PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Astell&Kern AK70

Lis 22, 2016

Index

Funkcjonalność

Port micro USB ma kilka funkcji. Najciekawszą i dotąd nieoferowaną przez koreańskiego producenta jest opcja „transportu” USB. Wzorem lepszych smartfonów, interfejs może pracować w trybie OTG (On-the-Go), a to oznacza, że do AK70 można podłączyć dowolnego USB DAC-a, nie rezygnując przy tym z transmisji sygnału DSD (DoP). Wyjście optyczne nie daje tej możliwości, poza tym z natury jest gorszym interfejsem z uwagi na mniejszą szybkość i większy jitter.

AK70 może również działać jako zewnętrzna karta dźwiękowa dla komputera. Wejście USB pracuje jednak tylko w standardzie 1.0, zatem pozwala na konwersję sygnału PCM o maksymalnym próbkowaniu 96 kHz. Osobiście nie widzę w tym żadnego problemu – kto chciałby namiętnie korzystać z AK70 jako USB DAC-a skoro urządzenie ma wbudowaną kartę WiFi i może strumieniować pliki hi-res bezpośrednio z dysku NAS? Do tej pory jedynie czytałem o tej funkcji (nazywa się AK Connect). Początkowo sądziłem, że trzeba będzie coś zainstalować, konfigurować. Gdzież tam! Aktywujemy tę opcję w menu, na górze ekranu pojawia się pasek „AK Connect”, wciskamy go, wprowadzamy ustawienia domowej sieci – i gotowe. W ciągu kilkudziesięciu sekund jesteśmy gotowi na to, by z całej biblioteki muzycznej korzystać bez ograniczeń – oczywiście tak długo, jak pozostajemy w (dobrym) zasięgu sieci bezprzewodowej i nie padnie bateria.  Funkcja działa też w drugą stronę – AK70 może być mobilnym serwerem DLNA dla urządzeń domowych. Rewelacja. Jak gęsty materiał jest w stanie obsłużyć odtwarzacz korzystając z sieci? W dobrych warunkach (mocny sygnał, mało zakłóceń) nie będzie najmniejszych problemów ze strumieniowaniem plików FLAC 24/48. Wyższe częstotliwości próbkowania / bitrate’y sprawiają już poważną trudność.

Ładowanie poprzez port microUSB odbywa się prądem 1A, co oznacza, że pełne naładowanie wbudowanego ogniwa Li-Poly o pojemności 2200 mAh zajmie ponad 2 godziny. To wolniej niż w przypadku nowoczesnego smartfona, ale jednak szybciej niż ładują się przenośne przetworniki i większość DAP-ów. Czas pracy? Producent deklaruje 9 godzin i wydaje się, że jest to realny wynik – przy założeniu, że wyłączymy Wi-Fi i nie gramy z bardzo dużym poziomem, mając podłączone magnetostaty Audeze czy HiFiMAN-a. Ale nawet wtedy AK70 wytrzyma 5-6 godzin. Czyli naprawdę, nie jest źle.

 

Astell Kern AK70 5 wyjscia

Zbalansowane wyjście 2,5 mm to spory atut.

 

Transfer danych poprzez złącze USB mógłby być szybszy niż uzyskiwane w teście 10-12 MB/s, ale to znana bolączka wielu DAP-ów. Z tego względu zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest zakup szybkiej karty pamięci (min. 20-30 MB/s przy zapisie) i dogrywanie muzyki właśnie na nią. To zdecydowanie efektywniejsze i wygodniejsze rozwiazanie.

Sterowanie odtwarzaczem jest łatwe i intuicyjne. W AK70 zastosowano znany z innych odtwarzaczy A&K interfejs graficzny – dość prosty, ale bardzo czytelny, a co najważniejsze – logiczny i bezproblemowy. Mimo, że bazuje on na Androidzie, o czym mogą się przekonać właściwie tylko użytkownicy komputerów Mac (niezbędna jest aplikacja Android File Transfer), to z Androidem znanym z telefonów czy tabletów nie ma nic wspólnego. To Android „odarty do samej kości” – sam rdzeń tego systemu, ze zupełnie innym interfejsem i brakiem możliwości zainstalowania czego dusza zapragnie. I bardzo dobrze! Na tle testowanego niedawno Pioneera XDP-100R, intuicyjność obsługi AK70 jest nieporównywalnie lepsza. Po kilku minutach bezczynności odtwarzacz samoczynnie się wyłącza, oszczędzając baterię.

Interefejs działa w miarę szybko i płynnie. Nie jest to jeszcze ten sam poziom responsywności, który znamy z najlepszych smartfonów czy tabletów, ale nie powinniśmy narzekać. Jest tylko jeden problem dotyczący obsługi metadanych. Otóż niektóre z albumów – dotyczyło to nawet kupionej z HDTracks wersji „The Endless River” Floydów – nie odtwarzały się we właściwej kolejności. Zupełnym kuriozum był ripy płyt CD z numeracją utworów w nazwach plików. Z nieznanych mi powodów numeracja ta była ignorowana. Drugim problem był brak właściwej obsługi funkcji gapless. Mimo że była włączona w menu, odtwarzacz wstawiał krótkie przerwy pomiędzy utworami zapisanymi w formacie FLAC. Dziwne.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: Sony NW-WM1Z »

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją