Wydrukuj tę stronę

Audio-gd Master-10

Wrz 24, 2018

Audio-gd to chiński producent, bardziej znany w audiofilskich kręgach z produkcji wysokowartościowych przetworników c/a w bardzo dobrych cenach. Tymczasem wzmacniacze – jak testowany tutaj model Master-10 – są również bardzo mocnym punktem programu.

Dystrybutor: 4HiFi, www.4hifi.pl 
Cena: 9965 zł
Dostępne wykończenia: czarny

Tekst: Michał Sommerfeld (MS), Filip Kulpa (FK) |  Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Audio-gd Master-10 - Wzmacniacz zintegrowany

TEST

Audio-gd Master-10

 

Audio-gd o jeden z młodych, ambitnych chińskich producentów sprzętu audio, oferowanego w cenach kojarzonych z dobrym jakościowo hi-fi, a pod względem jakości wykonania czy zastosowanych elementów w pełni aspirujących do high-endu. Firma ma swoją siedzibę w ponad 7-milionowym Foshan City (południowo-wschodnie Chiny, prowincja Guangdong) – zagłębiu produkcji klimatyzatorów i lodówek (ponad połowa światowej produkcji tych urządzeń!).

Mózgiem operacyjnym w firmie jest He Qinghua, człowiek który zwyciężył w National Semiconductor Audio Design Contest, czyli zawodach w projektowaniu audio, organizowanych przez amerykańskiego producenta półprzewodników (obecnie przejętego przez Texas Instruments). To znaczące osiągnięcie i zarazem wyraźny sygnał, że Audio-gd nie jest firmą-wytłoczką, opierającą swój byt na wstecznej inżynierii. Mamy do czynienia z poważną myślą techniczną i solidnym wykonaniem. Cały proces projektowo-produkcyjny odbywa się, rzecz jasna, w Chinach. Firma chwali się, że urządzenia są montowane przez wykwalifikowanych techników, a najdrobniejsze elementy są parowane, by uzyskać jak najlepsze osiągi. Urządzenia są wygrzewane przez 100 godz., zaś w przypadku serii Master okres ten jest wydłużony aż do 300 godz. (12 dób!). Kontrola jakości dysponuje kosztownym analizatorem Audio Precision SYS-2722.

Mimo że Audio-gd jest znane przede wszystkim z produkcji przetworników c/a (one dominują w ofercie, mamy tu modele wykorzystujące najnowocześniejsze układy ES9038PRO i ES9028PRO, klasyczne 24-bitowe PCM1704UK, jak również drabinkowe daki R2-R), to naszą przygodę z tym producentem postanowiliśmy rozpocząć od wzmacniaczy. Do testu trafiła integra Master 10 – potężny 250-watowy wzmacniacz za niecałe 10 tys. zł.

 

Budowa

W wielkim pudle, które otwierałem z nieskrywaną ciekawością, znajdował wzmacniacz nie tyle wielki (choć to też), co diabelnie ciężki (redakcyjna waga pokazała ponad 33 kg). Gładki aluminiowy front z małym oknem wyświetlacza segmentowego LED (wskazującego wybrane źródło i poziom głośności) oraz pięcioma okrągłymi przyciskami prezentuje się utylitarnie, zaś cała reszta jedynie umacnia nas w przekonaniu, że dobrze spożytkowaliśmy niemałą, acz w relacji do wykonania – jednak bardzo rozsądną sumę. Tym bardziej, że spasowanie aluminiowych paneli o grubości 5 mm jest bardzo dobre, a cała konstrukcja – wyjątkowo sztywna. Po lewej stronie znajdują się dwa aluminiowe przyciski selektora źródła, zaś po prawej – dwa przyciski (plus i minus) regulacji głośności. Centralny guzik to włącznik.

Większość dużych wzmacniaczy z Chin jest tworzonych wedle prostej reguły: potężna obudowa, wielki zasilacz (koniecznie liniowy), bardzo dobre komponenty, stopień wyjściowy na porządnych tranzystorach (najlepiej w klasie A) – i to tego wszystkiego atrakcyjna cena. Dzięki niewątpliwie dużej wartości postrzeganej wzmacniacze tego typu mają ułatwione zadanie już na starcie – wielu audiofilów wierzy, że takie (efektowne, co by nie mówić) podejście musi oznaczać sukces jako skuteczniejsze, niż lata doświadczenia, i nie ma co ukrywać –  bardziej oszczędnościowe podejście do tematu reprezentowane przez okrzepłych wytwórców.

Audio-gd Master-10 wnetrze

Bardzo solidna obudowa wykonana z grubego aluminium skrywa zaawansowany układ z odseparowanym podwójnym zasilaczem dual-mono. Całość waży ponad 33 kg. Tylko Chińczycy potrafią zrobić coś takiego i sprzedawać w takiej cenie.

W przypadku testowanego wzmacniacza nakreślony wyżej schemat wzbogacono jednak o coś jeszcze: ciekawe i niestandardowe rozwiązania techniczne. Na pierwszy plan wybija się tutaj AACS (Audio GD Current Signal System), a więc rzadko stosowana technika wzmocnienia bazująca na prowadzeniu i wzmacnianiu sygnału w domenie prądowej (bardzo duża impedancja wyjściowa, mała wejściowa –  odwrotnie niż zazwyczaj), w dodatku bez pętli sprzężenia zwrotnego. Jest to do pewnego stopnia przedłużenie koncepcji przetworników drabinkowych R-2R stosowanych w najlepszych modelach DAC-ów tego producenta, a zwieńczeniem całości ACSS jest znajdujący się dopiero na jego końcu poczwórny (tor sygnałowy jest zbalansowany) regulator poziomu będący de facto regulowanym pasywnym konwerterem I/V (prąd/napięcie), o 99 krokach, zbudowanym na bazie rezystorów DALE. Obie połówki są bardzo precyzyjnie dopasowane (warunek sin aequa non dobrego toru zbalansowanego), a niezrównoważenie kanałów L/R nie przekracza 0,05 dB w całym zakresie głośności. Następujący po kontrolerze głośności stopień końcowy to również nie całkiem standardowy układ zbudowany aż z sześciu par (w każdym kanale) cenionych tranzystorów bipolarnych MJL4281/4302 w konfiguracji diamentu (diamond cross), która –  podobnie jak klasa A – niweluje zniekształcenia przejścia przez zero, ale bez uporczywej dyssypacji energii. Na biegu jałowym (wzmacniacz włączony, lecz bez obciążenia) wzmacniacz pobiera z gniazdka około 110 W mocy –  nie jest to może mało, ale zważywszy, że mamy do czynienia z 24 tranzystorami końcowymi, to jednak wartość niewygórowana. Tak rozbudowany stopień końcowy, wsparty potężnym zasilaczem dual-mono, zbudowanym z dwóch transformatorów toroidalnych, każdy o mocy 750 W oraz dwóch dodatkowych R-Core (dla wzmocnienia prądowego) i łącznej pojemności filtrującej 140 tys. µF, zapewnia moc rzędu 500 W na kanał przy 4 Ω.

Żeby było jeszcze ciekawiej, warto dodać, że chiński producent nie oszczędza na komponentach, stosując – prócz wspomnianych rezystorów DALE – robione na zamówienie kondensatory elektrolityczne Nover oraz foliowe WIMA.

Audio gd Master 10 gniazda

Tym razem XLR -y są tu nie od parady. Mini-XLR-y tym bardziej – to wejścia prądowe. Pamiętacie wzmacniacze Krella z systemem CAST? To analogiczne rozwiązanie. Warto także zwrócić uwagę na znakomitą jakość cinchów – to gniazda produkcji CMC.

 

Pod względem funkcjonalnym, Master-10 jest prostym urządzeniem. Ma dwa wejścia asymetryczne (RCA), dwa zbalansowane (XLR) oraz wejście prądowe ACSS wykonane w postaci pary gniazd miniXLR. To gratka dla posiadaczy kompatybilnych przetworników c/a tej samej marki. Według Audio-gd, w nowej wersji wzmacniacza (od 2015 roku) XLR-y zapewniają równie wysoką jakość dźwięku. RCA to najgorsza opcja.

Brzmienie

Jeśli miałbym krótko scharakteryzować ten wzmacniacz, to najbardziej do niego pasuje określenie „gain wire” – w tłumaczeniu: „przewód ze wzmocnieniem”. Oznacza to amplifikację, która właściwie nie wnosi nic od siebie. Brzmienie jest czyste, szybkie i przede wszystkim swobodne. Oznacza to również, że Master bardzo mocno różnicuje źródła, jak i sam materiał muzyczny, z którym przyjdzie mu się zmierzyć. Lubię przeprowadzać test ze źle nagranymi utworami. Sposób, w jaki urządzenie, a w tym przypadku wzmacniacz, radzi sobie z nimi, mówi wiele o jego brzmieniu – na równi wręcz z odtwarzaniem najlepszych audiofilskich albumów. Mój wybór padł na wręcz znienawidzony przez niektórych fanów album Metalliki – „St. Anger". Pełny skrajnych emocji, powstający w okresie, kiedy wokalista James Hetfield zmagał się z uzależnieniem od narkotyków. Te nagrania mają brudny i skompresowany charakter. W ich towarzystwie Master-10 pokazał się jako szybki, pełen energii wzmacniacz. Lepiej radził sobie w ciężkich riffach, takich jak „Some kind of monster”, gdzie wzmacniacz odniesienia (Marantz PM-14S1 SE) gubił rytm. To urządzenie nie tylko dużo cieplejsze, ale również mniej rozdzielcze. Zaokrąglał i wygładzał, co w spokojniejszych utworach – takich jak „Unnamed feeling” – wyszło odsłuchowi na dobre. Chińska integra pokazała jednak zdecydowanie więcej treści, a – co najważniejsze – zachowała rytm. Nie ma audiofilskiej recenzji bez któregoś albumu Pink Floyd, tym razem padło na „The Dark Side Of The Moon”. Mogę się pochwalić nietypowym wydaniem tej płyty, to jest najzwyklejszą płytą CD, ale z czasów, kiedy loudness war dopiero powstawał. W porównaniu z nowym, hybrydowym wydaniem CD/SACD starsza płyta jest zdecydowanie równiejsza i bardziej naturalna. W tym przypadku Maestro 10 pokazał klasę i zostawił moją etatową integrę mocno w tyle. Dynamika, swoboda, nasycenie detali były nieporównywalnie większe. Marantz bronił się jedynie kapitalną przestrzenią oraz bardzo przyjemną, choć zaokrąglającą dźwięki barwą. Najbardziej charakterystycznym momentem tej części testu był słynny utwór „Time”, rozpoczynający się dźwiękami zegarów. W wykonaniu Mastera były bardziej przeszywające, prawdziwe, pokazało się więcej detali związanych z tymi złożonymi dźwiękami.

Audio gd Master 10 koncowki mocy i uklady wejsciowe

Stopień końcowy to aż 12 tranzystorów bipolarnych w każdym kanale. Clou konstrukcji tkwi jednak w prądowej sekcji przedwzmocnienia.

 

Na sam koniec zostawiłem coś bardziej relaksującego – „La folia de la Spagna” Gregorio Paniagua – czyli zbiór interpretacji muzyki dawnej. Zdania na temat tego albumu są mocno podzielone, niektórzy traktują go jako objawienie, inni jako przerost formy nad treścią. Ja, z racji tego, że nie słucham takiej muzyki, podchodzę do niego jak do czegoś innego i zaskakującego. Właśnie ta nieprzewidywalność tego nagrania sprawia, że na każdym urządzeniu ta muzyka smakuje trochę inaczej. Master-10 odtworzył ten album liniowo, bez własnych dodatków: bas, średnica i wysokie tony, wszystkie były na swoim miejscu, równe wobec siebie. Zaczynając od niskich tonów trzeba przyznać, że są one dobrze rozciągnięte i bardzo sprężyste. Potrafią zniknąć tak szybko, jak się pojawiają, co mi się podoba – lubię dużą kontrolę nad dźwiękiem. Nie brakuje tu szczegółów i smaczków, które giną w wolniejszym basie Marantza.

Średnica w chińskim wzmacniaczu jest pełna detali i dobrze wypełniona. Głosy, instrumenty strunowe czy smyczkowe brzmią naturalnie, a pomiędzy instrumentami panuje pełna separacja. Góra pasma jest lekko błyszcząca, nie szczędzi informacji, ponadto pomaga budować otwarty i czytelny obraz. W każdym zakresie panuje duża kultura i kontrola, ta integra nie odpuszcza nawet na chwilę.

Audio gd Master 10 front

Do solidności wykonania aluminiowej obudowy nie sposób mieć jakieś zastrzeżenia.

 

W porównaniu z moim Marantzem, chiński wzmacniacz przegrywał jedynie pod względem stereofonii. Master10 ma mniej głębi i szerokości niż “japończyk”. W tej klasie jest to nadal solidna prezentacja, ale da się lepiej. Pod każdym innym względem Master pokazuje się od jak najlepszej strony. Muszę przyznać, że będzie mi go brakować...

Porównałem wejścia RCA i XLR. Zdecydowanie warto korzystać z połączenia symetrycznego, różnica w jakości dźwięku jest duża i wyłącznie na plus tego drugiego.

Galeria



Naszym zdaniem

Audio gd Master 10 zzzMaster-10 to – w relacji do bardzo niewygórowanej ceny – wzmacniacz imponujący pod względem konstrukcyjnym, w dodatku charakteryzujący się niemalże brakiem brzmienia jako takiego. Dodajmy do tego bardzo dużą moc wyjściową i wielką wydajność prądową, a co za tym idzie – możliwość napędzenia praktycznie każdych kolumn z adekwatnego (albo i sporo wyższego) przedziału cenowego – a otrzymujemy wzmacniacz niezwykle wszechstronny i w stu procentach wart swojej ceny. Jedynie miłośnicy obszernej przestrzeni, krągłości i ciepłych wybrzmień mogą być zawiedzeni. No ale przecież każdemu się nie dogodzi… Nasza mocna rekomendacja.

System odsłuchowy

  • Źródła: Oppo BDP-105EU, Primare CD31 (modyfikowany)
  • Wzmacniacz odniesienia: Marantz PM-14S1 SE
  • Zestawy głośnikowe: Harpia Amstaff, KEF LS50
Oceń ten artykuł
(8 głosów)