Wydrukuj tę stronę

Yamaha NP-S303

Gru 05, 2018

Klasyczny, pełnowymiarowy odtwarzacz w cenie akceptowalnej dla szerokiego grona niezamożnych audiofilów potrafi dać sporo frajdy z odsłuchu – także tym, którzy kupują zazwyczaj produkty znacznie droższe.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl 
Cena: 1498 zł
Możesz kupić: tutaj
Dostępne wykończenia: czarny, srebrny

Tekst: Marek Lacki   |   Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Yamaha NP-S303 - Odtwarzacz strumieniowy

TEST

Yamaha NP-S303

Yamaha NP-S303, której rynkowy debiut miał miejsce w czerwcu 2017 r., to dość typowy odtwarzacz strumieniowy, zamknięty w klasycznej obudowie o wymiarach typowego elementu „wieży” hi-fi (435 mm), ale o dość płaskiej ściance, którą wykonano z eleganckiego aluminium, dostępnego w dwóch kolorach (pozostałe blachy budowy są stalowe) – srebrnym (zwanym tytanowym) lub czarnym. Front ma wąski wyświetlacz VFD (próżniowy/fluorescencyjny). Po prawej stronie znajduje się pokrętło funkcyjne, za pomocą którego można „buszować” po menu i dotrzeć do niemal każdej funkcji urządzenia. To samo można zrobić z poziomu pilota. Lepiej jednak zainstalować stosowną aplikację MusicCast. Sprawdzaliśmy ją już wielokrotnie – działa bezbłędnie, zarówno na iOS, jak i aktualnych Androidach, jest intuicyjna, szybka i niezawodna. Aby sparować urządzenie z aplikacją, wystarczy na 5 sekund przytrzymać na przedniej ściance przycisk „connect”. Wówczas Yamaha staje się częścią systemu multiroom MusicCast, który japoński producent konsekwentnie rozwija już od kilku lat.

Jak przystało na odtwarzacz strumieniowy, NP-S303 zapewnia możliwość odtwarzania plików muzycznych w protokole DLNA/UPnP, a więc z sieci lokalnej (serwera NAS lub komputera), jak również ich strumieniowania z Internetu. Platformy dostępne w Polsce to: TiDAL, Deezer i Spotify oraz oczywiście radio internetowe. Prócz tego mamy do dyspozycji Bluetooth (także z opcją wysyłania sygnału, co stanowi rzadkość) i AirPlay. Port na przedniej ściance umożliwia „dorywcze” odtwarzanie muzyki z pendrajwa (podłączenie dysku HDD lub SSD nie jest możliwe ze względu na ograniczony prąd zasilania – 1 A).

Wsparcie dla formatów audio i kompatybilnych plików nie zależy od tego, czy korzystamy z sieci, czy ze wspomnianego portu USB – odtwarzane są materiały PCM 24 bity/192 kHz (WAV, AIFF, FLAC) oraz DSD 2,8 i 5,6 MHz. W tej klasie sprzętu niczego więcej nie potrzeba. No, może wejścia cyfrowego. Mamy za to dwa wyjścia cyfrowe (optyczne i koncentryczne), dzięki czemu możliwe jest podłączenie zewnętrznego DAC-a (aczkowiek – jak pokazał odsłuch – niekoniecznie ma to sens). Oczywiście odczyt odbywa się bez przerw (gapless).

Warto podkreślić bardzo szybkie i stabilne działanie odtwarzacza (pełen start ze stanu gotowości zajmuje około 8 sekund), jak również zaletę wspólną dla wszystkich urządzeń z MusicCastem. Otóż NP-S303 zapamiętuje, nawet po odłączeniu zasilania, kolejkę odtwarzania lub ostatnio włączoną stację radiową i rozpoczyna odtwarzanie od tego miejsca / tej stacji, co bardzo poprawia codzienny komfort użytkowania.

Jest jeszcze jeden argument „za” – oszczędność energii. W trybie gotowości zmierzony pobór mocy wynosił 1,9 W, zaś podczas odtwarzania – niecałe 5 W. Niewiele jest urządzeń hi-fi o tak małym zapotrzebowaniu na prąd. Gdybyśmy przyznawali nagrody „Eko”, NP-S303 z pewnością by ją zdobył.

 

Budowa

Powyższa obserwacja nie powinna dziwić w kontekście tego, że wnętrze jest… niemal puste. Po lewej stronie, w sporej odległości od pozostałej elektroniki, zlokalizowano zasilanie. Oparto je na wydajnym z natury układzie impulsowym, wspomaganym przez miniaturowy transformator EI. Szkoda, że zastosowano gniazdo na kabel z płaską dwubolcową wtyczką. Upgrade za pomocą sieciówki jest tym samym utrudniony – a mógłby być wartościowy.

Yamaha NP S303 wnetrze

Puste wnętrze? No cóż, brak napędu CD bardzo upraszcza konstrukcje – ot, cały sekret. Choć faktem jest, że niewielu producentów zmieściłoby cały układ streamera na dwóch tak małych płytkach.

 

Cały układ elektroniczny związany z torem audio znajduje się po prawej stronie, na jednej płytce SMD. Znajdziemy tu moduł sieciowy NW-01 znany z amplitunerów tej marki, a w sekcji cyfrowej także dwa scalaki od Burr-Browna: PCM9211 (interfejs obsługujący w tym przypadku jedynie wyjścia cyfrowe) oraz przetwornik c/a DSD1791. W torze analogowym zastosowano wzmacniacze operacyjne N5532, są też elementy dyskretne oraz dobre jakościowo elementy pasywne, m.in. „złote” elektrolity Nichicon (PET).

Brzmienie

Jeśli na co dzień jesteśmy przyzwyczajeni do dźwięku wysokiej jakości, płynącego z nieprzeciętnie drogiego sprzętu, a odtwarzacz Yamahy wepniemy w dobrze znany system, zamieniając go ze swoim stałym źródłem, z całą pewnością odczujemy duży regres jakości, jak również pewną „taniość” w brzmieniu, która objawia się ograniczeniem w wysyceniu niższej średnicy i basu, a także w możliwościach motorycznych tego ostatniego, zwłaszcza w najniższych oktawach. Gdy jednak nastąpi adaptacja słuchu, zmienimy nieco nastawienie do sprawy, uświadamiając sobie, że słuchamy urządzenia za 1600 zł, a nie za 16 tys. zł, wówczas podejście do tego dźwięku będzie już zupełnie inne.

Z każdym kolejnym utworem coraz bardziej się do tego urządzenia przekonywałem, a po kilku czy może kilkunastu piosenkach puszczonych z serwisu TiDAL (w jakości HiFi/CD), zaczynałem odczuwać coraz większą przyjemność ze słuchania muzyki. Dźwięk tego playera zaczął wciągać, angażować. Teraz, z perspektywy kilku dni spędzonych w towarzystwie Yamahy, muszę przyznać, że ten odtwarzacz jest całkiem do rzeczy. Służy do słuchania muzyki i świetnie się z tej roli wywiązuje. To jedno z tych urządzeń, które są tak muzykalne, że podczas ich słuchania (to znaczy muzyki), nie chce się przestać. Dźwięk nie denerwuje w żaden sposób, jest akuratnie przyjemny i pozwala na długie, nawet parogodzinne sesje – w dodatku ze sporą głośnością. I nie jest to muzykalność na zasadzie ocieplenia i złagodzenia konturów czy spowolnienia dźwięku. O dziwo, nie wystąpił żaden z tych składników. Przeciwnie – Yamaha brzmi precyzyjnie, żywo i szybko. Powiem więcej, jest nawet trochę rozjaśniona, a w niższych rejestrach wcale nie epatuje obfitością. Mimo to, słucha się jej nadspodziewanie dobrze. Z czego do wynika? Niewątpliwie jest to brzmienie bardzo dobrze zbalansowane, spójne barwowo i fazowo. Ów brak czynników psujących komfort odsłuchu wynika, jak sądzę, z powyższych.

Yamaha NP S303 wyjscia

Prócz wyjść analogowych, są i cyfrowe. Nie ma natomiast żadnych wejść, pomijając port USB typu A, ale to na czołówce.

 

Zauważyłem, że Yamaha ma nawet zadatki na bycie analitycznym odtwarzaczem, co zresztą potwierdził naczelny, słuchając jej równolegle z Marantzem ND8006 – porównanie to zniosła nad wyraz dobrze. Słuchanie tych samych kawałków w różnej aranżacji, albo w wersji sprzed i po remasteringu, przyniosło zaskakująco pozytywne efekty. Dobrze zremasterowane lub współcześnie dobrze nagrane kawałki brzmiały o niebo lepiej niż te nagrane w latach 80. i 90. Na przykład remasterowane kawałki (albumy) Metalliki zagrały wręcz czarująco dobrze: świeżo, „mokro” i z oddechem przestrzeni, a przy tym z dobrze nasyconą średnicą. Podobnie było z od nowa (2017 rok) nagranymi utworami zespołu Hey. W porównaniu z wersjami oryginalnymi to przepaść, i przepaść tę Yamaha pokazywała jak na dłoni.

Muszę także pochwalić górę pasma – jest czysta, odpowiednio precyzyjna i z dobrą dynamiką. Uważam, że tej jakości góry nie oferują nawet dwa lub trzy razy droższe, przeciętne odtwarzacze CD. Nie wierzycie, to posłuchajcie. Warto.

Kolejnym atutem Yamahy jest dobra stereofonia, której nie miałbym nic do zarzucenia, nawet gdyby pochodziła ze sporo droższego urządzenia. Podobne obserwacje miał zresztą naczelny. Dość jasna i dobrej jakości góra z pewnością pomaga w efektach wspomagających precyzję lokalizacji na płaszczyźnie lewo-prawo. Większe wrażenie robi jednak głębia i poczucie, że scena może być naprawdę wielka, jeśli tylko taka została uchwycona w nagraniu.

Również dynamice nie mogłem wiele zarzucić. Nie jest to może najbardziej popisowa dziedzina Yamahy, ale i tu jest całkiem nieźle. Jedynie w niskich partiach basu czuć pewne ograniczenia. Odczuwa się je jako deficyt ilości, natomiast nie występują żadne problemy związane z przeciąganiem ani z nadmiernym ujednoliceniem barwy. W wyższym basie jest zupełnie dobrze. Gitara basowa ma właściwy koloryt. Nie jest może okraszona takimi szczegółami i tak wysycona, jak w droższych odtwarzaczach, ale efekt odsłuchowy uważam za jednoznacznie pozytywny.

Yamaha NP S303 tor analogowy

Tor audio cechuje prostota, ale i całkiem dobre komponenty. Przetwornik DSD1791 i scalaki N5532 spotyka się w wielu, znacznie droższych odtwarzaczach.

 

Wyjście cyfrowe zachęca do prób z przetwornikiem c/a. Sprawdziłem, czy takowy upgrade ma jakikolwiek sens. Po podłączeniu DAC-a Chord 2Qute poprawiła się rozdzielczość dźwięku i obiektywna jakość, ale nie odbyło się to bez pewnych negatywnych konsekwencji. Główny problem polegał na rozjaśnieniu brzmienia, które było na tyle odczuwalne, że na dłuższą metę traciło się wrażenie muzykalności. Dźwięk stawał się zbyt techniczny, mimo że alikwotów było więcej. Czyżby duży jitter? Całkiem możliwe.

Moduł Bluetooth sprawdził się natomiast znakomicie (w relacji do oczekiwań). Strumieniowanie z YouTube, mówiąc najoględniej, sprawdziło się. Jakość dźwięku była adekwatna do typowego wykorzystania. Mając jednak iPada, warto skorzystać z AirPlay – ten protokół działa lepiej, bo stabilniej, niezależnie od miejsca, w którym znajduje się tablet. Bluetooth potrafił czasem na moment przerwać, mimo że odległość pomiędzy tabletem a Yamahą była niewielka.

Z kolei radio internetowe prezentowało ewidentnie chude brzmienie, z silnym efektem rozjaśnienia. Przełączanie ze stacji na stację zmieniało sytuację, ale tylko nieznacznie.

Galeria

 

Naszym zdaniem 

Yamaha NP S303 zzzWbrew pozorom, na rynku nie ma wielu odtwarzaczy strumieniowych w cenie poniżej 2000 zł. Wśród „japończyków” mamy Denona 730AE, Pioneera N-30AE oraz Onkyo NS-6130. Dwa pierwsze testowaliśmy. Yamaha wypada naszym zdaniem najciekawiej w tym towarzystwie. Z punktu widzenia tych, którzy poszukują autonomicznego, łatwego w obsłudze odtwarzacza sieciowego, a nie zamierzają rozbudowywać system o zewnętrzny DAC, jest to prawdopodobnie najlepsza opcja na dziś. Ważne jest także co innego – NP-S303 prezentuje autentycznie dobry dźwięk hi-fi, który przekracza umowną granicę między światem brzmienia o jakości akceptowalnej dla ucha, a tej, która sprawia już wyraźną przyjemność z odsłuchu, dając przedsmak wyrafinowania. A to naprawdę wiele i to raptem za 1600 zł. Nasza rekomendacja.

System odsłuchowy:

  • Pomieszczenie: 20 m2 zaadaptowane akustycznie, o średnim czasie pogłosu, kolumny ustawione na krótszej ścianie w 1/5 głębokości pokoju.
  • Kolumny: Equilibrium Eltheria S8
  • Komputer: Asus A555L (Win 10, 4GB RAM, Intel Core i3-5005U, 2GHz); J.River MC21 (jako serwer)
  • Wzmacniacz: McIntosh MA8900
  • DAC: Chord 2Qute
  • Interkonekt: Purist Audio Design Vesta
  • Kable głośnikowe: Equilibrium Pure SG Ultimate
  • Kable zasilające: Enerr,Transcenda Ultimate (wzmacniacz)
  • Listwa: 2 x Enerr One + kabel Enerr Transcenda Supreme HC (20A)
  • Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS
Oceń ten artykuł
(3 głosów)

1 komentarz