PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Bryston BDA-3

Lut 28, 2017

Index

Brzmienie

Bryston początkowo, gdy nie był jeszcze w pełni wygrzany, wydał mi się ciemny i ciepły. Chodzi o stan, jaki zastałem po około 5 godzinach wstępnego wygrzewania (wcześniej urządzenie było wygrzewane przez około 2 dni). Po kolejnych kilkunastu godzinach nieustannego grania nastąpiła transformacja brzmienia w kierunku większej otwartości, swobody i dynamiki. Bryston otworzył się, pozostał jednak po tej minimalnie cieplejszej stronie neutralności. Trzymał się bardzo blisko jej granicy.

Jednym z atutów tego urządzenia jest stereofonia. Bryston tworzy piękną głębię sceny, płynnie przechodząc od pierwszego planu do ostatniego. Najmniejszych wątpliwości nie budzi także jakość lokalizacji, ostrość ogniskowania. Dokładność w pokazywaniu miejsc, skąd dochodzą dźwięki źródeł pozornych, jest duża, ale odbywa się to naturalnie, bez zwracania na ten aspekt uwagi słuchacza. Całość jest delikatnie przesunięta bardziej do tyłu niż w kierunku słuchacza, co jednak nie ogranicza namacalności. Gdyby próbować porównać jakość stereofonii ze zdolnościami testowanego niedawno Gryphona Kalliope (wielokrotnie droższego) okazałoby się, że Brystona dzieli do duńskiego DAC-a jeszcze spory dystans, jednakże, relatywnie do ceny, wydaje się, iż osiągnięto tutaj całkiem sporo.

Generalnie kanadyjski DAC dużą wagę przykłada do spójności i muzykalności, trzymając całość w ryzach, dbając o oddanie klimatu, muzycznego spektaklu. Mniej natomiast skupia się na przykuwaniu uwagi słuchacza pojedynczymi detalami, pojedynczymi cechami. Owe różne składowe brzmienia nie są potraktowane gorzej – to kwestia priorytetu. Priorytetem jest muzyka.

Bryston BDA-3 to przykład przetwornika potrafiącego świetnie oddawać barwy. Instrumenty i głosy brzmią naturalnie, wyjątkowo przyjemnie, a zarazem realistycznie. Duże jest zróżnicowanie barwne, spore zmiany następują wraz ze zmianą repertuaru i jakości nagrań. Bryston z łatwością przeskakuje od jazgotliwie wyostrzonych jitterem ripów płyt CD-R, na których potrafi zagrać jasno i ostro, do plików w formacie DXD, gdzie imponuje brakiem zniekształceń i gładkością, by okazać się dość miękko i ciepło brzmiącym przetwornikiem na plikach DSD. W porównaniu z testowanym jakiś czas temu Heglem HD-30, Bryston jest barwowo bardziej neutralny, mniej ciepły. Bliżej mu jednak właśnie Hegla niż testowanego obok T+A. Pośród tych urządzeń to BDA-3 zapewnia najciekawszy kompromis brzmieniowy, łącząc najwięcej przeciwstawnych cech.

Bryston BDA3 3 wnetrze

Nieprzerośnięty układ zajmuje cztery płytki. Górna (zielona) służy do obsługi wejść i jednego wyjścia HDMI – znajdziemy tam układy Silicon Image i procesor DSP Analog Devices do zarządzania nimi.

Słuchając Brystona podobało mi się to, jak grał muzykę klasyczną i inne gatunki z dużym udziałem instrumentów naturalnych. Stosunkowo dobrze sprawdzał się też przy rocku. Osobiście jednak brakowało mi nieco większej drapieżności w obrębie średnicy. Gitary elektryczne nie były, jak dla mnie, jeszcze wystarczająco ostre. W stosunku do wspomnianego Hegla, środek był mimo wszystko bardziej zadziorny, mniej spolerowany, bardziej komunikatywny, bardziej żywy.

Gdybym miał oceniać poziom detaliczności, to w pierwszej kolejności zwróciłbym uwagę, że jest ona podana dyskretnie, to znaczy detal nigdy nie dominuje nad treścią główną. Słuchając analitycznie, można jednak dostrzec, że Bryston bardzo swobodnie operuje detalem, a biorąc pod uwagę jego cenę, poziom detaliczności jest znakomity, zaś w relacji do jakości barw – wręcz wybitny.

Ostatecznie uznałem, że brzmienie Brystona, choć niespektakularne, jest jednym z ciekawszych wsród modeli w przedziale  cenowym do 15 tys. zł. W porównaniu z Auralikiem Vegą, który świetnie radziła sobie z barwą, Bryston o niebo lepiej kontroluje bas, nie zmiękcza dźwięku w całym pasmie, nie popada w nadmierne ocieplenie. Z kolei w porównaniu z droższym Heglem HD-30 jest bardziej neutralny, mniej ciepły i nie tak wygładzony na środku pasma, a niemal równie detaliczny. Dysponuje też dobrej jakości basem. W porównaniu z przetwornikiem Resonnesence Lab Invicta Mirus zakres ten może i jest marginalnie wolniejszy, mniej konturowy, jednakże w zestawieniu z resztą pasma pozostaje w dużo lepszej relacji – mam na myśli głównie barwy. Invicta Mirus grał całościowo ostrzej, nie osiągając tego spokoju i naturalności co BDA-3.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją