Wydrukuj tę stronę

HEGEL Röst

Maj 31, 2017

Wprowadzając swój najnowszy wzmacniacz z funkcją DAC-a i streamera, Hegel wychodzi naprzeciw oczekiwaniom nieco szerszej klienteli, niż w przypadku takich modeli, jak H80 czy H160. Nazwa i kolorystyka odbiegają od znanego schematu. A co z resztą?

Dystrybutor: Camax, www.hegelpolska.com.pl 
Cena: 10 999 zł

Tekst: Filip Kulpa (FK), Marek Dyba (MD), Marek Lacki (ML) | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Wzmacniacz zintegrowany HEGEL Röst

TEST

HEGEL Rost 1 aaa
 

Røst to malutka wyspa przynależąca do archipelagu malowniczych Lofotów. Ma ledwie 10,5 km2 powierzchni i znajduje się w znacznym oddaleniu od lądu – 4 godziny promem od północno-zachodniego wybrzeża Norwegii. Od 30 maja do 13 lipca słońce w ogóle nie chowa się tu za horyzontem, zaś Święta Bożego Narodzenia jej mieszkańcy – a jest ich ledwie 600 – spędzają w półmroku. Słońce, po dwutygodniowej podróży poniżej linii morza, ponownie pojawia się na krótką chwilę 27 grudnia. Wszystko dlatego, że ta płaska jak naleśnik wyspa znajduje się niecały jeden równoleżnik na północ od koła podbiegunowego.

Røst może też oznaczać głos (jak twierdzi Hegel), zaś nieco inaczej pisany Rǫst to „maelstrom”, czyli potężny morski wir wywołany falami pływowymi i innymi ruchami wody o dużej skali. Wreszcie Röst jest nazwą nowego wzmacniacza zintegrowanego Hegel Music Systems.

Niezależnie od skojarzeń i proweniencji nazwy urządzenia (mnie osobiście najbardziej kojarzącej się z rusztem, co jest zupełnie opaczne, zważywszy na „niezgodność temperatur”), jest to produkt, z którym firma i jej dystrybutorzy wiążą duże nadzieje. Jeszcze przed rozpoczęciem sprzedaży Rösta. Amerykanie złożyli bardzo duże zamówienie (zgodziłem się nie upubliczniać tej informacji – dodam jedynie, że mowa o liczbie czterocyfrowej!). To obrazuje skalę sukcesu, jaki antycypuje producent. Ponadto, gdy podczas tegorocznego High-Endu w Monachium Bent Holter, szef Hegla, przedstawiał go wraz z nowym odtwarzaczem CD Mohican, widać było, że jest tymi produktami niezwykle podekscytowany, że rozpiera go duma z tego, co udało się stworzyć.

Kolor obudowy w pierwszej chwili może nieco dziwić, ale im dłużej na to urządzenie patrzymy, tym bardziej człowiek się dziwi, dlaczego ten kolor elektroniki nie jest popularniejszy. Naprawdę!


Funkcjonalność

Z technicznego punktu widzenia Röst jest wzmacniaczem zintegrowanym, doposażonym w kartę sieciową i funkcję przetwornika c/a, co ma bardzo korzystne konsekwencje dla użytkownika – szczególnie tego przyjaźnie nastawionego do nowych technologii, który zamiast myśleć o tym, jak by tu system hi-fi rozbudować, zastanawia się, jakby go uprościć, uczynić bardziej funkcjonalnym, a w dodatku tańszym. Każdy z tych argumentów jest ważny i jeśli zestawimy ze sobą fakt, że za niespełna 11 tys. zł mamy właściwie całą potrzebną elektronikę audio (zakładając, rzecz jasna, że nie interesują nas winyle), która w dodatku świetnie wygląda i nie odstaje od blatu szafki/komody/stolika na więcej niż 10 cm (tyle ma ten wzmacniacz wysokości), to zakup takiej integry może być rozważany w zupełnie innym kontekście niż zwykłego wzmacniacza nie tylko za 11, ale też za 8 tys. zł.

HEGEL Rost 2 tyl

Tył Rösta do złudzenia przypomina H80, są jednak dwa dodatkowe wejścia na skrajach po lewej i prawej stronie: regulowane wyjście liniowe i – clou tego urządzenia – gniazdo LAN.

 

Röst ma dwa komplety wejść: minimalistyczny analogowy (dwie pary RCA i jedną XLR-ów) oraz bardziej rozbudowany cyfrowy, umieszczony po drugiej stronie tył. Znajdziemy tu trzy wejścia optyczne, jedno koncentryczne, USB typu B oraz port LAN. Ten ostatni służy do strumieniowania muzyki, co można robić na trzy różne sposoby. Pierwszy to odczyt plików z lokalnego serwera UPnP/DLNA, drugi – serwisy strumieniowe lub radio internetowe, wreszcie trzeci – AirPlay. Obsługa dwóch pierwszych funkcjonalności została zrealizowana za pomocą aplikacji instalowanej w urządzeniu mobilnym, przy czym nie jest to aplikacja dedykowana, lecz gotowy (darmowy) produkt o nazwie Bubble UPnP (Android) lub inny, jak na przykład Kinsky. Ten drugi nie działa jednak zbyt dobrze i nie ma tylu opcji co Bubble (przede wszystkim odpada streaming z Tidala i innych serwisów chmurowych), więc lepszym wyborem jest ten pierwszy, co użytkownikom urządzeń Apple raczej się nie spodoba, jako że Bubble UPnP nie występuje w wersji na platformę iOS.

Niezależnie od tego, którą aplikację ostatecznie wybierzemy, żadna z nich nie oferuje pełnego sterowania wzmacniaczem (a jedynie zarządzaniem odtwarzania muzyki). Do podstawowej obsługi służy firmowy pilot RC-8 – solidny, w całości aluminiowy, wygodny. Szkoda, że przyciski do obsługi odtwarzania działają jedynie w odniesieniu do odczytu poprzez USB. Playlisty tworzonej w aplikacji Bubble UPnP „nie widzą”, dlatego trzeba ją uruchamiać za każdym razem, gdy chcemy zmienić utwór. Reasumując, moduł strumieniowy jest i działa, ale dobra dedykowana aplikacja byłaby zdecydowanie wskazana.

O nowoczesności i potencjalnej grupie docelowej na ten produkt świadczy coś jeszcze: możliwość integracji wzmacniacza z systemami automatyki domowej (smart home) – to za sprawę możliwości sterowania sieciowego (IP) w ramach protokołu Control4. To nowość, już mocno rozpowszechniona w Stanach, coraz częściej pojawiająca się w instalacjach w Europie. W ramach tego systemu możliwa jest m.in. obsługa strumieniowania muzyki z popularnych serwisów online.


Budowa

Z czysto inżynierskiego punktu widzenie Röst jest swoistą kompilacją rozwiązań wcześniej stosowanych we wzmacniaczach Hegla, choć kilka elementów jest nowych. W szczególności wyświetlacz OLED – po raz pierwszy zastosowany w produktach tej marki. Firma słusznie zrezygnowała z „belkowego” wyświetlacza na rzecz znacznie nowocześniejszego i bardziej eleganckiego rozwiązania. Ta niby nieznacząca zmiana wespół z białym kolorem obudowy (jest to biel minimalnie ocieplona), a także zmianami w funkcjonalności, stanowi zapowiedź tego, że na celowniku Rösta znaleźli się już nie tylko audiofile, ale także klienci o bardziej lifestylowym nastawieniu do sprzętu hi-fi niż audiofile.

Sekcja wzmacniacza w dużej mierze bazuje na integrze H80. To pokrewieństwo jest zresztą wyraźnie widoczne z zewnątrz. Nietrudno dostrzec, że obudowa została zapożyczona właśnie z H80. Przeprofilowany front o profilu łagodnej fali zrobiono z aluminium, reszta chassis to stalowe blachy. Górna pokrywa jest zaskakująco gruba i ciężka.

Bliskie spokrewnienie z H80 widać także z tyłu – układ gniazd jest identyczny, a różnice polegają na pojawieniu się gniazda LAN z prawej strony (to jedyna metoda połączenia sieciowego) oraz gniazda wyjściowego pre-out po przeciwnej stronie. Röst nie rozpieszcza użytkownika, jeśli chodzi o połączenia analogowe. Dwie pary cinchów z łatwością zajmiemy odtwarzaczem CD i przedwzmacniaczem phono, na dokładkę zostają nam jeszcze XLR-y, które jednak nie są technicznie uzasadnione, jako że zaraz za nimi znajdują się scalaki desymetryzujące (NE5532).

HEGEL Rost 4 wnetrze

Architektura wnęrza i wiekszość rozwiązań pochodzą z modelu H80. To niezwykle udany wzmacniacz.

 

Zasilacz bazuje na podobnym jak w H80 transformatorze toroidalnym o niemal identycznej mocy (258 VA), dwóch mostkach prostowniczych oraz tych samych kondensatorach filtrujących Nover (4 x 10 000 uF/63 V). Stopnie końcowe tworzą jednak inne tranzystory bipolarne – zastosowano komplementarne pary Toshiba 2SA2121/2SC5949 rodem z modelu H160. W stopniu poprzedzającym pracują pary 2SA1837/2SC4793 (to również są tranzystory bipolarne). Cały ten zestaw, oferujący moc 75 W na kanał przy obciążeniu 8 Ω (moc przy 4 Ω nie jest specyfikowana), przymocowano do aluminiowego radiatora w przedniej części obudowy, z drugiej strony którego widać czujnik termiczny. Płyta główna jest typu SMD – elementy są montowane powierzchniowo. Wśród nich dominują układy scalone oraz elementy pasywne wysokiej jakości: kondensatory WIMA, Nichicon Muse, rezystory metalizowane. Laminat wydaje się dobrej jakości, montaż jest czysty. Bent Holter zastosował tu autorskie, opatentowane rozwiązanie Sound Engine, będące sprytnym substytutem pętli sprzężenia zwrotnego wykorzystującym technikę feed forward oraz układ detekcji błędów. Korzyścią jest brak zniekształceń skrośnych oraz TIM (powodowanych przez skończoną „szybkość” pętli NFB) – zdaniem Benta Holtera układ je sprawnie koryguje. Ciekawostką jest wartość współczynnika tłumienia – aż 2000. To dwukrotnie więcej niż w przypadku H80. Regulacja głośności odbywa się elektronicznie (układ scalony). Pokazywana na wyświetlaczu skala jest umowna (niedecybelowa).

Sekcja cyfrowa to w sporej mierze nowe opracowanie. Na górze widnieje płytka modułu sieciowego (element OEM kupiony u jakiegoś dostawcy), która częściowo przykrywa układ obsługujący wejścia cyfrowe. Interfejs USB to domena archaicznego już układu Tenor Audio TE7022L (USB audio klasy 1.0), który obsługuje 24-bitowe dane audio o maksymalnym próbkowaniu 96 kHz (z pominięciem częstotliwości 88,2 kHz). Sygnały z pozostałych wejść cyfrowych przechwytuje odbiornik AKM AK4118. Zastosowano także dwa inne układy tego producenta: asynchroniczny upsampler AK4127VF oraz 24-bitowy przetwornik AK4396VF. Ta część układu ma podwójne zasilanie: z jednej strony biegnie oddzielna linia zasilająca z uzwojenia wtórnego transformatora (na płytce cyfrowej znajdują się diody prostownicze, kondensator filtrujący oraz cztery scalone stabilizatory napięciowe (LD1117V, L1117), z których jeden ma własny radiator; trzy kolejne umieszczono na grubej miedzianej powłoce płytki. Przypuszczalnie, płytka modułu sieciowego czerpie napięcie stałe dostarczane wiązką przewodów wychodzących z płyty głównej obok głównego bloku filtrującego. (FK)


Brzmienie - Opinia I

Odsłuch rozpocząłem (MD) od prymarnej funkcji Rösta – wzmacniacza zintegrowanego. Hegel zagrał dźwiękiem neutralnym, ale jednocześnie, w porównaniu ze starszymi, tańszymi integrami, bardziej naturalnym. To rzadkie połączenie spotykane zwykle dopiero na dużo wyższym poziomie cenowym. Neutralność przekłada się na wierność przekazu, naturalność sprawia, że każdego przyzwoicie zrealizowanego nagrania słucha się z przyjemnością. O ile więc często przy tranzystorach z tej półki skupiam się na słuchaniu muzyki elektrycznej, o tyle z Röstem przesłuchałem mnóstwo nagrań wokalnych i akustycznych. Choćby Basi Assad z płyty „Rhythms" – wokal artystki cechowała piękna, naturalna barwa,  wzmacniacz dawał zaskakująco dobry wgląd w fakturę głosu, a jednocześnie, bez żadnego przybliżania pokazanej z pewnego dystansu artystki, pozwalał nawiązać z nią bliski, emocjonalny kontakt. Mocną stroną testowanej integry okazała się także dynamika i dobra kontrola nad kolumnami. Nie postawiłem co prawda Röstowi jakiegoś wielkiego wyzwania w tym względzie, stosując niezbyt trudne do napędzenia głośniki, ale faktem jest, że z jednej strony świetnie kontrolował i definiował bas, z drugiej – imponował natychmiastowością ataku w całym pasmie. Dlatego tak dobrze brzmiała gitara akustyczna – każde szarpnięcie struny miało odpowiednią energię i było naturalnie szybkie. Nie gorzej brzmiał kontrabas Raya Browna z „Soular energy" czy koncertowy fortepian McCoya Tynera z „Solo live in San Francisco". Oba instrumenty miały odpowiednią masę i potęgę brzmienia, a jednocześnie wypadały swobodnie, płynnie i były wystarczająco dobrze różnicowane, by zachwycać szeroką paletę dźwięków. Choć wybrzmienia w akustycznych nagraniach nie należały do najdłuższych (tu jednak dobre lampy pokazują klasę), to jednak nie odnosiłem wrażenia ich sztucznego skracania, na co jestem wręcz uczulony. Prezentacja była więc barwna, energetyczna, absolutnie swobodna, niezależnie od rodzaju muzyki, i w każdym przypadku brzmiało to po prostu naturalnie.

Nie omieszkałem wypróbować grania plików prosto z domowej sieci oraz przez wejście USB. W przypadku tego pierwszego dźwięk miał nieco mniejszą masę, był odrobinę jaśniejszy i może nie tak gładki i płynny jak z LampizatOra Big7, ale nie były aż tak duże różnice jak można by oczekiwać. Za to było to dalej energetyczne, bardzo dynamiczne, świetnie poukładane, czyste granie. Balans tonalny przesunął się, siłą rzeczy, odrobinę w górę, ale Röst dalej potrafił pokazać szybki, dobrze różnicowany i kontrolowany bas. Gdyby nie bezpośrednie porównanie z zewnętrznym DAK-iem z wysokiej półki, w ogóle bym nie marudził, a jedynie świetnie się bawił w rytm muzyki, zwłaszcza elektrycznej. Porównanie wykazało, gdzie referencyjny DAC ma przewagę, ale zupełnie nie odebrało mi przyjemności słuchania muzyki prosto z NAS-a, o wygodzie tego rozwiązania i sterowania sobie odtwarzaniem z prostej apki na tablecie nie wspominając. Ujmując rzecz krótko: jeśli kupicie ten wzmacniacz i macie NAS-a z muzyką (albo zamierzacie mieć), to możecie sobie darować szukanie osobnego DAC-a, czy nawet w ogóle jakiegokolwiek innego źródła. Żeby grało to lepiej, musielibyście szukać czegoś za pewnie minimum 5–6 tysięcy, a jeszcze doszłyby do tego dobre kable. Poza tym nie ma wielu DAC-ów z wejściem sieciowym (w tej cenie), więc do grania trzeba by zaangażować jeszcze komputer, by grać po USB – a to wejście ma swoje ograniczenia.

No właśnie: w połączeniu USB balans tonalny nieco się obniżył, pojawił się akcent gdzieś na przełomie dolnej średnicy i wyższego basu, przez co pierwszy plan nieco się przybliżył i stał się bardziej namacalny. Dźwięk nie był aż tak szybki i tak czysty jak po sieci, ale nadal energetyczny, dynamiczny, z dobrym prowadzeniem rytmu i tempa. Ja pośród tych dwóch wskazałbym wejście LAN-owe jako preferowane – z niego grało z większym polotem, swobodą, można rzec – po prostu fantazją.

Reasumując: Röst to, moim zdaniem, świetne urządzenie. Zapewnia rasowe, dynamiczne, czyste granie, łączące neutralność z naturalnością, co jest zwykle domeną high-endu – wszystko za relatywnie rozsądne pieniądze. Nie dziwię się, że Ben i reszta ekipy z Hegla są tacy dumni z tej integry – mają do tego pełne prawo! (MD)

 


Brzmienie - Opinia II

Rösta słuchałem na trzy sposoby, tj. w trzech różnych połączeniach: analogowym i dwóch cyfrowych – sieciowym i USB. W tym celu korzystałem z Auralica Ariesa (jako transportu USB audio) oraz jednodyskowego serwera DLNA Synology DS115. Połączenie USB okazało się mniej więcej równoważne brzmieniowo strumieniowaniu poprzez sieć (niekiedy je preferowałem, lecz nieznacznie), ale ponieważ nie obsługuje częstotliwości próbkowania: 88,2, 176,4 i 192, to zarzuciłem je dość szybko na korzyść opcji sieciowej – jako że część testowego materiału była w plikach o ww. parametrach.

W konfiguracji sieciowej otrzymujemy dobry, kompetentny dźwięk w przypolerowaną górą o umiarkowanej rozdzielczości, poprawnej, choć lekko rozjaśnionej równowadze tonalnej, co jest konsekwencją stosunkowo mało dociążonego, lekko skróconego basu. Scena dźwiękowa jest poprawna, ale nieco ciasna i umiarkowanie głęboka. Całościowo można mówić o kompetentnym brzmieniu jakościowo prezentującym poziom dwóch urządzeń, które sumarycznie zbliżają się cenowo do Hegla. Taki wynik można uznać za całkiem dobry. Pamiętajmy, że zyskujemy na interkonekcie, konieczności poszukiwania odpowiedniego zestawienia oraz na (zwykle) cennym miejscu w salonie czy gabinecie. Myślę, że Röst jako samograj spełni oczekiwania tych, którzy chcą go połączyć z kolumnami za 4–6 tys. zł. W ten sposób możemy stworzyć minimalistyczny system za około 15 tys. zł o naprawdę dobrej jakości do ceny. Jeszcze lepsza wiadomość jest taka, że to jedynie punkt wyjścia do dalszej zabawy, to znaczy rozbudowy systemu…

Otóż możliwości wbudowanego wzmacniacza sięgają znacznie dalej. Po podłączeniu referencyjnego źródła (Meitner MA-1) Röst odskoczy od poziomu, który prezentował wcześniej o jakieś dwie klasy jakości. Podłączenie znacznie bardziej racjonalnego cenowo DAC-a – PS Audio NuWave DSD – pokazało, jak skuteczna jest to ścieżka upgrade’u norweskiej integry. To tak, jakby wykonać profesjonalny chiptuning podatnego na korekty programowe, seryjnie niewysilonego silnika turbo. Nagle okazuje się, że zyskujemy wielką rezerwę mocy i przyspieszenia, a codzienna jazda nabiera rumieńców. Oczywiście, w tym miejscu należy sobie zdawać sprawę, że efekt będzie w znacznej mierze determinowany jakością źródła: odtwarzacza CD, przetwornika czy gramofonu. W każdym bądź razie norweska integra pozwoli te zmiany bardzo wyraźnie odczuć. Zdecydowanie doceni źródło za 10 czy 15 tys. zł, ale też nie pogardzi DACK-iem za 6 tys. zł – przyrost jakości brzmienia względem połączeń cyfrowych w każdym z przypadków będzie znaczący.

Röst jako czysty wzmacniacz to urządzenie o bardzo klarownym, subiektywnie „szybkim” dźwięku. Moją uwagę natychmiast przykuła bezpośredniość, przejrzystość średniego zakresu. Wokale i całe instrumentarium w dobrych nagraniach po prostu ożywały. W porównaniu ze wzmacniaczami zbliżonej klasy czy nawet droższymi – średnio rzecz biorąc – brzmienie jest ewidentnie bardziej otwarte, żwawe, energetyczne, tryskające detalami. Transjenty mają tę naturalistyczną ekspresję, atakują z prawdziwym animuszem. Efekt zawoalowania, stłumienia czy – jak wolą niektórzy – przymulenia jest Heglowi zupełnie obcy. Nie ukrywam, że lubię takie granie.

Hegel jest bardzo szczodry w zakresie reprodukcji detali – eksponuje je bez oporów, co do pewnego stopnia ma związek z odczuwalnym rozświetleniem równowagi tonalnej. W dole pasma operuje żywy, skoczny, ale nieszczególnie obfity bas, w górze natomiast – dzieje się bardzo dużo. W dodatku mam wrażenie, że przełom środka i góry jest trochę zaakcentowany. Złożenie tych cech daje opisywany efekt: stosunkowo jasnego, ale poukładanego i nieagresywnego grania (chyba że źle dobierzemy głośniki). W żadnym razie nie uważam tego za wadę. Röst nie gra bowiem sucho czy ostro. Powiedziałbym raczej, że celuje w chłodniejsze klimaty (co chyba nie dziwi: wszak poza kołem polarnym ciepło nie jest :-)).

Wbrew temu, co można by sądzić, muzykalność nie jest upośledzona. Wręcz przeciwnie – ten rześki, momentami być może nieco surowy charakter łączy się bowiem z bardzo dobrą dynamiką i dziarskim tempem odtwarzanej muzyki, co ma jednoznacznie pozytywny skutek w postaci nieprzeciętnie dobrego timingu. Znany album Johna Lee Hookera „It Serves You Right To Suffer” z 1966 roku (download PCM 24/96) dosłownie ożył, prezentując świetne bluesowe kawałki nieżyjącego już mistrza gatunku z werwą i dużym zaangażowaniem. Niektóre systemy, w tym elektronika, prezentują tę muzykę w dość nijaki, stonowany sposób. A zupełnie nie o to w niej chodzi. Röst stanął na wysokości zadania: podobnie jak Audiovectory QR3 potrafił ją „otworzyć”, znajdując właściwy do niej klucz. Swoją drogą, tym analogowym nagraniom z lat 60. lekkie schłodzenie tonalne wychodzi na dobre.

„Norweg” doskonale radzi sobie z gitarami elektrycznymi. Każdy, kto słucha ich dużo, będzie w pełni usatysfakcjonowany tym, co potrafi wyczyniać ten niewielki wzmacniacz. Wyborne oddanie konturów, szybkie transjenty, a jednocześnie pełna czystość wybrzmień – to jest coś, obok czego trudno przejść obojętnie.

Znakomita była otwartość górnych rejestrów: ich napowietrzenie (tu zmiana po przejściu z połączenia cyfrowego na analogowe jest szczególnie duża), rozciągnięcie, oddanie mikrofaktur. W tym względzie Röst jest klasowym zawodnikiem, co – jak się okazuje – ma bezpośrednie przełożenie na sposób kreacji przestrzeni. Ta jest prawdziwie trójwymiarowa, o świetnie różnicowanych planach, naprawdę plastyczna i szeroka. To jeden z tych wzmacniaczy, który w pełnej krasie odkrywa możliwości reprodukcji dwukanałowej posiłkującej się systemami w rodzaju Q Sound („Amused to Death” Watersa, „Soul Cages” Stinga).
Röst nie tworzy obszernego, ciepłego dźwięku, żadnej kołderki na basie, nie dociepla i nie dociąża brzmienia. Stawia na otwartość, timing, rytmikę, detal i przestrzeń. Bas jest, podobnie jak średnica, wartki i dokładny w konturach, ma duży zapas dynamiki, nie schodzi jednak piekielnie nisko i nie wytwarza wielkiej energii poniżej 40 Hz. Czy to wada? Dla niektórych – tych, którzy lubują się w pełnopasmowych kolumnach – być może tak. Całościowo jednak ta cecha schodzi na dalszy plan w kontekście licznych zalet tego niewątpliwie bardzo udanego wzmacniacza analogowego. W moim odczuciu (co później potwierdził ML) plasuje się w granicznej strefie kategorii A i B, z wyraźnym wskazaniem na tę pierwszą. Zważywszy, że mamy do czynienia z nowoczesnym funkcjonalnie, usieciowionym wzmacniaczem za 11 tys. zł, jest do znakomity wynik. (FK)

 


Brzmienie - Opinia III

Rösta przesłuchałem bezpośrednio po pracującym w klasie D wzmacniaczu NAD C368. Hegel pracuje w tradycyjnej klasie AB. Pamiętam dość dobrze model H160, który najbardziej zapadł mi w pamięć ze względu na bas. W tym względzie pokonał on wiele znacznie droższych od siebie konstrukcji. Podobnie, wywarł na mnie wielkie wrażenie w zakresie niskotonowym testowany równolegle NAD.

Znacznie mniejsza moc niż w przypadku H160 znajduje swoje odzwierciedlenie w odsłuchu, jednakże bas nowego Hegla jest bardzo szybki, bardzo dynamiczny – pod tymi względami całkiem podobny. W porównaniu z C368 wcześniej się kończy. Występuje tu efekt łagodnego opadania charakterystyki. NAD ciągnie bas do najniższych rejestrów odtwarzanych przez kolumny, bez zająknięcia, wzorowo go kontrolując. W Röście kontrola jest także wzorowa, ale zaczyna się wyżej, a dyscyplina jest jednak minimalnie mniejsza. Niemniej, na tle tzw. średniej rynkowej i tak okazuje się, że średni i wyższy bas norweskiego wzmacniacza są jednymi z najszybszych. W tym aspekcie pokonuje on nawet dzielonego Atolla za 40 tys. zł. Z kolei Atoll zdecydowanie lepiej go różnicuje – mimo że w tej materii nie można Heglowi zarzucić niczego. Atoll jest prawie 4 razy droższy, więc – jak to się mówi – łaski nie robi.

Röst robi bardzo dobre wrażenie swoją dynamiką. Jest żwawy, zrywny, ma też niezłą rozpiętość, skalę. Dynamika i bas to z pewnością atuty tej konstrukcji. A co z innymi aspektami? To bez wątpienia niezły wzmacniacz w ogóle. Jego brzmienie jest na tyle przezroczyste, że w naszej klasyfikacji rankingowej wylądował w kategorii A. Dzięki swej przezroczystości biały Hegel bardzo czytelnie różnicuje nagrania, pokazując ich jakość i charakter. Wyraźnie na nim słychać różnice pomiędzy formatami PCM, a DSD, a także pomiędzy DSD 64 i DSD 128. Usłyszałby je nawet zupełnie niedoświadczony i nieosłuchany słuchacz.

Przy całej swojej przezroczystości, Norweg ma jednak swój wyczuwalny własny charakter. To wzmacniacz o nieco wzmożonej precyzji, który podkreśla kontury dźwięków. W obrębie basu jest to cecha zawsze mile widziana, natomiast w pozostałych rejestrach w zasadzie też, ale więcej zależy od proporcji między krawędziami a wypełnieniem. Hegel znajduje te właściwe, jest bliski bycia akuratnym, ale odebrałem go jako sprzęt brzmiący dość jasno, precyzyjnie, na pewno nie w sposób miękki, ciepły, zawoalowany. Jednak dzięki dobrej czystości i przyzwoitemu różnicowaniu barw Röst zapewnia pożądany efekt ożywienia dźwięku, a nie suchej analityczności spotykanej w innych konstrukcjach.

Przyznam, że na początku obawiałem się czegoś innego. Zapamiętałem z odsłuchów niektórych innych modeli tej marki, że brzmienie bywa wygładzone, ale odbywa się to kosztem zawartości tzw. składnika emocjonalnego. Tu nie można postawić tego zarzutu – emocji nie brakuje. Mikrodynamicznie jest z tym brzmieniem wszystko w porządku.

W kwestii stereofonii, nie zanotowałem żadnych anomalii, nie stwierdziłem też, by była bardziej wyczynowa, niż mógłbym się spodziewać po cenie wzmacniacza. To znaczy, że jest dobra i tyle – nie zaskakuje w żadną stronę. Precyzja lokalizacji jest bardzo dobra, Hegel ostro wszystko ogniskuje, natomiast rozmiary źródeł są dość duże – w szczególności odnosi się to to wokali, które przybierają coś na kształt kuli mającej konkretne wymiary i konkretne krawędzie.

***

W drugiej części testu Hegel pracował jako sieciowy samograj. Źródłem odniesienia był, jak zwykle, przetwornik zewnętrzny M2 TechYoung DSD korzystający z połączenia USB. Bezpośrednie porównania dokonane przy wyrównanych poziomach głośności pokazały, że zdecydowanie lepsze brzmienie zapewnił zewnętrzny DAC. Sekcja cyfrowa Hegla w mojej ocenie nie wykorzystała w pełni potencjału tego bardzo dobrego wzmacniacza, wprowadzając uproszczenia w barwie i mikrodetalach. (ML)


Galeria


Naszym zdaniem

HEGEL Rost 8 zzzRöst jest niewątpliwie świetnym wzmacniaczem zintegrowanym adresowanym nie tyle do „hardkorowych” audiofilów, co osób poszukujących kompaktowego, bardzo dobrze brzmiącego produktu all-in-one. Wystarczy podłączyć do do domowej sieci i pary dobrych kolumn – niepotrzebny jest odtwarzacz, ani nawet DAC. Jednak dopiero w połączeniu z zewnętrznymi źródłami wysokiej jakości biały Hegel odkrywa swoje prawdziwe talenty: żywość, świetną mikodynamikę, precyzję w całym paśmie i świetnie kontrolowany bas, który może nie schodzi bardzo nisko, ale nadrabia to motoryką. Zdecydowanie warto umówić się na odsłuch.

System odsłuchowy 1 (MD)

Pomieszczenie: 24 m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio
Kolumny: Ubiq Audio Model One, Hansen Audio The Knight 2
Źródła cyfrowe: LampizatOr Big7, pasywny, dedykowany PC z WIN10, Roon, Fidelizer Pro 7.3, karta JPlay z zasilaczem bateryjnym Bakoon, zasilacz liniowy Hdplex
Kable sygnałowe: Hijiri Million, LessLoss Anchorwave
Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: ISOL-8 Integra, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech

System odsłuchowy 2 (FK)

Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione
Źródła: Auralic Aries (FW 4.0) (USB audio out), Meitner MA-1, PS Audio NuWave DSD
NAS: Synology DS115/WD Red 2 TB
Wzmacniacze odniesienia: Rotel A12 (odsłuch po USB), C-J ET2 / Audionet AMP1 V2
Interkonekty: Stereovox HDSE, Albedo Metamorphosis, KBL Sound Zodiac
Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight/Sun Ray
Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB  (pod przedwzmacniaczem i przetwornikiem c/a)
Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2, kable zasilające KBL Sound Red Eye Ultimate II, Spectrum, Zodiac

System odsłuchowy 3 (ML)

Pomieszczenie: 37 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na dłuższej ścianie w 1/3 głębokości pokoju. Oddzielna linia zasilająca 25A z niezależnym uziemieniem
Źródło: przetwornik M2Tech Young DSD
Wzmacniacz odniesienia: Atoll PR400/AM400
Kolumny: Equilibrium Atmosphere (2012)
Interkonekty: Equilibrium XLR
Kable głośnikowe: Equilibrium Tune 55 Ultimate
Kable zasilające: Transcenda Supreme (pre), Transcenda Ultimate (końcówka mocy)
Zasilanie: 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)
Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS

 

Oceń ten artykuł
(3 głosów)