Wydrukuj tę stronę

Focal Elear

Maj 30, 2017

Debiutujące równolegle z Utopiami słuchawki Elear czerpią garściami z tej 4-krotnie droższej konstrukcji. Zanim się przekonamy, jak wiele je dzieli od modelu referencyjnego, sprawdzamy, ile są warte na tle innych słuchawek – również tych bardzo wysokiej klasy.

Dystrybutor: Focal Polska FNCE, www.salon-focal.pl
Cena: 4499 zł

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Słuchawki Focal Elear
TEST

Focal Elear 1 aaa

 

Focal ostrożnie i zachowawczo wszedł na rynek słuchawek, nie wychodząc przez 4 lata z ofertą poza klasę średnią. Najpierw, w 2012 roku, pojawił się model Spirit One – słuchawki zamknięte za 200 euro. Bodaj dwa lata później przybyli im dwaj towarzysze z serii Spirit – Classic i Professional. W gruncie rzeczy są to bardzo podobne konstrukcje – tyle że adresowane do różnych grup użytkowników. Pod względem ceny też plasują się na bliskich pułapach, przy czym – odwrotnie niż można by sądzić – odmiana Professional (oficjalnie nieoferowana w Polsce) jest tańsza, co wynika z prostszego wykończenia, które w warunkach studyjnych nie ma większego znaczenia. Niedługo później francuski producent wprowadził bardziej mobilną (w założeniu inaczej brzmiącą) wersję Spirit One S (obecnie za 599 zł), która, zdaniem wielu (naszym też) okazała się nawet bardziej udana od Classiców. W ofercie pojawiły się jeszcze dokanałówki Sphear (499 zł). Jeszcze do niedawna tak wyglądała cała oferta “nauszników” Focala.

Aż tu nagle, ni stąd ni zowąd, Focal postanowił urządzić małe zamieszanie – i to na rynku słuchawek high-end. Hucznie zapowiedziano słuchawkowe Utopie, a także towarzyszący im model Elear. Znawcom oferty Focala nie trzeba tłumaczyć, co znaczy ta pierwsza nazwa. Stało się jasne, że tym razem gra będzie się toczyć na zupełnie innym poziomie jakościowym i cenowym. I rzeczywiście: kosztujące 18 tys. zł Utopie uderzają w grupę najdroższych słuchawek na rynku, mierząc w nie z zamiarem pokazania „kto tu rządzi”. Kilkanaście lat temu tak samo było z zestawami głośnikowymi Grande Utopia – również one powstały po to, by zdetronizować najlepszych. Jednak to nie Utopii dotyczy niniejsza recenzja – mimo że taki był nasz pierwotny plan. Byliśmy umówieni na wypożyczenie, lecz nagle dystrybutor wycofał się. Powód? Zapotrzebowanie na Utopie jest tak duże w samych tylko Stanach Zjednoczonych i Japonii (kluczowych rynkach dla Focala), że firma z trudem nadąża z realizacją zamówień. A Europa? Na razie musi się zadowolić śladowymi ilościami. W pierwszej kolejności są realizowane zamówienia tych, którzy Utopie zamówili „w ciemno” poprzez stronę internetową producenta. Popyt znacznie przerósł wszelkie szacunki Focala.

Ale może i dobrze się stało. Eleary, które z zewnątrz bardzo przypominają Utopie i są niemal równie perfekcyjnie wykonane, kosztują ledwie jedną czwartą tego co model referencyjny i z pewnością zainteresują większą grupę odbiorców. A skoro były opracowywane równolegle z Utopiami, to istnieje więcej niż duża szansa na to, że przejęły sporą część najlepszych rozwiązań, co w świetle przystępnej ceny może oznaczać, że to właśnie te nauszniki staną się motorem napędowym dla słuchawkowej dywizji Focala. To przypuszczenie jest tym bardziej uzasadnione, że ci, którzy zdążyli już posłuchać obu modeli, twierdzą, że grają one… podobnie.


Budowa

Różnice konstrukcyjne pomiędzy Elearami a Utopiami są stosunkowo nieduże – i to nie tylko w kontekście dysproporcji cenowej (za różnicę w cenie pomiędzy nimi można kupić wzmacniacz i źródło klasy w pełni adekwatnej do tych pierwszych). Główna zasadnicza różnica dotyczy membrany – w Elear wykonanej ze stopu aluminiowo-magnezowego, w Utopii – z berylu. I tu, i tu Focal postanowił zaprojektować od podstaw własny przetwornik ze sztywną metalową membraną – na wzór kopułek wysokotonowych, tym samym zrywając ze schematem powielanym przez zdecydowaną większość producentów słuchawek, którzy od dziesięcioleci stosują folię mylarową stanowiącą za membranę i zawieszenie. Focal zdecydował się na z odmienne rozwiązanie: sztywną (pracującą tłokowo) membranę o średnicy 40 mm i profilu kopułki z wywiniętym kołnierzem, co w bocznym profilu (gdy kopułka jest skierowana ku górze) przypomina mocno spłaszczoną literę M (pisaną odręcznie, z zaokrąglonym wnętrzem). Płaskie, skośne do kierunku ruchu obrzeża membrany łączą się z supercienkim (70 mikronów) zawieszeniem wykonanym z tworzywa NBR o masie najmniejszej ze wszystkich zawieszeń w ogóle (tak twierdzi producent). Z drugiej strony, membrana jest połączona również z „najlżejszą i najmniejszą” – z kiedykolwiek wyprodukowanych – cewką o średnicy 25 mm i wysokości 4,4 mm. Wyróżnia się ona także brakiem karkasu. Efekt: łączna masa drgająca wynosi 0,15 g (w przypadku Utopii jest to 0,135 g), a to – według Focala – determinuje szybkość i rozdzielczość głośnika. Ze względu na rodzaj membrany (stop Al-Mg jest nieco sztywniejszy od aluminium, ale daleko mu pod tym względem do berylu) pasmo przenoszenia Elear kończy się przy 23 kHz (w Utopii sięga ponad oktawę dalej – do 50 kHz). Dodajmy, że cały proces produkcyjny, z wyjątkiem samych membran, jest identyczny jak w przypadku Utopii. Warto wspomnieć o ręcznym parowaniu przetworników.

Focal Elear 3 muszla a boku

Aluminiowe jarzmo umożliwia niewielki ruch muszli wokół osi obrotu. Środkowa część muszli – jej obrys – to bodaj jedyny plastikowy element.

 

Wiele podobieństw dotyczy także konstrukcji mechanicznej obu modeli: ich wielkości, kształtu, a przede wszystkim tego, że obie słuchawki mają zupełnie otwartą, ażurową muszlę, dzięki czemu przetworniki swobodnie „oddychają”. Nie ma zatem mowy o żadnym strojeniu układu rezonansowego. Zasada działania Elear, taka sama jak Utopii i słuchawek planarnych czy elektrostatycznych, sprowadza się do zamontowania pełnopasmowych głośników w pobliżu uszu słuchacza w obudowie, która możliwie najmniej przeszkadza i nie rezonuje. Focal z pewnością bacznie przeanalizował konstrukcje innych producentów i wyciągnął odpowiednie wnioski. Grube (silnie odstające od głowy) muszle są lekko asymetryczne – zwężają ku przodowi, co jest konsekwencją ukierunkowania przetworników zgodnie z odchyleniem małżowin. Eleary (podobnie jak Utopie) to jedne z tych słuchawek, które można zobaczyć na swojej głowie nie widząc ich odbicia. Są umiarkowanie ciężkie – bez przewodów ważą 445 g (producent deklaruje 450 g), jednak kable – wyjątkowo grube i sztywne, w dodatku długie (4 m) – dodatkowo je dociążają, sprawiając, że rzeczywista masa słuchawek przekracza pół kilograma. Mimo to komfort noszenia jest bardzo dobry. Dobrano najmniejszy z możliwych nacisk muszli – nie czuć żadnego ucisku. Przy energicznym poruszaniu głową słuchawki wprawdzie się przemieszczają – lecz nie jakoś nadmiernie – ale przy schylaniu się nie spadają. Regulacja długości jest 10-pozycyjna i działa dokładnie tak, jak powinna – skoki są precyzyjne, pozbawione luzów, sygnalizowane wyraźnym kliknięciem. Pas nagłowny obszyto naturalną skórą, a od wewnątrz, czyli od strony głowy, dodatkowo pokryto warstwą alkantary.

Wewnętrzny obrys poduszek, również wyściełanych mięciutką alkantarą, jest owalem o słusznych wymiarach 69 x 53 mm. Muszle są na tyle pojemne, że bez problemu okalają średniej wielkości uszy. Czyli znów – wszystko jak trzeba.

Żadnych wpadek nie odnotujemy także w jakości wykonania. Jest ona wręcz wzorowa W Elearach prawie w ogóle nie ma plastiku. Owszem, znajdziemy go na obwodzie muszli, ale tylko tam. Siateczka pokrywająca muszle od zewnątrz, jak i siatka chroniąca przetwornik od środka, jest metalowa. Pałąk w kształcie widełki (jarzma) wykonano z aluminium. Na tle markowej konkurencji, w przedziale cenowym do 6000 zł, Focale wypadają znakomicie, nie bojąc się konfrontacji z HD800, na tle których wyglądają (i są), moim zdaniem, wykończone po prostu lepiej.

Focal Elear 7 opakowanie

Opakowanie sugeruje, że w środku są droższe słuchawki niż w rzeczywistości.

 

Kolejny detal – opakowanie. Duże pudełko wyłożone pianką – od góry falistą, jakiej używa się do wytłumiania obudów głośnikowych – także budzi jak najlepsze skojarzenia. I rzecz ostatnia, bynajmniej nie najmniej istotna, to przewód połączeniowy. Jest niestandardowo długi – 4 metry. Ten dodatkowy metr oznacza „móc albo nie móc” (w tym przypadku „móc”) wygodnie usiąść na kanapie czy w fotelu, nie będąc zmuszonym przysuwać się do sprzętu, który zwykle stoi gdzieś w okolicach telewizora. Brawo, ktoś w końcu pomyślał, zrywając z bezsensownym schematem trzymetrowych kabli. Aha, jeszcze jedno: przewody wchodzą do obu muszli i są zakończone małymi “jackami”. Wymiana kabli na inne, choćby krótsze, nie będzie stanowić żadnego problemu.

Przy wszystkich swoich zaletach Eleary mają też jedną wadę natury użytkowej. Wspomniana ażurowa konstrukcja kosza sprawia, że są to słuchawki „bardziej otwarte” od innych, przez co nie tylko w ogóle nie izolują nas od hałasu otoczenia (jakakolwiek aktywność domowników uprzykrza odsłuch), ale też nie izolują domowników od muzyki, której słuchamy. Zdecydowanie nie są to więc dobre słuchawki do użytkowania nocną porą – chyba że mieszkamy sami.


Brzmienie

Gdy czytałem firmowe materiały wykorzystywane przez Focala do szkoleń sprzedawców i dystrybutorów, jeden element zwrócił moją uwagę: tabela z czterema konkurentami Elear, z których większość jest od Focali droższa. Znalazły się w niej: HD800, LCD-2, PM-1 i HM560 (nazw marek nie przytaczam, bo to chyba zbędne). Porównanie zawiera skrótowe, ale bardzo rzeczowe zestawienie zalet i wad poszczególnych modeli, ceny oraz podstawowe cechy. Niby nic szczególnego – rzecz z pozoru oczywista – lecz… no właśnie: czy oby na pewno robiona przez wszystkich innych producentów? Mam podstawy twierdzić, że niekoniecznie. Dlaczego w ogóle o tym wspominam? Bo efekt, który uzyskali inżynierowie Focala, jest dokładnie taki, jaki wpisano w polu zalet: „dynamika, liniowość, szczegółowość, design”. Mówiąc zupełnie szczerze, nie zamierzam z tymi hasłami polemizować, bo to jest szczera prawda! Co więcej, Focale nie mają żadnych wad konkurentów, a sporo ich zalet. W sumie, gdy to wszystko zbierzemy, okaże się, że są najmniej kompromisową konstrukcją w całej tej piątce. Sądzę, że właśnie o to chodziło inżynierom Focala. Wypunktowali rywali, wzięli z nich co najlepsze (z większości aspektów im się to udało) i nie powielili żadnej (lub prawie żadnej) wady. Czyżby pełen sukces? Nie wiem, z czego to wynika, ale moja opinia na temat tych słuchawek wyraźnie ewoluowała w toku kolejnych odsłuchów. Początkowo Eleary odebrałem jako dość jasno brzmiące słuchawki o wybitnej klarowności, dużej dynamice, imponującej szybkości, wzorowej reprodukcji transjentów, ale też relatywnie lekkie w zakresie basu i ogólnie skupiające się bardziej na precyzji niż muzyce. I choć większa część tych wniosków zachowała ważność w ostatecznym rozrachunku, to jednak niektóre elementy oceny uznałem za nieaktualne lub po prostu błędne.

Najważniejsza korekta dotyczy równowagi tonalnej. Eleary z pewnością nie mają podbitej góry pasma (tak jak początkowo uważałem). Tak samo nieprawdą jest, że ich bas oscyluje po „lekkiej stronie mocy”. Otóż dół pasma – oceniany wedle wszelkich tradycyjnych kryteriów – jest znakomity. Przede wszystkim otrzymujemy go dokładnie tyle, ile potrzeba. A że słuchawki są zamknięte, to efekt nie zależy od ich ułożenia na głowie, tego, czy nosimy okulary, czy też nie. Kontrolę i precyzję mamy zapewnione praktycznie w całym spektrum omawianego zakresu: od samego dołu, rejonów kotłów czy dźwięków syntetycznych w nagraniach rozrywkowych, poprzez całe spektrum kontrabasu, gitary basowej, kończąc na bębnach perkusji. Jedynie w górnym podzakresie niskich tonów pojawia się delikatna „mgiełka”, rodzaj rozmycia, które wyszło na jaw przy odsłuchu dawno przeze mnie nieodtwarzanego albumu Jacquesa Loussiera „Plays Bach”. Dokonałem wielokrotnych porównań Elear z Audeze LCD-3, których bas uważam za świetny, i właściwie muszę przyznać, że żadne z dotąd testowanych słuchawek nie znalazły się tak blisko LCD-3. Mam na myśli zarówno ilość, jak i jakość basu. Ostatecznie punktuję bas Focali nieco niżej – a to z uwagi na coś, co nie za bardzo wiem, jak określić. Chodzi o rodzaj rozwibrowania, przejrzystość omawianego zakresu, jego puls, swoistą żywość. W gęstym miksie bas Focali potrafi się leciutko pogubić w stosunku do tego, co potrafi LCD-3. Na przykład głośne pizzicatta kontrabasu w „Bridges” Bałdycha/Helge Lien Trio były mniej wyraziste niż w przypadku amerykańskich planarów. Zaznaczam jednak, że skala różnic jest mała, a biorąc pod uwagę całokształt reprodukcji basu, włączając w to świetne rozciągnięcie i nienaganną potęgę oraz brak podbić jako takich (bas jest de facto bardziej liniowy niż ten z Audeze), nie pozostaje mi nic innego jak stwierdzić, że w tej cenie lepszego basu ze słuchawek po prostu nie ma. Przynajmniej ja takiego nie znam.

Przeciwny skraj pasma ma bardziej zróżnicowane oblicze. Sama góra, najwyższy zakres, jest minimalnie schowany, nieznacznie stępiony. Nie ma tu efektu totalnej precyzji i eteryczności, czego w pierwszych minutach niejako oczekiwałem. Gdyby wziąć pod uwagę sumaryczną ilość energii płynącej powyżej górnej średnicy, to okazałoby się, że jest jej więcej niż energii w samej średnicy – a szczególnie w tej niższej. I stąd właśnie wynika pierwotne wrażenie dotyczące lekkości, ożywienia brzmienia. Być może bardziej trafne będzie stwierdzenie o lekko rozrzedzonej konsystencji dźwięku. Otóż przy całej swojej niewątpliwej precyzji i liniowości w szerokim zakresie spektrum (szczególnie w przejściu środek-góra, gdzie większość słuchawek „oszukuje”), Focale nie tworzą wrażenia dźwięku dociążonego, ciepłego masywnego. To raczej przeciwieństwo – może niezupełne, ale częściowe. Nie chcę być źle zrozumiany: Eleary nie grają „szkieletowo”, ale też niewiele robią w kierunku docieplenia, okraszenia dźwięków bogatą paletą harmonicznych. Używając terminologii barwnej powiedziałbym, że są dość mocno wybielone, podczas gdy teoretycznym ideałem jest jasna szarość, zaś ideałem poszukiwanym przez wielu – lekko pomarańczowe zabarwienie owej szarości.

Focal Elear 6 glosnik

Aluminiowo-magnezowa membrana przetwornika do złudzenia przypomina swoim profilem głośniki pewnej znanej duńskiej marki.

 

Wiele ciekawych obserwacji dostarczyło porównanie z dwukrotnie droższymi (co pragnę zaznaczyć) wspomnianymi planarami Audeze LCD-3. Nie ukrywam, że wciąż są to moje ulubione słuchawki, których nie zamieniłbym na żadne inne (wyłączając LCD-4 i może Utopie?). Jednak i one mają swoje “bolączki”, o czym Focale dość wyraźnie mi przypomniały. Wadą Audeze są zmanierowane wysokie tony: w niższym podzakresie wycofane, w wysokim – nienaturalnie podkreślone. Nie ulega wątpliwości, że Eleary mają bardziej neutralne i akuratne soprany. Jednakże pod względem barw i odcieni nie grają w tej samej lidze. Są jaśniejsze, rzadsze, mniej „wyczernione”, mniej kontrastowe. Trochę jak monitor o zbyt małej gammie lub nieobrobiona fotografia wywoływana z pliku RAW. Po prostu trochę brakuje saturacji, kolorytu. Z pewnością efekt ten ma swoje źródło w charakterystyce przenoszenia. Dokładniejsze odsłuchy wskazały na nieco deficytowy – pod względem energetycznym – obszar niskiej średnicy, jej przełomu z niskimi tonami. Na moje ucho brakuje tu odrobinę więcej wypełnienia, by dodać brzmieniu barwowego pazura. Jest czysto, klarownie, bardzo transparentnie, ale troszeczkę matowo i surowo. Trudno mi ocenić, czy pod tym względem Focale są lepsze czy gorsze od Sennheiserów HD800s. Z całą pewnością brzmią masywniej w basie i mają mniej atakującą górę. W dodatku są tańsze. Dlatego wolałbym Eleary, chociaż…

Przestrzenność reprezentuje solidny poziom, jednak na pewno nie tak dobry jak legendarne pod tym względem HD800. Z mojego punktu widzenia – zwolennika (także w tym względzie) planarów – scena jest dość typowa dla wokółusznych słuchawek dynamicznych otwartych: bliska, rozpościerająca się od od ucha do ucha, dobrze napowietrzona, ale płytka, o nieszczególnym oddaniu głębi. Zwróciłem też uwagę na dość „miękkie” obrazowanie źródeł pozornych. Były one zdecydowanie bardziej rozmyte, a przez to większe niż w przypadku LCD-3. Dotyczyło to zarówno wokali, jak i instrumentów poruszających się po skali wysokotonowej. Owo rozmycie rzutuje na całościowy realizm brzmienia.

Skala dynamiki należy, obok przejrzystości i precyzji, do największych zalet Focali. To słuchawki o wielkiej swobodzie oddawania nagłych skoków głośności, pozbawione kompresji czy uśredniania. Są bardziej zdecydowane niż HD800, górują też nad najdroższymi HiFiMAN-ami. Eleary potrafią grać głośno bez zniekształceń. Szacunek budzi to, jak swobodnie poczynają sobie w niskim basie, zaś szybkość transjentów, jakość oddania krawędzi gitar jest doprawdy nieprzeciętna. Zdecydowanie. Nie przekłada się to jednak na timing i rytmikę. W tej materii Eleary są stosunkowo mało wyraziste, nie wciągając zanadto w wir muzycznej akcji. Ekspresja nie jest tym, co projektanci mieli za zadanie (lub chcieli) uzyskać w pierwszej kolejności.


Galeria


Naszym zdaniem

Focal Elear 8 zzzProjektanci Elear skrupulatnie uniknęli błędów w postaci zniekształceń, podbarwień, podbić skrajów pasma czy ograniczeń skali dynamiki. Brzmienie jest szybkie, detaliczne, precyzyjne, a zarazem wystarczająco „wybaczające”, by komfort odsłuchu był zadowalający – nawet przy odsłuchu nagrań nieaudiofilskich. Zdecydowanie warto poznać te słuchawki. Obiektywnie rzecz biorąc, są bardzo dopracowane, po prostu świetne!

Sprzęt towarzyszący:

Źródło: Auralic Altair, NAS Synology DS214/WD Red 3 TB
Wzmacniacze: Trilogy 933, Lehmann Audio Linear
Słuchawki odniesienia: Audeze LCD-3 (2015), Meze Classics
Interkonekty RCA: KBL Sound Zodiac, Albedo Monolith

Oceń ten artykuł
(0 głosów)