PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Magico S5 MkII

Lis 30, 2017

Index

Świadomość, że słuchając jednych z tańszych zestawów głośnikowych tej marki, ma się ochotę piać z zachwytu jest – przynajmniej dla recenzenta –  deprymująca. No ale co zrobić? Czekać na możliwość przetestowania kolejnego, droższego modelu – to na pewno. Zanim jednak to nastąpi, podzielę się wrażeniami z testu modelu S5 MkII. Niesamowitych kolumn za ponad dwieście tysięcy złotych.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Cena (za parę): 205 000 zł (wykończenie M-Cast), 220 000 zł (wykończenie M-Coat)

Tekst: Filip Kupla   |   Zdjęcia: Magico, autor

audioklan

 

 

Magico S5 MkII - zestawy głośnikowe

TEST

Magico S5 MkII 1 aaa 

Zdaniem tych,  którzy kolumn Magico „przetrenowali” znacznie więcej niż ja (to ledwie trzeci model, który mam okazję recenzować), właśnie S5 MkII reprezentuje złoty środek całej oferty Magico. Choć Alon Wolf przyznaje, że jeśli ktoś nie ma potrzeby nagłaśniania bardzo dużego pomieszczenia, powinien spróbować mniejszych, nieco tańszych i jeszcze świeższych S3 MkII, których polska premiera miała miejsce zupełnie niedawno (zaraz po Monachium), w warszawskim salonie Top Hi-Fi. Wykorzystują one mniejsze, ale jeszcze doskonalsze technicznie woofery o membranach z dodatkiem grafenu, pozbawione nakładek przeciwpyłowych. S5 MkII nie mają tego rozwiązania – ze względu na większą średnicę membran (i koszty). Pomijając ten detal, gabaryty oraz wagę, i jedne, i drugie kolumny są jednak dość podobne konstrukcyjnie.


Zanim podłączysz...

Do naszego testu pierwotnie miały trafić właśnie S3 MkII. Wszystko było już umówione, gdy okazało się, że jedynej pary (dostępnej w Polsce) nie da się, niestety, sklonować, a klient miał priorytet. No cóż… Nie płakałem z tego powodu, nalegając jednak, aby test odbył się w redakcji, czyli w doskonale mi znanych warunkach odsłuchowych. To warunek sin equa non, by operacja miała prawdziwy sens, a także odbyło się to z zasadą, od której nie czynię odstępstw. Po dłuższym (zrozumiałym dla mnie) zawahaniu dystrybutor wyraził zgodę i 150-kilogramowe drewniane skrzynie zawitały w redakcyjnym garażu. Na miejscu zostałem poinstruowany, jak bezpiecznie samemu wyprowadzić ze skrzyń obie kolumny. „Wyprowadzić” – to dobre słowo, bo kolumny stoją pionowo, na dużych kółkach przykręcanych „piętnastką”. Boczne wieko staje się po otwarciu rampą, po której można samodzielnie sprowadzić kolumnę, by następnie wjechać z nią do pokoju odsłuchowego. Nie pytajcie mnie, jak w takiej sytuacji radzą sobie audiofile mieszkający na piętrze. Nie mam bladego pojęcia! Jedna S5 MkII waży, według specyfikacji, 100 kg, ale mam wrażenie, że jest nawet cięższa. S7 MkII to już 340 kg. Wtaszczenie takich kolosów po schodach jest niemożliwe.

 

Magico S5 MkII 6 terminale

Terminale Magico S5 MkII.

 

Zainstalowane w podstawach kółka są bardzo duże, co z jednej strony ułatwia pokonywanie progów i wycieraczek, z drugiej natomiast – rodzi drobny kłopot: jak je zdjąć? Wilson Audio oferuje specjalne wagi, dzięki którym można unieść całą kolumnę,  spokojnie odkręcić kółka i założyć kolce. W tym przypadku nie ma takiej opcji, ale kółka mają blokadę, więc wystarczy asysta drugiej osoby, która przytrzymuje kolumnę z jednej strony (aby ta się nie przewróciła), by kółka wykręcić i w ich miejsce wkręcić kolce. Najpierw jednak lepiej poszukać docelowego ustawienia dla kolumn, ponieważ na kółkach są według mnie zbyt wysokie, by to miało sens. Gdy już to miejsce znajdziemy, dopiero wtedy wkręcamy pięknie wytoczone i wypolerowane stożki. Warto pod nie podłożyć duże talerzyki ochronne – nawet jeśli kolumny będą stać na wykładzinie. Nie powoduje to żadnej utraty stabilności, ze względu na wielki ciężar kolumn. Są megastabilne.


Obudowy

Normalni ludzie, gdy słyszą cenę ponad 200 tys. zł. za parę kolumn, pukają się głowę, robią wymowny gest lub po prostu się uśmiechają. Audiofile z kolei – szczególnie ci, którzy mają tendencję do krytykowania wszystkiego w cenie powyżej 2000 zł – używają dosadnych określeń na całkowite zdeprecjonowanie takich produktów jako niewartych aż takich pieniędzy. Też bywam krytyczny wobec tak drogich zestawów głośnikowych (i sprzętu audio w ogóle), jednak tym razem – zapewniam – wszelkie uprzedzenia należy schować do kieszeni. Już tłumaczę – dlaczego.

Znaczący ułamek kosztów produkcji tych kolumn (jak również innych modeli Magico) generują obudowy. Nie są to skrzynie, lecz superprecyzyjnie wykonane, ultrasztywne i nierezonujące obudowy, jakich prawie nikt na świecie nie produkuje. Nie ma w nich choćby jednego grama drewna – nawet pod postacią „szlachetnej” sklejki, o mdf-ie nie mówiąc. Alon Wolf, szef Magico, w ogóle nie uznaje drewna (choć kiedyś je stosował, ale obecnie deklaruje, że już nigdy tego nie zrobi) – i to wcale nie tylko ze względu na fakt, że koloryzuje brzmienie. Drewno, będąc materiałem miękkim, nie daje możliwości dostatecznie sztywnego montażu głośnika do obudowy – twierdzi. Tym samym całkowicie odżegnuje się od wszelkich metod elastycznego montowania głośników w obudowach (a’la Audio Physic). Nie jest też zwolennikiem obfitego wytłumiania obudów (nie on jedyny, zresztą). Ma za to totalnego hopla na punkcie obudów totalnie sztywnych, niedzwoniących i niekoloryzujących dźwięku. Jak zgrabnie to ujęto w jednym z opisów: w konstrukcjach Magico dąży się do eliminacji wtórnego źródła emisji dźwięku, jakim jest obudowa. To niebagatelny postulat, którego sens łatwo sprawdzić. Jeśli tego jeszcze nie robiliście, wykonajcie następujący eksperyment ze swoimi kolumnami. Nastawcie głośno muzykę (tak naprawdę głośno), zatkajcie jedno ucho, a drugim – przystawiając je do obudów – „przeskanujcie” ich powierzchnię. W 99% przypadków wyraźnie usłyszycie nieprzyjemny dudniąco-dzwoniący dźwięk (same zniekształcenia) o różnym natężeniu i barwie, zależnie od miejsca na obudowie. Dźwięk ten następnie odbija się od ścian, podłogi i sufitu, po czym z pewnym opóźnieniem trafia do Waszych uszu. Nie widziałem żadnej publikacji na ten temat, ale jest to kolejny z powodów, dla których dobre wytłumienie bocznych ścian (naprzeciwko zewnętrznych bocznych ścianek kolumn), jak również całego tyłu pomieszczenia, daje niekiedy lepsze efekty niż przewaga ustrojów rozpraszających (na które jest ostatnio moda). Powróćmy jednak do Magico. Ścianki mają grubość dochodzącą do pół cala, ale, jak wiadomo, aluminium nie jest materiałem o dobrym tłumieniu wewnętrznym. Ma dużą sztywność, lecz chętnie „dzwoni”. Z tego względu kolumny mają złożoną strukturę wewnętrzną – rodzaj trójwymiarowego szkieletu/kratownicy, który usztywnia całość, przesuwając ewentualne rezonanse w stronę wyższych częstotliwości. Dla przykładu: obudowy modelu Q7 MkII składają aż ze 100 elementów. W S5 MkII stopień komplikacji jest mniejszy, lecz jeśli spojrzymy na przekrój obudowy, staje się jasne, że system dwóch poziomych usztywnień połączonych ze sobą spodem i górą pionowymi prętami ma bardzo konkretny cel. Nie wiadomo zbyt wiele na temat tłumienia ścianek, ale sądząc po tym, jak głuche odgłosy wydają i jak są ciche podczas głośnego grania (wibracje ledwo wyczuwalne), jakieś tłumienie prawdopodobnie jest jednak użyte.

 

Magico S5 MkII main

W obudowach Magico S5 MkII nie ma w nich choćby jednego grama drewna – nawet pod postacią „szlachetnej” sklejki, o mdf-ie nie mówiąc.

 

Warto wspomnieć o górnej ściance: wyoblonej od góry grubej „czapie” (też lite aluminium), której odgłosy na opukiwanie są jeszcze bardziej głuche niż w przypadku ścian bocznych. Kształt górnej ścianki ma dwa zadania: redukcję osiowego rezonansu obudowy (wzdłuż wysokości) oraz poprawę dyspersji.   

Cała obudowa jest tak sztywna i tak masywna, że nawet podczas bardzo głośnego odtwarzania bardzo dynamicznej muzyki nie czuć jej mikroruchów wywoływanych przez dwa nie byle jakie, 10-calowe woofery. Pamiętajmy, że obudowy są zamknięte (kolejne idee fixe Alona Wolfa, który zupełnie nie aprobuje bas-refleksu), więc efekt „pompowania” ścianek jest z natury rzeczy silniejszy niż w przypadku obudów wentylowanych. Mimo to nic takiego w S5 MkII nie występuje. Pamiętam, że Wilsony Sasha 2 też zaskakiwały mnie pod tym względem. Jednak przykład Magico robi jeszcze większe wrażenie. Dodatkową komplikacją konstrukcyjną jest wstawienie polimerowej subobudowy dla głośników średnio- i wysokotonowego. Korzyści wynikających z tego rozwiązania nie trzeba chyba tłumaczyć. Jasne jest również to, że front stanowi jednolity odlew aluminium, podobnie jak cały zewnętrzny szkielet obudowy, który jest wycinany z pojedynczego kawałka aluminium o średnicy 406 mm (tyle wynosi głębokość obudów wraz zaciskami głośnikowymi) i grubości 12,7 mm. Potrzebna maszyna znajduje się w fabryce Magico, w Hayward. Kosztowała około milion dolarów. Nawiasem mówiąc, firma nie oszczędza na R&D. Wolf i jego inżynierowie korzystają z najbardziej wyrafinowanego oprogramowania CAD. Magico inwestuje znaczne środki w narzędzia, eksperymenty i badania. Zresztą, czemu tu się dziwić – wyborne sąsiedztwo z zatoki San Francisco, Dolina Krzemowa do czegoś przecież zobowiązują, nieprawdaż? Tak czy inaczej, fakt posiadania wycinarek CNC do aluminiowych elementów o tak dużych gabarytach, jak obudowy high-endowych kolumn, wiele mówi o bezkompromisowym podejściu Alona Wolfa do materii projektowania i produkcji zestawów głośnikowych najwyższego kalibru. Zapytany o konkurencję, w swoich wypowiedziach jest bardzo zdecydowany, można nawet odnieść wrażenie, że arogancki. Rozumiem jednak ten ton. Przebija przez niego pewność co do słuszności drogi, którą firma obrała, jak również dezaprobata dla rozwiązań, na których inni producenci zbudowali – jego zdaniem bez realnego uzasadnienia – swój prestiż i renomę.

Przykładów tych marek nie będę przytaczał, ale jedna z nich nasuwa się sama – i jest to słuszne skojarzenie.


Głośniki

Skoro mamy obudowy bliskie perfekcji (te ocierające się o doskonałość będą w następnym modelu – M6 – w którym na aluminiowy szkielet nałożono płaszcze z włókna węglowego), najwyższy czas zająć się głośnikami. W tej materii Magico również nie przebiera w środkach. Weźmy na początek nowy głośnik wysokotonowy: calową kopułkę z berylu z naniesioną warstwą syntetycznego (rzecz jasna) diamentu. Zapytany, dlaczego nie sam beryl albo sam diament, Alon Wole odpowiada następująco: „Oba materiały mają swoje mocne i słabe strony. Kopułki obu typów słychać – mają swój charakter. Diament jest ciężki i mocno rezonuje z uwagi na olbrzymią sztywność. Połączenie berylu i warstwy diamentu skutkuje zaskakującymi właściwościami.”

Magico S5 MkII 5 przekroj

Ilustracja warta więcej niż tysiąc słów – tak w przekroju wygląda obudowa S5 MkII. Cena kolumn od razu staje się bardziej zrozumiała...

 

Przetwornik średniotonowy Nano-Tec ma średnicę 6 cali (150 mm) i jego membrana nie tylko jest wykonana z niezwykle zaawansowanych materiałów (nanorurki węglowe i niestosowany dotąd w branży głośnikowej grafen zaaplikowany w wymyślny sposób, będący tajemnicą firmy), ale także pozbawiona nakładki przeciwpyłowej oraz korektora fazowego – elementów, których stosowania Alon Wolf unika jak ognia, argumentując, że (ten pierwszy) wykorzystuje się tylko po to, by uprościć produkcję głośnika ze względu na łatwość centrowania cewki. W przypadku jednolitej membrany, która nie ma dziury pośrodku, jest to mocno utrudnione i jakikolwiek błąd w obsadzeniu powoduje, że głośnik trzeba wyrzucić do kosza (a przynajmniej sporą jego część). Magico opracowało ponoć specjalne narzędzie do montażu cewek, które niweluje ryzyko takiej sytuacji. Membrana jest napędzana potężnym neodymowym magnesem, a cały układ magnetyczny ma konstrukcję redukującą prądy wirowe (miedziane pierścienie wzdłuż całej szczeliny magnetycznej).

Niskie tony to domena dwóch identycznych  wooferów, dość mocno oddalonych od średniotonowca (co zdaniem Wolfa nie jest krytyczne ze względu na wystarczająco niską częstotliwość podziału). Sztywne aluminiowe membrany mają (w tym przypadku jednak konieczne) kopułki przeciwpyłowe, w konstrukcji których również użyto grafenu – dwuwymiarowej odmiany grafitu, czyli sześciokątnej struktury atomowej o grubości jednego atomu węgla, materiału o niezwykłych właściwościach fizycznych (m.in. stukrotnie większa odporność na rozciąganie niż stali) i elektrycznych (ani to półprzewodnik, ani metal). W tym miejscu warto wspomnieć o dużych zasługach polskich instytutów badawczych i naukowych dla popularyzacji grafenu (opatentowana w USA i UE metoda wytwarzania grafenu na ciekłym metalu – HSMG – opracowana przez Politechnikę Łódzką oraz starsza metoda wytwarzania na podłożu z węgliku krzemu, opracowana w Warszawie).

 

Magico S5 MkII 4 Nano Tec detal

W membranach NanoTec wykonanych z nanorurek węglowych znajduje się także grafen. Zadziwiające i na pewno nietanie.

 

Jak już wspomniałem, oba woofery pracują w obudowie zamkniętej, oferując – zdaniem producenta – rozciągnięcie basu aż do 20 Hz (a nawet poniżej).

Alon Wolf nie widzi potrzeby wyrównywania czasowego głośników. Zapytany – dlaczego, w dość kategoryczny sposób tłumaczy, że to rozwiązanie nie ma żadnych podstaw technicznych. Z pewnością jest to kontrowersyjna opinia. Zostawmy jednak dywagacje natury teoretycznej i skupmy się na tym, co te kolumny faktycznie potrafią


Brzmienie

Zestawy głośnikowe, które w niewielkim stopniu ingerują w równowagę poszczególnych rejestrów, często określa się mianem neutralnych. Najczęściej jest to pewne przybliżenie, swoisty skrót myślowy, próba zwrócenia uwagi, że dane kolumny nie modulują barwy tak wyraźnie, jak czynią to inne (porównywalne) zestawy głośnikowe. Język opisujący systemy hi-fi ma, niestety, swoje ograniczenia.

W przypadku S5 MkII termin „neutralny zestaw głośnikowy” nabiera znacznie głębszego sensu. Tutaj neutralność należy rozważać na gruncie „nieobecności”, właściwie zupełnego braku ingerencji tych kolumn w brzmienie odtwarzanej muzyki, a przede wszystkim w charakter podłączonej elektroniki – w stopniu, który uznaję za wyjątkowy. Długo analizowałem to zagadnienie: czy S5 MkII manipulują jakimkolwiek fragmentem pasma, czy coś eksponują, a co innego chowają? Stopień wyrafinowania tych zestawów jest tak wyśrubowany, że nim posuniemy się do sformułowania jakiejkolwiek tezy, najpierw warto się kilkakrotnie upewnić, czy na pewno jest tak, jak sądzimy. Może to dotyczyć nie tylko samego toru odsłuchowego, ale również, a może przede wszystkim, nagrań. Z początku na przykład wydawało mi się, że brzmienie jest trochę odchudzone. Uwaga ta koncentrowała się wokół obserwacji, że niskiej średnicy, a przede wszystkim średniego basu, jest nieco mniej, niżbym chciał. Czułem jednak, że w tym wrażeniu tkwi jakiś haczyk – na przykład pod postacią przyzwyczajenia do brzmienia kolumn wentylowanych. Potrzebne były kolejne godziny odsłuchu – także tego rzadziej słuchanego repertuaru – by zweryfikować, czy utrzymuje się wrażenie niedoboru „tkanki tłuszczowej”, czy też pryska jak bańka mydlana. Odpowiem następująco: ktoś, kto posłucha Wilsonów czy wielu innych masywnie brzmiących kolumn, zapewne uzna, że S5 MkII są zbyt oszczędne, „fit”, nazbyt „wysportowane”. Jednak to wrażenie z czasem przemija – być może dlatego, że – tak przynajmniej było w moim przypadku –  rośnie i rośnie upojenie innymi cechami brzmienia tych kolumn. A wtedy przestajemy myśleć o tym, że „czegoś nie ma”.

 

Magico S5 MkII 3 woofers1

Woofery pracują w obudowie zamkniętej, oferując – zdaniem producenta – rozciągnięcie basu aż do 20 Hz (a nawet poniżej).

 

Zacząłem od masywności, więc rozwinę ten wątek. Stopień precyzji i przezroczystości  S5 MkII w dolnym  zakresie pasma jest niespotykany. Powiedziałbym, że wręcz szokujący. Postura i pochodzenie testowanych kolumn każą oczekiwać mocnych wrażeń basowych – wbijania w kanapę itd. Nic z tych rzeczy. Ilość basu produkowana przez te kolumny jest mniejsza niż w przypadku wielu zestawów głośnikowych za 4000–5000 zł,  obliczonych na tzw. efekt. Zresztą, nie powinno do dziwić. Bas z S-piątek wydaje się totalnie liniowy, kompletnie pozbawiony jakiegokolwiek podbicia. Jednocześnie potrafi schodzić naprawdę nisko (jednakże nie tak, jak w przypadku Wilsonów Sasha). Przede wszystkim jednak cechuje go fenomenalna szybkość i precyzja. Byłem zdumiony tym, jak czysty potrafi być bas w moim pomieszczeniu. Doskonale znam jego mody własne i wiem, w której sekundzie danego nagrania mogę się spodziewać przeciągnięcia, zdudnienia. Czego szczerze nie znoszę. Z Magico S5 MkII te nieprzyjemne efekty nie pojawiały się prawie wcale, wręcz o nich zapomniałem! A przecież kolumny są wielkie, a ich bas schodzi do poniżej 20 Hz. Istny fenomen? Oto „potęga” dużej obudowy zamkniętej i najwyższej klasy głośników. Takiego basu z innych obudów zamkniętych jeszcze u siebie nie słyszałem. Z bas-refleksu zresztą też. Najbardziej szokowały „szybkość” i zwartość najniższych dźwięków. To właśnie ona, jak sądzę, powodowała, że mod osiowy mojego pokoju przy 29 Hz pozostawał w uśpieniu – jakby nie zdążał powstać. Daje to pewne wyobrażenie o tym, jak szybkie są 10- calowe woofery Magico. Uderzenia w kotły były całkowicie pozbawione efektu poduszki, tego charakterystycznego „umff”. Nie mogłem przestać słuchać ścieżki dźwiękowej do „Gladiatora”, która to zresztą posłużyła mi do oceny hiperdrogiego przewodu prądowgo KBL Sound Synchro Master Power. Utwór „Battle” właśnie z tego soundtracku „katowałem” wielokrotnie – za każdym razem przy poziomach SPL wyraźnie przekraczających 100 dB (co 10–15 minut robiąc przerwy). Przy tak głośnym odsłuchu dźwięk pozostawał zupełnie czysty, klarowny, wręcz swobodny i niemal równie dokładny jak przy bardziej zdrowych poziomach. Oczywiście, spodziewałem się, że te kolumny będą potrafiły zagrać bardzo głośno i jednocześnie bardzo czysto. Co innego jednak „oczekiwać”, a co innego doświadczyć. Efekt ten robi doprawdy wielkie wrażenie. Nie miałby on jednak takiego wydźwięku, takiego znaczenia, gdyby nie jedna z najważniejszych zalet tych kolumn: ich szeroko rozumiana przejrzystość i klarowność na każdym możliwym poziomie i przy każdym repertuarze. Pierwsze dźwięki, jakie popłynęły z tych kolumn, pochodziły z płyty Pata Metheny’ego „A Map of The World”. Nie jest to mój ulubiony album tego artysty. Włączyłem go trochę przez przypadek – tak na rozgrzewkę, głównie dlatego, że znajduje się wysoko na liście (alfabetycznej) albumów w aplikacji Lightning, z której steruję Ariesem. Kliknąłem więc ten album, dodając go do playlisty. I wtedy, nie wiedząc jeszcze zupełnie nic na temat brzmienia tych kolumn, zwróciłem uwagę na to, jak diabelnie akuratnie, dokładnie, czysto i prawdziwie brzmi gitara Pata. Słuchałem tej płyty nie przez 3 min, lecz przez jakieś 20 min, próbując odgadnąć, co czeka mnie w dalszej kolejności. A czekało mnie mnóstwo wybornych doznań.

 

Magico S5 MkII 7 impedancja faza

Nie jest żadnym zaskoczeniem, że impedancja znamionowa kolumn wynosi 4 Ω , ale bez obaw: minimum występujące przy 68 Hz nie „straszy” ekstremalnymi wartościami: 3,1 Ω  to całkiem normalny wynik, typowy dla wielu „zwyczajnych” zestawów głośnikowych. Wykresy impedancji obu sztuk kolumn wykazują bardzo dobrą zgodność, co świadczy o wąskiej tolerancji parametrów głośników. Pomijając wąskie maksimum przy 30 Hz pochodzące od rezonansu głośników, impedancja S5 MkII ma bardzo przyjazny przebieg dla wzmacniaczy – nawet lampowych. Moduł impedancji począwszy od 40 Hz do końca pasma mieści się w zakresie od 3 do 8,5 Ω .
Znakomita większość zestawów głośnikowych może pozazdrościć takiego wyniku. Maksimum kąta fazowego osiąga nieprzyjazną wartość -66 stopni przy 36 Hz, co jednak zbiega się z dość dużą wartością modułu impedancji. Reasumując, nie istnieją żadne przesłanki, by Magico S5 MkII uznać za trudne czy „prądożerne” obciążenie – tym bardziej, że deklarowana wartość efektywności (88 dB) z pewnością odnosi się do mocy 1 W, nie zaś napięcia 2,83 V. Realną czułość napięciową zestawów oceniamy na 90-91 dB. To oznacza, że do porządnego wysterowania tych kolumn w zupełności wystarczy wzmacniacz o mocy 100 W na kanał.

 

Precyzja, kontur, szybkość oraz fenomenalna dynamika – także w skali mikro – towarzyszyły mi cały czas. Szybko zwróciłem uwagę na to, jak niebanalną „czerń” wytwarzają te kolumny. To cokolwiek abstrakcyjne (w odniesieniu do dźwięku) pojęcie dotyczy drobnych wybrzmień, które są dużo bardziej wyraziste, gładsze niż zwykle. To jest efekt na miarę różnic, jakie słyszymy słuchając dużych kolumn podłogowych za 3000 zł. Nawet jeśli będą neutralne, to cały czas coś mąci spokój podczas odsłuchu: te drobne zniekształcenia generowane przez obudowy, które nasz słuch wychwytuje poza naszą świadomością. Tutaj ten efekt zachodzi w drugą stronę: to kolumny za 20–30 tys. zł brzmią „brudno”, jakby niechlujnie na tle S5 MkII. Omawiany efekt nie ma nic wspólnego ze sterylnością brzmienia Magico. To jest ta pozytywna czystość, która zwiększa zaangażowanie słuchacza, redukując efekt zmęczenia niemal do zera. Ono nie pojawia się nawet przy ekstremalnych poziomach głośności. To pozwala sądzić, że poziom zniekształceń jest wyjątkowo niski. I faktycznie, wyniki pomiarów nie pozostawiają złudzeń (patrz apla obok).

Obraz stereo kreowany przez te głośniki jest… przede wszystkim zmienny, mocno zależny od nagrania. Scena zaczyna się tam, gdzie ustalił to realizator. Wokal nieraz wychodzi przed bazę, niemalże witając się ze słuchaczem (ja akurat siedzę dość blisko). W muzyce orkiestrowej czy akustycznym jazzie potrafią być  zupełnie odmienne. Nie miałem pojęcia, że przywoływany tu już któryś raz „Gladiator” jest tak dobrze zrealizowanym nagraniem. Rozmach tej produkcji, sceny batalistyczne, łagodne wyciszenia – to wszystko wywoływało gęsią skórkę. Ostrość ogniskowania nawet w najdalszych planach była znakomita. Pod koniec jednego z utworów pojawiają się cichutko nagrane uderzenia w bęben. Na tańszych kolumnach będą do przeoczenia. W przypadku Magico mogłem dość dokładnie wskazać ich położenie – kilkanaście metrów za ścianą. Ekspansywność obrazu stereo dorównywała lub być może była nieco mniejsza niż w przypadku (przywoływanej niestety z pamięci) Sashy, natomiast plastyka obrazu, jego przestrzenny realizm 3D były absolutnie najwyższej światowej próby. Do tej pory nie miałem u siebie zestawów głośnikowych tworzących bardziej wiarygodny i precyzyjny obraz stereo.
Podczas słuchania S5 MkII nawet przez chwilę nie opuszczało mnie wrażenie, że te kolumny panują nad wszystkim, są wręcz perfekcyjne w każdym calu. Oczywiście jest to nieprawda – choćby dlatego, że jest jeszcze kilka droższych modeli Magico, a te na pewno są lepsze. Nie w tym rzecz. Naprawdę nie sądzę, by w skali kolumn głośnikowych do około 200 tys. zł można było znaleźć drugie kolumny o tak imponującym bilansie atutów technicznych, a zarazem niedeprecjonujących gorszych nagrań.

 

 Magico S5 MkII 8a pasmo FFT

Charakterystyka częstotliwościowa FFT w pomieszczeniu odsłuchowym (w miejscu odsłuchu) wykazuje imponujące zrównoważenie w zakresie od 120 Hz do 20 kHz (powyżej tej częstotliwości pomiar nie jest wiarygodny). Warto zwócić uwagę na rozciągnięcie basu! Nierównomierności poniżej 100 Hz pochodzą od pomieszczenia.

 

Nie wspomniałem jeszcze o jednej rzeczy, poniekąd celowo, poniekąd dlatego, że ten aspekt oceny gdzieś po drodze mi umknął. Wysokie tony. Cóż mogę powiedzieć? Tweeter Magico pochodzi chyba z innej planety. On nie ma żadnego brzmienia. Gra, ale nie istnieje jako głośnik. Wstęgi, beryle, diamenty? To wszystko MBD7 zdaje się mieć pod sobą. Idealne połączenie rozciągnięcia na skraju pasma, lekkości, eteryczności z kompletnym brakiem czegoś takiego jak „krawędziowanie”, sztuczna metaliczność (ta pojawia się wtedy, kiedy ma się pojawić), czy – biorąc z drugiego skraju palety wad – woal, złagodzenie, wysłodzenie itd. Nasycenie dobrano idealnie – góry jest dokładnie tyle, ile trzeba. Zero podbicia gdziekolwiek.

Wszystko jak dotąd brzmi pięknie i przekonująco, ale jest jeszcze jeden, szalenie ważny aspekt reprodukcji dźwięku, który – jak uczy doświadczenie starego recenzenta – bardzo często „nie wychodzi” konstruktorom zestawów głośnikowych naszpikowanych najnowszymi rozwiązaniami i kosztownymi materiałami, choć bywają szlachetne wyjątki (jak np. w konstrukcjach Wilson Audio). Barwa, namacalność, poczucie „bycia tam”, albo tego, że żywa muzyka gra „tu i teraz”, przed nami. To rzeczy bezcenne, dla wielu ważniejsze niż jakaś tam kontrola, precyzja czy rozdzielczość. Kolumny, które w tej pierwszej materii są świetne, przeważnie mają obiektywne ograniczenia tego drugiego typu. I odwrotnie: te, których projekt podporządkowano minimalizacji podbarwień i zniekształceń, zdają się jakby wyjaławiać dźwięki muzyki. Jak to jest z Magico? Otóż uważam, że pod względem barw i kolorytu tym kolumnom  właściwie niczego nie brakuje. One grają tak akuratnie i prawdziwie, są w takim stopniu uwolnione od brudów i zniekształceń, że po prostu nie przeszkadzają muzyce. Znów to powtórzę: są transparentne w stopniu naprawdę niespotykanym. A to sprawia, że im dłużej ich słuchamy, tym bardziej zaczynamy doceniać to brzmienie – że takie właśnie powinno być i że takie jest właśnie atrakcyjne. Bo prawdą jest też to, że mimo swej transparentności, S5 MkII nie czynią odsłuchu źle nagranych płyt nieprzyjemnym. To nie są kolumny hiperanalityczne w pejoratywnym rozumieniu. Kolumny, które wymagają kabli z puszkami za sto tysięcy i innych cudów na kiju, by zagrać imponująco. Jak pokazał odsłuch, wystarczy wyborna (w relacji jakości do ceny) elektronika za 90 tys. zł (nie licząc kabli i akcesoriów). Szok? Dla wielu z pewnością tak.

Sceptycy mogą tym kolumnom zarzucić, że nie powodują masażu brzucha, że nie dopalają niskiej średnicy, by dodać wokalom „ciepełka”, które lubimy. No cóż… nie każdy musi to brzmienie pokochać. Jednak nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek nie był pod wrażeniem.

Zniekształcenia i bas!

 

Z ciekawości sprawdziłem poziom zniekształceń generowanych przez S5 MkII w istotnym dla odsłuchu paśmie – od poniżej 20 Hz do 5 kHz. Wykonałem dwie serie pomiarów dla uśrednionych poziomów SPL 80 i 90 dB odpowiadających odsłuchom cichym i relatywnie głośnym (choć jak na możliwości tych kolumn, to jednak cichym). Uzyskane wyniki mówią same za siebie. Typowy poziom zniekształceń w paśmie średniotonowym (400 Hz - 3 kHz) mieści się w granicach 0,05-0,1% (prawie niezależnie od poziomu SPL: 80/90 dB). Jest to znakomity wynik, bardziej typowy dla słuchawek wysokiej klasy niż zestawów głośnikowych. Tego jednak, przyznam szczerze, oczekiwałem. Zaskoczyło mnie co innego: wyniki, jakie uzyskują te kolumny w zakresie najniższego basu. Sinus 20 Hz dał wynik 0,5% przy 80 dB i 1,08% przy 90 dB, przy 30 Hz wartości wynosiły, odpowiednio: 0,23 i 0,49%. Niesamowite! Kolejne zaskoczenie polegało na tym, że wspomniane 20 Hz było odtwarzane w moim pomieszczeniu ze spadkiem zaledwie 1,5 dB względem 200 Hz (odpowiadającego uśrednionemu poziomowi SPL dla całego pasma), co oznacza kapitalne rozciągnięcie pasma. Mało tego: przy 16 Hz spadek ten wynosił zaledwie -2,5 dB! I rzecz najbardziej niewiarygodna: poziom THD dla granicy pasma akustycznego (16 Hz) wynosił 0,9% przy 95 dB i 1,2% przy 98 dB! Przebywając dłuższą chwilę w pomieszczeniu, w którym był odtwarzany ton 16 Hz z tym poziomem głośności poczułem się nieswojo… Na ucho nie byłem w stanie stwierdzić żadnych zniekształceń, żadnego furkotania, szumów itd. Sensacja! Żaden bas-refleks tego nie potrafi. Nie da się ukryć, że niskim basie S5 MkII mają kolosalną przewagę nad testowanymi niedawno S1 MkII.


Galeria


Naszym zdaniem

Magico S5 MkII 8bzzzCzy Magico S5 MkII są warte swojej ceny? Nie mam wątpliwości, że tak. Przeskok w jakości brzmienia nad znanymi mi zestawami głośnikowymi za kilkadziesiąt tysięcy złotych jest całościowy, bezdyskusyjny i po prostu wielki. Nie wahałbym się kupić te kolumny, dokładając do nich powiedzmy 50 czy nawet 100 tys. zł, choćby za cenę odjęcia tej kwoty od elektroniki czy kabli. Naprawdę warto sprzedać przysłowiową nerkę, a tak na poważnie – odchudzić drogą elektronikę, sprzedać posiadane (dużo tańsze) kolumny, ewentualnie kilka mniej potrzebnych rzeczy, by wykonać ten spektakularny w moim odczuciu upgrade.

Oczywiście, najlepiej byłoby mieć i wspaniałą elektronikę, i te kolumny. Mniemam, że w kwocie 400 tys. złotych, na bazie tych kolumn można stworzyć megasystem z jednym źródłem, który nie będzie się bał porównań absolutnie z niczym. Słowem – system docelowy. S5 MkII dowodzą, że w inżynierii materiałowej i akustycznej na tym poziomie kryje się autentycznie duży potencjał rozwojowy dla systemów high-end. Oby więcej takich produktów.

W porównaniu z nieco tańszymi Wilsonami Sasha 2, Magico reprezentują inny rodzaj grania: jeszcze bardziej precyzyjny i nieobecny. Celowo unikam określenia „charakter brzmienia”, bo to niezbyt trafne sformułowanie w odniesieniu do tych jakże równych i nieprawdopodobnie uniwersalnych kolumn. Są wybitnie neutralne, w śladowym stopniu koloryzują brzmienie. Grają znakomicie absolutnie wszystko: od ciężkiego rocka po operę (z naciskiem na to drugie). To zestawy, które w dużej mierze ucieleśniają wszystkie oczekiwania stawiane zespołom głośnikowym światowej klasy. W nietuzinkowy sposób łączą sensacyjną wręcz precyzję i rozdzielczość w całym pasmie – od najniższego basu po najwyższą górę – ze służbą muzyce, jej naturalnym timingiem i emocjami. Gdybym miał taką możliwość, z największą ochotą S5 MkII zatrzymałbym na stałe. Z niecierpliwością czekam na możliwość oceny S3 MkII. 60 tysięcy złotych i 40 kilogramów mniej mogłyby przeważyć szalę… choć obawiam się, że tak perfekcyjnego basu o tej skali nie otrzymamy z żadnego tańszego zestawu głośnikowego. Przynajmniej na razie.

System odsłuchowy:

Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione, kolumny ustawione w dużej odległości od ścian, odsłuch 2,5 m od bazy
Źródło: Auralic Aries (FW. 4.1.0) (USB audio out) + Meitner MA-1 DAC
Przedwzmacniacz: Conrad-Johnson ET2
Wzmacniacze mocy: Audionet AMP1 V2, Reimyo KAP-777
Interkonekty: Stereovox HDSE, WireWorld Gold Eclipse, Albedo Metamorphosis (pre-power)
Kable głośnikowe: KBL Sound Red Eye Ultimate
Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB (pod przedwzmacniaczem i przetwornikiem c/a)
Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy prądowe KBL Sound, Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2, kable zasilające KBL Sound Synchro Master Power, Red Eye Ultimate, Spectrum, Zodiac

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją