PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Reportaż z fabryki DCS

Sie 03, 2015

Index

Od radarów do kompozytorów - z wizytą u DCS-a

dCS już od końca lat 90. jest uznawany za ścisłą światową czołówkę w dziedzinie cyfrowych źródeł dźwięku. Zdobył rozgłos za sprawą takich produktów, jak Puccini, Paganini, Scarlatti czy – choćby ostatnio – Vivaldi. Oto nasza relacja z wizyty w fabryce.

dcs fabryka

Data Conversion Systems ma swą siedzibę w miasteczku Swavesey znajdującym się kilka kilometrów na północny zachód od Cambridge, niemal w połowie drogi do Huntingdon. Obydwa miasta zapisały się złotymi zgłoskami w historii brytyjskiego hi-fi. To tutaj mają – lub miały – swe siedziby: Arcam, Audiolab, Quad, Meridian. dCS to creme dla la creme brytyjskiego hi-fi.

Gdy przyjeżdżam na miejsce, jadąc wprost z lotniska w Luton, czeka na mnie Raveen Bawa – częsty bywalec wystaw audio, twarz dCS-a, człowiek odpowiedzialny za sprzedaż, nierozstający się ze swoim laptopem, niemal nieustannie w podróży. Będzie moim przewodnikiem. Przed nami całe popołudnie – zwiedzanie fabryki, biur R&D, krótka rozmowa z dyrektorem zarządzającym, poznanie najważniejszych ludzi.


Fabryka

Siedziba firmy to nowoczesny piętrowy budynek o prostopadłej bryle i powierzchni użytkowej około 700 m2, stanowiący część lokalnego business parku. Firma rezyduje tu od 2010 roku. Przeprowadzka nastąpiła po nagłej śmierci dyrektora zarządzającego, Davida M Stevena w lutym 2009 roku. Funkcję tę objął po nim jego syn – również David.

dcs-fabryka2

Parter zajmuje średniej wielkości hala produkcyjna połączona ze stanowiskami serwisowymi i magazynem oraz pomieszczenie odsłuchowe, w którym sprzęt towarzyszący rotuje dość często. W czasie moich odwiedzin wzmacniaczem jest stereofoniczna końcówka mocy Dan D’Agostino Momentum (na podorędziu są też monobloki VTL-a), zestawy głośnikowe to któryś z modeli Avalona (bodajże Time), okablowanie głośnikowe to Nordosty. Kompletny system Vivaldi stoi na bocznej ścianie, z dala od końcówki mocy i kolumn.

dcs-david-stevenW dziale produkcyjnym, na typowych stanowiskach, odbywa się montaż, kilkuetapowe testy i pakowanie produktów. Za montaż odpowiadają dwie osoby, za serwis – kolejne dwie. Wszystko to świetnie przeszkoleni ludzie, część z nich ma 10-letni staż lub dłuższy. Wydawać by się mogło, że 4 osoby w produkcji i na serwisie to mało. Niekoniecznie, bowiem znaczna część procedury testowej jest zautomatyzowana. W regałach umieszczono 8 programowalnych systemów pomiarowych Audiostation, z których każdy może sprawdzić dowolny produkt, wykonując po kilkaset testów w serii. Wyniki są zapisywane w postaci logów systemowych na dysku. W razie potrzeby można będzie otworzyć historię danego egzemplarza, wpisując jego numer seryjny do bazy danych. Również testy przeprowadzane ręcznie (kolejny etap) są zapisywane. Przedostatnim etapem kontroli jakości jest prosty (biurkowy) odsłuch każdego egzemplarza. Ostatnim zaś – weryfikacja wzrokowa: czy urządzenie nie ma rys, uszkodzeń czy innych defektów. W dCS-ie pracują perfekcjoniści. Ray Wing – człowiek odpowiedzialny za projekty obudów (co mnie zdziwiło; sądziłem, że urządzenia tak piękne jak Puccini, Debussy, Paganini czy Vivaldi wyszły spod rąk jakiegoś zewnętrznego biura projektowego) tłumaczy, z jaką fanatyczną skrupulatnością sprawdzane są czołówki i pozostałe elementy obudów. Rzecz jasna, dCS nie produkuje ich na miejscu. Outsourcing dotyczy także kompletnych płytek drukowanych i wszystkich komponentów elektronicznych. Ich dostawcami są firmy brytyjskie, z reguły dość położone w sąsiedztwie Cambridge.

David Steven prowadzi firmę od 2009 roku, po nieoczekiwanej utracie ojca.

dcs schody

Po schodach udajemy się do biur i działu R&D.

Górne piętro zajmują dział badawczo rozwojowy (większość powierzchni) i kilka pomieszczeń zajmowanych przez dział finansowy,  szefa, dyrektora sprzedaży i logistykę. Jest tu czysto i schludnie.

dcs scarlatti

Historyczny już Scarlatti – wielkie dzieło zaangażowania w firmę Davida M Stevena.

Cały zespół dCS-a tworzy 18-20 osób. Pięć z nich to czynni inżynierowie odpowiedzialni za software, elektronikę i mechanikę. W hali produkcyjnej panuje względny porządek (wiadomo: nie dotyczy to stołów), nie widać pośpiechu czy jakiejkolwiek nerwowości. To zresztą typowy obrazek dla specjalistycznych producentów audio. Pocieszający obrazek. Tu ceni się dokładność i precyzję. Dany model jest produkowany zwykle w czterech egzemplarzach naraz. Pozwala to zoptymalizować czas pracy i dostępność części – tak jest efektywniej. Potrzebne komponenty umieszcza się w różnokolorowych pojemnikach – każdy kolor to inny model.

dcs-ludzie

Kluczowi ludzie:

  • David Steven (Managing Director) - dyrektor zarządzający. Mózg operacyjny firmy, główny „sprawca” powstania systemu Vivaldi.
  • Raveen Bawa (Export Sales Manager) – dyrektor sprzedaży. Częsty bywalec wystaw audio na całym świecie. Był także na ostatnim Audio Show, prowadził demonstracje.  
  • Chris Hales (Director of Product Development) – dyrektor rozwoju. Pracuje dla dCS-a od 1998 roku (wcześniej na stanowisku kontrolera jakości).
  • Andy McHarg (Technical Director) – dyrektor techniczny, specjalista od domeny cyfrowej. Wcześniej (od 1993 roku inżynier programista. Wie wszystko o Ring DAC-u, upsamplingu i tym podobnych rzeczach, współautor koncepcji asynchronicznego USB oraz DoP (DSD over PCM).
  • Ray Wing (Head of Design) – szef designu. Człowiek odpowiedzialny za projekty i nadzorowanie produkcji obudów – już od czasów Verdiego (2001).

dcs-odsluchowy1

Pomieszczenie odsłuchowe - jest fajnie.


Ring DAC

dcs-plyta-glowna

Płyta kontrolna (wspólna dla wszystkich obecnych modeli), a na niej płyta analogowa mieszcząca Ring DAC-a – opatentowany przetwornik c/a (i a/c) wymyślony w 1987 roku.

Na górnym piętrze spotykam ludzi odpowiedzialnych za DNA urządzeń dCS-a. Chris Hales rzeczowo i dogłębnie opowiada o platformie cyfrowej – Control Board. To serce każdego urządzenia tej marki – wspólne dla wszystkich modeli. Obecna generacja płyty głównej zawiera dwie kości FPGA i jeden procesor DSP. W Scarlattim były dwa, ale i tak mniej wydajne niż pojedynczy w Vivaldim. Płyta zapewnia olbrzymi zapas mocy obliczeniowej w stosunku do aktualnych potrzeb. Wspomniane układy komunikują się bezpośrednio z Ring DAC-iem. Ten nie ma postaci układu scalonego. To układ dyskretny złożony ze sporej liczby (32) 5-bitowych modułów konwersji pracujących z częstotliwością 2,88 lub 3,07 MHz, złożonych z przełączników (ang. latches) i 5 rezystorów każdy. Wyjścia z każdego takiego „sub-DAC-a” są randomizowane a następnie sumowane – by uśrednić błędy i zniekształcenia, w konsekwencji czego liniowość Ring DAC-a jest zachowana w praktycznie całej, 24-bitowej skali dynamiki (144 dB). Jak tłumaczy Chris, scalone kości przetworników c/a nie są w stanie konkurować z Ring DAC-iem – ich liniowość załamuje się poniżej poziomu -100 dBFS. Brak zamkniętej struktury Ring DAC-a oznacza, że cały algorytm konwersji c/a jest uwikłany w kodzie programistycznym, który nieustannie ewoluuje.

dcs-vrds

Mechanizm VRDS CMK-3 od Esoterica – serce transportu CD/SACD Vivaldi. dCS nie zamierza zakończyć produkcji tego modelu.

Dla inżynierów dCS-a nie istnieje więc problem niekompatybilności Vivaldiego czy innego przetwornika lub upsamplera z jakimś formatem audio. Wszystko w rękach Andy’ego McHarg'a – wciąż młodego człowieka, ale już o 22-letnim stażu w dCS-ie. Początkowo był inżynierem programistą, dziś pełni funkcję dyrektora technicznego. Uchodzi za guru od „cyfry”. Na ekranie monitora pokazuje mi symulacje filtrów cyfrowych, wprowadza jakieś współczynniki. To on jest współtwórcą metody DoP (DSD over PCM), która umożliwiła przesyłanie sygnału DSD w ramach pakietów udających sygnał PCM. Rozwiązanie czysto programowe, które dCS udostępnił wszystkim producentom na zasadzie otwartej licencji (open source). Mało który producent jest tak szczodry w rozdawaniu swojej wiedzy. W tym przypadku o stworzenie uniwersalnej metody przesyłu danych DSD. W 2008 roku zespół inżynierów dCS-a zdał sobie sprawę, że komputer może być znakomitym źródłem muzyki w najwyższej jakości – wówczas wprowadzono asynchroniczny przesył danych audio po USB.

dcs test

Stanowisko kontrolne, na którym w automatyczny sposób dokonuje się kontroli jakości. Urządzenia są też poddawane wielogodzinnym testom.

Zwiedzając dział R&D (łącznie kilkadziesiąt metrów kwadratowych), a raczej rozmawiając z poszczególnymi inżynierami zdałem sobie sprawę, jak mocno techniczną, inżynieryjną firmą jest dCS. W zasadzie o tym wiedziałem, czułem to obcując nieraz z ich produktami. Teraz jednak stało się to bardzo wyraźne. Tu nie ma miejsca na improwizację, słuchanie czegoś „na ślepo”. Dane rozwiązanie wpierw musi mieć sens i być technicznie uzasadnione. Dopiero potem przychodzi ewaluacja w odsłuchu.


Trochę historii

Początki dCS-a sięgają roku 1987 roku i miejscowości Castle Park w Cambridge. Wcale nie były związane ze sprzętem hi-fi. Grupa inżynierów elektroników specjalizujących się w przetwornikach analogowo-cyfrowych i cyfrowo-analogowych, z fizykiem Mikiem Story na czele założyła firmę konsultingową Data Conversion Systems, realizującą zlecenia na elektronikę do radarów, awioniki i sprzętu telekomunikacyjnego. Klientami były takie firmy, jak Ferranti, Marconi Avionics, British Aerospace, a nawet Ministerstwo Obrony. Prawdziwą specjalnością dCS-a stały się radary, a dokładnie – pracujące w nich przetworniki analogowo-cyfrowe. Technika dCS-a, opracowana na zamówienie RAF-u, zaprocentowała w słynnych samolotach bojowych pionowego startu i lądowania – Harrierach FA2. Jak wspominał Derek Fuller – były prezes firmy – Harriery uczestniczyły w 108 misjach bojowych na terenach Jugosławii, znacznie częściej znajdując serbskie helikoptery niż amerykańskie myśliwce F15.

dcs-pold-stuff

Stare, historyczne modele dCS-a – czasem wracają do serwisu, ale firma ma też swoje egzemplarze „wzorcowe".

Przejście na grunt techniki audio było stopniowym i dość powolnym procesem. Wszystko zaczęło się od pozornie nieznaczącego zlecenia ze strony BBC, które poprosiło o modyfikację rejestratorów DAT. Wkrótce po powstaniu firmy stało się jasne, że sam konsulting i projektowanie nie wystarczą na opłacanie rachunków. Trzeba było szukać innego źródła utrzymania. Jeszcze w 1988 roku rozpoczęto prace nad projektowaniem przetwornika a/c dCS 900. Firma doskonale wiedziała, jak uzyskać duży odstęp sygnału od szumu (w radarach to krytyczny parametr) i całą swą wiedzę przelała do profesjonalnego przetwornika a/c. Był to pierwszy na świecie 24-bitowy przetwornik analogowo-cyfrowy, w dodatku wykorzystujący  autorską technikę Ring DAC, stosowaną po dziś dzień. Pamiętajmy – było to zaledwie 6 lat po debiucie płyty kompaktowej, kiedy to świadomość za małej rozdzielczości tego medium była jeszcze nikła. O „900-tce” zrobiło się głośno, gdy wypróbowali ją znani zawodowcy pokroju Boba Ludwiga z Gateway Mastering Studios czy znanego nagraniowca Tony’ego Faulknera. Zgodnie stwierdzili, że poprawa jakości dźwięku względem innych, dostępnych w tamtym czasie konwerterów była zasadnicza. Po nich przyszły kolejne studia. Przetworniki dCS-a stały się punktem odniesienia dla całej branży pro.

dcs-autotestery

Dwie z ośmiu stacji (komputerów) przeprowadzających programowane procedury testowe.

dcs-rav-bawa

Raveen Bawa opowiada o automatycznej procedurze testowej i kontroli jakości.

Kolejnym logicznym krokiem było opracowanie 24-bitowego przetwornika c/a. Ten pojawił się jednak dopiero w 1993 roku – miał symbol dCS950 i wyniósł małą brytyjską firmę na piedestał specjalistów najwyższego kalibru. Stał się standardem wśród najlepszych profesjonalistów. Sukces niewątpliwe był, ale  wciąż nie gwarantował młodemu specjaliście oczekiwanej stabilizacji finansowej. Mike Story, założyciel i ówczesny szef dCS-a, nie był typem wizjonera czy biznesmena. Bardziej zajmowało go projektowanie, pokonywanie wyzwań technologicznych, aniżeli zarabianie pieniędzy i rozwój firmy. Te elementy zagwarantowało dopiero wejście dCS-a na rynek domowego sprzętu audio, co w pewnym sensie wymusili  japońscy dilerzy. dCS od samego początku miało mocną pozycję w Japonii. „950-tka” wpadła w ręce tamtejszych dziennikarzy, którzy zgodnym chórem orzekli, że DAC dCS-a brzmi lepiej od wielu znacznie droższych urządzeń high-end. Produkt wyglądał (z ich punktu widzenia) katastrofalnie, ale grał. Był to pierwszy nagrodzony na tamtym rynku produkt dCS-a. Wówczas zapadła decyzja o zmianie strategii firmy – ukierunkowaniu projektowania i produkcji na domowy sprzęt high-end i zaprzestaniu działalności konsultingowej. Tak narodził się Elgar (1996). Poprzedziły go profesjonalne przetworniki a/c i c/a – nowsze wersje modeli 900 i 950 – 902 i 952. Warto wspomnieć, że projekt obudowy Elgara był dziełem Allena Boothroyda – współzałożyciela marki Meridian. Elgar zdobył światowy rozgłos. Podobnie jak poprzednicy, wykorzystywał Ring DAC-a skonstruowanego na bazie programowalnych układów scalonych (FPGA i DSP). Jeszcze w tym samym roku siedziba firmy została przeniesiona do Great Chesterford.

dcs-raport

Każdy egzemplarz otrzymuje metryczkę odpowiadającą danemu zamówieniu.

Rok 1997 to kolejne kamienie milowe w rozwoju firmy: profesjonalne przetworniki 904 i 954 (pierwsze na świecie zdolne do konwersji sygnału 192 kHz) oraz upsampler dCS 972. Urządzenie to w tamtym czasie było czymś niezrozumiałym. Ponoć sam Mike Story nie uwierzył w relację azjatyckiego dystrybutora, który pewnego dnia zadzwonił z rewelacją, że 972 włączony w tor audio pomiędzy transport CD i przetwornik poprawiał brzmienie systemu. Analogicznie jak w przypadku „950-tki” i Elgara, podjęto decyzję o godnym high-endowym opakowaniu dla „972-ki”, którą w domowej wersji przemianowano na Purcella (1999). Cenę ustalono na 4000 funtów i – jak sam pamiętam z testu, który opublikowaliśmy na łamach AV – urządzenie to wnosiło wyraźną poprawę do brzmienia 2-częściowego odtwarzacza (dedykowany napęd CD określano nazwiskiem Verdiego).  

dcs-inzynier

Ray Wing pokazuje, że obudowy dCS-ów to w całości jego dzieło.

1998 rok przyniósł dowód na to, że urządzenia dCS-a naprawdę są modyfikowalne software’owo, że układy FPGA i DSP to nie żadne przechwałki producenta, lecz faktycznie unikatowo elastyczne rozwiązanie. Dzięki zmianie oprogramowania, Elgar zaczął odtwarzać sygnał 24/192, zaś modele 904, 954 i 972 stały się kompatybilne z formatem DSD. dCS stał się się jedynym lub jednym z bardzo nielicznych producentów, którzy już pod koniec lat 90. zapewniali programową rozbudowę i modyfikację swoich modeli. W tamtym czasie było to coś niesłychanego.

W 1999 roku pojawiła się kolejna niespodzianka: master clock 992. dCS znów zrobił kolejne zewnętrzne pudełko cyfrowe, które wyniosło jakość cyfrowego dźwięku w niespotykany wcześniej sposób. W tym samym roku narodził się Delius – pierwszy w historii przetwornik c/a z wbudowanym upsamplerem. Tego samego roku dCS udostępniło licencję na Ring DAC-a firmie Arcam, która zrobiła pożytek z tej technologii włączając ją do układu scalonego wewnątrz słynnego odtwarzacza Alpha 9, a rok później – do FMJ CD23.

dcs-serwis

Stanowisko serwisowe (podczas lunchu).

Kolejny DAC – 905 (2000) był pierwszym przetwornikiem zdolnym do pracy z próbkowaniem 384 kHz. Mimo sukcesów na rynku domowym, zapewniających już rentowność przedsięwzięcia, dCS nie kończy swojego zaangażowania w tworzenie urządzeń studyjnych, czego dowodem jest dalsza współpraca z BBC (2004).

Następny rok (2005) przynosi dość gwałtowne zmiany organizacyjne. Po 18 latach ze stanowiska szefa ustępuje założyciel – Mike Story. Jak sam powiedział: „Praca w świecie urządzeń profesjonalnych dawała mi wiele zadowolenia, ale rynek domowych urządzeń hi-fi i high-end jest dla mnie trochę trudniejszy ze względu na moją mniejszą empatię”. Chodziło o to, że obydwa światy rządzą się swoimi prawami: rynek pro sam dyktuje to, co chce, i po to się zgłasza. Rynek hi-fi – odwrotnie –  wymaga ciągłego podsycania pomysłami, licznych zachęt i zabiegów marketingowych. Na stanowisku szefa zasiada David Marshall Steven – człowiek, który  znacznie lepiej rozumie realia rynku audio. Konsoliduje on to, co firma do tej pory osiągnęła, słuchając współpracowników w znacznie większym stopniu niż Mike. Jest niezwykle szanowaną postacią. Jednym z ważnych punktów strategii Stevena staje się rynek japoński. W krótkim czasie nowy szef  obiera nowy kurs w rozwoju firmy: tworzenie odważnych, absolutnie bezkompromisowych, a przy tym szalenie kosztowych rozwiązań. Przy okazji wprowadza zmiany w obsadzie stanowisk. Andy McHarg (w firmie od 1993 roku) awansuje z projektanta na stanowisko dyrektora technicznego, Chris Hales (zatrudniony od 1998 roku) zostaje dyrektorem rozwoju (Product Delelopment Manager). Jeszcze w tym samym roku światło dzienne ujrzy zintegrowany z upsamplerem odtwarzacz P8i, który również testowaliśmy na łamach AV.

dcs-test3

Gotowe egzemplarze są poddawane wygrzewaniu i wstępnemu testowi wytrzymałościowemu.

Po dwóch latach od przejęcia fotela prezesa przez Davida M Stevena, firma wkracza z nową erę – definitywnego rozstania z rynkiem pro oraz wielkiej aktywności na scenie high-end. Powstaje niesamowicie wyrafinowany i drogi na tamte czasy (33 tysiące funtów) system Scarlatti, zaraz po nim tańszy Paganini (transport, zegar i DAC) oraz odtwarzacz Puccini. Stylizacja tych dwóch ostatnich jest wielkim krokiem dla dCS-a. Urządzenia podtrzymują renomę marki, dając dobrą podstawę do funkcjonowania firmy w okresie nadchodzącego wówczas kryzysu gospodarczego.

Rok później (2008) dCS opracowuje i udostępnia innym producentom technikę asynchronicznego transferu danych audio w ramach interfejsu USB. Pojawiają się kolejne dwa urządzenia: upsamplery Scarlatti i Paganini.

dcs-wysylka

Ostatnie chwile przed wysyłką do ponad 30 krajów świata lub do jednego z sześciu dilerów w Wielkiej Brytanii.

W roku 2009 nastąpiło duże tąpnięcie w dCS-a – 21 lutego nieoczekiwanie umiera, w wieku zaledwie pięćdziesięciu kilku lat, szef David M Steven. Jego dorosły syn, również David, przebywający w Stanach Zjednoczonych, decyduje się na przyspieszony powrót do Wielkiej Brytanii (w USA pracował w firmie software’owej) i objęcie sterów firmy. Kolejne miesiące są okresem wielkiej niepewności: jak młody człowiek, w dodatku z innej branży, poradzi sobie z przedsiębiorstwem ukierunkowanym na najbardziej wymagający i specyficzny rynek high-end audio? Obawy okazują się nieuzasadnione, ponieważ junior najwyraźniej chce kontynuować dzieło ojca, nadając mu jeszcze większy rozmach. W następnym roku nastąpiła wspomniana już przeprowadzka do business parku w Swavesey – miejsca, w którym dCS zyskuje o wiele większe możliwości niż do tej pory (włączając w to stworzenie dedykowanego pomieszczenia odsłuchowego). David nadaje teamowi R&D kierunek prac na kolejne lata: ma on wykorzystać doświadczenia z budowy Scarlattiego, przenosząc je na grunt urządzeń tańszych oraz rozwijać Ring DAC-a oraz całą platformę cyfrową, oferując urządzenia totalnie bezkompromisowe. Rok 2010 przynosi pierwsze efekty nowych rządów: mały i relatywnie przystępny cenowo (7500 funtów) przetwornik Debussy z asynchronicznym wejściem USB. Kolejny wielki sukces. Przez kolejne dwa lata, zespół inżynierów koncentruje się na swoim produkcie flagowym. Tym czymś, czym zaskoczył świat w roku 2012, był system Vivaldi, który tworzą: Vivaldi DAC, Vivaldi Upsampler (wbrew temu, co sugeruje nazwa, jest to także odtwarzacz sieciowy), Vivaldi Master Clock i Vivaldi CD/SACD Transport. Kwartet urządzeń tworzący bezkompromisowy system źródła cyfrowego state-of-the art w zaporowej cenie ponad 67 tysięcy funtów  (dwukrotnie wyższej niż w przypadku Scarlattiego). Mimo to – a może po części dzięki temu – Vivaldi sprzedaje się doskonale, jest firmowym bestsellerem. Niewątpliwie, jest to zasługa znakomitych publikacji w najbardziej renomowanych periodykach oraz licznych nagród – typu „produkt roku” – w Japonii i Stanach Zjednoczonych.


Galeria


Komentarz

dcs-fabryka3

Każdy z producentów, których odwiedziłem podczas wycieczki po południu Wielkiej Brytanii jest inny, ale czymś się wyróżnia. Jedni mniej, drudzy – bardziej. dCS pozostawił po sobie dwa istotne wrażenia: to firma bardziej niż wszystkie inne (które odwiedziłem do tej pory) nastawiona na rzetelną inżynierię – głównie w wydaniu cyfrowym, choć nie tylko. Zapytany o plany, David Steven nie wyklucza bowiem powstania urządzenia integrującego przetwornik c/a i wzmacniacz. dCS zatrudnia procentowo więcej inżynierów niż każda inna firma, jaką znam. Organizacja około 20 osób pracujących po to, by tworzyć i nieustannie dopieszczać zaledwie kilka produktów – a niewytwarzająca obudów ani komponentów na miejscu – to odmienny twór niż 100-osobowe firmy oferujące po kilkadziesiąt modeli urządzeń. Inna też od takiego Spectrala, którego miałem okazje odwiedzić parę lat temu, bo działająca na zdecydowanie większą skalę. W skali wytwórców high-endowych, produkujących w zasadzie tylko jeden rodzaj urządzeń, dCS jest bezsprzecznie dużym producentem. Firmą, która wzbudza niezwykle wysoki poziom zaufania. Kupując dCS-a nie tylko wchodzimy w posiadanie wybitnie dopracowanych i znakomicie brzmiących urządzeń; nabywamy także pewność, że ta firma będzie istnieć jeszcze przez wiele lat, zapewniając ciągłe wsparcie, serwis, a także upgrade’y (również programowe) nabytego urządzenia. Jak uczą współczesne czasy, to rzecz, której nie powinno się lekceważyć. Bo nie brak urządzeń równie drogich oferowanych przez firmy znikąd, które nie wiadomo, czy przetrwają rok, dwa czy może pięć. dCS za dwa lata dobije trzydziestki i możemy być niemal pewni, że zrobi to w niezłym stylu. Który z kompozytorów nastanie po Vivaldim? Zapewne za jakiś czas się dowiemy.

Oceń ten artykuł
(1 głos)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją