PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Cambridge Audio Azur 851N

Wrz 09, 2015

Index

Pioneerowi N-70A i Marantzowi NA8005 przybył groźny konkurent – nowy szczytowy odtwarzacz strumieniowy Cambridge Audio. Kosztuje 7 tysięcy i ma naprawdę sporo do zaoferowania.

Dystrybutor: Audio Center, www.cambridgeaudio.pl 
Cena: 6999 zł
Dostępne wykończenia: czarne lub srebrne

Tekst: Marek Lacki, Filip Kulpa | Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Taki, jak potrzeba

 CA Azur 851N aaa

Azur 851N jest jednym z trzech źródeł cyfrowych, dostępnych w ramach zupełnie nowej serii Azur 8, która wyznacza szczyt oferty Cambridge Audio – cenionej brytyjskiej marki z siedzibą w centrum Londynu. Od drugiej połowy lat 90. włada zarządza nią spółka Audio Partnership – właściciel znanej brytyjskiej sieci sklepów Richer Sounds.

851N to też najdroższy z odtwarzaczy CA, co wynika z faktu, iż jest urządzeniem o największych możliwościach funkcjonalnych. W porównaniu z niezwykle udanymi modelami StreamMagic 6 oraz StreamMagic 6 V2, ma zupełnie inną obudowę, zmieniony interfejs i tor audio. To zupełnie nowy sprzęt – odtwarzacz wyższej klasy za odpowiednio wyższą cenę (7000 zł).


Funkcjonalność

851N jest odtwarzaczem strumieniowym UPnP wzbogaconym – jak wiele urządzeń tego typu – o liczne wejścia cyfrowe i funkcje, z AirPlay, Bluetooth (aptX) i Spotify Connect na czele. Dodawanie serwisów strumieniowych do urządzeń sieciowych powoli staje się standardem. Szkoda jednak, że w przypadku tego audiofilskiego urządzenia wybór padł na serwis nieoferujący muzyki w jakości bezstratnej. Aż się prosi o dodanie Tidala.

851N umożliwia także słuchanie radia internetowego (aplikacja zapewnia dostęp do około 20 tysięcy rozgłośni). Nośnikami mogą być lokalnie podpięte dyski twarde lub pendrive’y, serwer UPnP (NAS lub komputer), urządzenia mobilne iOS i Android (dzięki AirPlay i Bluetooth). Zatem muzyki można słuchać niemal ze wszystkiego – z wyjątkiem płyt CD.

CA Azur 851N tyl

Bogactwo złącz na tylnej ściance może wprawić w zakłopotanie. Bryluje tu aż sześć wejść cyfrowych (w tym asynchroniczne USB klasy 2.0 oraz AES/EBU), dwa wyjścia cyfrowe, dwie pary wyjść liniowych (RCA i XLR), trzy porty USB typu A (jeden z nich przeznaczony dla dongla WiFi, dwa pozostałe dla pamięci masowych). Słowem, prawdziwy wypas. Przy wejściu USB typu B umieszczono przełącznik pozwalający na odłączenie uziemienia (na wypadek zakłóceń). To, czy wejście USB będzie pracowało w standardzie 1.0 czy 2.0, ustala się w menu ekranowym. W przypadku Windowsa konieczne jest wgranie sterownika USB klasy 2.0. Pozwoli to odtwarzać pliki PCM 24/192, a także nagrania w formacie DSD 2,8 MHz.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze funkcja cyfrowego przedwzmacniacza, czyli regulowane wyjścia analogowe. I tu pojawia się pewna wątpliwość, ponieważ regulacja ta – choć obejmuje całą skalę dynamiczną (od zera do maksimum) – liczy tylko 30 stopni. Jak na zakres rzędu 100 dB, to trochę za mało. W praktyce będzie wykorzystywanych pierwszych 20 kroków regulacji (wyżej robi się już bardzo głośno, gdy korzystamy z końcówki mocy lub z wejść na końcówkę mocy w integrze). Wraz ze wzrostem poziomu, skala zagęszcza się, co jest logiczne, ale oznacza też, że średni skok regulacji w newralgicznym zakresie jest większy niż 3 dB (w Stream Magicu był ten sam problem). Użytkownicy wysokoskutecznych kolumn lub ci, którzy słuchają po cichu, mogą nie być zachwyceni. Inna sprawa, że do regulacji poziomu są wykorzystywane zasoby 32-bitowego układu DSP – analogicznie jak w StreamMagicu 6 – a to oznacza minimalne straty jakości dźwięku.

Podczas testu łączność WiFi w niczym nie ustępowała kablowi – stabilność i szybkość przesyłu strumienia były znakomite, mimo że odległość od anteny routera wynosiła aż 10 m, a na drodze były dwie ściany, w tym jedna nośna (40 cm). Bardzo łatwa jest też instalacja odtwarzacza w sieci bezprzewodowej. Sam odnajduje sieci, które są w zasięgu. Wystarczy wybrać tę właściwą i wpisać hasło.

Wielką zmianą na plus w nowym odtwarzaczu jest duży kolorowy wyświetlacz LCD. Zapewnia wystarczającą czytelność większości wskazań (a przynajmniej menu) i może być obsługiwany zarówno pilotem, jak i znajdującym się po prawej stronie, płynnie działającym pokrętłem. Posługiwanie się nim to czysta przyjemność.

Nadajnik zdalnego sterowania też jest nowy. Pomysł z dwoma koncentrycznie rozmieszczonymi okręgami kursorów do obsługi menu i przycisków regulacji głośności jest, niestety, niezbyt udany – przyciski często mylą się, w efekcie czego np. wywołujemy menu zamiast opcję ściszania muzyki. Mimo to, posługiwanie się pilotem w celu przeszukiwania zasobów muzycznych przebiega w miarę sprawnie – nawet jeśli nasza biblioteka liczy tysiąc lub więcej albumów. Wczytywanie listy albumów czy wykonawców trwa jednak chwilę. Nowością – i to nie tylko w Cambridge Audio, ale w ogóle w odtwarzaczach strumieniowych – jest możliwość definiowania kolejki odtwarzania bez uciekania się do dedykowanej aplikacji. Wystarczy pilot. Po wybraniu danego albumu na ekranie pojawiają się opcje dodania do aktualnej kolejki odtwarzania lub zastąpienia jej nowymi pozycjami. To cenna opcja, której brakuje u rywali, choć znajdą się pewnie i tacy, którym nie spodoba się konieczność dodatkowego klikania zamiast pojedynczego wciśnięcia przycisku „enter”.

Mimo wszystko sprawniejszą obsługę zapewnia aplikacja Cambridge Connect. Jest lepsza, niż można by się spodziewać. Dużo lepsza niż Pioneera i Marantza. Inżynierowie z Cambridge Audio zrobili na tym polu spory krok naprzód. Na iPadzie mini program działał szybko i sprawnie, choć dopatrzyliśmy się jednego błędu. Mianowicie, gdy przeszukiwałem (FK) muzykę z dysku NAS Synology po opcji folderów (nie artystów/albumów itd.) nie działała opcja dodania pozycji do kolejki odtwarzania; z chwilą gdy próbowałem (FK) ją wywoływać, program regularnie „ się wykładał”. Mimo wszystko, aplikację trzeba ocenić bardzo pozytywnie.


Budowa

O Stream Magicu można było wypowiadać się pozytywnie, ale jego obudowa nie była szczytem marzeń – ani estetów, ani tych, którzy każdy detal oglądają przez lupę. Było się do czego przyczepić. Azur 851N reprezentuje zdecydowanie wyższy poziom jakości wykonania. Wygląda jak sprzęt dwukrotnie droższy, co w gruncie rzeczy nie odbiega od prawdy.

Obudowa jest niemal w całości aluminiowa – z metalu tego wykonano gruby front i wszystkie pozostałe ścianki, prócz dolnej (stalowej). Zwraca uwagę idealna precyzja wykonania, widoczna szczególnie w obrębie styku przycisków i obudowy. Nie widać żadnych szczelin.

CA Azur 851N wnetrze2

We wnętrzu panuje ład i czystość montażu. Centralne miejsce z przodu, lekko oddalone od reszty układów, zajmuje duży transformator toroidalny z dwiema warstwami silikonowych mat tłumiących drgania i okrągłą metalową płytą, która owe maty dociska. Wyprowadzono z niego kilka odczepów, oddzielnie dla poszczególnych sekcji. Przewody skręcono ze sobą i zaopatrzono w ferryt tłumiący zakłócenia RFI.

Płyta główna zawiera całą sekcję analogową, cyfrową audio oraz liczne elementy głównego zasilacza liniowego (dodatkowy zasilacz impulsowy obsługuje układy sieciowe i tryb stand-by) – w tym 8 kondensatorów filtrujących Nover (2200 µF/35V) oraz aż 10 scalonych stabilizatorów napięciowych L7805ACV/L7905ACV/L7915ACV. Wejściem USB zarządza układ XMOS 8L6C5, zaś rolę odbiornika wejściowego SPDIF pełni układ Cirrus Logic CS8416-CZZ. Mózgiem systemu, pełniącym funkcję upsamplera ATF do częstotliwości 384 kHz (znane już rozwiązanie CA), jest 32-bitowy procesor DSP Analog Devices ADSP-21261 (Blackfin). Tu widać rodzinne koligacje ze Stream Magikiem. Sekcja c/a jest jednak inna – zastosowano dwie kości AD1955; po jednej na kanał, w trybie różnicowym.

Analogowy tor audio zbudowano na układach scalonych. Za przetwornikami c/a pracują bardzo szybkie wzmacniacze operacyjne Texas Instruments OPA842 – po dwa na kanał – dalej za nimi są OPA 2134 UA (łącznie trzy na kanał) i BB43.


Brzmienie

Naturalnym rywalem testowanego odtwarzacza są nieco tańsze odtwarzacze Pioneer N-70A i Marantz NA8005. Miałem do czynienia (ML) tylko z pierwszym z nich, dlatego dalsze odniesienia będą dotyczyć właśnie tego modelu.

Odsłuchy wykazały, że Azur wyraźnie góruje nad Pioneerem jakością brzmienia w trybie odtwarzacza strumieniowego, natomiast jako przetwornik USB jednak mu ustępuje. To rozgraniczenie wynika z faktu, iż Pioneer gra zdecydowanie lepiej jako USB DAC, natomiast w przypadku 851N przewaga USB nad UPnP jest znacznie mniejsza. Brzmienie po USB było bardziej płynne, przestrzenne i barwne niż przy odczycie strumieniowym dokładnie tego samego materiału.

Przechodząc od ogółu do szczegółu, brzmienie 851N należy uznać za szybkie, ze skłonnością do podkreślania i wręcz podkręcania rytmu. Jest szczegółowe i precyzyjne, z nieco mniejszym naciskiem na aspekt barwny i muzykalność.

Na wyjątkowe uznanie zasługuje wysoka jakość basu, który ma wyborną rozdzielczość i świetną  dynamikę. Azur potrafi zagrać bardzo, bardzo niskim dołem, obficie, a nawet bardzo obficie, zachowując jednocześnie żelazną kontrolę omawianego zakresu. Bas jest tak czysty, że aż sterylny. Nie ma w nim żadnego niepożądanego utwardzenia, które dawałoby efekt ujednolicenia barwy. Ta nie jest może wybitna, ale na pewno jest dobrze różnicowana. Cechy motoryczne są zachowane również podczas grania z sieci, a nawet z radia internetowego.

CA Azur 851N XMOS

Szybkość cechuje również średnie i wysokie tony. Cambridge atakuje śmiało, czyniąc to z dobrymi manierami, koherentnie. Nie ma wyskakiwania przed szereg jakiegokolwiek zakresu częstotliwości. Atak jest równy. Dzięki temu głośne słuchanie nie powoduje zmęczenia, mimo że Cambridge jest daleki od łagodzenia brzmienia. On wręcz podkreśla krawędzie każdego dźwięku. Każdy dzień przynosił poprawę w obrębie średnicy, do której początkowo miałem najwięcej zastrzeżeń (odtwarzacz otrzymałem nowy, ale wygrzewałem go przez 5 dni). Najpierw brzmiała głucho i szaro, była wręcz schowana, po paru dniach się jednak wyklarowała. Gdyby przyrównać ją z brzmieniem idealnym, to nadal brakowało jej odrobiny ogłady, plastyczności, było obecne lekkie przybrudzenie w jej wyższym podzakresie.

Ciekawostką było porównanie z niedawno testowanym odtwarzaczem CEC CD5 w roli przetwornika USB. Jego przewaga okazała się zaskakująco mała, a w zakresie dynamiki i basu, mimo że CEC też jest w tym dobry, musiał nawet uznać wyższość Azura. To spora nobilitacja na brytyjskiego urządzenia.

Idąc z porównaniami dalej i biorąc pod uwagę przetwornik M2Tech Young DSD, trzeba stwierdzić, że za niższą cenę (5500 vs 7000 zł) można uzyskać jeszcze (wyraźnie) wyższą jakość dźwięku, ale kosztem wyraźnie okrojonej funkcjonalności. Young DSD nie ma wbudowanego odtwarzacza strumieniowego, radia internetowego oraz dodatkowych funkcjonalności Azura. Zatem, siłą rzeczy, powinien być lepszy, mimo niższej ceny.

Jeśli miałbym wskazać słabości 851N, to wspomniałbym o niezbyt nasyconej barwie średnich tonów i o tendencji do spłycania sceny dźwiękowej, co ujawniło się, gdy słuchałem większych składów. Instrumenty, których spodziewałem się gdzieś daleko z tyłu, znajdowały się bliżej. Nie miałem za to żadnych zastrzeżeń do precyzji lokalizacji zdarzeń w płaszczyźnie prawo-lewo. Bardzo dobre było też ogniskowanie na środku sceny, np. wokali.

Wbudowana regulacja głośności jest na tyle transparentna sonicznie, że nie ogranicza w jakimś istotnym stopniu możliwości Azura jako odtwarzacza czy DAC-a. Włączenie w tor przedwzmacniacza analogowego Atoll PRE400 za 20 tys. zł nie przyniosło wielkiej poprawy. Niemniej, bez analogowego preampu brzmienie straciło trochę na motoryce basu, który nie był już tak wybitny. Została także spłycona scena dźwiękowa – przybliżyła się ona do słuchacza. Ta ostatnia cecha niekoniecznie jest wadą, bo bezpośredniość i bliskie podanie sceny w niektórych gatunkach muzycznych jest pożądane. Ważne jednak, że – abstrahując od tych dwóch ograniczeń – użycie cyfrowej regulacji w Azurze zapewnia naprawdę znakomite rezultaty. W mojej ocenie, podłączanie tego odtwarzacza do wzmacniacza zintegrowanego poniekąd mija się z celem, chyba że potrzebujemy wejścia analogowe. Lepiej zaoszczędzić i kupić samą końcówkę mocy. Nawiasem mówiąc, za miesiąc będziemy testować takie właśnie końcówki mocy (w odpowiedniej dla Azura cenie).


Galeria


Naszym zdaniem

Cambridge Audio stworzyło naprawdę dopracowany odtwarzacz strumieniowy, w którym moduł sieciowy i oprogramowanie są na tyle dobre, że wejście USB audio można potraktować jako cenny, ale tylko dodatek. Brzmienie uzyskiwane za jego pośrednictwem wciąż jest lepsze, lecz już nie tak wyraźnie jak to miało miejsce w przypadku Stream Magica czy konkurencyjnych odtwarzaczy Marantza i Pioneera. To, jak również wartościowa (choć nieco zbyt zgrubna) regulacja głośności, czyni Azura 851N najlepszym dostępnym na rynku odtwarzaczem strumieniowym do 10 tysięcy złotych. Wyróżnia go także znakomita jakość basu i równie dobra dynamika. Miłośnicy ciepłego, nasyconego grania powinni jednak dokonać uważnego odsłuchu, czy ten charakter prezentacji oby na pewno im odpowiada.

Miałem trochę wątpliwości, jak ostatecznie sklasyfikować ten odtwarzacz. Ostatecznie uznałem, że jednak jeszcze nie jest to poziom kategorii A, mimo że swego czasu za takie uznaliśmy brzmienie Stream Magica 6 (uzyskiwane z USB). Nie znaczy to jednak, że stary model jest lepszy. Upłyneło trochę czasu, nastąpił dalszy postęp w jakości źródeł cyfrowych, a my podnosimy poprzeczkę, uznając że obszar kategorii A zaczyna się wyżej niż 3–4 lata temu.

System odsłuchowy:

Przedwzmacniacz: Atoll PR400
Końcówka mocy: Atoll AM400
Kolumny: Equilibrium Atmosphere 2012
Źródło odniesienia: M2Tech Young DSD
Komputer/serwer UPnP: Dell Studio 1555 (Win 8.1 PRO, Intel Core 2 Duo, 4GB RAM), JRiver Media Center 19), odtwarzacz programowy JPLAY 6.0
Kabel USB: WireWorld Ultraviolet 7
Zasilanie USB: IFI Audio iPower + kabel Gemini
Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight
Interkonekt: Equilibrium Turbine XLR i RCA
Kable zasilające: Enerr Symbol (do końcówki mocy), Furutech FP 314 Ag (do odtwarzacza), Enerr Holograph (do przedwzmacniacza)
Kondycjoner: Enerr ACPoint One
Stolik: Rogoz Audio z systemem BBS 

cambridge-audio-azur-851N-zzz

Oceń ten artykuł
(13 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją