Naszym zdaniem
Accuphase E-470 łączy najwyższej klasy wykonanie i wykończenie z brzmieniem, które wykracza poza „ładne granie”, przypisywane czasem tej marce. Brzmienie, i owszem, nadal jest naturalne i nie do końca neutralne (z racji delikatnego ocieplenia), ale precyzja, szczegółowość, energetyczność oraz znakomity rytm sprawiają, że słucha się tej prezentacji znakomicie, i to niezależnie od gatunku muzycznego. Niewiele wzmacniaczy, które znam, potrafi tak prawdziwie, przekonująco, z takim wyrafinowaniem pokazać muzykę akustyczną, a jednocześnie porwać energią, drajwem i rytmem, gdy przychodzi do grania rocka. Co bardzo ważne, nowa integra Accuphase'a potrafi nie tylko odtworzyć muzykę, ale i wciągnąć słuchacza całkowicie w świat związanych z nią emocji. „Japończyk” robi to nie tylko grając muzykę elektryczną, która jest domeną wzmacniaczy półprzewodnikowych, ale i akustyczną, w której królują – moim zdaniem, oczywiście – lampy. Niniejszym Accuphase E-470 trafia na bardzo krótką listę urządzeń bez baniek próżniowych na pokładzie, które z radością powitałbym we własnym systemie. Pod każdym względem kawał znakomitej roboty! I jeszcze jedno – kto by nie chciał cieszyć oczu TAK wyglądającym urządzeniem?
SYSTEM ODSŁUCHOWY
Pomieszczenie: 24 m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio
Kolumny: Bastanis Matterhorn, Cessaro Chopin
Źródła cyfrowe: Lampizator Big7, Thrax Maximinus, pasywny PC z WIN8 64bit, Jriver 18 i JPlay 5.1, karta USB JPlay z zasilaczem Bakoon BPS-02.
Kable sygnałowe: Hijiri, KingRex uCraft Y (USB)
Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: Furutech TP-609e i Gigawatt PF2 mk2, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech