Wydrukuj tę stronę

Dynaudio Contour 20

Lip 07, 2017

Jedną z niespodzianek ostatniej wystawy High End w Monachium była prezentacja nowej serii Contour duńskiej firmy Dynaudio. Seria znana jest od lat, ale cztery modele A.D. 2016 można śmiało uznać za zupełnie nowe rozdanie.

Dystrybutor: Nautilus Dystrybucja, www.dynaudio.pl 
Cena (za parę): 19 900 zł (za parę)
Dostępne wykończenia: White Oak Satin, Grey Oak High Gloss, Walnut Light Satin, Black Piano Lacquer, White Piano Lacquer, Rosewood Dark High Gloss

Tekst: Marek Dyba | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Dynaudio Contour 20 - kolumny podstawkowe

TEST

Dynaudio Contour 20 1 aaa 

Historia serii Contour sięga 1989 roku i choć firma powstała 22 lata wcześniej, to właśnie Contoury zapewniły duńskiej marce zacne miejsce wśród najbardziej znanych producentów zestawów głośnikowych wysokiej klasy. Pierwsze Contoury były ładnie wykonanymi, klasycznymi skrzynkami. Właściwie w niezmienionej formie były produkowane przez 15 lat. Druga generacja wyglądała już zdecydowanie inaczej – miała odwrócony układ głośników (tweeter pod wooferem) i charakterystyczną dodatkową płytę frontową. Gdy w 2014 roku Dynaudio zostało kupione przez chińską firmę Goertek Inc., zrodziło to oczywiście obawy o przyszłość tej cenionej audiofilskiej marki.

Trzecia generacja Contourów może dać nam całkiem miarodajną odpowiedź na to pytanie. W jej tworzeniu brali udział zarówno ludzie, którzy projektowali poprzednią generację, jak i nowo zatrudnieni inżynierowie mający doświadczenie z pracy dla innych czołowych marek. Postawiono przed nimi zadanie stworzenia Contourów… całkowicie od podstaw. Efekt? Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z kolumnami znacznie różniącymi się od swoich poprzedników. Przedmiotem testu jest najmniejszy i najtańszy z modeli. Liczba 20 to nie tylko jego formalne oznaczenie, ale także cena… pary, wyrażona – rzecz jasna – w tysiącach złotych. Tyle kosztuje ulgowy bilet wstępu do klubu Contour. Sprawdźmy, czy warto go sobie zafundować.


Budowa

Historia zatoczyła koło: tym razem producent wrócił do klasycznego układu driverów – tweeter wrócił na swoje miejsce u góry przedniej ścianki. Charakterystyczna dodatkowa płyta frontowa, w której montowane są przetworniki, została zastąpiona inną, cieńszą o regularnym kształcie z bocznymi krawędziami zachodzącymi na ścianki boczne. Całość  wykonano z aluminium i zlicowano z frontem obudowy. Kolejna różnica to wyoblone krawędzie obudowy i zmieniony kształt – zamiast „zwykłej” prostopadłościennej skrzynki mamy obudowę o poziomym profilu „pękatego” trapezu z tylną ścianką węższą od przedniej i bocznymi ściankami, które są lekko wypukłe.

Aluminiowa płyta frontowa i wyoblone kształty zwiększają sztywność obudowy, ale to dopiero początek. Wewnątrz zastosowano dwa wzmocnienia, a boczne ścianki wyłożono grubą wartwą materiału bitumicznego. Do wytłumienia użyto dwóch płatów twardej pianki przymocowanej do bocznych ścianek, kawałka wełny mineralnej oraz – tu ciekawostka – sporego kawałka fizeliny, który w pierwszej chwili wygląda jak omyłkowo włożony do środka worek na kolumny. Contoury 20 nie należą do małych monitorów.
Są wysokie na 44 cm, głębokie na 36 cm, ważą ponad 15 kg (sztuka).

Dynaudio Contour 20 2 tyl

Nisko strojony port znajduje się z tyłu. Terminale marki WBT (next-gen), a więc najlepszej jakości.

 

Górę pasma, a także wyższą średnicę (od 2,2 kHz), odtwarza jeden z najlepszych przetworników wysokotonowych, jakie znam – tekstylna kopułka Esotar2, która zastąpiła Estoteca stosowanego w Contourach 1.4 LE. Średnie i niskie tony odtwarza nowy przetwornik o średnicy 180 mm. Membrana w dalszym ciągu jest uformowana z polimeru MSP, stosowanego przez Dynaudio od 1985 roku, ale na tym podobieństwa do poprzednich wooferów się kończą. Zmieniono geometrię membrany, jest ona większa, ma inną grubość, która dodatkowo nie jest identyczna na całej swojej powierzchni. Skok membrany zwiększono aż o 70% (starsze woofery Dynaudio miały problem małej amplitudy dopuszczalnych wychyleń – szybko popadały w kompresję). Nowe są także: większa, ale jednocześnie bardzo lekka cewka wykonana z aluminium, ażurowy kosz oraz potężny układ magnetyczny. W złożonej 15-elementowej zwrotnicy drugiego rzędu z obwodem linearyzacji impedancji zastosowano bardzo dobre komponenty (fot.).

Contoury 20 to konstrukcja wentylowana portem BR skierowanym do tyłu, dostrojonym do bardzo niskiej jak na monitor częstotliwości ok. 32 Hz, na co wskazuje lokalizacja pierwszego minimum na wykresie modułu impedancji. Ta w całym pasmie akustycznym nie spada poniżej 4 Ω, co bardzo dobrze świadczy o rzetelności producenta, który podaje tę wartość jako znamionową. Deklarowana efektywność to dość przeciętne 86 dB/2,83/1 m.

Dynaudio Contour 20 7 zwrotnica

Skomplikowana, jak na układ dwudrożny, zwrotnica składa się z 15 elementów bardzo dobrej jakości. W filtrze tweetera pracuje m.in. kondensator Mundorf MCap EVO 6,8 µF.

 

Contoury mają pojedynczą parę zakręcanych i dobrze izolowanych zacisków głośnikowych WBT z serii nextgen (WBT-0708Cu), charakteryzujących się tym, że przewodnik jest wykonany z czystej miedzi. Kolumny wyposażono w maskownice mocowane do przedniej ścianki za pomocą magnesów. Wykonanie i wykończenie nie budzą najmniejszych zastrzeżeń. Oferowanych jest aż 7 wersji kolorystycznych. 


Brzmienie

Trochę się ostatnio przyzwyczaiłem do brzmienia sporych kolumn z dużymi wooferami. Nieco mnie od niego próbowały odzwyczaić Audiumy testowane także do tego numeru, bo i one do dużych kolumn nie należą, ale tak do końca im się to nie udało. Gdy więc wyciągnąłem z drewnianych skrzyń Contoury 20 i ustawiłem je na firmowych podstawkach, westchnąłem lekko, konstatując, że to znowu nie będzie do końca to. Co duży woofer, to duży woofer i basta. Włączyłem pierwszy kawałek i... natychmiast zapomniałem o swoich uprzedzeniach.

Dynaudio Contour 20 4 glosniki

Nowy woofer to całkiem imponująca konstrukcja zaprojektowana z olbrzymim zapasem obciążalności termicznej. Wielka cewka (ok. 50 mm) jest niemal zupełnie otwarta pod dolnym resorem. Wentylację zapewnia także duży otwór na osi magnesu.

 

Zacząłem od odkrytej niedawno (dzięki Gerhardowi Hirtowi) płyty autorstwa Johna Kaizan Neptuna „Asian Roots” z muzyką graną głównie na instrumentach zbudowanych z bambusa. Nie było tu więc ani bardzo niskiego basu, ani najwyższej góry. Była za to ogromna scena, znacznie szersza niż rozstaw głośników, imponująca również głębią. Kolumny zniknęły z pomieszczenia całkowicie, pozostawiając mnie z dużymi, namacalnymi instrumentami, precyzyjnie porozstawianymi zarówno w szerokości, jak i w głębokości sceny. Prezentacja była nadzwyczajnie płynna, spójna i – nie da się tego inaczej określić – organiczna. To zasługa w dużej mierze Esotara2, który potrafi zagrać odpowiednio dźwięcznym, nasyconym, ale jednocześnie naturalnie słodkim i delikatnym dźwiękiem. Kolejne płyty potwierdzały jego wyjątkowość – wyrafinowanie, otwartość, dużą detaliczność i brak jakiejkolwiek agresji w brzmieniu. Z jednej strony np. sybilanty nie irytowały, choć były obecne w wielu wokalach, z drugiej – kawałki ze słabo nagraną, płaską, zupełnie niedźwięczną górą takie pozostawały, nie były sztucznie upiększane, choć... i tak brzmiało to jakoś lepiej/przyjaźniej niż w przypadku wielu innych kolumn. Gdy jednak przychodziło do dobrze zrealizowanej muzyki, to doskonale różnicowane, mocne blachy, czy wysokie rejestry instrumentów dętych i smyczkowych brzmiały zachwycająco. Różnicowanie i dźwięczność tych pierwszych, bogactwo, nasycenie, naturalność i wrażenie obecności tych pozostałych w pokoju przykuwały moją uwagę i sprawiały, że po zakończeniu jednej płyty od razu sięgałem po kolejną. “Dwudziestki” podawały ogromną ilość detali oraz najdrobniejszych subtelności, ale nie jako osobne, efektowne czy efekciarskie elementy, ale jako kawałki większej, wyjątkowo pełnej, kompletnej całości. Właściwie niezależnie od muzyki, a słuchałem bardzo różnej, to właśnie ona zawsze była najważniejsza – brzmiała naturalnie i wciągająco. To nie jest granie, które zachęca, ani nawet tylko sprzyja analizie dźwięku. Jest za to całkowicie skupione na wytworzeniu jak najbliższego, intymnego wręcz kontaktu z muzyką i jej wykonawcami.

Dynaudio Contour 20 8 impedacja

Wykresy modułów impedancji (czerwona i szara linia) jednej i drugiej kolumny niemal dokładnie pokrywają się, co wcale nie jest regułą. Minimum przypada dla częstotliwości ok. 280 Hz i wynosi średnio 4,0 Ω.  Bardzo niewielkie wahania modułu impedancji od 100 Hz w górę (4,0-9,5 Ω) to dobra wiadomość dla posiadaczy wzmacniaczy lamowych – ich duża impedancja wyjściowa nie będzie powodować zaburzeń charakterystki. Faza elektryczna osiąga jednak sporą wartość -55 stopni przy częstotliwości 73 Hz.

 

Obawiałem się, że pomimo oczekiwanych zalet tych głośników, jedna słabość pozostanie – bas. W przypadku niedużych kolumn ich konstruktorzy mają trzy wyjścia. Mogą do maksimum wykorzystać bas-refleks schodząc z mocnym, acz buczącym, słabo kontrolowanym basem dość nisko. Mogą też wykorzystać trick polegający na podbiciu średniego i wyższego basu i w ten sposób nieco „oszukać” słuchaczy. No i jest wyjście trzecie – można wykorzystać faktyczne, fizyczne możliwości woofera oraz obudowy i zaoferować nie bardzo niski, ale za to czysty, świetnie kontrolowany i definiowany bas, który na pewno nie będzie efekciarski, ale w dobrej konstrukcji, wystarczająco efektywny – tak, aby większość muzyki brzmiała absolutnie satysfakcjonująco. Twórcy Contourów 20, ku mojej satysfakcji, poszli tą ostatnią drogą. Nowy woofer, o dużym skoku membrany, potrafi wiele. Producent deklaruje pasmo przenoszenia zaczynające się od 39 Hz (nie podając przy jakim spadku) i nie jest to (na moje ucho) jakoś specjalnie naciągane. Ważniejsze jest natomiast, że bas jest kolorowy, bardzo dobrze różnicowany, szybki, energetyczny i dociążony do samego dołu odtwarzanego pasma. Dzięki temu tak naprawdę nie czułem niedostatków ani podczas słuchania fortepianu McCoya Tynera, ani kontrabasu Raya Browna. Dobrze nagranej perkusji słuchało mi się doskonale dzięki odpowiedniej szybkości ataku, świetnie pokazywanej sprężystości membran, ale i pięknie dźwięcznym i wybrzmiewającym blachom. Nawet przy kilku ciężkich ścieżkach filmowych typu „Incepcja”, „Predator” czy „Avengers”, po odkręceniu głośności powyżej poziomu, na którym normalnie słucham (co swoją drogą nie skutkowało żadnymi negatywnymi efektami), ich mroczny klimat budowany potężnie brzmiącą orkiestrą, gdzieniegdzie wspartą syntezatorami, jak dla mnie brzmiał absolutnie przekonująco. Jasne, że spore podłogówki grają to samo w większej skali, z większym rozmachem, ale w pokoju takim, jak mój, możliwości Contourów 20 nawet przy takiej muzyce były naprawdę wystarczające.


Galeria


Naszym zdaniem

Obawiałem się trochę o losy Dynaudio. Zważywszy na to, kto został nowym właścicielem, można było się spodziewać raczej produktów w rodzaju głośników bluetooth bądź innych, skierowanych na rynek masowy. Contoury 20 są tego absolutnym zaprzeczeniem. To kolumny zdecydowanie lepsze od swoich poprzedników chyba pod każdym względem. Znakomita góra z Esotara2 jest niesamowicie czysta, rozdzielcza, ale i gładka, delikatna, nasycona i pełna powietrza. Wrażenie robi także bas: soczysty, barwny, szybki, bardzo dobrze definiowany i wystarczająco dobrze rozciągnięty, by sprawić, że przez większość czasu zapominałem, iż słucham jedynie monitorów (acz wcale niemałych). Oba skraje pasma doskonale wspierają namacalną, gęstą, kolorową średnicę, która – tak jak być powinno – gra pierwsze skrzypce w przekazie. Kolumny znikają z pomieszczenia, zostawiając słuchacza sam na sam z efektowną, ale nie efekciarską, doskonale spójną, organiczną, otwartą i ekspresyjną prezentacją. Nagrania wysokiej klasy brzmią rewelacyjnie, ale te słabsze też wydają się bardziej akceptowalne niż na wielu innych, bardziej bezwzględnych w tym względzie konkurentów. Dynaudio Contour 20 właśnie zepchnęły na niższe miejsce na mojej prywatnej liście ulubionych monitorów model Special 25, który znajdował się na podium już od wielu lat. Jeśli w takim właśnie kierunku ma podążać zasłużona marka po zmianie właściciela, to ja biję brawo i czekam na więcej.

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 24 m2, z częściową adaptacją akustyczną – ustroje Rogoz Audio
Źródła cyfrowe: Lampizator Big7, LessLoss Echo's End, pasywny PC z WIN10 64bit, Fidelizer Pro, Roon, karta USB Jplay Femto z zasilaczem Bakoon BPS-02, zasilacz liniowy HDPlex, izolator USB JCAT.
Przedwzmacniacz: Modwright LS100
Wzmacniacz: Audia Flight FLS4
Kable sygnałowe: Hijiri Million, KingRex uCraft Y (USB), TelluriumQ Silver Diamond (USB)                                                                                                 
Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: ISOL-8 Substation Integra i Gigawatt PF2 mk2, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech

Dynaudio Contour 20 9 zzz

 

Oceń ten artykuł
(8 głosów)