Dystrybutor: Nautilus Dystrybucja, www.nautilus.net.pl |
Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV |
|
|
Heed Obelisk Si III - wzmacniacz zintegrowany
TEST
Dla tych, którzy (jeszcze) nie wiedzą (lub nie kojarzą): Heed Audio jest węgierską manufakturą, powstałą z inicjatywy braci Alpara Husztiego, który końcem lat 80. stał się lokalnym importerem znanych brytyjskich marek hi-fi, takich jak: Arcam, Creek, Exposure, Rega. Huszti był również dobrym znajomym znanego konstruktora Richarda Haya – twórcy m.in. marki Ion Systems – dla którego wykonywał montaż wzmacniaczy Obelisk. Jakiś czas po upadku marki Ion, firma Husztiego uzyskała zgodę Haya na kontynuację produkcji jego wzmacniaczy. Ten powrócił do współpracy z Heedem i bodaj jedną z jego ostatnich prac była „poprawka” Obeliska do wersji Si. Richard Hay zmarł w listopadzie 2012 r. Obecnie mamy na warsztacie zmodyfikowaną wersję Obeliska z rzymską trójką w symbolu. Nie jest jasne, na czym polegają zmiany. Niezależnie od tego uznaliśmy, że po czterech latach warto przypomnieć ten ikoniczny wzmacniacz, konfrontując go również z młodszą konkurencją. Wszak audiofilów interesuje przede wszystkim brzmienie, nie nowinki techniczne.
Budowa
Połowa szerokości normalnego komponentu hi-fi, przy zachowaniu typowej głębokości, tworzy zupełnie inne proporcje – podobne do Cyrusa. Jeśli dodamy do tego akrylową przednią ściankę, zamiast typowej aluminiowej, otrzymamy wzmacniacz o indywidualnej stylistyce. Efekt wzmacnia zastosowanie jedynie dwóch pokręteł na przedniej ściance oraz wyskalowanie regulacji głośności na wzór tarczy zegara.
Skromna tylna ścianka zawiera zestaw pięciu wejść oraz pojedyncze gniazdo RCA oznaczone jako S/PDIF. W standardowej wersji nie jest ono jednak aktywne – staje się funkcjonalne, jeśli wybierzemy opcję modułu DAC-a (Dactil-1). Na analogicznej zasadzie możemy się zdecydować na wejście gramofonowe MM (Vinyl-1) – wówczas pierwsze z wejść liniowych staje się korekcyjne. To nie jedyne możliwości rozbudowy Obeliska. Ciekawostką jest zaślepione zworą złącze na opcjonalny zasilacz Obelisk X2, umieszczone obok gniazda prądowego IEC. Upgrade działa na podobnej zasadzie co opcjonalne zasilacze u Naima – podłączenie dodatkowego urządzenia powoduje rozdzielenie zasilania dla stopnia końcowego (ten zasila dodatkowy moduł X2, pozostawiając dostarczanie napięć do sekcji przedwzmacniacza wbudowanemu zasilaczowi).
Obudowy rozmiaru pudełka po butach mają swój niewątpliwy urok, ale stwarzają też komplikacje, gdy chodzi o rozmieszczenie gniazd.
Zaślepione gniazdo PSU umożliwia upgrade zasilania.
Gniazda głośnikowe, choć przyjmują każdy standard zakończeń kabli, to jednak zdecydowanie „preferują” wtyki bananowe. Są umieszczone bardzo blisko siebie, co w przypadku stosowania kabli z widełkami stwarza ryzyko zwarcia, poza tym są one niewygodne.
Mała obudowa wymusza zwartość układu elektronicznego. Z drugiej strony stwarza jednak ograniczenia dotyczące zasilania. Transformator (toroidalny) jest zdecydowanie mniejszy niż u rywali (szczególnie w porównaniu z Roksanem), czego skutkiem jest najmniejsza w teście moc wzmacniacza – 35 W na kanał przy 8 Ω. Filtrację tętnień realizują po dwa, zróżnicowanej wielkości kondensatory Jamicon o pojemności 10 000 μF każdy. Koncepcja wzmacniacza wciąż zasadza się na idei eliminacji sprzęgania stałoprądowego (DC coupling) na rzecz stosowania kondensatorów sprzęgających. Tor audio jest w całości dyskretny, montaż – przewlekany. Stopnie końcowe tworzą pojedyncze komplementarne pary tranzystorów Darlingtona BDW83/BDW84 przymocowane do wspólnego bloku aluminium połączonego z właściwym radiatorem za pośrednictwem obficie naniesionej pasty przewodzącej ciepło.
ybór źródeł odbywa się za pomocą mechanicznego przełącznika umieszczonego w bezpośrednim sąsiedztwie wejść, a nie – jak to się obecnie częściej spotyka – przekaźników. W celu skrócenia ścieżki sygnałowej przełącznik ulokowano w bezpośrednim sąsiedztwie wejść. Trochę dziwi fakt, że w podobny sposób nie zrobiono z potencjometrem (niebieski Alps 10k).
Brzmienie
Heed to kolejny uzdolniony i mocny zawodnik, który ukrywa kilka atutów w rękawie. Odsłuchiwany w towarzystwie Atolla i Arcama zdaje się lokować dokładnie pomiędzy nimi. W pierwszym odsłuchu wydał się nieźle zrównoważony, a nawet neutralny. Dalsze sesje wykazały, że neutralny jednak nie jest, ale potwierdziły tezę o dobrym zrównoważeniu. Chodzi o to, że wysokie, średnie i niskie tony są z grubsza na podobnym poziomie, natomiast po dłuższym zapoznaniu okazuje się, że góra pasma jest lekko przyciemniona. Nie słychać tego od razu, gdyż wzmacniacz okazuje się całkiem szczegółowy i przejrzysty.
Nie tyle prezentuje detale w oderwaniu od całości akcji, co pozwala na niezły wgląd w nagrania oraz ich bardzo dobre różnicowanie. Słychać zmiany w obrębie jednego nagrania, a także różnice pomiędzy poszczególnymi realizacjami tego samego utworu. To już całkiem sporo.
Kolejna sprawa to stereofonia. Jest tylko minimalnie słabsza niż w dominującym pod tym względem Atollu, a zarazem wyraźnie lepsza niż w Arcamie czy Roksanie. Stereofonia ma duży udział w efekcie przejrzystości, możliwości wglądu w nagrania. Bez tego efekt przezroczystości i namacalności dźwięku byłby gorszy. Heedowi daleko, co prawda, do namacalności znanej ze wzmacniaczy high-end, ale w proponowanej cenie – a pamiętajmy, że to najtańszy wzmacniacz w grupie – jest to naprawdę wysoki poziom.
Układ elektroniczny zajmuje jedną niewielką płytkę drukowaną. Montaż jest przewlekany.
Wróćmy do wspomnianej równowagi – balans tonalny to jedno, zaś równowaga polegająca na godzeniu pewnych sprzeczności to co innego. To tak jak w samochodzie, w którym chcemy sportu albo komfortu. Sport to twardość i brak komfortu, komfort to miękkość i brak sportu. Droższe modele samochodów zapewniają jedno i drugie. Mniej więcej podobnie jest z Heedem, który jest nie tylko przezroczysty i szybki, ale jednocześnie dość ciepły. Oczywiście jest w tym pewien kompromis, lecz nieduży, a w relacji do ceny – bardzo niewielki.
Heed oferuje też niezłe barwy. Słuchając skrzypiec, ma się wrażenie, że brzmią, po pierwsze, naturalnie, a po drugie, są po prostu piękne – można zachwycać się ich brzmieniem. Heed wprawdzie korzysta z techniki półprzewodnikowej, ale nie zachowuje się jak typowy tranzystor. Minusem jest niewielkie zaokrąglenie w całym pasmie oraz zagęszczona faktura średnich tonów, co jest jednak zdecydowanie przyjemne i sprzyja muzykalności. Dzięki temu przekaz muzyczny staje się bardziej angażujący.
Problem, jeśli już go szukać, leży gdzie indziej i ma inną naturę. Zauważyłem bowiem, że o ile z dynamiką i basem Heed w zasadzie nie ma problemów, o tyle spiętrzenia dynamiczne gęsto nagranych utworów mogą generować przybrudzenia w średnich i wysokich tonach. Są momenty, gdy pojawia się ślad agresji na wokalach. Dzieje się to jednak rzadko. Można domniemywać, że ma to związek z ograniczeniami w mocy wzmacniacza.
Galeria
- Heed Obelisk Si III - wzmacniacz zintegrowany Heed Obelisk Si III - wzmacniacz zintegrowany
- Tył Tył
- Wnętrze Wnętrze
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/wzmacniacze/item/630-heed-obelisk-si-iii?tmpl=component&print=1#sigProGalleriaf00e9fee63
Naszym zdaniem
Obelisk w swej aktualnej wersji to wzmacniacz dobrze zrównoważony, grający wciąż dość ciepłym i nasyconym dźwiękiem, który zapewnia też niespodziewanie dobry wgląd w strukturę nagrań. Brzmi z niezłym timingiem, choć dynamika bywa ograniczona przez niewysoką moc. Dzięki bardzo dobrej relacji jakości brzmienia do ceny oraz możliwości upgrade’u wzmacniacz ten jest propozycją, wobec której trudno przejść obojętnie.
System odsłuchowy:
Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione w polu swobodnym na krótszej ścianie, w jednej trzeciej długości. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem.
Źródło: przetwornik M2Tech Young DSD plus laptop Asus A555L (Win 10 Pro, 4 GB RAM, Intel Core i3 2,0 GHz, J.River MC21)
Kable głośnikowe: Equilibrium Tune 55 Ultimate
Kable zasilające: Enerr Transcenda Ultimate
Listwa: Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)
Podsumowanie testu - Wzmacniacze zintegrowane w cenie do 7000 zł
Trzeba przyznać, że poziom przetestowanych wzmacniaczy był dość wyrównany i jednoczesnie całkiem wysoki. Nie odnotowalismy słabeuszy, których zupełnie nie warto rozważać w ramach decyzji zakupowych. Aż trzy konstrukcje otrzymały rekomendacje. To wyjątkowo dużo jak na niewielką w sumie grupę testową liczącą 6 sztuk. Xindak XA-6950(II) wyróżnił się nie tylko spektakularnymi gabarytami, wzorowym wykonaniem i zaawansowanym układem dual-mono z lampami na wyjściu i stopniem końcowym w klasie A, lecz także pięknymi barwami i zdyscyplinowanym basem. To ciepło brzmiący wzmacniacz, ale bez przesady. Atoll IN200se brzmi nawet cieplej, a jego atutami, prócz barw, są także stereofonia i dynamika. Heed Obelisk Si III również celuje w cieplejsze klimaty, lecz potrafi też nieźle radzić sobie z barwa, zapewniając przy tym całkiem dobrą równowagę pozostałych cech. Ujął nas swoją prezencją, a niemałym atutem jest też cena – najniższa w tym zestawieniu – a także minimalny pobór mocy. Jest to jednak wzmacniacz o najmniejszej wydajności, o czym warto pamiętać. Także jedyny, który można
upgrade’ować…
Pozostałe modele to również całkiem wartościowe wzmacniacze. Musical Fidelity M3si szczególnie usatysfakcjonuje zwolenników muzyki orkiestrowej. Roksan K3 to z kolei propozycja dla fanów rocka, z dużym potencjałem mocy, co czuć w postaci wielkiej swobody i panowania nad dźwiękiem. Najtrudniej przyporządkować Arcama. Jego atuty to niebywała precyzja, szybkość, konturowość basu oraz dobra funkcjonalność.
Pozostałe wzmacniacze w teście grupowym