PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Accuphase E-470

Paź 17, 2016

Index

Accuphase ma ponad ćwierćwieczną tradycję w kreowaniu znakomitych, wybitnie wykonanych wzmacniaczy zintegrowanych. Model E-470 to już ósma generacja wzmacniacza wypuszczonego na rynek w 1989 roku.

Dystrybutor: Nautilus, www.nautilus.net.pl 
Cena: 34 900 zł (moduł DAC-40 – dodatkowo 4 990 zł)
Dostępne wykończenia: złote

Tekst: Marek Dyba, Filip Kulpa | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Wzmacniacz zintegrowany Accuphase E-470

TEST

Accuphase E 470 1 aaa

Accuphase jest przykładem producenta, który nigdy nie spoczywa na laurach. Produkuje kolejne bardzo udane modele, ale jednocześnie ciągle pracuje nad nowymi rozwiązaniami, by to, co bardzo dobre, uczynić jeszcze doskonalszym. Gdy uda się osiągnąć znaczącą poprawę, wypuszcza kolejny model. Tak właśnie jest z integrą E-470, która zastąpiła model E-460 z końca 2010 roku. Policzyliśmy, że to już ósma generacja wzmacniacza z serii E-400 – tej najlepszej pośród wszystkich, jeśli chodzi o wzmacniacze pracujące w klasie AB. Tę linię życia zapoczątkował model E405 z końca 1989 roku. Kolejne generacje pojawiały się średnio co 3,5 roku. Debiut E-470 przypadł dokładnie na 25-lecie całej serii, czym producent – o dziwo – wcale się nie chwalił.

Nie znam całej oferty tej firmy, ale każde z urządzeń, z wkładką gramofonową włącznie, których miałem przyjemność słuchać, zawsze oferowało cechy, które bardzo wysoko sobie cenię – muzykalność i umiejętność wciągnięcia słuchacza w świat muzyki i emocji. Co ciekawe, takie brzmienie uzyskują urządzenia firmy „inżynierskiej”, która opiera tworzenie produktów przede wszystkim na solidnej wiedzy technicznej,  pomiarach i wykonaniu wyznaczającym najwyższe standardy.

W świetle powyższego E-470 to oczywisty rezultat ewolucji poprzednika, ale również efekt wykorzystania części rozwiązań z przedwzmacniacza C-3800 i końcówki mocy A-200, opracowanych na 40-lecie firmy. Dzięki nim udało się znacząco poprawić (w stosunku do E-460) część parametrów: jeszcze bardziej obniżono poziom szumów, osiągnięto znacznie wyższy współczynnik tłumienia. Podobnie jak w przypadku innych urządzeń Accuphase'a, także i testowana integra może być wyposażona w opcjonalne moduły – gramofonowy bądź DAC-a. Do testu otrzymaliśmy ją z zamontowanym modułem DAC-40, wyposażonym w trzy wejścia cyfrowe: Toslink, koaksjalne oraz USB. To pierwsze akceptuje sygnał PCM w rozdzielczości do 24/96, dwa kolejne przyjmują sygnał 24/192 kHz.


Budowa

Design Accuphase'a jest właściwie niezmienny – to spora bryła z grubym frontem w kolorze szampańsko-złotym. Pośrodku znajduje się spora szklana płytka, pod którą umieszczono dwa podświetlone wskaźniki wychyłowe pokazujące stopień wysterowania końcówki mocy, podświetlone na zielono logo oraz wyrażone czerwonymi cyframi bieżące ustawienie głośności o dokładności dziesiątych części decybela. Po bokach rozłożono dwie gałki – selektora wejść i regulacji głośności. Po lewej – także duży włącznik, po prawej –  trzy małe przyciski i wyjście słuchawkowe. Najmniejszy przycisk otwiera umieszczoną pod szklaną płytką klapkę, pod którą tradycyjnie umieszczono szereg przełączników i regulacji, w tym pokrętła regulacji barwy dźwięku w zakresie niskich i wysokich tonów. Accuphase konsekwentnie stosuje to rozwiązanie, nawet jeśli „hardkorowi" audiofile prychają, uważając, że to „nie przystoi  prawdziwemu audiofilowi”. Ale przecież nikt nie narzuca konieczności korzystania z tej opcji – a przy niektórych nagraniach może się przydać.

Accuphase E 470 2 tyl

E-470 to, podobnie jak poprzednicy, wzmacniacz kompletnie wyposażony. Dwa sloty na opcjonalne moduły (phono i DAC) dodatkowo zwiększają możliwości superintegry. Z pełnym „ekwipunkiem" jej cena znacznie przekroczy 40 tysięcy złotych.

 

Z tyłu znajdziemy całą gamę złącz: 5 wejść liniowych (RCA), 2 zbalansowane (XLR), wyjście do nagrywania oraz wejście na końcówkę mocy i wyjście z przedwzmacniacza umożliwiające, odpowiednio, korzystanie z zewnętrznego przedwzmacniacza lub bi-amping, tudzież integrację z zestawem kina domowego. Co ważne, dwa ostatnie – wejście i wyjście – są zarówno typu RCA, jak i XLR. Przy gniazdach XLR znajduje się mały przełącznik do ustalania polaryzacji połączenia (który bolec ma być dodatni). Do dyspozycji mamy ponadto po dwie pary wyjść głośnikowych na kanał – jak zwykle, są to bardzo solidne gniazda z dużymi, bardzo wygodnymi w użyciu nakrętkami. Wzmacniacz wyposażono w świetnie wykonany, funkcjonalny pilot zdalnego sterowania RC-220.

Tradycyjnie, wnętrze wzorowo rozplanowano. Sekcje przedwzmacniacza i końcówki mocy zostały „zupełnie rozseparowane”, dzięki czemu każdą z nich można wykorzystywać niezależnie i – według Accuphase – udało się uzyskać poziom jakości bardziej typowy dla wzmacniaczy dzielonych niż zintegrowanych. Poszczególne sekcje – dotyczy to również zasilacza i sterowania – są ekranowane.

Źródłem zasilania jest okazały, centralnie położony transformator toroidalny (ekranowany) z kilkoma uzwojeniami wtórnymi. Tuż obok znajdują się dwa duże kondensatory filtrujące 40000 uF/80 V DC. Z tyłu umieszczono płytkę z wejściami, a ich przełączaniem zajmują się przekaźniki. Dalej znajdują się bufory wejściowe odgrywające – według producenta – ogromną rolę w zmniejszeniu szumów oraz zwiększeniu trwałości urządzenia. Pracują one w układzie MCS+, w którym zamiast przekaźników zastosowano mosfety.

Z przodu (tuż za czołówką; ale także w rozumieniu topologii wzmacniacza) umieszczono autorski układ regulacji głośności Accuphase'a, zwany AVAA (znany już z wcześniejszych modeli, obecnie stosowany także w tańszym E-360) – tu jednak wydatnie poprawiony.

Accuphase E 470 wnetrze

Wnętrze jak zawsze perfekcyjnie zabudowane i świetnie rozplanowane. Wiele uwagi poświęcono ekranowaniu poszczególnych bloków wzmacniacza.

 

W klasycznej implementacji tego układu stopień konwersji napięcie-prąd przypisuje każdemu sygnałowi wejściowemu 16 współczynników-wag (rezystorów) ułożonych w ciąg potęgowy (1/2n), które reprezentują sygnał prądowy. Następnie mikroprocesor współpracujący z gałką głośności przelicza jej położenie na żądane tłumienie sygnału, zawiadując załączaniem (lub niezałączaniem) przekaźników prądowych. Jako że mamy tu 2 do potęgi 16 kombinacji przekaźników, to w ten sposób jest ustalany jeden z 65 536 poziomów głośności, co w praktyce zapewnia absolutnie płynną regulację poziomu sygnału na wyjściu. W ostatniej fazie regulacji sygnały prądowe są sumowane i trafiają do konwertera prąd-napięcie, skąd biegną do wzmacniacza mocy. W nowej wersji AAVA dodano dwa konwertery V-I (napięcie-prąd), które zrównolegliły dwie największe jednostki tego układu. Zmodyfikowano także sam konwerter I-V na wyjściu. Dzięki tym zabiegom udało się znacząco obniżyć poziom szumu – o 4 dB.

Ponieważ AAVA reguluje wzmocnienia napięciowe przedwzmacniacza, nie korzystając z tłumienia sygnału jako takiego (podobne, choć inaczej zrealizowane rozwiązanie stosował niegdyś Technics), to układ zapewnia znacznie obniżony poziom szumów i zniekształceń przy realistycznych poziomach głośności (w typowym układzie odstęp od szumu zmniejsza się wraz ze ściszaniem wzmacniacza). Ponadto uzyskuje się płaskie pasmo przenoszenia, niemal stałe wartości impedancji wejściowej i wyjściowej.

Stopień końcowy wykorzystuje trzy pracujące równolegle pary tranzystorów MOSFET Toshiba J613/K3497 w układzie push-pull sterowanych tranzystorami bipolarnymi. Całość pracuje w topologii określanej przez producenta mianem MCS+ (Multiple Circuit Summing), znanej z wcześniejszych edycji wzmacniacza serii E-400 oraz z końcówek mocy Accuphase. Konfiguracja ta zapewnia obniżony poziom szumów i zniekształceń, redukcję współczynnika tłumienia (o czynnik 3), a przy okazji także znaczną rezerwę mocy wyjściowej – 180 W przy 8 Ω, która przy mniejszych impedancjach trochę rośnie, ale nie w zgodzie z regułą idealnego źródła napięciowego. Przy 4 Ω uzyskujemy więc nie 360 W, a 260 W na kanał. Ten parametr właściwie nie zmienił się w czasie istnienia gamy E-400 (model E-405 z 1989 roku uzyskiwał 170 W przy 8 Ω, 250 W przy 4 Ω i – tu ciekawostka – 350 W przy 2 Ω).

Ponadto w stopniach końcowych zastosowano nową niskoimpedancyjną pętlę sprzężenia zwrotnego, pobierającą sygnał niemalże z samych zacisków głośnikowych – zarówno z dodatniego, jak i masy (Balanced Remote Sensing). Do załączania wyjść głośnikowych zastosowano nie przekaźniki, a przełączniki mosfetowe o znikomej rezystancji (2,6 miliona), ponadto zwiększono grubość cewek oraz zastosowano większe terminale głośnikowe – wszystko w imię zmniejszenia rezystancji wyjściowej, a więc zwiększenia współczynnika tłumienia, który sięga gwarantowanej wartości 500. Dla porównania: damping factor poprzednika (E-460) wynosił 200.


Brzmienie

Już od pierwszych chwil odsłuchu było słychać, że nowa integra Accuphase nie proponuje żadnej rewolucji w „firmowym” brzmieniu tej japońskiej marki. Firma od dawna konsekwentnie trzyma się swojej filozofii, poprawiając, udoskonalając, korzystając z rosnącego doświadczenia czy rozwiązań tworzonych na potrzeby topowych modeli, których część udaje się wprowadzić również do tych tańszych. Dlatego właśnie E-470 nie zaskakuje brzmieniem jako takim. Bardziej już jego klasą. Nie jest to może aż tak oczywiste od pierwszych minut, jako że japońskie wzmacniacze mają to do siebie, że dojście do optymalnych warunków pracy zajmuje im dość dużo czasu – wzmacniacz dobrze jest więc włączyć nawet kilkadziesiąt minut przed planowanym odsłuchem.

Na początku Accu oferował gęsty, nasycony, delikatnie ciepły dźwięk z mocną podstawą basową i dźwięczną – choć nie tak otwartą, jakbym oczekiwał – górą pasma. Gdy jednak odpowiednio się rozgrzał, nastąpiło otwarcie dźwięku, pojawiło się dużo powietrza, instrumenty zaczęły oddychać. Wówczas usłyszałem także, że rozdzielczość i selektywność należą do bardzo mocnych stron tej integry, a i dźwięczność nabrała nowego, pięknego wymiaru. Inaczej rzecz ujmując, z początkowego lekkiego „misia” zrobił się dźwięk wysokiej, bardzo wysokiej próby – energetyczny, żywy, świetnie kontrolowany i otwarty. Nadal większość słuchaczy odebrałaby ten dźwięk jako „ciepły” (czy może: naturalny) i podany z mocnym dołem pasma, ale znacznie równiejszy w całym paśmie, już bez spowolnienia i wyraźnego zaokrąglenia ataku. Dzięki niemal lampowej, gładkiej, nasyconej i namacalnej średnicy, znakomicie wypadała muzyka akustyczna – czy to jazz, czy klasyka, z nagrań kilkudziesięcioletnich czy tych zrealizowanych niedawno. Warto zaznaczyć, że wzmacniacz świetnie je różnicował. Instrumenty miały wyraźnie pokazane „body”, zachwycały pełne, długie, soczyste wybrzmienia, a dzięki świetnemu różnicowaniu i selektywności można było studiować barwę i fakturę dowolnego z nich. E-470 tworzył także dużą scenę wychodzącą poza rozstaw kolumn i ze sporą głębią. Prezentacja ta holografią nie dorównywała może najlepszym lampom, ale też trudno tego wymagać od wzmacniacza solid-state, nawet tej klasy. Na tle innych tranzystorów E-470 radził sobie jednakże także i w tym względzie bardzo dobrze, w czym pomagała jeszcze umiejętność pokazania otoczenia akustycznego instrumentów czy pogłosu sali  (o ile uchwycono je w nagraniu) i wspomnianych już pełnych wybrzmień. Wszystko to razem sprawiało, że realizm prezentacji, szczególnie nagrań zarejestrowanych na żywo, dorównywał niejednej lampie – i to wysokiej klasy. „Japończyk” świetnie czuł się w takiej muzyce, ale nie dostał bynajmniej zadyszki, gdy trzeba było poszaleć np. z AC/DC czy z Johnem Lee Hookerem. Gdy przyszło bowiem do grania rock'n'rolla czy elektrycznego bluesa, czystość całego pasma, mocny, dobrze definiowany i kontrolowany bas plus bezbłędny timing dawały podstawę do uporządkowanego i przekonującego oddania ogromnych porcji energii, nawet gdy nagranie nie należało do audiofilskich i zadania nie ułatwiało. Szybkość i moc ataku, dociążenie i motoryka basu, klarowność średnicy oraz skrząca się góra pasma dopełniały obrazu znakomitej, wciągającej zabawy.

Accuphase E 470 dac 40

Opcjonalny moduł DAC-40 wykorzystuje dwa przetworniki PCM1796 imikrokontroler asynchronicznego wejscia USB Tenor Audio TE8802L. Opcja ta kosztuje niemało – 4990 zł.

 

Na koniec kilka słów o dołączonym DAC-u. Nie ma się co oszukiwać – to nie jest docelowe rozwiązanie dla tego wzmacniacza, który zasługuje na źródło z (dużo) wyższej półki – mój Big7 czy używany także Maximinus Thraxa pokazywały to bardzo klarownie. Należy więc moduł DAC-a traktować raczej jako dodatek, który na początku można wykorzystać jako główne źródło, jeśli takiego się nie posiada, a później może służyć do polepszania brzmienia np. telewizora, tunera TV czy innych tego typu urządzeń.

Jest jednak kilka elementów, które DAC-40 robi naprawdę dobrze – świetnie prowadzi rytm, bas jest szybki, mocny, nieźle kontrolowany i dynamiczny. Góra pasma jest z gatunku tych „bezpiecznych" – dość delikatna, nawet eteryczna, ale ma sporo detali i przyjemną dźwięczność. Nie grozi nam jednak żadne wyostrzenie, jaskrawość nawet przy materiale muzycznym przeciętnej jakości. Średnica nie jest także tak kremowa, tak gęsta i nasycona, jak samego wzmacniacza, ale i jej słucha się z przyjemnością. Co istotne, konstruktorzy tego przetwornika zadbali, by zaoferować spójny, dość równy dźwięk, który może nie dorównywać dużo droższym źródłom, ale nie będzie psuł przyjemności słuchania muzyki, jeśli zdecydujemy się z niego korzystać, choć, mimo wszystko, pozostanie świadomość niewykorzystania pełni potencjału wzmacniacza.


Galeria


Naszym zdaniem

Accuphase E-470 łączy najwyższej klasy wykonanie i wykończenie z brzmieniem, które wykracza poza „ładne granie”, przypisywane czasem tej marce. Brzmienie, i owszem, nadal jest naturalne i nie do końca neutralne (z racji delikatnego ocieplenia), ale precyzja, szczegółowość, energetyczność oraz znakomity rytm sprawiają, że słucha się tej prezentacji znakomicie, i to niezależnie od gatunku muzycznego. Niewiele wzmacniaczy, które znam, potrafi tak prawdziwie, przekonująco, z takim wyrafinowaniem pokazać muzykę akustyczną, a jednocześnie porwać energią, drajwem i rytmem, gdy przychodzi do grania rocka. Co bardzo ważne, nowa integra Accuphase'a potrafi nie tylko odtworzyć muzykę, ale i wciągnąć słuchacza całkowicie w świat związanych z nią emocji. „Japończyk” robi to nie tylko grając muzykę elektryczną, która jest domeną wzmacniaczy półprzewodnikowych, ale i akustyczną, w której królują  – moim zdaniem, oczywiście – lampy. Niniejszym Accuphase E-470 trafia na bardzo krótką listę urządzeń bez baniek próżniowych na pokładzie, które z radością powitałbym we własnym systemie. Pod każdym względem kawał znakomitej roboty! I jeszcze jedno – kto by nie chciał cieszyć oczu TAK wyglądającym urządzeniem?

SYSTEM ODSŁUCHOWY

Pomieszczenie: 24 m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio
Kolumny: Bastanis Matterhorn, Cessaro Chopin
Źródła cyfrowe: Lampizator Big7, Thrax Maximinus, pasywny PC z WIN8 64bit, Jriver 18 i JPlay 5.1, karta USB JPlay z zasilaczem Bakoon BPS-02.
Kable sygnałowe: Hijiri, KingRex uCraft Y (USB)                                                                                                  
Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: Furutech TP-609e i Gigawatt PF2 mk2, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech

Accuphase E 470 zzzAccuphase E 470 zzz1

 

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: « Rotel RA-1592 NAD C390DD »

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją