PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

PIONEER U-05 - Przetwornik c/a

Gru 02, 2015

Index

Brzmienie

Podczas testu korzystałem z transportu strumieniowego Auralic Aries. Posiłkowałem się także Linnem Sneaky'm DS w roli źródła sygnału S/PDIF pracującego w systemie numer 2 (Atoll+JBL). Źródłem odniesienia był recenzowany miesiąc temu odtwarzacz Pioneer N-70A, który wykorzystałem w roli przetwornika USB (sprawuje się w niej znacznie lepiej niż jako kompletny odtwarzacz strumieniowy). Podobieństwa konstrukcyjne pozwalały przypuszczać, że obydwa urządzenia zabrzmią w tej konfiguracji bardzo podobnie. Tak się jednak nie stało. Mówiąc wprost i bez ogródek: N-70A był znacznie lepszy. Górował nad U-05 kilkoma cechami brzmienia, z których najważniejszą była większa soczystość barw, namacalność źródeł, obecność muzyków w pomieszczeniu. DAC Pioneera nie powodował już tego wrażenia – był bardziej powściągliwy emocjonalnie, bardziej wycofany i szary. Powyższy efekt wynika z innej reprodukcji wyższych rejestrów. Podczas gdy N-70A jest na górze świetlisty, klarowny, dobrze napowietrzony, to U-05 gra jakby ktoś ścisnął go za szyję, nie pozwalając swobodnie oddychać. Soprany są bardziej matowe, słabiej różnicowane. Mały DAC Pioneera w ogóle słabiej różnicował nagrania niż jego większy brat. Nie ukrywam, że byłem tym mocno zaskoczony. Bez względu na to, jakiej kombinacji układu Hi-Bit i upsamplingu bym nie użył, N-70A zawsze zdecydowanie górował w bezpośrednim porównaniu. Z jednej strony nie powinno to dziwić (wszak N-70 A jest o 2000 zł droższy), a z drugiej – obecność na pokładzie modułu do odczytu sieciowego DLNA wyraźnie wpłynęła jednak na podniesienie ceny tego odtwarzacza. Będąc samym przetwornikiem, N-70A z pewnością mógłby kosztować nie więcej niż 3000–3500 zł, czyli być w cenie U-05.

Mimo podniesionych zastrzeżeń, gdy przez dłuższy czas słuchałem testowanego przetwornika w systemie referencyjnym, w zastępstwie Meitnera MA-1, nie wiedziałem za bardzo, do czego się przyczepić, mając na uwadze niewygórowaną cenę. Problem, a raczej szczęście Pioneera, polega na tym, że ten DAC prezentuje całkiem wyrównany poziom we wszystkich dyscyplinach brzmienia. Jest dynamiczny, szybki, nie brak mu szczegółów, scena jest całkiem dobrze wybudowana wszerz i ma dokładną lokalizację. Bas ma niezłe kopnięcie, jest czytelny do samego dołu, efekt rozmycia najniższych tonów należy ocenić jako umiarkowany. W zakresie basu U-05 tylko nieznacznie ustępuje N-70A. Dosłownie o włos.
Jak w przypadku każdego niezbyt drogiego urządzenia, brzmienie jest jednak do pewnego stopnia przewidywalne i ujednolicone. Pioneer nieszczególnie wciąga w muzyczną akcję przy słuchaniu muzyki klasycznej, w szczególności zaś muzyki dawnej. Tu okazuje się, że wyższym rejestrom brak blasku i ekspresji. Brzmienie jest trochę stonowane, saturacja barw wydaje się jakby zredukowana. Lepiej Pioneer radzi sobie z materiałem jazzowym (także akustycznym) oraz szeroko rozumianą rozrywką. Tu punktuje wartkość, niezły timing, ogólna czystość gry i dobra przejrzystość poszczególnych planów.

Pionee-U-05-gniazda

Porównanie z tańszym, zasilanym bateryjnie przetwornikiem iDSD Micro czy strumieniowym Marantzem NA6005 potwierdziło mimo wszystko sporą klasę Pioneera. Nad obydwoma tymi źródłami U-05 górował pod względem przejrzystości i precyzji, nie ocierając się jednak o kliniczność. To spory atut tego przetwornika. Brzmienie można określić jako nieco bezbarwne, zanadto neutralne, jednak z drugiej strony nie ma w tym dźwięku elementów budzących dyskomfort. Dźwięk nie jest suchy czy twardy. Jeśli już, to – jak wspomniałem – nie rzuca na kolana jego barwność.

Obecność analogowej regulacji głośności, działającej także w odniesieniu do wyjść liniowych, każe myśleć o rezygnacji z taniego przedwzmacniacza do niedrogiej końcówki mocy. W rzeczy samej, wbudowany Alps wprowadza jedynie nieznaczącą degradację jakości dźwięku. Szczególnie ciekawa okazuje się opcja pominięcia sekcji przedwzmacniacza w integrze – coraz częściej stosowana przez producentów wzmacniaczy. By sprawdzić skuteczność takiego zabiegu, użyłem redakcyjnego Atolla IN100SE. Porównanie brzmienia uzyskiwanego z wejścia CD przy wyłączonej regulacji wyjścia (Fix) w Pioneerze oraz przy regulacji włączonej i aktywnym wejściu bypass w Atollu nie dało żadnych złudzeń: ta opcja wykorzystania U-05 jest zdecydowanie lepsza! Sama regulacja poziomu nie poprawia kondycji brzmieniowej przetwornika, ale dzięki temu, że można ominąć słabe ogniwo wzmacniacza zintegrowanego (preamp), otrzymujemy bardzo pożądany efekt. W omawianym przypadku wzrosło poczucie obecności muzyków w pomieszczeniu. Poprawa przejrzystości była całkowicie naturalna i nie wiązała się z rozjaśnieniem dźwięku. (FK)


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją