PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Master & Dynamic MH30 - Słuchawki

Kwi 12, 2016

Index

Brzmienie

Czasem nie należy „obawiać się” nieznanego i brak rynkowej renomy potraktować jako atut: brak obciążeń, nieraz szkodliwych skojarzeń. Moje oczekiwania względem tych naprawdę pięknie wykonanych „nauszników” były nieokreślone. Zupełnie nie wiedziałem, czego się po nich spodziewać. Rewelacji jednak nie oczekiwałem.

Mastery przywitały mnie trochę przyciemnionym, przysadzistym dźwiękiem o mocnej podstawie basowej. Nie było to wprawdzie tak ewidentne i przytłaczające przebasowienie, jakie pamiętam z oryginalnej wersji B&W P5 (wciąż w moim posiadaniu), ale pierwsze minuty wskazywały, że będę miał do czynienia z brzmieniem, za jakim specjalnie nie przepadam. No cóż – zdarza się.

Przyznam, że ocena niektórych słuchawek sprawia mi kłopot. Przyczyna najwyraźniej tkwi w dość szybkiej adaptacji mojego (chyba nie tylko mojego) słuchu do nowego „wzorca” brzmienia. Problem ten dotyczy nawet Audeze LCD-3. Cały czas jestem pod ich wrażeniem, a jednak gdy zakładam je „na świeżo”, słyszę ich dość wyraźny charakter wyrażający się w subtelnej specyfice tonalnej i charakterze najwyższych rejestrów. Kilkanaście minut wsłuchania i wszelkie zastrzeżenia pryskają jak bańka mydlana. Z AKG N60NC było podobnie – tyle, że oczywiście na innym poziomie wymagań i oczekiwań. Zachwyciły mnie te małe „nauszniki”. Mają coś rzadko spotykanego w średnicy: bezpośredniość połączoną z naturalnością. Na tle wielu innych słuchawek ten model AKG wydaje się grać głównie środkiem pasma. A to akurat plus.

Mastery MH30 ukazały jednak pewien słaby punkt AKG, na co podczas ich testowania nie zwróciłem szczególnej uwagi. Chodzi mianowicie o przestrzeń. Amerykańskie słuchawki osiągają w tym zakresie znacznie wyższy poziom, ocierając się wręcz o doskonałość (w swojej, rzecz jasna, klasie). Poniekąd jest to zasługa większych i głębszych muszli, ale fakt jest faktem, że „nowojorczyki” grają zdecydowanie głębiej, szerzej i swobodniej na boki. Przekaz AKG w bezpośrednim porównaniu jest ściśnięty, spłaszczony, trochę klaustrofobiczny. Środek sceny – gęściejszy, za to boki – opustoszałe.

Po krótkiej aklimatyzacji uszu i sprawdzeniu, że ciężar basu niwelują oprawki moich okularów w stopniu dokładnie takim, jak potrzeba (słuchawki zamknięte są bardzo wrażliwe na rozszczelnianie muszli), nie wypada mi nic innego, jak pogratulować Jonathanowi Levine’owi. Albo miał mnóstwo szczęścia, albo to, co osiągnął w MH30, jest rezultatem żmudnego strojenia i poprawek.

MH30 to niesłychanie spójnie i muzykalnie brzmiące słuchawki. Spójne, mimo że – paradoksalnie – wyższa średnica jest trochę wycofana, podobnie jak soprany. Ogólnie rzecz biorąc, balans tonalny jest przyciemniony. O dziwo, obydwa te zabiegi współgrają ze sobą doskonale, tworząc obraz dźwiękowy, który w żadnym razie nie epatuje detalami, a których de facto nie brakuje. A przynajmniej nie wtedy, gdy źródłem/wzmacniaczem jest rewelacyjny mobilny DAC Chorda – Mojo. W tym przypadku wystąpił efekt pełnej synergii – to urządzenie w tandemie z MH30 produkowało nieprzeciętnie spójny dźwięk, od którego trudno było się oderwać. Siedziałem bitą godziną w restauracji na sopockim molo, co rusz spoglądając na Bałtyk i próbując zdecydować, która prezentacja jest lepsza: AKG czy Master & Dynamic. Miał mi w tym pomóc najnowszy album „Bridges” Adama Bałdycha z trio Helge Liena (wgrany do mojego smartfona LG w formacie FLAC); zespół ten słyszałem tydzień wcześniej na żywo w warszawskiej Fabryce Trzciny. Patrząc z tej perspektywy, bardziej do ideału zbliżyły się Mastery. Brzmią zdecydowanie masywniej od AKG, produkują większy i cieplejszy dźwięk. Urzekające brzmienie skrzypiec lidera było pełne barw, harmonicznych, choć zabrakło w nim odrobinę tej lekkości, którą brylują nauszniki AKG.

MD-MH30-regulacja

W brzmieniu MH30 czuć pozytywne zagęszczenie muzycznej tkanki, pożądaną masę instrumentów – to, czego tak często (zbyt często) brakuje w słuchawkach i sprzęcie audio w ogóle. Szalenie zyskują na tym wszelkie odmiany muzyki rozrywkowej. Album Daft Punk „Random Access Memories”, szczególnie w wersji hi-res, brzmiał kapitalnie, z rewelacyjnym timingiem. Muzyka miała znakomity drive i pazur, lecz bez żadnych przejaskrawień i wyostrzeń. W pełni można było docenić znakomitą robotę producenta i masteringowca. Realizacja tego nagrania jest fantastyczna. MH30 pozwoliły to w pełni docenić – bardziej niż jakiekolwiek znane mi słuchawki mobilne za około 1000 złotych z dobrym okładem.
Myliłby się ten, kto sądzi, że są to słuchawki wyłącznie do muzyki rozrywkowej. Nic z tych rzeczy. Wspaniały jazz z albumu „Spark of Life” trio Marcina Wasilewskiego pokazał, jak duże są umiejętności MH30 w sferze oddania niuansów, atmosfery, a także przejrzystości, która – mimo zredukowanej ofensywności – jest naprawdę bardzo dobra. Pod jednym warunkiem: że słuchawki te nakarmimy sygnałem odpowiedniej jakości. Także muzyka barokowa, renesansowa pozwalały czerpać mnóstwo przyjemności z odsłuchu za sprawą kwiecistych, dobrze nasyconych barw. Co więcej, Mastery brzmią bardzo czysto przy wysokich poziomach głośności. Można naprawdę mocno dać czadu.

Jakość wysokich tonów jest świetna. Są zupełnie nieabsorbujące, a mimo to, gdy przychodzi do oddania najwyższych wybrzmień klawesynu, dźwięk jest eteryczny, zwiewny – taki jak być powinien. Hi-haty nie były sztucznie eksponowane, a jednak nie brakowało im metaliczności, krawędzi i zdecydowania. Naprawdę osiągnięto znakomity, w pełni wypracowany kompromis.

Bas. Jak w każdych niedużych słuchawkach zamkniętych, będzie podatny na zmiany charakteru wynikające ze stopnia dopasowania do danych uszu, ich wielkości, sposobu ułożenia słuchawek na głowie, a nawet tego – jak wspomniałem – czy nosimy okulary, czy też nie. W moim przypadku niskie tony były odpowiednie. Z biegiem czasu doceniłem ich obfitość (nieprzesadną), ponieważ nie wiązała się ona z żadnym pogrubieniem czy spowolnieniem dźwięku. Kontrola omawianego zakresu, precyzja brzmienia bębnów i innych instrumentów były po wygrzaniu bardzo dobre, i to w skali absolutnej. Okazjonalnemu pogrubieniu można zaradzić odpowiednim ułożeniem słuchawek. Jak wspomniałem, okularnicy są na trochę uprzywilejowanej pozycji.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją