PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Heed Obelisk Si III

Kwi 11, 2017

Index

Brzmienie

Heed to kolejny uzdolniony i mocny zawodnik, który ukrywa kilka atutów w rękawie. Odsłuchiwany w towarzystwie Atolla i Arcama zdaje się lokować dokładnie pomiędzy nimi. W pierwszym odsłuchu wydał się nieźle zrównoważony, a nawet neutralny. Dalsze sesje wykazały, że neutralny jednak nie jest, ale potwierdziły tezę o dobrym zrównoważeniu. Chodzi o to, że wysokie, średnie i niskie tony są z grubsza na podobnym poziomie, natomiast po dłuższym zapoznaniu okazuje się, że góra pasma jest lekko przyciemniona. Nie słychać tego od razu, gdyż wzmacniacz okazuje się całkiem szczegółowy i przejrzysty.

Nie tyle prezentuje detale w oderwaniu od całości akcji, co pozwala na niezły wgląd w nagrania oraz ich bardzo dobre różnicowanie. Słychać zmiany w obrębie jednego nagrania, a także różnice pomiędzy poszczególnymi realizacjami tego samego utworu. To już całkiem sporo.

Kolejna sprawa to stereofonia. Jest tylko minimalnie słabsza niż w dominującym pod tym względem Atollu, a zarazem wyraźnie lepsza niż w Arcamie czy Roksanie. Stereofonia ma duży udział w efekcie przejrzystości, możliwości wglądu w nagrania. Bez tego efekt przezroczystości i namacalności dźwięku byłby gorszy. Heedowi daleko, co prawda, do namacalności znanej ze wzmacniaczy high-end, ale w proponowanej cenie – a pamiętajmy, że to najtańszy wzmacniacz w grupie – jest to naprawdę wysoki poziom.

Heed Obelisk Si 3 wnetrze

Układ elektroniczny zajmuje jedną niewielką płytkę drukowaną. Montaż jest przewlekany.

Wróćmy do wspomnianej równowagi – balans tonalny to jedno, zaś równowaga polegająca na godzeniu pewnych sprzeczności to co innego. To tak jak w samochodzie, w którym chcemy sportu albo komfortu. Sport to twardość i brak komfortu, komfort to miękkość i brak sportu. Droższe modele samochodów zapewniają jedno i drugie. Mniej więcej podobnie jest z Heedem, który jest nie tylko przezroczysty i szybki, ale jednocześnie dość ciepły. Oczywiście jest w tym pewien kompromis, lecz nieduży, a w relacji do ceny – bardzo niewielki.

Heed oferuje też niezłe barwy. Słuchając skrzypiec, ma się wrażenie, że brzmią, po pierwsze, naturalnie, a po drugie, są po prostu piękne – można zachwycać się ich brzmieniem. Heed wprawdzie korzysta z techniki półprzewodnikowej, ale nie zachowuje się jak typowy tranzystor. Minusem jest niewielkie zaokrąglenie w całym pasmie oraz zagęszczona faktura średnich tonów, co jest jednak zdecydowanie przyjemne i sprzyja muzykalności. Dzięki temu przekaz muzyczny staje się bardziej angażujący.

Problem, jeśli już go szukać, leży gdzie indziej i ma inną naturę. Zauważyłem bowiem, że o ile z dynamiką i basem Heed w zasadzie nie ma problemów, o tyle spiętrzenia dynamiczne gęsto nagranych utworów mogą generować przybrudzenia w średnich i wysokich tonach. Są momenty, gdy pojawia się ślad agresji na wokalach. Dzieje się to jednak rzadko. Można domniemywać, że ma to związek z ograniczeniami w mocy wzmacniacza.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją