PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Atoll IN200se

Kwi 11, 2017

Index

Budowa

IN200se to kolejny w tym zestawieniu wzmacniacz będący czysto analogową integrą. Klasyczna funkcjonalność miesza się tu z pewną dozą nowoczesności, bowiem na czołówce nie znajdziemy ani jednej gałki. Pokrętła zastąpiono przyciskami. Komunikację z użytkownikiem zapewnia wbudowany ekran o kształcie elipsy – znak rozpoznawczy francuskiej marki. Projekt wzorniczy nie jest może szczytem wyrafinowania estetycznego, ale trudno go pomylić z jakąkolwiek inną marką. Na gładkiej czołówce znajduje się jedno gniazdo – na ćwierćcalowego „jacka” (6,3 mm).

Z tyłu nic nie zaskakuje, choć w odróżnieniu od Arcama czy Heeda mamy tutaj wyjścia pre-out na zewnętrzną końcówkę mocy – to efekt tego, o czym wspomniałem wyżej na temat firmowych końcówek mocy – jak również bezpośrednie wejście na stopień końcowy (by-pass). Producent rozsądnie podszedł do kwestii możliwości jego wyboru. W odróżnieniu od pozostałych wejść, nie da się go aktywować zdalnie – tak samo jak nie można zdalnie przełączyć się na inne wejścia. Chodzi oczywiście o kwestie bezpieczeństwa  – w trybie końcówki mocy pokrętło głośności obraca się swobodnie. Regularnych wejść liniowych jest pięć – wszystkie asymetryczne (cinch).

Pojedyncze terminale głośnikowe rozmieszczono na skrajach obudowy, co skraca do minimum długość potrzebnych kabli głośnikowych. Te 15–20-cm oszczędności to niekiedy „móc albo nie móc” podłączyć kolumny za pomocą posiadanych kabli. Terminale nie są w żaden sposób zabezpieczone przed zwarciem, co – biorąc pod uwagę ich bardzo wąski rozstaw – wydaje się niedociągnięciem.

Atoll IN200se 3 tranzystory

Konstrukcja układu, jego rzetelność i solidność są niepodważalne. Dostajemy to, za co płacimy. Dziś to wcale nieoczywiste.

Wzmacniacz jest pozbawiony układu miękkiego startu, co przy dwóch sporych transformatorach wewnątrz niekiedy może skutkować wystrzeleniem bezpieczników w instalacji domowej. Problem dotyczy jednak wyłącznie pierwszego uruchamiania wzmacniacza po przerwie, gdy był wyłączony przerywaczem z tyłu obudowy. Szkoda, że tryb standby nie niesie za sobą praktycznie żadnych konsekwencji dla poboru mocy – wyłącza jedynie wyświetlacz, co redukuje pobór mocy zaledwie o ułamek wata. Niezależnie od tego, czy IN200se jest włączony czy w stanie uśpienia bierze z gniazdka ok. 19 W. W skali miesiąca to prawie 14 kWh, czyli… prawie 9 zł. Warto zatem wyłączać ten wzmacniacz tylnym wyłącznikiem po każdorazowym odsłuchu.

Obudowę skonstruowano według firmowego schematu: aluminiowa przednia ścianka (srebrna lub czarna) i stalowa reszta. Cechą charakterystyczną jest sprężysta górna pokrywa, która pod odkręceniu odkształca się, natomiast skręcona zapewnia napięcie obudowy eliminując problem rezonowania. Dzięki temu zabiegowi do jej mocowania wystarczają zaledwie cztery boczne wkręty.

Wnętrze wyróżnia się na tle innych wzmacniaczy w tej cenie – zastosowano dwa spore transformatory, układ  ma architekturę dual-mono, wykorzystuje elementy pasywne nieprzeciętnie wysokiej jakości. Transformatory są mocowane półelastycznie. W zasilaczu występuje spora pojemność filtrująca (62 tys. uF)  – na każdy kanał przypadają po cztery główne kondensatory 6800 uF z nadrukiem Atoll. Białe polipropylenowe kondensatory polipropylenowe M-Cap umieszczono w torze sygnałowym przedwzmacniacza, który jest całkowicie dyskretny. Regulacja głośności jest elektroniczna. Stopnie końcowe zbudowano na bazie dwóch par hexfetów IRFP9140N/IRFP150N – dostarczają one pokaźną moc 120 W na kanał pod obciążeniem 8 Ω i aż 200 W przy 4 Ω. Obok Roksana, Atoll jest najmocniejszym wzmacniaczem w grupie.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją