Wydrukuj tę stronę

Zestaw mini Denon D-M40

Sty 11, 2016

Czy w czasach soundbarów i głośników bezprzewodowych jest jeszcze miejsce na klasyczny minisystem stereo? Denon udowadnia, że tak.

Dystrybutor: Horn Distribution, www.denon.pl
Cena (za parę): 1695 zł

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: Denon, autor

audioklan

 

 


Zestaw mini Denon D-M40

TEST

DenonD-M40-aaa

Poprzednicy zestawu D-M40 pojawiali się średnio co 3 lata: D-M39 (2012), D-M38 (2010), D-M37 (2008), D-35 (2005). Modele, począwszy od D-M37, były do siebie bardzo podobne. Składały się z niemal identycznie wyglądającego amplitunera CD o szerokości 21 cm oraz dwudrożnych monitorów o mniej więcej takich samych, bardzo niewielkich gabarytach i proporcjach. Głośniki zmieniały się średnio w co drugiej generacji zestawu. W modelach D-M37 i D-M38 były identyczne, ale już w D-M39 delikatnie je zmodyfikowano (inny tweeter), a teraz znów doczekały się modernizacji – dla odmiany zmieniono woofer.

D-M3x w swym założeniu zawsze był niedrogim, lecz solidnie wykonanym i zaskakująco dobrze brzmiącym minisystemem. Brzmienie dopracowywano w Wielkiej Brytanii, a wyspiarska prasa audio nie szczędziła pochwał, ba – zachwytów. Również i my w „Audio-Video” zawsze ceniliśmy te świetnie dopracowane minisystemy.

Mimo panującego trendu usieciawiania systemów hi-fi, Denon oparł się pokusie wyposażania D-M40 w moduł sieciowy DLNA czy Airplay. To trochę zaskakujące w kontekście oferty rywali – w szczególności Yamahy i Pioneera. Ale z sugerowaną ceną 1695 zł Denon jest wśród nich najtańszy. Poza tym, nie każdy przecież potrzebuje nowoczesnych funkcjonalności sieciowych. Mini-Denon to propozycja raczej dla tradycjonalistów, choć nie tylko.


Budowa i funkcjonalność

Aby wprowadzenie nowego modelu miało sens, trzeba go wzbogacić o coś, czego nie miał poprzednik. Na przykład obsługę formatów bezstratnych poprzez złącze USB na przednim panelu. W poprzednikach też było wejście, ale głównie do odtwarzania muzyki z urządzeń iOS lub empetrójek z pendrajwów. Teraz jest dużo lepiej – nie dość, że sprzęt czyta pliki FLAC i WAV, to jeszcze radzi sobie z tymi w dużej rozdzielczości – do 192 kHz włącznie. Z częstotliwościami 88,2 i 176,4 kHz też nie ma problemu. Wolelibyśmy jednak, by zamiast hi-resów Denon odtwarzał pliki bez przerw pomiędzy nimi. Co gorsza, Denon miewa problemy z właściwym odczytem kolejnych utworów w ramach folderu. Zdarzało się wybierać utwór nr 1, a odtwarzanie rozpoczynało się od numeru 4...

Co ciekawe, Denon zapomniał się pochwalić formatami bezstratnymi na górnej krawędzi czołówki – są na niej jedynie loga MP3 i WMA. Wygląda na to, że trzeba było wykorzystać dużą partię wyprodukowanych wcześniej czołówek do modelu RCD-M39, który wizualnie niczym nie różni się od „czterdziestki”. Stary model wciąż zresztą można kupić – w wersji z radiem FM lub z tunerem DAB(+). Kto ma zasięg cyfrowej radiofonii naziemnej i słucha radia, ten powinien zainwestować w DAB. To raptem 100 zł więcej.

Druga zmiana względem poprzednika to dodatkowe wejście optyczne – teraz mamy nie jedno, a dwa. I całe szczęście! Wcześniej wystarczyło podłączyć telewizor i już brakowało gniazda na odtwarzacz Blu-ray czy konsolę. Oczywiście, można było się posłużyć wejściem analogowym, ale ono też było tylko jedno…

DenonD-M40-gniazda

Z ciekawostek warto wspomnieć o korekcji EQ opracowanej dla dedykowanych głośników (SC-M40). Tak jak w przypadku wcześniejszych modeli, tak i w tym amplituner (RCD-M40) można kupić solo. Zaoszczędzimy w ten sposób 400 zł. Dokładając kolejne 400 zł kupimy sporo lepsze monitory od specjalistycznego producenta. Ta ścieżka upgrade’u jest od lat polecaną metodą na poprawę brzmienia mikrusa Denona. Trzeba jednak zaznaczyć, że nowe monitory SC-M40 są bardzo dobrą propozycją. Kiedy kupimy je oddzielnie, trzeba będzie na nie wydać nie 400, a 595 zł. Naszym zdaniem, warto kupić komplet, bo po pierwsze, wychodzi taniej; po drugie, system jako całość działa naprawdę świetnie.

Zestawy głośnikowe są solidne wykonane z MDF-u, wzmocnione wewnątrz jedną poprzeczką i porządnie wytłumione. Do jakości położenia winylowej okleiny nie można mieć zastrzeżeń. Port BR znajduje się z tyłu i trzeba zaznaczyć, że dość mocno dmucha. Odradzamy wciskanie tych głośników na półkę, między książki. Zasługują na podstawki – odwdzięczą się dużo lepszym brzmieniem.

Jak wspomniałem, nowy jest 120-mm głośnik nisko-średniotonowy. Od poprzednika różni się nakładką przeciwpyłową. Wcześniej membrana była jednolicie wklęsła. Układ magnetyczny jest dobrze wentylowany. 


Brzmienie

Specom z Denona udała się trudna sztuka takiego zestrojenia tego zestawu, by dobrze się go słuchało – nawet osłuchanym audiofilom. Pierwsze, co rzuca się w uszy, to oczywiste i oczekiwane, w przypadku sprzętu tej wielkości i klasy, ograniczenia w reprodukcji skrajów pasma. Wyższe rejestry są obfite i zdradzają budżetową naturę zestawu, acz w żadnym razie nie można powiedzieć, że są ostre czy szeleszczące. No, może troszeczkę. Owszem, słychać braki w rozdzielczości, w długości wybrzmień, wykończeniu, ilości tak zwanego powietrza. Ale gdy przychodzi odtworzyć skrzypce Adama Bałdycha, Denon nie czyni przykrości, oddając tę muzykę w naturalnie zrównoważony i piękny sposób.

O dziwo, dobrze wypadał także gęsty materiał z muzyką elektroniczną (Dead Can Dance – „Anastasis”). Spójność rejestrów była nadspodziewanie dobra – mimo że średnica jest trochę cofnięta. Bas jest z kolei lekki, jednak nie na tyle, by można było narzekać. Wbrew pozorom, to nie jest żadne tam pukanie. Niskie tony nie schodzą skutecznie poniżej 60 Hz, jednak równowaga tonalna nagrań – mimo ustawienia systemu w ponad 30-metrowym salonie otwartym na przedpokój – nie została zaburzona. Bas był, owszem, lekki, ale jednak słyszalny i nieźle zdefiniowany. Nie stwierdziłem ani rażącego podbicia wyższego podzakresu, ani ewidentnego zmiękczenia niskiego. Konstruktorzy najwyraźniej nie kombinowali za wszelką cenę, godząc się z naturalnymi ograniczeniami 12-cm wooferków i malutkich obudów. Wyszedł z tego naprawdę nieźle zestrojony bas(ik), który w małych pokojach będzie dokładnie tym, czego potrzeba, pod warunkiem zachowania minimalnego dystansu od tylnej ściany i ustawienia kolumienek na podstawkach, w ostateczności na grubej ciężkiej półce czy blacie.

Barwa dźwięku ma naturalnie fizjologiczny charakter. Wspominane wycofanie średnicy sprzyja muzykalności, redukując natarczywość gorzej zrealizowanych nagrań. Poza tym środek pasma jest na tyle dobrze zszyty ze średnicą, że nie słychać żadnych dziur w paśmie. Szczegółowość dźwięku jest akurat taka, jakiej oczekujemy od zestawu tej klasy. A że Denon gra całościowo po ciepłej stronie, to wszystko się zgadza.

Ustawiony zgodnie z regułami audiofilskiej sztuki, Denon maluje całkiem szeroką scenę, której nie brak precyzji ogniskowania ani nawet głębi. Ta nie jest może duża, lecz wyczuwalna.


Galeria


Naszym zdaniem

DenonD-M40-zzzPrzez tydzień używałem tego systemu w połączeniu z odtwarzaczem Linna (połączonego kablem optycznym) jako głównego domowego zestawu audio, który zastępował podłej jakości głośniki w 65-calowej plazmie. Skłamałbym pisząc, że nie mogłem się doczekać, by ten zestaw spakować, co na pewno miałoby miejsce, gdyby zamiast niego na stoliku A/V leżał soundbar.

D-M40 to nadspodziewanie przyjemnie, muzykalnie brzmiący zestaw, który przy cenie poniżej 1700 zł ma bardzo niewielką konkurencję. Jeśli ktoś nie potrzebuje funkcjonalności sieciowych, a zależy mu na dobrym brzmieniu i porządnym odbiorze radia, powinien na serio rozważyć ten model – szczególnie w wersji DAB.

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)