Wydrukuj tę stronę

Gramofon analogowy TEAC TN-300

Maj 18, 2016

Moda na odtwarzanie muzyki z winyli sprawia, że po gramofony coraz częściej sięgają już nie tylko audiofile, lecz także zwykli użytkownicy. Właśnie z myślą o nich japoński TEAC stworzył kompletny, ustawiony fabrycznie „deck”.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Cena: 1690 zł
Dostępne wykończenia: wiśnia, naturalne drewno, czarne, czerwone, białe

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 

Gramofon analogowy TEAC TN-300

TEST

TEAC TN 300 aaa

Z zaciekawieniem obserwuję to, w jakim tempie rośnie zainteresowanie winylami w naszym kraju. Temat ożył już na dobre. Często słyszymy już nawet w radiu, że płyta analogowa brzmi lepiej od kompaktu, a wybór czarnych krążków jest nieporównywalnie większy niż kilka lat temu. Rośnie rynek wtórny, liczba komisów i osób parających się sprzedażą używanych płyt wydaje się już znacząca. W tej sytuacji tworzy się rynek nie tylko wyrafinowanych maszyn w cenach od kilku tysięcy złotych w górę, lecz popyt na gramofony w naprawdę przystępnej cenie – do 2000 zł – które prócz tego, że tanie, są też fabrycznie ustawione. A zatem są to modele dedykowane tym, którzy gramofonu nigdy nie mieli lub nie wiedzą „z czym się to je”. Jedyne, co trzeba zrobić po przyniesieniu takiego sprzętu do domu, to założyć talerz i wykonać dwie proste regulacje, do których nie jest konieczna żadna zaawansowana wiedza (wystarczy lektura instrukcji obsługi). Pokazany jesienią ubiegłego roku TEAC TN-300 jest takim właśnie urządzeniem „plug & play”.


Budowa

Ten „deck” ma jeden poważny atut, który na dzień dobry „daje pstryczka w nos” rywalom takich marek, jak Pro-Ject czy Rega. Tym atutem jest – wygląd. Bardzo atrakcyjny. Patrząc na TN-300, szczególnie w ślicznym wiśniowym wykończeniu na wysoki połysk (są też cztery inne do wyboru), odnosi się wrażenie, że Japończycy zdecydowanie bardziej docenili znaczenie „urody” gramofonu niż europejscy producenci. Na tym pułapie cenowym gramofon – poza byciem źródłem muzycznych i wokółmuzycznych doznań – stał się przecież także elementem lifestyle’u, wyznacznikiem bycia „trendy”. Oczywiście nie zawsze, ale w sporej części przypadków – na pewno.

Podstawa gramofonu, wykonana z 19-mm płyty MDF, została pokryta naprawdę szlachetnie wyglądającym fornirem, który pokrywa gładki, bezbłędnie wypolerowany lakier bezbarwny. Gdy dodamy do tego aluminiowe ramię o matowej fakturze, stylowe okrągłe aluminiowe przełączniki włącznika i wyboru obrotów, powstaje gramofon nie tylko przyciągający wzrok, ale też wyglądający na dużo droższy niż jest w rzeczywistości. Metka z dwukrotnie wyższą ceną nie budziłaby podejrzeń co do uczciwości producenta.

Konstrukcja gramofonu, co nieuniknione, jest prosta, lecz to samo można powiedzieć o modelach za 3000 zł. Wspomniana plinta opiera się na czterech ładnie wykończonych (imitujących aluminium) stopkach, w środku których znajduje się elastomer tłumiący drgania i wibracje przenoszone z podłoża. Takie podparcie gramofonu nie jest standardem w przedziale cenowym do 2000 zł.

Do spodu plinty przymocowano plastikową osłonę skrywającą silnik prądu stałego zasilany z zewnętrznego zasilacza impulsowego (wtyczkowego) 12 V DC/500 mA. Moment obrotowy z rolki napędowej jest przenoszony klasycznie, za pomocą gumowego paska. Nie ma tutaj subtalerza, lecz element, który go niejako zastępuje – na spodzie talerza wykonanego z dość cienkiego aluminium (2,2 mm) znajduje się zintegrowana z nim obręcz o mniej więcej połowę mniejszej średnicy. Założenie paska w taki sposób, by nie spadł po założeniu talerza na oś napędową, jest pewnym wyzwaniem, ale po kilku próbach można się z tym zadaniem uporać.

TEAC TN 300 ramie

Talerz ma podłużne wydrążenia, a od spodu można także dostrzec niewielkie okrągłe nakładki (tłumiące) podobne do tych, jakie przykleja się do nóg krzeseł, by nie rysowały podłogi. Nie ma siły – talerz o takiej konstrukcji musi rezonować. By zniwelować wpływ tego efektu na odczyt płyty, w komplecie otrzymujemy grubą gumową matę. Warto sprawdzić, gdzie jest spód, a gdzie góra, bo nie jest to wcale oczywiste. Inne nacięcia wykonano z jednej strony, inne – z drugiej. Oczywiście w tym miejscu pojawia się obszar dla eksperymentatorów – można pokusić się o zastosowanie innej maty.
Ponieważ talerz jest lekki (wraz z matą waży około kilograma), to rozpędzanie płyty jest niemal błyskawiczne. Przełącznik włączający i wyłączający napęd (prócz niego jest jeszcze główny włącznik z tyłu) działa miękko, z idealnie dobranym oporem. Porządna japońska robota.

Ramię jest aluminiowe, ma charakterystyczne zgięcie tuż przed główką, która jest łatwo demontowalna. Wystarczy przekręcić pierścień mocujący i headshell „odpada”. W środku dostrzeżemy solidnie i precyzyjnie wykonane kontakty, zaś oba elementy nie przylegają „na sztywno” – zastosowano bardzo wąską (ledwo widoczną) uszczelkę/podkładkę tłumiącą, co wydaje się dobrym posunięciem. Przy montażu główki ramienia warto zwrócić uwagę na to, że wykazuje ona minimalny luz w płaszczyźnie prostopadłej do ramienia, co jest konsekwencją przyjętej (wygodnej) metody montażu, a ma pewien wpływ na ustawienie azymutu wkładki (zasadniczo jest on nieregulowany). Ramię wyposażono w wygodną regulację antyskatingu – zamiast żyłki i bujającego się ciężarka mamy wygodne, płynnie obracające się pokrętło ze skalą 0–3. Instrukcja zaleca ustawienie „2”. Podobnie, tyle że pokrętłem przeciwwagi, regulujemy nacisk – po wyważeniu ramienia do poziomu i wyzerowaniu skali przekręcamy pokrętło z tyłu ramienia również na pozycję „2”, oznaczającą nacisk 2 G. Sprawdziłem – wynosił w tym ustawieniu 2,18 G. Błąd jest dopuszczalny – z powodzeniem mieści się w zakresie zalecanego nacisku dla zastosowanej wkładki. A jest nią uznany, bardzo dobry w relacji do ceny (ok. 140 zł) przetwornik MM firmy Audio-Technica, model AT95E.

Gramofon wyposażono w pokrywę z pleksi, którą można dość łatwo zdejmować. Do krytycznego odsłuchu warto to zrobić (choć nie wspomina o tym instrukcja), bo to przecież duży element poddawany wibracjom fal dźwiękowych, który w nieunikniony sposób dodaje coś (niekorzystnego) od siebie. Czułość układu odtwarzającego na drgania przenoszone z podłoża jest typowa dla nieodprzęgniętych gramofonów niższej czy średniej klasy (czytaj: wyraźna).

TEAC TN 300 front

Nietypowo dla gramofonu, Teac ma dwa wyjścia sygnałowe: parę analogowych cinchów (można użyć dowolnego interkonektu, co jest niemałym atutem) oraz wyjście USB powiązane z wbudowanym przetwornikiem a/c. Elementy te umożliwiają zgranie zawartości płyty do formatu cyfrowego (zależnie od wykorzystanego oprogramowania). Teac (lub Denon) był bodaj pierwszym producentem, który odważył się na takie rozwiązanie. Wcale nie uważam, że jest to „profanacja” czy rozwiązanie z gatunku „bez sensu”. Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której mamy trochę ulubionej muzyki (dobrej jakości) na winylach, a nie posiadamy jej w wersji CD, a nawet jeśli – to ta brzmi fatalnie. Przykładów nie trzeba szukać daleko. W tej sytuacji zgranie kilku albumów do formatu FLAC czy nawet MP3 320 kb/s po to, by móc tej muzyki słuchać z samochodzie lub ze smartfona (DAP-a?), fundując sobie w ten sposób namiastkę słuchania winylu, wydaje się całkiem niegłupią opcją.

Obok gniazd RCA znajduje się przełącznik EQ (on/off), którym określamy, czy sygnał wyjściowy ma być liniowy (po korekcji EQ), czy też liniowy. Wbudowane phono to również spory plus TEAC-a. W końcu nie każdy wzmacniacz ma wejście gramofonowe.
No dobrze, jak widać, Teac ma mnóstwo zalet, czym punktuje na tle rywali. Pozostaje tylko sprawdzić, czy równie dobrze wypada w odsłuchu.


Brzmienie

Niedrogie gramofony to jeden z najbardziej elektryzujących segmentów współczesnego modelu rynku hi-fi. Podczas gdy sprzedaż oddzielnych segmentów spada, to gramofonów pnie się w górę. Jak wieść niesie: TN-300 sprzedaje się świetnie (nie dziwiłoby mnie nawet, gdyby grał przeciętnie), podobne rzeczy słyszałem o budżetowym modelu Denona. Kto by pomyślał, że dożyjemy takich czasów?

Do testu TEAC-a podszedłem z dużym zainteresowaniem, wręcz entuzjazmem. W ostatnim czasie zgromadziłem trochę używanych winyli z ulubionymi artystami – wszystko są to albumy, które doskonale znam z wersji CD lub plików hi-res, ale ponieważ w większości jest to muzyka rockowa, pop i folk (Peter Gabriel, Sting, Paul Simon, Marillion, Bobby McFerrin, Joni Mitchell i inni), to nie brzmi (z płyt CD) zbyt ciekawie. Część wydań winylowych, które udało mi się kupić w cenach od 4 funtów do 40 zł jest na tyle mało zniszczona (mowa o wydaniach z lat 80. i 90.), że można je stawiać do bezpośrednich porównań. To właśnie głównie ta muzyka posłużyła do testu TEAC-a, jak również kilka innych, współcześnie wydanych wersji (remasterów), które wprawdzie wydano na ciężkim winylu (180 g), lecz od strony nagraniowej są niczym innym, jak analogowymi kopiami… wydań cyfrowych. Myślę, że szukanie tych pierwszych, „historycznych” wydań jest istotnym źródłem radochy, jaką dają czarne płyty, obcowanie z nimi, czyszczenie ich, przeglądanie czy w końcu słuchanie. Tym bardziej, że ceny są znośne – w przeciwieństwie do wydawnictw nowych, szczególnie tych audiofilskich.

Już pierwsza przymiarka, w drugim systemie odsłuchowym (AVM/Audiovector) przy wykorzystaniu wbudowanego stopnia korekcyjnego EQ, dała wyraźny sygnał, że choć absolutna jakość dźwięku nosi łatwe do wychwycenia ograniczenia, to całość jest wyjątkowo spójna, przyjemna, rytmiczna. Zacznę od basu, bo jak na tani gramofon wydał mi się nieprzeciętny. Jest go wcale niemało, ma niezłą energię, dość dobrze trafia w punkt, czuć modulacje barwy (acz bez przesady) – jednym słowem, tworzy fajną podporę rytmiczną dla całej reszty, która też jest niczego sobie. Ciekawsza jest oczywiście średnica z nieznaną z tanich odtwarzaczy plastycznością i naturalnością. Byłem mile zaskoczony tym, jak dobrze – ustawiony na metalowo-szklanym stoliku (brrr) – TEAC poradził sobie z płytą Bobby’ego McFerrina „Simple Pleasures”. To jeden z tych albumów, który w wersji winylowej (oryginalne tłoczenie) „miażdży” wersję CD – odtwarzaną nawet za pośrednictwem DAC-a za 40 tys. zł. Na tym etapie odsłuchów TN-300 popisał się też całkiem fajną przestrzennością – dźwięk był daleki od cienkości i spłaszczenia, miał wyraźne „body”, przyzwoitą głębię i plastykę. Jedynie szerokość sceny mogłaby być większa. Nasycenie detali  – również.

Góra była obiektywnie przygaszona, słyszałem jej o wiele mniej niż z wydań CD. Z reguły jednak (niemal zawsze) na odtwarzanym repertuarze działało to na plus. Zamiast cykania i świstania, z głośników dobiegał miękki (ale nie rozlazły), a do tego energetyczny dźwięk o naprawdę niezłym drajwie. Jedyne, co mi przeszkadzało, to niski poziom sygnału wyjściowego. Wbudowane phono ma naprawdę małe wzmocnienie, co dobitnie pokazał przedwzmacniacz RCM Sensor 2, jak również stopień korekcyjny w integrze Norma Audio (w ustawieniu 38 dB, drugim od dołu). Zewnętrzna korekcja o większym ganie z miejsca poprawiła wrażenie dynamiki i transparentności dźwięku. Niepomiernie zyskała obecność muzyków w pomieszczeniu. Gdy przełączałem się na wejście liniowe Normy, włączając jednocześnie korekcję w gramofonie, brzmienie dosłownie „siadało”, kurczyło się przestrzennie, a bryły instrumentów i wokale pokrywały się woalem. Były to naprawdę olbrzymie różnice – znacznie większe od tych, które słyszmy zmieniając odtwarzacz czy nawet wzmacniacz na dużo droższy model. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie dokupi do gramofonu za 1700 zł phonostage’a bardzo wysokiej klasy, jednak przykład opcji phono we wspomnianym wzmacniaczu klasy high-end (która jednak kosztuje tylko tyle, co TEAC) dowodzi ważnej rzeczy: opcjonalne dla wielu już dziś wzmacniaczy stopnie korekcyjne przebiją jakościowo element wbudowany w TEAC-a. Ci, którzy zaczną z tego gramofonu korzystać używając wbudowaną korekcję EQ, powinni z czasem pomyśleć o bardziej docelowym rozwiązaniu – ten model zdecydowanie na nie zasługuje.


Galeria


Naszym zdaniem

Świetny, niedrogi gramofon w cenie 10–20 nowych winyli. Czy warto go kupić? Czy za 1700 złotych można lepiej? Biorąc pod uwagę wbudowany wzmacniacz korekcyjny i wyjście USB – jest to mało prawdopodobne. Gdy dodamy do tego nadzwyczaj udaną stylistykę, świetną jakość wykonania, możliwość zaaplikowania dowolnego interkonektu, to wybór TEAC-a wydaje się… jakby oczywisty. Zewnętrzne phono i lepsza wkładka stwarzają olbrzymie pole do dalszego rozwoju.

System odsłuchowy:

Wzmacniacze: Norma Audio Revo IPA-140, AVM Evolution A3.2
Wzmacniacz słuchawkowy: Trilogy 931
Kolumny: Zoller Temptation, Audiovector SR3 Signature
Słuchawki: Audeze LCD-3 (2015)
Kable RCA: Equilibrium Turbine, Albedo Monolith
Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight

TEAC TN 300 zzzTEAC TN 300 zzz1

 

Oceń ten artykuł
(4 głosów)