PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Atoll IN200se

Kwi 11, 2017

Index

Brzmienie

Trudno się zdecydować, od czego zacząć opis, bo atutów jest doprawdy wiele. Najważniejsze są chyba barwy. Atoll wręcz ocieka „sokiem”, gdy analizujemy barwy średnicy. To brzmienie gęste, nasycone i ciepłe. Przy tym wszystkim jednak bardzo swobodne, a jednocześnie zwiewne. Francuz dosłownie czaruje barwą, ale jednocześnie kusi niesamowitą stereofonią. Głębia, precyzja, szerokość – jest wszystko. W połączeniu z barwą tworzy to bardzo smakowitą mieszankę, wciągającą w muzykę na długi czas.

Zauważyłem, że wzmacniacze Atolla nie są takie same. W dużym przybliżeniu można przyjąć, że czym wyżej, tym cieplej, aczkolwiek seria 400 – zwłaszcza dzielona (tej kombinacji używałem długi czas w pracy redakcyjnej i dla przyjemności także) – była już trochę tylko ocieplona i całościowo neutralna.

IN200se idzie w kierunku ocieplenia, a przynajmniej tak mi się wydaje, gdy słucham go na tle pozostałych wzmacniaczy w tej grupie testowej. To właśnie Atoll jest tym najcieplejszym, najgęściej grającym wzmacniaczem. Pod tym względem znacząco różni się on od modeli IN80 czy IN100, które są dość zadziornie, choć też niezwykle barwnie grają.

Ogólnie rzecz biorąc, jakość barw – pomijając ich charakter – oceniam najwyżej w całej grupie. Atoll zapewnia i ciepło, i plastyczność, nie zapominając o różnicowaniu i czystości dźwięku. Niski jest też (subiektywnie) poziom zniekształceń. Może to kwestia składu harmonicznych, a może generalnie dużej czystości tego dźwięku, niemniej jednak zdaje się on być jakby o cały poziom jakościowy wyżej niż z pozostałych wzmacniaczy testu. Dotyczy to w równym stopniu środka, jak i wysokich tonów. Z tego właśnie powodu Atoll – jako jedyny – wylądował w kategorii B.

Atoll IN200se 2 tyl

Główny włącznik umieszczono dość niewygodnie, bo z tyłu, ale warto do niego regularnie sięgać – choćby ze względu na oszczedność energii elektrycznej.

Zatrzymując się jeszcze przy wysokich tonach, trzeba stwierdzić, że były one wyraźne, dobrze rozseparowane, dość czyste. W tej klasie cenowej wcale nie jest to jeszcze oczywistością – często trzeba wydać więcej. Najważniejsze jednak, że potrafiły odwzorowywać masę, nie były zbyt chude. Czuć było „wagę” talerzy w perkusji. Oczywiście nadal było to na swój sposób ułomne brzmienie, jeśli chcielibyśmy porównać ten dźwięk z możliwościami znacznie droższych wzmacniaczy, niemniej w relacji do ceny efekt wydaje się wart zachodu i wydania adekwatnej kwoty na zakup.

Każda konstrukcja ma jednak pewne minusy czy ograniczenia, będące konsekwencją takich a nie innych wyborów konstruktora. Dotyczy to także Atolla. Bas jest, owszem, całkiem żwawy, barwny i dość głęboki, ale nie da się ukryć, że jego krawędzie zostały zaokrąglone. W porównaniu z Arcamem jest to efekt dość wyraźny. Z drugiej strony, bas Atolla jest jednak znacznie obfitszy, docieplający przekaz i dodający mu skali, swoistej monumentalności.

Na koniec zostawiłem dynamikę, o której chyba powinienem był napisać na początku. Ktoś może się teraz spodziewać, że skoro bas ma zaokrąglone krawędzie, to ucierpi na tym dynamika. Owszem, w pewnych szczególnych przypadkach, jak np. nagłe wystrzały, ale ogólnie rzecz biorąc takowego problemu nie ma. Atoll znakomicie radzi sobie bowiem z dynamiką definiowaną w podręcznikach, a więc  zapewnia bardzo dużą rozpiętość pomiędzy dźwiękami cichymi i głośnymi. Muszę przyznać, że w tej dziedzinie mnie wręcz zaskoczył. Efekt ten przenosi się też na różnice w głośności samych nagrań. Atoll uwypukla je, eksponując różnice w jakości pomiędzy tymi mniej i bardziej skomprymowanymi dynamicznie.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją