okna zawierającego recenzje albumu, biografię artysty, właśnie teksty oraz zdjęcie wykonawcy/wykonawców. Platforma jest w pełni interaktywna. Klikając nazwę wykonawcy, otrzymujemy autorskie (podpisane z imienia i nazwiska) opisy tychże wykonawców, po czym możemy przenieść nasze zainteresowanie na przykład na dany gatunek muzyczny, który wyświetla się w pasku pod okładką. O nim również możemy poczytać i jeśli nas zainteresuje –&nbsp;wybrać jako ten gatunek, którego teraz byśmy chcieli posłuchać. Wystarczy wybrać opcję „Shuffle” lub Roon Radio – i gotowe. Tym sposobem możemy cały dzień słuchać muzyki, której nie znamy, a która z dużą dozą prawdopodobieństwa&nbsp;trafi w nasz gust. Niesamowita sprawa!</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Roon-karaoke.png" alt="Roon karaoke" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Opcja „Lyrics" wywołuje coś w rodzaju karaoke – podświetlane i powiększone linijki tekstu.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Dużym ukłonem w stronę użytkowników dbających o zagadnienia techniczne jest ponadto możliwość podejrzenia, jakim operacjom jest poddawany sygnał audio, czy jest to bit-perfect, a może filtracja/przetaktowanie. Można to łatwo sprawdzić klikając na światełko obok nazwy odtwarzanego utworu, gdzie w nowym okienku można prześledzić całą drogę sygnału w Roonie. Po kliknięciu okładki danego albumu wyświetlana jest informacja o formacie i rozdzielczości/częstotliwości taktowania sygnału. Nie ma więc ryzyka, że istniejące na dysku wydania CD i hi-res zostaną ze sobą pomieszane/zlepione w jeden album. Edytowanie metadanych (np. tytułu wydania) nie jest więc konieczne.</p> <p>Interfejs Roona jest dostępny w wielu językach, w tym także po polsku. Niestety, jakość spolszczenia pozostawia nieco do życzenia. Nie obyło się bez potknięć i wpadek, niekiedy zabawnych (np. Headroom Management – „Zarządzanie wolną przestrzenią”, Crossfeed – „przenikanie”) oraz pominięć (np. System Output, Built-in-Output). Jednak sam fakt obecności polskiej wersji językowej trzeba twórcom zapisać na plus.</p> <h2>Wbudowane korekcje</h2> <p>Jak już nadmieniliśmy, Roon to nie tylko sprawny i wyjątkowo sprytny odtwarzacz do katalogowania muzyki w formatach cyfrowych, lecz także audiofilskie narzędzie do jej odtwarzania za pomocą aparatury najwyższej klasy. Twórcom Roona w zadziwiający sposób udało się doskonale pogodzić obie te domeny.</p> <p>W przeciwieństwie do niegdyś popularnego hasła odczytu bit-perfect jako jedynej słusznej „ideologii” odczytu plików audio, twórcy Roona skorzystali z nowoczesnych algorytmów, jakie nierzadko z wielkimi trudnościami, a przede wszystkim ograniczeniami dotyczącymi możliwości obliczeniowych układów scalonych, realizują konstruktorzy przetworników c/a czy kompletnych odtwarzaczy strumieniowych. I tak, Roon umożliwia zaawansowany upasampling sygnałów PCM oraz konwersję DSD do PCM. W zakładce „Custom” możemy określić, jak Roon będzie upsamplował (lub downsamplował) sygnały o konkretnej częstotliwości próbkowania. Alternatywnie można zdać się na opcję Max PCM rate lub „For Compatibilty Only”. Ta ostatnia obniży próbkowanie sygnałów PCM do częstotliwości przyjmowanych przez przetwornik c/a. Filtr SRC ma do wyboru pięć algorytmów.</p> <p><strong>Sens stosowania upsamplingu w Roonie jest oczywiście uzależniony od stopnia zaawansowania, tudzież nowoczesności wykorzystywanego DAC-a/odtwarzacza.</strong> O ile w przypadku urządzeń bazujących na dobrej klasy układach FPGA (Chord, PS Audio, dCS), tego typu operacja może być niecelowa, o tyle w odniesieniu do urządzeń bazujących na gotowych układach scalonych „z półki” korzyści mogą być wymierne i słyszalne.</p> <p>Drugą ciekawą opcją jest <strong>Crossfeed</strong>, czyli technika miksowania części sygnału audio z jednego kanału z drugim. Rozwiązanie to powstało z myślą o użytkownikach słuchawek, w przypadku których informacje z lewego kanału docierają wyłącznie do lewego ucha, zaś z prawego –&nbsp;do ucha prawego. W odsłuchu głośnikowym wygląda to zupełnie inaczej, toteż trudno się dziwić, że efekty odsłuchowe są w obu przypadkach zdecydowanie inne (nie jest to oczywiście jedyne źródło różnic w odbiorze efektu stereofonicznego). Roon udostępnia dwa presety Crossfeedu, jak również elastyczną możliwość zmiany częstotliwości przejścia (300–2000 Hz) i efektu przenikania (Feed Level) – od 1 do 15 dB. Zakładka udostępnia również link ze źródłowym kodem implementacji omawianej korekcji. Jak widać, twórcy Roona w bardzo otwarty sposób podchodzą do zagadnień oferowanych korekcji. To duży plus.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Parametric_EQ2.png" alt="Parametric EQ2" /></p> <p style="text-align: center;">&nbsp;<strong><em>(Parametric EQ): Korekor parametryczny to jedno z najbardziej przydatnych narzędzi DSP</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Trzecią, niezwykle ważną i w pewnych sytuacjach pomocną opcją jest zakładka Parametric EQ, czyli korektor parametryczny.</strong> Nie jest to element wyróżniający jakoś szczególnie Roona, ponieważ i JRiver i Audirvana (a możliwe, że także inne programy) również mają tę opcję. Użytkownik może niemal dowolnie określać stromość filtrów (Q), częstotliwość środkową i zakres tłumienia/podbicia, jak również rodzaj filtrów, korzystając z siedmiu predefiniowanych charakterystyk filtrów: typowego podbicia/tłumienia, filtru półkowego, górno- lub dolnoprzepustowego, pasmowo-przepustowego lub też filtru wycinającego daną częstotliwość. W tym miejscu wypada zadać pytanie, jakie może być zastosowanie tej opcji w odniesieniu do odsłuchu audiofilskiego? Zacznijmy od ważnej uwagi: tego typu korekcje mogą się przyczynić do poprawy brzmienia, o ile zostaną użyte rozsądnie i świadomie. Jeśli nie wiemy, co i jak korygować, lepiej nie bawmy się korektorem. Omówienie tej kwestii w zasadzie wymaga napisania oddzielnego artykułu. W tym miejscu ograniczymy się do stwierdzenia, że korektor parametryczny może bardzo pomóc w dwóch sytuacjach:</p> <ul> <li>do redukcji/zniwelowania najpoważniejszych modów pomieszczenia odsłuchowego;</li> <li>skompensowania niewłaściwego balansu tonalnego systemu głośnikowego lub – nawet bardziej – słuchawkowego.</li> </ul> <p>Aby uchronić system przed ryzykiem powstania zniekształceń wskutek podbicia określonych fragmentów pasma (cyfrowy clipping), dodano opcję <strong>Headroom Management</strong> (zakres dynamiczny), polegającą na globalnym ściszeniu utworu. Jeśli dodajemy 2 dB w jakimś pasmie, to analogiczną wartość, ale ze znakiem „minus”, należy uwzględnić w omawianej korekcie.</p> <p>Kolejną opcją w ramach zakładki DSP Engine jest <strong>Audeze Presets</strong>. Zawiera ona (nieopisane) korekcje dedykowane do poszczególnych modeli z serii LCD, EL-8 oraz Sine i iSine. Sprawdziliśmy ją w odniesieniu do LCD-3. Jest bardzo subtelna (i w sumie dobrze).</p> <p>Przewidziano także zakładkę <strong>Speaker Setup</strong> pozwalającą na dostosowanie poziomu i opóźnienia dźwięku kolumn lewej i prawej. Może to być przydatne, gdy kolumny stoją asymetrycznie lub gdy pomieszczenie jest asymetryczne akustycznie.</p> <p>Istnieje także możliwość filtrowania sygnału poprzez konwolucję (<strong>Convolution</strong>), jest to bardzo potężny sposób obróbki sygnału, który pozwala na stworzenie pełnoprawnej korekcji akustyki (przy pomocy zewnętrznych programów do pomiaru), zwrotnicy cyfrowej i wielu innych zaawansowanych systemów, które są ograniczone wyobraźnią użytkownika. O ile wgranie pliku kalibracyjnego z pomiarem nie jest szczególnie trudne, to już inne zabawy w tej zakładce dla większości użytkowników pozostaną niedostępne. <br />Oczywiście, każdą z opcji silnika DSP można selektywnie włączać lub wyłączać – podobnie jak całość korekcji da się wygodnie aktywować lub deaktywować jednym „przełącznikiem” w menu.</p> <h2>MQA – unfolding i pełne dekodowanie</h2> <p>Roon jest zgodny z formatem MQA. Widzi zakładkę „Masters” w TiDAL-u i potrafi wykonywać zarówno pełne dekodowanie tego formatu (w połączeniu z kompatybilnym przetwornikiem c/a), jak również tzw. unfolding do źródłowej częstotliwości próbkowania (np. z 48 do 96 lub 192 kHz). Oznacza to, że posiadany DAC nie musi zapewniać wsparcia MQA, by móc czerpać korzyści ze stosowania tego stratnego formatu. Dostępne są 4 opcje do wyboru:</p> <ul> <li>No MQA support</li> <li>Decoder and Renderer</li> <li>Decoder Only</li> <li>Renderer Only</li> </ul> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Opcji_MQA.png" alt="Opcji MQA" width="600" height="796" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W zakładce Device Setup widnieją 4 opcje wyboru „MQA Capabilities” określające zdolności podłączonego przetwornika c/a. Te kompatybilne z MQA powinny mieć wybraną opcję „Decoder and Renderer”. Roon może wykonać pełne dekodowanie, sam unfolding lub przesłać „surowy” sygnał do DAC-a.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>HQPlayer</h2> <p>Piszemy o świetnym odtwarzaczu Roon, to co tu robi inny odtwarzacz? Pomaga. HQPlayer jest powszechnie znany jako ten wyposażony w najlepsze algorytmy obróbki sygnału. Równie znany jest też z nieciekawego interfejsu, ale to już inna sprawa. Roon pozwala zintegrować to, co najlepsze w swoim konkurencie, żeby poprawić swoje brzmienie (jeśli korzystamy z wyjścia USB komputera) przy zachowaniu unikalnego interfejsu. Wymaga to oczywiście zakupienia licencji HQPlayera.</p> <h2>Wymagania sprzętowe</h2> <p>Roon zasadniczo nie ma dużych wymagań w kwestii hardware’u, na którym przyjdzie mu pracować. Komputer (Core) powinien być w miarę nowoczesny. Dobrym rozwiązaniem wspomagającym sprawność systemu jest użycie systemowego dysku SSD o pojemności minimum 120 GB. Program startuje wówczas wyraźnie szybciej w przypadku dysków talerzowych, ponadto dużo szybszy jest cykliczny backup biblioteki. Można również rozważyć przechowywanie najczęściej odtwarzanych albumów właśnie na pamięci tego typu. Minimalna wielkość pamięci RAM jest określana na 4 GB, ale im więcej, tym generalnie lepiej. 8 GB to rozsądna wartość, jeśli nie chcemy zbyt wiele wydać, a Roon Core nie będzie obsługiwać kilku stref, w każdej dokonując upsamplingu czy korekcji DSP. Gdy sięgamy po przetwarzanie DSP (korekcja akustyki, regulacja barwy, opóźnienia etc.) lub gdy chcemy użytkować wiele stref równolegle, wymagania sprzętowe oczywiście wzrastają. Do normalnego odczytu w jednej strefie wystarczy typowy procesor. Warto nadmienić, że pojedyncza strefa korzysta z jednego rdzenia/wątku. Oznacza to, że w zakresie obróbki DSP procesory Intela mają przewagę nad AMD, lecz niestety są one dużo droższe (początek 2019 r.). AMD ma z kolei przewagę w cenie i liczbie rdzeni w danym przedziale cenowym, co docenimy przy odczycie wielostrefowym. Warto także pomyśleć o oszczędnym zasilaczu, jeżeli komputer (Roon Server) ma pracować non stop.</p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/porady/roon/Roon-Nucleus.jpg" alt="Roon Nucleus" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dedykowany komputer Roon Labs – Nucleus</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Niezdecydowanym polecamy minikomputery NUC. Świetnym rozwiązaniem jest także „stary” Mac Mini z końca 2014 r. – z pamięcią 8 GB RAM i dyskiem SSD (który można samemu zainstalować). Nie mówiąc oczywiście o rekomendowanym przez Roon Labs Nucleusie.</p> <p>Warto pamiętać, że za pośrednictwem Roon Remote nieco lepiej steruje się tabletem niż smartfonem. Z kolei w przypadku komputera, na którym jest postawiony Roon w pełnej wersji, warto użyć ekranu o przekątnej 24 cali (lub większego) i rozdzielczości 2560 x 1440 (WQHD) lub większej. Wówczas otrzymujemy maksymalną przestrzeń roboczą mieszczącą aż 40 okładek oraz wszystkie inne opcje programu. Posługiwanie się Roonem staje się jeszcze przyjemniejsze.</p> <h2>Zakup czy abonament?</h2> <p>Nie powinien dziwić fakt, że Roon jest drogim oprogramowaniem – dożywotnia licencja kosztuje 499 dolarów. Koszt ten można jednak rozłożyć w czasie, decydując się na wariant roczny, który wyceniono na 119 dolarów. To wciąż niemało, jednak podobną kwotę wielu z nas przeznacza na subskrypcję Netflixa, więc nie widzimy powodów, dla których tę cenę można by uznać za przesadzoną.</p> <p>Warto wspomnieć, że licencja obejmuje jeden komputer, a ściślej: jedną jego autoryzację w danym momencie. Chodzi o to, by zablokować możliwość korzystania z programu na różnych komputerach w tym samym czasie. Nie znaczy to jednak, że Roona nie możemy postawić na kilku (własnych) maszynach, z których w danym momencie tylko jedna będzie korzystała z programu. Zawiaduje tym procedura autoryzacji i deautoryzacji, którą można przeprowadzać bez ograniczeń.</p> <h2>Warto?</h2> <p>W redakcji sami byliśmy sceptykami, jednak po niedługim czasie okazało się, że ta platforma ma tak wiele zalet, że te 119 dolarów rocznie zdecydowanie warto odżałować, podobnie jak odpowiednią kwotę na dodatkowy komputer i monitor. Czy Roon ma jakieś wady? Pewnym ograniczeniem, czy może raczej cechą Roona jest to, że nie współpracuje on z każdym urządzeniem sieciowym. W szczególności użytkownicy amplitunerów A/V, niedrogich streamerów oraz ogólnie rzecz biorąc sprzętu klasy średniej, a tym bardziej popularnej, nie wykorzystają możliwości, jakie stwarza protokół RAAT, choć wiele w tej kwestii zmienia dostępna od niedawna kompatybilność z Chromecastem. Pomaga też AirPlay, choć w tym przypadku nie ma mowy o streamingu bit-perfect materiałów hi-res audio (o próbkowaniu powyżej 48 kHz).</p> <p>Należy podkreślić, że ten znakomity software – pomimo swojej złożoności i zaawansowania – jest narzędziem bardzo łatwym do szybkiego opanowania. Dzięki nadzwyczaj przyjaznemu interfejsowi oraz zawartym w nim podpowiedziom wręcz zachęca do samodzielnego zgłębiania swoich tajników.</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/porady/roon{/gallery}</p></div>
Zgrywanie SACD: prosty sposób na DSD 2017-05-18T22:17:48+00:00 2017-05-18T22:17:48+00:00 https://www.avtest.pl/artykuly/porady/item/646-zgrywanie-sacd-prosty-sposob-na-dsd Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/3c484c65a2d021a349aae5bdf03a26b7_S.jpg" alt="Zgrywanie SACD: prosty sposób na DSD" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Format DSD przeżywa swoją drugą młodość. Zawdzięcza ją popularności urządzeń odtwarzających pliki muzyczne hi-res. Przyjęło się, że istnieje jedna (legalna) metoda pozyskiwania plik&oacute;w DSD: kupowanie ich w wyspecjalizowanych serwisach muzycznych (za niemałe pieniądze: średnio 25 dolar&oacute;w za album). Ale jest druga, darmowa opcja: zgrywanie posiadanych krążk&oacute;w SACD. Do niedawna trzeba było mieć do tego celu konsolę PS3 o odpowiednim numerze seryjnym i właściwej wersji oprogramowania. Od niedawna znana jest bardziej elegancka i prostsza metoda.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <p>Format DSD przez kilkanaście lat &ndash; od początku swojego istnienia, a więc roku 1999 &ndash; był zarezerwowany dla płyt Super Audio CD. Firmy Sony i Phillips promowały je jako następny krok w rozwoju fizycznych nośnik&oacute;w dźwięku. Przewaga SACD nad CD polegała zar&oacute;wno na lepszej jakości dźwięku, jak i możliwości odtwarzania dźwięku wielokanałowego. To samo oferował jednak konkurencyjny format DVD-Audio. A że nie zawsze jest tak, że jeden z format&oacute;w musi wygrać, to losy SACD potoczyły się inaczej, niż zaplanowali tw&oacute;rcy. Niecałe dwa lata temu Sony zaprzestało produkcji chipset&oacute;w potrzebnych producentom napęd&oacute;w i odtwarzaczy SACD do produkcji swoich urządzeń, tym samym oficjalnie zaprzestając hardware&rsquo;owego wsparcia dla omawianego formatu.</p> <p>Wysoka cena płyt i w początkowej fazie także odtwarzaczy, brak ze strony rynku akceptacji pomysłu na wielokanałowe &bdquo;czyste&rdquo; systemy audio, wreszcie &bdquo;erozja&rdquo; formatu spowodowana jego usilnym wtłaczaniem do coraz tańszych urządzeń, mocno utrudniony eksport fonii z urządzeń odtwarzających w domenie cyfrowej (do zewnętrznych przetwornik&oacute;w i plik&oacute;w) wynikający ze skutecznych zabezpieczeń antypirackich czy wreszcie niespełnienie (w przypadku zdecydowanej większości urządzeń) obietnicy znacznie lepszego brzmienia w stosunku do zapisu CD &ndash;&nbsp;to wszystko spowodowało stopniowy spadek zainteresowania płytami SACD. Wiele studi&oacute;w nagraniowych zostało jednak ze sprzętem Sony umożliwiającym produkcję maser&oacute;w SACD. Szkoda byłoby to wyrzucić na śmietnik. SACD uratowała od całkowitego wyginięcia słuszna decyzja Sony i Philipsa, by płyty SACD zawierały (głębiej zapisaną) warstwę z zapisem PCM Red Book CD. Dzięki temu, mając jeden srebrny krążek, można było mieć dwie, a nawet trzy wersje tego samego nagrania (trzecią &ndash; wielokanałową). Tym sposobem krążki SACD, kt&oacute;re już po zakończeniu kampanii promocyjnej Super Audio CD, (wreszcie) staniały do poziomu regularnych wydań CD, zaczęły być traktowane jako normalne płyty, kt&oacute;re w większości przypadk&oacute;w będą odtwarzane na sprzęcie niekompatybilnym z SACD. Zdecydowana większość audiofil&oacute;w ma w swojej kolekcji przynajmniej kilka tytuł&oacute;w Super Audio CD, wielu ma ich dziesiątki czy nawet setki. Teraz przyszedł czas, by zn&oacute;w po nie sięgnąć &ndash; tym razem jednak z myślą o ich bezstratnym skopiowaniu do plik&oacute;w formatu DSD ...</p> <p><strong>Na początku tego artykułu znajdziecie link do skryptu, kt&oacute;ry należy zainstalować na komputerze PC.</strong></p> <p><span style="color: #008000;"><strong>Dalszy ciąg w wydaniu Audio-Video 5/2017</strong></span></p> <p><a href="https://www.avtest.pl/zamow-wydanie-av-z-bezplatna-dostawa-do-domu" target="" class="btn btn-default btn-info" style="display: inline-block;" title="" data-placement="">KUP TO WYDANIE Z BEZPŁATNĄ DOSTAWĄ DO DOMU</a></p> <p><a href="http://www.publio.pl/audio-video,ni119818.html" target="_blank"><img src="https://www.avtest.pl/images/wydania/publio.png" alt="publio" /></a></p> <p><a href="http://www.e-kiosk.pl/audio_video" target="_blank"><img src="https://www.avtest.pl/images/wydania/ekiosk.png" alt="ekiosk" /></a></p> <p>&nbsp;</p></div> <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/3c484c65a2d021a349aae5bdf03a26b7_S.jpg" alt="Zgrywanie SACD: prosty sposób na DSD" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Format DSD przeżywa swoją drugą młodość. Zawdzięcza ją popularności urządzeń odtwarzających pliki muzyczne hi-res. Przyjęło się, że istnieje jedna (legalna) metoda pozyskiwania plik&oacute;w DSD: kupowanie ich w wyspecjalizowanych serwisach muzycznych (za niemałe pieniądze: średnio 25 dolar&oacute;w za album). Ale jest druga, darmowa opcja: zgrywanie posiadanych krążk&oacute;w SACD. Do niedawna trzeba było mieć do tego celu konsolę PS3 o odpowiednim numerze seryjnym i właściwej wersji oprogramowania. Od niedawna znana jest bardziej elegancka i prostsza metoda.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <p>Format DSD przez kilkanaście lat &ndash; od początku swojego istnienia, a więc roku 1999 &ndash; był zarezerwowany dla płyt Super Audio CD. Firmy Sony i Phillips promowały je jako następny krok w rozwoju fizycznych nośnik&oacute;w dźwięku. Przewaga SACD nad CD polegała zar&oacute;wno na lepszej jakości dźwięku, jak i możliwości odtwarzania dźwięku wielokanałowego. To samo oferował jednak konkurencyjny format DVD-Audio. A że nie zawsze jest tak, że jeden z format&oacute;w musi wygrać, to losy SACD potoczyły się inaczej, niż zaplanowali tw&oacute;rcy. Niecałe dwa lata temu Sony zaprzestało produkcji chipset&oacute;w potrzebnych producentom napęd&oacute;w i odtwarzaczy SACD do produkcji swoich urządzeń, tym samym oficjalnie zaprzestając hardware&rsquo;owego wsparcia dla omawianego formatu.</p> <p>Wysoka cena płyt i w początkowej fazie także odtwarzaczy, brak ze strony rynku akceptacji pomysłu na wielokanałowe &bdquo;czyste&rdquo; systemy audio, wreszcie &bdquo;erozja&rdquo; formatu spowodowana jego usilnym wtłaczaniem do coraz tańszych urządzeń, mocno utrudniony eksport fonii z urządzeń odtwarzających w domenie cyfrowej (do zewnętrznych przetwornik&oacute;w i plik&oacute;w) wynikający ze skutecznych zabezpieczeń antypirackich czy wreszcie niespełnienie (w przypadku zdecydowanej większości urządzeń) obietnicy znacznie lepszego brzmienia w stosunku do zapisu CD &ndash;&nbsp;to wszystko spowodowało stopniowy spadek zainteresowania płytami SACD. Wiele studi&oacute;w nagraniowych zostało jednak ze sprzętem Sony umożliwiającym produkcję maser&oacute;w SACD. Szkoda byłoby to wyrzucić na śmietnik. SACD uratowała od całkowitego wyginięcia słuszna decyzja Sony i Philipsa, by płyty SACD zawierały (głębiej zapisaną) warstwę z zapisem PCM Red Book CD. Dzięki temu, mając jeden srebrny krążek, można było mieć dwie, a nawet trzy wersje tego samego nagrania (trzecią &ndash; wielokanałową). Tym sposobem krążki SACD, kt&oacute;re już po zakończeniu kampanii promocyjnej Super Audio CD, (wreszcie) staniały do poziomu regularnych wydań CD, zaczęły być traktowane jako normalne płyty, kt&oacute;re w większości przypadk&oacute;w będą odtwarzane na sprzęcie niekompatybilnym z SACD. Zdecydowana większość audiofil&oacute;w ma w swojej kolekcji przynajmniej kilka tytuł&oacute;w Super Audio CD, wielu ma ich dziesiątki czy nawet setki. Teraz przyszedł czas, by zn&oacute;w po nie sięgnąć &ndash; tym razem jednak z myślą o ich bezstratnym skopiowaniu do plik&oacute;w formatu DSD ...</p> <p><strong>Na początku tego artykułu znajdziecie link do skryptu, kt&oacute;ry należy zainstalować na komputerze PC.</strong></p> <p><span style="color: #008000;"><strong>Dalszy ciąg w wydaniu Audio-Video 5/2017</strong></span></p> <p><a href="https://www.avtest.pl/zamow-wydanie-av-z-bezplatna-dostawa-do-domu" target="" class="btn btn-default btn-info" style="display: inline-block;" title="" data-placement="">KUP TO WYDANIE Z BEZPŁATNĄ DOSTAWĄ DO DOMU</a></p> <p><a href="http://www.publio.pl/audio-video,ni119818.html" target="_blank"><img src="https://www.avtest.pl/images/wydania/publio.png" alt="publio" /></a></p> <p><a href="http://www.e-kiosk.pl/audio_video" target="_blank"><img src="https://www.avtest.pl/images/wydania/ekiosk.png" alt="ekiosk" /></a></p> <p>&nbsp;</p></div>