PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Bowers & Wilkins P9 Signature

Cze 01, 2017

Index

Budowa

Bowers & Wilkins zawsze stara się być oryginalny, wyznaczając trendy i sprawiając, by to jego produkty naśladowano, nie na odwrót. Nie dziwi więc, a wręcz cieszy fakt, iż P-dziewiątki nie przypominają żadnych innych słuchawek – co najwyżej, w niewielkim stopniu, znany już model P7. Podobieństwo dotyczy jednak wyłącznie kształtu, ogólnego obrysu. Detale i kolorystyka są zupełnie różne. Jednoznacznie przemawiają na korzyść „Signature”.

Z pewnością nikogo, kto zna produkty B&W, nie zaskoczy stwierdzenie, że jakość wykonania tych słuchawek jest po prostu świetna. Całość wprost imponuje dopracowaniem, dopieszczeniem detali. Weźmy same materiały: mięciutka naturalna skóra z Włoch (Saffiano) jest wytwarzana w procesie stemplowania, w wyniku którego powstaje charakterystyczna faktura z drobną kratką. Wyjątkowo solidny pałąk wykonano z aluminium, zaś muszle to twór złożony z kompozytów i aluminium. Zabiegi te nie służą wyłącznie temu, by wyrugować z konstrukcji plastik i tym samym uzasadnić wysoką cenę (4 tys. zł). Inżynierowie B&W argumentują – i tym razem raczej nie jest to zagrywka marketingowa – że sztywność muszli, a nawet ich elastyczne łączenie z pałąkiem, mają korzystny wpływ na brzmienie. Wierzę na słowo, choć zwykle wobec różnych deklaracji producentów pozostaję sceptyczny. Zastosowano tu oryginalny pomysł polegający na zastosowaniu dużej liczby „rzęs” – krótkich i cienkich wąsów z tworzywa, biegnących promieniście od aluminiowego owalu będącego częścią korpusu słuchawek (wykończonego czarną płytką z logo producenta) do nieco większego wycięcia w metalowym pałąku. Rozwiązanie to zapewnia dość swobody muszlom w dopasowywaniu się do głowy słuchacza. Regulacja długości pałąków jest płynna – te poruszają się z należytym oporem.

BW p9 signature 4 glosnik


Głośnik P9 Signature

 

W pierwszym kontakcie pewne obawy budzi zaskakująca twardość łatwo wymiennych (mocowanych magnetycznie) poduszek: wydaje się nadmierna, nawet pomimo tego, że wykonano je z termoplastycznej pianki „zapamiętującej” odcisk głowy. W praktyce okazuje się, że to nietypowe rozwiązanie sprawdza się bardzo dobrze. Zdarzyło mi się w tych słuchawkach zasnąć i po godzinie drzemki wcale nie czułem dyskomfortu. Zdjąłem je z głowy, jak gdyby nigdy nic. Górna część pałąka jest tak miękka, że w ogóle nie uciska czubka głowy. To jedne z bardziej komfortowych nauszników, z jakimi miałem ostatnio do czynienia. A propos słuchania w pozycji leżącej: stosunkowo wąskie muszle okazują się wygodniejsze niż w przypadku dużych naprawdę słuchawek, bowiem w mniejszym stopniu zahaczają o brzegi poduszki czy oparcie fotela. Można nawet lekko przekręcić głowę i słuchawki nie przesuwają się po niej. W gruncie rzeczy P9 Signature są jeszcze na tyle kompaktowe, że zabieranie ich ze sobą w podróż czy nawet na spacer po ulicy nie będzie przesadą. Tym bardziej, że są to zamknięte muszle, które naprawdę dobrze izolują od otoczenia.

Z drugiej strony byłoby miło, gdyby B&W ważyły mniej. Mimo że są znacznie mniejsze od dużych domowych HD800, ważą… więcej. Ponad 400 g to jeszcze umiarkowany wynik, jak na wokółuszne słuchawki domowe, jednak w skali nauszników mobilnych to już waga ciężka. Do wyniku Audeze EL-8 (460 g) jeszcze trochę brakuje, lecz z drugiej strony, Oppo PM-3 są wyraźnie lżejsze (320 g).

Sercem P9 Signature są dwa nowe szerokopasmowe przetworniki, których membrany przypominają tradycyjne głośniki. Już w P5, a więc w pierwszych słuchawkach B&W, firma postanowiła zastosować własne drivery. Nie inaczej jest tym razem. Mają one typową średnicę 40 mm i są ustawione pod kątem 15 stopni względem płaszczyzny muszli – po to, by lepiej układać się względem uszu i tworzyć bardziej naturalną panoramę dźwiękową. Membrany są dostatecznie sztywne, by dobrze odtwarzać i średnie tony, i bas, ale jednocześnie są na tyle dobrze tłumione, by nie powodować „dzwonienia”, czyli rezonansów w obrębie sopranów.

BW p9 signature 7 zestaw

 

Fabryczne wyposażenie słuchawek. Wymiana przewodów wymaga odczepienia mocowanej magnetycznie lewej poduszki – gniazdo znajduje się pod spodem i jest osadzone w zawiasie.

 

W komplecie ze słuchawkami otrzymujemy gustowny, wysokogatunkowy futerał o twardych ściankach, umożliwiający bezpieczne przechowanie P-dziewiątek na czas transportu. W tym celu słuchawki trzeba złożyć, co jest możliwe dzięki zawiasom umożliwiającym składanie muszli do środka. Po złożeniu słuchawki wciąż zajmują sporo miejsca, co jednak nie dziwi, bo, jakby nie było, jest to konstrukcja wokółuszna.

Zdjęcie prawej muszli ujawnia sposób montażu przewodu sygnałowego: wygięty 2,5-mm wtyk chowa się w gnieździe sygnałowym osadzonym na zawiasie. Znamy to już z wcześniejszych modeli B&W. Z jednej strony jest to dość eleganckie rozwiązanie, a z drugiej – przewód, a raczej sam wtyk, staje się bardziej podatny na uszkodzenia mechaniczne. Wszystkie trzy przewody z kompletu, włącznie z tym o 4-m długości (który świetnie sprawdza się w domu), zakończono małymi „jackami”. Producent oczywiście dostarcza przejściówkę do dużego „jacka”.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: « Focal Elear Focal Utopia »

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją