Wydrukuj tę stronę

Wilson Audio Sabrina

Sty 11, 2019

Nie są wielkie, co nie znaczy, że to jakieś maluchy. Podobnie jak Boxster drugiej generacji stał się prawdziwym Porsche, tak i Sabriny okazały się Wilsonami z „krwi i kości”. Tyle że trochę łagodniejszymi.

Dystrybutor: Audiofast, www.audiofast.pl
Cena (za parę): 78 100 zł
Dostępne wykończenia: lakiery w dużym zakresie do wyboru

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: Wilson Audio, autor

audioklan

 

 


Wilson Audio Sabrina - Zestawy głośnikowe

TEST

wilson audio sabrina

Zbliża się trzecia rocznica premiery tych kolumn, a pamiętam to niemalże jakby to było wczoraj. Zorganizowano ją w siedzibie niemieckiego dystrybutora, w czasie trwania wystawy High-End w Monachium. Przybyła spora grupka dziennikarzy i ludzi z branży. Demonstracja była dość przekonująca, choć w ogólnym gwarze trudno było skoncentrować się na brzmieniu kolumn. Podczas tego typu imprez nie chodzi tylko o dźwięk, to okazja by porozmawiać, wymienić poglądy. Ścierały się dwie opinie natury handlowo-wizerunkowej. Jedni argumentowali, że Sabriny są zbyt małe, zbyt niepozorne, a przy tym wciąż drogie, by ten „eksperyment” się powiódł, drudzy z kolei wyrażali zachwyt na zasadzie: „tego nam było trzeba – głośnika, którzy znacznie poszerzy klientelę Wilson Audio”. Wydaje się, że z perspektywy czasu bliżsi prawdy byli Ci drudzy, choć prawdę mówiąc nie mam bladego pojęcia, czy więcej Sabrin znajduje faktycznie nowych klientów, czy są raczej nimi Ci, którzy mają już jedną parę – tyle że innego, większego modelu. Tak czy owak, Sabrina odniosła spory sukces, a opinie wśród dilerów i recenzentów są więcej niż pozytywne.

Na możliwość przetestowania Sabriny czekałem grubo ponad dwa lata, ale… w końcu się doczekałem. Wypakowanie sporych kartonów, mimo znacznego ciężaru kolumn, okazało się – jak zwykle w przypadku Wilson Audio – dziecinnie proste i nie wymagające wiele krzepy. Żeby wszyscy producenci w tak przemyślany i bezpieczny sposób pakowali swoje ciężkie high-endowe wynalazki…

 

Budowa

W dużych salonach, na tle innych modeli Wilsona, Sabriny wydają się podejrzanie małe. Są jak 8-10 letnie dzieci przy swoich rodzicach. Gdy zerkniemy do specyfikacji, okazuje się, że to wcale niemałe kolumny – i takie też było moje odczucie, gdy ustawiłem je w miejscu swoich starutkich Zollerów, w pomieszczeniu o wymiarach 5,7 x 5,25 m. Gdy skieruje się je na dokładnie miejsce odsłuchu (co nie sprawdziło się zbyt dobrze podczas odsłuchu), widzimy okazałe, pękate kolumny o szerokości przeszło 30 cm i wysokości równo jednego metra (z kolcami). Gdy jednak wstaniemy z fotela i zerkniemy na nie z boku, zaskoczą nas znikomą głębokością górnej sekcji, która zwęża się u góry do zaledwie 15 cm. Z kolei dół, poniżej woofera, osiąga głębokość aż 36,5 cm. Inaczej mówiąc, powierzchnia podłogi, którą zajmują jest znaczna – pod tym względem Sabriny mogą konkurować z wieloma znacznie bardziej rosłymi od siebie zestawami. Z drugiej jednak strony, kubatura obudów jest nieduża. Reasumując, Sabriny wydają się większe niż w rzeczywistości, co stoi w opozycji do współczesnych trendów w projektowaniu kolumn. Inni producenci z reguły chcą stworzyć kolumny, które zdają się być mniejsze niż są naprawdę. Spuścizna, jak również reguły projektowe stosowne przez Wilson Audio doskonale tłumaczą dlaczego Sabriny są takie, jakie są.

wilson audio sabrina

Gruby filc na przedniej ściance to typowy zabieg Wilson Audio mający na celu ograniczyć odbicia fal dźwiękowych od jej powierzchni, a co za tym idzie – zmniejszyć dyfrakcję.

 

Górna sekcja w kształcie piramidy wyraźnie nawiązuje do modeli Sasha (wcześniej Watt/Puppy) oraz Yvette. Taki kształt korzystnie wpływa na dyspersję, a przede wszystkim pozwala pochylić przednią ściankę bez konieczności odchylania całych obudów od pionu (czego Wilson nie robi i nie robił). Ma to zasadnicze znaczenie dla spójności czasowej całego zestawu. Chodzi o to, że cewki głośników znajdują się w przybliżeniu w płaszczyźnie pionowej, dzięki czemu optymalna wysokość odsłuchu jest stała, niezależna od odległości od kolumn. Co więcej, samo położenie głośników względem siebie nie powoduje zaburzeń fazy – wszelkie opóźnienia grupowe mogą być wyłącznie „zasługą” zwrotnicy i przetworników.

Dół kolumn musi być szeroki, ponieważ tam znajduje się głośnik basowy, który – jak to u Wilsona – zawsze jest duży. Minimum 8-calowy, jak w przypadku Sabriny, a tak naprawdę… trochę większy. Cały czas coś mi tu nie pasowało: przecież woofer Sabriny jest wyraźnie większy od 8-calowych basowców w moich Zollerach. Po 22 latach zabawy w testowanie sprzętu potrafię rozróżniać wielkość głośników „na oko”. Faktycznie: kosz ma średnicę 22 cm, co jest zresztą spójne z ofertą wytwórcy tegoż przetwornika – firmy Scan Speak, która jest autorem również pozostałych głośników zastosowanych w Sabrinie. Sama membrana basowa wraz z połową szerokości resora mierzy ponad 165 mm średnicy, tak więc zdecydowanie nie jest to głośnik 8-calowy, jak wynika z oficjalnych specyfikacji. Z kolei średniotonowiec ma około 150 mm. W przypadku tweetera sprawa jest bardziej oczywista – kopułka ma jeden cal, czyli nieco ponad 25 mm.

wilson audio sabrina glosniki

Membrany przetworników nisko- i średniotonowego są celulozowe, impregnowane, a ich sztywność najwłaściwiej jest określić jako umiarkowaną. Charakterystyczne bruzdy membrany średniotonowej to zabieg stosowany przez Scan Speaka nie od dziś, ani nawet nie od wczoraj. Obydwa przetworniki otrzymały bardzo nowoczesne układy napędowe z doskonale wentylowanymi dużymi cewkami, ażurowe chassis i pokaźne magnesy (120 i 100 mm). Tweeter w kolei ma wyjątkową dużą komorę izolująco-wytłumiającą, czym zdecydowanie różni się od katalogowych tweeterów Scan Speaka.

Wróćmy jeszcze na chwilę do obudowy. W przeważającej mierze wykonano ją z twardych płyt HDF, jednak ścianka czołowa i spód zostały zrobione z firmowego kompozytu X o lepszych właściwościach fizyczno-mechanicznych niż jakiekolwiek przemysłowe płyty na bazie drewna. Wnętrze zawiera rozbudowany system wzmocnień, jest mocno wytłumione i dzieli się na dwie komory: basową oraz górną średnio-wysokotonową. Ta pierwsza jest obciążona prostym aluminiowym portem BR, a układ rezonansowy dostrojono do częstotliwości 
32 Hz. W górnej części obudowy również znajdziemy otwór, jednak w tym przypadku jego rola nie polega na wspomaganiu niskich tonów i odciążaniu membrany, lecz raczej na niwelowaniu efektu poduszki powietrznej. Należy bowiem nadmienić, że przy dużych poziomach SPL, głośnik ten osiąga dość duże wychylenia membrany.

wilson audio sabrina obudowa

Solidność i staranność wykonania obudów (zwróćmy uwagę na sposób docięcia pianek tłumiących!) są absolutnie z najwyższej półki.

 

Wilson nie dzieli się żadnymi informacjami na temat zwrotnicy, sposobu filtracji, częstotliwości podziału. To tajemnica firmy. Nigdy natomiast nie ukrywa prawdy w kwestii parametrów elektrycznych, a w szczególności impedancji. Ta jest określana jako 4-omowa z minimum wynoszącym 2,53 Ω przy 139 Hz. W instrukcji obsługi – jak zawsze u Wilsona mającej postać eleganckiego katalogu wydrukowanego na papierze kredowym – znajdziemy nawet wykresy impedancji i fazy elektrycznej. Żaden inny znany mi producent kolumn nie podaje tak szczegółowych danych. Brawo.

 

Brzmienie

Gdy Sabriny podłączyłem po raz pierwszy, zaraz po testowanych wcześniej trzykrotnie tańszych duńskich zestawach Gato Audio FM-30, od razu zwróciłem uwagę na „otwarcie” dźwięku w średnim zakresie pasma, który stał się bardziej bezpośredni i nie tak „lepki”. Moją uwagę zwróciła także duża dyscyplina basu, który w przeciwieństwie do niegdyś testowanych Wilsonów Yvette był zdecydowanie skromniejszy, za to bardziej skondensowany i szybszy. Odniosłem także wrażenie dużej neutralności prezentacji, w której nie ma miejsca na efektowne zagrania w postaci podkręconej góry czy ewidentnie podbitego basu. Późniejsze, już bardziej dokładne odsłuchy, pozwoliły uściślić faktyczny stan rzeczy, celowo jednak przywołuję pierwotne obserwacje, gdyż może to mieć walor porównawczy dla tych, którzy tych kolumn słuchali krócej niżby wypadało.

Zetknąłem się z dość rozpowszechnioną opinią, że Sabriny grają dużym dźwiękiem, znacznie większym niżby wynikało z ich gabarytów. W pełni zgadzam się z pierwszą częścią tej tezy, natomiast nieco dyskusyjna jest w moim odczuciu część druga. Jak już wspomniałem, nie są to wcale małe kolumny, zaś skala reprodukowanego dźwięku w moim odczuciu zasadniczo „zgadza się” z gabarytami 
kolumn. Wydaje się, że powyższa opinia wynika ze sposobu reprodukcji niskich tonów, które są w dobrej tradycji Wilsona: mamy tu mocny i zdecydowany atak, ale bez negatywnych konsekwencji dla szybkości, barwy i dynamiki. Złoty środek można by rzec, chociaż trudno porównywać w tym względzie możliwości Sabriny do Sashy W/P Serii 2, które schodzą znacznie niżej – tj. w rejony dwudziestohercowe, a ich skala brzmienia jest o wiele większa. Sabriny nie mają tak głębokiego fundamentu basowego. Kończy się on realnie w okolicach niskich trzydziestu herców, czego świadectwem jest niewielkie tylko pobudzanie modu osiowego (28,6 Hz) w moim pomieszczeniu testowym. Deklaracje Wilsona mówiące o 31 Hz przy spadku -3 dB (w pomieszczeniu) mogą być całkiem realne. Bas jest bardzo mocnym – dosłownie i w przenośni – punktem programu najmniejszych podłogowych konstrukcji Dave’a Wilsona. Nie tylko wysoko punktuje w kategoriach sprawnościowych, ale też znakomicie daje sobie radę z reprodukcją kontrabasu. Jedyne o czym warto wspomnieć to nieco wzmocniony midbas w stosunku do pozostałych podzakresów.

wilson audio sabrina

Tym co definiuje wiele kolumn tej marki i co jest wyraźnie obecne w Sabrinach jest „solidność dźwięku”. Zdaję sobie sprawę z ułomności tego sformułowania, ale akurat nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Ujmę to może inaczej. Najpierw Sasha W/P, potem jej druga generacja, następnie Yvette, a teraz Sabrina budzą u mnie skojarzenia z wystającą z morza wielką skałą, która pomimo setek milionów uderzeń fal stoi niczym nie wzruszona przez tysiące lat. Gdy podkręcam głośność, robi się głośniej, dźwięku przybywa, a one nic sobie z tego nie robią, zdając się prosić o jeszcze więcej, podczas gdy wiele – także drogich – kolumn pokazałoby w tym momencie już mniejszy, bądź większy niepokój. Sabriny nie są w tym względzie tak zachęcające czy szczodre jak większe i znacznie droższe modele Wilson Audio, ale również mają w sobie tę „pancerność”, ten monolityczny spokój, co zdaje się być zasługą supersolidnych obudów wykonanych nie byle jak i nie z byle czego. Wielki plus tej konstrukcji, szczególnie z punktu widzenia miłośników przeróżnych form rocka i popu, muzyki elektronicznej, ale też symfoniki czy elektrycznego jazzu.

wilson audio sabrina woofer

Woofer, określany jako 8-calowy, jest de facto 22-centymetrowy. Piękny głośnik.

 

Pod względem tonalnym Sabriny okazały się nieco zaskakujące, przynajmniej dla mnie. Spodziewałem się sporej dozy neutralności, liniowości pasma z gładką, naturalną średnicą i niewielką tendencją do ocieplenia. Tymczasem mamy do czynienia z brzmieniem na swój sposób dobitnym w średnicy, o dużej dozie bezpośredniości i żywości, która ze szczypty ofensywności lokującej się gdzieś w środku omawianego zakresu przechodzi płynnie w nadzwyczaj gładkie soprany, które odgrywają rolę zdecydowanie drugoplanową. Przyznaję w tym miejscu, że mam pewną słabość do kolumn delikatnie podkreślających najwyższy zakres. Zabieg taki uważam za zgodny z fizjologią (szczególnie starzejącego się) słuchu. Górę podkreślają zarówno moje prywatne Zollery (robią to dość wyraźnie), jak również wiele, także drogich, kolumn. Dopóki owa emfaza przynosi korzyści w postaci lepszego wysycenia barw, „powietrza” na scenie itd. dopóty w pełni toleruję to odstępstwo od ideału, a nawet mu przyklaskuję. Słuchając Sabriny cały czas miałem wrażenie, że twórcy poszli w przeciwną stronę, co nieco góry odejmując w stosunku do płaskiej charakterystyki. Celowo nie robiłem pomiarów, by się nimi nie sugerować. Przesłuchałem wiele, doskonale znanych mi nagrań – i to nie tylko z odsłuchu głośnikowego, ale także słuchawkowego i twierdzę, że wysokie tony są nieco przygaszone w stosunku do rześkiej i energicznej średnicy. Fakt ten rzutuje nie tylko na sposób reprodukcji blach perkusyjnych, ale także na barwy instrumentów dawnych, w szczególności klawesynu, jak również skrzypiec czy wokali. Instrumenty okupujące górny zakres, czy mocno o niego zahaczające swoim spektrum harmonicznych (np. wibrafon, marimba) jawią się w raczej pastelowej stylistyce, choć – jak już wspomniałem środek pasma tryska energią i chęcią do grania, co z kolei faworyzuje wokale, dając im mnóstwo miejsca na scenie. W rzeczy samej, środkowa jej część jest bardziej obszerna niż zwykle, zaś ona sama nie tak wielka jak w przypadku Sashy W/P. Jedni pochwalą niezwykłą spójność i naturalność takiej prezentacji, inni zwrócą uwagę na lekkie przyciemnienie i niedosyt w doświetlaniu drobnych detali w wysokich rejestrach. Tak to już jest: wszystkim się nie dogodzi. Sądzę, że dla wielu zwolenników łagodniejszych brzmień, którzy wychowali się na jedwabnych kopułkach, stroniąc od tych metalowych, diamentowych czy tioksidowych, w pełni zaakceptują proponowaną łagodną stylistykę małych Wilsonów. To zresztą czyni je szczególną pozycją w katalogu i możliwe, że jeszcze bardziej zwiększa ich atrakcyjność w oczach szerokiej grupy odbiorców. Nie przeczę, że tak właśnie może być.

wilson audio sabrina tweeter

Komora wytłumiająca tweetera jest tak duża, że ledwo się mieści w górnej części obudowy.

 

Jak już wspomniałem, Sabriny są kolumnami, które znakomicie czują się grając z dużymi poziomami SPL. Co więcej, nie stronią bynajmniej od gęstych faktur, szybkich temp, skomplikowanych aranżacji. Zachowują się jak rasowe zestawy głośnikowe high-end o małych zniekształceniach. Trudno wyprowadzić je z równowagi i zmusić do agresji – chyba że z elektroniką lub kablami jest pod tym względem coś nie tak. Są czyste, skupione, energetyczne i kontrolowane. W mojej ocenie bardziej przemawiają do intelektu niż emocji, chociaż jeśli pojmujemy je na gruncie dynamiki i drive’u, to tutaj również Sabriny spełniają wyśrubowane oczekiwania.

 

Impedancja i faza elektryczna

Konstrukcje Wilson Audio są znane z dużej czułości napięciowej oraz wymagającego przebiegu impedancji, która w przypadku modeli takich jak Sasha W/P czy Alexx spada nawet do 1,5-1,8 Ω . Mimo, że Sabrina ma tylko jeden woofer, to jednak wcale nie reprezentuje znacząco łatwiejszego obciążenia dla wzmacniacza. Zmierzone minimum modułu impedancji było nieznacznie mniejsze niż podaje producent – 2,45 Ω (przy 134 Hz). Co więcej, w mocno „obciążonym muzycznie” zakresie średniego basu (80-105 Hz) mamy do czynienia z kombinacją małych wartości modułu impedancji (2,65-3,5 Ω ) i znacznymi kątami fazy elektrycznej (od -51 do -30°), co stanowi większe wyzwanie dla końcówki mocy niż niemal rezystancyjne minimum (faza elektryczna -9°). Reasumując, w średnim i wyższym basie Sabrina przy dużych poziomach głośności „pociągnie” mnóstwo prądu ze wzmacniacza, a dyssypacja ciepła będzie porównywalna z podłączeniem rezystora o oporności poniżej 2 Ω . Sytuację cześciowo ratuje spora czułość napięciowa – 90 dB/2,83 V/1 m.

wilson audio sabrina impedancja

Galeria

 

Naszym zdaniem

wilson audio sabrina zzzW stosunku do wielu tańszych konstrukcji (innych marek) Sabrina reprezentuje znaczący postęp w obiektywnej jakości brzmienia. Z pozoru może się to wydawać banałem, jednak w dzisiejszym świecie high-end oczywistością wcale nie jest. Małe Wilsony mają wiele zalet dużych konstrukcji tej marki, jak choćby ikoniczna Sasha W/P – takich jak duża swoboda dynamiczna, nisko schodzący, dynamiczny i rytmiczny bas, otwarta średnica pasma. Tyle że wszystkiego jest tu mniej, a brzmienie jako całość okazuje się całościowo łagodniejsze i mniej wymagające. Dla wielu audiofanów argumentem przemawiającym za tym właśnie modelem, prócz ceny oczywiście, będzie – jak sądzę - bardziej powściągliwy bas – wciąż o znacznym wolumenie, dobrym rozciągnięciu i świetnej dynamice, jednak nie mający tendencji do „przeciążania” pomieszczenia średniej wielkości (25-30 m2). 


Sabriny to kolumny stosunkowo łatwe i bezproblemowe, jeśli pominąć wymagania prądowe dotyczące wzmacniacza oraz bezpośredni charakter średnich tonów, które chyba nie najlepiej będą tolerować sucho i analitycznie brzmiącą elektronikę. Łagodna góra jest chyba największym zaskoczeniem, co jednak dla pewnej grupy audiofanów może być kolejnym argumentem przemawiającym za tym, żeby przynajmniej posłuchać tych kolumn. W swoim przedziale cenowym mają one wielu rywali, sądzę jednak, że z większości konfrontacji wyjdą zwycięsko.

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 30 m2 zaadaptowane akustycznie, dość silnie wytłumione
  • Źródło: Auralic Aries/Meitner MA-1 (v1)
  • Przedwzmacniacz: Conrad-Johnson ET2
  • Wzmacniacze mocy: Audionet AMP1 V2, D’Agostino Progression Stereo
  • Interkonekty: Stereovox HDSE, Albedo Metamorphosis
  • Kable głośnikowe: KBL Sound Red Eye Ultimate
  • Akcesoria: stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS, StandART STO, platformy antywibracyjne PAB (pod przedwzmacniaczem i przetwornikiem c/a)
  • Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, listwy Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2
  • Kable zasilające: KBL Sound Himalaya PRO, Spectrum, Zodiac
Oceń ten artykuł
(6 głosów)

1 komentarz