Wzmacniacze słuchawkowe - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo - Audio-Video - Testy sprzętu stereo i wideo Portal avtest.pl to najlepszy serwis o tematyce audio-video. Prezentujemy nowości z rynku oraz profesjonalne testy sprzętu. Redakcja miesięcznika Audio-Video zaprasza! https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe 2024-04-27T08:37:27+00:00 Pathos Aurium 2020-02-03T11:51:35+00:00 2020-02-03T11:51:35+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/1070-pathos-aurium Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/a60f95e6048a6076bc6ca88177633fab_S.jpg" alt="Pathos Aurium" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Włoski Pathos słynie z produkcji wzmacniaczy, ale raczej tych głośnikowych. Tymczasem ma w ofercie także trzy niebanalne słuchawkowce, a wśród nich – Aurium.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Audio Klan, <a href="https://audioklan.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audioklan.pl</a> <br /><strong>Cena:</strong> 5499 zł</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia: </strong>Filip Kulpa<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2018</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Wzmacniacz słuchawkowy Pathos Aurium</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Wzmacniacz słuchawkowy Pathos Aurium" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-aaa.jpg" alt="Pathos Aurium" />&nbsp;</p> <p>Pathos – znany od końca lat 90. producent z siedzibą Vicenzie –&nbsp;dostrzegł, tak jak i wielu innych wytwórców amplifikacji audio, rosnące zapotrzebowanie na wzmacniacze słuchawkowe z prawdziwego zdarzenia: urządzenia wyspecjalizowane, zdolne napędzać przeróżne typy słuchawek, a zarazem niebanalne w formie i… nietanie. Flagowcem z ofercie jest model Inpol Ear, wykorzystujący autorską topologię InPol – wyceniony na 20 tys. zł. Za raptem niewiele ponad jedną czwartą tej kwoty dostaniemy jednak wzmacniacz również pracujący w czystej klasie A, o dużej mocy wyjściowej i gwarantowanej kompatybilności ze słuchawkami o dowolnej impedancji (z zakresu od 16 do 1000 Ω). Dodajmy do tego deklarowany brak sprzężenia zwrotnego, lampy w układzie wejściowym –&nbsp;i mamy potencjalnie bardzo ciekawego partnera dla słuchawek wysokiej klasy, z przedziału cenowego od, dajmy na to, 3 do 10 tys. zł. Sprawdźmy, czy Aurium, bo o nim mowa, faktycznie jest uniwersalny i tak dobry, jak to wynika z zapowiedzi producenta.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Jak wszystkie Pathosy, Aurium ma postać bardzo sympatycznego urządzenia, którego główną bryłę stanowi w całości aluminiowy prostopadłościan o bokach 20 i 6 cm. Z kwadratowej górnej ścianki z wygrawerowanym logo marki wystają dwie lampy i otaczające je potrójne aluminiowe blaszki pełniące funkcję zabezpieczenia mechanicznego przed przypadkowym „wygładzeniem” górnej pokrywy, co zdecydowanie nie przysłużyłoby się tej –&nbsp;jak się okazuje –&nbsp;hybrydzie.</p> <p>Owe podwójne triody 6922 od Electro- Harmonixa stanowią element sekcji napięciowej, która łączy się z tranzystorowym stopniem końcowym na quasi-komplementarnych parach mosfetów IRFP240 (po jednej na kanał) spolaryzowanych do pracy w klasie A. Z tego względu tranzystory te przymocowano do dość sporych aluminiowych radiatorów (z pionowymi otworami wymuszającymi obieg powietrza) tworzących de facto boki obudowy. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że nawet bez obciążenia wzmacniacz bardzo wyraźnie się nagrzewa (także w chłodne zimowe dni). Producent podaje, że układ nie jest objęty pętlą sprzężenia zwrotnego, nie precyzując jednak, czy chodzi o stopień końcowy czy o całość.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-wnetrze.jpg" alt="Pathos Aurium wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze wypełnia zwarty i przejrzysty układ zmontowany powierzchniowo. </em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>W przeciwieństwie do pozycjonowanego niżej modelu Converto MkII, Aurium jest wolny od przetworników c/a, a więc i wszelakich wejść cyfrowych. Tych nie znajdziemy nawet w opcji – jak ta oferowana do wspomnianego modelu flagowego. Powód tego stanu rzeczy jest prozaiczny: brak miejsca wewnątrz niewielkiej obudowy. Inna sprawa, że gdy zadebiutował Aurium, a było to przeszło 5 lat temu, przetworniki wbudowane w słuchawkowce nie były jeszcze tak popularne jak dziś. Ale to chyba dobrze, że nie da się we wnętrzu Aurium zamontować DAC-a. To zawsze jest jakiś kompromis.</p> <p>Układ elektroniczny zmontowany na płytce SMD szczelnie wypełnia nieduże, choć jak na słuchawkowca też wcale nie takie małe wnętrze. W tylnej części znajduje się przetwornica prądu stałego (DC-DC) marki Mean Well, dostarczająca symetryczne napięcia +/- 12 V (prąd 1,25 A). Zewnętrzny zasilacz impulsowy dostarcza napięcie 12 V DC (2,5 A). Zastosowano dobrej klasy komponenty pasywne –&nbsp;m.in. czerwone kondensatory Wima MKS 3,3 µF. Filtrację tętnień w obrębie obwodu wysokonapięciowego realizują dwa kondensatory Lelon 47 µF/250 V DC. Audiofile lubujący się w tuningu, z radością odkryją aż pięć bezpieczników topikowych.</p> <p>Realizację głośności realizuje układ scalony PGA2310, jest więc ona dyskretna – mimo że elementem sterującym jest klasyczne obrotowe pokrętło, ale sprzęgnięte z układem „tłumaczącym” wychylenie gałki na odpowiednie tłumienie sygnału. Wzmocnienie napięciowe (czułość wejściową) daje się natomiast płynnie regulować w szerokim zakresie za pomocą umieszczonego z lewym tylnym narożniku małego pokrętła „Gain”. Tuż poniżej znajduje się także regulacja balansu. Czemu ma ona służyć? Wbrew temu, co gdzieś przeczytałem, nie żadnemu kompensowaniu różnych długości przewodów słuchawkowych (gdy słuchawki mają wyprowadzenie kabla z jednej strony) – bo to efekt kompletnie pomijalny – lecz na przykład na wypadek, gdy słuchamy muzyki z czarnych płyt, co nierzadko pociąga za sobą niezrównoważenie kanałów na poziomie 1–1,5 dB. Taka wartość przy odsłuchu słuchawkowym wyraźnie przesuwa scenę w lewo lub prawo.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium wnetrze tylem" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-wnetrze-tylem.jpg" alt="Pathos Aurium wnetrze tylem" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W zasilaczu pracuje przetwornica DC-DC.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Ustawienie wzmocnienia, niższe niż maksymalne, nadaje się w zasadzie tylko do czułych słuchawek. Planary, Focale Clear, HD800 i inne tej klasy nauszniki generalnie wymagają maksymalnej czułości wejść. Nawet wtedy wzmocnienie 1:1 jest uzyskiwane w okolicach godziny 12-tej. Wejścia są zarówno liniowe, jak i XLR (jedna para) –&nbsp;zastosowane chyba tylko po to, by lepiej uzasadnić cenę urządzenia. Z tyłu znajdziemy także dwie pary nieregulowanych wyjść tape out (RCA i XLR), natomiast z przodu Aurium mamy do dyspozycji tylko jedną „dziurę” słuchawkową w standardzie 1/4” (6,35 mm). Pod tym względem, jak również braku zdalnego sterowania, urządzenie nie rozpieszcza. Funkcjonalnie jest niemalże odpowiednikiem testowanego już jakiś czas temu wzmacniacza Trilogy 931, którego kiedyś sam prywatnie używałem. To zresztą bezpośredni rywal Pathosa –&nbsp;też pracuje w klasie A, też nie ma pilota i kosztuje tyle samo. Ale po co w ogóle wspominam o braku zdalnego sterowania? Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego tak często producenci rezygnują z tej opcji we wzmacniaczach słuchawkowych wyższej klasy. Wszak Aurium nie został pomyślany jako urządzenie biurkowe. To sprzęt do stacjonarnych systemów i poważnych słuchawek, w których wygodnie rozsiadamy się w fotelu, na narożniku lub kanapie – nierzadko z dala od systemu. W tej sytuacji pilot jest tak samo potrzebny jak w przypadku wzmacniacza głośnikowego. No ale co zrobić: nie ma, to nie ma. Trudno – się mówi. Za to zdecydowanie należy pochwalić jakość wykonania. Aluminiowa obudowa jest bardzo solidna i precyzyjnie spasowana, do tego pewna w chwycie i miękko poruszająca się gałka głośności –&nbsp;to wszystko buduje zaufanie do tego nietaniego, ale też cieszącego oko urządzenia.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Parametry (pomiary)</h2> <p><img title="Pathos Aurium wykres" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-wykres.gif" alt="Pathos Aurium wykres" /></p> <p>Nieczęsto zdarza się pochwalić producenta za rzetelność w deklarowanych parametrach technicznych. Impedancja i moc wyjściowa, poziom zniekształceń –&nbsp;wszystkie podawane wartości są zgodne ze stanem faktycznym. <strong>Pathos to całkiem mocny wzmacniacz</strong>, oddający maksymalne napięcie 7,4–7,8 V RMS (1 kHz, THD=1%) w praktycznie całym zakresie obciążeń (od 16 Ω wzwyż), co przy impedancji 16 Ω oznacza niebagatelną moc ciągłą 3,5 W, a przekładając to na język bardziej zrozumiały dla audiofilów – na naprawdę dużą wydajność prądową. Pomaga w tym <strong>mała impedancja wyjściowa – zaledwie 0,61 Ω</strong> (50 Hz – 5 kHz), czyli minimalnie więcej niż podaje wytwórca (&lt;0,5 Ω). Z jednej strony oznacza to brak strat mocy oddawanej nawet do słuchawek o małej impedancji, z drugiej – dobre tłumienie ruchów membran (choć nie jest to parametr tak istotny jak w przypadku zestawów głośnikowych), z trzeciej zaś – zupełny brak wpływu krzywej modułu impedancji słuchawek (która jest linią prostą tylko w przypadku planarów) na wypadkową charakterystykę przenoszenia. Aurium będzie w dużej mierze nieczuły na rezystancję obciążenia: jest mu niemalże obojętne, czy napędza słuchawki 16- czy 300-omowe. Świadczy o tym także widmo zniekształceń harmonicznych – dość gęsto usiane prążkami wyższych składowych, przy czym dominująca jest zawsze trzecia, potem druga, a następnie wyższe. Niewątpliwie jest to konsekwencja niezastosowania, jak twierdzi producent, sprzężenia zwrotnego. Współczynnik THD przyjmuje typową wartość 0,06–0,08% w szerokim zakresie małych, średnich i dużych mocy. Zastanawia dość duży pik przy ok. 27 kHz – prawdopodobnie pochodzący od zasilacza.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium tranzystory" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-tranzystory.jpg" alt="Pathos Aurium tranzystory" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tranzystorowy stopień końcowy w klasie A z definicji wytwarza sporo ciepła. Aurium powinien stać na dobrze wentylowanej półce.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Wyjątkowo dobrze się tym razem złożyło, gdyż podczas testu Pathosa miałem do dyspozycji aż cztery słuchawki klasy high-end: Focal Clear, Meze Empyrean, HiFiMAN HE1000se oraz moje prywatne Audeze LCD-3 (świeżo po wymianie przetworników na nowe, lepsze, oraz zmianie padów na welurowe). Zasadnicza część odsłuchów odbyła się w oparciu o pierwsze i ostatnie z wymienionych nauszników – te modele znam po prostu najlepiej (recenzję Meze i HiFiMAN-ów opublikujemy za miesiąc).</p> <p>Już na samym początku Aurium dał się poznać jako wzmacniacz obiektywnie wysokiej klasy, z łatwością plasujący się w kategorii B w naszym rankingu. Podłączony do źródła adekwatnej jakości (Chord Qutest plus streamer SOtM SMS-200 Ultra) zaprezentował szczegółowy, a zarazem dobrze dociążony dźwięk o dużej skali, czego od hybrydy pracującej w klasie A swoją drogą należałoby oczekiwać. Nawet w połączeniu z HiFiMAN-ami HE1000se – najbardziej transparentnymi słuchawkami w wymienionej grupie (i jednymi z najbardziej naturalnie brzmiących w ogóle) –&nbsp;nie stanowił ewidentnej „zwężki” w systemie, ładnie komponując się tonalnie i dynamicznie z tymi neutralnymi i zwiewnie brzmiącymi ortodynamikami. Zresztą, należy w tym miejscu podkreślić, że rodzaj/model podłączonych słuchawek miał dla wyników odsłuchów znaczenie drugo- lub nawet trzeciorzędne – oczywiście pomijając charaktery samych słuchawek, które ewidentnie bardziej niż sam wzmacniacz narzucały taki czy inny charakter brzmienia. Na ten efekt jednak – znając charakter poszczególnych modeli –&nbsp;da się wziąć odpowiednią poprawkę. Tym bardziej, że jako „referencja” podłużył ponad dwukrotnie droższy wzmacniacz single-ended Trilogy 933 – na nim konfrontowałem wyniki odsłuchów uzyskiwanych z każdymi z wymienionych słuchawek. Zastąpienie go Pathosem było za każdym razem łatwe do wychwycenia –&nbsp;najbardziej jednak w przypadku Focali i Audeze. Następował ogólny spadek szczegółowości, osłabienie precyzji w wyższych rejestrach, wyczuwalne rozmycie lokalizacji i zwężenie sceny na dalszych planach. Brzmienie stawało się też ciemniejsze, bardziej zaokrąglone, całościowo łagodniejsze. Pod względem komfortu odsłuchu, szczególnie słabszych nagrań, następowała jednak poprawa (pomijając połączenie z HE1000se). W gruncie rzeczy, jak się później okazało, Audeze (jak również Meze Empyreany) są słuchawkami, które najmniej „podpasowały” Pathosowi. Nie dlatego, że okazał się za słaby (wyniki zmierzonych parametrów wykluczają taką ewentualność), lecz po prostu jego charakter najmniej pasował do tych słuchawek, brzmiących masywnie, gęsto, a w przypadku Meze – także niezbyt szeroko. Najlepsze natomiast wyniki dało połączenie z Focalami Clear – tutaj odnotowałem rodzaj pożądanej synergii, dzięki której –&nbsp;mimo że Pathos obiektywnie ustępuje Trilogy niemal pod każdym względem –&nbsp;francuskich „dynamików” słuchało mi się zwyczajnie przyjemniej niż z 933.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-gniazda.jpg" alt="Pathos Aurium gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Z tej perspektywy Aurium wygląda ciekawie. Ma sporo wejść – wszystkie analogowe, liniowe.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>No dobrze, ale co nam wychodzi z tych wszystkich nierówności i kombinacji? Otóż, jak już wspomniałem, Aurium to rasowy słuchawkowiec, który lubi brzmienie dociążyć, zdjąć z niego niekoniecznie przyjemną aurę rozjaśnienia, podszywając całość naprawdę mocnym i do tego świetnie kontrolowanym basem. W tej dyscyplinie nie czułem niemal żadnego regresu jakościowego w stosunku do Trilogy 933, co świadczy o nieprzeciętnych walorach włoskiej amplifikacji. Bas schodzi równie nisko, jest równie dobrze wypełniony, ma tak samo mocne uderzenie i jedyne, co tak naprawdę go odróżnia, to lekkie zaakcentowanie wyższego podzakresu (które może dawać wrażenie jeszcze większej potęgi czy może raczej wykopu). Po dłuższym odsłuchu wychodzi także na jaw nieco słabsza szczegółowość w zakresie wybrzmień i artykulacji. Są to jednak małe różnice –&nbsp;zupełnie nieproporcjonalne do różnicy cen obu urządzeń (7500 zł).</p> <p><strong>Ogólny charakter Aurium to coś w rodzaju dobrze rozumianej naturalności dźwięku w wydaniu masywnego, skondensowanego brzmienia</strong>, bez posuwania się do ekstremów w dziedzinie precyzji, reprodukcji transjentów czy supermałych zniekształceń. Tych nie słychać wprost (choć przy głośnym odsłuchu albumu „Native Sense” Gary’ego Burtona dało się stwierdzić minimalne nieczystości – pod tym względem to jeden z najbardziej wymagających albumów, jakie znam), jednak ogólne wrażenie jest takie, że Pathos nie gra superczysto czy superdokładnie. Co nieco rozmywa, co nieco „odpuszcza”, ale w stopniu, który jest całkowicie akceptowalny –&nbsp;nawet z punktu widzenia użytkownika bardzo wyrafinowanych słuchawek, przyzwyczajonego do dużo droższej amplifikacji. Początkowo wydawało mi się, że łagodzi czy wręcz nieco tłumi najwyższą górę, i o ile na tle Trilogy można to tak odebrać, to jednak z perspektywy wielu godzin odsłuchów uważam, iż efekt ten bardziej dotyczy znacznie szerszego pasma – tonów średnicy po wysokie. Zaokrąglenia nie słychać jedynie w niskich tonach, jak już wspomniałem – dokładnych, a przy tym świetnie wypełnionych.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium gain" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-gain.jpg" alt="Pathos Aurium gain" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dwa małe pokrętła: jednym regulujemy czułość (wzmocnienie napięciowe), drugim – balans. Po co balans? Choćby po to, by skompensować błędy odczytu winyli.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Obrazowanie reprezentuje wysoki poziom, choć mam tu poczucie pewnej niepewności oceny ze względu na odniesienie wyłącznie do dużo droższego urządzenia odniesienia, które pod względem stereofonii potrafi jednak więcej, choć za cenę prawie 2,5 raza wyższą. Jedno jest pewne: scena nie jest rysowana bardzo dokładnie, z konturowym odcięciem instrumentów wokali czy innych źródeł dźwięku. Występuje tu efekt drobnego woalu, który nie jest jednak istotny z punktu widzenia czerpania przyjemności z odsłuchu. Scena jest szeroka na pierwszych planach, zaś na tych dalszych Audeze LCD-3 nie potrafiły już zapewnić efektu międzyusznej holografii”, która wciąż tak bardzo je wyróżnia. Czy za podobną cenę da się kupić wzmacniacz o lepszej stereofonii? Nie wykluczam, że tak. <br />Dynamika i rytmiczność są niewątpliwie mocnymi atutami włoskiego słuchawkowca. Czuć moc, swobodę, wspomniane już walory niskotonowe z pewnością są tego pochodną. Podczas testu wzmacniacz ani razu nie sprawiał wrażenia „wyczerpanego”, mimo że słucham naprawdę głośno, a wykorzystane w teście słuchawki nie należą do czułych graczy (szczególnie LCD-3). No ale nie można się temu dziwić w kontekście zmierzonych parametrów. Powtórzę raz jeszcze: to mocny i wydajny wzmacniacz. Co więcej, dźwięk cechuje pożądana spójność. Pathos angażuje nie tylko pełną, lekko ocieploną barwą, ale także rytmiką i timingiem. Sprawia, że muzyki po prostu nie chce się przestawać słuchać.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>Recenzent nigdy nie powinien pisać, czy kupiłby dany produkt, czy też nie – to znaczy nie powinno to być miarą ewentualnej rekomendacji (lub jej braku). Ujmę to więc nieco inaczej: Gdybym z jakichś powodów musiał zrezygnować z Trilogy 933, to jest więcej niż prawdopodobne, że poprzestałbym właśnie na Pathosie – mimo braku pilota. Przekonują mnie dobrze oddawane barwy i naturalność brzmienia oraz znakomity bas przy braku przesadnego zawoalowania w średnich i wyższych rejestrach (to, które jest, jedynie poprawia komfort odsłuchu). Doceniam także dużą moc, małą impedancję wyjściową, a więc dobrą kompatybilność z przeróżnymi słuchawkami. Poza tym podoba mi się też wygląd tego urządzenia, wysoka jakość wykonania, jego małe wymiary i cena, która jest rozsądnie skalkulowana. Dobrze, że ten naprawdę fajny słuchawkowiec nie został „skażony” żadnymi przetwornikami c/a. Uważam, ze Aurium jest kandydatem do obowiązkowego przesłuchania – szczególnie w połączeniu z jasno brzmiącymi słuchawkami, których mamy dziś znacznie więcej niż tych brzmiących łagodnie i ciemno.<br /><br /></p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-zzz.gif" alt="Pathos Aurium zzz" width="360" height="944" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/a60f95e6048a6076bc6ca88177633fab_S.jpg" alt="Pathos Aurium" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Włoski Pathos słynie z produkcji wzmacniaczy, ale raczej tych głośnikowych. Tymczasem ma w ofercie także trzy niebanalne słuchawkowce, a wśród nich – Aurium.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Audio Klan, <a href="https://audioklan.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audioklan.pl</a> <br /><strong>Cena:</strong> 5499 zł</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst i zdjęcia: </strong>Filip Kulpa<strong><br /></strong></p> <p><em>Artykuł pochodzi z Audio-Video 12/2018</em></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Wzmacniacz słuchawkowy Pathos Aurium</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" title="Wzmacniacz słuchawkowy Pathos Aurium" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-aaa.jpg" alt="Pathos Aurium" />&nbsp;</p> <p>Pathos – znany od końca lat 90. producent z siedzibą Vicenzie –&nbsp;dostrzegł, tak jak i wielu innych wytwórców amplifikacji audio, rosnące zapotrzebowanie na wzmacniacze słuchawkowe z prawdziwego zdarzenia: urządzenia wyspecjalizowane, zdolne napędzać przeróżne typy słuchawek, a zarazem niebanalne w formie i… nietanie. Flagowcem z ofercie jest model Inpol Ear, wykorzystujący autorską topologię InPol – wyceniony na 20 tys. zł. Za raptem niewiele ponad jedną czwartą tej kwoty dostaniemy jednak wzmacniacz również pracujący w czystej klasie A, o dużej mocy wyjściowej i gwarantowanej kompatybilności ze słuchawkami o dowolnej impedancji (z zakresu od 16 do 1000 Ω). Dodajmy do tego deklarowany brak sprzężenia zwrotnego, lampy w układzie wejściowym –&nbsp;i mamy potencjalnie bardzo ciekawego partnera dla słuchawek wysokiej klasy, z przedziału cenowego od, dajmy na to, 3 do 10 tys. zł. Sprawdźmy, czy Aurium, bo o nim mowa, faktycznie jest uniwersalny i tak dobry, jak to wynika z zapowiedzi producenta.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Jak wszystkie Pathosy, Aurium ma postać bardzo sympatycznego urządzenia, którego główną bryłę stanowi w całości aluminiowy prostopadłościan o bokach 20 i 6 cm. Z kwadratowej górnej ścianki z wygrawerowanym logo marki wystają dwie lampy i otaczające je potrójne aluminiowe blaszki pełniące funkcję zabezpieczenia mechanicznego przed przypadkowym „wygładzeniem” górnej pokrywy, co zdecydowanie nie przysłużyłoby się tej –&nbsp;jak się okazuje –&nbsp;hybrydzie.</p> <p>Owe podwójne triody 6922 od Electro- Harmonixa stanowią element sekcji napięciowej, która łączy się z tranzystorowym stopniem końcowym na quasi-komplementarnych parach mosfetów IRFP240 (po jednej na kanał) spolaryzowanych do pracy w klasie A. Z tego względu tranzystory te przymocowano do dość sporych aluminiowych radiatorów (z pionowymi otworami wymuszającymi obieg powietrza) tworzących de facto boki obudowy. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest to, że nawet bez obciążenia wzmacniacz bardzo wyraźnie się nagrzewa (także w chłodne zimowe dni). Producent podaje, że układ nie jest objęty pętlą sprzężenia zwrotnego, nie precyzując jednak, czy chodzi o stopień końcowy czy o całość.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium wnetrze" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-wnetrze.jpg" alt="Pathos Aurium wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Wnętrze wypełnia zwarty i przejrzysty układ zmontowany powierzchniowo. </em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>W przeciwieństwie do pozycjonowanego niżej modelu Converto MkII, Aurium jest wolny od przetworników c/a, a więc i wszelakich wejść cyfrowych. Tych nie znajdziemy nawet w opcji – jak ta oferowana do wspomnianego modelu flagowego. Powód tego stanu rzeczy jest prozaiczny: brak miejsca wewnątrz niewielkiej obudowy. Inna sprawa, że gdy zadebiutował Aurium, a było to przeszło 5 lat temu, przetworniki wbudowane w słuchawkowce nie były jeszcze tak popularne jak dziś. Ale to chyba dobrze, że nie da się we wnętrzu Aurium zamontować DAC-a. To zawsze jest jakiś kompromis.</p> <p>Układ elektroniczny zmontowany na płytce SMD szczelnie wypełnia nieduże, choć jak na słuchawkowca też wcale nie takie małe wnętrze. W tylnej części znajduje się przetwornica prądu stałego (DC-DC) marki Mean Well, dostarczająca symetryczne napięcia +/- 12 V (prąd 1,25 A). Zewnętrzny zasilacz impulsowy dostarcza napięcie 12 V DC (2,5 A). Zastosowano dobrej klasy komponenty pasywne –&nbsp;m.in. czerwone kondensatory Wima MKS 3,3 µF. Filtrację tętnień w obrębie obwodu wysokonapięciowego realizują dwa kondensatory Lelon 47 µF/250 V DC. Audiofile lubujący się w tuningu, z radością odkryją aż pięć bezpieczników topikowych.</p> <p>Realizację głośności realizuje układ scalony PGA2310, jest więc ona dyskretna – mimo że elementem sterującym jest klasyczne obrotowe pokrętło, ale sprzęgnięte z układem „tłumaczącym” wychylenie gałki na odpowiednie tłumienie sygnału. Wzmocnienie napięciowe (czułość wejściową) daje się natomiast płynnie regulować w szerokim zakresie za pomocą umieszczonego z lewym tylnym narożniku małego pokrętła „Gain”. Tuż poniżej znajduje się także regulacja balansu. Czemu ma ona służyć? Wbrew temu, co gdzieś przeczytałem, nie żadnemu kompensowaniu różnych długości przewodów słuchawkowych (gdy słuchawki mają wyprowadzenie kabla z jednej strony) – bo to efekt kompletnie pomijalny – lecz na przykład na wypadek, gdy słuchamy muzyki z czarnych płyt, co nierzadko pociąga za sobą niezrównoważenie kanałów na poziomie 1–1,5 dB. Taka wartość przy odsłuchu słuchawkowym wyraźnie przesuwa scenę w lewo lub prawo.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium wnetrze tylem" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-wnetrze-tylem.jpg" alt="Pathos Aurium wnetrze tylem" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>W zasilaczu pracuje przetwornica DC-DC.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Ustawienie wzmocnienia, niższe niż maksymalne, nadaje się w zasadzie tylko do czułych słuchawek. Planary, Focale Clear, HD800 i inne tej klasy nauszniki generalnie wymagają maksymalnej czułości wejść. Nawet wtedy wzmocnienie 1:1 jest uzyskiwane w okolicach godziny 12-tej. Wejścia są zarówno liniowe, jak i XLR (jedna para) –&nbsp;zastosowane chyba tylko po to, by lepiej uzasadnić cenę urządzenia. Z tyłu znajdziemy także dwie pary nieregulowanych wyjść tape out (RCA i XLR), natomiast z przodu Aurium mamy do dyspozycji tylko jedną „dziurę” słuchawkową w standardzie 1/4” (6,35 mm). Pod tym względem, jak również braku zdalnego sterowania, urządzenie nie rozpieszcza. Funkcjonalnie jest niemalże odpowiednikiem testowanego już jakiś czas temu wzmacniacza Trilogy 931, którego kiedyś sam prywatnie używałem. To zresztą bezpośredni rywal Pathosa –&nbsp;też pracuje w klasie A, też nie ma pilota i kosztuje tyle samo. Ale po co w ogóle wspominam o braku zdalnego sterowania? Szczerze mówiąc, nie rozumiem, dlaczego tak często producenci rezygnują z tej opcji we wzmacniaczach słuchawkowych wyższej klasy. Wszak Aurium nie został pomyślany jako urządzenie biurkowe. To sprzęt do stacjonarnych systemów i poważnych słuchawek, w których wygodnie rozsiadamy się w fotelu, na narożniku lub kanapie – nierzadko z dala od systemu. W tej sytuacji pilot jest tak samo potrzebny jak w przypadku wzmacniacza głośnikowego. No ale co zrobić: nie ma, to nie ma. Trudno – się mówi. Za to zdecydowanie należy pochwalić jakość wykonania. Aluminiowa obudowa jest bardzo solidna i precyzyjnie spasowana, do tego pewna w chwycie i miękko poruszająca się gałka głośności –&nbsp;to wszystko buduje zaufanie do tego nietaniego, ale też cieszącego oko urządzenia.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Parametry (pomiary)</h2> <p><img title="Pathos Aurium wykres" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-wykres.gif" alt="Pathos Aurium wykres" /></p> <p>Nieczęsto zdarza się pochwalić producenta za rzetelność w deklarowanych parametrach technicznych. Impedancja i moc wyjściowa, poziom zniekształceń –&nbsp;wszystkie podawane wartości są zgodne ze stanem faktycznym. <strong>Pathos to całkiem mocny wzmacniacz</strong>, oddający maksymalne napięcie 7,4–7,8 V RMS (1 kHz, THD=1%) w praktycznie całym zakresie obciążeń (od 16 Ω wzwyż), co przy impedancji 16 Ω oznacza niebagatelną moc ciągłą 3,5 W, a przekładając to na język bardziej zrozumiały dla audiofilów – na naprawdę dużą wydajność prądową. Pomaga w tym <strong>mała impedancja wyjściowa – zaledwie 0,61 Ω</strong> (50 Hz – 5 kHz), czyli minimalnie więcej niż podaje wytwórca (&lt;0,5 Ω). Z jednej strony oznacza to brak strat mocy oddawanej nawet do słuchawek o małej impedancji, z drugiej – dobre tłumienie ruchów membran (choć nie jest to parametr tak istotny jak w przypadku zestawów głośnikowych), z trzeciej zaś – zupełny brak wpływu krzywej modułu impedancji słuchawek (która jest linią prostą tylko w przypadku planarów) na wypadkową charakterystykę przenoszenia. Aurium będzie w dużej mierze nieczuły na rezystancję obciążenia: jest mu niemalże obojętne, czy napędza słuchawki 16- czy 300-omowe. Świadczy o tym także widmo zniekształceń harmonicznych – dość gęsto usiane prążkami wyższych składowych, przy czym dominująca jest zawsze trzecia, potem druga, a następnie wyższe. Niewątpliwie jest to konsekwencja niezastosowania, jak twierdzi producent, sprzężenia zwrotnego. Współczynnik THD przyjmuje typową wartość 0,06–0,08% w szerokim zakresie małych, średnich i dużych mocy. Zastanawia dość duży pik przy ok. 27 kHz – prawdopodobnie pochodzący od zasilacza.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium tranzystory" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-tranzystory.jpg" alt="Pathos Aurium tranzystory" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Tranzystorowy stopień końcowy w klasie A z definicji wytwarza sporo ciepła. Aurium powinien stać na dobrze wentylowanej półce.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Wyjątkowo dobrze się tym razem złożyło, gdyż podczas testu Pathosa miałem do dyspozycji aż cztery słuchawki klasy high-end: Focal Clear, Meze Empyrean, HiFiMAN HE1000se oraz moje prywatne Audeze LCD-3 (świeżo po wymianie przetworników na nowe, lepsze, oraz zmianie padów na welurowe). Zasadnicza część odsłuchów odbyła się w oparciu o pierwsze i ostatnie z wymienionych nauszników – te modele znam po prostu najlepiej (recenzję Meze i HiFiMAN-ów opublikujemy za miesiąc).</p> <p>Już na samym początku Aurium dał się poznać jako wzmacniacz obiektywnie wysokiej klasy, z łatwością plasujący się w kategorii B w naszym rankingu. Podłączony do źródła adekwatnej jakości (Chord Qutest plus streamer SOtM SMS-200 Ultra) zaprezentował szczegółowy, a zarazem dobrze dociążony dźwięk o dużej skali, czego od hybrydy pracującej w klasie A swoją drogą należałoby oczekiwać. Nawet w połączeniu z HiFiMAN-ami HE1000se – najbardziej transparentnymi słuchawkami w wymienionej grupie (i jednymi z najbardziej naturalnie brzmiących w ogóle) –&nbsp;nie stanowił ewidentnej „zwężki” w systemie, ładnie komponując się tonalnie i dynamicznie z tymi neutralnymi i zwiewnie brzmiącymi ortodynamikami. Zresztą, należy w tym miejscu podkreślić, że rodzaj/model podłączonych słuchawek miał dla wyników odsłuchów znaczenie drugo- lub nawet trzeciorzędne – oczywiście pomijając charaktery samych słuchawek, które ewidentnie bardziej niż sam wzmacniacz narzucały taki czy inny charakter brzmienia. Na ten efekt jednak – znając charakter poszczególnych modeli –&nbsp;da się wziąć odpowiednią poprawkę. Tym bardziej, że jako „referencja” podłużył ponad dwukrotnie droższy wzmacniacz single-ended Trilogy 933 – na nim konfrontowałem wyniki odsłuchów uzyskiwanych z każdymi z wymienionych słuchawek. Zastąpienie go Pathosem było za każdym razem łatwe do wychwycenia –&nbsp;najbardziej jednak w przypadku Focali i Audeze. Następował ogólny spadek szczegółowości, osłabienie precyzji w wyższych rejestrach, wyczuwalne rozmycie lokalizacji i zwężenie sceny na dalszych planach. Brzmienie stawało się też ciemniejsze, bardziej zaokrąglone, całościowo łagodniejsze. Pod względem komfortu odsłuchu, szczególnie słabszych nagrań, następowała jednak poprawa (pomijając połączenie z HE1000se). W gruncie rzeczy, jak się później okazało, Audeze (jak również Meze Empyreany) są słuchawkami, które najmniej „podpasowały” Pathosowi. Nie dlatego, że okazał się za słaby (wyniki zmierzonych parametrów wykluczają taką ewentualność), lecz po prostu jego charakter najmniej pasował do tych słuchawek, brzmiących masywnie, gęsto, a w przypadku Meze – także niezbyt szeroko. Najlepsze natomiast wyniki dało połączenie z Focalami Clear – tutaj odnotowałem rodzaj pożądanej synergii, dzięki której –&nbsp;mimo że Pathos obiektywnie ustępuje Trilogy niemal pod każdym względem –&nbsp;francuskich „dynamików” słuchało mi się zwyczajnie przyjemniej niż z 933.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium gniazda" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-gniazda.jpg" alt="Pathos Aurium gniazda" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Z tej perspektywy Aurium wygląda ciekawie. Ma sporo wejść – wszystkie analogowe, liniowe.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>No dobrze, ale co nam wychodzi z tych wszystkich nierówności i kombinacji? Otóż, jak już wspomniałem, Aurium to rasowy słuchawkowiec, który lubi brzmienie dociążyć, zdjąć z niego niekoniecznie przyjemną aurę rozjaśnienia, podszywając całość naprawdę mocnym i do tego świetnie kontrolowanym basem. W tej dyscyplinie nie czułem niemal żadnego regresu jakościowego w stosunku do Trilogy 933, co świadczy o nieprzeciętnych walorach włoskiej amplifikacji. Bas schodzi równie nisko, jest równie dobrze wypełniony, ma tak samo mocne uderzenie i jedyne, co tak naprawdę go odróżnia, to lekkie zaakcentowanie wyższego podzakresu (które może dawać wrażenie jeszcze większej potęgi czy może raczej wykopu). Po dłuższym odsłuchu wychodzi także na jaw nieco słabsza szczegółowość w zakresie wybrzmień i artykulacji. Są to jednak małe różnice –&nbsp;zupełnie nieproporcjonalne do różnicy cen obu urządzeń (7500 zł).</p> <p><strong>Ogólny charakter Aurium to coś w rodzaju dobrze rozumianej naturalności dźwięku w wydaniu masywnego, skondensowanego brzmienia</strong>, bez posuwania się do ekstremów w dziedzinie precyzji, reprodukcji transjentów czy supermałych zniekształceń. Tych nie słychać wprost (choć przy głośnym odsłuchu albumu „Native Sense” Gary’ego Burtona dało się stwierdzić minimalne nieczystości – pod tym względem to jeden z najbardziej wymagających albumów, jakie znam), jednak ogólne wrażenie jest takie, że Pathos nie gra superczysto czy superdokładnie. Co nieco rozmywa, co nieco „odpuszcza”, ale w stopniu, który jest całkowicie akceptowalny –&nbsp;nawet z punktu widzenia użytkownika bardzo wyrafinowanych słuchawek, przyzwyczajonego do dużo droższej amplifikacji. Początkowo wydawało mi się, że łagodzi czy wręcz nieco tłumi najwyższą górę, i o ile na tle Trilogy można to tak odebrać, to jednak z perspektywy wielu godzin odsłuchów uważam, iż efekt ten bardziej dotyczy znacznie szerszego pasma – tonów średnicy po wysokie. Zaokrąglenia nie słychać jedynie w niskich tonach, jak już wspomniałem – dokładnych, a przy tym świetnie wypełnionych.</p> <p><img style="border: 1px solid #000000;" title="Pathos Aurium gain" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-gain.jpg" alt="Pathos Aurium gain" /></p> <p style="text-align: center;"><strong><em>Dwa małe pokrętła: jednym regulujemy czułość (wzmocnienie napięciowe), drugim – balans. Po co balans? Choćby po to, by skompensować błędy odczytu winyli.</em></strong></p> <p>&nbsp;</p> <p>Obrazowanie reprezentuje wysoki poziom, choć mam tu poczucie pewnej niepewności oceny ze względu na odniesienie wyłącznie do dużo droższego urządzenia odniesienia, które pod względem stereofonii potrafi jednak więcej, choć za cenę prawie 2,5 raza wyższą. Jedno jest pewne: scena nie jest rysowana bardzo dokładnie, z konturowym odcięciem instrumentów wokali czy innych źródeł dźwięku. Występuje tu efekt drobnego woalu, który nie jest jednak istotny z punktu widzenia czerpania przyjemności z odsłuchu. Scena jest szeroka na pierwszych planach, zaś na tych dalszych Audeze LCD-3 nie potrafiły już zapewnić efektu międzyusznej holografii”, która wciąż tak bardzo je wyróżnia. Czy za podobną cenę da się kupić wzmacniacz o lepszej stereofonii? Nie wykluczam, że tak. <br />Dynamika i rytmiczność są niewątpliwie mocnymi atutami włoskiego słuchawkowca. Czuć moc, swobodę, wspomniane już walory niskotonowe z pewnością są tego pochodną. Podczas testu wzmacniacz ani razu nie sprawiał wrażenia „wyczerpanego”, mimo że słucham naprawdę głośno, a wykorzystane w teście słuchawki nie należą do czułych graczy (szczególnie LCD-3). No ale nie można się temu dziwić w kontekście zmierzonych parametrów. Powtórzę raz jeszcze: to mocny i wydajny wzmacniacz. Co więcej, dźwięk cechuje pożądana spójność. Pathos angażuje nie tylko pełną, lekko ocieploną barwą, ale także rytmiką i timingiem. Sprawia, że muzyki po prostu nie chce się przestawać słuchać.</p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book, serif;"></span></span></span></span></h2> <p>Recenzent nigdy nie powinien pisać, czy kupiłby dany produkt, czy też nie – to znaczy nie powinno to być miarą ewentualnej rekomendacji (lub jej braku). Ujmę to więc nieco inaczej: Gdybym z jakichś powodów musiał zrezygnować z Trilogy 933, to jest więcej niż prawdopodobne, że poprzestałbym właśnie na Pathosie – mimo braku pilota. Przekonują mnie dobrze oddawane barwy i naturalność brzmienia oraz znakomity bas przy braku przesadnego zawoalowania w średnich i wyższych rejestrach (to, które jest, jedynie poprawia komfort odsłuchu). Doceniam także dużą moc, małą impedancję wyjściową, a więc dobrą kompatybilność z przeróżnymi słuchawkami. Poza tym podoba mi się też wygląd tego urządzenia, wysoka jakość wykonania, jego małe wymiary i cena, która jest rozsądnie skalkulowana. Dobrze, że ten naprawdę fajny słuchawkowiec nie został „skażony” żadnymi przetwornikami c/a. Uważam, ze Aurium jest kandydatem do obowiązkowego przesłuchania – szczególnie w połączeniu z jasno brzmiącymi słuchawkami, których mamy dziś znacznie więcej niż tych brzmiących łagodnie i ciemno.<br /><br /></p> <p><img style="display: block; margin-left: auto; margin-right: auto;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/pathos-aurium/Pathos-Aurium-zzz.gif" alt="Pathos Aurium zzz" width="360" height="944" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
NuPrime HPA-9 2018-08-21T11:05:42+00:00 2018-08-21T11:05:42+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/875-nuprime-hpa-9 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/64c6c2009c6dd734d3530c988c7cc437_S.jpg" alt="NuPrime HPA-9" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Podczas gdy większość producentów wzmacniaczy słuchawkowych usilnie łączy je z przetwornikami c/a, amerykański producent NuPrime poszedł inną drogą, oferując słuchawkowiec z funkcją przedwzmacniacza liniowego i gramofonowego. Co z tego wyszło?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Rafko, <a href="http://www.rafko.com" target="_blank" rel="noopener">www.rafko.com</a> <br /><strong>Cena: </strong>2999 zł</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Ludwik Igielski (LI), Filip Kulpa (FK)&nbsp;&nbsp;<strong> |&nbsp; Zdjęcia:</strong> AV<strong><br /></strong></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>NuPrime HPA-9 - Przedwzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-1-aaa.jpg" alt="NuPrime HPA 9 1 aaa" /></p> <p>O urządzeniach NuPrime pisaliśmy już dwukrotnie –&nbsp;w AV 12/2017 i 1/2018. Obydwa produkty, a były to wzmacniacze zintegrowane, oceniliśmy bardzo wysoko. Zaciekawieni, postanowiliśmy „przeskoczyć” do nieco innej kategorii sprzętu –&nbsp;tym razem wzmacniaczy słuchawkowych – by sprawdzić, czy amerykańskiej firmie udało się utrzymać znakomitą relację jakości do ceny także w innej grupie urządzeń –&nbsp;już bez stopni końcowych w klasie D. W rzeczy samej, HPA-9, bo o nim mowa, to niekonwencjonalne połączenie adresowane nie tylko do słuchawkofanów, ale także do miłośników winyli. Wszak słuchanie czarnych płyt za pośrednictwem toru słuchawkowego wysokiej klasy to bardzo przyjemne doznanie. W dodatku urządzenie oferuje tzw. wartość dodaną – nowatorskie rozwiązanie wydatnie obniżające poziom zniekształceń.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Swoim wyglądem urządzenie wzbudza zaufanie i sympatię. Nie jest to kolejna czarna skrzynka, ale coś znacznie bardziej wyrafinowanego, przy jednoczesnym zachowaniu względnej prostoty całego projektu plastycznego. Nawiasem mówiąc, obudowa pochodzi z testowanego miesiąc temu wzmacniacza zintegrowanego IDA-8 – różnice tkwią jedynie w tym, że zrezygnowano z (nietypowego) wyświetlacza na rzecz trzech gniazd słuchawkowych: dwóch dużych jacków (6,3 mm) i jednego małego (oznaczonego jako „Earphones”) oraz miniaturowego przełącznika suwakowego do zmiany wzmocnienia układu (zależnie od wymagań podłączonych słuchawki). Niewielkie pokrętła z wklęsłym frontem pozostawiono bez zmian; przyjemnie się nimi operuje, zmieniając wejście lub poziom głośności. Prawa gałka (ta od głośności) jest sprzężona z przełącznikiem stand-by. Wyłącznik (główny) znajduje się z tyłu urządzenia obok gniazda sieciowego IEC. Oprócz nich, na tylnej ściance zobaczymy jeszcze pięć par złoconych cinchów (dwa wejścia liniowe, jedno gramofonowe i dwa wyjścia line out), oprawę bezpiecznika sieciowego oraz zacisk uziemiający.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-2-tyl.jpg" alt="NuPrime HPA 9 2 tyl" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Jak na słuchawkowca, HPA-9 jest wyjątkowo funkcjonalny. Można podłączyć dwa źródła liniowe, gramofon oraz końcówkę mocy.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Z materiałów producenta dowiadujemy się o kilku innowacyjnych rozwiązaniach występujących w tym przedwzmacniaczu. Zastosowano stopień asymetryczny (single-ended) z pojedynczym tranzystorem typu J-FET (2SK117-GR), który wprowadza przyjemną drugą harmoniczną. Jednocześnie zapewnia bardzo dużą impedancję wejściową i bardzo niski poziom prądu polaryzującego wejście przedwzmacniacza. Ponadto stopień wyjściowy nie jest objęty globalną pętlą ujemnego sprzężenia zwrotnego, co skutkuje małymi zniekształceniami czasowymi („Temporal Distortion”), a w konsekwencji – naturalnym dźwiękiem.</p> <p>Stopień słuchawkowy pracuje w czystej klasie A. Wbudowane phono obsługuje zarówno wkładki MM, jak i MC. Przełącznik znajduje się na płytce z elementami wewnątrz obudowy. Tu widok sprawia bardzo korzystne wrażenie. Zastosowano zarówno montaż powierzchniowy, jak i tradycyjny. Układ liniowy, będący jednocześnie wzmacniaczem słuchawkowym, opiera się na podwójnym wzmacniaczu operacyjnym Muses 8920 i kilku tranzystorach. Na wyjściu słuchawkowym pracują pary komplementarne TIP31C/TIP32C – po jednej na kanał (producent podaje, że stosowane są nieprodukowane już tranzystory Hitachi 2SA872/2SC1775), przytwierdzone do aluminiowego kształtownika, mającego termiczny kontakt z górną powierzchnią obudowy przedwzmacniacza. Część gramofonowa jest wykonana w technice SMD i wykorzystuje w każdym kanale scalak JRC2068 oraz cztery tranzystory. Całość jest zasilana z toroidu o mocy 50 VA, zestawu 12 elektrolitów o pojemności 2200 μF każdy (łączna pojemność wynosi 30 400 μF – to tyle, co w niejednym wzmacniaczu głośnikowym) oraz pary stabilizatorów LM7815/LM7915 z radiatorami. W selektorze wejść znajdują się przekaźniki Takamisawa. Podczas pracy górna część obudowy dość wyraźnie się nagrzewa.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p><strong>HPA-9 gra ciepłym i gładkim dźwiękiem. Brzmienie określiłbym jako bardzo wyrównane i spójne. Żaden z zakresów nie jest w jakikolwiek sposób faworyzowany, czy nawet w niewielkim stopniu akcentowany.</strong> To, co zwraca naszą uwagę już od pierwszych chwil odsłuchu, to bardzo niski poziom zniekształceń i ich korzystne dla ucha spektrum – opadające. Zgodnie z zapowiedziami producenta, dominują parzyste harmoniczne. Nie usłyszymy zatem żadnych wyostrzeń, chropowatości czy nieprzyjemnych artefaktów. Wszystko odbywa się bardzo płynnie i spokojnie, co nie oznacza bynajmniej żadnej ospałości, ociężałości czy braku kontroli. Jest to raczej wyraz doskonałego panowania nad odtwarzanym materiałem i właściwego dozowania emocji.</p> <p>Niskie składowe są czytelne i zdecydowane. Nie są może zbyt zamaszyste, ale mają dobrze zróżnicowaną barwę. <strong>Bas jest czysty i precyzyjnie nakreślony. Dynamika tego zakresu jest właściwa, co powoduje, że aspekt rytmiczny nie jest w żaden sposób ograniczany.</strong> Wszystko odbywa się z właściwą szybkością i z odpowiednią dawką energii. Sama część słuchawkowa ma zdecydowanie więcej do zaoferowania w tym względzie niż pełny tor, złożony także z układu gramofonowego. Wejście phono brzmi poniekąd bardziej subtelnie od stopnia wyjściowego. Miły dodatek, niestanowiący jednak o klasie tego urządzenia.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-5-wnetrze.jpg" alt="NuPrime HPA 9 5 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Ciekawy układ elektroniczny czerpie zasilanie z bardzo porządnego zasilacza liniowego. Łączna pojemność filtrująca przekracza 30 tys. µF.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Zakres średnich tonów to jedna z mocniejszych stron brzmienia NuPrime. Średnica jest gładka i aksamitna.</strong> Mówiąc wprost: zaskakująco naturalna jak na przedwzmacniacz w tak przystępnej cenie. W głosach wokalistów nie znajdziemy żadnych nosowych głosek, oznak szklistości czy syntetycznego nalotu. W tym miejscu należą się słowa dużego uznania dla konstruktorów. Uzyskany efekt jest godny naśladowania.</p> <p>Dalsza część pasma wydaje się naturalną konsekwencją powyższego. Nie ma tutaj żadnych niespodzianek. <strong>Soprany są znakomicie zszyte ze średnicą i w łagodny sposób ją uzupełniają.</strong> Nie oznacza to wcale ich wycofania czy zaciemnienia, a raczej ich delikatność i precyzję w dawkowaniu. Jest to bardzo korzystne także ze względu na organizację sceny dźwiękowej, dzięki czemu uniknięto efektu przeładowania jej sztucznie zaakcentowanymi detalami. W związku z tym jest ładnie i przejrzyście rozplanowana. Zjawiska przestrzenne są kreowane bez jakichkolwiek ograniczeń. Scenę należy określić jako szeroką i uzupełnioną proporcjonalną perspektywą. Najistotniejsze jest jednak silne wrażenie namacalności poszczególnych źródeł dźwięku. Gradacja planów jest tutaj bardzo czytelna, a lokalizacja muzyków niezwykle stabilna. Obraz dźwiękowy ma naturalną rozdzielczość i głębię ostrości. Jednocześnie wyraźnie słychać, że projektanci oparli się pokusie zbudowania przekazu o nadnaturalnej selektywności, co przy dłuższych odsłuchach byłoby po prostu męczące. <strong>HPA-9 słucha się zatem z wielką przyjemnością, jednocześnie nie tracąc detali tkwiących w nagraniach.</strong></p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-4-opampy.jpg" alt="NuPrime HPA 9 4 opampy" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Wewnątrz nie znajdziemy montażu powierzchniowego. Kondensatory mają nadruki NuForce – świadczące o tym, że konstruktorzy NuPrime wywodzą się z tamtej firmy.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na liście zalet tego urządzenia znajdziemy także umiejętność zrekonstruowania dynamiki. Tutaj też uniknięto niepotrzebnego efekciarstwa. Przedwzmacniacz radzi sobie z dużymi skokami głośności, ale bez nadinterpretacji czy zwiększania poziomu adrenaliny u słuchacza. Podobnie jest w skali mikro. Różnicowanie detali i oddanie tła są czytelne i miłe dla ucha. Całościowo brzmienie zasługuje na bardzo wysokie noty, choć w pierwszej chwili może wydawać się mało efektowne. Pozory mogą jednak bardzo mylić, bowiem<strong> HPA-9 oferuje przemyślany i w pełni dojrzały dźwięk!</strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Zniekształcenia, moc, impedancja</h2> <p>Według deklaracji producenta, impedancja współpracujących słuchawek powinna być z zakresu od 8 do 1000 Ω, co w praktyce oznaczałoby, iż do HPA-9 można podłączyć absolutnie każde nauszniki. Jest to w zasadzie możliwe, co jednak nie znaczy, że z każdymi współpraca będzie jednakowo dobra. Na przeszkodzie stoi duża wartość impedancji wyjściowej (11,2 Ω), a to powoduje słabe dopasowanie impedancyjne (zaburzenia wypadkowej charakterystyki częstotliwościowej systemu) oraz duże spadki mocy, jak również to, że przy małych impedancjach (do 32 Ω) wraz z poziomem głośności dość szybko rosną zniekształcenia.</p> <p>Niezależnie od częstotliwości i poziomu wyjściowego (w ramach dostępnej mocy, określonej limitem 1% THD), zawsze dominuje druga harmoniczna. Przy impedancjach od 50 Ω wzwyż, prócz niej w spektrum widmowym widać jedynie trzecią i czwartą harmoniczną –&nbsp;w przyjaznej relacji opadającej. Podłączenie słuchawek o impedancji 32 Ω lub mniejszej wywołuje pojawienie się piątej harmonicznej i wyższych, a przyrost całkowitych zniekształceń ma swoje źródło także w „budzeniu się” właśnie wyższych harmonicznych, które od poziomu THD 0,5–0,6% zaczynają dominować, skutkiem czego spektrum harmonicznych nie wygląda już zbyt pięknie. Sytuacja ta dotyczy praktycznie całego zakresu akustycznego. I tak, przy 1 V napięcia wyjściowego poziom THD zmienia się od 0,073% dla obciążenia 600 Ω (1 kHz) do 0,322% dla 16 Ω. Niechęć HPA-9 wobec małych impedancji jeszcze bardziej uwidacznia się przy pomiarze mocy: przy 16 Ω wzmacniacz z trudem uzyskuje napięcie 1,69 V RMS (moc 178 mW), przy 32 Ω jest już dwa razy mocniejszy (3,35V, 351 mW), zaś przy 600 Ω generuje nawet 6 V napięcia skutecznego (61 mW). Warto zaznaczyć, że czyste spektrum harmonicznych dla impedancji z przedziału 100–300 Ω jest zachowane przy napięciach wyjściowych rzędu 4,5–5,5 V, co gwarantuje bardzo głośny i dynamiczny odsłuch nawet przy korzystaniu z mało czułych wysokoimpedancyjnych słuchawek dynamicznych bądź planarnych. (FK)</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-7-zzz.jpg" alt="NuPrime HPA 9 7 zzz" />NuPrime HPA-9 może być najlepszym przykładem relatywnie niedrogiego urządzenia, o znakomitej jakości wykonania i przede wszystkim o ponadprzeciętnych walorach brzmieniowych, trudnych do zakwestionowania. Ciekawie dobrany zestaw funkcjonalności został uzupełniony dopracowanym wzornictwem. HPA-9 to nie lada gratka dla fanów analogu, korzystających na co dzień ze słuchawek –&nbsp;i nie tylko. (LI)</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/64c6c2009c6dd734d3530c988c7cc437_S.jpg" alt="NuPrime HPA-9" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Podczas gdy większość producentów wzmacniaczy słuchawkowych usilnie łączy je z przetwornikami c/a, amerykański producent NuPrime poszedł inną drogą, oferując słuchawkowiec z funkcją przedwzmacniacza liniowego i gramofonowego. Co z tego wyszło?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:</strong> Rafko, <a href="http://www.rafko.com" target="_blank" rel="noopener">www.rafko.com</a> <br /><strong>Cena: </strong>2999 zł</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Ludwik Igielski (LI), Filip Kulpa (FK)&nbsp;&nbsp;<strong> |&nbsp; Zdjęcia:</strong> AV<strong><br /></strong></p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>NuPrime HPA-9 - Przedwzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-1-aaa.jpg" alt="NuPrime HPA 9 1 aaa" /></p> <p>O urządzeniach NuPrime pisaliśmy już dwukrotnie –&nbsp;w AV 12/2017 i 1/2018. Obydwa produkty, a były to wzmacniacze zintegrowane, oceniliśmy bardzo wysoko. Zaciekawieni, postanowiliśmy „przeskoczyć” do nieco innej kategorii sprzętu –&nbsp;tym razem wzmacniaczy słuchawkowych – by sprawdzić, czy amerykańskiej firmie udało się utrzymać znakomitą relację jakości do ceny także w innej grupie urządzeń –&nbsp;już bez stopni końcowych w klasie D. W rzeczy samej, HPA-9, bo o nim mowa, to niekonwencjonalne połączenie adresowane nie tylko do słuchawkofanów, ale także do miłośników winyli. Wszak słuchanie czarnych płyt za pośrednictwem toru słuchawkowego wysokiej klasy to bardzo przyjemne doznanie. W dodatku urządzenie oferuje tzw. wartość dodaną – nowatorskie rozwiązanie wydatnie obniżające poziom zniekształceń.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Swoim wyglądem urządzenie wzbudza zaufanie i sympatię. Nie jest to kolejna czarna skrzynka, ale coś znacznie bardziej wyrafinowanego, przy jednoczesnym zachowaniu względnej prostoty całego projektu plastycznego. Nawiasem mówiąc, obudowa pochodzi z testowanego miesiąc temu wzmacniacza zintegrowanego IDA-8 – różnice tkwią jedynie w tym, że zrezygnowano z (nietypowego) wyświetlacza na rzecz trzech gniazd słuchawkowych: dwóch dużych jacków (6,3 mm) i jednego małego (oznaczonego jako „Earphones”) oraz miniaturowego przełącznika suwakowego do zmiany wzmocnienia układu (zależnie od wymagań podłączonych słuchawki). Niewielkie pokrętła z wklęsłym frontem pozostawiono bez zmian; przyjemnie się nimi operuje, zmieniając wejście lub poziom głośności. Prawa gałka (ta od głośności) jest sprzężona z przełącznikiem stand-by. Wyłącznik (główny) znajduje się z tyłu urządzenia obok gniazda sieciowego IEC. Oprócz nich, na tylnej ściance zobaczymy jeszcze pięć par złoconych cinchów (dwa wejścia liniowe, jedno gramofonowe i dwa wyjścia line out), oprawę bezpiecznika sieciowego oraz zacisk uziemiający.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-2-tyl.jpg" alt="NuPrime HPA 9 2 tyl" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Jak na słuchawkowca, HPA-9 jest wyjątkowo funkcjonalny. Można podłączyć dwa źródła liniowe, gramofon oraz końcówkę mocy.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Z materiałów producenta dowiadujemy się o kilku innowacyjnych rozwiązaniach występujących w tym przedwzmacniaczu. Zastosowano stopień asymetryczny (single-ended) z pojedynczym tranzystorem typu J-FET (2SK117-GR), który wprowadza przyjemną drugą harmoniczną. Jednocześnie zapewnia bardzo dużą impedancję wejściową i bardzo niski poziom prądu polaryzującego wejście przedwzmacniacza. Ponadto stopień wyjściowy nie jest objęty globalną pętlą ujemnego sprzężenia zwrotnego, co skutkuje małymi zniekształceniami czasowymi („Temporal Distortion”), a w konsekwencji – naturalnym dźwiękiem.</p> <p>Stopień słuchawkowy pracuje w czystej klasie A. Wbudowane phono obsługuje zarówno wkładki MM, jak i MC. Przełącznik znajduje się na płytce z elementami wewnątrz obudowy. Tu widok sprawia bardzo korzystne wrażenie. Zastosowano zarówno montaż powierzchniowy, jak i tradycyjny. Układ liniowy, będący jednocześnie wzmacniaczem słuchawkowym, opiera się na podwójnym wzmacniaczu operacyjnym Muses 8920 i kilku tranzystorach. Na wyjściu słuchawkowym pracują pary komplementarne TIP31C/TIP32C – po jednej na kanał (producent podaje, że stosowane są nieprodukowane już tranzystory Hitachi 2SA872/2SC1775), przytwierdzone do aluminiowego kształtownika, mającego termiczny kontakt z górną powierzchnią obudowy przedwzmacniacza. Część gramofonowa jest wykonana w technice SMD i wykorzystuje w każdym kanale scalak JRC2068 oraz cztery tranzystory. Całość jest zasilana z toroidu o mocy 50 VA, zestawu 12 elektrolitów o pojemności 2200 μF każdy (łączna pojemność wynosi 30 400 μF – to tyle, co w niejednym wzmacniaczu głośnikowym) oraz pary stabilizatorów LM7815/LM7915 z radiatorami. W selektorze wejść znajdują się przekaźniki Takamisawa. Podczas pracy górna część obudowy dość wyraźnie się nagrzewa.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p><strong>HPA-9 gra ciepłym i gładkim dźwiękiem. Brzmienie określiłbym jako bardzo wyrównane i spójne. Żaden z zakresów nie jest w jakikolwiek sposób faworyzowany, czy nawet w niewielkim stopniu akcentowany.</strong> To, co zwraca naszą uwagę już od pierwszych chwil odsłuchu, to bardzo niski poziom zniekształceń i ich korzystne dla ucha spektrum – opadające. Zgodnie z zapowiedziami producenta, dominują parzyste harmoniczne. Nie usłyszymy zatem żadnych wyostrzeń, chropowatości czy nieprzyjemnych artefaktów. Wszystko odbywa się bardzo płynnie i spokojnie, co nie oznacza bynajmniej żadnej ospałości, ociężałości czy braku kontroli. Jest to raczej wyraz doskonałego panowania nad odtwarzanym materiałem i właściwego dozowania emocji.</p> <p>Niskie składowe są czytelne i zdecydowane. Nie są może zbyt zamaszyste, ale mają dobrze zróżnicowaną barwę. <strong>Bas jest czysty i precyzyjnie nakreślony. Dynamika tego zakresu jest właściwa, co powoduje, że aspekt rytmiczny nie jest w żaden sposób ograniczany.</strong> Wszystko odbywa się z właściwą szybkością i z odpowiednią dawką energii. Sama część słuchawkowa ma zdecydowanie więcej do zaoferowania w tym względzie niż pełny tor, złożony także z układu gramofonowego. Wejście phono brzmi poniekąd bardziej subtelnie od stopnia wyjściowego. Miły dodatek, niestanowiący jednak o klasie tego urządzenia.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-5-wnetrze.jpg" alt="NuPrime HPA 9 5 wnetrze" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Ciekawy układ elektroniczny czerpie zasilanie z bardzo porządnego zasilacza liniowego. Łączna pojemność filtrująca przekracza 30 tys. µF.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Zakres średnich tonów to jedna z mocniejszych stron brzmienia NuPrime. Średnica jest gładka i aksamitna.</strong> Mówiąc wprost: zaskakująco naturalna jak na przedwzmacniacz w tak przystępnej cenie. W głosach wokalistów nie znajdziemy żadnych nosowych głosek, oznak szklistości czy syntetycznego nalotu. W tym miejscu należą się słowa dużego uznania dla konstruktorów. Uzyskany efekt jest godny naśladowania.</p> <p>Dalsza część pasma wydaje się naturalną konsekwencją powyższego. Nie ma tutaj żadnych niespodzianek. <strong>Soprany są znakomicie zszyte ze średnicą i w łagodny sposób ją uzupełniają.</strong> Nie oznacza to wcale ich wycofania czy zaciemnienia, a raczej ich delikatność i precyzję w dawkowaniu. Jest to bardzo korzystne także ze względu na organizację sceny dźwiękowej, dzięki czemu uniknięto efektu przeładowania jej sztucznie zaakcentowanymi detalami. W związku z tym jest ładnie i przejrzyście rozplanowana. Zjawiska przestrzenne są kreowane bez jakichkolwiek ograniczeń. Scenę należy określić jako szeroką i uzupełnioną proporcjonalną perspektywą. Najistotniejsze jest jednak silne wrażenie namacalności poszczególnych źródeł dźwięku. Gradacja planów jest tutaj bardzo czytelna, a lokalizacja muzyków niezwykle stabilna. Obraz dźwiękowy ma naturalną rozdzielczość i głębię ostrości. Jednocześnie wyraźnie słychać, że projektanci oparli się pokusie zbudowania przekazu o nadnaturalnej selektywności, co przy dłuższych odsłuchach byłoby po prostu męczące. <strong>HPA-9 słucha się zatem z wielką przyjemnością, jednocześnie nie tracąc detali tkwiących w nagraniach.</strong></p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-4-opampy.jpg" alt="NuPrime HPA 9 4 opampy" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Wewnątrz nie znajdziemy montażu powierzchniowego. Kondensatory mają nadruki NuForce – świadczące o tym, że konstruktorzy NuPrime wywodzą się z tamtej firmy.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Na liście zalet tego urządzenia znajdziemy także umiejętność zrekonstruowania dynamiki. Tutaj też uniknięto niepotrzebnego efekciarstwa. Przedwzmacniacz radzi sobie z dużymi skokami głośności, ale bez nadinterpretacji czy zwiększania poziomu adrenaliny u słuchacza. Podobnie jest w skali mikro. Różnicowanie detali i oddanie tła są czytelne i miłe dla ucha. Całościowo brzmienie zasługuje na bardzo wysokie noty, choć w pierwszej chwili może wydawać się mało efektowne. Pozory mogą jednak bardzo mylić, bowiem<strong> HPA-9 oferuje przemyślany i w pełni dojrzały dźwięk!</strong></p> <p>&nbsp;</p> <h2>Zniekształcenia, moc, impedancja</h2> <p>Według deklaracji producenta, impedancja współpracujących słuchawek powinna być z zakresu od 8 do 1000 Ω, co w praktyce oznaczałoby, iż do HPA-9 można podłączyć absolutnie każde nauszniki. Jest to w zasadzie możliwe, co jednak nie znaczy, że z każdymi współpraca będzie jednakowo dobra. Na przeszkodzie stoi duża wartość impedancji wyjściowej (11,2 Ω), a to powoduje słabe dopasowanie impedancyjne (zaburzenia wypadkowej charakterystyki częstotliwościowej systemu) oraz duże spadki mocy, jak również to, że przy małych impedancjach (do 32 Ω) wraz z poziomem głośności dość szybko rosną zniekształcenia.</p> <p>Niezależnie od częstotliwości i poziomu wyjściowego (w ramach dostępnej mocy, określonej limitem 1% THD), zawsze dominuje druga harmoniczna. Przy impedancjach od 50 Ω wzwyż, prócz niej w spektrum widmowym widać jedynie trzecią i czwartą harmoniczną –&nbsp;w przyjaznej relacji opadającej. Podłączenie słuchawek o impedancji 32 Ω lub mniejszej wywołuje pojawienie się piątej harmonicznej i wyższych, a przyrost całkowitych zniekształceń ma swoje źródło także w „budzeniu się” właśnie wyższych harmonicznych, które od poziomu THD 0,5–0,6% zaczynają dominować, skutkiem czego spektrum harmonicznych nie wygląda już zbyt pięknie. Sytuacja ta dotyczy praktycznie całego zakresu akustycznego. I tak, przy 1 V napięcia wyjściowego poziom THD zmienia się od 0,073% dla obciążenia 600 Ω (1 kHz) do 0,322% dla 16 Ω. Niechęć HPA-9 wobec małych impedancji jeszcze bardziej uwidacznia się przy pomiarze mocy: przy 16 Ω wzmacniacz z trudem uzyskuje napięcie 1,69 V RMS (moc 178 mW), przy 32 Ω jest już dwa razy mocniejszy (3,35V, 351 mW), zaś przy 600 Ω generuje nawet 6 V napięcia skutecznego (61 mW). Warto zaznaczyć, że czyste spektrum harmonicznych dla impedancji z przedziału 100–300 Ω jest zachowane przy napięciach wyjściowych rzędu 4,5–5,5 V, co gwarantuje bardzo głośny i dynamiczny odsłuch nawet przy korzystaniu z mało czułych wysokoimpedancyjnych słuchawek dynamicznych bądź planarnych. (FK)</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9{/gallery}</p> <h2>&nbsp;</h2> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span style="font-size: x-small;"></span></span></span></span></span></h2> <p><img style="margin-left: 20px; float: right;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/nuprime-hpa-9/NuPrime-HPA-9-7-zzz.jpg" alt="NuPrime HPA 9 7 zzz" />NuPrime HPA-9 może być najlepszym przykładem relatywnie niedrogiego urządzenia, o znakomitej jakości wykonania i przede wszystkim o ponadprzeciętnych walorach brzmieniowych, trudnych do zakwestionowania. Ciekawie dobrany zestaw funkcjonalności został uzupełniony dopracowanym wzornictwem. HPA-9 to nie lada gratka dla fanów analogu, korzystających na co dzień ze słuchawek –&nbsp;i nie tylko. (LI)</p></div>
Lehmann Audio Rhinelander 2018-06-09T10:49:37+00:00 2018-06-09T10:49:37+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/838-lehmann-audio-rhinelander Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/ce5a90e759e6e136127a80d546625866_S.jpg" alt="Lehmann Audio Rhinelander" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Najtańszy model w ofercie specjalisty od wzmacniaczy słuchawkowych, i nie tylko, bazuje na rozwiązaniach sprawdzonych już w droższych konstrukcjach. Na pytanie, czy brzmi on podobnie, odpowiemy w niniejszym teście.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Audio Klan, <a href="http://www.audioklan.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audioklan.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>1699 zł</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Ludwik Igielski &nbsp; <strong>| &nbsp; Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Lehmann Audio Rhinelander - Wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-1-aaa.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 1 aaa" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>Urządzenia tej niemieckiej wytwórni gościły już kilkakrotnie na naszych łamach. Dla przypomnienia warto odnotować, że firma Lehmann Audio ma dość długą, dwudziestoletnią historię. Związana jest z założycielem i głównym konstruktorem w jednej osobie, działającym także na rynku profesjonalnym. Odważne poglądy, konsekwencja działania i wysoka jakość urządzeń w dość przystępnych cenach zaowocowały licznymi sukcesami rynkowymi. Testowany wzmacniacz słuchawkowy to stosunkowo nowa propozycja w katalogu firmy. Rhinelander ma wiele cech wspólnych ze swoim „rodzeństwem”, jest jednak mniejszy i dzięki temu poręczniejszy.</p> <p>Wbrew panującej tendencji na rynku, polegającej na integrowaniu słuchawkowców z przetwornikami c/a (po to, by móc je podłączyć bezpośrednio do komputera), Rhinelander pozostał „nieskażony” jakimikolwiek układami cyfrowymi. Nasze zdanie w tej kwestii? W pełni popieramy takie podejście.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Wzmacniacz wygląda całkiem niepozornie. Mała metalowa skrzyneczka, złożona z kilku kawałków blachy lakierowanej na czarno, sugeruje, że mamy do czynienia z kolejnym niezbyt drogim urządzeniem, jakie znajdują się w ofertach producentów gramofonów czy wszelakiej maści akcesoriów. Ale pozory mogą mylić.</p> <p>Okazuje się, że sama obudowa jest wykonana jakby nieco staranniej niż zwykle, ma lepsze gniazda połączeniowe i jest dobrze wytłumiona mechanicznie (płat warstwy tłumiącej przyczepionej do górnej pokrywy o profilu litery U). Sytuacja szybko się wyjaśnia po odkręceniu kilku śrubek. <strong>Wnętrze zapełnia porządnie wykonana płytka drukowana z elementami dobrej klasy. Co prawda, nie znajdziemy tu żadnych butikowych kondensatorów czy innych dziwnych rzeczy, ale za to kawałek rzetelnej inżynierii w dobrym tego słowa znaczeniu.</strong> Tor sygnałowy składa się z regulatora głośności i dwóch stopni wzmacniających. Pierwszy to akademicki wręcz przykład zastosowania wzmacniacza operacyjnego, objętego pętlą ujemnego sprzężenia zwrotnego. Przewidziano tutaj możliwość zmiany wzmocnienia przez przestawienie odpowiedniej zworki. Elementem aktywnym jest podwójny wzmacniacz operacyjny LM49720NA (dla obydwu kanałów) produkcji National Semicondutor. Kolejnym członem jest struktura złożona z elementów dyskretnych, pracująca w klasie A. Znajdziemy w niej pary komplementarne BD139/140 i BC550/560 w konfiguracji wzmacniacza prądowego bez globalnej pętli ujemnego sprzężenia zwrotnego. Rozwiązanie takie łączy w sobie kilka interesujących cech. Po pierwsze, szerokie pasmo przenoszenia połączone ze stabilnością parametrów. Po drugie, otwartość i swobodę brzmienia, jaką mogą zapewnić stopnie pracujące bez sprzężenia zwrotnego. Ideał? Może nie do końca, gdyż impedancja wyjściowa jest relatywnie duża – wynosi 5 Ω. W przypadku słuchawek wysokoomowych nie będzie stanowiło to większego problemu, natomiast gdy do wzmacniacza podepniemy słuchawki kilkunastoomowe (szczególnie takie na długim kablu), pogorszy się tłumienie i słuchawki narzucą wzmacniaczowi własny charakter, wynikający z niepłaskiego przebiegu krzywej modułu impedancji. Rozsądne minimum impedancji podłączanych słuchawek to 40–50 Ω.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-3-wnetrze2.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 3 wnetrze2" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Jak zwykle u Lehmannna, w środku znajdziemy kawałek porządnej roboty inżynierskiej. Przekonuje także nienaganny montaż.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zasilacz również wykonano w bardzo oryginalny sposób. Napięcia dostarcza zasilacz wtyczkowy. We wzmacniaczu jest ono prostowane zestawem bardzo szybkich diod BYV27 i wstępnie stabilizowane układem LM317. W dalszej części zasilacza znajduje się generator sztucznej masy (rozwiązanie doskonale znane ze swych dobroczynnych właściwości w technice studyjnej), oparty na pojedynczym wzmacniaczu operacyjnym LM49710NA i zestawie kilku kondensatorów elektrolitycznych. Wychodzi więc na to, że Rhinelander – mimo skromnej postury – może mieć sporo do zaoferowania podczas odsłuchu. Sprawdźmy, czy tak jest w istocie.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Wzmacniacze słuchawkowe to dość specyficzna grupa urządzeń, zwłaszcza w kontekście ich oceny brzmienia. Z różnymi słuchawkami potrafią się zmieniać pod tym względem niczym kameleon. Niestety, bardzo często mają wyraźnie ograniczoną wydajność prądową, co skutkuje tym, że z niektórymi „nausznikami” po prostu źle współpracują. W przypadku testowanego Rhinelandera na szczęście tak nie jest; jako że urządzenie wykorzystuje rozwiązania pochodzące z rynku profesjonalnego, nie stwierdziłem tego rodzaju przypadłości.</p> <p><strong>Lehmann charakteryzuje się całkiem zrównoważonym i dynamicznym dźwiękiem. Zastosowane wewnątrz obudowy przełączniki wzmocnienia (zworki na płytce drukowanej) pozwalają dodatkowo dopasować warunki pracy urządzenia do aktualnie podłączonych słuchawek.</strong> Pomocna może się też okazać bardzo starannie opracowana instrukcja obsługi, omawiająca również zagadnienia związane z prawidłowym wysterowaniem słuchawek, zawierająca także wyjaśnienia poszczególnych parametrów w kontekście danego modelu.</p> <p>W kategoriach ogólnych brzmienie można określić jako nieco jasne, a to za sprawą dobrze kontrolowanego i właściwie dawkowanego basu. Można nawet odnieść wrażenie, że niskie składowe są dawkowane w przesadnie oszczędny sposób. Pojawiają się tylko tam, gdzie trzeba, i to w sposób zdecydowanie adekwatny do sytuacji i odtwarzanego materiału. Jest to jednak pozorne, ponieważ zyskujemy na tym ich lepszą kontrolę oraz zróżnicowanie tego zakresu. Słuchając różnych nagrań, szybko zyskujemy przeświadczenie, że zakres niskich tonów ma swoją łatwą do wychwycenia barwę i charakterystyczną dynamikę. Nie ma pogrubień, spowolnień czy innych udziwnień.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-4-zasilanie.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 4 zasilanie" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Napięcia dostarcza zasilacz wtyczkowy. We wzmacniaczu jest ono prostowane zestawem bardzo szybkich diod BYV27 i wstępnie stabilizowane układem LM317.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Znakomicie wypada zakres średnich tonów: bardzo rzetelnie, bez potrzeby uciekania się do audiofilskich sztuczek. Nie jest to jednak całkowicie surowa, wręcz analityczna maniera, gdyż nawet dłuższe odsłuchy nie stanowią dla słuchacza absolutnie żadnego wyzwania.</strong> Pod tym względem wzmacniacz zadowoli zarówno zwolenników czystego grania, jak i osoby słuchające dla przyjemności i relaksu. Udane jest także zszycie z zakresem sopranów. Nie ma problemów z dominacją jednego zakresu nad drugim. Brzmienie zachowuje płynność.</p> <p>Góra jest bardzo klarowna i dźwięczna, ale nienarzucająca się. Zjawiska przestrzenne to kolejny mocny punkt. Poszczególne plany są bardzo precyzyjnie ulokowane, zarówno wszerz jak i w głąb sceny dźwiękowej. Nie odnotowałem jakichkolwiek uproszczeń w rysowaniu perspektywy czy zbitek dźwięków. Wszystko odbywa się konsekwentnie, według wcześniej ustalonego porządku. Scena dźwiękowa ma bardzo realistyczne wymiary, bez zbędnych udziwnień czy upiększeń.</p> <p>Tak jak już wspomniałem, urządzenie dysponuje pokaźną dynamiką. W tym zakresie dźwięk jest bardzo urozmaicony i zarazem ciekawy. Nagłe skoki głośności czy zagłębianie się w najdrobniejsze kontrasty między detalami potrafią mile zaskoczyć. Całościowo brzmienie jest wystarczająco dokładne, zarazem łatwe do zaakceptowania i polubienia.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span>&nbsp;</span></span></span></span></span></h2> <p>Mimo że Rhinelander jest cenowo najbardziej przystępnym modelem w ofercie Lehmann Audio, to zapewnia wysoką jakość brzmienia, ma także cechy znane z droższych modeli tego producenta. Bardzo zwarte gabaryty urządzenia oraz zasilacz wtyczkowy, pracujący w szerokim zakresie napięć sieciowych, z pewnością będą atutem dla osób, które podróżują i często zmieniają miejsce pobytu, a chcą korzystać z pełnokrwistego wzmacniacza słuchawkowego.<strong> Na bazie tego wzmacniacza można więc zbudować dobrze brzmiący system nomadyczny, z dużymi – szczególnie wysokoomowymi – słuchawkami i dowolnym źródłem.</strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-5-zzz.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 5 zzz" /></p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/ce5a90e759e6e136127a80d546625866_S.jpg" alt="Lehmann Audio Rhinelander" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Najtańszy model w ofercie specjalisty od wzmacniaczy słuchawkowych, i nie tylko, bazuje na rozwiązaniach sprawdzonych już w droższych konstrukcjach. Na pytanie, czy brzmi on podobnie, odpowiemy w niniejszym teście.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table style="width: 100%;" border="0" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Audio Klan, <a href="http://www.audioklan.pl" target="_blank" rel="noopener">www.audioklan.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>1699 zł</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p><strong>Tekst:</strong> Ludwik Igielski &nbsp; <strong>| &nbsp; Zdjęcia:</strong> AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td style="width: 50%;"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td style="width: 50%;"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Lehmann Audio Rhinelander - Wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-1-aaa.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 1 aaa" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>Urządzenia tej niemieckiej wytwórni gościły już kilkakrotnie na naszych łamach. Dla przypomnienia warto odnotować, że firma Lehmann Audio ma dość długą, dwudziestoletnią historię. Związana jest z założycielem i głównym konstruktorem w jednej osobie, działającym także na rynku profesjonalnym. Odważne poglądy, konsekwencja działania i wysoka jakość urządzeń w dość przystępnych cenach zaowocowały licznymi sukcesami rynkowymi. Testowany wzmacniacz słuchawkowy to stosunkowo nowa propozycja w katalogu firmy. Rhinelander ma wiele cech wspólnych ze swoim „rodzeństwem”, jest jednak mniejszy i dzięki temu poręczniejszy.</p> <p>Wbrew panującej tendencji na rynku, polegającej na integrowaniu słuchawkowców z przetwornikami c/a (po to, by móc je podłączyć bezpośrednio do komputera), Rhinelander pozostał „nieskażony” jakimikolwiek układami cyfrowymi. Nasze zdanie w tej kwestii? W pełni popieramy takie podejście.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Budowa</h2> <p>Wzmacniacz wygląda całkiem niepozornie. Mała metalowa skrzyneczka, złożona z kilku kawałków blachy lakierowanej na czarno, sugeruje, że mamy do czynienia z kolejnym niezbyt drogim urządzeniem, jakie znajdują się w ofertach producentów gramofonów czy wszelakiej maści akcesoriów. Ale pozory mogą mylić.</p> <p>Okazuje się, że sama obudowa jest wykonana jakby nieco staranniej niż zwykle, ma lepsze gniazda połączeniowe i jest dobrze wytłumiona mechanicznie (płat warstwy tłumiącej przyczepionej do górnej pokrywy o profilu litery U). Sytuacja szybko się wyjaśnia po odkręceniu kilku śrubek. <strong>Wnętrze zapełnia porządnie wykonana płytka drukowana z elementami dobrej klasy. Co prawda, nie znajdziemy tu żadnych butikowych kondensatorów czy innych dziwnych rzeczy, ale za to kawałek rzetelnej inżynierii w dobrym tego słowa znaczeniu.</strong> Tor sygnałowy składa się z regulatora głośności i dwóch stopni wzmacniających. Pierwszy to akademicki wręcz przykład zastosowania wzmacniacza operacyjnego, objętego pętlą ujemnego sprzężenia zwrotnego. Przewidziano tutaj możliwość zmiany wzmocnienia przez przestawienie odpowiedniej zworki. Elementem aktywnym jest podwójny wzmacniacz operacyjny LM49720NA (dla obydwu kanałów) produkcji National Semicondutor. Kolejnym członem jest struktura złożona z elementów dyskretnych, pracująca w klasie A. Znajdziemy w niej pary komplementarne BD139/140 i BC550/560 w konfiguracji wzmacniacza prądowego bez globalnej pętli ujemnego sprzężenia zwrotnego. Rozwiązanie takie łączy w sobie kilka interesujących cech. Po pierwsze, szerokie pasmo przenoszenia połączone ze stabilnością parametrów. Po drugie, otwartość i swobodę brzmienia, jaką mogą zapewnić stopnie pracujące bez sprzężenia zwrotnego. Ideał? Może nie do końca, gdyż impedancja wyjściowa jest relatywnie duża – wynosi 5 Ω. W przypadku słuchawek wysokoomowych nie będzie stanowiło to większego problemu, natomiast gdy do wzmacniacza podepniemy słuchawki kilkunastoomowe (szczególnie takie na długim kablu), pogorszy się tłumienie i słuchawki narzucą wzmacniaczowi własny charakter, wynikający z niepłaskiego przebiegu krzywej modułu impedancji. Rozsądne minimum impedancji podłączanych słuchawek to 40–50 Ω.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-3-wnetrze2.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 3 wnetrze2" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Jak zwykle u Lehmannna, w środku znajdziemy kawałek porządnej roboty inżynierskiej. Przekonuje także nienaganny montaż.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Zasilacz również wykonano w bardzo oryginalny sposób. Napięcia dostarcza zasilacz wtyczkowy. We wzmacniaczu jest ono prostowane zestawem bardzo szybkich diod BYV27 i wstępnie stabilizowane układem LM317. W dalszej części zasilacza znajduje się generator sztucznej masy (rozwiązanie doskonale znane ze swych dobroczynnych właściwości w technice studyjnej), oparty na pojedynczym wzmacniaczu operacyjnym LM49710NA i zestawie kilku kondensatorów elektrolitycznych. Wychodzi więc na to, że Rhinelander – mimo skromnej postury – może mieć sporo do zaoferowania podczas odsłuchu. Sprawdźmy, czy tak jest w istocie.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Brzmienie</h2> <p>Wzmacniacze słuchawkowe to dość specyficzna grupa urządzeń, zwłaszcza w kontekście ich oceny brzmienia. Z różnymi słuchawkami potrafią się zmieniać pod tym względem niczym kameleon. Niestety, bardzo często mają wyraźnie ograniczoną wydajność prądową, co skutkuje tym, że z niektórymi „nausznikami” po prostu źle współpracują. W przypadku testowanego Rhinelandera na szczęście tak nie jest; jako że urządzenie wykorzystuje rozwiązania pochodzące z rynku profesjonalnego, nie stwierdziłem tego rodzaju przypadłości.</p> <p><strong>Lehmann charakteryzuje się całkiem zrównoważonym i dynamicznym dźwiękiem. Zastosowane wewnątrz obudowy przełączniki wzmocnienia (zworki na płytce drukowanej) pozwalają dodatkowo dopasować warunki pracy urządzenia do aktualnie podłączonych słuchawek.</strong> Pomocna może się też okazać bardzo starannie opracowana instrukcja obsługi, omawiająca również zagadnienia związane z prawidłowym wysterowaniem słuchawek, zawierająca także wyjaśnienia poszczególnych parametrów w kontekście danego modelu.</p> <p>W kategoriach ogólnych brzmienie można określić jako nieco jasne, a to za sprawą dobrze kontrolowanego i właściwie dawkowanego basu. Można nawet odnieść wrażenie, że niskie składowe są dawkowane w przesadnie oszczędny sposób. Pojawiają się tylko tam, gdzie trzeba, i to w sposób zdecydowanie adekwatny do sytuacji i odtwarzanego materiału. Jest to jednak pozorne, ponieważ zyskujemy na tym ich lepszą kontrolę oraz zróżnicowanie tego zakresu. Słuchając różnych nagrań, szybko zyskujemy przeświadczenie, że zakres niskich tonów ma swoją łatwą do wychwycenia barwę i charakterystyczną dynamikę. Nie ma pogrubień, spowolnień czy innych udziwnień.</p> <p>&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img style="border: 1px solid #000000;" src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-4-zasilanie.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 4 zasilanie" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Napięcia dostarcza zasilacz wtyczkowy. We wzmacniaczu jest ono prostowane zestawem bardzo szybkich diod BYV27 i wstępnie stabilizowane układem LM317.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p><strong>Znakomicie wypada zakres średnich tonów: bardzo rzetelnie, bez potrzeby uciekania się do audiofilskich sztuczek. Nie jest to jednak całkowicie surowa, wręcz analityczna maniera, gdyż nawet dłuższe odsłuchy nie stanowią dla słuchacza absolutnie żadnego wyzwania.</strong> Pod tym względem wzmacniacz zadowoli zarówno zwolenników czystego grania, jak i osoby słuchające dla przyjemności i relaksu. Udane jest także zszycie z zakresem sopranów. Nie ma problemów z dominacją jednego zakresu nad drugim. Brzmienie zachowuje płynność.</p> <p>Góra jest bardzo klarowna i dźwięczna, ale nienarzucająca się. Zjawiska przestrzenne to kolejny mocny punkt. Poszczególne plany są bardzo precyzyjnie ulokowane, zarówno wszerz jak i w głąb sceny dźwiękowej. Nie odnotowałem jakichkolwiek uproszczeń w rysowaniu perspektywy czy zbitek dźwięków. Wszystko odbywa się konsekwentnie, według wcześniej ustalonego porządku. Scena dźwiękowa ma bardzo realistyczne wymiary, bez zbędnych udziwnień czy upiększeń.</p> <p>Tak jak już wspomniałem, urządzenie dysponuje pokaźną dynamiką. W tym zakresie dźwięk jest bardzo urozmaicony i zarazem ciekawy. Nagłe skoki głośności czy zagłębianie się w najdrobniejsze kontrasty między detalami potrafią mile zaskoczyć. Całościowo brzmienie jest wystarczająco dokładne, zarazem łatwe do zaakceptowania i polubienia.</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander{/gallery}</p> <p>&nbsp;</p> <h2>Naszym zdaniem<span style="color: #000000;"><span style="font-family: Helvetica,sans-serif;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Avenir Book,serif;"><span>&nbsp;</span></span></span></span></span></h2> <p>Mimo że Rhinelander jest cenowo najbardziej przystępnym modelem w ofercie Lehmann Audio, to zapewnia wysoką jakość brzmienia, ma także cechy znane z droższych modeli tego producenta. Bardzo zwarte gabaryty urządzenia oraz zasilacz wtyczkowy, pracujący w szerokim zakresie napięć sieciowych, z pewnością będą atutem dla osób, które podróżują i często zmieniają miejsce pobytu, a chcą korzystać z pełnokrwistego wzmacniacza słuchawkowego.<strong> Na bazie tego wzmacniacza można więc zbudować dobrze brzmiący system nomadyczny, z dużymi – szczególnie wysokoomowymi – słuchawkami i dowolnym źródłem.</strong></p> <p>&nbsp;</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/lehmann-audio-rhinelander/Lehmann-Rhinelander-5-zzz.jpg" alt="Lehmann Rhinelander 5 zzz" /></p></div>
Oppo HA-2SE 2017-08-03T08:00:00+00:00 2017-08-03T08:00:00+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/690-oppo-ha-2se Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/8e7bd2cc5d4f67673f13afdbefce0937_S.jpg" alt="Oppo HA-2SE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Mobilne wzmacniacze słuchawkowe należą do grupy urządzeń, kt&oacute;re pojawiły się stosunkowo niedawno. Duże zapotrzebowanie rynku na tego typu konstrukcje skłoniło firmę Oppo do reedycji udanego modelu HA-2.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Cinematic, <a href="http://www.cinematic.pl" target="_blank">www.cinematic.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena:&nbsp;</strong>1795 zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Ludwik Igielski<strong> | </strong><strong>Zdjęcia: </strong>AV, Oppo</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Oppo HA-2SE - mobilny wzmacniacz słuchawkowy</h2> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-1-aaa.jpg" alt="Oppo HA 2SE 1 aaa" />&nbsp;</p> <p>Urządzenie z zewnątrz wygląda tak samo jak jego poprzednik (<a href="https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/427-oppo-pm-3-oppo-ha-2" target="_blank">recenzja Oppo HA-2</a>), co oznacza wyłącznie pozytywne skojarzenia, jak r&oacute;wnież nietypowe proporcje &ndash; jest ono długie, płaskie i cienkie. Obudowa, niewielkich gabaryt&oacute;w, została wykonana ze stopu aluminium i z trzech stron (front, tył i zaokrąglony bok) pokryta czarną sk&oacute;rą. Uzyskano intrygujący efekt wzorniczy. HA-2SE nie można odm&oacute;wić dobrego stylu. Połączenie srebrzystej szarości aluminium z czernią naturalnej sk&oacute;ry o głębokiej fakturze z jasnym ściegiem szwu dokoła krawędzi &ndash; to coś zupełnie nowego, a przy tym niebanalne i całkiem odległe od dotychczasowych schemat&oacute;w stylistycznych.&nbsp; Co więcej, sk&oacute;rzane obicie ma walor praktyczny: ułatwia zrobienie &bdquo;kanapki&rdquo; ze smartfonem, zapobiegając rysowaniu obudowy lub przesuwaniu się urządzeń względem siebie. Combo z miniaturowym iPodem Touch 5G z łatwością mieści się w kieszeni marynarki.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa i funkcjonalność" /> <h2>Budowa i funkcjonalność</h2> <p>Użytkownik ma do dyspozycji miniaturowe pokrętło głośności sprzężone z wyłącznikiem zasilania (po maksymalnym ściszeniu i wyczuwalnym kliknięciu następuje dezaktywacja urządzenia), trzy wejścia sygnałowe (micro USB, USB typu A oraz analogowe 3,5 mm) selektor suwakowy (A/B/C), dwa przełączniki (stopnia wzmocnienia oraz podbicia niskich ton&oacute;w) oraz ledowy wskaźnik naładowania baterii wraz z przyciskiem aktywującym na chwilę wspomniane zielone diody LED. Wyjścia to dwa małe &bdquo;jacki&rdquo; &ndash; jeśli nie używamy wejścia liniowego, to staje się ono wyjściem o stałym poziomie (0,93 V RMS).</p> <p>W fabrycznym komplecie otrzymujemy potrzebne wyposażenie, tj. dwa kr&oacute;ciutkie przewody do podłączenia urządzenia do urządzeń mobilnych: micro-USB-&gt;micro USB (Android) i Lightning-&gt;USB (iOS). Ich długość została tak dobrana, by m&oacute;c złączyć oba sprzęty &bdquo;plecami&rdquo;. Do ich zespolenia służą dwa czarne gumowe paski. Taka &bdquo;kanapka&rdquo; okazuje się wygodna i trwała. W tym momencie jasne staje się, dlaczego HA-2SE ma takie proporcje, jakie ma: to mniej więcej format smartfona.&nbsp;&nbsp;<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-4-przelaczniki.jpg" alt="Oppo HA 2SE 4 przelaczniki" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Przełącznikiem &bdquo;Gain", kt&oacute;ry zmienia wzmocnienie układu, dopasowujemy skale cyfrowej regulacji głośnosci do czułości słuchawek. Drugi przełącznik pozwala dociążyć brzmienie jasno brzmiących modeli. Przyciskiem obok sprawdzamy stan naładowania baterii.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze obudowy okazuje się niedostępne dla użytkownika. Pełne zabezpieczenie przed ciekawskimi zapewnia właśnie sk&oacute;rzana powłoka, solidnie przyklejona do aluminiowego korpusu. Na stronie producenta dostępne jest zdjęcie wnętrza HA-2SE. Wynika z niego, że właściwa obudowa jest wykonana w postaci odlewu ciśnieniowego, jednostronnie zamykanego powierzchnią boczną. Zapewniają to miniaturowe, niemal zegarmistrzowskie, śrubki. Układ elektroniczny jest bardzo skomplikowany i ze względu na gabaryty urządzenia wykorzystuje wyłącznie elementy SMD i to w&nbsp; większości w wykonaniu VLSI (Very Large Scale Integration). Stopień mocy do zasilania słuchawek ma budowę hybrydową, tzn. wykorzystuje zar&oacute;wno dyskretne tranzystory (po cztery na każdy kanał), jak i układ scalony o dwudziestu wyprowadzeniach (z dużym prawdopodobieństwem jest to kt&oacute;ryś z przedstawicieli rodziny nowoczesnych układ&oacute;w, do kt&oacute;rych należy także TPA6120A2).</p> <p>Sercem sekcji cyfrowej jest przetwornik ESS Sabre32 Reference DAC &ndash; układ ES9028Q2M &ndash; wykorzystujący opatentowaną przez ESS 32-bitową architekturę Hyperstream&trade; oraz zaawansowaną technikę eliminacji jittera. Według zapewnień producenta, HA-2SE nie ma żadnych układ&oacute;w DSP, a regulacja głośności jest zrealizowana za pomocą cyfrowej regulacji wbudowanej w układ przetwornika ESS SABRE oraz analogowego potencjometru. Natomiast funkcja wzmocnienia basu &bdquo;Bass Boost&rdquo; to w całości domena obwod&oacute;w analogowych. Unika się tym samym ponownej &bdquo;cyfryzacji&rdquo; sygnału.</p> <p>Przy korzystaniu z połączeń USB możliwe jest odtwarzanie materiał&oacute;w hi-res o ekstremalnych rozdzielczościach i pr&oacute;bkowaniu: PCM 384 kHz (32 bity) i DSD 256. Jeszcze 3 lata temu coś takiego w sprzęcie przenośnym było nie do pomyślenia.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-2-usb.jpg" alt="Oppo HA 2SE 2 usb" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>&nbsp;Przełącznikiem A/B/C wybieramy wejście. Litera &bdquo;C" oznacza wejście analogowe.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Z drugiej strony, HA-2SE może wsp&oacute;łpracować ze słuchawkami o impedancji od 16 do 300 Ω. Aby nie dopuścić do zbędnego nagrzewania się element&oacute;w wzmacniacza końcowego, wprowadzono możliwość dopasowania wielkości wzmocnienia do podłączonych słuchawek (2 tryby: &bdquo;Low&rdquo; i &bdquo;High&rdquo;).&nbsp; Komunikację ze światem zewnętrznym zapewniają dwa porty USB i 3,5-mm gniazda. O ile źr&oacute;dła dźwięku, zarządzane systemami operacyjnymi Android czy &bdquo;spod znaku nadgryzionego jabłuszka&rdquo;, nie wymagają specjalnej procedury instalacyjnej, to w przypadku korzystania z Windowsowa użytkownik musi pobrać ze strony producenta odpowiedni sterownik i zainstalować go na swoim komputerze, co jednak nie zawsze kończy się sukcesem. Windows 7 Starter okazał się niekompatybilny z pobranym sterownikiem. Zamiast komputera użyliśmy iPoda Touch 5G, kt&oacute;ry bezproblemowo połączył się z wejściem USB typu A. Niemniej, występowały drobne utrudnienia &ndash; wciśnięcie pauzy i zablokowanie iPoda każdorazowo powodowało zerwanie połączenia. Trzeba było wyjąć kabel i włożyć ponownie, by dźwięk z powrotem grał przez słuchawki. Poza tym ta kombinacja sprawowała się bez zarzutu. Podobnie jak ta z androidowym smartfonem (Samsung Galaxy S6). W obu przypadkach, by słuchać plik&oacute;w hi-res, konieczne jest zainstalowanie odpowiednich aplikacji (Onkyo HF Player HD dla iOS i USB Player PRO dla Androida).</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Aby zyskać pewność, że wzmacniacz HA-2SE doskonale radzi sobie z prawidłowym napędzeniem słuchawek, postanowiłem skorzystać z modelu wysokoomowego, wybierając tym samym najmniej korzystny dla tego urządzenia tryb pracy. Legendarne i zarazem leciwe Sennheisery HD600 Avantgarde charakteryzują się dość wyr&oacute;wnanym, jak na słuchawki, przebiegiem impedancji. Producent deklaruje ich znamionową wartość na poziomie 300 Ω. Z danych producenta (moc maksymalna 200 mW) i podstawowych obliczeń wynika, że do pełnego wysterowania potrzebują one napięcia 7,75 V (wartość skuteczna) i prądu o natężeniu 26 mA, a więc wartości znacznie przewyższających osiągi samego wzmacniacza (odpowiednio 3 V i 10 mA). Ku memu zaskoczeniu, małe Oppo swobodnie operowało dość wysokimi poziomami głośności bez wprowadzania słyszalnych zniekształceń, kompresji czy zubożania barwy dźwięku.</p> <p>Brzmienie HA-2SE można określić jako przejrzyste, wręcz bardzo czytelne, zaś z drugiej strony &ndash; jako bardzo przyjemne w odbiorze, o dobrze nasyconych barwach i prawidłowo dociążone w dole pasma akustycznego. Niskie tony są oddawane w prawidłowych proporcjach w stosunku do pozostałych zakres&oacute;w pasma. Nawet przy bardzo cichym słuchaniu nagrań bas jest obecny, tak że nie ma konieczności korzystania z funkcji podbicia. Aktywacja korektora niskich ton&oacute;w nie powoduje jednak uczucia nadmiaru basu czy jego przerysowania. Brzmienie staje się jeszcze bardziej dociążone, a barwy ulegają tylko nieznacznemu ociepleniu. Na słowa uznania zasługuje dobra dynamika tego zakresu. Wyraźnie czuć rytm, tętno i puls muzyki. Tym samym nie ona zostaje pozbawiona właściwego tempa i życia. Jakość ton&oacute;w średnich należy ocenić jako prawidłową. Wszystko odbywa się tutaj w spos&oacute;b zupełnie neutralny i właściwy, choć czysto lampowa konkurencja (takowej wśr&oacute;d konstrukcji mobilnych jednak brak) z pewnością oddałaby ten zakres z większą eufonią i w spos&oacute;b bardziej angażujący emocjonalnie. Niemniej, prezentacja HA-2SE wypada jednak nader korzystnie i obiektywnie.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-6-ipod.jpg" alt="Oppo HA 2SE 6 ipod" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Kabel ze złączem Lightning (do urządzeń Apple) można obracać, dzięki czemu układa się go wygodniej niż w przypadku smartfon&oacute;w androidowych.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Spos&oacute;b reprodukcji wysokich ton&oacute;w nawiązuje do sposobu oddania średnicy. Soprany są rysowane bardzo szczeg&oacute;łowo, bez zbędnego koloryzowania. Nie mają jednak jasnego czy odchudzonego charakteru, ponieważ dźwięk jest tutaj pełny, bogaty i dobrze zr&oacute;żnicowany. Połączenia poszczeg&oacute;lnych zakres&oacute;w są sp&oacute;jne, gładkie i płynne. Jak już wspomniałem, wzmacniacz nie ma wbudowanego procesora DSP ani układ&oacute;w poprawiających przestrzenność dźwięku, a zatem mamy do czynienia z doznaniami &bdquo;saut&eacute;&rdquo;. Scena dźwiękowa, jak na odsłuch typowo słuchawkowy, jest w miarę szeroka i dobrze wybudowana w głąb.</p> <p>Jest to słyszalne szczeg&oacute;lnie w nagraniach zrealizowanych w technice &bdquo;sztucznej głowy&rdquo; (sampler firmy STAX). Na szczęście, standardowe nagrania r&oacute;wnież wskazują na te same cechy &ndash;&nbsp;tyle że w nieco mniejszym zakresie. Co by nie m&oacute;wić, uzyskany efekt jest tutaj bardzo pożądany. Dzięki niemu dłuższe odsłuchy nie powodują uczucia dyskomfortu. Rekonstrukcja zjawisk dynamicznych także zasługuje na pochwały. Mimo pewnych uwarunkowań spowodowanych zasilaniem bateryjnym, urządzenie doskonale radziło sobie z oddawaniem całkiem sporych skok&oacute;w głośności, budowaniem kontrast&oacute;w dynamicznych czy wiernym odwzorowaniem gradacji samej dynamiki. W ujęciu całościowym brzmienie jest dobrze zr&oacute;wnoważone i sprawia przyjemność.</p> <p>Powyższy opis dotyczy formalnie samego wzmacniacza HA-2SE, jednak korzystanie z wejść cyfrowych prowadzi do mocno zbieżnych wniosk&oacute;w. W por&oacute;wnaniu z odtwarzaczem Astell&amp;Kern AK70, amerykański słuchawkowiec brzmi odczuwalnie bardziej przejrzyście, nieco dokładniej. Subiektywnie zapewnia też większą dynamikę.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Nowa wersja słuchawkowca Oppo to zdecydowanie udana pr&oacute;ba ulepszenia poprzedniej wersji. Konstruktorzy pozostawili dopracowaną już estetykę wykonania i funkcjonalność, skupiając się na implementacji nowego, lepszego i bardziej wydajnego przetwornika cyfrowo-analogowego. Efekty są więcej niż dobre. Duże napięcie wyjściowe, mała impedancja wyjściowa oraz przejrzyste i dynamiczne brzmienie, jak r&oacute;wnież wejście analogowe czynią ten mobilny DAC wyjątkowo wszechstronnym produktem. O ile zaakceptujemy konieczność ładowania wbudowanego akumulatora, to HA-2SE okaże się bardzo dobrym rozwiązaniem także w systemach stacjonarnych, w kt&oacute;rych poradzi sobie nawet z 300-omowymi dynamikami lub niezbyt czułymi planarami. Najbardziej jednak przekonuje jako mobilny kompan dla smartfona lub &ndash; jeszcze bardziej &ndash;&nbsp;iPoda Touch 5G/6G.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-8-zzz.jpg" alt="Oppo HA 2SE 8 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/8e7bd2cc5d4f67673f13afdbefce0937_S.jpg" alt="Oppo HA-2SE" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Mobilne wzmacniacze słuchawkowe należą do grupy urządzeń, kt&oacute;re pojawiły się stosunkowo niedawno. Duże zapotrzebowanie rynku na tego typu konstrukcje skłoniło firmę Oppo do reedycji udanego modelu HA-2.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Cinematic, <a href="http://www.cinematic.pl" target="_blank">www.cinematic.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena:&nbsp;</strong>1795 zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Ludwik Igielski<strong> | </strong><strong>Zdjęcia: </strong>AV, Oppo</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Oppo HA-2SE - mobilny wzmacniacz słuchawkowy</h2> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-1-aaa.jpg" alt="Oppo HA 2SE 1 aaa" />&nbsp;</p> <p>Urządzenie z zewnątrz wygląda tak samo jak jego poprzednik (<a href="https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/427-oppo-pm-3-oppo-ha-2" target="_blank">recenzja Oppo HA-2</a>), co oznacza wyłącznie pozytywne skojarzenia, jak r&oacute;wnież nietypowe proporcje &ndash; jest ono długie, płaskie i cienkie. Obudowa, niewielkich gabaryt&oacute;w, została wykonana ze stopu aluminium i z trzech stron (front, tył i zaokrąglony bok) pokryta czarną sk&oacute;rą. Uzyskano intrygujący efekt wzorniczy. HA-2SE nie można odm&oacute;wić dobrego stylu. Połączenie srebrzystej szarości aluminium z czernią naturalnej sk&oacute;ry o głębokiej fakturze z jasnym ściegiem szwu dokoła krawędzi &ndash; to coś zupełnie nowego, a przy tym niebanalne i całkiem odległe od dotychczasowych schemat&oacute;w stylistycznych.&nbsp; Co więcej, sk&oacute;rzane obicie ma walor praktyczny: ułatwia zrobienie &bdquo;kanapki&rdquo; ze smartfonem, zapobiegając rysowaniu obudowy lub przesuwaniu się urządzeń względem siebie. Combo z miniaturowym iPodem Touch 5G z łatwością mieści się w kieszeni marynarki.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa i funkcjonalność" /> <h2>Budowa i funkcjonalność</h2> <p>Użytkownik ma do dyspozycji miniaturowe pokrętło głośności sprzężone z wyłącznikiem zasilania (po maksymalnym ściszeniu i wyczuwalnym kliknięciu następuje dezaktywacja urządzenia), trzy wejścia sygnałowe (micro USB, USB typu A oraz analogowe 3,5 mm) selektor suwakowy (A/B/C), dwa przełączniki (stopnia wzmocnienia oraz podbicia niskich ton&oacute;w) oraz ledowy wskaźnik naładowania baterii wraz z przyciskiem aktywującym na chwilę wspomniane zielone diody LED. Wyjścia to dwa małe &bdquo;jacki&rdquo; &ndash; jeśli nie używamy wejścia liniowego, to staje się ono wyjściem o stałym poziomie (0,93 V RMS).</p> <p>W fabrycznym komplecie otrzymujemy potrzebne wyposażenie, tj. dwa kr&oacute;ciutkie przewody do podłączenia urządzenia do urządzeń mobilnych: micro-USB-&gt;micro USB (Android) i Lightning-&gt;USB (iOS). Ich długość została tak dobrana, by m&oacute;c złączyć oba sprzęty &bdquo;plecami&rdquo;. Do ich zespolenia służą dwa czarne gumowe paski. Taka &bdquo;kanapka&rdquo; okazuje się wygodna i trwała. W tym momencie jasne staje się, dlaczego HA-2SE ma takie proporcje, jakie ma: to mniej więcej format smartfona.&nbsp;&nbsp;<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-4-przelaczniki.jpg" alt="Oppo HA 2SE 4 przelaczniki" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Przełącznikiem &bdquo;Gain", kt&oacute;ry zmienia wzmocnienie układu, dopasowujemy skale cyfrowej regulacji głośnosci do czułości słuchawek. Drugi przełącznik pozwala dociążyć brzmienie jasno brzmiących modeli. Przyciskiem obok sprawdzamy stan naładowania baterii.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Wnętrze obudowy okazuje się niedostępne dla użytkownika. Pełne zabezpieczenie przed ciekawskimi zapewnia właśnie sk&oacute;rzana powłoka, solidnie przyklejona do aluminiowego korpusu. Na stronie producenta dostępne jest zdjęcie wnętrza HA-2SE. Wynika z niego, że właściwa obudowa jest wykonana w postaci odlewu ciśnieniowego, jednostronnie zamykanego powierzchnią boczną. Zapewniają to miniaturowe, niemal zegarmistrzowskie, śrubki. Układ elektroniczny jest bardzo skomplikowany i ze względu na gabaryty urządzenia wykorzystuje wyłącznie elementy SMD i to w&nbsp; większości w wykonaniu VLSI (Very Large Scale Integration). Stopień mocy do zasilania słuchawek ma budowę hybrydową, tzn. wykorzystuje zar&oacute;wno dyskretne tranzystory (po cztery na każdy kanał), jak i układ scalony o dwudziestu wyprowadzeniach (z dużym prawdopodobieństwem jest to kt&oacute;ryś z przedstawicieli rodziny nowoczesnych układ&oacute;w, do kt&oacute;rych należy także TPA6120A2).</p> <p>Sercem sekcji cyfrowej jest przetwornik ESS Sabre32 Reference DAC &ndash; układ ES9028Q2M &ndash; wykorzystujący opatentowaną przez ESS 32-bitową architekturę Hyperstream&trade; oraz zaawansowaną technikę eliminacji jittera. Według zapewnień producenta, HA-2SE nie ma żadnych układ&oacute;w DSP, a regulacja głośności jest zrealizowana za pomocą cyfrowej regulacji wbudowanej w układ przetwornika ESS SABRE oraz analogowego potencjometru. Natomiast funkcja wzmocnienia basu &bdquo;Bass Boost&rdquo; to w całości domena obwod&oacute;w analogowych. Unika się tym samym ponownej &bdquo;cyfryzacji&rdquo; sygnału.</p> <p>Przy korzystaniu z połączeń USB możliwe jest odtwarzanie materiał&oacute;w hi-res o ekstremalnych rozdzielczościach i pr&oacute;bkowaniu: PCM 384 kHz (32 bity) i DSD 256. Jeszcze 3 lata temu coś takiego w sprzęcie przenośnym było nie do pomyślenia.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-2-usb.jpg" alt="Oppo HA 2SE 2 usb" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>&nbsp;Przełącznikiem A/B/C wybieramy wejście. Litera &bdquo;C" oznacza wejście analogowe.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Z drugiej strony, HA-2SE może wsp&oacute;łpracować ze słuchawkami o impedancji od 16 do 300 Ω. Aby nie dopuścić do zbędnego nagrzewania się element&oacute;w wzmacniacza końcowego, wprowadzono możliwość dopasowania wielkości wzmocnienia do podłączonych słuchawek (2 tryby: &bdquo;Low&rdquo; i &bdquo;High&rdquo;).&nbsp; Komunikację ze światem zewnętrznym zapewniają dwa porty USB i 3,5-mm gniazda. O ile źr&oacute;dła dźwięku, zarządzane systemami operacyjnymi Android czy &bdquo;spod znaku nadgryzionego jabłuszka&rdquo;, nie wymagają specjalnej procedury instalacyjnej, to w przypadku korzystania z Windowsowa użytkownik musi pobrać ze strony producenta odpowiedni sterownik i zainstalować go na swoim komputerze, co jednak nie zawsze kończy się sukcesem. Windows 7 Starter okazał się niekompatybilny z pobranym sterownikiem. Zamiast komputera użyliśmy iPoda Touch 5G, kt&oacute;ry bezproblemowo połączył się z wejściem USB typu A. Niemniej, występowały drobne utrudnienia &ndash; wciśnięcie pauzy i zablokowanie iPoda każdorazowo powodowało zerwanie połączenia. Trzeba było wyjąć kabel i włożyć ponownie, by dźwięk z powrotem grał przez słuchawki. Poza tym ta kombinacja sprawowała się bez zarzutu. Podobnie jak ta z androidowym smartfonem (Samsung Galaxy S6). W obu przypadkach, by słuchać plik&oacute;w hi-res, konieczne jest zainstalowanie odpowiednich aplikacji (Onkyo HF Player HD dla iOS i USB Player PRO dla Androida).</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Aby zyskać pewność, że wzmacniacz HA-2SE doskonale radzi sobie z prawidłowym napędzeniem słuchawek, postanowiłem skorzystać z modelu wysokoomowego, wybierając tym samym najmniej korzystny dla tego urządzenia tryb pracy. Legendarne i zarazem leciwe Sennheisery HD600 Avantgarde charakteryzują się dość wyr&oacute;wnanym, jak na słuchawki, przebiegiem impedancji. Producent deklaruje ich znamionową wartość na poziomie 300 Ω. Z danych producenta (moc maksymalna 200 mW) i podstawowych obliczeń wynika, że do pełnego wysterowania potrzebują one napięcia 7,75 V (wartość skuteczna) i prądu o natężeniu 26 mA, a więc wartości znacznie przewyższających osiągi samego wzmacniacza (odpowiednio 3 V i 10 mA). Ku memu zaskoczeniu, małe Oppo swobodnie operowało dość wysokimi poziomami głośności bez wprowadzania słyszalnych zniekształceń, kompresji czy zubożania barwy dźwięku.</p> <p>Brzmienie HA-2SE można określić jako przejrzyste, wręcz bardzo czytelne, zaś z drugiej strony &ndash; jako bardzo przyjemne w odbiorze, o dobrze nasyconych barwach i prawidłowo dociążone w dole pasma akustycznego. Niskie tony są oddawane w prawidłowych proporcjach w stosunku do pozostałych zakres&oacute;w pasma. Nawet przy bardzo cichym słuchaniu nagrań bas jest obecny, tak że nie ma konieczności korzystania z funkcji podbicia. Aktywacja korektora niskich ton&oacute;w nie powoduje jednak uczucia nadmiaru basu czy jego przerysowania. Brzmienie staje się jeszcze bardziej dociążone, a barwy ulegają tylko nieznacznemu ociepleniu. Na słowa uznania zasługuje dobra dynamika tego zakresu. Wyraźnie czuć rytm, tętno i puls muzyki. Tym samym nie ona zostaje pozbawiona właściwego tempa i życia. Jakość ton&oacute;w średnich należy ocenić jako prawidłową. Wszystko odbywa się tutaj w spos&oacute;b zupełnie neutralny i właściwy, choć czysto lampowa konkurencja (takowej wśr&oacute;d konstrukcji mobilnych jednak brak) z pewnością oddałaby ten zakres z większą eufonią i w spos&oacute;b bardziej angażujący emocjonalnie. Niemniej, prezentacja HA-2SE wypada jednak nader korzystnie i obiektywnie.<br /><br /></p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-6-ipod.jpg" alt="Oppo HA 2SE 6 ipod" /></p> <p style="text-align: center;"><em><strong>Kabel ze złączem Lightning (do urządzeń Apple) można obracać, dzięki czemu układa się go wygodniej niż w przypadku smartfon&oacute;w androidowych.</strong></em></p> <p>&nbsp;</p> <p>Spos&oacute;b reprodukcji wysokich ton&oacute;w nawiązuje do sposobu oddania średnicy. Soprany są rysowane bardzo szczeg&oacute;łowo, bez zbędnego koloryzowania. Nie mają jednak jasnego czy odchudzonego charakteru, ponieważ dźwięk jest tutaj pełny, bogaty i dobrze zr&oacute;żnicowany. Połączenia poszczeg&oacute;lnych zakres&oacute;w są sp&oacute;jne, gładkie i płynne. Jak już wspomniałem, wzmacniacz nie ma wbudowanego procesora DSP ani układ&oacute;w poprawiających przestrzenność dźwięku, a zatem mamy do czynienia z doznaniami &bdquo;saut&eacute;&rdquo;. Scena dźwiękowa, jak na odsłuch typowo słuchawkowy, jest w miarę szeroka i dobrze wybudowana w głąb.</p> <p>Jest to słyszalne szczeg&oacute;lnie w nagraniach zrealizowanych w technice &bdquo;sztucznej głowy&rdquo; (sampler firmy STAX). Na szczęście, standardowe nagrania r&oacute;wnież wskazują na te same cechy &ndash;&nbsp;tyle że w nieco mniejszym zakresie. Co by nie m&oacute;wić, uzyskany efekt jest tutaj bardzo pożądany. Dzięki niemu dłuższe odsłuchy nie powodują uczucia dyskomfortu. Rekonstrukcja zjawisk dynamicznych także zasługuje na pochwały. Mimo pewnych uwarunkowań spowodowanych zasilaniem bateryjnym, urządzenie doskonale radziło sobie z oddawaniem całkiem sporych skok&oacute;w głośności, budowaniem kontrast&oacute;w dynamicznych czy wiernym odwzorowaniem gradacji samej dynamiki. W ujęciu całościowym brzmienie jest dobrze zr&oacute;wnoważone i sprawia przyjemność.</p> <p>Powyższy opis dotyczy formalnie samego wzmacniacza HA-2SE, jednak korzystanie z wejść cyfrowych prowadzi do mocno zbieżnych wniosk&oacute;w. W por&oacute;wnaniu z odtwarzaczem Astell&amp;Kern AK70, amerykański słuchawkowiec brzmi odczuwalnie bardziej przejrzyście, nieco dokładniej. Subiektywnie zapewnia też większą dynamikę.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Nowa wersja słuchawkowca Oppo to zdecydowanie udana pr&oacute;ba ulepszenia poprzedniej wersji. Konstruktorzy pozostawili dopracowaną już estetykę wykonania i funkcjonalność, skupiając się na implementacji nowego, lepszego i bardziej wydajnego przetwornika cyfrowo-analogowego. Efekty są więcej niż dobre. Duże napięcie wyjściowe, mała impedancja wyjściowa oraz przejrzyste i dynamiczne brzmienie, jak r&oacute;wnież wejście analogowe czynią ten mobilny DAC wyjątkowo wszechstronnym produktem. O ile zaakceptujemy konieczność ładowania wbudowanego akumulatora, to HA-2SE okaże się bardzo dobrym rozwiązaniem także w systemach stacjonarnych, w kt&oacute;rych poradzi sobie nawet z 300-omowymi dynamikami lub niezbyt czułymi planarami. Najbardziej jednak przekonuje jako mobilny kompan dla smartfona lub &ndash; jeszcze bardziej &ndash;&nbsp;iPoda Touch 5G/6G.</p> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2se/Oppo-HA-2SE-8-zzz.jpg" alt="Oppo HA 2SE 8 zzz" /></p> <p>&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
Moon 230 HAD 2016-07-25T13:54:40+00:00 2016-07-25T13:54:40+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/481-moon-230-had Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/814d386f5c4138112e5fa70430be6661_S.jpg" alt="Moon 230 HAD" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>W bogatym katalogu kanadyjskiego producenta pojawiła się ciekawa integra słuchawkowa. To świetna propozycja dla tych, kt&oacute;rzy szukają przede wszystkim wszechstronności.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Audio Klan, <a href="http://www.audioklan.pl" target="_blank">www.audioklan.com.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>6999 zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Dawid Grzyb<strong> | </strong><strong>Zdjęcia: </strong>AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Moon 230 HAD - przetwornik c/a i wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-aaa.jpg" alt="Moon 230HAD aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mająca siedzibę w mieście Boucherville (prowincja Quebec) firma Simaudio powstała w 1980 roku. Choć jej produkty były początkowo skierowane na rynek profesjonalny, to szybko zaskarbiły sobie przychylność entuzjast&oacute;w dobrego brzmienia. Integra słuchawkowa Neo 230HAD jest, co prawda, jednym z najmniejszych urządzeń z oferty Simaudio, ale mimo to zupełnie poważnym.</p> <p>Oferta Simaudio została podzielona na kilka kategorii. MiND (MOON inteligent Network Device) to firmowa platforma do odtwarzania muzyki bezprzewodowo. Dalej jest seria urządzeń Moon, w skład kt&oacute;rej wchodzą dwa przedwzmacniacze gramofonowe oraz zasilanie do nich, a także oparty na platformie MiND odtwarzacz strumieniowy.</p> <p>Najwyższą serią jest Moon Evolution. Składają się na nią produkty drogie, wg producenta bezkompromisowe, kt&oacute;re odzwierciedlają zdolności inżynier&oacute;w firmy. Natomiast grupa Moon Neo jest określana jako luksus przyjazny dla kieszeni. W jej skład wchodzą rozwiązania podobne do tych w Evolution, lecz zauważalnie tańsze. Mamy zatem osobne przedwzmacniacze, końc&oacute;wki mocy, integry stereo, streamery DSD, odtwarzacze CD oraz bohatera naszego testu &ndash; Neo 230HAD.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>W małej obudowie o szerokości niecałych 18 cm zmieszczono DAC i wzmacniacz słuchawkowy. Producent zna się na obydwu grupach produktowych, zatem można przyjąć, że w przypadku jego najnowszego produktu poważnie potraktowano zar&oacute;wno sekcję cyfrową, jak i analogową. Neo 230HAD ma pracować na biurku, gdyż właśnie tam odnajdzie się najlepiej z uwagi na niewielkie gabaryty. Jest to urządzenie kompletne, do obsługi kt&oacute;rego potrzeba tak naprawdę jedynie komputera oraz słuchawek wysokiej jakości. Im będą one droższe (lepsze), tym lepiej. Praktyka twardo pokazuje, że w dzisiejszych czasach wzrost jakości jest bardzo często wsp&oacute;łmierny do coraz wyższej ceny.</p> <p>Neo 230HAD to także źr&oacute;dło i przedwzmacniacz wyposażony w dwie pary wyjść analogowych: o stałym poziomie oraz regulowane. Możliwość ominięcia regulacji poziomu to duża zaleta, znacznie poszerzająca zastosowanie tej integry.</p> <p>Projekt urządzenia jest wzorowany na pełnowymiarowym wzmacniaczu słuchawkowym Neo 430HA. 230 HAD jest jednak od niego o mniej więcej połowę węższy, choć mniej więcej tak samo głęboki&nbsp; i wysoki. W por&oacute;wnaniu z innymi konstrukcjami z podobnego przedziału cenowego (Soul Note SD300, Xonar Essence III, Unison Research SH), najnowszy produkt Moona zajmuje bezsprzecznie najmniej miejsca. Dlatego fani wysokiej klasy integr słuchawkowych, mocno ograniczeni przestrzenią użytkową, powinni się nim zainteresować w pierwszej kolejności. Kolejny pow&oacute;d, dla kt&oacute;rego warto zainteresować się tym produktem, to jakość wykonania. Neo 230 HAD jest wytwarzany na miejscu, w Kanadzie. Widać przywiązanie do detali; z miejsca nabiera się przeświadczenia, że ma się do czynienia z urządzeniem luksusowym, w kt&oacute;rym zadbano o drobiazgi.</p> <p>Cena około 7 tys. zł obliguje producenta do materiał&oacute;w dobrej i bardzo dobrej jakości. Nie wymaga się aluminiowych obud&oacute;w wycinanych za pomocą skrawarek CNC &ndash; to jeszcze nie ten poziom. Ale nie ma miejsca na niedopracowany montaż czy elementy plastikowe. MOON Neo 230HAD broni się tutaj na tle podobnie wycenionej konkurencji o por&oacute;wnywalnym zastosowaniu. Jest wykonany nadspodziewanie solidnie, po wzięciu do ręki nic nie skrzypi, nie odstaje.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-tyl.jpg" alt="Moon 230HAD tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Front jest aluminiowy, wyszczotkowany i delikatnie zakrzywiony, bardzo dobrze prezentuje się pod światło. Zamontowano tu kilka srebrnych, a zatem firmowych akcent&oacute;w; logo oraz nazwę producenta, a także aluminiowe guziki wyboru wejścia i włącznik, kt&oacute;ry jest oznaczony jako &bdquo;standby&rdquo;. Przy lewej krawędzi zamontowano dwa rzędy czerwonych diod, przy czym ta zamontowana przy włączniku jest niebieska. Pierwszy rząd sygnalizuje aktualnie wykorzystywane wejście (cztery cyfrowe i dwa analogowe), druga informuje użytkownika o pr&oacute;bkowaniu sygnału (oznaczenia: 4x, 2x, 48, 44,1 oraz DSD. Przykładowo: jeżeli podany plik muzyczny jest w formacie DSD256, to zaświecą się diody DSD i 2x, w przypadku sygnału PCM 192 kHz będą to odpowiednio diody 48 i 4x.</p> <p>Wejście pomocnicze 3,5-mm jest dla tych os&oacute;b, kt&oacute;re chcą podać dźwięk z wyjścia słuchawkowego smartfona i wykorzystać Neo 230HAD w roli wzmacniacza. Rozczarowywać może tylko jedno wyjście słuchawkowe (jack 6,3 mm). Zazwyczaj w integrach tej klasy wyjść jest więcej, często przynajmniej jedno z nich jest zbalansowane. Z drugiej strony, brak takowego trudno uznać za wadę, jeżeli urządzenie nie ma symetrycznej topologii. Gałka regulacji głośności jest aluminiowa i stawia należyty op&oacute;r, pracuje niezwykle gładko.</p> <p>Tył jest dość rozbudowany. Wyjąwszy brak gniazd XLR, Neo 230 HAD w niczym nie ustępuje konkurencji. Mamy cztery wejścia cyfrowe; optyczne, dwa wsp&oacute;łosiowe oraz jedno USB &ndash; oczywiście&nbsp; asynchroniczne. Jak już wspomniałem, wyjścia liniowe są zdublowane &ndash; obydwa asymetryczne (RCA). Jedno służy do podłączenia do końc&oacute;wki mocy, drugie &ndash; do przedwzmacniacza lub wzmacniacza zintegrowanego.</p> <p>Całą elektronikę zamontowano na czterech laminatach. Regulacja poziomu realizowana przez potencjometr analogowy 50KBX2 jest wyposażona w silnik. Zaraz obok, na osobnym PCB, zamontowano baterię diod. Na gł&oacute;wnej, największej płytce zawarto sekcję zasilania. Jest oparta na niskoszumnym transformatorze toroidalnym i bipolarnych kondensatorach elektrolitycznych Nichicona. Obok znajduje się sekcja wzmacniacza słuchawkowego. Składa się z czerwonych polipropylen&oacute;w firmy WIMA &ndash; w sumie czterech podw&oacute;jnych wzmacniaczy operacyjnych Texas Instruments N5532 oraz dw&oacute;ch par niezidentyfikowanych tranzystor&oacute;w schowanych pod aluminiowymi radiatorami. W sekcji cyfrowej pracuje pojedynczy konwerter c/a ES9018K2M, czyli odmiana stereofoniczna, tzw. &bdquo;mobilna&rdquo;. Wejście USB jest oparte na kości Xilinxa, a procesor ARM Atmela dba o taktowanie sygnału.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Moon Neo 230HAD ani nie wnika przesadnie w nagranie, nie stanowi szkła powiększającego dla muzyki. Ale też nie słodzi i nie zaokrągla dźwięku za mocno. Im dłużej słucha się tego urządzenia, tym bardziej zauważa się, że producentowi chodziło o możliwie jak największą elastyczność w kwestii doboru słuchawek. Pod tym względem kanadyjska integra to jedna z bardziej uniwersalnych brzmieniowo propozycji na rynku.</p> <p>Decydując się na brzmienie mocno zorientowane na detaliczność lub zaokrąglone, łatwo jest przesadzić. W pierwszym scenariuszu efektem może być dźwięk za mocno wysuszony, w drugim &ndash; zbyt miękki i za mało konkretny. Neo 230HAD broni się przed tymi dolegliwościami. Poradził sobie z niezwykle przyjemnymi w odbiorze HiFiMAN-ami HE-1000 bardzo dobrze, nie odbierając im ich barwowego bogactwa i fantastycznej przestrzeni. Ale też nie złagodził przekazu, co z pewnością pogorszyłoby jakość odsłuchu. Prawdziwy charakter tych słuchawek został umiejętnie pokazany. Podobnie stało się z Dharmami D1000 firmy ENIGMAcoustics. Ich angażujący, nieco przyciemniony i przyjemny dla ucha charakter był jak najbardziej obecny, a referencyjna g&oacute;ra pasma nie straciła ani na gładkości, ani na długości wybrzmień, ani na detaliczności. Ilościowo pozostała bez zmian, było jej sporo, ale bez jakichkolwiek rozjaśnień i wyostrzeń &ndash; czyli prawidłowo. Zebrawszy te doświadczenia w całość, nie spos&oacute;b nie odnieść wrażenia, że kanadyjscy inżynierowie nie kluczyli po omacku, tylko z konsekwencją zrealizowali konkretny plan, nadspodziewanie uniwersalny.</p> <p>Pomimo tego, że Neo 230HAD jest w stanie dobrze pokazać jakość materiału źr&oacute;dłowego, nadspodziewanie dobrze go r&oacute;żnicując, zawsze robi to w przyjemny, delikatnie nasycony spos&oacute;b. Nieco bardziej faworyzuje kontur niż barwę, ale nie popada w skrajności. Urządzenie nie ogranicza też w żaden spos&oacute;b stereofonii. Owszem, są integry grające jeszcze odrobinę szerzej czy głębiej, ale te r&oacute;żnice są niewielkie, a pod względem kreowania kolejnych plan&oacute;w Neo 230HAD nie ustępuje niczym czoł&oacute;wce stawki. Ponadto ma wyjątkowo &bdquo;czysty&rdquo; tor. Jeżeli słuchawki nie grają w ziarnisty, przybrudzony spos&oacute;b, 20 HAD tego typu &bdquo;atrakcji&rdquo; nie doda. Nie wzmaga on też kt&oacute;regokolwiek z podzakres&oacute;w, traktuje je r&oacute;wno, choć słychać delikatny spadek dynamiki w niskim podzakresie. Przykładowo: Xonar Essence III gra bardziej punktowo, ale d&oacute;ł pasma delikatnie podbija, co powoduje, że pod względem uniwersalności ustępuje Neo 230HAD.&nbsp;&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-wnetrze.jpg" alt="Moon 230HAD wnetrze" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Kanadyjska integra w roli samego przetwornika c/a, czyli podłączona do wzmacniacza, r&oacute;wnież sprawdza się dobrze. Nie popełnia żadnych wpadek, nieco przebija się w takiej sytuacji analityczny charakter układ&oacute;w ESS Audio, w związku z czym dźwięk jest nieco bardziej konturowy i zwarty. W tym momencie staje się oczywiste, że zamontowany na pokładzie wzmacniacz słuchawkowy jest synergicznym towarzyszem. Stąd też, jeżeli Neo 230HAD ma pracować jako źr&oacute;dło w torze stereo, to najlepiej, żeby ten był oparty na kolumnach i wzmacniaczu, kt&oacute;re nie mają barwowych niedostatk&oacute;w. Czysta klasa A lub lampy to stosowne towarzystwo.</p> <p>Pomimo niezbyt wyszukanej regulacji głośności, Neo 230HAD broni się też jako przedwzmacniacz. Brzmieniowo nie dodaje nic od siebie, pozwala źr&oacute;dłu i końc&oacute;wce mocy pokazywać, na co je stać w tej kwestii. Ale też pod względem rozdzielczości nie jest wąskim gardłem, no i działa r&oacute;wno już od najniższych poziom&oacute;w głośności. Tak naprawdę, słychać jedynie niewielkie osłabienie dynamiki, ale w kontekście tego, że rola przedwzmacniacza jest wartością dodaną do bardziej kluczowych funkcji Neo 230HAD, spokojnie można z tym żyć. Produkt poradził sobie z monofonicznymi końc&oacute;wkami NuForce REF 9 V3SE r&oacute;wnie dobrze jak Xonar Essence III.&nbsp;&nbsp;</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Moon Neo 230HAD to całościowo zdecydowanie udane urządzenie. Nie zalicza żadnych wpadek, pod każdym względem reprezentuje dobry lub bardzo dobry poziom. Jest ponad wszystko uniwersalny, pokazuje klasę słuchawek i jakość materiału, ale nie eksponuje wad podłączonych produkt&oacute;w. Z uwagi na tę cechę prędzej kupi się dodatkową parę jakościowo dobrych nausznik&oacute;w lub wymieni posiadane na inne, niż zapragnie innej integry.</p> <p>Pod względem funkcjonalności kanadyjskie urządzenie też wypada bardzo dobrze. Nie odstaje od najlepszej pod tym względem konkurencji, a od kilku podobnych produkt&oacute;w wypada lepiej. Wisienką na torcie jest świetna jakość wykonania i niewielka obudowa. Jeżeli tylko szuka się słuchawkowej integry z poziomu cenowego Neo 230HAD i o uniwersalnym profilu brzmieniowym, trudno przejść obok tego urządzenia obojętnie. Odsłuch wskazany!</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Źr&oacute;dło + wzmacniacz:&nbsp;</strong>Audiobyte Hydra-X+, Asus Essence III</li> <li><strong>Słuchawki:</strong> HiFiMAN HE-1000, Vision Ears VE5, ENIGMAcoustics Dharma D1000</li> <li><strong>Sprzęt odniesienia: </strong>Forza AudioWorks Noir</li> </ul> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-zzz.jpg" alt="Moon 230HAD zzz" /><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-zzz1.jpg" alt="Moon 230HAD zzz1" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/814d386f5c4138112e5fa70430be6661_S.jpg" alt="Moon 230 HAD" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>W bogatym katalogu kanadyjskiego producenta pojawiła się ciekawa integra słuchawkowa. To świetna propozycja dla tych, kt&oacute;rzy szukają przede wszystkim wszechstronności.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Audio Klan, <a href="http://www.audioklan.pl" target="_blank">www.audioklan.com.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>6999 zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Dawid Grzyb<strong> | </strong><strong>Zdjęcia: </strong>AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Moon 230 HAD - przetwornik c/a i wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-aaa.jpg" alt="Moon 230HAD aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mająca siedzibę w mieście Boucherville (prowincja Quebec) firma Simaudio powstała w 1980 roku. Choć jej produkty były początkowo skierowane na rynek profesjonalny, to szybko zaskarbiły sobie przychylność entuzjast&oacute;w dobrego brzmienia. Integra słuchawkowa Neo 230HAD jest, co prawda, jednym z najmniejszych urządzeń z oferty Simaudio, ale mimo to zupełnie poważnym.</p> <p>Oferta Simaudio została podzielona na kilka kategorii. MiND (MOON inteligent Network Device) to firmowa platforma do odtwarzania muzyki bezprzewodowo. Dalej jest seria urządzeń Moon, w skład kt&oacute;rej wchodzą dwa przedwzmacniacze gramofonowe oraz zasilanie do nich, a także oparty na platformie MiND odtwarzacz strumieniowy.</p> <p>Najwyższą serią jest Moon Evolution. Składają się na nią produkty drogie, wg producenta bezkompromisowe, kt&oacute;re odzwierciedlają zdolności inżynier&oacute;w firmy. Natomiast grupa Moon Neo jest określana jako luksus przyjazny dla kieszeni. W jej skład wchodzą rozwiązania podobne do tych w Evolution, lecz zauważalnie tańsze. Mamy zatem osobne przedwzmacniacze, końc&oacute;wki mocy, integry stereo, streamery DSD, odtwarzacze CD oraz bohatera naszego testu &ndash; Neo 230HAD.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>W małej obudowie o szerokości niecałych 18 cm zmieszczono DAC i wzmacniacz słuchawkowy. Producent zna się na obydwu grupach produktowych, zatem można przyjąć, że w przypadku jego najnowszego produktu poważnie potraktowano zar&oacute;wno sekcję cyfrową, jak i analogową. Neo 230HAD ma pracować na biurku, gdyż właśnie tam odnajdzie się najlepiej z uwagi na niewielkie gabaryty. Jest to urządzenie kompletne, do obsługi kt&oacute;rego potrzeba tak naprawdę jedynie komputera oraz słuchawek wysokiej jakości. Im będą one droższe (lepsze), tym lepiej. Praktyka twardo pokazuje, że w dzisiejszych czasach wzrost jakości jest bardzo często wsp&oacute;łmierny do coraz wyższej ceny.</p> <p>Neo 230HAD to także źr&oacute;dło i przedwzmacniacz wyposażony w dwie pary wyjść analogowych: o stałym poziomie oraz regulowane. Możliwość ominięcia regulacji poziomu to duża zaleta, znacznie poszerzająca zastosowanie tej integry.</p> <p>Projekt urządzenia jest wzorowany na pełnowymiarowym wzmacniaczu słuchawkowym Neo 430HA. 230 HAD jest jednak od niego o mniej więcej połowę węższy, choć mniej więcej tak samo głęboki&nbsp; i wysoki. W por&oacute;wnaniu z innymi konstrukcjami z podobnego przedziału cenowego (Soul Note SD300, Xonar Essence III, Unison Research SH), najnowszy produkt Moona zajmuje bezsprzecznie najmniej miejsca. Dlatego fani wysokiej klasy integr słuchawkowych, mocno ograniczeni przestrzenią użytkową, powinni się nim zainteresować w pierwszej kolejności. Kolejny pow&oacute;d, dla kt&oacute;rego warto zainteresować się tym produktem, to jakość wykonania. Neo 230 HAD jest wytwarzany na miejscu, w Kanadzie. Widać przywiązanie do detali; z miejsca nabiera się przeświadczenia, że ma się do czynienia z urządzeniem luksusowym, w kt&oacute;rym zadbano o drobiazgi.</p> <p>Cena około 7 tys. zł obliguje producenta do materiał&oacute;w dobrej i bardzo dobrej jakości. Nie wymaga się aluminiowych obud&oacute;w wycinanych za pomocą skrawarek CNC &ndash; to jeszcze nie ten poziom. Ale nie ma miejsca na niedopracowany montaż czy elementy plastikowe. MOON Neo 230HAD broni się tutaj na tle podobnie wycenionej konkurencji o por&oacute;wnywalnym zastosowaniu. Jest wykonany nadspodziewanie solidnie, po wzięciu do ręki nic nie skrzypi, nie odstaje.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-tyl.jpg" alt="Moon 230HAD tyl" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Front jest aluminiowy, wyszczotkowany i delikatnie zakrzywiony, bardzo dobrze prezentuje się pod światło. Zamontowano tu kilka srebrnych, a zatem firmowych akcent&oacute;w; logo oraz nazwę producenta, a także aluminiowe guziki wyboru wejścia i włącznik, kt&oacute;ry jest oznaczony jako &bdquo;standby&rdquo;. Przy lewej krawędzi zamontowano dwa rzędy czerwonych diod, przy czym ta zamontowana przy włączniku jest niebieska. Pierwszy rząd sygnalizuje aktualnie wykorzystywane wejście (cztery cyfrowe i dwa analogowe), druga informuje użytkownika o pr&oacute;bkowaniu sygnału (oznaczenia: 4x, 2x, 48, 44,1 oraz DSD. Przykładowo: jeżeli podany plik muzyczny jest w formacie DSD256, to zaświecą się diody DSD i 2x, w przypadku sygnału PCM 192 kHz będą to odpowiednio diody 48 i 4x.</p> <p>Wejście pomocnicze 3,5-mm jest dla tych os&oacute;b, kt&oacute;re chcą podać dźwięk z wyjścia słuchawkowego smartfona i wykorzystać Neo 230HAD w roli wzmacniacza. Rozczarowywać może tylko jedno wyjście słuchawkowe (jack 6,3 mm). Zazwyczaj w integrach tej klasy wyjść jest więcej, często przynajmniej jedno z nich jest zbalansowane. Z drugiej strony, brak takowego trudno uznać za wadę, jeżeli urządzenie nie ma symetrycznej topologii. Gałka regulacji głośności jest aluminiowa i stawia należyty op&oacute;r, pracuje niezwykle gładko.</p> <p>Tył jest dość rozbudowany. Wyjąwszy brak gniazd XLR, Neo 230 HAD w niczym nie ustępuje konkurencji. Mamy cztery wejścia cyfrowe; optyczne, dwa wsp&oacute;łosiowe oraz jedno USB &ndash; oczywiście&nbsp; asynchroniczne. Jak już wspomniałem, wyjścia liniowe są zdublowane &ndash; obydwa asymetryczne (RCA). Jedno służy do podłączenia do końc&oacute;wki mocy, drugie &ndash; do przedwzmacniacza lub wzmacniacza zintegrowanego.</p> <p>Całą elektronikę zamontowano na czterech laminatach. Regulacja poziomu realizowana przez potencjometr analogowy 50KBX2 jest wyposażona w silnik. Zaraz obok, na osobnym PCB, zamontowano baterię diod. Na gł&oacute;wnej, największej płytce zawarto sekcję zasilania. Jest oparta na niskoszumnym transformatorze toroidalnym i bipolarnych kondensatorach elektrolitycznych Nichicona. Obok znajduje się sekcja wzmacniacza słuchawkowego. Składa się z czerwonych polipropylen&oacute;w firmy WIMA &ndash; w sumie czterech podw&oacute;jnych wzmacniaczy operacyjnych Texas Instruments N5532 oraz dw&oacute;ch par niezidentyfikowanych tranzystor&oacute;w schowanych pod aluminiowymi radiatorami. W sekcji cyfrowej pracuje pojedynczy konwerter c/a ES9018K2M, czyli odmiana stereofoniczna, tzw. &bdquo;mobilna&rdquo;. Wejście USB jest oparte na kości Xilinxa, a procesor ARM Atmela dba o taktowanie sygnału.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Moon Neo 230HAD ani nie wnika przesadnie w nagranie, nie stanowi szkła powiększającego dla muzyki. Ale też nie słodzi i nie zaokrągla dźwięku za mocno. Im dłużej słucha się tego urządzenia, tym bardziej zauważa się, że producentowi chodziło o możliwie jak największą elastyczność w kwestii doboru słuchawek. Pod tym względem kanadyjska integra to jedna z bardziej uniwersalnych brzmieniowo propozycji na rynku.</p> <p>Decydując się na brzmienie mocno zorientowane na detaliczność lub zaokrąglone, łatwo jest przesadzić. W pierwszym scenariuszu efektem może być dźwięk za mocno wysuszony, w drugim &ndash; zbyt miękki i za mało konkretny. Neo 230HAD broni się przed tymi dolegliwościami. Poradził sobie z niezwykle przyjemnymi w odbiorze HiFiMAN-ami HE-1000 bardzo dobrze, nie odbierając im ich barwowego bogactwa i fantastycznej przestrzeni. Ale też nie złagodził przekazu, co z pewnością pogorszyłoby jakość odsłuchu. Prawdziwy charakter tych słuchawek został umiejętnie pokazany. Podobnie stało się z Dharmami D1000 firmy ENIGMAcoustics. Ich angażujący, nieco przyciemniony i przyjemny dla ucha charakter był jak najbardziej obecny, a referencyjna g&oacute;ra pasma nie straciła ani na gładkości, ani na długości wybrzmień, ani na detaliczności. Ilościowo pozostała bez zmian, było jej sporo, ale bez jakichkolwiek rozjaśnień i wyostrzeń &ndash; czyli prawidłowo. Zebrawszy te doświadczenia w całość, nie spos&oacute;b nie odnieść wrażenia, że kanadyjscy inżynierowie nie kluczyli po omacku, tylko z konsekwencją zrealizowali konkretny plan, nadspodziewanie uniwersalny.</p> <p>Pomimo tego, że Neo 230HAD jest w stanie dobrze pokazać jakość materiału źr&oacute;dłowego, nadspodziewanie dobrze go r&oacute;żnicując, zawsze robi to w przyjemny, delikatnie nasycony spos&oacute;b. Nieco bardziej faworyzuje kontur niż barwę, ale nie popada w skrajności. Urządzenie nie ogranicza też w żaden spos&oacute;b stereofonii. Owszem, są integry grające jeszcze odrobinę szerzej czy głębiej, ale te r&oacute;żnice są niewielkie, a pod względem kreowania kolejnych plan&oacute;w Neo 230HAD nie ustępuje niczym czoł&oacute;wce stawki. Ponadto ma wyjątkowo &bdquo;czysty&rdquo; tor. Jeżeli słuchawki nie grają w ziarnisty, przybrudzony spos&oacute;b, 20 HAD tego typu &bdquo;atrakcji&rdquo; nie doda. Nie wzmaga on też kt&oacute;regokolwiek z podzakres&oacute;w, traktuje je r&oacute;wno, choć słychać delikatny spadek dynamiki w niskim podzakresie. Przykładowo: Xonar Essence III gra bardziej punktowo, ale d&oacute;ł pasma delikatnie podbija, co powoduje, że pod względem uniwersalności ustępuje Neo 230HAD.&nbsp;&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-wnetrze.jpg" alt="Moon 230HAD wnetrze" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Kanadyjska integra w roli samego przetwornika c/a, czyli podłączona do wzmacniacza, r&oacute;wnież sprawdza się dobrze. Nie popełnia żadnych wpadek, nieco przebija się w takiej sytuacji analityczny charakter układ&oacute;w ESS Audio, w związku z czym dźwięk jest nieco bardziej konturowy i zwarty. W tym momencie staje się oczywiste, że zamontowany na pokładzie wzmacniacz słuchawkowy jest synergicznym towarzyszem. Stąd też, jeżeli Neo 230HAD ma pracować jako źr&oacute;dło w torze stereo, to najlepiej, żeby ten był oparty na kolumnach i wzmacniaczu, kt&oacute;re nie mają barwowych niedostatk&oacute;w. Czysta klasa A lub lampy to stosowne towarzystwo.</p> <p>Pomimo niezbyt wyszukanej regulacji głośności, Neo 230HAD broni się też jako przedwzmacniacz. Brzmieniowo nie dodaje nic od siebie, pozwala źr&oacute;dłu i końc&oacute;wce mocy pokazywać, na co je stać w tej kwestii. Ale też pod względem rozdzielczości nie jest wąskim gardłem, no i działa r&oacute;wno już od najniższych poziom&oacute;w głośności. Tak naprawdę, słychać jedynie niewielkie osłabienie dynamiki, ale w kontekście tego, że rola przedwzmacniacza jest wartością dodaną do bardziej kluczowych funkcji Neo 230HAD, spokojnie można z tym żyć. Produkt poradził sobie z monofonicznymi końc&oacute;wkami NuForce REF 9 V3SE r&oacute;wnie dobrze jak Xonar Essence III.&nbsp;&nbsp;</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p>Moon Neo 230HAD to całościowo zdecydowanie udane urządzenie. Nie zalicza żadnych wpadek, pod każdym względem reprezentuje dobry lub bardzo dobry poziom. Jest ponad wszystko uniwersalny, pokazuje klasę słuchawek i jakość materiału, ale nie eksponuje wad podłączonych produkt&oacute;w. Z uwagi na tę cechę prędzej kupi się dodatkową parę jakościowo dobrych nausznik&oacute;w lub wymieni posiadane na inne, niż zapragnie innej integry.</p> <p>Pod względem funkcjonalności kanadyjskie urządzenie też wypada bardzo dobrze. Nie odstaje od najlepszej pod tym względem konkurencji, a od kilku podobnych produkt&oacute;w wypada lepiej. Wisienką na torcie jest świetna jakość wykonania i niewielka obudowa. Jeżeli tylko szuka się słuchawkowej integry z poziomu cenowego Neo 230HAD i o uniwersalnym profilu brzmieniowym, trudno przejść obok tego urządzenia obojętnie. Odsłuch wskazany!</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Źr&oacute;dło + wzmacniacz:&nbsp;</strong>Audiobyte Hydra-X+, Asus Essence III</li> <li><strong>Słuchawki:</strong> HiFiMAN HE-1000, Vision Ears VE5, ENIGMAcoustics Dharma D1000</li> <li><strong>Sprzęt odniesienia: </strong>Forza AudioWorks Noir</li> </ul> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-zzz.jpg" alt="Moon 230HAD zzz" /><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/moon-230-had/Moon-230HAD-zzz1.jpg" alt="Moon 230HAD zzz1" /></p> <p>&nbsp;</p></div>
Chord Mojo - mobilny DAC słuchawkowy 2016-05-25T08:03:50+00:00 2016-05-25T08:03:50+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/450-chord-mojo-wzmacniacz-sluchawkowy Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/9e02f79f72eca3ca589ae757d97a7173_S.jpg" alt="Chord Mojo - mobilny DAC słuchawkowy" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Wprowadzając na rynek malucha o wdzięcznym imieniu Mojo, John Franks postanowił zrobić dwie rzeczy: zakasować rywali, ale też dotrzeć do znacznie szerszej grupy odbiorc&oacute;w niż ze swoim hitem &ndash; Hugo. Efekt jest doprawdy niebywały.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Voice, <a href="http://www.voice.com.pl" target="_blank">www.voice.com.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>2490 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst i </strong><strong>Zdjęcia:&nbsp;</strong>Filip Kulpa</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Chord Mojo - mobilny DAC słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-1-aaa.jpg" alt="Chord mojo 1 aaa" /></p> <p style="text-align: left;">Kategoria mobilnych dak&oacute;w słuchawkowych rozrasta się z każdym p&oacute;łroczem. Oferują je już nie tylko specjaliści tego typu rozwiązań, ale także firmy do tej pory w og&oacute;le nieutożsamiane z rynkiem urządzeń przenośnych, jak np. AudioQuest czy Meridian. Wiadomo, w czym upatrywać powod&oacute;w tego stanu rzeczy. Z punktu widzenia klienta ważniejsze są jednak skutki niż przyczyny i patrząc z tej perspektywy można się tylko cieszyć, bo wyb&oacute;r jest duży.</p> <p>Do grona wytw&oacute;rc&oacute;w mobilnych, zasilanych bateryjnie wzmacniaczy słuchawkowych, kt&oacute;re podłącza się bezpośrednio do komputera lub urządzenia przenośnego, całkiem niedawno, bo zaledwie dwa lata temu, dołączył Chord Electronics &ndash; firma założona w 1989 roku przez Johna Franksa, inżyniera elektronika specjalizującego się w zasilaczach wysokoczęstotliwościowych stosowanych w awionice. P&oacute;źniejsza wieloletnia ścisła wsp&oacute;łpraca z Robem Wattsem, byłym konstruktorem w nieistniejącej już firmie DPA, doprowadziła w 2013 roku do powstania spektakularnego DAC-a o nawie Hugo, kt&oacute;ry okazał się bodaj największym sukcesem komercyjnym Chorda w historii. Urządzenie sprzedało się już w liczbie &bdquo;znacznie powyżej 10 tysięcy sztuk&rdquo;, co przy uwzględnieniu jego ceny (1300 funt&oacute;w w detalu) oznacza całkiem niebagatelny obr&oacute;t rzędu 15 mln funt&oacute;w &ndash; na jednym tylko produkcie, zaledwie w ciągu dw&oacute;ch lat.</p> <p>Mimo że przez niekt&oacute;rych użytkownik&oacute;w Hugo jest traktowany jako urządzenie mobilne, to tak naprawdę &ndash; dla zdecydowanej większości swoich fan&oacute;w &ndash; zawsze pozostawał sprzętem biurkowym lub po prostu stacjonarnym przetwornikiem c/a i wzmacniaczem słuchawkowym w jednym. Mając tego świadomość, Franks postanowił stworzyć znacznie mniejszy, w pełni mobilny słuchawkowiec. Tak narodził się Mojo &ndash; mały ciałem, lecz wielki duchem bohater naszego testu.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Urządzenie jest wykonane w spos&oacute;b uniemożliwiający jego poważniejsze uszkodzenie mechaniczne. Obudowa, bez problemu mieszcząca się w dłoni, składa się z dw&oacute;ch skręconych ze sobą kawałk&oacute;w aluminium &ndash; spodu i g&oacute;ry. Całość jest zupełnie sztywna, niepodatna na jakiekolwiek uginanie się. Masa 220 g umożliwia zrobienie &bdquo;kanapki&rdquo; ze smartfonem. W firmowym komplecie brakuje jednak odpowiednich akcesori&oacute;w. Nie ma też, o dziwo, kr&oacute;tkiego kabla OTG micro USB -&gt;micr o USB (jest jedynie USB-&gt;micro USB). Przew&oacute;d tego typu na szczęście jednak można dokupić za około 20 zł. Wyb&oacute;r nie jest duży, ale jest.</p> <p>W g&oacute;rnej części urządzenia mamy trzy przyciski w kształcie wpuszczonych w obudowę kulek: włącznik zasilania i regulatory poziomu, kt&oacute;re zmieniają kolor podświetlenia w zależności od ustawionego poziomu wyjściowego. To sprytne rozwiązanie, pozwalające zorientować się, jak głośno ustawiliśmy wyjście, co jest ważne o tyle, że wzmacniacz nie ma żadnego wyświetlacza ani skali, a jest niebywale mocny &ndash; z łatwością uszkodzi mniejsze słuchawki. Poza tym samo &bdquo;ryknięcie&rdquo;, gdy nieopatrznie rozkręcimy Mojo, może być bolesne dla uszu.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-4-powerWHT.jpg" alt="Chord mojo 4 powerWHT" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mojo ma dwa gniazda typu micro-USB: jedno sygnałowe, drugie zasilające. To dosyć nietypowe posunięcie, kt&oacute;re &ndash; jak można sądzić &ndash; podyktowały względy techniczne i praktyczne. Uważa się, że zasilanie z portu USB nie jest dobrym rozwiązaniem dla USB DAC-a. Oczywiście, Mojo może jednocześnie pracować i być ładowany, lecz do tego celu potrzebny jest drugi kabel micro-USB oraz drugi wolny port do ładowania &ndash; albo w komputerze, albo w postaci ładowarki/powerbanka. Ze względ&oacute;w sonicznych najlepsze jest oczywiście to ostatnie rozwiązanie. W każdym z tych przypadk&oacute;w urządzenie mocno się nagrzewa. Najlepiej więc mieć Mojo zawsze naładowane, co nie jest problemem, jako że sprzęt wytrzymuje około 8 godzin grania poprzez USB (przy korzystaniu z wejścia optycznego nawet 10 godzin). Ładowanie ogniwa Li-Po jest dwukrotnie szybsze niż rozładowywanie. Całkiem nieźle.</p> <p>Mojo jest sprzętem plug and play o wzorowej kompatybilności hardware'owo-software'owej. Może wsp&oacute;łpracować zar&oacute;wno z komputerem, smartfonem czy tabletem (Android, iOS), jak i z dowolnym źr&oacute;dłem sygnału optycznego. Instalacja sterwnik&oacute;w jest wymagana tylko w przypadku jednego, uwielbianego przez wielu systemu OS &ndash; Windowsa. Obok gniazd dostępne jest wejście optyczne w standardzie Toslink oraz elektryczne S/PDIF 3,5 mm. Lepiej posłużyć się tym pierwszym. Takie wyposażenie pozwala zastosować miniaturowego Chorda w domowym systemie audio. Jedyna niedogodność polega na braku wyjść cinch &ndash; zamiast nich mamy nie jeden, a dwa małe &bdquo;jacki&rdquo;. Mogą one działać r&oacute;wnolegle, zapewniając tym samym rzadką w mobilnych słuchawkowcach możliwość intymnego odsłuchu we dwoje. Ekstremalnie mała impedancja wyjściowa poniżej 0,08 &Omega; oznacza, że podpięcie drugiej pary nausznik&oacute;w, choćby niskoomowych, nie powoduje słyszalnego spadku poziomu głośności &ndash; Mojo jest zupełnie niewrażliwy na rodzaj podłączonych słuchawek: to czy mają impedancję 12 czy 600 &Omega;. To także zasługa bardzo dużego napięcia wyjściowego sięgającego 7,5 V. Trudno w to uwierzyć, ale Mojo jest mocniejszy od Hugo &ndash; przyznaje John Franks. Przy tym wszystkim potrafi odtworzyć każdy nagrany przez człowieka sygnał materiał muzyczny PCM i DSD &ndash; nawet te o ekstremalnych wartościach pr&oacute;bkowania (384 kHz i 22,4 MHz &ndash; DSD512!). Ukłony!</p> <h3>Parowanie ze smartfonem (USB)</h3> <p>By odtwarzać muzykę z urządzeń bazujących na systemie Android, najpierw trzeba się upewnić, że interfejs USB smartfonu/tabletu obsługuje funkcję OTG (On The Go), czyli &ndash;m&oacute;wiąc inaczej &ndash; wspiera urządzenia peryferyjne. By to sprawdzić, należy zajrzeć do specyfikacji smartfona lub zainstalować na nim darmową aplikację USB OTG Checker. Gdy już wiadomo, że OTG jest wspierane, kolejnym krokiem powinno być zainstalowanie darmowej aplikacji Onkyo HF Player lub USB Audio Player PRO (ok. 30 zł), kt&oacute;ra umożliwi odtwarzanie plik&oacute;w muzycznych (także hi-res) i wysyłanie sygnału bit-perfect do wyjścia USB &bdquo;transportu&rdquo;.</p> <p>W przypadku urządzeń iOS do odsłuchu materiału PCM 16/44,1 lub 16/48 wystarczy domyślny odtwarzacz systemowy oraz przejści&oacute;wka Camera Connection Kit. Jeśli chcemy słuchać hi-res&oacute;w, konieczna będzie odpowiednia aplikacja (jedna z wielu do wyboru). iOS systemowo wspiera asynchroniczną transmisję sygnału audio.</p> <h3>Co w środku piszczy</h3> <p>Podobnie jak Hugo, nowy model wykorzystuje ten sam rodzaj autorskiego przetwornika c/a Pulse Array DAC 4E. Inny &ndash; nowocześniejszy &ndash; jest natomiast cyfrowy m&oacute;zg całego układu: programowalny układ FPGA Xilinx z rodziny Virtex-7 wykonany w technologii 28 nm (zamiast 45 nm). Ten bardzo wydajny układ (pob&oacute;r mocy zredukowano o połowę) realizuje m.in. filtrację cyfrową FIR (o skończonej odpowiedzi impulsowej) o nazwie WTA, kt&oacute;ra jest autorskim rozwiązaniem Roba Wattsa. Algorytm ten drastycznie redukuje szum modulacyjny, sprowadzając go do poziom&oacute;w nieosiągalnych dla typowych rozwiązań &bdquo;z p&oacute;łki&rdquo;. Analogowy stopień wyjściowy zapożyczony z Hugo pracuje w klasie A i ma budowę dyskretną.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Chord jest dość ostrożny w plasowaniu Mojo na tle Hugo. Nieprzypadkowo. John Franks wyznał w trakcie wywiadu, m&oacute;wiąc to po cichu, że nowy maluch właściwie dor&oacute;wnuje Hugo, co z pozoru stanowi zagrożenie dla tego drugiego. Z drugiej strony świadczy to jednak o niebywałym poświęceniu brytyjskiej firmy, by zaoferować produkt, kt&oacute;ry zwyczajnie nie daje szans konkurentom. Ile jest prawdy w tych zapewnieniach? Bez wątpienia &ndash; bardzo wiele.</p> <p>Pierwszą cechą Mojo, kt&oacute;ra prawdopodobnie zszokuje wszystkich tych, kt&oacute;rzy nie słuchali Hugo, a swe wyobrażenia o high-endowym dźwięku mobilnym opierają na doświadczeniach z DAP-ami, jest wręcz nieograniczony zakres dynamiki oraz możliwy do uzyskania poziom głośności bez choćby najmniejszych zniekształceń. Za pomocą typowych słuchawek mobilnych z przetwornikami dynamicznymi nie da się wyczerpać zakresu dynamicznego tego malucha. Dopiero podłączenie mało czułych planar&oacute;w Audeze daje pojęcie o skali zjawiska. Mojo grał w tym duecie z taką swobodą i rozmachem, jakby był co najmniej 5 razy większy i 3 razy droższy. Dość powiedzieć, że uzyskana jakość dźwięku budzi ścisłe skojarzenia z testowanym niedawno Hugo TT. A to olbrzymi jak komplement.</p> <p>Dynamika Mojo wyraża się nie tylko w głośności absolutnej, umiejętności napędzenia nawet trudnych nausznik&oacute;w, lecz także w subiektywnie odbieranej szybkości transjent&oacute;w, precyzji oddania fazy ataku, a także w zjawiskowej rytmiczności, timingu. Uznawany za bardzo dynamiczny i og&oacute;lnie bardzo wartościowy produkt iFi Audio iDSD micro w bezpośredniej konfrontacji z Mojo grał dźwiękiem zdecydowanie mniej klarownym, wartkim, czystym. Zdawał się przybrudzony, zawoalowany, miękki. Wyraźnie gorsze były rozdzielczość i ekspresja. R&oacute;żnice były wyraźne nie tylko na planarach Audeze, lecz r&oacute;wnież na mobilnych AKG N60NC. Z tymi niepozornymi nausznikami, Mojo wyczyniał cuda, wpuszczając w nie tyle życia i precyzji, że ich brzmienie było nie do poznania. Szczeg&oacute;lnie w por&oacute;wnaniu z tym, jak grał wykorzystany w teście smartfon LG. Poprawa jakości dźwięku po podłączeniu do niego Mojo była tak drastyczna, że słyszalna dosłownie natychmiast, w pierwszej sekundzie. Muzyka dostawała potężnego kopa, życia, ekspresji, barw. Gdy AKG były wpięte bezpośrednio do telefonu, z nagrań uchodziło życie. W og&oacute;le nie chciało się ich dalej słuchać.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-3-plugs.jpg" alt="Chord mojo 3 plugs" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mimo naprawdę zjawiskowej szczeg&oacute;łowości, precyzji i rozdzielczości, Mojo nie cierpi na przesadne konturowanie dźwięku czy wysuszanie barw. Mamy tu do czynienia z przekazem kompletnym, pełnym, dobrze wypełnionym, choć nie można powiedzieć, że ciepłym czy masywnym. Całościowo dominuje wrażenie klarowności, impulsywności, dynamiki, punktualności. Fenomenalna przy tej cenie jest jakość wysokich ton&oacute;w, a także czystość średnicy. Mojo gra tak, jakby usunąć niewidzialną tkaninę spomiędzy muszli słuchawek i uszu słuchacza. Tak kapitalny jest wgląd w nagrania, a w związku z tym &ndash; ich r&oacute;żnicowanie. Słuchając albumu &bdquo;Spiritchaser" Dead Can Dance nie mogłem uwierzyć, jak głęboko i soczyście gra ten miniaturowy head amp (wybaczcie zapożyczenie, ale terminy anglojęzyczne są znacznie poręczniejsze niż nasze rodzime). Brzmienie było tak dobre, że po 10 minutach słuchania stwierdziłem, iż lepszego właściwie nie potrzebuję. Połączenie z LCD-3 zapewnia wprost niewiarygodne efekty. Pomyśleć jeszcze 2-3 lata temu, że tak fenomenalny dźwięk da się uzyskać siedząc gdzieś poza domem, na przykład w hotelu i to z baterii!</p> <p>W zakresie przestrzenności brytyjski maluch zasługuje na wielkie brawa, słowa najwyższego uznania. Obraz przestrzenny uzyskiwany z <a href="https://www.avtest.pl/sluchawki/item/317-sluchawki-planarne-audeze-lcd-3"><strong>LCD-3</strong></a> był szeroki i gęsty, z wyraźnym poczuciem głębi, jaką te słuchawki są w stanie kreować. Dość powiedzieć, że por&oacute;wnywalny cenowo produkt iFi Audio grał wyraźnie węziej i bardziej płasko.</p> <p>Zupełnie niesamowita jest jakość reprodukcji basu. Mamy tu połączenie nieprzesadnej potęgi (gdy nagranie ma mało niskich ton&oacute;w Mojo, nie spowoduje, że zabrzmi masywnie) z doskonałą kontrolą na samym dole pasma i świetną impulsywnością w wyższym podzakresie. Jednym słowem, niskie tony ocierają się o doskonałość, a już na pewno w swoim przedziale cenowym.</p> <p>Zdaję sobie sprawę, iż może to zabrzmieć mało wiarygodnie przez to, że nazbyt entuzjastycznie, ale z dźwiękowego punktu widzenia Mojo jawi się jako urządzenie pozbawione wszelkich wad. To autentyczny killer, okazja w segmencie mobilnych dako-słuchawkowc&oacute;w.</p> <hr class="system-pagebreak" title="John Franks opowiada o Mojo" /> <h2>John Franks opowiada o Mojo</h2> <p><strong>Audio-Video: Skąd pomysł na Mojo i jak udało się zawrzeć rozwiązania znane z Hugo w urządzeniu, kt&oacute;re jest kilka razy mniejsze i ponad trzykrotnie tańsze?</strong></p> <p><strong>John Franks:</strong> Hugo stał się hitem nie dlatego, że jest urządzeniem mobilnym. Owszem, są ludzie, kt&oacute;rzy wykorzystują go w ten właśnie spos&oacute;b, uwielbiając za to, czym jest. Hugo znalazł jednak przede wszystkim swoje miejsce w stacjonarnych systemach audio, w kt&oacute;rych pokazał, że deklasuje wiele znacznie droższych od siebie urządzeń. W przypadku Mojo chcieliśmy stworzyć produkt skierowany ściśle na rynek urządzeń mobilnych, pozbawiony jednak &ndash;&nbsp;podkreślam to stwierdzenie &ndash;&nbsp;wszelkich kompromis&oacute;w jakościowych kojarzonych ze sprzętem tego typu.<br />Gdy całkiem niedawno podr&oacute;żowaliśmy z Robem Wattsem po południowo-wschodniej Azji, zdałem sobie sprawę, że Hugo pozostaje poza zasięgiem finansowym dla znakomitej większości potencjalnych użytkownik&oacute;w. Usiedliśmy więc kt&oacute;regoś dnia i zadaliśmy sobie pytanie, co możemy zrobić, by zmienić ten stan rzeczy. Rob powiedział, że może obniżyć cenę do 800 funt&oacute;w. Ja na to, że nowy model musi kosztować 400. Wr&oacute;ciliśmy do firmy i dosłownie następnego dnia w komputerze pojawiła się informacja o nowym chipie FPGA Xilinx Virtex 7, kt&oacute;ry jest 4 razy potężniejszy od procesora w Hugo (Spartan VI &ndash; przyp. red.), a jednocześnie pobiera znacznie mniej prądu (o około 50% &ndash; przyp. red.), a w dodatku jest układem skalowalnym. To dało nam szansę osiągnięcia założonego celu, wciąż jednak koszt wyprodukowania słuchawkowego DAC-a opartego na tym procesorze był, przy normalnej kalkulacji koszt&oacute;w produkcji, nieakceptowalnie wysoki. Po długich negocjacjach z dostawcami i podwykonawcami udało się nam zejść do 400 funt&oacute;w, ale za cenę bardzo dużych zobowiązań finansowych z naszej strony. Efekt jest taki, że Mojo jest prawdziwą okazją. Jeśli oczekujesz lepszego dźwięku, musisz wydać 10 tysięcy dolar&oacute;w, a i tak nie jest wcale pewne, że go uzyskasz&hellip;</p> <p><strong>AV: Czy jeślibyście nie zdecydowali się na te bardzo duże zam&oacute;wienia, to cena Mojo byłaby znacznie wyższa &ndash;&nbsp;na przykład dwukrotnie?</strong></p> <p><strong>JF</strong>: O tak, co najmniej dwukrotnie! Z naszej strony była to kwestia wystarczająco dużej odwagi [John ujął to nieco bardziej dosadnie &ndash; przyp. F.K.], by p&oacute;jść w naprawdę duże ilości [w tym miejscu m&oacute;j rozm&oacute;wca zdradza, ile ma już zam&oacute;wień na Mojo, jednak prosi o niepublikowanie tej informacji. Dodam jedynie, że jest to liczba, kt&oacute;ra naprawdę robi wrażenie &ndash; tym bardziej, że rozmowa miała miejsce zaledwie kilka dni po światowej premierze urządzenia, początkiem listopada br.]. <br />Na całym świecie jest w użyciu 3,5 miliarda smartfon&oacute;w. Zał&oacute;żmy, że tylko jeden użytkownik na 100 tysięcy kupi Mojo &ndash; to daje liczbę 350 tysięcy urządzeń. Myślę, że jesteśmy w stanie osiągnąć ten ambitny cel. <br />Dodam, że poza ceną istotnym założeniem było to, by nasz nowy DAC był pozbawiony wszelkich przełącznik&oacute;w, by było to urządzenie niewymagające jakiejkolwiek konfiguracji, jednym słowem &ndash;&nbsp;plug &amp; play.</p> <p><strong>AV: Liczby, o jakich wspominasz, narzucają odmienny schemat dystrybucji niż sieć dealer&oacute;w hi-fi.</strong></p> <p><strong>JF:</strong> Oczywiście, że tak. Chcemy dotrzeć do naprawdę wielkiej rzeszy ludzi z przekazem &bdquo;Power to The People&rdquo; [w tłumaczeniu: moc dla ludzi] &ndash; pokazanie im, jak wspaniale może brzmieć muzyka z plik&oacute;w, z plik&oacute;w hi-res nawet na kiepskich jakościowo słuchawkach Beats. Podłączasz Mojo do smartfona i muzyka brzmi zupełnie inaczej, niepor&oacute;wnywalnie lepiej. To naprawdę słychać!</p> <p><strong>AV: Mimo wszystko widzę jednak pewną barierę w możliwości tak wielkiej popularyzacji tego produktu [podczas rozmowy nie znałem jeszcze Mojo &ndash; nie miałem go nawet jeszcze w ręku &ndash;&nbsp;przyp. F.K.]. Chodzi mianowicie o to, że jest to dodatkowy sprzęt, kt&oacute;ry trzeba podłączyć do i tak już niemałego z reguły smartfona. Poza tym jest to kolejne urządzenie, kt&oacute;re trzeba ładować.</strong></p> <p><strong>JF:</strong> Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to jeszcze rozwiązanie idealne. Ale lepsze niż jakikolwiek odtwarzacz osobisty. Gdyby zastosować superpłaskie i superpojemne baterie najnowszej generacji, Mojo byłby jeszcze doskonalszy, na to jednak jest zbyt wcześnie. Ale i tak zrobiliśmy wiele: zastosowaliśmy bardzo dobre ogniwa Li-Ion, kt&oacute;re ładują się w 4 godziny poprzez port USB, a czas odtwarzania trwa 8&ndash;10 godzin, w zależności od tego, czy korzystamy z wejścia optycznego, czy USB. Na tym pierwszym Mojo gra zwykle około 10 godzin.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-zzz.jpg" alt="Chord mojo zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Owacje na stojąco! Gorąco kibicuję Chordowi, by osiągnął założony cel sprzedażowy, bo Mojo bezdyskusyjnie na to zasługuje. Będąc tańszym od topowych smartfon&oacute;w i wielu audiofilskich DAP-&oacute;w, jest zdolny do wysterowania praktycznie każdych słuchawek, a podłączony do komputera, a nawet smartfona oraz bardzo dobrych nausznik&oacute;w tworzy zadziwiający, wysokiej klasy mobilny system audio. &bdquo;Dźwiękowo&rdquo; rozkłada na łopatki prawdopodobnie każdy audiofilski DAP (mocowo i dynamicznie &ndash;&nbsp;na pewno), a także wiele droższych od niego stacjonarnych wzmacniaczy słuchawkowych sparowanych z odtwarzaczem lub przetwornikiem &ndash; za sporo wyższe kwoty. To spektakularny przykład możliwości wsp&oacute;łczesnej techniki cyfrowej zaprzęgniętej do odtwarzania muzyki z bardzo wysoką jakością.</p> <p>Powiedzmy to jeszcze inaczej: z punktu widzenia wszystkich tych, kt&oacute;rzy szukają mobilnego słuchawkowca USB, Mojo zamyka ścieżkę poszukiwań. Testowany egzemplarz nie wr&oacute;cił już po teście do dystrybutora&hellip;</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Źr&oacute;dła:</strong> Apple iMac 27&rdquo; (mid 2011, Intel Core i5 3,1 GHz, 12 GB RAM, SSD 500 GB + HDD 1 TB, Audirvana Plus 2.2.5), Apple MacBook Pro 13 Retina (MZ839) / 8 GB RAM / Audirvana Plus 2.2.5, smartfon LG G2 / USB Audio Player PRO</li> <li><strong>Słuchawki:</strong> Audeze LCD-3 (2015), Master &amp; Dynamic MH30, AKG N60NC</li> <li><strong>Sprzęt odniesienia:</strong> iFi Audio iDSD Micro, Trilogy 931+Pioneer N-70A</li> </ul> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/9e02f79f72eca3ca589ae757d97a7173_S.jpg" alt="Chord Mojo - mobilny DAC słuchawkowy" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Wprowadzając na rynek malucha o wdzięcznym imieniu Mojo, John Franks postanowił zrobić dwie rzeczy: zakasować rywali, ale też dotrzeć do znacznie szerszej grupy odbiorc&oacute;w niż ze swoim hitem &ndash; Hugo. Efekt jest doprawdy niebywały.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Voice, <a href="http://www.voice.com.pl" target="_blank">www.voice.com.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>2490 zł<br /><strong>Dostępne wykończenia:</strong> czarne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst i </strong><strong>Zdjęcia:&nbsp;</strong>Filip Kulpa</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Chord Mojo - mobilny DAC słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-1-aaa.jpg" alt="Chord mojo 1 aaa" /></p> <p style="text-align: left;">Kategoria mobilnych dak&oacute;w słuchawkowych rozrasta się z każdym p&oacute;łroczem. Oferują je już nie tylko specjaliści tego typu rozwiązań, ale także firmy do tej pory w og&oacute;le nieutożsamiane z rynkiem urządzeń przenośnych, jak np. AudioQuest czy Meridian. Wiadomo, w czym upatrywać powod&oacute;w tego stanu rzeczy. Z punktu widzenia klienta ważniejsze są jednak skutki niż przyczyny i patrząc z tej perspektywy można się tylko cieszyć, bo wyb&oacute;r jest duży.</p> <p>Do grona wytw&oacute;rc&oacute;w mobilnych, zasilanych bateryjnie wzmacniaczy słuchawkowych, kt&oacute;re podłącza się bezpośrednio do komputera lub urządzenia przenośnego, całkiem niedawno, bo zaledwie dwa lata temu, dołączył Chord Electronics &ndash; firma założona w 1989 roku przez Johna Franksa, inżyniera elektronika specjalizującego się w zasilaczach wysokoczęstotliwościowych stosowanych w awionice. P&oacute;źniejsza wieloletnia ścisła wsp&oacute;łpraca z Robem Wattsem, byłym konstruktorem w nieistniejącej już firmie DPA, doprowadziła w 2013 roku do powstania spektakularnego DAC-a o nawie Hugo, kt&oacute;ry okazał się bodaj największym sukcesem komercyjnym Chorda w historii. Urządzenie sprzedało się już w liczbie &bdquo;znacznie powyżej 10 tysięcy sztuk&rdquo;, co przy uwzględnieniu jego ceny (1300 funt&oacute;w w detalu) oznacza całkiem niebagatelny obr&oacute;t rzędu 15 mln funt&oacute;w &ndash; na jednym tylko produkcie, zaledwie w ciągu dw&oacute;ch lat.</p> <p>Mimo że przez niekt&oacute;rych użytkownik&oacute;w Hugo jest traktowany jako urządzenie mobilne, to tak naprawdę &ndash; dla zdecydowanej większości swoich fan&oacute;w &ndash; zawsze pozostawał sprzętem biurkowym lub po prostu stacjonarnym przetwornikiem c/a i wzmacniaczem słuchawkowym w jednym. Mając tego świadomość, Franks postanowił stworzyć znacznie mniejszy, w pełni mobilny słuchawkowiec. Tak narodził się Mojo &ndash; mały ciałem, lecz wielki duchem bohater naszego testu.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Urządzenie jest wykonane w spos&oacute;b uniemożliwiający jego poważniejsze uszkodzenie mechaniczne. Obudowa, bez problemu mieszcząca się w dłoni, składa się z dw&oacute;ch skręconych ze sobą kawałk&oacute;w aluminium &ndash; spodu i g&oacute;ry. Całość jest zupełnie sztywna, niepodatna na jakiekolwiek uginanie się. Masa 220 g umożliwia zrobienie &bdquo;kanapki&rdquo; ze smartfonem. W firmowym komplecie brakuje jednak odpowiednich akcesori&oacute;w. Nie ma też, o dziwo, kr&oacute;tkiego kabla OTG micro USB -&gt;micr o USB (jest jedynie USB-&gt;micro USB). Przew&oacute;d tego typu na szczęście jednak można dokupić za około 20 zł. Wyb&oacute;r nie jest duży, ale jest.</p> <p>W g&oacute;rnej części urządzenia mamy trzy przyciski w kształcie wpuszczonych w obudowę kulek: włącznik zasilania i regulatory poziomu, kt&oacute;re zmieniają kolor podświetlenia w zależności od ustawionego poziomu wyjściowego. To sprytne rozwiązanie, pozwalające zorientować się, jak głośno ustawiliśmy wyjście, co jest ważne o tyle, że wzmacniacz nie ma żadnego wyświetlacza ani skali, a jest niebywale mocny &ndash; z łatwością uszkodzi mniejsze słuchawki. Poza tym samo &bdquo;ryknięcie&rdquo;, gdy nieopatrznie rozkręcimy Mojo, może być bolesne dla uszu.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-4-powerWHT.jpg" alt="Chord mojo 4 powerWHT" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mojo ma dwa gniazda typu micro-USB: jedno sygnałowe, drugie zasilające. To dosyć nietypowe posunięcie, kt&oacute;re &ndash; jak można sądzić &ndash; podyktowały względy techniczne i praktyczne. Uważa się, że zasilanie z portu USB nie jest dobrym rozwiązaniem dla USB DAC-a. Oczywiście, Mojo może jednocześnie pracować i być ładowany, lecz do tego celu potrzebny jest drugi kabel micro-USB oraz drugi wolny port do ładowania &ndash; albo w komputerze, albo w postaci ładowarki/powerbanka. Ze względ&oacute;w sonicznych najlepsze jest oczywiście to ostatnie rozwiązanie. W każdym z tych przypadk&oacute;w urządzenie mocno się nagrzewa. Najlepiej więc mieć Mojo zawsze naładowane, co nie jest problemem, jako że sprzęt wytrzymuje około 8 godzin grania poprzez USB (przy korzystaniu z wejścia optycznego nawet 10 godzin). Ładowanie ogniwa Li-Po jest dwukrotnie szybsze niż rozładowywanie. Całkiem nieźle.</p> <p>Mojo jest sprzętem plug and play o wzorowej kompatybilności hardware'owo-software'owej. Może wsp&oacute;łpracować zar&oacute;wno z komputerem, smartfonem czy tabletem (Android, iOS), jak i z dowolnym źr&oacute;dłem sygnału optycznego. Instalacja sterwnik&oacute;w jest wymagana tylko w przypadku jednego, uwielbianego przez wielu systemu OS &ndash; Windowsa. Obok gniazd dostępne jest wejście optyczne w standardzie Toslink oraz elektryczne S/PDIF 3,5 mm. Lepiej posłużyć się tym pierwszym. Takie wyposażenie pozwala zastosować miniaturowego Chorda w domowym systemie audio. Jedyna niedogodność polega na braku wyjść cinch &ndash; zamiast nich mamy nie jeden, a dwa małe &bdquo;jacki&rdquo;. Mogą one działać r&oacute;wnolegle, zapewniając tym samym rzadką w mobilnych słuchawkowcach możliwość intymnego odsłuchu we dwoje. Ekstremalnie mała impedancja wyjściowa poniżej 0,08 &Omega; oznacza, że podpięcie drugiej pary nausznik&oacute;w, choćby niskoomowych, nie powoduje słyszalnego spadku poziomu głośności &ndash; Mojo jest zupełnie niewrażliwy na rodzaj podłączonych słuchawek: to czy mają impedancję 12 czy 600 &Omega;. To także zasługa bardzo dużego napięcia wyjściowego sięgającego 7,5 V. Trudno w to uwierzyć, ale Mojo jest mocniejszy od Hugo &ndash; przyznaje John Franks. Przy tym wszystkim potrafi odtworzyć każdy nagrany przez człowieka sygnał materiał muzyczny PCM i DSD &ndash; nawet te o ekstremalnych wartościach pr&oacute;bkowania (384 kHz i 22,4 MHz &ndash; DSD512!). Ukłony!</p> <h3>Parowanie ze smartfonem (USB)</h3> <p>By odtwarzać muzykę z urządzeń bazujących na systemie Android, najpierw trzeba się upewnić, że interfejs USB smartfonu/tabletu obsługuje funkcję OTG (On The Go), czyli &ndash;m&oacute;wiąc inaczej &ndash; wspiera urządzenia peryferyjne. By to sprawdzić, należy zajrzeć do specyfikacji smartfona lub zainstalować na nim darmową aplikację USB OTG Checker. Gdy już wiadomo, że OTG jest wspierane, kolejnym krokiem powinno być zainstalowanie darmowej aplikacji Onkyo HF Player lub USB Audio Player PRO (ok. 30 zł), kt&oacute;ra umożliwi odtwarzanie plik&oacute;w muzycznych (także hi-res) i wysyłanie sygnału bit-perfect do wyjścia USB &bdquo;transportu&rdquo;.</p> <p>W przypadku urządzeń iOS do odsłuchu materiału PCM 16/44,1 lub 16/48 wystarczy domyślny odtwarzacz systemowy oraz przejści&oacute;wka Camera Connection Kit. Jeśli chcemy słuchać hi-res&oacute;w, konieczna będzie odpowiednia aplikacja (jedna z wielu do wyboru). iOS systemowo wspiera asynchroniczną transmisję sygnału audio.</p> <h3>Co w środku piszczy</h3> <p>Podobnie jak Hugo, nowy model wykorzystuje ten sam rodzaj autorskiego przetwornika c/a Pulse Array DAC 4E. Inny &ndash; nowocześniejszy &ndash; jest natomiast cyfrowy m&oacute;zg całego układu: programowalny układ FPGA Xilinx z rodziny Virtex-7 wykonany w technologii 28 nm (zamiast 45 nm). Ten bardzo wydajny układ (pob&oacute;r mocy zredukowano o połowę) realizuje m.in. filtrację cyfrową FIR (o skończonej odpowiedzi impulsowej) o nazwie WTA, kt&oacute;ra jest autorskim rozwiązaniem Roba Wattsa. Algorytm ten drastycznie redukuje szum modulacyjny, sprowadzając go do poziom&oacute;w nieosiągalnych dla typowych rozwiązań &bdquo;z p&oacute;łki&rdquo;. Analogowy stopień wyjściowy zapożyczony z Hugo pracuje w klasie A i ma budowę dyskretną.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Chord jest dość ostrożny w plasowaniu Mojo na tle Hugo. Nieprzypadkowo. John Franks wyznał w trakcie wywiadu, m&oacute;wiąc to po cichu, że nowy maluch właściwie dor&oacute;wnuje Hugo, co z pozoru stanowi zagrożenie dla tego drugiego. Z drugiej strony świadczy to jednak o niebywałym poświęceniu brytyjskiej firmy, by zaoferować produkt, kt&oacute;ry zwyczajnie nie daje szans konkurentom. Ile jest prawdy w tych zapewnieniach? Bez wątpienia &ndash; bardzo wiele.</p> <p>Pierwszą cechą Mojo, kt&oacute;ra prawdopodobnie zszokuje wszystkich tych, kt&oacute;rzy nie słuchali Hugo, a swe wyobrażenia o high-endowym dźwięku mobilnym opierają na doświadczeniach z DAP-ami, jest wręcz nieograniczony zakres dynamiki oraz możliwy do uzyskania poziom głośności bez choćby najmniejszych zniekształceń. Za pomocą typowych słuchawek mobilnych z przetwornikami dynamicznymi nie da się wyczerpać zakresu dynamicznego tego malucha. Dopiero podłączenie mało czułych planar&oacute;w Audeze daje pojęcie o skali zjawiska. Mojo grał w tym duecie z taką swobodą i rozmachem, jakby był co najmniej 5 razy większy i 3 razy droższy. Dość powiedzieć, że uzyskana jakość dźwięku budzi ścisłe skojarzenia z testowanym niedawno Hugo TT. A to olbrzymi jak komplement.</p> <p>Dynamika Mojo wyraża się nie tylko w głośności absolutnej, umiejętności napędzenia nawet trudnych nausznik&oacute;w, lecz także w subiektywnie odbieranej szybkości transjent&oacute;w, precyzji oddania fazy ataku, a także w zjawiskowej rytmiczności, timingu. Uznawany za bardzo dynamiczny i og&oacute;lnie bardzo wartościowy produkt iFi Audio iDSD micro w bezpośredniej konfrontacji z Mojo grał dźwiękiem zdecydowanie mniej klarownym, wartkim, czystym. Zdawał się przybrudzony, zawoalowany, miękki. Wyraźnie gorsze były rozdzielczość i ekspresja. R&oacute;żnice były wyraźne nie tylko na planarach Audeze, lecz r&oacute;wnież na mobilnych AKG N60NC. Z tymi niepozornymi nausznikami, Mojo wyczyniał cuda, wpuszczając w nie tyle życia i precyzji, że ich brzmienie było nie do poznania. Szczeg&oacute;lnie w por&oacute;wnaniu z tym, jak grał wykorzystany w teście smartfon LG. Poprawa jakości dźwięku po podłączeniu do niego Mojo była tak drastyczna, że słyszalna dosłownie natychmiast, w pierwszej sekundzie. Muzyka dostawała potężnego kopa, życia, ekspresji, barw. Gdy AKG były wpięte bezpośrednio do telefonu, z nagrań uchodziło życie. W og&oacute;le nie chciało się ich dalej słuchać.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-3-plugs.jpg" alt="Chord mojo 3 plugs" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mimo naprawdę zjawiskowej szczeg&oacute;łowości, precyzji i rozdzielczości, Mojo nie cierpi na przesadne konturowanie dźwięku czy wysuszanie barw. Mamy tu do czynienia z przekazem kompletnym, pełnym, dobrze wypełnionym, choć nie można powiedzieć, że ciepłym czy masywnym. Całościowo dominuje wrażenie klarowności, impulsywności, dynamiki, punktualności. Fenomenalna przy tej cenie jest jakość wysokich ton&oacute;w, a także czystość średnicy. Mojo gra tak, jakby usunąć niewidzialną tkaninę spomiędzy muszli słuchawek i uszu słuchacza. Tak kapitalny jest wgląd w nagrania, a w związku z tym &ndash; ich r&oacute;żnicowanie. Słuchając albumu &bdquo;Spiritchaser" Dead Can Dance nie mogłem uwierzyć, jak głęboko i soczyście gra ten miniaturowy head amp (wybaczcie zapożyczenie, ale terminy anglojęzyczne są znacznie poręczniejsze niż nasze rodzime). Brzmienie było tak dobre, że po 10 minutach słuchania stwierdziłem, iż lepszego właściwie nie potrzebuję. Połączenie z LCD-3 zapewnia wprost niewiarygodne efekty. Pomyśleć jeszcze 2-3 lata temu, że tak fenomenalny dźwięk da się uzyskać siedząc gdzieś poza domem, na przykład w hotelu i to z baterii!</p> <p>W zakresie przestrzenności brytyjski maluch zasługuje na wielkie brawa, słowa najwyższego uznania. Obraz przestrzenny uzyskiwany z <a href="https://www.avtest.pl/sluchawki/item/317-sluchawki-planarne-audeze-lcd-3"><strong>LCD-3</strong></a> był szeroki i gęsty, z wyraźnym poczuciem głębi, jaką te słuchawki są w stanie kreować. Dość powiedzieć, że por&oacute;wnywalny cenowo produkt iFi Audio grał wyraźnie węziej i bardziej płasko.</p> <p>Zupełnie niesamowita jest jakość reprodukcji basu. Mamy tu połączenie nieprzesadnej potęgi (gdy nagranie ma mało niskich ton&oacute;w Mojo, nie spowoduje, że zabrzmi masywnie) z doskonałą kontrolą na samym dole pasma i świetną impulsywnością w wyższym podzakresie. Jednym słowem, niskie tony ocierają się o doskonałość, a już na pewno w swoim przedziale cenowym.</p> <p>Zdaję sobie sprawę, iż może to zabrzmieć mało wiarygodnie przez to, że nazbyt entuzjastycznie, ale z dźwiękowego punktu widzenia Mojo jawi się jako urządzenie pozbawione wszelkich wad. To autentyczny killer, okazja w segmencie mobilnych dako-słuchawkowc&oacute;w.</p> <hr class="system-pagebreak" title="John Franks opowiada o Mojo" /> <h2>John Franks opowiada o Mojo</h2> <p><strong>Audio-Video: Skąd pomysł na Mojo i jak udało się zawrzeć rozwiązania znane z Hugo w urządzeniu, kt&oacute;re jest kilka razy mniejsze i ponad trzykrotnie tańsze?</strong></p> <p><strong>John Franks:</strong> Hugo stał się hitem nie dlatego, że jest urządzeniem mobilnym. Owszem, są ludzie, kt&oacute;rzy wykorzystują go w ten właśnie spos&oacute;b, uwielbiając za to, czym jest. Hugo znalazł jednak przede wszystkim swoje miejsce w stacjonarnych systemach audio, w kt&oacute;rych pokazał, że deklasuje wiele znacznie droższych od siebie urządzeń. W przypadku Mojo chcieliśmy stworzyć produkt skierowany ściśle na rynek urządzeń mobilnych, pozbawiony jednak &ndash;&nbsp;podkreślam to stwierdzenie &ndash;&nbsp;wszelkich kompromis&oacute;w jakościowych kojarzonych ze sprzętem tego typu.<br />Gdy całkiem niedawno podr&oacute;żowaliśmy z Robem Wattsem po południowo-wschodniej Azji, zdałem sobie sprawę, że Hugo pozostaje poza zasięgiem finansowym dla znakomitej większości potencjalnych użytkownik&oacute;w. Usiedliśmy więc kt&oacute;regoś dnia i zadaliśmy sobie pytanie, co możemy zrobić, by zmienić ten stan rzeczy. Rob powiedział, że może obniżyć cenę do 800 funt&oacute;w. Ja na to, że nowy model musi kosztować 400. Wr&oacute;ciliśmy do firmy i dosłownie następnego dnia w komputerze pojawiła się informacja o nowym chipie FPGA Xilinx Virtex 7, kt&oacute;ry jest 4 razy potężniejszy od procesora w Hugo (Spartan VI &ndash; przyp. red.), a jednocześnie pobiera znacznie mniej prądu (o około 50% &ndash; przyp. red.), a w dodatku jest układem skalowalnym. To dało nam szansę osiągnięcia założonego celu, wciąż jednak koszt wyprodukowania słuchawkowego DAC-a opartego na tym procesorze był, przy normalnej kalkulacji koszt&oacute;w produkcji, nieakceptowalnie wysoki. Po długich negocjacjach z dostawcami i podwykonawcami udało się nam zejść do 400 funt&oacute;w, ale za cenę bardzo dużych zobowiązań finansowych z naszej strony. Efekt jest taki, że Mojo jest prawdziwą okazją. Jeśli oczekujesz lepszego dźwięku, musisz wydać 10 tysięcy dolar&oacute;w, a i tak nie jest wcale pewne, że go uzyskasz&hellip;</p> <p><strong>AV: Czy jeślibyście nie zdecydowali się na te bardzo duże zam&oacute;wienia, to cena Mojo byłaby znacznie wyższa &ndash;&nbsp;na przykład dwukrotnie?</strong></p> <p><strong>JF</strong>: O tak, co najmniej dwukrotnie! Z naszej strony była to kwestia wystarczająco dużej odwagi [John ujął to nieco bardziej dosadnie &ndash; przyp. F.K.], by p&oacute;jść w naprawdę duże ilości [w tym miejscu m&oacute;j rozm&oacute;wca zdradza, ile ma już zam&oacute;wień na Mojo, jednak prosi o niepublikowanie tej informacji. Dodam jedynie, że jest to liczba, kt&oacute;ra naprawdę robi wrażenie &ndash; tym bardziej, że rozmowa miała miejsce zaledwie kilka dni po światowej premierze urządzenia, początkiem listopada br.]. <br />Na całym świecie jest w użyciu 3,5 miliarda smartfon&oacute;w. Zał&oacute;żmy, że tylko jeden użytkownik na 100 tysięcy kupi Mojo &ndash; to daje liczbę 350 tysięcy urządzeń. Myślę, że jesteśmy w stanie osiągnąć ten ambitny cel. <br />Dodam, że poza ceną istotnym założeniem było to, by nasz nowy DAC był pozbawiony wszelkich przełącznik&oacute;w, by było to urządzenie niewymagające jakiejkolwiek konfiguracji, jednym słowem &ndash;&nbsp;plug &amp; play.</p> <p><strong>AV: Liczby, o jakich wspominasz, narzucają odmienny schemat dystrybucji niż sieć dealer&oacute;w hi-fi.</strong></p> <p><strong>JF:</strong> Oczywiście, że tak. Chcemy dotrzeć do naprawdę wielkiej rzeszy ludzi z przekazem &bdquo;Power to The People&rdquo; [w tłumaczeniu: moc dla ludzi] &ndash; pokazanie im, jak wspaniale może brzmieć muzyka z plik&oacute;w, z plik&oacute;w hi-res nawet na kiepskich jakościowo słuchawkach Beats. Podłączasz Mojo do smartfona i muzyka brzmi zupełnie inaczej, niepor&oacute;wnywalnie lepiej. To naprawdę słychać!</p> <p><strong>AV: Mimo wszystko widzę jednak pewną barierę w możliwości tak wielkiej popularyzacji tego produktu [podczas rozmowy nie znałem jeszcze Mojo &ndash; nie miałem go nawet jeszcze w ręku &ndash;&nbsp;przyp. F.K.]. Chodzi mianowicie o to, że jest to dodatkowy sprzęt, kt&oacute;ry trzeba podłączyć do i tak już niemałego z reguły smartfona. Poza tym jest to kolejne urządzenie, kt&oacute;re trzeba ładować.</strong></p> <p><strong>JF:</strong> Zdajemy sobie sprawę, że nie jest to jeszcze rozwiązanie idealne. Ale lepsze niż jakikolwiek odtwarzacz osobisty. Gdyby zastosować superpłaskie i superpojemne baterie najnowszej generacji, Mojo byłby jeszcze doskonalszy, na to jednak jest zbyt wcześnie. Ale i tak zrobiliśmy wiele: zastosowaliśmy bardzo dobre ogniwa Li-Ion, kt&oacute;re ładują się w 4 godziny poprzez port USB, a czas odtwarzania trwa 8&ndash;10 godzin, w zależności od tego, czy korzystamy z wejścia optycznego, czy USB. Na tym pierwszym Mojo gra zwykle około 10 godzin.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/chord-mojo/Chord-mojo-zzz.jpg" alt="Chord mojo zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Owacje na stojąco! Gorąco kibicuję Chordowi, by osiągnął założony cel sprzedażowy, bo Mojo bezdyskusyjnie na to zasługuje. Będąc tańszym od topowych smartfon&oacute;w i wielu audiofilskich DAP-&oacute;w, jest zdolny do wysterowania praktycznie każdych słuchawek, a podłączony do komputera, a nawet smartfona oraz bardzo dobrych nausznik&oacute;w tworzy zadziwiający, wysokiej klasy mobilny system audio. &bdquo;Dźwiękowo&rdquo; rozkłada na łopatki prawdopodobnie każdy audiofilski DAP (mocowo i dynamicznie &ndash;&nbsp;na pewno), a także wiele droższych od niego stacjonarnych wzmacniaczy słuchawkowych sparowanych z odtwarzaczem lub przetwornikiem &ndash; za sporo wyższe kwoty. To spektakularny przykład możliwości wsp&oacute;łczesnej techniki cyfrowej zaprzęgniętej do odtwarzania muzyki z bardzo wysoką jakością.</p> <p>Powiedzmy to jeszcze inaczej: z punktu widzenia wszystkich tych, kt&oacute;rzy szukają mobilnego słuchawkowca USB, Mojo zamyka ścieżkę poszukiwań. Testowany egzemplarz nie wr&oacute;cił już po teście do dystrybutora&hellip;</p> <p><strong>System odsłuchowy:</strong></p> <ul> <li><strong>Źr&oacute;dła:</strong> Apple iMac 27&rdquo; (mid 2011, Intel Core i5 3,1 GHz, 12 GB RAM, SSD 500 GB + HDD 1 TB, Audirvana Plus 2.2.5), Apple MacBook Pro 13 Retina (MZ839) / 8 GB RAM / Audirvana Plus 2.2.5, smartfon LG G2 / USB Audio Player PRO</li> <li><strong>Słuchawki:</strong> Audeze LCD-3 (2015), Master &amp; Dynamic MH30, AKG N60NC</li> <li><strong>Sprzęt odniesienia:</strong> iFi Audio iDSD Micro, Trilogy 931+Pioneer N-70A</li> </ul> <p>&nbsp;</p></div>
Oppo PM-3 / Oppo HA-2 2016-04-22T00:00:00+00:00 2016-04-22T00:00:00+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/427-oppo-pm-3-oppo-ha-2 Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/37e725efe26e0487bc83287a1c350936_S.jpg" alt="Oppo PM-3 / Oppo HA-2" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Nikt dokładnie nie wie, jak duże jest zapotrzebowanie na audiofilskie mobilne systemy słuchawkowe. Z pewnością jednak na zamożnych, mocno rozwiniętych rynkach &ndash; znaczące. W niszę tę wpasowało się kalifornijskie Oppo, proponując nie tylko kolejne słuchawki, ale także doskonale do nich dopasowany wzmacniacz.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Cinematic, <a href="http://www.cinematic.pl" target="_blank">www.cinematic.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>Oppo HA-2 &ndash; 1795 zł; PM-3 &ndash; 2385 zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Dawid Grzyb (DG), Filip Kulpa (FK) <strong>| Zdjęcia:&nbsp;</strong>Filip Kulpa</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Słuchawki Oppo PM-3 i wzmacniacz słuchawkowy HA-2</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-HA-2-aaa.jpg" alt="OPPO-HA-2-aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Od kina domowego, aż po przenośne audio wysokiej klasy &ndash;&nbsp;to droga, jaką przebyła amerykańska firma Oppo Digital (nie mylić z chińskim producentem telefon&oacute;w &ndash; też o nazwie Oppo). Zaczęło się z pozoru niewinnie: od odtwarzaczy wieloformatowych wysokiej klasy, kt&oacute;re stopniem wyrafinowania toru audio i wideo zawstydzały dwu-, trzykrotnie droższe modele z Japonii. I tak właściwie pozostało do dziś. Odtwarzacze wizyjne wciąż ciągną sprzedaż, ale w nieustannie rozrastającym się portfolio tego producenta pojawiły się kolejne urządzenia, kt&oacute;re cieszą się coraz większym zainteresowaniem audiofil&oacute;w. Najpierw dołączyły do niego słuchawki planarne PM-1 (sensacja ubiegłego roku w segmencie &bdquo;nausznik&oacute;w&rdquo;), niedługo p&oacute;źniej wzmacniacz HA-1 oraz tańsze &bdquo;planary&rdquo; PM-2. Chwila oddechu i oto są kolejne dwa produkty: najtańsze i najmniejsze na rynku słuchawki planarne PM-3 oraz dedykowany do ich napędu &ndash; przenośny, zasilany bateryjnie wzmacniacz słuchawkowy HA-2. Przetestowaliśmy obydwa te urządzenia w komplecie.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Oppo HA-2" /> <h2>Oppo HA-2</h2> <p>Opis rozpoczniemy od wzmacniacza, gdyż to on wydaje się większą nowością w testowanym duecie. To połączenie zasilanego z baterii wzmacniacza słuchawkowego i przetwornika c/a. Niebywale elegancki, wręcz lifestylowy sprzęt. Przypomina nowoczesny smartfon w eleganckim futerale &ndash; tyle, że tego nie da się zdjąć, a wyświetlacza tu w og&oacute;le nie znajdziemy.</p> <p>Pokryta w znacznej mierze naturalną sk&oacute;rą aluminiowa obudowa wygląda kapitalnie. Żaden z dotychczas testowanych mobilnych wzmacniaczy słuchawkowych nawet nie zbliża się pod tym względem do małego Oppo. Wydaje się wręcz, że to produkt stworzony dla biznesmen&oacute;w, z myślą o umieszczeniu go w kieszeni marynarki od Armaniego, a potem na blacie eleganckiego biurka &ndash; nie zaś z zamiarem noszenia w kieszeni czy w plecaku. Masa 175 g jest odczuwalna, ale nie na tyle, by sprzęt nadmiernie ciążył. Waży niemal dokładnie tyle samo, co &ndash; nomen omen &ndash; iPhone 6 Plus (172 g).</p> <p>HA-2 jest nie tylko wyjątkowo ładny i pięknie wykonany, ale też bardzo funkcjonalny. R&oacute;wnież i pod tym względem może służyć za &bdquo;wzorzec metra&rdquo;. Na spodzie zamontowano dwa gniazda USB &ndash;&nbsp;typu A i micro-USB oraz przełącznik trybu pracy z oznaczeniami A,B,C. Tym sposobem wybieramy, czy HA-2 ma pełnić rolę karty dźwiękowej dla komputera czy smartfona/tabletu. Wsp&oacute;łpraca z urządzeniami Android nie jest jednak zagwarantowana. Warunek spełniają modele wspierające protokoły USB OTG i USB Audio Class 2.0. Jako tabletu użyliśmy iPada mini &ndash;&nbsp;w tym przypadku połączenie działało bez zarzutu. Jeśli chcemy słuchać plik&oacute;w hi-res o pr&oacute;bkowaniu powyżej 48 kHz, konieczne będzie zainstalowanie odpowiedniej aplikacji (np. Onkyo, Tascam, Teac), bo iTunes nie obsługuje PCM-u powyżej tej częstotliwości pr&oacute;bkowania (nie wspominając o DSD). Z kolei w przypadku Androida &ndash; by m&oacute;c odtwarzać muzykę w og&oacute;le &ndash; konieczne będzie zakupienie aplikacji USB Audio Player Pro za 29 zł. Wypr&oacute;bowaliśmy ją na smartfonie LG G2 (Android). Odczyt działał, ale już nie tak bezproblemowo jak w przypadku iPada. Podczas łączenia urządzeń wielokrotnie pojawiał się komunikat o błędzie inicjalizacji portu USB.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-HA-2-1.jpg" alt="OPPO-HA-2-1" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>HA-2 można także wykorzystać jako sam wzmacniacz słuchawkowy, co wydłuża czas pracy baterii z 7 do 13 godzin. Jeśli korzystamy z komputera Mac jako źr&oacute;dła sygnału, nie trzeba instalować niczego, choć wskazane jest użycie specjalistycznego odtwarzacza programowego (np. Audirvana Plus, Amarra). Użytkownicy Windowsa muszą zainstalować odpowiedni sterownik dla wejścia USB.</p> <p>W fabrycznym komplecie otrzymujemy zestaw wszystkich potrzebnych kabli (w tym USB-&gt;Lightning oraz micro-USB-&gt;micro-USB) o bardzo małej długości, kt&oacute;re umożliwiają stworzenie ze smartfonem muzycznej kanapki. Jest też szybka ładowarka VOOC (nie jesteśmy jednak skazani na nią &ndash; te od mocnych smartfon&oacute;w też szybko ładują urządzenie) oraz dwie silikonowe opaski umożliwiające wygodne spięcie HA-2 ze smartfonem. Brawo!<br />Zastosowanie szybkiego i pojemnego akumulatora nie tylko nie drenuje baterii urządzenia mobilnego, ale też pozwala ją podładować &ndash; HA-2 może pełnić funkcję niedużego, awaryjnego powerbanku. Wśr&oacute;d mobilnych wzmacniaczy wysokiej klasy tylko iFi Audio iDSD Micro zapewnia tę możliwość. To jednak znacznie większe urządzenie.</p> <p>Na g&oacute;rnej krawędzi urządzenia wkomponowano dwa 3,5-mm gniazda: wyjście słuchawkowe oraz łączone wejście/wyjście liniowe. Tuż obok jest radełkowane pokrętło regulacji głośności. Działa płynnie i stawia idealnie dobrany op&oacute;r. Dodatkowo pełni rolę włącznika urządzenia (słychać charakterystyczny klik po jego przekręceniu); zielona dioda obok sygnalizuje gotowość HA-2 do pracy. Na prawym boku znalazły się suwaki podbicia poziomu wzmocnienia (ang. gain) oraz podbicia basu. Korekcja dołu pasma odbywa się w domenie analogowej. Nieco powyżej zamontowano przycisk sprawdzenia stanu naładowania ogniw oraz uaktywnienia HA-2 w roli powerbanku. Zestaw czterech diod zielonych i jednej niebieskiej służy do informowania użytkownika o obydwu tych funkcjach.</p> <p>Ciekawostką w HA-2 jest hybrydowa regulacja głośności, działająca na poziomie 32-bitowego przetwornika ESS ES9018K, na kt&oacute;rym bazuje ten USB DAC, oraz analogowego potencjometru. Urządzenia iOS automatycznie wykrywają hardware&rsquo;ową regulację w HA-2, wyłączając własną. Polecenia sterowania poziomem wyjściowym są przekazywane do DAC-a. W przypadku Android&oacute;w, korzystanie z 32-bitowej regulacji w HA-2 wymaga instalacji wspomnianej aplikacji USB Audio Player PRO. Dobre odtwarzacze programowe (np. Audirvana Plus) r&oacute;wnież wykrywają regulację hardware&rsquo;ową, dając możliwość wyboru opcji, z kt&oacute;rej korzystamy. Nad tym wszystkim jest jednak jeszcze sam potencjometr analogowy &ndash; producent zaleca użycie go w przypadku korzystania ze słuchawek wysokiej klasy, z pominięciem regulacji cyfrowej. Tak być powinno w każdym dobrej klasy wzmacniaczu słuchawkowym USB.</p> <hr class="system-pagebreak" title="PM-3" /> <h2>PM-3</h2> <p>Pomijając produkty firmy MrSpeakers, spośr&oacute;d słuchawek audiofilskich PM-3 są najtańszymi ortodynamikami na rynku. Wzornictwo wyraźnie nawiązuje do droższych i większych modeli Oppo. To też jedyne dotąd testowane słuchawki planarne, o kt&oacute;rych bez wahania możemy napisać, że są mobilne. Wprawdzie ich masa 320 g to nie jest jeszcze rewelacja (słuchawki na ulicę powinny być jeszcze lżejsze), ale PM-3 na tyle dobrze leżą na głowie i są na tyle nieduże, że spełniają umowne kryterium mobilności. Poza tym komfort noszenia jest naprawdę dobry.</p> <p>Pałąk jest solidny, w całości aluminiowy. Część styku z wierzchołkiem głowy obszyto sk&oacute;rą, nie zabrakło też stosownej ilości miękkiej gąbki. Regulacja długości jest oparta na stalowych ramionach, kt&oacute;re na spodzie mają plastikowe rynienki &ndash; to właśnie tamtędy poprowadzono przew&oacute;d sygnałowy.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-PM-3-1.jpg" alt="OPPO-PM-3-1" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mechanizm obejm muszli r&oacute;wnież jest aluminiowy i bardzo solidny. To właśnie tam naniesiono oznaczenia kanał&oacute;w. Wystająca kropka ułatwia rozpoznanie lewej słuchawki także niewidomym, za co należą się słowa pochwały. Rozwiązaniem typowym u Oppo jest też możliwość obr&oacute;cenia muszli aż o 180 stopni, tak, aby można było słuchawki wygodnie ułożyć na karku.</p> <p>Same muszle wykonano z tworzyw, choć z zewnątrz zamontowano aluminiowe, wyszczotkowane dekielki &ndash; bardzo estetyczne. Poduszki są miękkie i dość głębokie, powleczono je tym samym rodzajem sk&oacute;ry co pałąk. Wewnątrz jest całkiem sporo miejsca na małżowiny &ndash;&nbsp;nawet te duże nie będą uciskane.</p> <p>Jakość wykonania nie można określić inaczej jak znakomitą. Widać, że to produkt wyjątkowo dopracowany, wręcz luksusowy. Sk&oacute;rzane detale znakomicie komponują się z tymi aluminiowymi. Poszczeg&oacute;lne elementy są świetnie dopasowane, wizualnie stanowią sp&oacute;jną całość.&nbsp;</p> <p>Trzymetrowy przew&oacute;d sygnałowy (ten do użytku stacjonarnego) jest gruby i elastyczny. Wprowadza się go tylko do lewej muszli. Szkoda tylko, że jest bardzo podatny na skręcanie. Płaska taśma byłaby o wiele praktyczniejsza.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <h3>Opinia I</h3> <p>Już po chwili słychać, że mobilny zestaw Oppo powinien pracować razem. Słuchawki grają zdecydowanie inaczej podłączone iPhone&rsquo;a 5S, a zupełnie inaczej &ndash;&nbsp;znacznie lepiej &ndash; w firmowym komplecie. Zmiany na plus są naprawdę bardzo wyraźne.<br />Oppo PM-3 to słuchawki faworyzujące koloryt i muzykalność ponad szybkość i detale. Tutaj bogata barwa i dociążenie grają pierwsze skrzypce, nie słychać konturowania podzakres&oacute;w czy wyciągania niuans&oacute;w. Jest po prostu miękko, nieco ospale, ale też wyjątkowo muzykalnie. Średnie zakresy pasma są bardzo dobrze zaznaczone &ndash; to one stanowią centrum wydarzeń. Bogaty, choć nieprzesadzony, nieprzekombinowany bas dopełnia tego przekazu. Soprany są obecne, choć nieco wycofane. Uzupełniają brzmienie w subtelny spos&oacute;b, nie doświetlają go. Po prostu są. Scena dźwiękowa PM-3 jest naprawdę szeroka, jak na słuchawki zamknięte, po bokach dużo się dzieje, nie brak jej też głębi. Selektywność to nie jest cecha koronna tych słuchawek, ale z uwagi na ich rockową charakterystykę brzmieniową to żadna nowość.</p> <p>Oppo HA-2 to z kolei szkoła grania detalicznego, rozdzielczego i transparentnego, a przy tym przestrzennego. To właśnie dlatego ten wzmacniacz tak dobrze wsp&oacute;łpracuje z PM-3. Efekt jest taki, że słuchawki &ndash; nie tracąc swoich najlepszych cech, czyli chociażby bogatej średnicy i barwy &ndash; dostają zastrzyk wyrazistości i detaliczności, a ich scena rośnie w każdą stronę. Podłączając dla kontrastu PM-3 do iPhone&rsquo;a 5S, niemalże natychmiast usłyszymy wycofanie średnicy, uszczuplenie stereofonii po bokach, oddalenie wokalist&oacute;w i spadek rozdzielczości oraz ilości powietrza dookoła muzyk&oacute;w. Robi się bardziej duszno, bardziej ospale, ciężej. Pojawia się też woal przysłaniający większą część słyszalnego pasma. Największa r&oacute;żnica dotyczy jednak intensywności przekazu. HA-2 ma lepszą dynamikę, ale też gra bardziej bezpośrednio, namacalnie, do czego można bardzo szybko przywyknąć i to polubić.</p> <p>Słuchając PM-3 w parze z iPhone&rsquo;em, nie da się nie odnieść wrażenia, że słuchacz jest umiejscowiony powyżej całego spektaklu. Im dłużej się słucha pary PM-3 i HA-2, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, jak faktycznie jest ona dobra. Potrzeba czasu, żeby zrozumieć ten dźwięk. Zaręczam, że daje mn&oacute;stwo frajdy. (DG)</p> <h3>Opinia II</h3> <p>Początkowo w og&oacute;le nie starałem się rozdzielać duetu Oppo. Urządzenia te są do siebie tak dobrze dopasowane wzorniczo i razem grają na tyle dobrze, że prawdę m&oacute;wiąc nie czułem potrzeby jakiegokolwiek &bdquo;mieszania&rdquo;. Amerykański komplet oferuje bowiem świetnie zbalansowany, stosunkowo ciepły, dobrze zagęszczony przekaz, w kt&oacute;rym nie ma miejsca na przesadne konturowanie, świszczącą g&oacute;rę mającą za zadanie wywołać efekt superdetaliczności &ndash; tak często spotykaną &bdquo;przypadłość&rdquo; drogich słuchawek. Przyznam, że takie zabiegi nie robią na mnie żadnego (dobrego) wrażenia.</p> <p>Konstruktorzy Oppo najwyraźniej postawili sobie za cel stworzenie słuchawek, kt&oacute;re zapewniłyby naturalny barwowo przekaz bez zakolorowań, wyraźnych podbić krańc&oacute;w pasma, o subiektywnie r&oacute;wnej średnicy. Nie powiedziałbym, że soprany są wycofane. Raczej delikatne, stonowane, co &ndash;&nbsp;jak się okazuje &ndash; ma związek z zastosowanym wzmacniaczem. Ich jakość jest bez zarzutu. Brzmią czysto i nawet jeśli nie mają tego ostatecznego szlifu na krańcu pasma, kt&oacute;ry wielu audiofil&oacute;w ceni i poszukuje, to nie można powiedzieć, że są przycięte czy byle jakie.</p> <p>Bas też nie bije rekord&oacute;w potęgi czy rozciągnięcia. Jest jednak akuratny ilościowo, czysty, niepodbarwiony, wolny od bułowatości, dudnienia, barwny. Z pozoru wydają się to rzeczy oczywiste w słuchawkach za ponad&nbsp; 2400 zł, lecz praktyka pokazuje, że &ndash; niekoniecznie. Znam co najmniej kilka modeli droższych słuchawek, przez kt&oacute;re &ndash; właśnie przez te uchybienia &ndash; słucha się znacznie mniej komfortowo niż przez PM-3.</p> <p>Jeśli ktoś ceni przekaz zr&oacute;wnoważony, barwny, wolny od efekciarstwa, to zdecydowanie powinien rozważyć testowany komplet albo chociaż same PM-3. Faktem jest, że Oppo ma obecnie silnego rywala &ndash; testowane niedawno &bdquo;nauszniki&rdquo; Sony MDR-Z7 w komplecie z dedykowanym wzmacniaczem mobilnym (niestety, dwukrotnie droższym). Z7 są nieco droższe od PM-3, ale oferują głębszy, niżej schodzący i potężniejszy bas, r&oacute;wnie dobre barwy i lepszą przestrzenność. Ta w Oppo nie jest bowiem wybitna &ndash; scena ma, owszem, porządną głębię i plany, ale nie jest szczeg&oacute;lnie szeroka, uwolniona od głowy słuchacza.</p> <p>Po dłuższych przesłuchaniach kompletu postanowiłem pokusić się o zamianę wzmacniacza słuchawkowego, by sprawdzić, jaka jest jego rola w systemie i jak dobre są same słuchawki. Miejsce HA-2 zajął redakcyjny iFi micro iDSD &ndash; wzmacniacz większy, ale też mobilny (bo zasilany bateryjnie) i nieco droższy. Zmiana okazała się dużo większa, niż sądziłem. Obydwa wzmacniacze grają zupełnie inaczej. HA-2 koncentruje scenę w środku głowy, powiększając i przybliżając wokale (jednocześnie nieco je rozmazując), czyniąc cały przekaz bardziej intymnym i gęstym. Ma to jednak negatywne konsekwencje dla przestrzenności brzmienia jako takiej, co było wyraźnie słychać po przesiadce na iFi Audio. Dźwięk momentalnie nabierał powietrza, lekkości, zwiewności. Wyraźna r&oacute;żnica dotyczyła sposobu prezentacji wysokich ton&oacute;w &ndash; były klarowniejsze, lepiej rozciągnięte i napowietrzone. Wynika stąd, że HA-2 jest elementem modelującym brzmienie PM-3 na sw&oacute;j spos&oacute;b. Nie znaczy to bynajmniej, że jest źle dopasowany. Powiedziałbym raczej, że duet brzmi świetnie, ale ma pewną specyfikę, kt&oacute;rą bardzo łatwo zaakceptować &ndash;&nbsp;szczeg&oacute;lnie przy muzyce rockowej czy pop. Miłośnicy jazzu i klasyki absolutnie nie powinni rezygnować w PM-3 &ndash; tyle że powinniście wiedzieć, że na HA-2 świat Oppo się nie kończy. &bdquo;Tr&oacute;jki&rdquo; to znakomite słuchawki, kt&oacute;re &ndash; w moim odczuciu &ndash; zasługują nawet na coś lepszego. (FK)</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-zzz1.jpg" alt="OPPO zzz1" width="391" height="669" style="margin-left: 20px; float: right;" /><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-zzz.jpg" alt="OPPO zzz" width="400" height="669" style="margin-left: 20px; float: right;" />Zar&oacute;wno słuchawki, jak i wzmacniacz są świetnie dopracowanymi produktami. Jako recenzenci, obaj byliśmy zgodni co do tego, że firmowy komplet brzmi świetnie &ndash; mimo że nie całkiem uniwersalnie. To dźwięk przekonujący barwami, naturalnością, muzykalnością, ale r&oacute;wnież dobrą dynamiką. Nieco mniej ma do zaoferowania w zakresie precyzji i przestrzenności. Nie można zapominać, że komplet kosztuje ponad 4 tysiące złotych.&nbsp;</p> <p>Model Oppo HA-2 zasługuje na najwyższe noty za jakość i estetykę wykonania oraz funkcjonalność. Brzmieniowo jest to świetny mały, mobilny wzmacniacz, kt&oacute;ry dźwiękowo oferuje znacznie więcej niż smartfon i w tym sensie stanowi znakomity upgrade PM-3. Jeśli nie zależy nam jednak na ultrakompaktowych rozmiarach, trzeba wiedzieć, że są wzmacniacze, kt&oacute;re potrafią z &bdquo;tr&oacute;jek&rdquo; wykrzesać więcej detali, więcej przestrzeni oraz dynamiki, i kt&oacute;re lepiej sprawdzą się podczas grania muzyki poważnej czy jazzu. Bo, jak się okazuje, są to znakomite mobilne słuchawki. Dzięki zamkniętej konstrukcji, wysokiemu komfortowi użytkowania, świetnemu, luksusowemu wykończeniu i odpowiednim gabarytom są to jedne z najciekawszych &bdquo;nausznik&oacute;w&rdquo; mobilnych, jakie możemy szczerze polecić. Szczeg&oacute;lnie fanom muzyki akustycznej, choć nie tylko &ndash; także rocka.</p> <h4>System odsłuchowy:</h4> <ul> <li><strong>ŹR&Oacute;DŁO + WZMACNIACZ:</strong> Aurender FLOW, Lotoo PAW Gold, iPhone 5S</li> <li><strong>SŁUCHAWKI:</strong> Sennheiser HD 800, Audeze EL-8</li> <li><strong>KABLE:</strong> Forza AudioWorks Noir RCA</li> </ul> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/37e725efe26e0487bc83287a1c350936_S.jpg" alt="Oppo PM-3 / Oppo HA-2" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Nikt dokładnie nie wie, jak duże jest zapotrzebowanie na audiofilskie mobilne systemy słuchawkowe. Z pewnością jednak na zamożnych, mocno rozwiniętych rynkach &ndash; znaczące. W niszę tę wpasowało się kalifornijskie Oppo, proponując nie tylko kolejne słuchawki, ale także doskonale do nich dopasowany wzmacniacz.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor:&nbsp;</strong>Cinematic, <a href="http://www.cinematic.pl" target="_blank">www.cinematic.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>Oppo HA-2 &ndash; 1795 zł; PM-3 &ndash; 2385 zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst: </strong>Dawid Grzyb (DG), Filip Kulpa (FK) <strong>| Zdjęcia:&nbsp;</strong>Filip Kulpa</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Słuchawki Oppo PM-3 i wzmacniacz słuchawkowy HA-2</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-HA-2-aaa.jpg" alt="OPPO-HA-2-aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Od kina domowego, aż po przenośne audio wysokiej klasy &ndash;&nbsp;to droga, jaką przebyła amerykańska firma Oppo Digital (nie mylić z chińskim producentem telefon&oacute;w &ndash; też o nazwie Oppo). Zaczęło się z pozoru niewinnie: od odtwarzaczy wieloformatowych wysokiej klasy, kt&oacute;re stopniem wyrafinowania toru audio i wideo zawstydzały dwu-, trzykrotnie droższe modele z Japonii. I tak właściwie pozostało do dziś. Odtwarzacze wizyjne wciąż ciągną sprzedaż, ale w nieustannie rozrastającym się portfolio tego producenta pojawiły się kolejne urządzenia, kt&oacute;re cieszą się coraz większym zainteresowaniem audiofil&oacute;w. Najpierw dołączyły do niego słuchawki planarne PM-1 (sensacja ubiegłego roku w segmencie &bdquo;nausznik&oacute;w&rdquo;), niedługo p&oacute;źniej wzmacniacz HA-1 oraz tańsze &bdquo;planary&rdquo; PM-2. Chwila oddechu i oto są kolejne dwa produkty: najtańsze i najmniejsze na rynku słuchawki planarne PM-3 oraz dedykowany do ich napędu &ndash; przenośny, zasilany bateryjnie wzmacniacz słuchawkowy HA-2. Przetestowaliśmy obydwa te urządzenia w komplecie.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Oppo HA-2" /> <h2>Oppo HA-2</h2> <p>Opis rozpoczniemy od wzmacniacza, gdyż to on wydaje się większą nowością w testowanym duecie. To połączenie zasilanego z baterii wzmacniacza słuchawkowego i przetwornika c/a. Niebywale elegancki, wręcz lifestylowy sprzęt. Przypomina nowoczesny smartfon w eleganckim futerale &ndash; tyle, że tego nie da się zdjąć, a wyświetlacza tu w og&oacute;le nie znajdziemy.</p> <p>Pokryta w znacznej mierze naturalną sk&oacute;rą aluminiowa obudowa wygląda kapitalnie. Żaden z dotychczas testowanych mobilnych wzmacniaczy słuchawkowych nawet nie zbliża się pod tym względem do małego Oppo. Wydaje się wręcz, że to produkt stworzony dla biznesmen&oacute;w, z myślą o umieszczeniu go w kieszeni marynarki od Armaniego, a potem na blacie eleganckiego biurka &ndash; nie zaś z zamiarem noszenia w kieszeni czy w plecaku. Masa 175 g jest odczuwalna, ale nie na tyle, by sprzęt nadmiernie ciążył. Waży niemal dokładnie tyle samo, co &ndash; nomen omen &ndash; iPhone 6 Plus (172 g).</p> <p>HA-2 jest nie tylko wyjątkowo ładny i pięknie wykonany, ale też bardzo funkcjonalny. R&oacute;wnież i pod tym względem może służyć za &bdquo;wzorzec metra&rdquo;. Na spodzie zamontowano dwa gniazda USB &ndash;&nbsp;typu A i micro-USB oraz przełącznik trybu pracy z oznaczeniami A,B,C. Tym sposobem wybieramy, czy HA-2 ma pełnić rolę karty dźwiękowej dla komputera czy smartfona/tabletu. Wsp&oacute;łpraca z urządzeniami Android nie jest jednak zagwarantowana. Warunek spełniają modele wspierające protokoły USB OTG i USB Audio Class 2.0. Jako tabletu użyliśmy iPada mini &ndash;&nbsp;w tym przypadku połączenie działało bez zarzutu. Jeśli chcemy słuchać plik&oacute;w hi-res o pr&oacute;bkowaniu powyżej 48 kHz, konieczne będzie zainstalowanie odpowiedniej aplikacji (np. Onkyo, Tascam, Teac), bo iTunes nie obsługuje PCM-u powyżej tej częstotliwości pr&oacute;bkowania (nie wspominając o DSD). Z kolei w przypadku Androida &ndash; by m&oacute;c odtwarzać muzykę w og&oacute;le &ndash; konieczne będzie zakupienie aplikacji USB Audio Player Pro za 29 zł. Wypr&oacute;bowaliśmy ją na smartfonie LG G2 (Android). Odczyt działał, ale już nie tak bezproblemowo jak w przypadku iPada. Podczas łączenia urządzeń wielokrotnie pojawiał się komunikat o błędzie inicjalizacji portu USB.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-HA-2-1.jpg" alt="OPPO-HA-2-1" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>HA-2 można także wykorzystać jako sam wzmacniacz słuchawkowy, co wydłuża czas pracy baterii z 7 do 13 godzin. Jeśli korzystamy z komputera Mac jako źr&oacute;dła sygnału, nie trzeba instalować niczego, choć wskazane jest użycie specjalistycznego odtwarzacza programowego (np. Audirvana Plus, Amarra). Użytkownicy Windowsa muszą zainstalować odpowiedni sterownik dla wejścia USB.</p> <p>W fabrycznym komplecie otrzymujemy zestaw wszystkich potrzebnych kabli (w tym USB-&gt;Lightning oraz micro-USB-&gt;micro-USB) o bardzo małej długości, kt&oacute;re umożliwiają stworzenie ze smartfonem muzycznej kanapki. Jest też szybka ładowarka VOOC (nie jesteśmy jednak skazani na nią &ndash; te od mocnych smartfon&oacute;w też szybko ładują urządzenie) oraz dwie silikonowe opaski umożliwiające wygodne spięcie HA-2 ze smartfonem. Brawo!<br />Zastosowanie szybkiego i pojemnego akumulatora nie tylko nie drenuje baterii urządzenia mobilnego, ale też pozwala ją podładować &ndash; HA-2 może pełnić funkcję niedużego, awaryjnego powerbanku. Wśr&oacute;d mobilnych wzmacniaczy wysokiej klasy tylko iFi Audio iDSD Micro zapewnia tę możliwość. To jednak znacznie większe urządzenie.</p> <p>Na g&oacute;rnej krawędzi urządzenia wkomponowano dwa 3,5-mm gniazda: wyjście słuchawkowe oraz łączone wejście/wyjście liniowe. Tuż obok jest radełkowane pokrętło regulacji głośności. Działa płynnie i stawia idealnie dobrany op&oacute;r. Dodatkowo pełni rolę włącznika urządzenia (słychać charakterystyczny klik po jego przekręceniu); zielona dioda obok sygnalizuje gotowość HA-2 do pracy. Na prawym boku znalazły się suwaki podbicia poziomu wzmocnienia (ang. gain) oraz podbicia basu. Korekcja dołu pasma odbywa się w domenie analogowej. Nieco powyżej zamontowano przycisk sprawdzenia stanu naładowania ogniw oraz uaktywnienia HA-2 w roli powerbanku. Zestaw czterech diod zielonych i jednej niebieskiej służy do informowania użytkownika o obydwu tych funkcjach.</p> <p>Ciekawostką w HA-2 jest hybrydowa regulacja głośności, działająca na poziomie 32-bitowego przetwornika ESS ES9018K, na kt&oacute;rym bazuje ten USB DAC, oraz analogowego potencjometru. Urządzenia iOS automatycznie wykrywają hardware&rsquo;ową regulację w HA-2, wyłączając własną. Polecenia sterowania poziomem wyjściowym są przekazywane do DAC-a. W przypadku Android&oacute;w, korzystanie z 32-bitowej regulacji w HA-2 wymaga instalacji wspomnianej aplikacji USB Audio Player PRO. Dobre odtwarzacze programowe (np. Audirvana Plus) r&oacute;wnież wykrywają regulację hardware&rsquo;ową, dając możliwość wyboru opcji, z kt&oacute;rej korzystamy. Nad tym wszystkim jest jednak jeszcze sam potencjometr analogowy &ndash; producent zaleca użycie go w przypadku korzystania ze słuchawek wysokiej klasy, z pominięciem regulacji cyfrowej. Tak być powinno w każdym dobrej klasy wzmacniaczu słuchawkowym USB.</p> <hr class="system-pagebreak" title="PM-3" /> <h2>PM-3</h2> <p>Pomijając produkty firmy MrSpeakers, spośr&oacute;d słuchawek audiofilskich PM-3 są najtańszymi ortodynamikami na rynku. Wzornictwo wyraźnie nawiązuje do droższych i większych modeli Oppo. To też jedyne dotąd testowane słuchawki planarne, o kt&oacute;rych bez wahania możemy napisać, że są mobilne. Wprawdzie ich masa 320 g to nie jest jeszcze rewelacja (słuchawki na ulicę powinny być jeszcze lżejsze), ale PM-3 na tyle dobrze leżą na głowie i są na tyle nieduże, że spełniają umowne kryterium mobilności. Poza tym komfort noszenia jest naprawdę dobry.</p> <p>Pałąk jest solidny, w całości aluminiowy. Część styku z wierzchołkiem głowy obszyto sk&oacute;rą, nie zabrakło też stosownej ilości miękkiej gąbki. Regulacja długości jest oparta na stalowych ramionach, kt&oacute;re na spodzie mają plastikowe rynienki &ndash; to właśnie tamtędy poprowadzono przew&oacute;d sygnałowy.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-PM-3-1.jpg" alt="OPPO-PM-3-1" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Mechanizm obejm muszli r&oacute;wnież jest aluminiowy i bardzo solidny. To właśnie tam naniesiono oznaczenia kanał&oacute;w. Wystająca kropka ułatwia rozpoznanie lewej słuchawki także niewidomym, za co należą się słowa pochwały. Rozwiązaniem typowym u Oppo jest też możliwość obr&oacute;cenia muszli aż o 180 stopni, tak, aby można było słuchawki wygodnie ułożyć na karku.</p> <p>Same muszle wykonano z tworzyw, choć z zewnątrz zamontowano aluminiowe, wyszczotkowane dekielki &ndash; bardzo estetyczne. Poduszki są miękkie i dość głębokie, powleczono je tym samym rodzajem sk&oacute;ry co pałąk. Wewnątrz jest całkiem sporo miejsca na małżowiny &ndash;&nbsp;nawet te duże nie będą uciskane.</p> <p>Jakość wykonania nie można określić inaczej jak znakomitą. Widać, że to produkt wyjątkowo dopracowany, wręcz luksusowy. Sk&oacute;rzane detale znakomicie komponują się z tymi aluminiowymi. Poszczeg&oacute;lne elementy są świetnie dopasowane, wizualnie stanowią sp&oacute;jną całość.&nbsp;</p> <p>Trzymetrowy przew&oacute;d sygnałowy (ten do użytku stacjonarnego) jest gruby i elastyczny. Wprowadza się go tylko do lewej muszli. Szkoda tylko, że jest bardzo podatny na skręcanie. Płaska taśma byłaby o wiele praktyczniejsza.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie " /> <h2>Brzmienie</h2> <h3>Opinia I</h3> <p>Już po chwili słychać, że mobilny zestaw Oppo powinien pracować razem. Słuchawki grają zdecydowanie inaczej podłączone iPhone&rsquo;a 5S, a zupełnie inaczej &ndash;&nbsp;znacznie lepiej &ndash; w firmowym komplecie. Zmiany na plus są naprawdę bardzo wyraźne.<br />Oppo PM-3 to słuchawki faworyzujące koloryt i muzykalność ponad szybkość i detale. Tutaj bogata barwa i dociążenie grają pierwsze skrzypce, nie słychać konturowania podzakres&oacute;w czy wyciągania niuans&oacute;w. Jest po prostu miękko, nieco ospale, ale też wyjątkowo muzykalnie. Średnie zakresy pasma są bardzo dobrze zaznaczone &ndash; to one stanowią centrum wydarzeń. Bogaty, choć nieprzesadzony, nieprzekombinowany bas dopełnia tego przekazu. Soprany są obecne, choć nieco wycofane. Uzupełniają brzmienie w subtelny spos&oacute;b, nie doświetlają go. Po prostu są. Scena dźwiękowa PM-3 jest naprawdę szeroka, jak na słuchawki zamknięte, po bokach dużo się dzieje, nie brak jej też głębi. Selektywność to nie jest cecha koronna tych słuchawek, ale z uwagi na ich rockową charakterystykę brzmieniową to żadna nowość.</p> <p>Oppo HA-2 to z kolei szkoła grania detalicznego, rozdzielczego i transparentnego, a przy tym przestrzennego. To właśnie dlatego ten wzmacniacz tak dobrze wsp&oacute;łpracuje z PM-3. Efekt jest taki, że słuchawki &ndash; nie tracąc swoich najlepszych cech, czyli chociażby bogatej średnicy i barwy &ndash; dostają zastrzyk wyrazistości i detaliczności, a ich scena rośnie w każdą stronę. Podłączając dla kontrastu PM-3 do iPhone&rsquo;a 5S, niemalże natychmiast usłyszymy wycofanie średnicy, uszczuplenie stereofonii po bokach, oddalenie wokalist&oacute;w i spadek rozdzielczości oraz ilości powietrza dookoła muzyk&oacute;w. Robi się bardziej duszno, bardziej ospale, ciężej. Pojawia się też woal przysłaniający większą część słyszalnego pasma. Największa r&oacute;żnica dotyczy jednak intensywności przekazu. HA-2 ma lepszą dynamikę, ale też gra bardziej bezpośrednio, namacalnie, do czego można bardzo szybko przywyknąć i to polubić.</p> <p>Słuchając PM-3 w parze z iPhone&rsquo;em, nie da się nie odnieść wrażenia, że słuchacz jest umiejscowiony powyżej całego spektaklu. Im dłużej się słucha pary PM-3 i HA-2, tym bardziej utwierdzamy się w przekonaniu, jak faktycznie jest ona dobra. Potrzeba czasu, żeby zrozumieć ten dźwięk. Zaręczam, że daje mn&oacute;stwo frajdy. (DG)</p> <h3>Opinia II</h3> <p>Początkowo w og&oacute;le nie starałem się rozdzielać duetu Oppo. Urządzenia te są do siebie tak dobrze dopasowane wzorniczo i razem grają na tyle dobrze, że prawdę m&oacute;wiąc nie czułem potrzeby jakiegokolwiek &bdquo;mieszania&rdquo;. Amerykański komplet oferuje bowiem świetnie zbalansowany, stosunkowo ciepły, dobrze zagęszczony przekaz, w kt&oacute;rym nie ma miejsca na przesadne konturowanie, świszczącą g&oacute;rę mającą za zadanie wywołać efekt superdetaliczności &ndash; tak często spotykaną &bdquo;przypadłość&rdquo; drogich słuchawek. Przyznam, że takie zabiegi nie robią na mnie żadnego (dobrego) wrażenia.</p> <p>Konstruktorzy Oppo najwyraźniej postawili sobie za cel stworzenie słuchawek, kt&oacute;re zapewniłyby naturalny barwowo przekaz bez zakolorowań, wyraźnych podbić krańc&oacute;w pasma, o subiektywnie r&oacute;wnej średnicy. Nie powiedziałbym, że soprany są wycofane. Raczej delikatne, stonowane, co &ndash;&nbsp;jak się okazuje &ndash; ma związek z zastosowanym wzmacniaczem. Ich jakość jest bez zarzutu. Brzmią czysto i nawet jeśli nie mają tego ostatecznego szlifu na krańcu pasma, kt&oacute;ry wielu audiofil&oacute;w ceni i poszukuje, to nie można powiedzieć, że są przycięte czy byle jakie.</p> <p>Bas też nie bije rekord&oacute;w potęgi czy rozciągnięcia. Jest jednak akuratny ilościowo, czysty, niepodbarwiony, wolny od bułowatości, dudnienia, barwny. Z pozoru wydają się to rzeczy oczywiste w słuchawkach za ponad&nbsp; 2400 zł, lecz praktyka pokazuje, że &ndash; niekoniecznie. Znam co najmniej kilka modeli droższych słuchawek, przez kt&oacute;re &ndash; właśnie przez te uchybienia &ndash; słucha się znacznie mniej komfortowo niż przez PM-3.</p> <p>Jeśli ktoś ceni przekaz zr&oacute;wnoważony, barwny, wolny od efekciarstwa, to zdecydowanie powinien rozważyć testowany komplet albo chociaż same PM-3. Faktem jest, że Oppo ma obecnie silnego rywala &ndash; testowane niedawno &bdquo;nauszniki&rdquo; Sony MDR-Z7 w komplecie z dedykowanym wzmacniaczem mobilnym (niestety, dwukrotnie droższym). Z7 są nieco droższe od PM-3, ale oferują głębszy, niżej schodzący i potężniejszy bas, r&oacute;wnie dobre barwy i lepszą przestrzenność. Ta w Oppo nie jest bowiem wybitna &ndash; scena ma, owszem, porządną głębię i plany, ale nie jest szczeg&oacute;lnie szeroka, uwolniona od głowy słuchacza.</p> <p>Po dłuższych przesłuchaniach kompletu postanowiłem pokusić się o zamianę wzmacniacza słuchawkowego, by sprawdzić, jaka jest jego rola w systemie i jak dobre są same słuchawki. Miejsce HA-2 zajął redakcyjny iFi micro iDSD &ndash; wzmacniacz większy, ale też mobilny (bo zasilany bateryjnie) i nieco droższy. Zmiana okazała się dużo większa, niż sądziłem. Obydwa wzmacniacze grają zupełnie inaczej. HA-2 koncentruje scenę w środku głowy, powiększając i przybliżając wokale (jednocześnie nieco je rozmazując), czyniąc cały przekaz bardziej intymnym i gęstym. Ma to jednak negatywne konsekwencje dla przestrzenności brzmienia jako takiej, co było wyraźnie słychać po przesiadce na iFi Audio. Dźwięk momentalnie nabierał powietrza, lekkości, zwiewności. Wyraźna r&oacute;żnica dotyczyła sposobu prezentacji wysokich ton&oacute;w &ndash; były klarowniejsze, lepiej rozciągnięte i napowietrzone. Wynika stąd, że HA-2 jest elementem modelującym brzmienie PM-3 na sw&oacute;j spos&oacute;b. Nie znaczy to bynajmniej, że jest źle dopasowany. Powiedziałbym raczej, że duet brzmi świetnie, ale ma pewną specyfikę, kt&oacute;rą bardzo łatwo zaakceptować &ndash;&nbsp;szczeg&oacute;lnie przy muzyce rockowej czy pop. Miłośnicy jazzu i klasyki absolutnie nie powinni rezygnować w PM-3 &ndash; tyle że powinniście wiedzieć, że na HA-2 świat Oppo się nie kończy. &bdquo;Tr&oacute;jki&rdquo; to znakomite słuchawki, kt&oacute;re &ndash; w moim odczuciu &ndash; zasługują nawet na coś lepszego. (FK)</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-zzz1.jpg" alt="OPPO zzz1" width="391" height="669" style="margin-left: 20px; float: right;" /><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/oppo-ha-2/OPPO-zzz.jpg" alt="OPPO zzz" width="400" height="669" style="margin-left: 20px; float: right;" />Zar&oacute;wno słuchawki, jak i wzmacniacz są świetnie dopracowanymi produktami. Jako recenzenci, obaj byliśmy zgodni co do tego, że firmowy komplet brzmi świetnie &ndash; mimo że nie całkiem uniwersalnie. To dźwięk przekonujący barwami, naturalnością, muzykalnością, ale r&oacute;wnież dobrą dynamiką. Nieco mniej ma do zaoferowania w zakresie precyzji i przestrzenności. Nie można zapominać, że komplet kosztuje ponad 4 tysiące złotych.&nbsp;</p> <p>Model Oppo HA-2 zasługuje na najwyższe noty za jakość i estetykę wykonania oraz funkcjonalność. Brzmieniowo jest to świetny mały, mobilny wzmacniacz, kt&oacute;ry dźwiękowo oferuje znacznie więcej niż smartfon i w tym sensie stanowi znakomity upgrade PM-3. Jeśli nie zależy nam jednak na ultrakompaktowych rozmiarach, trzeba wiedzieć, że są wzmacniacze, kt&oacute;re potrafią z &bdquo;tr&oacute;jek&rdquo; wykrzesać więcej detali, więcej przestrzeni oraz dynamiki, i kt&oacute;re lepiej sprawdzą się podczas grania muzyki poważnej czy jazzu. Bo, jak się okazuje, są to znakomite mobilne słuchawki. Dzięki zamkniętej konstrukcji, wysokiemu komfortowi użytkowania, świetnemu, luksusowemu wykończeniu i odpowiednim gabarytom są to jedne z najciekawszych &bdquo;nausznik&oacute;w&rdquo; mobilnych, jakie możemy szczerze polecić. Szczeg&oacute;lnie fanom muzyki akustycznej, choć nie tylko &ndash; także rocka.</p> <h4>System odsłuchowy:</h4> <ul> <li><strong>ŹR&Oacute;DŁO + WZMACNIACZ:</strong> Aurender FLOW, Lotoo PAW Gold, iPhone 5S</li> <li><strong>SŁUCHAWKI:</strong> Sennheiser HD 800, Audeze EL-8</li> <li><strong>KABLE:</strong> Forza AudioWorks Noir RCA</li> </ul> <p>&nbsp;</p></div>
Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy 2016-02-01T00:00:00+00:00 2016-02-01T00:00:00+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/376-trilogy-931-wzmacniacz-sluchawkowy Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/983fb56032c1ac1b726360eae9dd3d18_S.jpg" alt="Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Niepozorny wzmacniacz londyńskiego producenta to minimalistyczna &ndash; może aż do przesady &ndash; konstrukcja single-ended. Funkcjonalnością nie grzeszy, ale jak gra!</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Moje Audio, <a href="http://www.mojeaudio.pl" target="_blank">www.mojeaudio.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>5490zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst i Zdjęcia:&nbsp;</strong>Filip Kulpa</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-aaa.jpg" alt="Trilogy-931-aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: left;">Marka Trilogy Audio Systems gościła już na naszych łamach, ale zaledwie raz &ndash; w numerze 2/2015. W&oacute;wczas testowaliśmy przedwzmacniacz gramofonowy 907. Tym razem testujemy jedną z najnowszych konstrukcji tej firmy &ndash; wprowadzony na rynek w 2015 roku wzmacniacz słuchawkowy 931. Nie jest to urządzenie tanie (kosztuje ok. 5500 zł), lecz &ndash; jak zaraz się przekonacie &ndash; warte zachodu.</p> <p style="text-align: left;">Zdecydowanie na miejscu będzie napisać kilka sł&oacute;w o&nbsp;historii firmy i&nbsp;osobie właściciela oraz gł&oacute;wnego konstruktora. Trilogy powstało w&nbsp;1991 roku, a pierwszymi produktami firmy były lampowy przedwzmacniacz i&nbsp;dwie końc&oacute;wki mocy (też lampowe). Nic Poulson, szef i gł&oacute;wny konstruktor w Trilogy to dawny pracownik BBC, elektronik dużego kalibru, kt&oacute;ry nie ogranicza się wyłącznie do dziedziny układ&oacute;w audio (co by nie&nbsp;m&oacute;wić, w&nbsp;skali przemysłowej dość prymitywnej). Jest autorem system&oacute;w oświetleniowych dla pas&oacute;w startowych na brytyjskich lotniskach, specjalistą od zasilania w&nbsp;og&oacute;le. Nie każdy pamięta, że wiele lat temu założył firmę Isotek. Obecnie, pr&oacute;cz Trilogy, ma drugą markę ISOL-8 oferującą &ndash;&nbsp;analogicznie jak Istotek &ndash; kondycjonery i&nbsp;filtry prądowe. Testowaliśmy już produkt z&nbsp;tej gamy i&nbsp;byliśmy r&oacute;wnież pod sporym wrażeniem.</p> <p style="text-align: left;">Na test modelu 931 nam&oacute;wił mnie Dawid Grzyb, kt&oacute;ry kr&oacute;tko przede mną miał to urządzenie u&nbsp;siebie. A ja, będąc wciąż jeszcze podekscytowany słuchawkami Audeze LCD-3 (<a href="https://www.avtest.pl/sluchawki/item/317-sluchawki-planarne-audeze-lcd-3"><strong>test tutaj</strong></a>), szukałem dla nich właściwego napędu. Telefon do dystrybutora i po dw&oacute;ch dniach 931-tka pojawiła się na moim biurku.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Skromność, minimalizm, znakomita jakość wykonania &ndash; te słowa dobrze oddają to, co ukazuje się naszym oczom po rozpakowaniu niedużego pudełka. Model 931 to bardzo kompaktowe i&nbsp;zupełnie minimalistyczne urządzenie. W całości aluminiowa obudowa ma szerokość ledwie 140 mm, jest sporo głębsza (237 mm) i&nbsp;bardzo niska (50 mm). Z przodu zdobią ją jedynie gałka regulacji głośności, ćwierćcalowe gniazdo słuchawkowe i&nbsp;dwa malutkie przełączniki &ndash; włącznik prądowy oraz selektor wejść. Te są zaledwie dwa, oba analogowe i&nbsp;asymetryczne.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-wnetrze1.jpg" alt="Trilogy-931-wnetrze1" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Kto się spodziewa od słuchawkowca za ponad 5000 zł wejść i&nbsp;wyjść XLR, ten będzie mocno zawiedziony. To trochę tak, jak z&nbsp;przedwzmacniaczami Conrada-Johnsona. Nawet najdroższe modele nie mają &ndash;&nbsp;celowo &ndash; toru zbalansowanego. R&oacute;wnież w&nbsp;przypadku 931 idea układu także kł&oacute;ci się ze zbalansowaną ścieżką sygnałową czy nawet pr&oacute;bą symetryzacji sygnału. Urządzenie ma bowiem topologię single-ended &ndash; rzadko spotykaną we wzmacniaczach tranzystorowych w&nbsp;og&oacute;le. Zamiast pary tranzystor&oacute;w pracujących w&nbsp;układzie przeciwsobnym, w&nbsp;kt&oacute;rym jeden wzmacnia dodatnie, a drugi ujemne części przebieg&oacute;w sygnałowych, zastosowano pojedyncze tranzystory o&nbsp;tym samym typie przewodnictwa. Co ciekawe, nie są to mosfety (preferowane do tego typu aplikacji), lecz tranzystory bipolarne BD136 (PNP) sterowane w&nbsp;konfiguracji aktywnego źr&oacute;dła prądowego (dodatkowy tranzystor tego samego typu). Część małosygnałowa jest w&nbsp;pełni dyskretna &ndash; tworzy ją 12 tranzystor&oacute;w bipolarnych BC55. W nieskomplikowanym układzie o&nbsp;kr&oacute;tkiej ścieżce sygnałowej i&nbsp;bardzo czystym montażu (przewlekanym) znalazły się elementy dobrej jakości, lecz nie znajdziemy tu &bdquo;butikowych&rdquo; kondensator&oacute;w. W rzeczy samej, tor sygnałowy zawiera tylko po jednej czerwonej Wimie na kanał. Reszta kondensator&oacute;w to elektrolity zasilania: 5 sztuk po 470 &micro;F/16 V, 4 sztuki po 560 &micro;F i&nbsp;dwie gł&oacute;wne pojemności filtrujące (2200 &micro;F/16 V). W części prostowniczej zastosowano diody. Za regulację poziomu odpowiada klasyczny potencjometr Alpsa 50K. Źr&oacute;dłem napięć zasilających jest niewielki transformator toroidalny.</p> <p>Asymetryczny jest nie tylko stopień końcowy, ale także sama obudowa. Jej prawy bok ma wyoblone krawędzie dolną i&nbsp;g&oacute;rną, zaś lewy jest prostokątny i&nbsp;tworzy go masywny bloczek z&nbsp;aluminium z&nbsp;wydrążonymi otworami. To radiator &ndash; niezbędny w&nbsp;przypadku wzmacniacza pracującego w&nbsp;czystej klasie A. Ale bez obaw, pob&oacute;r mocy wynosi rozsądne 13,5 W, więc Trilogy nagrzewa się, lecz nigdy nie jest gorący. To tyle samo, co Audeze Deckard &ndash; inny wzmacniacz pracujący w&nbsp;klasie A &ndash; przy nieaktywnym wejściu USB. Dla por&oacute;wnania: Bryston BHA-1, kt&oacute;ry podczas pracy nie nagrzewa się prawie wcale, ale ma znacznie większą obudowę, pobiera 22 W.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-wnetrze3.jpg" alt="Trilogy-931-wnetrze3" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Minimalizm modelu 931 przejawia się nie tylko w&nbsp;wyposażeniu, lecz także w&nbsp;braku jakichkolwiek regulacji wzmocnienia. Wydaje się to ryzykownym posunięciem w&nbsp;kontekście tego, że wsp&oacute;łczesne nauszniki bardzo r&oacute;żnią się efektywnością (czułością), co w&nbsp;gł&oacute;wnej mierze wynika z&nbsp;r&oacute;żnic w&nbsp;impedancjach. Trilogy jest na nie nieczuły. Producent podaje, że impedancja wyjściowa wynosi 10 &Omega;, co jest wartością o&nbsp;rząd większą od pożądanego optimum (1 &Omega;&nbsp; lub mniej). Zmierzona wartość okazała się znacznie mniejsza &ndash; dla zakresu niskotonowego wyniosła 0,7&ndash;0,9 &Omega;, zaś przy 1 kHz spadała do poniżej 0,2 &Omega;. Oznacza to, że wyjście zachowuje się w&nbsp;przybliżeniu jak idealne źr&oacute;dło napięciowe &ndash;&nbsp;zmniejszanie impedancji zwiększa moc wyjściową (oczywiście do pewnego poziomu). Moc 800 mW (przy 60 &Omega;) jest co najmniej wystarczająca. Przy potencjometrze ustawionym na godzinę 12 wzmacniacz osiągał wzmocnienie nieco ponad 1:1, generując około 2,5 V napięcia wyjściowego (RMS) przy obciążeniu 47 &Omega; &ndash; to we wsp&oacute;łpracy ze źr&oacute;dłem cyfrowym o&nbsp;standardowym poziome wyjściowym (2 V RMS). Zapewnia to już bardzo głośny odsłuch nawet w&nbsp;przypadku tak mało skutecznych &bdquo;nausznik&oacute;w&rdquo; jak AKG K701. Zapas wzmocnienia (zmierzone 17,1 dB) jest na tyle duży, że 931 bez problemu obsłuży także źr&oacute;dła analogowe, lecz w&oacute;wczas &ndash; w przypadku mało czułych słuchawek &ndash; będziemy korzystać z&nbsp;g&oacute;rnych położeń gałki potencjometru. <br />Pewnym mankamentem w&nbsp;testowanym egzemplarzu było większe, niż oczekiwane od urządzenia tej klasy, niezr&oacute;wnoważenie kanał&oacute;w, kt&oacute;re przesuwa panoramę stereo w&nbsp;lewo lub prawo. Utrzymywało się ono w&nbsp;całym użytecznym zakresie regulacji głośności, ale największe wartości osiągało dla dolnych &ndash; a więc tych najczęściej wykorzystywanych &ndash; położeń.</p> <p>W okolicach godz. 9&ndash;10 błąd wynosił ok.&nbsp;-0,6 dB (lewy kanał głośniejszy od prawego), w&nbsp;średnich (godz. 10&ndash;11) zmniejszał się do około -0,3 dB, by w&nbsp;okolicach &bdquo;południa&rdquo; osiągnąć nieznaczące -0,1 dB. Dla g&oacute;rnych położeń gałki głośności błąd był już dodatni, ale o&nbsp;mniejszej wartości bezwzględnej niż dla położeń dolnych (+0,1&ndash;0,2 dB).</p> <p>Z pewnością wina leży po stronie analogowego potencjometru Alpsa. Oczywiście, inne egzemplarze 931 wykażą odmienne charakterystyki. Tak czy inaczej, brakuje przełącznika wzmocnienia. Gdyby był, można by korzystać wyłącznie z&nbsp;tych dokładniejszych, a więc środkowych i&nbsp;g&oacute;rnych położeń regulacji głośności.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Trilogy 931 nie miał wcale lekko, oj nie! Na okoliczność testu wypożyczyłem&nbsp;m&oacute;j zaufany wzmacniacz odniesienia &ndash; Brystona BHA-1. Miałem także do dyspozycji r&oacute;wnież pracujący w&nbsp;klasie A wzmacniacz z&nbsp;przetwornikiem USB Audeze Deckard oraz Lebena CS-300F uważanego w&nbsp;środowisku audiofilskim za klasowy wzmacniacz słuchawkowy. Gł&oacute;wna część odsłuch&oacute;w odbyła się za pośrednictwem fantastycznych magnetostat&oacute;w Audeze LCD-3, sporadycznie sięgałem po AKG K701. <br />Słuchawkowiec Trilogy dał się poznać jako urządzenie o&nbsp;wyjątkowych walorach sonicznych. Po pierwsze, nie jest to urządzenie &bdquo;klimatyczne&rdquo;, tj. grające w&nbsp;jakiś ściśle określony, zmanierowany spos&oacute;b. Wielu audiofil&oacute;w słysząc hasło &bdquo;klasa A&rdquo;, ma bliskie skojarzenia z&nbsp;ciepłym, kluskowatym, nieraz trochę ociężałym graniem. Nic z&nbsp;tych rzeczy &ndash; nie tym razem. Trilogy, owszem, jest bardzo ciepły, ale tylko w&nbsp;dotyku (niekiedy nawet bardzo). Grając z&nbsp;Audeze nie wprowadzał żadnej fałszywej &bdquo;otuliny&rdquo; podwyższającej temperaturę barw. Nie znaczy to bynajmniej, że przekaz jest to b&oacute;lu neutralny, chłodny emocjonalnie. Klasa 931 polega na tym, jak świetnie łączy bardzo dobre nasycenie barw z&nbsp;rozdzielczością. To wyr&oacute;żnik najlepszych urządzeń audio &ndash; do takiego ideału powinno się dążyć. Z jednej strony, gdy potrzeba, Trilogy łoi, że aż miło, z&nbsp;drugiej &ndash; gdy puszczamy ambitny, dobrze nagrany jazz z&nbsp;wytw&oacute;rni ACT, ECM czy stare albumy wielkich wirtuoz&oacute;w, od razu czuć olbrzymią dyscyplinę, wyrafinowanie, długie, aksamitne wybrzmienia. W pewnym sensie ten wzmacniacz przypomina mi przetwornik Meitner MA-1, kt&oacute;ry ma podobną cechę: barwność okraszoną kapitalną rozdzielczością i&nbsp;r&oacute;wnie znakomitą przestrzennością.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-gniazda.jpg" alt="Trilogy-931-gniazda" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Zdaję sobie sprawę, że opisy brzmienia zawierające duże nagromadzenie przymiotnik&oacute;w wychwalających poszczeg&oacute;lne aspekty brzmienia może i&nbsp;dobrze się czyta, ale są one niekonkretne, bujające gdzieś w&nbsp;obłokach audiofilskiej pasji. By lepiej oddać stan rzeczy, posłużę się więc por&oacute;wnaniem z&nbsp;Brystonem. Według mnie, jak r&oacute;wnież drugiej osoby, kt&oacute;rą poprosiłem o&nbsp;dokonanie por&oacute;wnania, Trilogy okazał się lepszym wzmacniaczem. Jego przewaga jest może niewielka i&nbsp;nie tak bardzo oczywista w&nbsp;pierwszej chwili, jednak po kt&oacute;rymś z&nbsp;kolei przełączeniu z&nbsp;jednego urządzenia na drugie, wyklarował się taki oto mniej więcej porządek. &bdquo;Brytyjczyk&rdquo; operuje ciekawszą, bardziej otwartą i&nbsp;wyrazistą średnicą. Jego brzmienie zyskuje dzięki temu ten ostateczny sznyt, większą namacalność, kt&oacute;rej skądinąd świetnemu &bdquo;kanadyjczykowi&rdquo; &ndash;&nbsp;w takim por&oacute;wnaniu &ndash; okazuje się jednak brakować. Niedoskonałość tę stara się nadrabiać subiektywnie potężniejszym basem i&nbsp;jakby nieco mocniej doświetloną g&oacute;rą, kt&oacute;rej jakość też jakby nie jest taka sama. Soprany są mniej połyskujące, bardziej tępe i&nbsp;szare. Są to jednak niuanse, kt&oacute;re tracą na znaczeniu w&nbsp;kontekście podstawowej, najważniejszej obserwacji: gdybym miał kontynuować odsłuchy tylko na jednym z&nbsp;tych wzmacniaczy, wybrałbym Trilogy &ndash; i&nbsp;to pomimo tego, że wzmacniacz ten nie jest zbalansowany, podczas gdy Bryston jest i&nbsp;dzięki temu brzmi znacznie lepiej niż jako zwykły niezbalansowany słuchawkowiec. O ile por&oacute;wnanie z&nbsp;Brystonem napędzającym LCD-3 w&nbsp;trybie symetrycznym było trochę niejednoznaczne, o&nbsp;tyle gdyby ograniczyć się do połączenia asymetrycznego, werdykt&nbsp;m&oacute;głby być tylko jeden &ndash; na korzyść &bdquo;anglika&rdquo;.</p> <p>W por&oacute;wnaniu z&nbsp;Lebenem, Trilogy okazał się zdecydowanie bardziej klarowny i&nbsp;precyzyjny. Tam, gdzie CS300F wprowadzał pewien woal (w przypadku Audeze LCD-3 wcale nieoczywisty), tam 931 wszystko pozytywnie wyostrzał, jakbyśmy przetarli mocno przykurzoną szybę.</p> <p>Muszę przyznać, że w&nbsp;kwestii dynamiki &ndash; tej makro &ndash; wspomniany Bryston ujawnił nieznaczną przewagę nad 931. Symetryczne sterowanie LCD-3 przynosi jednak dosyć wymierne korzyści pod postacią lepszej kontroli, pełniejszego basu i&nbsp;og&oacute;lnie większego wigoru. Konstrukcja Poulsona z&nbsp;pozoru gra bardziej delikatnie, subtelniej. Gdy jednak gałka wędrowała odpowiednio dalej, makrodynamiczna przewaga Brystona stopniowo topniała. Sporym zaskoczeniem był bas: doprawdy rewelacyjny. Nie jest może bardzo potężny, lecz akuratny tonalnie, czysty, zwinny, bardzo precyzyjny. Pod tym względem g&oacute;rował nad rywalami.</p> <p>Model 931 bezsprzecznie bardzo dobrze oddaje impulsową naturę muzyki. Nie zaokrągla, nie upiększa transjent&oacute;w, lecz nie znajdziemy w&nbsp;tym brzmieniu żadnej tendencji do ich sztucznego rasowania. Tak właśnie być powinno. <br />Lepsza, niż w&nbsp;każdym z&nbsp;innych por&oacute;wnywanych wzmacniaczy, była także stereofonia: nieco szersza, ale przede wszystkim dająca wrażenie sugestywniejszej głębi i&nbsp;plastyczności plan&oacute;w. Jak napisałem w&nbsp;recenzji LCD-3, te słuchawki napędzane przez 931 wykreowały na tyle wielowarstwową scenę, że w&nbsp;skali słuchawek w&nbsp;og&oacute;le można&nbsp;m&oacute;wić o&nbsp;prawdziwej rewelacji.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/trilogy-931-zzz.gif" alt="trilogy-931-zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Jestem pod wrażeniem tego urządzenia. Ten niepozorny, mały wzmacniacz o&nbsp;bardzo skromnej funkcjonalności (brak wyjścia, regulacji wzmocnienia, przetwornika c/a), podłączony do wysokiej klasy słuchawek pozwala im pokazać to, co naprawdę potrafią. Zapewnia kapitalną rozdzielczość i&nbsp;przestrzenność połączone z&nbsp;doskonałym basem, zwartością, dynamiką i&nbsp;nasyconą &ndash;&nbsp;choć w&nbsp;żadnym razie &bdquo;lampową&rdquo; &ndash; barwą dźwięku. Nie ma wbudowanego DAC-a &ndash; i&nbsp;dobrze, bo musi polegać na źr&oacute;dle, kt&oacute;re też powinno być high-endowe, jeśli nasz system słuchawkowy ma być taki, o&nbsp;jakim marzymy. Jeśli takowe posiadasz, zamierzasz kupić Audeze, HD800 czy inne wyborne &bdquo;nauszniki&rdquo; (albo już je masz), to odsłuch tego modelu jest jedną z&nbsp;pierwszych rzeczy, jaką powinieneś zrobić. Gorąca rekomendacja, o&nbsp;czym niech dodatkowo zaświadczy fakt, że model 931 zagości na dłużej w&nbsp;redakcyjnym systemie, będąc wsparciem w&nbsp;przyszłych testach słuchawek, a może i&nbsp;źr&oacute;deł.</p> <h4>System odsłuchowy:</h4> <p><strong>Źr&oacute;dło:</strong> Auralic Aries /Meitner MA-1 DAC, Pioneer N-70A, dyski NAS Synology DS111, DS214&nbsp; <br /><strong>Wzmacniacze odniesienia:</strong> Bryston BHA-1, Audeze Deckard, Leben CS300F&nbsp; <br /><strong>Słuchawki:</strong> Audeze LCD-3, AKG K-701&nbsp; <br /><strong>Kable sygnałowe: </strong>Stereovox hdse (analogowy), Synergistic Research USB Active SE 1,0 m, AudioQuest Diamond USB&nbsp;<br /><strong>Zasilanie:</strong> niezależny obw&oacute;d 20A, listwy sieciowe Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2&nbsp; <br /><strong>Akcesoria:</strong> stoliki Rogoz Audio 4SPB3/ BBS, Stand Art STO, platformy PAB (pod DAC i preamp)</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/983fb56032c1ac1b726360eae9dd3d18_S.jpg" alt="Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Niepozorny wzmacniacz londyńskiego producenta to minimalistyczna &ndash; może aż do przesady &ndash; konstrukcja single-ended. Funkcjonalnością nie grzeszy, ale jak gra!</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Moje Audio, <a href="http://www.mojeaudio.pl" target="_blank">www.mojeaudio.pl</a> <br /><strong>Cena: </strong>5490zł</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst i Zdjęcia:&nbsp;</strong>Filip Kulpa</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Trilogy 931 - Wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-aaa.jpg" alt="Trilogy-931-aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p style="text-align: left;">Marka Trilogy Audio Systems gościła już na naszych łamach, ale zaledwie raz &ndash; w numerze 2/2015. W&oacute;wczas testowaliśmy przedwzmacniacz gramofonowy 907. Tym razem testujemy jedną z najnowszych konstrukcji tej firmy &ndash; wprowadzony na rynek w 2015 roku wzmacniacz słuchawkowy 931. Nie jest to urządzenie tanie (kosztuje ok. 5500 zł), lecz &ndash; jak zaraz się przekonacie &ndash; warte zachodu.</p> <p style="text-align: left;">Zdecydowanie na miejscu będzie napisać kilka sł&oacute;w o&nbsp;historii firmy i&nbsp;osobie właściciela oraz gł&oacute;wnego konstruktora. Trilogy powstało w&nbsp;1991 roku, a pierwszymi produktami firmy były lampowy przedwzmacniacz i&nbsp;dwie końc&oacute;wki mocy (też lampowe). Nic Poulson, szef i gł&oacute;wny konstruktor w Trilogy to dawny pracownik BBC, elektronik dużego kalibru, kt&oacute;ry nie ogranicza się wyłącznie do dziedziny układ&oacute;w audio (co by nie&nbsp;m&oacute;wić, w&nbsp;skali przemysłowej dość prymitywnej). Jest autorem system&oacute;w oświetleniowych dla pas&oacute;w startowych na brytyjskich lotniskach, specjalistą od zasilania w&nbsp;og&oacute;le. Nie każdy pamięta, że wiele lat temu założył firmę Isotek. Obecnie, pr&oacute;cz Trilogy, ma drugą markę ISOL-8 oferującą &ndash;&nbsp;analogicznie jak Istotek &ndash; kondycjonery i&nbsp;filtry prądowe. Testowaliśmy już produkt z&nbsp;tej gamy i&nbsp;byliśmy r&oacute;wnież pod sporym wrażeniem.</p> <p style="text-align: left;">Na test modelu 931 nam&oacute;wił mnie Dawid Grzyb, kt&oacute;ry kr&oacute;tko przede mną miał to urządzenie u&nbsp;siebie. A ja, będąc wciąż jeszcze podekscytowany słuchawkami Audeze LCD-3 (<a href="https://www.avtest.pl/sluchawki/item/317-sluchawki-planarne-audeze-lcd-3"><strong>test tutaj</strong></a>), szukałem dla nich właściwego napędu. Telefon do dystrybutora i po dw&oacute;ch dniach 931-tka pojawiła się na moim biurku.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Skromność, minimalizm, znakomita jakość wykonania &ndash; te słowa dobrze oddają to, co ukazuje się naszym oczom po rozpakowaniu niedużego pudełka. Model 931 to bardzo kompaktowe i&nbsp;zupełnie minimalistyczne urządzenie. W całości aluminiowa obudowa ma szerokość ledwie 140 mm, jest sporo głębsza (237 mm) i&nbsp;bardzo niska (50 mm). Z przodu zdobią ją jedynie gałka regulacji głośności, ćwierćcalowe gniazdo słuchawkowe i&nbsp;dwa malutkie przełączniki &ndash; włącznik prądowy oraz selektor wejść. Te są zaledwie dwa, oba analogowe i&nbsp;asymetryczne.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-wnetrze1.jpg" alt="Trilogy-931-wnetrze1" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Kto się spodziewa od słuchawkowca za ponad 5000 zł wejść i&nbsp;wyjść XLR, ten będzie mocno zawiedziony. To trochę tak, jak z&nbsp;przedwzmacniaczami Conrada-Johnsona. Nawet najdroższe modele nie mają &ndash;&nbsp;celowo &ndash; toru zbalansowanego. R&oacute;wnież w&nbsp;przypadku 931 idea układu także kł&oacute;ci się ze zbalansowaną ścieżką sygnałową czy nawet pr&oacute;bą symetryzacji sygnału. Urządzenie ma bowiem topologię single-ended &ndash; rzadko spotykaną we wzmacniaczach tranzystorowych w&nbsp;og&oacute;le. Zamiast pary tranzystor&oacute;w pracujących w&nbsp;układzie przeciwsobnym, w&nbsp;kt&oacute;rym jeden wzmacnia dodatnie, a drugi ujemne części przebieg&oacute;w sygnałowych, zastosowano pojedyncze tranzystory o&nbsp;tym samym typie przewodnictwa. Co ciekawe, nie są to mosfety (preferowane do tego typu aplikacji), lecz tranzystory bipolarne BD136 (PNP) sterowane w&nbsp;konfiguracji aktywnego źr&oacute;dła prądowego (dodatkowy tranzystor tego samego typu). Część małosygnałowa jest w&nbsp;pełni dyskretna &ndash; tworzy ją 12 tranzystor&oacute;w bipolarnych BC55. W nieskomplikowanym układzie o&nbsp;kr&oacute;tkiej ścieżce sygnałowej i&nbsp;bardzo czystym montażu (przewlekanym) znalazły się elementy dobrej jakości, lecz nie znajdziemy tu &bdquo;butikowych&rdquo; kondensator&oacute;w. W rzeczy samej, tor sygnałowy zawiera tylko po jednej czerwonej Wimie na kanał. Reszta kondensator&oacute;w to elektrolity zasilania: 5 sztuk po 470 &micro;F/16 V, 4 sztuki po 560 &micro;F i&nbsp;dwie gł&oacute;wne pojemności filtrujące (2200 &micro;F/16 V). W części prostowniczej zastosowano diody. Za regulację poziomu odpowiada klasyczny potencjometr Alpsa 50K. Źr&oacute;dłem napięć zasilających jest niewielki transformator toroidalny.</p> <p>Asymetryczny jest nie tylko stopień końcowy, ale także sama obudowa. Jej prawy bok ma wyoblone krawędzie dolną i&nbsp;g&oacute;rną, zaś lewy jest prostokątny i&nbsp;tworzy go masywny bloczek z&nbsp;aluminium z&nbsp;wydrążonymi otworami. To radiator &ndash; niezbędny w&nbsp;przypadku wzmacniacza pracującego w&nbsp;czystej klasie A. Ale bez obaw, pob&oacute;r mocy wynosi rozsądne 13,5 W, więc Trilogy nagrzewa się, lecz nigdy nie jest gorący. To tyle samo, co Audeze Deckard &ndash; inny wzmacniacz pracujący w&nbsp;klasie A &ndash; przy nieaktywnym wejściu USB. Dla por&oacute;wnania: Bryston BHA-1, kt&oacute;ry podczas pracy nie nagrzewa się prawie wcale, ale ma znacznie większą obudowę, pobiera 22 W.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-wnetrze3.jpg" alt="Trilogy-931-wnetrze3" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Minimalizm modelu 931 przejawia się nie tylko w&nbsp;wyposażeniu, lecz także w&nbsp;braku jakichkolwiek regulacji wzmocnienia. Wydaje się to ryzykownym posunięciem w&nbsp;kontekście tego, że wsp&oacute;łczesne nauszniki bardzo r&oacute;żnią się efektywnością (czułością), co w&nbsp;gł&oacute;wnej mierze wynika z&nbsp;r&oacute;żnic w&nbsp;impedancjach. Trilogy jest na nie nieczuły. Producent podaje, że impedancja wyjściowa wynosi 10 &Omega;, co jest wartością o&nbsp;rząd większą od pożądanego optimum (1 &Omega;&nbsp; lub mniej). Zmierzona wartość okazała się znacznie mniejsza &ndash; dla zakresu niskotonowego wyniosła 0,7&ndash;0,9 &Omega;, zaś przy 1 kHz spadała do poniżej 0,2 &Omega;. Oznacza to, że wyjście zachowuje się w&nbsp;przybliżeniu jak idealne źr&oacute;dło napięciowe &ndash;&nbsp;zmniejszanie impedancji zwiększa moc wyjściową (oczywiście do pewnego poziomu). Moc 800 mW (przy 60 &Omega;) jest co najmniej wystarczająca. Przy potencjometrze ustawionym na godzinę 12 wzmacniacz osiągał wzmocnienie nieco ponad 1:1, generując około 2,5 V napięcia wyjściowego (RMS) przy obciążeniu 47 &Omega; &ndash; to we wsp&oacute;łpracy ze źr&oacute;dłem cyfrowym o&nbsp;standardowym poziome wyjściowym (2 V RMS). Zapewnia to już bardzo głośny odsłuch nawet w&nbsp;przypadku tak mało skutecznych &bdquo;nausznik&oacute;w&rdquo; jak AKG K701. Zapas wzmocnienia (zmierzone 17,1 dB) jest na tyle duży, że 931 bez problemu obsłuży także źr&oacute;dła analogowe, lecz w&oacute;wczas &ndash; w przypadku mało czułych słuchawek &ndash; będziemy korzystać z&nbsp;g&oacute;rnych położeń gałki potencjometru. <br />Pewnym mankamentem w&nbsp;testowanym egzemplarzu było większe, niż oczekiwane od urządzenia tej klasy, niezr&oacute;wnoważenie kanał&oacute;w, kt&oacute;re przesuwa panoramę stereo w&nbsp;lewo lub prawo. Utrzymywało się ono w&nbsp;całym użytecznym zakresie regulacji głośności, ale największe wartości osiągało dla dolnych &ndash; a więc tych najczęściej wykorzystywanych &ndash; położeń.</p> <p>W okolicach godz. 9&ndash;10 błąd wynosił ok.&nbsp;-0,6 dB (lewy kanał głośniejszy od prawego), w&nbsp;średnich (godz. 10&ndash;11) zmniejszał się do około -0,3 dB, by w&nbsp;okolicach &bdquo;południa&rdquo; osiągnąć nieznaczące -0,1 dB. Dla g&oacute;rnych położeń gałki głośności błąd był już dodatni, ale o&nbsp;mniejszej wartości bezwzględnej niż dla położeń dolnych (+0,1&ndash;0,2 dB).</p> <p>Z pewnością wina leży po stronie analogowego potencjometru Alpsa. Oczywiście, inne egzemplarze 931 wykażą odmienne charakterystyki. Tak czy inaczej, brakuje przełącznika wzmocnienia. Gdyby był, można by korzystać wyłącznie z&nbsp;tych dokładniejszych, a więc środkowych i&nbsp;g&oacute;rnych położeń regulacji głośności.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Trilogy 931 nie miał wcale lekko, oj nie! Na okoliczność testu wypożyczyłem&nbsp;m&oacute;j zaufany wzmacniacz odniesienia &ndash; Brystona BHA-1. Miałem także do dyspozycji r&oacute;wnież pracujący w&nbsp;klasie A wzmacniacz z&nbsp;przetwornikiem USB Audeze Deckard oraz Lebena CS-300F uważanego w&nbsp;środowisku audiofilskim za klasowy wzmacniacz słuchawkowy. Gł&oacute;wna część odsłuch&oacute;w odbyła się za pośrednictwem fantastycznych magnetostat&oacute;w Audeze LCD-3, sporadycznie sięgałem po AKG K701. <br />Słuchawkowiec Trilogy dał się poznać jako urządzenie o&nbsp;wyjątkowych walorach sonicznych. Po pierwsze, nie jest to urządzenie &bdquo;klimatyczne&rdquo;, tj. grające w&nbsp;jakiś ściśle określony, zmanierowany spos&oacute;b. Wielu audiofil&oacute;w słysząc hasło &bdquo;klasa A&rdquo;, ma bliskie skojarzenia z&nbsp;ciepłym, kluskowatym, nieraz trochę ociężałym graniem. Nic z&nbsp;tych rzeczy &ndash; nie tym razem. Trilogy, owszem, jest bardzo ciepły, ale tylko w&nbsp;dotyku (niekiedy nawet bardzo). Grając z&nbsp;Audeze nie wprowadzał żadnej fałszywej &bdquo;otuliny&rdquo; podwyższającej temperaturę barw. Nie znaczy to bynajmniej, że przekaz jest to b&oacute;lu neutralny, chłodny emocjonalnie. Klasa 931 polega na tym, jak świetnie łączy bardzo dobre nasycenie barw z&nbsp;rozdzielczością. To wyr&oacute;żnik najlepszych urządzeń audio &ndash; do takiego ideału powinno się dążyć. Z jednej strony, gdy potrzeba, Trilogy łoi, że aż miło, z&nbsp;drugiej &ndash; gdy puszczamy ambitny, dobrze nagrany jazz z&nbsp;wytw&oacute;rni ACT, ECM czy stare albumy wielkich wirtuoz&oacute;w, od razu czuć olbrzymią dyscyplinę, wyrafinowanie, długie, aksamitne wybrzmienia. W pewnym sensie ten wzmacniacz przypomina mi przetwornik Meitner MA-1, kt&oacute;ry ma podobną cechę: barwność okraszoną kapitalną rozdzielczością i&nbsp;r&oacute;wnie znakomitą przestrzennością.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/Trilogy-931-gniazda.jpg" alt="Trilogy-931-gniazda" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Zdaję sobie sprawę, że opisy brzmienia zawierające duże nagromadzenie przymiotnik&oacute;w wychwalających poszczeg&oacute;lne aspekty brzmienia może i&nbsp;dobrze się czyta, ale są one niekonkretne, bujające gdzieś w&nbsp;obłokach audiofilskiej pasji. By lepiej oddać stan rzeczy, posłużę się więc por&oacute;wnaniem z&nbsp;Brystonem. Według mnie, jak r&oacute;wnież drugiej osoby, kt&oacute;rą poprosiłem o&nbsp;dokonanie por&oacute;wnania, Trilogy okazał się lepszym wzmacniaczem. Jego przewaga jest może niewielka i&nbsp;nie tak bardzo oczywista w&nbsp;pierwszej chwili, jednak po kt&oacute;rymś z&nbsp;kolei przełączeniu z&nbsp;jednego urządzenia na drugie, wyklarował się taki oto mniej więcej porządek. &bdquo;Brytyjczyk&rdquo; operuje ciekawszą, bardziej otwartą i&nbsp;wyrazistą średnicą. Jego brzmienie zyskuje dzięki temu ten ostateczny sznyt, większą namacalność, kt&oacute;rej skądinąd świetnemu &bdquo;kanadyjczykowi&rdquo; &ndash;&nbsp;w takim por&oacute;wnaniu &ndash; okazuje się jednak brakować. Niedoskonałość tę stara się nadrabiać subiektywnie potężniejszym basem i&nbsp;jakby nieco mocniej doświetloną g&oacute;rą, kt&oacute;rej jakość też jakby nie jest taka sama. Soprany są mniej połyskujące, bardziej tępe i&nbsp;szare. Są to jednak niuanse, kt&oacute;re tracą na znaczeniu w&nbsp;kontekście podstawowej, najważniejszej obserwacji: gdybym miał kontynuować odsłuchy tylko na jednym z&nbsp;tych wzmacniaczy, wybrałbym Trilogy &ndash; i&nbsp;to pomimo tego, że wzmacniacz ten nie jest zbalansowany, podczas gdy Bryston jest i&nbsp;dzięki temu brzmi znacznie lepiej niż jako zwykły niezbalansowany słuchawkowiec. O ile por&oacute;wnanie z&nbsp;Brystonem napędzającym LCD-3 w&nbsp;trybie symetrycznym było trochę niejednoznaczne, o&nbsp;tyle gdyby ograniczyć się do połączenia asymetrycznego, werdykt&nbsp;m&oacute;głby być tylko jeden &ndash; na korzyść &bdquo;anglika&rdquo;.</p> <p>W por&oacute;wnaniu z&nbsp;Lebenem, Trilogy okazał się zdecydowanie bardziej klarowny i&nbsp;precyzyjny. Tam, gdzie CS300F wprowadzał pewien woal (w przypadku Audeze LCD-3 wcale nieoczywisty), tam 931 wszystko pozytywnie wyostrzał, jakbyśmy przetarli mocno przykurzoną szybę.</p> <p>Muszę przyznać, że w&nbsp;kwestii dynamiki &ndash; tej makro &ndash; wspomniany Bryston ujawnił nieznaczną przewagę nad 931. Symetryczne sterowanie LCD-3 przynosi jednak dosyć wymierne korzyści pod postacią lepszej kontroli, pełniejszego basu i&nbsp;og&oacute;lnie większego wigoru. Konstrukcja Poulsona z&nbsp;pozoru gra bardziej delikatnie, subtelniej. Gdy jednak gałka wędrowała odpowiednio dalej, makrodynamiczna przewaga Brystona stopniowo topniała. Sporym zaskoczeniem był bas: doprawdy rewelacyjny. Nie jest może bardzo potężny, lecz akuratny tonalnie, czysty, zwinny, bardzo precyzyjny. Pod tym względem g&oacute;rował nad rywalami.</p> <p>Model 931 bezsprzecznie bardzo dobrze oddaje impulsową naturę muzyki. Nie zaokrągla, nie upiększa transjent&oacute;w, lecz nie znajdziemy w&nbsp;tym brzmieniu żadnej tendencji do ich sztucznego rasowania. Tak właśnie być powinno. <br />Lepsza, niż w&nbsp;każdym z&nbsp;innych por&oacute;wnywanych wzmacniaczy, była także stereofonia: nieco szersza, ale przede wszystkim dająca wrażenie sugestywniejszej głębi i&nbsp;plastyczności plan&oacute;w. Jak napisałem w&nbsp;recenzji LCD-3, te słuchawki napędzane przez 931 wykreowały na tyle wielowarstwową scenę, że w&nbsp;skali słuchawek w&nbsp;og&oacute;le można&nbsp;m&oacute;wić o&nbsp;prawdziwej rewelacji.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzm-sluchawkowe/trilogy-931/trilogy-931-zzz.gif" alt="trilogy-931-zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Jestem pod wrażeniem tego urządzenia. Ten niepozorny, mały wzmacniacz o&nbsp;bardzo skromnej funkcjonalności (brak wyjścia, regulacji wzmocnienia, przetwornika c/a), podłączony do wysokiej klasy słuchawek pozwala im pokazać to, co naprawdę potrafią. Zapewnia kapitalną rozdzielczość i&nbsp;przestrzenność połączone z&nbsp;doskonałym basem, zwartością, dynamiką i&nbsp;nasyconą &ndash;&nbsp;choć w&nbsp;żadnym razie &bdquo;lampową&rdquo; &ndash; barwą dźwięku. Nie ma wbudowanego DAC-a &ndash; i&nbsp;dobrze, bo musi polegać na źr&oacute;dle, kt&oacute;re też powinno być high-endowe, jeśli nasz system słuchawkowy ma być taki, o&nbsp;jakim marzymy. Jeśli takowe posiadasz, zamierzasz kupić Audeze, HD800 czy inne wyborne &bdquo;nauszniki&rdquo; (albo już je masz), to odsłuch tego modelu jest jedną z&nbsp;pierwszych rzeczy, jaką powinieneś zrobić. Gorąca rekomendacja, o&nbsp;czym niech dodatkowo zaświadczy fakt, że model 931 zagości na dłużej w&nbsp;redakcyjnym systemie, będąc wsparciem w&nbsp;przyszłych testach słuchawek, a może i&nbsp;źr&oacute;deł.</p> <h4>System odsłuchowy:</h4> <p><strong>Źr&oacute;dło:</strong> Auralic Aries /Meitner MA-1 DAC, Pioneer N-70A, dyski NAS Synology DS111, DS214&nbsp; <br /><strong>Wzmacniacze odniesienia:</strong> Bryston BHA-1, Audeze Deckard, Leben CS300F&nbsp; <br /><strong>Słuchawki:</strong> Audeze LCD-3, AKG K-701&nbsp; <br /><strong>Kable sygnałowe: </strong>Stereovox hdse (analogowy), Synergistic Research USB Active SE 1,0 m, AudioQuest Diamond USB&nbsp;<br /><strong>Zasilanie:</strong> niezależny obw&oacute;d 20A, listwy sieciowe Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2&nbsp; <br /><strong>Akcesoria:</strong> stoliki Rogoz Audio 4SPB3/ BBS, Stand Art STO, platformy PAB (pod DAC i preamp)</p></div>
PIONEER U-05 - Wzmacniacz słuchawkowy 2015-12-02T00:00:00+00:00 2015-12-02T00:00:00+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/347-pioneer-u-05-wzmacniacz-sluchawkowy Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/59b514757c03f4e14c006ca63de02928_S.jpg" alt="PIONEER U-05 - Wzmacniacz słuchawkowy" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Przetwornik i&nbsp;wzmacniacz słuchawkowy w&nbsp;jednym &ndash; aż do teraz Pioneer nie miał jednak takiego produktu w&nbsp;ofercie. Do tematu podszedł ambicjonalnie, tworząc za niewyg&oacute;rowaną kwotę zbalansowany DAC z&nbsp;trzema wyjściami słuchawkowymi.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>DSV, <a href="http://www.pioneer.pl" target="_blank">www.pioneer.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>3499 zł&nbsp;<br /><strong>Dostępne wykończenia: </strong>czarne, srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Filip Kulpa (FK), Dawid Grzyb (DG) |<strong> Zdjęcia: </strong>AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Przetwornik c/a i wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/zrodlacyfrowe/pioneer-u-05/Pioneer-U-05-aaa.jpg" alt="Pioneer-U-05-aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>W ostatnich latach Pioneer wyraźnie się ożywił, jeśli chodzi o&nbsp;działkę stereo. Najpierw wprowadził wzmacniacze i&nbsp;odtwarzacze serii 30, 50 i&nbsp;70 (wśr&oacute;d nich na szczeg&oacute;lną uwagę zasługuje wzmacniacz A-30, kt&oacute;ry dźwiękowo nie ma sobie r&oacute;wnych w&nbsp;przedziale do 1200 zł), następnie odtwarzacze strumieniowe N-30 i&nbsp;N-50 (ten z&nbsp;funkcją DAC-a). Na ostatnich targach IFA, obok recenzowanego miesiąc temu, znakomitego odtwarzacza N-70A pojawił się &ndash; całkiem nieoczekiwanie &ndash; ten oto produkt: wzmacniacz słuchawkowy z&nbsp;funkcją przetwornika c/a. Jak często bywa w&nbsp;przypadku tego typu produkt&oacute;w, nie bardzo wiadomo, czym U-05 jest w&nbsp;pierwszej kolejności: przetwornikiem c/a&nbsp;czy jednak wzmacniaczem słuchawkowym. Spr&oacute;bujemy na to pytanie odpowiedzieć w&nbsp;niniejszej recenzji.</p> <p>[button type="info" target="_self" link="zrodla-cyfrowe/item/346-pioneer-u-05-przetwornik-c-a" icon="info-sign"]PEŁNY TEST DOSTĘPNY TUTAJ[/button]</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/59b514757c03f4e14c006ca63de02928_S.jpg" alt="PIONEER U-05 - Wzmacniacz słuchawkowy" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>Przetwornik i&nbsp;wzmacniacz słuchawkowy w&nbsp;jednym &ndash; aż do teraz Pioneer nie miał jednak takiego produktu w&nbsp;ofercie. Do tematu podszedł ambicjonalnie, tworząc za niewyg&oacute;rowaną kwotę zbalansowany DAC z&nbsp;trzema wyjściami słuchawkowymi.</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>DSV, <a href="http://www.pioneer.pl" target="_blank">www.pioneer.pl</a>&nbsp; <br /><strong>Cena: </strong>3499 zł&nbsp;<br /><strong>Dostępne wykończenia: </strong>czarne, srebrne</p> </td> <td width="50%"> <p><strong>Tekst:&nbsp;</strong>Filip Kulpa (FK), Dawid Grzyb (DG) |<strong> Zdjęcia: </strong>AV</p> </td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h3>Przetwornik c/a i wzmacniacz słuchawkowy</h3> <h4>TEST</h4> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/zrodlacyfrowe/pioneer-u-05/Pioneer-U-05-aaa.jpg" alt="Pioneer-U-05-aaa" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>W ostatnich latach Pioneer wyraźnie się ożywił, jeśli chodzi o&nbsp;działkę stereo. Najpierw wprowadził wzmacniacze i&nbsp;odtwarzacze serii 30, 50 i&nbsp;70 (wśr&oacute;d nich na szczeg&oacute;lną uwagę zasługuje wzmacniacz A-30, kt&oacute;ry dźwiękowo nie ma sobie r&oacute;wnych w&nbsp;przedziale do 1200 zł), następnie odtwarzacze strumieniowe N-30 i&nbsp;N-50 (ten z&nbsp;funkcją DAC-a). Na ostatnich targach IFA, obok recenzowanego miesiąc temu, znakomitego odtwarzacza N-70A pojawił się &ndash; całkiem nieoczekiwanie &ndash; ten oto produkt: wzmacniacz słuchawkowy z&nbsp;funkcją przetwornika c/a. Jak często bywa w&nbsp;przypadku tego typu produkt&oacute;w, nie bardzo wiadomo, czym U-05 jest w&nbsp;pierwszej kolejności: przetwornikiem c/a&nbsp;czy jednak wzmacniaczem słuchawkowym. Spr&oacute;bujemy na to pytanie odpowiedzieć w&nbsp;niniejszej recenzji.</p> <p>[button type="info" target="_self" link="zrodla-cyfrowe/item/346-pioneer-u-05-przetwornik-c-a" icon="info-sign"]PEŁNY TEST DOSTĘPNY TUTAJ[/button]</p></div>
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC Pro-Ject Head Box DS 2015-06-18T00:00:00+00:00 2015-06-18T00:00:00+00:00 https://www.avtest.pl/wzmacniacze-sluchawkowe/item/251-wzmacniacz-sluchawkowy-dac-pro-ject-head-box-ds Webmaster webmaster@av.com.pl <div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/8ee107fb8e11fa27c5eb0c84c03d7dff_S.jpg" alt="Wzmacniacz słuchawkowy/DAC Pro-Ject Head Box DS" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>W całej swej przebogatej ofercie Pro-Ject oferuje tylko jeden biurkowy wzmacniacz słuchawkowy z wbudowanym przetwornikiem c/a. Urządzenie jest korzystnie wycenione i świetnie wykonane. A jak gra?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Voice, <a href="http://www.voice.com.pl" target="_blank">www.voice.com.pl</a> <br /><strong>Cena:</strong> 1550 zł<br /><br /></p> </td> <td width="50%"><strong>Tekst i zdjęcia</strong><strong>:</strong> Filip Kulpa</td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Słuchawkowa integra</h2> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-aaa.jpg" alt="pro-ject-head-box-aaa" style="border: 1px solid #000000;" />&nbsp;</p> <p>Wzmacniacze słuchawkowe nigdy wcześniej nie były tak popularne jak obecnie. Pow&oacute;d jest prosty &ndash; komputerowe audio i cyfrowe źr&oacute;dła muzyki w og&oacute;le. Klasyczne, czysto analogowe słuchawkowce &ndash; zwykle urządzenia drogie, dedykowane prawdziwym koneserom &ndash; są coraz bardziej spychane na margines. Tymczasem popularność zdobywają &bdquo;dakowzmacniacze&rdquo;, kt&oacute;re wystarczy podłączyć do komputera, by cieszyć się muzyką wysokiej jakości odtwarzaną z plik&oacute;w (w domyśle) bezstratnych. Austriacki producent boks&oacute;w nie m&oacute;gł nie zaproponować takiego urządzenia w swoim bogatym portfolio.</p> <p>Head Box DS to jedna z jego nowszych ofert. Ma wszystko to, czego raczkującemu entuzjaście do szczęścia potrzeba.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Wzornictwo Pro-Jecta jest na tyle charakterystyczne, że wyr&oacute;żnia się na tle licznej konkurencji. Po integrze Head Box DS+ od razu widać, kto ją zaprojektował. To dobrze, bo jeżeli ktoś ma już jakiś produkt tej firmy, najnowszy słuchawkowiec będzie z pewnością do niego pasował. Spełnia dwie funkcje: jest wzmacniaczem słuchawkowym oraz konwerterem c/a. Head Box DS należy zaliczyć do urządzeń niewielkich, choć jeszcze nie miniaturowych &ndash; Pro-Ject ma w swojej ofercie jeszcze mniejsze. Optycznie to trochę niezgrabna konstrukcja &ndash;&nbsp;dość wysoka i wąska. Jest także dość ciężka &ndash; blisko kilogramowa masa to całkiem sporo jak na takiego maluszka. Na ten stan rzeczy wpływa solidna metalowa obudowa.</p> <p>Front został wykonany z aluminiowej płyty o grubości 4,5 mm, bardzo drobno wyszczotkowanej. Na środku zamontowano monochromatyczny wyświetlacz o dość niskiej rozdzielczości. Jest za to bardzo czytelny. Świeci dość jasno, szkoda, że nie ma możliwości przyciemnienia go. Podaje wszystkie niezbędne informacje: częstotliwość pr&oacute;bkowania, poziom wyjściowy oraz aktualnie używane wejście. Poniżej zamontowano gniazdo słuchawkowe 6,3 mm i cztery plastikowe guziki: włącznik, selektor wejść oraz regulację głośności. Działają bez zarzutu, choć regulacja głośności mogłaby działać nieco szybciej. Skala mogłaby się dynamicznie zwiększać lub zmniejszać, w zależności od długości trzymania wciśniętego przycisku; niestety, tak nie jest.</p> <p>&bdquo;Pancerna&rdquo; obudowa nic nie odstaje, poszczeg&oacute;lne elementy są do siebie bardzo dobrze dopasowane. Ścianki boczne, dolna i g&oacute;rna nie są niczym przyozdobione i stanowią zaokrąglony przy krawędziach kawał chropowatej, grubej stali. To &bdquo;rękaw&rdquo;, w kt&oacute;ry wsunięto laminat z elektroniką i panelami frontowym oraz tylnym. Na spodzie zamontowano cztery gumowe n&oacute;żki.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-gniazda.jpg" alt="pro-ject-head-box-gniazda" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Tył niczym nie zaskakuje; może opr&oacute;cz gniazda mini-USB, kt&oacute;rego naprawdę dawno nie widziałem, choć w urządzeniach biurkowych występuje dość często. Obok znajduje się jeszcze wejście optyczne i wsp&oacute;łosiowe. Przy prawej krawędzi jest miejsce dla zasilacza sieciowego, a bliżej lewej po jednym wejściu i wyjściu liniowym w standardzie RCA. To pierwsze umożliwia wykorzystanie HeadBoxa DS w roli wzmacniacza słuchawkowego, gdy posiadamy konwerter c/a lepszy niż ten, kt&oacute;ry w nim zamontowano. Wyjście liniowe nie jest regulowane &ndash; wymaga przedwzmacniacza lub integry. Regulacja głośności na froncie służy tylko i wyłącznie do sterowania poziomem wzmocnienia sygnału dla słuchawek.&nbsp;&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-wnetrze.jpg" alt="pro-ject-head-box-wnetrze" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Całą elektronikę zamontowano na jednej płytce drukowanej, w środku panuje porządek, jest bardzo dużo miejsca. Odbiornik USB, pracujący asynchronicznie, jest oparty na kości SMSC USB3318 oraz XMOS-ie, za odbi&oacute;r danych z pozostałych wejść odpowiada układ Cirrus Logic CS8416. Konwerter c/a to scalak CS4344 tej samej firmy. W torze analogowym pracuje podw&oacute;jny wzmacniacz operacyjny Burr-Brown OPA2134 oraz wzmacniacz słuchawkowy TI TPA61202A. <br />Head Box DS został przewidziany do wsp&oacute;łpracy ze słuchawkami o impedancji nie mniejszej niż 30 &Omega;.&nbsp;</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Pro-Ject Head Box DS już po kr&oacute;tkim czasie daje się poznać jako urządzenie brzmiące bardziej w spos&oacute;b analityczny aniżeli zaokrąglony, miękki. Najbardziej słychać to podczas wykorzystywania go tylko w roli przetwornika c/a z pominięciem toru słuchawkowego. To niejako automatycznie sprawia, że produkt Pro-Jecta bardziej pasuje do system&oacute;w grających w spos&oacute;b nasycony, gęsty i zaokrąglony, czyli og&oacute;lnie taki, w kt&oacute;rym przydałby się zastrzyk energii i detaliczności. Są to kluczowe cechy, kt&oacute;re austriacki konwerter c/a wnosi w brzmienie. Mając to na uwadze, należy rozważnie dobierać urządzenie do systemu, na zasadzie synergii. Kierując się tą radą, nie spos&oacute;b nie otrzymać należytego efektu, choć należy też pamiętać, że sam przetwornik nie brzmi szczupło. Oferuje trochę dociążenia w dole skali, jednakże nie jest to jego gł&oacute;wna cecha.</p> <p>Head Box DS jako DAC brzmi w spos&oacute;b rozdzielczy, szczeg&oacute;łowy, z całkiem szeroką przestrzenią oraz stosowną ilością powietrza. To brzmienie jest też należycie gładkie, g&oacute;rne części pasma zazwyczaj nie są wyostrzone. Niemniej sporo zależy od materiału, kt&oacute;ry się podaje do źr&oacute;dła. Bas &ndash; pomimo tego, że nieco wyszczuplony &ndash; jest dobrze kontrolowany i odpowiednio punktowy. Środek pasma zawsze pozostaje wyraźny, nie jest przybliżany do odbiorcy lub bardziej słyszalny w por&oacute;wnaniu z pozostałymi składowymi słyszalnego pasma.</p> <p>Sam wzmacniacz słuchawkowy to słabsze ogniwo całej konstrukcji, ale nawet mimo to nieźle sobie radzi. Brzmi w spos&oacute;b nieco odchudzony. Jego wirtualna przestrzeń jest też nieco zawężona. To nie jest problemem dla słuchawek takich jak Sennheiser HD 800, ale w przypadku nieco klaustrofobicznych Audeze LCD-2 to już co innego. Z drugiej strony, te pierwsze nie będą szczeg&oacute;lnie pasowały do samego wzmacniacza Head Box DS z powodu ich wrodzonego braku wypełnienia. Drugie będą grały za wąsko. Wydaje się, że Pro-Ject został stworzony z myślą o lepiej zr&oacute;wnoważonych i &ndash; co tu dużo m&oacute;wić &ndash; dużo tańszych &bdquo;nausznikach&rdquo;. Testowane w tym wydaniu Sony MDR-Z7 pasują do Pro-Jecta dużo lepiej, choć trudno mu konkurować z dedykowanym wzmacniaczem Sony.</p> <p>Zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest używanie Head Boxa zgodnie z zamysłem producenta: jako &bdquo;dakowzmacniacza&rdquo; słuchawkowego. W tej oczywistej konfiguracji urządzenie oferuje bardzo ciekawe, detaliczne i przejrzyste, a w dodatku gładkie brzmienie. Nie brak mu też wypełnienia i szybkości. Dzięki takiemu sposobowi prezentacji Head Box DS da się lubić, choć w dalszym ciągu słychać, że lepiej się sprawdza ze zorientowanymi na bas i ocieplonymi słuchawkami, niż z tymi o brzmieniu wychudzonym i analitycznym.</p> <p>&nbsp;</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzmacniacze/project-headbox{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-zzz.jpg" alt="pro-ject-head-box-zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Solidna propozycja dla os&oacute;b szukających kompletnego wzmacniacza słuchawkowego za około 1500 zł, urządzenia do słuchawek o gęstym, nasyconym i zaokrąglonym brzmieniu. Możliwość wykorzystania Pro-Jecta w roli albo wzmacniacza, albo przetwornika c/a &ndash; to dodatkowe zalety.</p> <p><strong>Sprzęt towarzyszący:</strong></p> <ul> <li><strong>Słuchawki:</strong> Sennheiser HD 800, Heir Audio 8.a</li> <li><strong>Konwerter S/PDIF:</strong> Audiobyte Hydra-X+</li> <li><strong>Wzmacniacz referencyjny:</strong> Asus Xonar Essence III</li> <li><strong>Kable słuchawkowe i cyfrowe:</strong> Forza AudioWorks Noir</li> </ul> <p><br />&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>
<div class="K2FeedImage"><img src="https://www.avtest.pl/media/k2/items/cache/8ee107fb8e11fa27c5eb0c84c03d7dff_S.jpg" alt="Wzmacniacz słuchawkowy/DAC Pro-Ject Head Box DS" /></div><div class="K2FeedIntroText"><p>W całej swej przebogatej ofercie Pro-Ject oferuje tylko jeden biurkowy wzmacniacz słuchawkowy z wbudowanym przetwornikiem c/a. Urządzenie jest korzystnie wycenione i świetnie wykonane. A jak gra?</p> </div><div class="K2FeedFullText"> <table border="0" style="width: 100%;" cellspacing="0" cellpadding="5"> <tbody> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p><strong>Dystrybutor: </strong>Voice, <a href="http://www.voice.com.pl" target="_blank">www.voice.com.pl</a> <br /><strong>Cena:</strong> 1550 zł<br /><br /></p> </td> <td width="50%"><strong>Tekst i zdjęcia</strong><strong>:</strong> Filip Kulpa</td> </tr> <tr valign="top"> <td width="50%"> <p>

audioklan

</p> <p>&nbsp;</p> </td> <td width="50%"> <p> </p> <p>&nbsp;</p> </td> </tr> </tbody> </table> <hr /> <h2>Słuchawkowa integra</h2> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-aaa.jpg" alt="pro-ject-head-box-aaa" style="border: 1px solid #000000;" />&nbsp;</p> <p>Wzmacniacze słuchawkowe nigdy wcześniej nie były tak popularne jak obecnie. Pow&oacute;d jest prosty &ndash; komputerowe audio i cyfrowe źr&oacute;dła muzyki w og&oacute;le. Klasyczne, czysto analogowe słuchawkowce &ndash; zwykle urządzenia drogie, dedykowane prawdziwym koneserom &ndash; są coraz bardziej spychane na margines. Tymczasem popularność zdobywają &bdquo;dakowzmacniacze&rdquo;, kt&oacute;re wystarczy podłączyć do komputera, by cieszyć się muzyką wysokiej jakości odtwarzaną z plik&oacute;w (w domyśle) bezstratnych. Austriacki producent boks&oacute;w nie m&oacute;gł nie zaproponować takiego urządzenia w swoim bogatym portfolio.</p> <p>Head Box DS to jedna z jego nowszych ofert. Ma wszystko to, czego raczkującemu entuzjaście do szczęścia potrzeba.</p> <hr class="system-pagebreak" title="Budowa" /> <h2>Budowa</h2> <p>Wzornictwo Pro-Jecta jest na tyle charakterystyczne, że wyr&oacute;żnia się na tle licznej konkurencji. Po integrze Head Box DS+ od razu widać, kto ją zaprojektował. To dobrze, bo jeżeli ktoś ma już jakiś produkt tej firmy, najnowszy słuchawkowiec będzie z pewnością do niego pasował. Spełnia dwie funkcje: jest wzmacniaczem słuchawkowym oraz konwerterem c/a. Head Box DS należy zaliczyć do urządzeń niewielkich, choć jeszcze nie miniaturowych &ndash; Pro-Ject ma w swojej ofercie jeszcze mniejsze. Optycznie to trochę niezgrabna konstrukcja &ndash;&nbsp;dość wysoka i wąska. Jest także dość ciężka &ndash; blisko kilogramowa masa to całkiem sporo jak na takiego maluszka. Na ten stan rzeczy wpływa solidna metalowa obudowa.</p> <p>Front został wykonany z aluminiowej płyty o grubości 4,5 mm, bardzo drobno wyszczotkowanej. Na środku zamontowano monochromatyczny wyświetlacz o dość niskiej rozdzielczości. Jest za to bardzo czytelny. Świeci dość jasno, szkoda, że nie ma możliwości przyciemnienia go. Podaje wszystkie niezbędne informacje: częstotliwość pr&oacute;bkowania, poziom wyjściowy oraz aktualnie używane wejście. Poniżej zamontowano gniazdo słuchawkowe 6,3 mm i cztery plastikowe guziki: włącznik, selektor wejść oraz regulację głośności. Działają bez zarzutu, choć regulacja głośności mogłaby działać nieco szybciej. Skala mogłaby się dynamicznie zwiększać lub zmniejszać, w zależności od długości trzymania wciśniętego przycisku; niestety, tak nie jest.</p> <p>&bdquo;Pancerna&rdquo; obudowa nic nie odstaje, poszczeg&oacute;lne elementy są do siebie bardzo dobrze dopasowane. Ścianki boczne, dolna i g&oacute;rna nie są niczym przyozdobione i stanowią zaokrąglony przy krawędziach kawał chropowatej, grubej stali. To &bdquo;rękaw&rdquo;, w kt&oacute;ry wsunięto laminat z elektroniką i panelami frontowym oraz tylnym. Na spodzie zamontowano cztery gumowe n&oacute;żki.</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-gniazda.jpg" alt="pro-ject-head-box-gniazda" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Tył niczym nie zaskakuje; może opr&oacute;cz gniazda mini-USB, kt&oacute;rego naprawdę dawno nie widziałem, choć w urządzeniach biurkowych występuje dość często. Obok znajduje się jeszcze wejście optyczne i wsp&oacute;łosiowe. Przy prawej krawędzi jest miejsce dla zasilacza sieciowego, a bliżej lewej po jednym wejściu i wyjściu liniowym w standardzie RCA. To pierwsze umożliwia wykorzystanie HeadBoxa DS w roli wzmacniacza słuchawkowego, gdy posiadamy konwerter c/a lepszy niż ten, kt&oacute;ry w nim zamontowano. Wyjście liniowe nie jest regulowane &ndash; wymaga przedwzmacniacza lub integry. Regulacja głośności na froncie służy tylko i wyłącznie do sterowania poziomem wzmocnienia sygnału dla słuchawek.&nbsp;&nbsp;</p> <p style="text-align: center;"><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-wnetrze.jpg" alt="pro-ject-head-box-wnetrze" style="border: 1px solid #000000;" /></p> <p>Całą elektronikę zamontowano na jednej płytce drukowanej, w środku panuje porządek, jest bardzo dużo miejsca. Odbiornik USB, pracujący asynchronicznie, jest oparty na kości SMSC USB3318 oraz XMOS-ie, za odbi&oacute;r danych z pozostałych wejść odpowiada układ Cirrus Logic CS8416. Konwerter c/a to scalak CS4344 tej samej firmy. W torze analogowym pracuje podw&oacute;jny wzmacniacz operacyjny Burr-Brown OPA2134 oraz wzmacniacz słuchawkowy TI TPA61202A. <br />Head Box DS został przewidziany do wsp&oacute;łpracy ze słuchawkami o impedancji nie mniejszej niż 30 &Omega;.&nbsp;</p> <hr class="system-pagebreak" title="Brzmienie" /> <h2>Brzmienie</h2> <p>Pro-Ject Head Box DS już po kr&oacute;tkim czasie daje się poznać jako urządzenie brzmiące bardziej w spos&oacute;b analityczny aniżeli zaokrąglony, miękki. Najbardziej słychać to podczas wykorzystywania go tylko w roli przetwornika c/a z pominięciem toru słuchawkowego. To niejako automatycznie sprawia, że produkt Pro-Jecta bardziej pasuje do system&oacute;w grających w spos&oacute;b nasycony, gęsty i zaokrąglony, czyli og&oacute;lnie taki, w kt&oacute;rym przydałby się zastrzyk energii i detaliczności. Są to kluczowe cechy, kt&oacute;re austriacki konwerter c/a wnosi w brzmienie. Mając to na uwadze, należy rozważnie dobierać urządzenie do systemu, na zasadzie synergii. Kierując się tą radą, nie spos&oacute;b nie otrzymać należytego efektu, choć należy też pamiętać, że sam przetwornik nie brzmi szczupło. Oferuje trochę dociążenia w dole skali, jednakże nie jest to jego gł&oacute;wna cecha.</p> <p>Head Box DS jako DAC brzmi w spos&oacute;b rozdzielczy, szczeg&oacute;łowy, z całkiem szeroką przestrzenią oraz stosowną ilością powietrza. To brzmienie jest też należycie gładkie, g&oacute;rne części pasma zazwyczaj nie są wyostrzone. Niemniej sporo zależy od materiału, kt&oacute;ry się podaje do źr&oacute;dła. Bas &ndash; pomimo tego, że nieco wyszczuplony &ndash; jest dobrze kontrolowany i odpowiednio punktowy. Środek pasma zawsze pozostaje wyraźny, nie jest przybliżany do odbiorcy lub bardziej słyszalny w por&oacute;wnaniu z pozostałymi składowymi słyszalnego pasma.</p> <p>Sam wzmacniacz słuchawkowy to słabsze ogniwo całej konstrukcji, ale nawet mimo to nieźle sobie radzi. Brzmi w spos&oacute;b nieco odchudzony. Jego wirtualna przestrzeń jest też nieco zawężona. To nie jest problemem dla słuchawek takich jak Sennheiser HD 800, ale w przypadku nieco klaustrofobicznych Audeze LCD-2 to już co innego. Z drugiej strony, te pierwsze nie będą szczeg&oacute;lnie pasowały do samego wzmacniacza Head Box DS z powodu ich wrodzonego braku wypełnienia. Drugie będą grały za wąsko. Wydaje się, że Pro-Ject został stworzony z myślą o lepiej zr&oacute;wnoważonych i &ndash; co tu dużo m&oacute;wić &ndash; dużo tańszych &bdquo;nausznikach&rdquo;. Testowane w tym wydaniu Sony MDR-Z7 pasują do Pro-Jecta dużo lepiej, choć trudno mu konkurować z dedykowanym wzmacniaczem Sony.</p> <p>Zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest używanie Head Boxa zgodnie z zamysłem producenta: jako &bdquo;dakowzmacniacza&rdquo; słuchawkowego. W tej oczywistej konfiguracji urządzenie oferuje bardzo ciekawe, detaliczne i przejrzyste, a w dodatku gładkie brzmienie. Nie brak mu też wypełnienia i szybkości. Dzięki takiemu sposobowi prezentacji Head Box DS da się lubić, choć w dalszym ciągu słychać, że lepiej się sprawdza ze zorientowanymi na bas i ocieplonymi słuchawkami, niż z tymi o brzmieniu wychudzonym i analitycznym.</p> <p>&nbsp;</p> <hr class="system-pagebreak" title="Galeria" /> <h2>Galeria</h2> <p>{gallery}testy/wzmacniacze/project-headbox{/gallery}</p> <hr class="system-pagebreak" title="Naszym zdaniem" /> <h2>Naszym zdaniem</h2> <p><img src="https://www.avtest.pl/images/testy/wzmacniacze/project-headbox/pro-ject-head-box-zzz.jpg" alt="pro-ject-head-box-zzz" style="margin-left: 20px; float: right;" />Solidna propozycja dla os&oacute;b szukających kompletnego wzmacniacza słuchawkowego za około 1500 zł, urządzenia do słuchawek o gęstym, nasyconym i zaokrąglonym brzmieniu. Możliwość wykorzystania Pro-Jecta w roli albo wzmacniacza, albo przetwornika c/a &ndash; to dodatkowe zalety.</p> <p><strong>Sprzęt towarzyszący:</strong></p> <ul> <li><strong>Słuchawki:</strong> Sennheiser HD 800, Heir Audio 8.a</li> <li><strong>Konwerter S/PDIF:</strong> Audiobyte Hydra-X+</li> <li><strong>Wzmacniacz referencyjny:</strong> Asus Xonar Essence III</li> <li><strong>Kable słuchawkowe i cyfrowe:</strong> Forza AudioWorks Noir</li> </ul> <p><br />&nbsp;</p> <p>&nbsp;</p></div>