Wydrukuj tę stronę

Zestaw słuchawkowy Sony MDR-Z7/PHA-3

Cze 17, 2015

Sony już od lat nie miało w ofercie słuchawek, które można by określić jako high-endowe lub przynajmniej sub-high-endowe. Wraz z nastaniem ery Hi-Res Audio to się jednak zmieniło. Stworzono produkt, a właściwie dwa produkty, które w połączeniu ze smartfonem lub tabletem tworzą system audio bardzo wysokiej klasy.

Dystrybutor: Gaude.pl
Cena: Sony MDR-Z7 – 2510 zł, Sony PHA-3AC – 3300 zł

Tekst: Dawid Grzyb (DG), Filip Kulpa (FK) | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Mobilna jakość według Sony

SonyMDRZ7-aaa

Firma Sony przestała być postrzegana jako producent sprzętu audio. Było tak kiedyś, jeszcze na początku tego wieku, w okresie aktywnej promocji standardu Super Audio CD. Wraz z nastaniem ery plików wysokiej rozdzielczości, Sony postanowiło reaktywować się w zakresie urządzeń stereo dedykowanych koneserom. Stało się tak nieco ponad rok temu – podczas targów IFA 2013, gdzie japoński gigant promował kilka urządzeń pod hasłem „Hi-Res Audio”. Słuchawki MDR-Z7 i dedykowany do nich wzmacniacz słuchawkowy to jedne z najnowszych propozycji Sony, pokazane rok później – na ubiegłorocznej IFA.

Skąd w ogóle pomysł na drogie słuchawki tej marki? To oczywiste: grające nauszniki są dziś na fali, poza tym Sony ma chlubne tradycje związane ze słuchawkami, o czym może nie każdy pamięta. Wystarczy wspomnieć kultowe drewniane MDR-R10 produkowane w latach 1989–2004. Powstało ich około 1200 sztuk i dziś są prawdziwym białym krukiem, wartym kilka tysięcy dolarów!

Prawda jest też taka, że Japończycy lubują się w przenośnym sprzęcie audio i Sony doskonale o tym wie, choć w pozostałych częściach świata propaguje swoje bardziej mainstreamowe rozwiązania. Niemniej, niektóre produkty skierowane do zapaleńców audio docierają także do Europy. Tak właśnie stało się w przypadku testowanego kompletu MDR-Z7/PHA-3AC. Kompletu nie tylko dlatego, że tak pozycjonuje go producent, lecz także z tego powodu, że oba produkty zostały wręcz stworzone do pracy w duecie, co ewidentnie słychać.


Sony MDR-Z7

To obecnie najdroższe słuchawki Sony dostępne w naszym kraju; konstrukcja zamknięta, wokółuszna, oparta na nadspodziewanie dużym przetworniku dynamicznym o średnicy 70 mm. Dla porównania: ring radiator zastosowany w HD 800 Sennheisera jest o blisko dwa centymetry mniejszy. Oczywiście nie należy łączyć rozmiaru z jakością w sprzęcie grającym, niemniej duże przetworniki słuchawkowe uważa się za lepsze od małych, przynajmniej w zakresie basu. Głośnik użyty MDR-Z7 jest obecnie największym „dynamikiem", jaki zastosowano w słuchawkach. Jest skierowany pod kątem w stosunku do małżowin – po to, by zapewnić bardziej realistyczne oddanie sceny dźwiękowej. Odchyleniu przetwornika służy nie tylko sam kształt muszli, ale też odpowiedni dobór grubości poduszek z przodu i z tyłu.

SonyMDRZ7-gniazda

Z7 są wybornie wykonane. Co prawda nie jest to jeszcze cenowy Mount Everest – raczej środek stawki – ale użyte materiały sugerują coś zgoła innego. Dopasowanie poszczególnych elementów można ocenić wyłącznie jako znakomite; nic nie odstaje i nie trzeszczy. Kluczowe połączenia wykonano perfekcyjnie – na przykład regulację pałąka. Konkurenci powinni się od Sony uczyć tego, jak się robi naprawdę solidne słuchawki, które przy okazji ucieszą wzornictwem niejednego estetę. Jest tylko to, co potrzeba, wywołująca podziw prostota formy bez żadnych ozdobników. Brawo!

SonyMDRZ7-kabel

Muszle wykonano najprawdopodobniej ze stopu magnezowego, choć niewykluczone, że jest to jednak tworzywo. Obejmy są aluminiowe, w większej części matowe (choć przy połączeniu z wykonanymi z tego samego materiału prowadnicami wykończono je na wysoki połysk). Wierzchnią część pałąka obszyto skórą, na spodniej jest bardzo miękka gąbka, również skórzana. Nauszniki są głębokie i asymetryczne, pomieszczą nawet całkiem spore małżowiny. Powleczono je dokładnie takim samym tworzywem co spodnią część pałąka – miękką skórą.

Każda muszla ma swoje pozłocone i gwintowane gniazdo sygnałowe w standardzie 3,5 mm. To automatycznie powoduje, że zmontowanie własnego przewodu słuchawkowego lub kupienie go w jednej ze specjalistycznych firm nie będzie stanowiło problemu. Dołączone do zestawu kable słuchawkowe mają należytą grubość, ale są też bardzo elastyczne. Zwieńczono je 3,5-mm wtykami. Na potrzeby modelu MDR-Z7 wykonano też aluminiowe korpusy, które wkręca się w gniazda, co przydaje połączeniu solidności. Znakomicie to wygląda i jest funkcjonalne.

SonyMDRZ7-detal

Słuchawki są niebywale wygodne. Mimo że jest to konstrukcja zamknięta, przez co małżowiny i pobliski obszar zazwyczaj nieco się grzeją, to można w tych nausznikach siedzieć naprawdę długi czas bez przykrych dolegliwości. Strefa ucisku jest w sam raz, a wierzchołek głowy nie daje o sobie znać nawet podczas wielogodzinnych odsłuchów. Wisienką na torcie jest niewielka masa słuchawek, co sprawia, że z powodzeniem można z nich korzystać poza domem. Oczywiście, o ile komuś nie przeszkadza, jak by nie było, spory rozmiar MDR-Z7

 


Sony PHA-3AC

Wzmacniacz słuchawkowy PHA-3AC jest następcą modelu PHA-2, który nigdy oficjalnie nie trafił na nasz rynek. Okazał się być jednym z tych produktów, dla których Polska najwyraźniej nie jest dostatecznie dobrym rynkiem zbytu (przynajmniej w opinii Sony Poland). Co innego kolejna, zauważalnie droższa wersja oznaczona numerem trzy.

PHA-3AC to de facto mobilna integra słuchawkowa – połączenie konwertera c/a i wzmacniacza. Projekt wzorniczy jest całkiem elegancki i niekonwencjonalny – sporo tu krągłości w porównaniu do poprzednika. Obudowa jest niewielka (14 cm długości, 8 szerokości), choć może nie w skali urządzeń mobilnych, do których produkt ten się zalicza (dlaczego – o tym w dalszej części). Zaskakuje lekkość konstrukcji (231 g). Obudowa jest solidna, wykonana z chropowatego aluminium. Front sprzętu jest tak wyprofilowany, aby były chronione gniazda słuchawkowe i trochę zapadnięte pokrętło regulacji głośności. Na wierzchu i spodzie przyklejono gumowe pasy, które skutecznie zapobiegają przesuwaniu się urządzenie po biurku czy stoliku. Mechaniczne połączenie ze smartfonem podczas tworzenia „kanapki” również jest dzięki temu dosyć pewne i bezpieczne (nic się nie porysuje).

Sony-PHA3-gora

Na przestrzeni ostatnich miesięcy widać trend na rynku słuchawkowych integr. Są one promowane jako zewnętrzne kombajny muzyczne z wbudowanymi ogniwami, do których podłącza się smartfon lub tablet w roli źródła cyfrowego. W ten sposób powstaje wysokiej klasy mobilny system audio, który zadowoli niejednego entuzjastę dobrego brzmienia. PHA-2 był zasilany bateryjnie, PHA-3AC już nie jest. To jednak nie przekreśla mobilności tego urządzenia. Gniazdo zasilania wykonano w standardzie micro-USB – dokładnie tym samym, z którego korzystają androidowe smartfony i tablety. W komplecie znajdujemy tani zasilacz wtyczkowy 5V/1,5A, który w zasadzie można zastąpić dowolnym innym – oby wystarczająco wydajnym (takim od wysokiej klasy smartfona, który ma pojemną baterię). Ale jest też inne, teoretycznie nawet lepsze, a tanie rozwiązanie – powerbank. Tuż przed testem akurat zakupiliśmy takowy: wydatek 99 zł za baterię o pojemności 7800 mAh (są też większe, ale cięższe), która wystarczy na 5–6 godzin pracy PHA-3C. W daleką podróż można zabrać dwa takie powerbanki lub jeden większy – i problem rozwiązany. Trzeba tylko pamiętać, by urządzenie zapewniało odpowiedni prąd wyjściowy – minimum 1,5 A.

Sony-PHA3-gniazda

Nie tylko małe gabaryty i masa oraz opcja zasilania bateryjnego czynią z PHA-3C urządzenie mobilne. Źródłem dźwięku może być bowiem smartfon lub tablet – w roli „cyfrowego transportu”. Sony zadbało oczywiście o wsparcie swojego modelu Xperia i Walkmanów – w komplecie są odpowiednie przewody i dedykowane wejście micro-USB. Można do niego podłączyć również komputer. Jest też standardowe wejście USB typu A, do którego podłączymy iPada lub iPhone’a. Działa bez problemu. Trzecie wejście to tradycyjny Toslink. To jednak nie wszystko, bo jest też analogowy 3,5-mm mały jack – na wypadek, gdyby ktoś zechciał podpiąć starszy model telefonu lub adapter Bluetooth.

Po przeciwnej stronie, na froncie, zamontowano duże, płynnie działające analogowe pokrętło regulacji głośności, które pełni też rolę włącznika. Obok są trzy diody sygnalizujące, kolejno, zasilanie oraz odtwarzanie strumienia DSD lub PCM o jakości powyżej 48 kHz. To przydatna opcja dla osób chcących mieć pewność, że odsłuch odbywa się za pomocą muzyki natywnie, bez jakiejkolwiek manipulacji danymi. Poniżej są trzy gniazda słuchawkowe w standardzie 3,5 mm – jedno klasyczne, stereofoniczne oraz dwa do sterowania słuchawkami w trybie zbalansowanym. Jedno obsługuje lewy, drugie – prawy kanał. To niespodzianka, ponieważ wyjścia zbalansowane są zazwyczaj oparte na gniazdach TRRS (lub XLR – do tego zastosowania zbyt dużych). Ale Sony – jak to Sony – chadza własnymi ścieżkami, nie zwracając uwagi na panującą modę, którą samo lansuje. Wyjścia 3,5 mm odpowiednio oznaczono, tak więc nikt nie powinien mieć problemów z należytym podłączeniem słuchawek. Aha, oczywiście jest w komplecie odpowiedni kabel do połączenia zbalansowanego.

Sony-PHA3-bok

Prawy bok urządzenia jest gładki, zaś na lewym umieszczono dwa przełączniki: gain oraz DSEE HX (Digital Sound Enhancement Engine). Pierwszy reguluje wzmocnienie (low/high), drugi uaktywnia algorytm cyfrowy poprawiający brzmienie muzyki zapisanej z kompresją stratną.

Nie udało się nam rozkręcić wzmacniacza: prawdę powiedziawszy nawet nie wiedzieliśmy, jak się za to zabrać. Wiadomo tylko, że urządzenie jest oparte na pojedynczym konwerterze c/a ESS Sabre ES9018, a w roli odbiornika USB pracuje kość XMOS, dzięki czemu możliwy jest odsłuch nagrań hi-res w formacie PCM 24/192 oraz DSD 2,8 MHz.


Opinia I

Sony MDR-Z7 potraktowane w izolacji osobno – to słuchawki grające dźwiękiem gęstym, z mocną podstawą basową. Ma ciekawą, ocieploną barwę i umiarkowaną dynamikę. To powoduje, że wymagane jest od nabywcy bardzo ostrożne dobieranie elektroniki towarzyszącej, na zasadzie synergii. To produkt dla osób osłuchanych, mających pojęcie o dźwięku, koneserów szukających konkretnego brzmienia. Odpadają smartfony i tablety – zdecydowanie.

Z7 mają dość nierówne pasmo przenoszenia. Najniższego basu jest w sam raz, jego wyższe części są nieco podbite, a niższy środek – cofnięty. Wyższa średnica jest w porządku, natomiast górne rejestry również mają obniżoną słyszalność. To powoduje, że flagowe słuchawki Sony mocno akcentują bas, a przez wycofanie ważnych podzakresów ich brzmienie jest słyszalnie przyciemnione. Bez należytego wzmocnienia są też nieco ospałe, przytłumione. Dzięki zaokrąglonej barwie, ich dźwięk łatwo wpada w ucho. Nie jest jak szkło powiększające, ku uciesze wielu ludzi, którzy chcą się przy muzyce zrelaksować zamiast poznawać każdy, najdrobniejszy niuans.

Stereofonia MDR-Z7 jest imponująca – to zasługa przetwornika umieszczonego pod kątem i całkiem dużej ilości miejsca w nauszniku. To naprawdę przestrzennie grające słuchawki, ze spójną, uporządkowaną i wieloplanową sceną. Ten aspekt zalicza się do największych zalet „siódemek”.

Nie wolno się sugerować pojedynczymi układami scalonymi. To nie one grają, tylko cała aplikacja. Niemniej, w przypadku PHA-3AC coś ewidentnie jest na rzeczy. Porównany z flagowym DAP-a firmy HiFiMAN – modelem HM-901 ze zbalansowanym modułem wzmacniającym – Sony gra praktycznie identycznie. Jedyna naprawdę dobrze słyszalna różnica to podbicie midbasu w chińskim odtwarzaczu przenośnym, z czego zresztą ten słynie. Poza tym dzieją się te same, dobre rzeczy – zwłaszcza z MDR-Z7.

Po kilku godzinach odsłuchu MDR-Z7 podłączonych do PHA-3AC nasuwa się jedna oczywistość: te dwa produkty najwyraźniej zostały stworzone z myślą o graniu w nierozerwalnym duecie. Są dowodem na to, jak daleko może zajść synergia pomiędzy parą słuchawek, a wzmacniaczem dla nich. PHA-3AC niweluje większość dolegliwości flagowców Sony, dodając przy okazji do przekazu coś ekstra. Przede wszystkim otwiera się brzmienie MDR-Z7. Może nie do przesady, to nigdy nie będą słuchawki dorównujące HD800 pod względem transparentności i lekkości przekazu. Ale grają zdecydowanie wyraźniej z PHA-3AC niż z jakimkolwiek innym źródłem, jakie miałem pod ręką. Tonalny środek ciężkości przesuwa się nieco ku górze. Soprany przestają odstawać od reszty, bas jest utemperowany w wyższych częściach, pojawia się zadowalająca dynamika oraz lekkość. Co ważne, nic nie odbyło się kosztem barwy. Co prawda jej temperatura nieco spadła, ale dźwięk całościowo jest bardzo naturalny, delikatnie zmiękczony, a przez to wyjątkowo wciągający.

Jak wspomniałem, MDR-Z7 oferują bardzo dobrą holografię i to się nie zmienia po podłączeniu ich do mobilnej integry. Porządek na scenie można określić jako wojskowy, jest ona rozbudowana zarówno wszerz, jak i w głąb, ma całkiem sporo powietrza, co sprawia, że muzyka jest naprawdę łatwo strawna.

Jeszcze ciekawsze rzeczy dzieją się przy wykorzystaniu połączenia zbalansowanego. Wynosi ono MDR-Z7 na zupełnie inny, bardzo wysoki poziom. W porównaniu z pojedynczym wyjściem słuchawkowym, to symetryczne słyszalnie wpływa na dynamikę, a zatem i atak oraz barwę. Przekaz staje się nieco sztywniejszy, choć w dalszym ciągu naturalny, MDR-Z7 nie porzucają swoich ciepłych korzeni. Ich dźwięk zyskuje za to znakomitą kontrolę, rytmikę, której na próżno szukać w połączeniach ich ze smartfonem, tabletem czy średniej klasy wzmacniaczem. Hi-FiMan HM-901 to sprzęt najbardziej eksponujący właśnie tę cechę w przekazie. Ale nawet ten produkt przy wyjściu zbalansowanym UHA-3AC sprawia wrażenie ugrzecznionego. Przekaz pary PHA-3AC oraz MDR-Z7 jest też selektywny, a tandem wykazuje sporą wrażliwość na jakość materiału. Krótko mówiąc, połączenie MDR-Z7/PHA-3AC jest po prostu znakomite. (DG)


Opinia II

Miałem okazję zapoznać się z tym kompletem jako pierwszy i nie ukrywam, że szybko wyrobiłem sobie opinię na jego temat. Opinię, uchylę od razu rąbka tajemnicy, bardzo pozytywną. Słuchawki MDR-Z7 napędzane przez PHA-3AC (ależ nazwa!) to coś fantastycznego. Brzmienie jest wybornie spójne, gładkie i naturalne. Z jednej strony mamy przyjemne dla ucha, pastelowe barwy, z drugiej – jednak niezbędną żywość, choć trzeba przyznać, że brzmienie pozostaje po łagodniejszej, tej cieplejszej stronie neutralności. Prawdę powiedziawszy, nie spodziewałem się tak wyrafinowanego dźwięku. W moim odczuciu, duet Sony ma wszytko to, co dobre słuchawki mieć powinny. Przede wszystkim poziom podkolorowań jest minimalny, równowaga tonalna – bliska ideału. Nie zgadzam się z opinią, że średni bas jest podbity. Zakres brzmi równo, czysto, jędrnie i po prostu ciekawie. Zmiękczenie konturów, utrata kontroli? Są marginalne – bez znaczenia. Druga wielka zaleta Sony – to przestrzeń. Nie jest to jeszcze sposób prezentacji przypominający stereofonię głośnikową, ale krok w dobrym kierunku. Scena nie siedzi w środku głowy, dźwięki są uwolnione poza nią, czasem nawet pojawia się złudzenie, że muzycy grają przed nami. Odbiór tej cechy słuchawek jest oczywiście mocno subiektywny. Może zatem poprzestanę na stwierdzeniu, że w kategorii słuchawek MDR-Z7 oferują świetne stereo, są jedne z lepszych bez względu na cenę.

Wzmacniacz PHA-3AC jest – jak dla mnie – hitem. Mały, lekki, zasilany z gniazdka lub dowolnej 5-woltowej baterii. Użytkowałem ten komplet głównie w połączeniu z iPadem i powebankiem PQI (7800 mAh), leżąc w łóżku. Wspaniała rzecz: możliwość uwolnienia się od stacjonarnego systemu audio bez konieczności rezygnacji z brzmienia naprawdę wysokiej próby. Ten system byłby wart 6000 zł nawet gdyby był wyłącznie stacjonarny. W postaci, w jakiej jest – a więc i stacjonarny i mobilny – to prawdziwa rewelacja z punktu widzenia miłośnika muzyki, audiofila, który nie zawsze ma czas, by odbyć „nabożeństwo odsłuchowe”. Wyobraźcie sobie możliwe miejsca zastosowania tego kompletu: sypialnia (tylko nie przesadzajcie!), biuro, samolot, poczekalnia w przychodni, kawiarnia itd. Oczywiście, alternatywą może być referencyjny DAP plus jakieś porządne nauszniki. Sęk jednak z tym, że MDR-Z7 są tak dobre i tak znakomicie parują się z PHA-3AC, że znalezienie równie wyrafinowanego duetu w podobnym budżecie, z opcją mobilności, ale także stajonarności (dostęp do całej biblioteki muzycznej poprzez komputer lub tablet) graniczy nieomal z cudem. (FK)


Galeria


Naszym zdaniem

SonyMDRZ7-daneSonyMDRZ7-ocenaSony stworzyło totalnie zaskakujący produkt. Same słuchawki nie są bardzo uniwersalne, wymagają bowiem wzmacniacza o określonych cechach (dynamika, szybkość, moc, wyjście zbalansowane), jednak nie ma to znaczenia, bo w komplecie z dedykowanym słuchawkowcem grają niesamowicie muzykalnie, wręcz uniezależniająco uzależniają. Aż nie chce się tych słuchawek zdejmować z głowy! Szczególnie że komplet doskonale paruje się z iPadem, smartfonem Sony (niekoniecznie) lub Walkmanem, nie wspominając oczywiście o komputerze, a dzięki opcji z zasilania bateryjnego z zewnętrznego powerbanku ten komplet jest w pełni mobilny. Na wakacje – i nie tylko – jak znalazł!

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)