PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy

Lut 01, 2016

Index

Brzmienie

Trilogy 931 nie miał wcale lekko, oj nie! Na okoliczność testu wypożyczyłem mój zaufany wzmacniacz odniesienia – Brystona BHA-1. Miałem także do dyspozycji również pracujący w klasie A wzmacniacz z przetwornikiem USB Audeze Deckard oraz Lebena CS-300F uważanego w środowisku audiofilskim za klasowy wzmacniacz słuchawkowy. Główna część odsłuchów odbyła się za pośrednictwem fantastycznych magnetostatów Audeze LCD-3, sporadycznie sięgałem po AKG K701.
Słuchawkowiec Trilogy dał się poznać jako urządzenie o wyjątkowych walorach sonicznych. Po pierwsze, nie jest to urządzenie „klimatyczne”, tj. grające w jakiś ściśle określony, zmanierowany sposób. Wielu audiofilów słysząc hasło „klasa A”, ma bliskie skojarzenia z ciepłym, kluskowatym, nieraz trochę ociężałym graniem. Nic z tych rzeczy – nie tym razem. Trilogy, owszem, jest bardzo ciepły, ale tylko w dotyku (niekiedy nawet bardzo). Grając z Audeze nie wprowadzał żadnej fałszywej „otuliny” podwyższającej temperaturę barw. Nie znaczy to bynajmniej, że przekaz jest to bólu neutralny, chłodny emocjonalnie. Klasa 931 polega na tym, jak świetnie łączy bardzo dobre nasycenie barw z rozdzielczością. To wyróżnik najlepszych urządzeń audio – do takiego ideału powinno się dążyć. Z jednej strony, gdy potrzeba, Trilogy łoi, że aż miło, z drugiej – gdy puszczamy ambitny, dobrze nagrany jazz z wytwórni ACT, ECM czy stare albumy wielkich wirtuozów, od razu czuć olbrzymią dyscyplinę, wyrafinowanie, długie, aksamitne wybrzmienia. W pewnym sensie ten wzmacniacz przypomina mi przetwornik Meitner MA-1, który ma podobną cechę: barwność okraszoną kapitalną rozdzielczością i równie znakomitą przestrzennością.

Trilogy-931-gniazda

Zdaję sobie sprawę, że opisy brzmienia zawierające duże nagromadzenie przymiotników wychwalających poszczególne aspekty brzmienia może i dobrze się czyta, ale są one niekonkretne, bujające gdzieś w obłokach audiofilskiej pasji. By lepiej oddać stan rzeczy, posłużę się więc porównaniem z Brystonem. Według mnie, jak również drugiej osoby, którą poprosiłem o dokonanie porównania, Trilogy okazał się lepszym wzmacniaczem. Jego przewaga jest może niewielka i nie tak bardzo oczywista w pierwszej chwili, jednak po którymś z kolei przełączeniu z jednego urządzenia na drugie, wyklarował się taki oto mniej więcej porządek. „Brytyjczyk” operuje ciekawszą, bardziej otwartą i wyrazistą średnicą. Jego brzmienie zyskuje dzięki temu ten ostateczny sznyt, większą namacalność, której skądinąd świetnemu „kanadyjczykowi” – w takim porównaniu – okazuje się jednak brakować. Niedoskonałość tę stara się nadrabiać subiektywnie potężniejszym basem i jakby nieco mocniej doświetloną górą, której jakość też jakby nie jest taka sama. Soprany są mniej połyskujące, bardziej tępe i szare. Są to jednak niuanse, które tracą na znaczeniu w kontekście podstawowej, najważniejszej obserwacji: gdybym miał kontynuować odsłuchy tylko na jednym z tych wzmacniaczy, wybrałbym Trilogy – i to pomimo tego, że wzmacniacz ten nie jest zbalansowany, podczas gdy Bryston jest i dzięki temu brzmi znacznie lepiej niż jako zwykły niezbalansowany słuchawkowiec. O ile porównanie z Brystonem napędzającym LCD-3 w trybie symetrycznym było trochę niejednoznaczne, o tyle gdyby ograniczyć się do połączenia asymetrycznego, werdykt mógłby być tylko jeden – na korzyść „anglika”.

W porównaniu z Lebenem, Trilogy okazał się zdecydowanie bardziej klarowny i precyzyjny. Tam, gdzie CS300F wprowadzał pewien woal (w przypadku Audeze LCD-3 wcale nieoczywisty), tam 931 wszystko pozytywnie wyostrzał, jakbyśmy przetarli mocno przykurzoną szybę.

Muszę przyznać, że w kwestii dynamiki – tej makro – wspomniany Bryston ujawnił nieznaczną przewagę nad 931. Symetryczne sterowanie LCD-3 przynosi jednak dosyć wymierne korzyści pod postacią lepszej kontroli, pełniejszego basu i ogólnie większego wigoru. Konstrukcja Poulsona z pozoru gra bardziej delikatnie, subtelniej. Gdy jednak gałka wędrowała odpowiednio dalej, makrodynamiczna przewaga Brystona stopniowo topniała. Sporym zaskoczeniem był bas: doprawdy rewelacyjny. Nie jest może bardzo potężny, lecz akuratny tonalnie, czysty, zwinny, bardzo precyzyjny. Pod tym względem górował nad rywalami.

Model 931 bezsprzecznie bardzo dobrze oddaje impulsową naturę muzyki. Nie zaokrągla, nie upiększa transjentów, lecz nie znajdziemy w tym brzmieniu żadnej tendencji do ich sztucznego rasowania. Tak właśnie być powinno.
Lepsza, niż w każdym z innych porównywanych wzmacniaczy, była także stereofonia: nieco szersza, ale przede wszystkim dająca wrażenie sugestywniejszej głębi i plastyczności planów. Jak napisałem w recenzji LCD-3, te słuchawki napędzane przez 931 wykreowały na tyle wielowarstwową scenę, że w skali słuchawek w ogóle można mówić o prawdziwej rewelacji.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją