Wydrukuj tę stronę

Soundsmith MCP2 mkII

Sty 09, 2018

Firma Soundsmith od lat kojarzyła mi się wyłącznie z wkładkami gramofonowymi i wymianą igieł. Umknął mi gdzieś fakt, że w ofercie są również przedwzmacniacze gramofonowe. Testujemy jedyny model dla wkładek MC – MCP2 w wersji drugiej.

Dystrybutor: Audiofast, www.audiofast.com
Cena: 5230 zł
Dostępne wykończenia: czarne

Tekst: Marek Dyba | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Soundsmith MCP2 mkII - Przedwzmacniacz gramofonowy

TEST

Soundsmith MCP2 MkII

 

Dopiero gdy dostałem informację o planowanym teście, zajrzałem na stronę Soundsmitha i znalazłem tam trzy przedwzmacniacze gramofonowe. Dwa z nich są przeznaczone do współpracy z większością wkładek tegoż producenta, wysokopoziomowymi MI (moving iron) oraz MM (moving magnet) innych marek, a jeden –  z wkładkami niskopoziomowymi MI (takie Soundsmith ma również w ofercie) bądź MC (moving coil). Jako użytkownik wkładek MC byłem zainteresowany przede wszystkim tym ostatnim. Dwie rzeczy od razu zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, relatywnie niskie ceny tych phono – 600, 800 i 1200 dolarów (w kraju producenta). Po drugie, zestawiona z tymi cenami informacja producenta, mówiąca, iż używa ich do prezentacji wszystkich swoich wkładek, z topowymi włącznie, a te przecież kosztują ładnych kilka tysięcy dolarów (np. Hyperion kosztuje 8 tys.). Patrząc na realia dzisiejszego szalonego rynku audio, brzmi to wręcz niedorzecznie, bo trudno przecież podejrzewać Petera Ledermanna, szefa firmy, o umyślne szkodzenie własnym wkładkom przez prezentowanie ich w towarzystwie przedwzmacniaczy niewystarczającej klasy. Czyżby więc faktycznie za takie pieniądze możliwe było zrobienie (w USA!) high-endowego przedwzmacniacza gramofonowego? Pozostało to sprawdzić.

 


Budowa

Urządzenie jest naprawdę niewielkie. Czarna, aluminiowa skrzyneczka mierzy 11,5 x 18 x 5,5 cm przy masie  odpowiadającej szklance wody. Całość ustawiono na czterech niewielkich, gumowych nóżkach. Konkursu piękności to urządzenie nie wygra, ale wykonane jest po prostu porządnie. Na górnej powierzchni umieszczono element wyróżniający MCP2 pośród większość konkurentów – pokrętło, które pozwala płynnie regulować obciążenie wejścia w bardzo szerokim zakresie – od 10 Ω do 5 kΩ. Tym, którzy mieli okazję pobawić się trochę tym ustawieniem dla wkładek MC, nie muszę tłumaczyć, jak bardzo to rozwiązanie ułatwia użytkownikowi życie. Zamiast mikroprzełączników umieszczonych (zwykle) w trudno dostępnym miejscu, dostajemy pokrętło, a więc możliwość banalnie prostego dopasowania impedancji do wkładki, ale również do indywidualnych preferencji brzmieniowych. Tylna ścianka to wejście i wyjście RCA plus zacisk uziemienia oraz gniazdo zasilania (w zestawie jest 24 V zasilacz wtyczkowy). I tyle.

Soundsmith MCP2 MkII gniazda

Wejścia i wyjścia – to pierwsze wyłącznie dla niskopoziomowych wkładek MC, ewentualnie MI (Moving Iron). 

Phono oferuje stały, niezbyt duży gain na poziomie 63 dB (to wartość z załączonej do wkładki instrukcji – na stronie producenta widnieje liczba 62 dB), acz na specjalne zamówienie można kupić urządzenie z innym wzmocnieniem. Całość jest składana ręcznie w siedzibie firmy w USA.

W środku urządzenie korzysta z zaprojektowanych i wykonanych w Soundsmith ekranowanych transformatorów step-up. Istnieje możliwość zamówienia (za dopłatą) tego urządzenia z impedancją wyjściową wynoszącą 50 Ω – to oferta dla osób, które korzystają z długich interkonektów łączących phono z przedwzmacniaczem/integrą.

 


Brzmienie

MCP2 mk II zagrał u mnie z moim JSikorą Basic z ramionami Schroeder CB i Aquilar z wkładkami AirTight PC3 i  Phasemation PP-1000. Cenowo to spory mezalians, ale – jak wspomniałem – amerykański producent prezentuje nawet najdroższe wkładki ze swoimi phono – dlaczego więc ja nie miałbym pójść w jego ślady? Warto podkreślić, że w tym samym systemie używam na co dzień Grandinote Celio mkIV (6 tys. euro), a bezpośrednio przed MPC2 testowałem dwa phono z absolutnego światowego topu – Tenora Phono 1 i Ypsilona VPS-100 (z firmowym step-upem). Przy tak ogromnych różnicach cenowych zamiana tak istotnego elementu, jakim jest przedwzmacniacz gramofonowy, powinna powodować znaczące pogorszenie jakości prezentacji, wręcz zniechęcające do słuchania muzyki, prawda? Może i powinna, ale nie tym razem. Nie, nie napiszę teraz, że Soundsmith zagrał jak 40 razy droższy Tenor czy 20 razy droższy Ypsilon, bo to nieprawda. Niemniej, nawet uwzględniając fakt, iż w audio przyrost jakości brzmienia nigdy nie jest proporcjonalny do wzrostu ceny, MPC2 mkII od początku bardzo pozytywnie mnie zaskakiwał.

Soundsmith MCP2 MkII regulacja obciążenia

Płynna regulacja obciążenia wejścia, czyni go jeszcze ciekawszym urządzeniem, pozwalając użytkownikowi dopasować brzmienie pod własny gust w stopniu, jakiego nie jest w stanie zapewnić większość, nawet dużo droższych konstrukcji.


W przypadku Soundsmitha trudno wskazać charakterystyczne dla tego poziomu cenowego kompromisy. To równe, spójne, zaskakująco czyste granie, jak przystało na produkt amerykański, imponująco rytmiczne i dynamiczne. Tyle że w przypadku wielu produktów z USA te dwie ostatnie cechy w mniejszym lub większym stopniu dominują przekaz, a tu były jedynie jego (ważnymi, ale tylko) elementami. Choćby na „Tutu” Miles'a bas Marcusa Millera robił świetne wrażenie i to nawet w bezpośrednim porównaniu z absolutnym gigantem w tym zakresie, Tenorem. Mocny, mięsisty, równy, szybki, dobrze różnicowany, gdy trzeba było, ustępował miejsca trąbce mistrza, która brzmiała naturalnie, w delikatny, wyrafinowany sposób, ostro, ale bez wyostrzeń, dźwięcznie; ale gdy trzeba – matowo, z oddechem, swobodnie, po prostu pięknie. Równie imponująco wypadał elektryczny bas wyznaczający puls nagrań na ostatnim, podwójnym wydaniu „Brothers in Arms” z MoFi, czy mające odpowiednie „mięcho” i drive gitary. Do tego dochodził bardzo dobry timing, niezłe dociążenie i kontrola niskich tonów – na takim poziomie te elementy prezentowane są zwykle dopiero przez zdecydowanie droższe przedwzmacniacze.

MPC2 mk II radził sobie bardzo dobrze nawet z tak złożoną, dynamiczną muzyką, jak utwory Musorgskiego na „The power of the orchestra”. Tym bardziej, że nie tylko skala makro okazała się jego mocną stroną, ale i prezentacja w zakresie zmian dynamiki i barwy na poziomie mikro nie pozostawała daleko w tyle. Z obu wkładek testowane phono otrzymywało ogromną ilość informacji – tym większą, im lepsze wydanie lądowało na talerzu JSikory. I choć cena testowanego urządzenia na to nie wskazuje, to potrafiło ono zrobić z tego odpowiedni użytek, umiejętnie różnicując nagrania i wydania. Dobra rozdzielczość i selektywność sprawiały, że każde, choć przyzwoite nagranie, oferowało pełny, naturalny, wciągający dźwięk. Jeśli musiałbym wskazać element, który przekonałby mnie do MPC2 mkII jeszcze bardziej, byłaby to kwestia przestrzenności i namacalności prezentacji. Jestem fanem lampowego grania, który siłą rzeczy na te elementy zwraca szczególną uwagę, i o ile w innych aspektach Soundsmith reprezentuje wyższą klasę niż większość konkurentów z tego zakresu cenowego, o tyle przestrzeń i namacalność ponad tę klasę się nie wybijają, co nie znaczy, że są słabością per se. Dużo dzieje się na górze pasma, która ma oddech, jest dźwięczna, ale nie ma tam żadnych śladów agresji. Średnica jest gładka, płynna, naturalna, może nieco po cieplejszej stronie mocy, ale to jedynie niewielka odchyłka od całkowitej neutralności. Co ważne, owe efektowne skraje pasma są świetnie zszyte z tonami średnimi, tworząc całość wysokiej klasy. Nawet z wkładkami dużo droższymi od siebie amerykańskie phono nie daje powodów do narzekań. Da się oczywiście lepiej, ale raczej nie za te pieniądze.

 


Galeria


Naszym zdaniem

Soundsmith MCP2 MkII dane techniczneTo nie jest urządzenie, które powala jakimkolwiek aspektem brzmienia od pierwszych minut odsłuchu. Im dłużej jednakże słucha się MPC2 mk II, tym bardziej docenia się to, jak muzykalny, równy, czysty, dynamiczny i swobodny jest jego przekaz. Bas prowadzony jest szybko, pewnie, średnica jest dociążona, barwna, ekspresyjna, choć mogłaby (na mój gust) być bardziej namacalna, a góra otwarta, czysta i detaliczna. Potwierdziło się, iż Soundsmith może współpracować z wkładkami nawet kilka razy droższymi od niego i nadal dobrze pokazywać różnice pomiędzy nimi oraz wykorzystywać ogromną ilość odczytanych z rowków informacji. To imponujące urządzenie, a ten mały drobiazg, jakim jest płynna regulacja obciążenia wejścia, czyni go jeszcze ciekawszym, pozwalając użytkownikowi dopasować brzmienie pod własny gust w stopniu, jakiego nie jest w stanie zapewnić większość, nawet dużo droższych konstrukcji. Każdy jest kowalem własnego dźwięku –  chciałoby się rzec. Z

Soundsmithem MCP2 mkII można sobie „wykuć” coś bardzo wyjątkowego za relatywnie niewielkie pieniądze. Proszę koniecznie spróbować!

SYSTEM ODSŁUCHOWY

Pomieszczenie: 24 m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio i AudioForm
Wzmacniacz: Modwright KWA100SE, MBL N51 (integra)
Przedwzmacniacz: Modwright LS100
Kolumny: Ubiq Audio Model One
Gramofon: JSikora Basic, ramiona: Schroeder CB i Acoustical Systems Aquilar, wkładki: AirTight PC3 i Phasemation PP-1000
Kable sygnałowe: Hijiri Million, KBL Sound Red Eye Ultimate
Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: ISOL-8 Substation Integra i Gigawatt PF2 mk2, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech

 

 

 

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)