Wydrukuj tę stronę

Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy

Lut 01, 2016

Niepozorny wzmacniacz londyńskiego producenta to minimalistyczna – może aż do przesady – konstrukcja single-ended. Funkcjonalnością nie grzeszy, ale jak gra!

Dystrybutor: Moje Audio, www.mojeaudio.pl
Cena: 5490zł

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy

TEST

Trilogy-931-aaa

Marka Trilogy Audio Systems gościła już na naszych łamach, ale zaledwie raz – w numerze 2/2015. Wówczas testowaliśmy przedwzmacniacz gramofonowy 907. Tym razem testujemy jedną z najnowszych konstrukcji tej firmy – wprowadzony na rynek w 2015 roku wzmacniacz słuchawkowy 931. Nie jest to urządzenie tanie (kosztuje ok. 5500 zł), lecz – jak zaraz się przekonacie – warte zachodu.

Zdecydowanie na miejscu będzie napisać kilka słów o historii firmy i osobie właściciela oraz głównego konstruktora. Trilogy powstało w 1991 roku, a pierwszymi produktami firmy były lampowy przedwzmacniacz i dwie końcówki mocy (też lampowe). Nic Poulson, szef i główny konstruktor w Trilogy to dawny pracownik BBC, elektronik dużego kalibru, który nie ogranicza się wyłącznie do dziedziny układów audio (co by nie mówić, w skali przemysłowej dość prymitywnej). Jest autorem systemów oświetleniowych dla pasów startowych na brytyjskich lotniskach, specjalistą od zasilania w ogóle. Nie każdy pamięta, że wiele lat temu założył firmę Isotek. Obecnie, prócz Trilogy, ma drugą markę ISOL-8 oferującą – analogicznie jak Istotek – kondycjonery i filtry prądowe. Testowaliśmy już produkt z tej gamy i byliśmy również pod sporym wrażeniem.

Na test modelu 931 namówił mnie Dawid Grzyb, który krótko przede mną miał to urządzenie u siebie. A ja, będąc wciąż jeszcze podekscytowany słuchawkami Audeze LCD-3 (test tutaj), szukałem dla nich właściwego napędu. Telefon do dystrybutora i po dwóch dniach 931-tka pojawiła się na moim biurku.


Budowa

Skromność, minimalizm, znakomita jakość wykonania – te słowa dobrze oddają to, co ukazuje się naszym oczom po rozpakowaniu niedużego pudełka. Model 931 to bardzo kompaktowe i zupełnie minimalistyczne urządzenie. W całości aluminiowa obudowa ma szerokość ledwie 140 mm, jest sporo głębsza (237 mm) i bardzo niska (50 mm). Z przodu zdobią ją jedynie gałka regulacji głośności, ćwierćcalowe gniazdo słuchawkowe i dwa malutkie przełączniki – włącznik prądowy oraz selektor wejść. Te są zaledwie dwa, oba analogowe i asymetryczne.

Trilogy-931-wnetrze1

Kto się spodziewa od słuchawkowca za ponad 5000 zł wejść i wyjść XLR, ten będzie mocno zawiedziony. To trochę tak, jak z przedwzmacniaczami Conrada-Johnsona. Nawet najdroższe modele nie mają – celowo – toru zbalansowanego. Również w przypadku 931 idea układu także kłóci się ze zbalansowaną ścieżką sygnałową czy nawet próbą symetryzacji sygnału. Urządzenie ma bowiem topologię single-ended – rzadko spotykaną we wzmacniaczach tranzystorowych w ogóle. Zamiast pary tranzystorów pracujących w układzie przeciwsobnym, w którym jeden wzmacnia dodatnie, a drugi ujemne części przebiegów sygnałowych, zastosowano pojedyncze tranzystory o tym samym typie przewodnictwa. Co ciekawe, nie są to mosfety (preferowane do tego typu aplikacji), lecz tranzystory bipolarne BD136 (PNP) sterowane w konfiguracji aktywnego źródła prądowego (dodatkowy tranzystor tego samego typu). Część małosygnałowa jest w pełni dyskretna – tworzy ją 12 tranzystorów bipolarnych BC55. W nieskomplikowanym układzie o krótkiej ścieżce sygnałowej i bardzo czystym montażu (przewlekanym) znalazły się elementy dobrej jakości, lecz nie znajdziemy tu „butikowych” kondensatorów. W rzeczy samej, tor sygnałowy zawiera tylko po jednej czerwonej Wimie na kanał. Reszta kondensatorów to elektrolity zasilania: 5 sztuk po 470 µF/16 V, 4 sztuki po 560 µF i dwie główne pojemności filtrujące (2200 µF/16 V). W części prostowniczej zastosowano diody. Za regulację poziomu odpowiada klasyczny potencjometr Alpsa 50K. Źródłem napięć zasilających jest niewielki transformator toroidalny.

Asymetryczny jest nie tylko stopień końcowy, ale także sama obudowa. Jej prawy bok ma wyoblone krawędzie dolną i górną, zaś lewy jest prostokątny i tworzy go masywny bloczek z aluminium z wydrążonymi otworami. To radiator – niezbędny w przypadku wzmacniacza pracującego w czystej klasie A. Ale bez obaw, pobór mocy wynosi rozsądne 13,5 W, więc Trilogy nagrzewa się, lecz nigdy nie jest gorący. To tyle samo, co Audeze Deckard – inny wzmacniacz pracujący w klasie A – przy nieaktywnym wejściu USB. Dla porównania: Bryston BHA-1, który podczas pracy nie nagrzewa się prawie wcale, ale ma znacznie większą obudowę, pobiera 22 W.

Trilogy-931-wnetrze3

Minimalizm modelu 931 przejawia się nie tylko w wyposażeniu, lecz także w braku jakichkolwiek regulacji wzmocnienia. Wydaje się to ryzykownym posunięciem w kontekście tego, że współczesne nauszniki bardzo różnią się efektywnością (czułością), co w głównej mierze wynika z różnic w impedancjach. Trilogy jest na nie nieczuły. Producent podaje, że impedancja wyjściowa wynosi 10 Ω, co jest wartością o rząd większą od pożądanego optimum (1 Ω  lub mniej). Zmierzona wartość okazała się znacznie mniejsza – dla zakresu niskotonowego wyniosła 0,7–0,9 Ω, zaś przy 1 kHz spadała do poniżej 0,2 Ω. Oznacza to, że wyjście zachowuje się w przybliżeniu jak idealne źródło napięciowe – zmniejszanie impedancji zwiększa moc wyjściową (oczywiście do pewnego poziomu). Moc 800 mW (przy 60 Ω) jest co najmniej wystarczająca. Przy potencjometrze ustawionym na godzinę 12 wzmacniacz osiągał wzmocnienie nieco ponad 1:1, generując około 2,5 V napięcia wyjściowego (RMS) przy obciążeniu 47 Ω – to we współpracy ze źródłem cyfrowym o standardowym poziome wyjściowym (2 V RMS). Zapewnia to już bardzo głośny odsłuch nawet w przypadku tak mało skutecznych „nauszników” jak AKG K701. Zapas wzmocnienia (zmierzone 17,1 dB) jest na tyle duży, że 931 bez problemu obsłuży także źródła analogowe, lecz wówczas – w przypadku mało czułych słuchawek – będziemy korzystać z górnych położeń gałki potencjometru.
Pewnym mankamentem w testowanym egzemplarzu było większe, niż oczekiwane od urządzenia tej klasy, niezrównoważenie kanałów, które przesuwa panoramę stereo w lewo lub prawo. Utrzymywało się ono w całym użytecznym zakresie regulacji głośności, ale największe wartości osiągało dla dolnych – a więc tych najczęściej wykorzystywanych – położeń.

W okolicach godz. 9–10 błąd wynosił ok. -0,6 dB (lewy kanał głośniejszy od prawego), w średnich (godz. 10–11) zmniejszał się do około -0,3 dB, by w okolicach „południa” osiągnąć nieznaczące -0,1 dB. Dla górnych położeń gałki głośności błąd był już dodatni, ale o mniejszej wartości bezwzględnej niż dla położeń dolnych (+0,1–0,2 dB).

Z pewnością wina leży po stronie analogowego potencjometru Alpsa. Oczywiście, inne egzemplarze 931 wykażą odmienne charakterystyki. Tak czy inaczej, brakuje przełącznika wzmocnienia. Gdyby był, można by korzystać wyłącznie z tych dokładniejszych, a więc środkowych i górnych położeń regulacji głośności.


Brzmienie

Trilogy 931 nie miał wcale lekko, oj nie! Na okoliczność testu wypożyczyłem mój zaufany wzmacniacz odniesienia – Brystona BHA-1. Miałem także do dyspozycji również pracujący w klasie A wzmacniacz z przetwornikiem USB Audeze Deckard oraz Lebena CS-300F uważanego w środowisku audiofilskim za klasowy wzmacniacz słuchawkowy. Główna część odsłuchów odbyła się za pośrednictwem fantastycznych magnetostatów Audeze LCD-3, sporadycznie sięgałem po AKG K701.
Słuchawkowiec Trilogy dał się poznać jako urządzenie o wyjątkowych walorach sonicznych. Po pierwsze, nie jest to urządzenie „klimatyczne”, tj. grające w jakiś ściśle określony, zmanierowany sposób. Wielu audiofilów słysząc hasło „klasa A”, ma bliskie skojarzenia z ciepłym, kluskowatym, nieraz trochę ociężałym graniem. Nic z tych rzeczy – nie tym razem. Trilogy, owszem, jest bardzo ciepły, ale tylko w dotyku (niekiedy nawet bardzo). Grając z Audeze nie wprowadzał żadnej fałszywej „otuliny” podwyższającej temperaturę barw. Nie znaczy to bynajmniej, że przekaz jest to bólu neutralny, chłodny emocjonalnie. Klasa 931 polega na tym, jak świetnie łączy bardzo dobre nasycenie barw z rozdzielczością. To wyróżnik najlepszych urządzeń audio – do takiego ideału powinno się dążyć. Z jednej strony, gdy potrzeba, Trilogy łoi, że aż miło, z drugiej – gdy puszczamy ambitny, dobrze nagrany jazz z wytwórni ACT, ECM czy stare albumy wielkich wirtuozów, od razu czuć olbrzymią dyscyplinę, wyrafinowanie, długie, aksamitne wybrzmienia. W pewnym sensie ten wzmacniacz przypomina mi przetwornik Meitner MA-1, który ma podobną cechę: barwność okraszoną kapitalną rozdzielczością i równie znakomitą przestrzennością.

Trilogy-931-gniazda

Zdaję sobie sprawę, że opisy brzmienia zawierające duże nagromadzenie przymiotników wychwalających poszczególne aspekty brzmienia może i dobrze się czyta, ale są one niekonkretne, bujające gdzieś w obłokach audiofilskiej pasji. By lepiej oddać stan rzeczy, posłużę się więc porównaniem z Brystonem. Według mnie, jak również drugiej osoby, którą poprosiłem o dokonanie porównania, Trilogy okazał się lepszym wzmacniaczem. Jego przewaga jest może niewielka i nie tak bardzo oczywista w pierwszej chwili, jednak po którymś z kolei przełączeniu z jednego urządzenia na drugie, wyklarował się taki oto mniej więcej porządek. „Brytyjczyk” operuje ciekawszą, bardziej otwartą i wyrazistą średnicą. Jego brzmienie zyskuje dzięki temu ten ostateczny sznyt, większą namacalność, której skądinąd świetnemu „kanadyjczykowi” – w takim porównaniu – okazuje się jednak brakować. Niedoskonałość tę stara się nadrabiać subiektywnie potężniejszym basem i jakby nieco mocniej doświetloną górą, której jakość też jakby nie jest taka sama. Soprany są mniej połyskujące, bardziej tępe i szare. Są to jednak niuanse, które tracą na znaczeniu w kontekście podstawowej, najważniejszej obserwacji: gdybym miał kontynuować odsłuchy tylko na jednym z tych wzmacniaczy, wybrałbym Trilogy – i to pomimo tego, że wzmacniacz ten nie jest zbalansowany, podczas gdy Bryston jest i dzięki temu brzmi znacznie lepiej niż jako zwykły niezbalansowany słuchawkowiec. O ile porównanie z Brystonem napędzającym LCD-3 w trybie symetrycznym było trochę niejednoznaczne, o tyle gdyby ograniczyć się do połączenia asymetrycznego, werdykt mógłby być tylko jeden – na korzyść „anglika”.

W porównaniu z Lebenem, Trilogy okazał się zdecydowanie bardziej klarowny i precyzyjny. Tam, gdzie CS300F wprowadzał pewien woal (w przypadku Audeze LCD-3 wcale nieoczywisty), tam 931 wszystko pozytywnie wyostrzał, jakbyśmy przetarli mocno przykurzoną szybę.

Muszę przyznać, że w kwestii dynamiki – tej makro – wspomniany Bryston ujawnił nieznaczną przewagę nad 931. Symetryczne sterowanie LCD-3 przynosi jednak dosyć wymierne korzyści pod postacią lepszej kontroli, pełniejszego basu i ogólnie większego wigoru. Konstrukcja Poulsona z pozoru gra bardziej delikatnie, subtelniej. Gdy jednak gałka wędrowała odpowiednio dalej, makrodynamiczna przewaga Brystona stopniowo topniała. Sporym zaskoczeniem był bas: doprawdy rewelacyjny. Nie jest może bardzo potężny, lecz akuratny tonalnie, czysty, zwinny, bardzo precyzyjny. Pod tym względem górował nad rywalami.

Model 931 bezsprzecznie bardzo dobrze oddaje impulsową naturę muzyki. Nie zaokrągla, nie upiększa transjentów, lecz nie znajdziemy w tym brzmieniu żadnej tendencji do ich sztucznego rasowania. Tak właśnie być powinno.
Lepsza, niż w każdym z innych porównywanych wzmacniaczy, była także stereofonia: nieco szersza, ale przede wszystkim dająca wrażenie sugestywniejszej głębi i plastyczności planów. Jak napisałem w recenzji LCD-3, te słuchawki napędzane przez 931 wykreowały na tyle wielowarstwową scenę, że w skali słuchawek w ogóle można mówić o prawdziwej rewelacji.


Galeria


Naszym zdaniem

trilogy-931-zzzJestem pod wrażeniem tego urządzenia. Ten niepozorny, mały wzmacniacz o bardzo skromnej funkcjonalności (brak wyjścia, regulacji wzmocnienia, przetwornika c/a), podłączony do wysokiej klasy słuchawek pozwala im pokazać to, co naprawdę potrafią. Zapewnia kapitalną rozdzielczość i przestrzenność połączone z doskonałym basem, zwartością, dynamiką i nasyconą – choć w żadnym razie „lampową” – barwą dźwięku. Nie ma wbudowanego DAC-a – i dobrze, bo musi polegać na źródle, które też powinno być high-endowe, jeśli nasz system słuchawkowy ma być taki, o jakim marzymy. Jeśli takowe posiadasz, zamierzasz kupić Audeze, HD800 czy inne wyborne „nauszniki” (albo już je masz), to odsłuch tego modelu jest jedną z pierwszych rzeczy, jaką powinieneś zrobić. Gorąca rekomendacja, o czym niech dodatkowo zaświadczy fakt, że model 931 zagości na dłużej w redakcyjnym systemie, będąc wsparciem w przyszłych testach słuchawek, a może i źródeł.

System odsłuchowy:

Źródło: Auralic Aries /Meitner MA-1 DAC, Pioneer N-70A, dyski NAS Synology DS111, DS214 
Wzmacniacze odniesienia: Bryston BHA-1, Audeze Deckard, Leben CS300F 
Słuchawki: Audeze LCD-3, AKG K-701 
Kable sygnałowe: Stereovox hdse (analogowy), Synergistic Research USB Active SE 1,0 m, AudioQuest Diamond USB 
Zasilanie: niezależny obwód 20A, listwy sieciowe Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2 
Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB3/ BBS, Stand Art STO, platformy PAB (pod DAC i preamp)

Oceń ten artykuł
(0 głosów)