PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Yamaha R-N2000A

Wrz 19, 2024

Najnowszy amplituner strumieniowy Yamahy celuje wysoko. Uzupełnia uznaną serię 2000, będącą swoistym pomnikiem nowych narodzin dwukanałowego hi-fi w XXI wieku. Oczekiwania są więc duże, ale czy zostaną spełnione?

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.pl
Cena (marzec 2023): 16 999 zł
Dostępne wykończenia: srebrne, czarne

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: AV

Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

audioklan

 

 


Amplituner strumieniowy Yamaha R-N2000A

TEST

Yamaha R-N2000A

Yamaha R-N2000A miała swoją światową premierę w maju 2022 roku, na wystawie w Monachium, gdzie zaprezentowano ją wraz z nowymi kolumnami NS-2000A. Była to jednak jedynie forma zapowiedzi, gdyż faktyczna sprzedaż rozpoczęła się dopiero w ostatnim kwartale.

Nazwa urządzenia jednoznacznie wskazuje na przynależność do serii 2000, której debiut w 2008 roku był doniosłym wydarzeniem. Z tej okazji zaproszono liczną grupę dziennikarzy do marokańskiego Marakeszu. Kilka miesięcy później wydarzył się pamiętny krach na Wall Street. Pomimo kryzysu, który rozlał się na niemal cały świat, seria 2000 odniosła duży sukces handlowy. Pokazała także, że na sprzęcie stereo wciąż da się zarabiać (a nie tylko na kinie domowym) i że nadal są chętni na takie urządzenia — pod warunkiem, że zaoferuje się coś nietuzinkowego. A seria 2000 taka właśnie była. Z jednej strony zdecydowano się na nostalgiczną stylizację rodem z lat 70., czyli złotej ery hi-fi. Z drugiej natomiast zadbano o perfekcyjną jakość wykonania i niezwykle konkurencyjne brzmienie, które większość urządzeń z Europy zwyczajnie zawstydziło. Co więcej, wzmacniacz A-S2000 miał symetryczną konstrukcję ze zbalansowanymi końcówkami mocy. Japońscy inżynierowie naprawdę się przyłożyli.

Sukces serii 2000 zachęcił Japończyków do wprowadzenia tańszej, ale utrzymanej w tej samej konwencji retro, serii 1000. W 2014 roku pojawiła się seria 2100, a więc następcy wzmacniacza i odtwarzacza 2000. A-S2100 po raz pierwszy otrzymał wskaźniki wychyłowe i był znacząco lepszą konstrukcją niż poprzednik. Pandemiczni następcy z serii 2200 okazali się ewolucją projektu, ale o zdecydowanie mniejszym ładunku nowinek. Trudno się jednak temu dziwić z uwagi na okoliczności.

Warto jeszcze wspomnieć o wzmacniaczu zintegrowanym A-S3200 oraz późniejszym, dzielonym C-5000/M-5000. To są już naprawdę drogie rzeczy. I o dziwo, „osamotnione” w całym portfolio, ponieważ nie towarzyszą im żadne cyfrowe źródła dźwięku: ani streamery, ani odtwarzacze CD. Swoją drogą, to niezrozumiała strategia producenta.

Nowy R-N2000A jawi się jako kontynuacja koncepcji amplitunerów sieciowych, które Yamaha oferuje od lat — tyle że w znacznie poważniejszym wydaniu. Urządzenie wypełnia poważną lukę w ofercie — to obecnie jedyne, kompletne rozwiązanie systemu hi-fi marki Yamaha w średnim i wyższym przedziale cenowym. Firma oferuje dziś tylko dwa budżetowe odtwarzacze CD, a wśród amplitunerów stereo pozostał już tylko tani R-S202D, który... nie ma łączności sieciowej. A przecież niedawno testowany R-N402D był znakomitym urządzeniem. Wielka szkoda.

Atmosferę wokół nowości podgrzewa jej wycena. R-N2000A jest tylko o 4600 zł droższy od integry A-S1200, a ma bardzo zbliżoną moc wyjściową i nieporównywalnie większą funkcjonalność. Za tę kwotę otrzymujemy bowiem odtwarzacz strumieniowy, przetwornik c/a i radio DAB/FM. Odpada przy tym konieczność zakupu kabli.

Czy to oznacza zmierzch klasycznych modeli z serii 2200 i 1200? Istnieje taka obawa. Nasza intuicja podpowiada, że niebawem ujrzymy droższy lub tańszy model. Póki co, zajmijmy się naszym bohaterem, który zapowiada się doprawdy smakowicie.

Wzorowe wykonanie

Twórcy pierwszego wysokiej klasy samograja Yamahy mieli niełatwe zadanie: jak w tak klasycznie zaprojektowanym urządzeniu dodać cyfrowe funkcjonalności, nie psując przy tym vintage’owego charakteru urządzenia. Wybrnęli z tej opresji całkiem zręcznie. Na spodzie czołówki dodano czarny pas z tworzywa, w środku którego znajduje się niewielki wyświetlacz OLED o dużej gęstości i raczej podstawowej funkcjonalności. Wskazuje on poziom głośności (w użytecznej skali decybelowej), wybrane źródło, tytuł piosenki oraz wyświetla logo producenta na pożegnanie. Po włączeniu funkcji Pure Direct pozostaje aktywny tylko w trakcie regulacji/zmiany oraz chwilę po niej, tak więc w ogóle nie zwraca na siebie uwagi — przez większość czasu go po prostu nie widać. W srebrnej wersji czarna listwa odcina się od reszty czołówki, co wygląda już nieco gorzej niż w wariancie czarnym, ale nadal całkiem dobrze. A nawet nie „całkiem”, tylko „bardzo”, ponieważ obudowa R-N2000A reprezentuje poziom jakościowy niespotykany w urządzeniach all-in-one za zbliżone lub nawet sporo wyższe kwoty. Wykonano ją z wielką starannością, dobierając wysokiej jakości materiały (aluminium, stal i lakierowany MDF). Pod tym względem nie ma żadnej różnicy w stosunku do znanych od lat wzmacniaczy z serii 2100/1100 i 2200/1200.

Yamaha R N2000A front

Wzrok przyciągają piękne wskaźniki wysterowania, które mogą pracować w trybie wartości szczytowych (peak) lub uśrednionych (VU). Można je także wygasić. Miłe dla oka, szczególnie wieczorem, jest ich żółtawe podświetlenie, symulujące tradycyjne żarówki. Lakierowane na fortepianowy połysk, czarne boki dodają szyku i elegancji. Podobnie zresztą jak masywne, posrebrzane (!), wykonane z mosiądzu, wyjątkowo ładne stopki. One również przeszczepiono ze znanych modeli. Co by nie mówić, R-N2000A prezentuje się wspaniale. Konkurencja powinna brać przykład. Co ciekawe, krajem pochodzenia nie jest Japonia, lecz Malezja. Na jedno w sumie wychodzi.

Yamaha R N2000A pilotDo zwykłej obsługi służy tradycyjny pilot (fot.) — dziś coraz rzadziej widywany dodatek do samograjów. Jest dobrze wykonany, elegancki i zgrabny. Przyjemnie się go trzyma, a rozmieszczenie poszczególnych funkcji jest zgodne z zasadami ergonomii. Trafienie w przyciski regulacji głośności nie nastręcza problemów, także po ciemku.

YPAO

Ciekawą funkcją, wykorzystywaną od lat w amplitunerach AV Yamahy, jest YPAO. To system pomiarowo-korekcyjny oparty o pomiar akustyczny w miejscu odsłuchu (i jego sąsiedztwie) za pomocą dołączonego w zestawie mikrofonu (i statywu). Procedura jest nieskomplikowana i trwa kilka minut. Co ciekawe, można ją przeprowadzić niezależnie dla dwóch par zestawów głośnikowych (A i B), co ma sens, jeśli są one ustawione w różnych lokalizacjach/pomieszczeniach. Wbudowany analizator, współpracując z parametrycznym korektorem działającym z 64-bitową precyzją i częstotliwością próbkowania 192 kHz, wprowadza „rozsądną” linearyzację charakterystyki częstotliwościowej. Jak podaje producent, celem korekcji jest także skompensowanie negatywnego wpływu wczesnych odbić od ścian, szczególnie w pomieszczeniach, w których kolumny ustawiono (zbyt) blisko nich.

Prócz automatyki mamy także do dyspozycji tradycyjne regulatory barwy (basów i sopranów) i balansu oraz korekcję loudness z pokrętłem wyskalowanym do -30 dB. Wszystkie regulacje, wraz z wyświetlaczem, można odłączyć wspomnianym przyciskiem Pure Direct.

All-in-one z podwójnym tunerem

Na pokładzie R-N2000A znajduje się podwójny moduł radiowy: analogowy FM i cyfrowy DAB+. Dziś to już rzadko spotykane rozwiązanie, co wcale nie oznacza, że nieprzydatne. Urządzenie jest wierne tradycji, ale też daje możliwość korzystania z radiostacji lokalnych, które wcale niekoniecznie muszą być dostępne w internecie. W fabrycznym wyposażeniu otrzymujemy zwijaną, kablową anteną pokojową. Na ogół powinna być wystarczająca.

Yamaha R N2000A gniazda

Wśród wejść cyfrowych jest nawet USB Audio oraz HDMI ARC.

 

Z tunerem czy bez, R-N2000A jest jednak przede wszystkim wzmacniaczem strumieniowym. Łączność zapewnia zarówno Ethernet, jak i dwuzakresowy moduł Wi-Fi. Moduł sieciowy to własne opracowanie Yamahy — rozwijana już od ponad 10 lat platforma MusicCast. Wraz z dedykowaną aplikacją o tej samej nazwie, łączy ona możliwości zarządzania urządzeniem, jak i całą grupą urządzeń w ramach systemu multiroom. Mogą być wśród nich zarówno starsze modele stereo (dziś, poza R-N2000A, firma nie oferuje już żadnego takiego), jak i zintegrowane głośniki czy soundbary.

Działanie aplikacji jest dość intuicyjne, czego potwierdzeniem są wysokie oceny w sklepach AppStore i Google. Nie znaczy to, że jest idealna. Współpraca z dyskami NAS mogłaby przebiegać sprawniej (indeksowanie okładek odbywa się powoli, ponieważ nie są zapisywane w pamięci podręcznej). Ponadto, brakuje możliwości przewijania utworów. Ale są i plusy. W aplikacji dostępne są serwisy streamingowe Tidal, Spotify, Amazon Music, Deezer, Qobuz, Napster oraz kilka innych, niedostępnych w naszym kraju. Dużą zaletą praktyczną są presety służące do programowania stacji radia internetowego. Mamy do nich dostęp zarówno z aplikacji, pilota, jak i panelu czołowego. Wystarczy wcisnąć przycisk „preset” i małym pokrętłem obok wybrać żądaną stację. Jest jeszcze coś — uśpienie, a nawet całkowite wyłączenie urządzenia powoduje zapamiętanie bieżącego źródła streamingu. Po ponownym uruchomieniu wzmacniacza, muzyka lub radio włączają się samoistnie. Jest to niezwykle wygodne.

Do transmisji sieciowej wykorzystywane są protokoły UPnP i AirPlay. Jest też Tidal Connect. Szkoda, że nie przewidziano Chromecasta i RAAT (Roon Ready) — tu musimy postawić kolejny, mały minus. Obsługiwane są formaty PCM (do 384 kHz) i DSD (256), ale niestety brakuje wsparcia MQA.

Yamaha R N2000A wzmocnienie

Także za sprawą tego wzmocnienia chassis jest wyjątkowo sztywne. Czapki z głów.

 

Dopełnieniem możliwości urządzenia jest Bluetooth, także z funkcją nadajnika. Yamahę wyposażono w pakiet wejść cyfrowych, wśród których nie zabrakło magistrali USB Audio (typu B) kompatybilnej z sygnałami PCM o częstotliwości próbkowania 384 kHz i DSD (natywnie) do 11,3 MHz. Są także dwa wejścia optyczne Toslink, jedno koaksjalne RCA oraz port HDMI ARC. Ten ostatni jest bardzo praktycznym dodatkiem — służy do podłączenia telewizora, o ile ma on funkcję kanału zwrotnego audio. Przewagą tego rozwiązania nad łączem optycznym jest możliwość sterowania głośnością wzmacniacza pilotem telewizyjnym. Nie wszystkie all-in-one’y tej klasy mają to rozwiązanie. Kolejny plus dla Yamahy.

Oczywiście nie zaniedbano możliwości podłączenia źródeł sygnału analogowego. Odpowiednich wejść mamy cztery, w tym jedno dla gramofonu z wkładką MM. Można także podpiąć subwoofer aktywny lub końcówkę mocy.

Budowa

Wnętrze R-N2000A robi wrażenie, biorąc pod uwagę, że de facto mamy do czynienia z urządzeniem all-in-one, a nie wzmacniaczem stereo. To typowa, dobra japońska szkoła projektowania układów audio. Z jednej strony, na uwagę zasługuje przemyślany układ modułów i płytek, centralnie położony zasilacz z dużym toroidem o mocy 650 VA (posadowionym na mosiężno-stalowym postumencie) i czterema kondensatorami filtrującymi Nippon Chemi-con 18000 uF/63 V spiętymi pianką tłumiącą (identycznymi jak w A-S1200). Z drugiej strony, uderza bardzo duży stopień złożoności całej konstrukcji i znaczna liczba połączeń kablowych.

Yamaha R N2000A wnetrze

Wnętrze wygląda znajomo. Jego architektura odpowiada wzmacniaczom zintegrowanym A-S1200 i A-S2200. Wbrew oznaczeniu, więcej wspólnego R-N2000A ma z pierwszym z nich (zasilacz i końcówki mocy).

 

Konstrukcja mechaniczna to bardzo mocny punkt urządzenia. Chassis, wzmocnione od góry blachą łączącą przednią i tylną ściankę, jest na tyle sztywne, że nawet po zdjęciu górnej pokrywy i unoszeniu urządzenia za dwa narożniki po przekątnej, nie czuć żadnych odkształceń. W urządzeniach projektowanych w Europie czy Ameryce jest to praktycznie niespotykane.

Architektura układu to niemalże kopia wspomnianego A-S1200 (szczególnie w przednich trzech czwartych) — oczywiście z niezbędnymi modyfikacjami wymuszonymi przez rozszerzoną funkcjonalność. Wszystkie nowe moduły umieszczono na górnym „piętrze”, ponadto konieczne było przeprojektowanie płytki wejść i wyjść analogowych. Do niej jednak nie ma łatwego dostępu, w związku z czym trudno szczegółowo omawiać poczynione modyfikacje.

Sekcja cyfrowa bazuje na firmowym module sieciowym, procesorze CinemaDSP zaczerpniętym z amplitunerów A/V Yamahy (służy on do realizacji funkcji YPAO), dwóch kościach przetworników a/c (PCM4202) i c/a (ESS Sabre ES9026PRO) oraz całkiem porządnie wyglądającym torze analogowym obrabiającym symetryczne sygnały z 8-kanałowego DAC-a. Zbudowano go w oparciu o wzmacniacze operacyjne JRC (8087 N03C) i bardzo dobrej jakości elementy pasywne.

Yamaha R N2000A plytka wejsciowa

W sekcji cyfrowej znajdziemy autorski procesor Yamahy wykorzystywany w amplitunerach A/V. To on realizuje funkcję korekcji YPAO. Za konwersję c/a odpowiada układ Sabre ES9026PRO.

 

Wyjątkową wśród samograjów cechą budowy wzmacniacza jest zastosowanie zbalansowanych końcówek mocy z tzw. pływającą masą. Płytki tych układów do złudzenia przypominają te w integrze A-S2100 i jest to kolejny powód, dla którego należy przyjąć, że R-N2000A jest bliżej spokrewniony właśnie z tym modelem (a nie A-S2200). Tranzystory przymocowano do wewnętrznie umieszczonych radiatorów. Nie ma jednak ryzyka przegrzania, jako że wzmacniacz nie rozgrzewa się do wysokich temperatur. Podczas pracy z niedużą głośnością pozostaje ledwo ciepły, ponieważ pobór mocy w spoczynku jest umiarkowany.

 

Brzmienie

Jak na urządzenie typu all-in-one, Yamaha potrafi zaskoczyć wysoką jakością brzmienia. Nie osiąga go jednak zaraz po wyjęciu z pudełka. Upłynęły trzy doby, zanim brzmienie ukształtowało się na ostatecznym poziomie, przechodząc w tym czasie znaczącą transformację: od ciepłego i zawoalowanego, do bardzo otwartego i świeżego, z dużą zawartością detali.

Przyzwyczaiłem się już trochę do tego, że urządzenia Yamahy prezentowały brzmienie po nieco cieplejszej i łagodniejszej stronie neutralności. Były dość zachowawcze, unikały ekspozycji detali, prędzej je ukrywając, niż pozwalając, by słuchacz został narażony na dyskomfort. Było to wpisane w filozofię marki — „Natural Sound”.

Tym razem Yamaha odeszła od tego kanonu, proponując brzmienie otwarte, bardzo przejrzyste, bez zawoalowania. Osiągnięto w ten sposób całkiem sporą żywość, nie przekraczając jednak granicy, za którą zaczyna się ewidentne rozjaśnienie, a tym bardziej — wyostrzenie.

Yamaha R N2000A koncowka mocy

Wyjątkową wśród samograjów cechą budowy wzmacniacza jest zastosowanie zbalansowanych końcówek mocy z tzw. pływającą masą.

 

Precyzja dźwięku osiąga zaskakująco wysoki poziom, co objawia się dosyć bezkompromisowym oddawaniem konturów, bez ich zaokrąglania. Odbywa się to jednak w dobrej równowadze, poprzez odpowiednie wypełnienie tzw. tkanką. Dzięki temu, mimo braku efektu zmiękczenia, nie odczuwa się, że dźwięk jest zbyt wykonturowany czy natarczywy. Barwy są więc żywe. Nie stwierdziłem efektu kremowości, ale też nie doświadczymy wysuszenia dźwięku. Barwa jest ogólnie rzecz biorąc nieprzekłamana i wpisuje się w definicję naturalności. R-N2000A przypomina trochę niezmanierowane urządzenie studyjne, które zamiast udawać i upiększać sztucznie dźwięk, starają się przekazać jak najwięcej prawdy o nagraniach.

Niezła jest przy tym dynamika. Yamaha brzmi rytmicznie. Nie tylko nie ociąga się przy wchodzeniu na wysokie poziomy głośności, ale też świetnie oddaje transjenty, unikając kompresji i zawoalowania. Występujące często w filmach akcji efekty tłuczenia szkła, wystrzałów, trzaśnięcia drzwiami są ukazywane wiarygodnie, czysto i realistycznie. Potrafią wręcz wystraszyć nieprzygotowanego na nie słuchacza. Tego typu dźwięki nie są jednakowoż suche, szeleszczące, czy tekturowe. Mają swoją wagę, dobrą definicję. Oznaki ograniczeń dynamicznych pojawiają się dopiero przy naprawdę głośnym graniu.

Mocno zaskoczył mnie bas — przede wszystkim swoją dobrą zwartością i kontrolą, której się po prostu nie spodziewałem. Dobrze pasuje do niego określenie „sprężysty”. Nie jest to jeszcze absolutny wzór konturowości i szybkości w stylu Naima NAP 250 (trudno tego oczekiwać), ale na pewno wybija się ponad przeciętność dla tego typu urządzeń. Bas ma przy tym naprawdę niezłą komunikatywność, sporą szczegółowość i nie można go nazwać monotonnym. Prezentuje sporo różnorodnych informacji o barwie i przestrzeni.

Yamaha R N2000A zasilanie

Centralnie położony zasilacz z dużym toroidem o mocy 650 VA (posadowionym na mosiężno-stalowym postumencie) i czterema kondensatorami filtrującymi Nippon Chemi-con 18000 uF/63 V spiętymi pianką tłumiącą.

 

Co ciekawe, odsłuch z wykorzystaniem wejść cyfrowych nie przyniósł zasadniczych zmian w charakterze brzmienia. Nie stwierdziłem także pogorszenia, ani wyraźnej poprawy jakości dźwięku. Zmiany były słyszalne, ale nie określiłbym ich zdaniem istotnych.

Radio na trzy sposoby

Próba rozstrzygnięcia, które z trzech sposobów słuchania radia jest najlepsze, nie przyniosła wiążących rezultatów. Skorzystałem z dołączonej w opakowaniu, pokojowej anteny drutowej, która z pewnością nie pozwala na uzyskanie pełnych możliwości tunerów. W tej sytuacji radio DAB miało przewagę nad analogową transmisją FM, która brzmiała cieplej i była dzięki temu przyjemniejsza w odbiorze, pomimo szumów i gorszej klarowności.

Porównanie DAB i radia internetowego na tych samych stacjach, nie wykazało jednoznacznej przewagi żadnej z transmisji. Przyznaję, że nieco przyjemniej słuchało mi się DAB-u, co pozwala przypuszczać, że z lepszą anteną stacjonarną, umieszczoną na dachu budynku, radio cyfrowe mogłoby wygrać porównanie. Dużo więcej zyskałaby jednak transmisja FM.

Loudness

Funkcja płynnej regulacji Loudness, czyli fizjologicznego dopasowania brzmienia do cichego odsłuchu, najlepiej sprawdza się właśnie podczas słuchania radia. Przy cichym słuchaniu można dzięki tej funkcji uzyskać efekt „analogowego”, ciepłego w charakterze dźwięku, który w ogóle nie męczy, nawet na dłuższą metę. Powoduje też efekt przyjemnego zatopienia w dźwięku. Funkcja ta obiektywnie pogarsza jakość reprodukcji, zabierając część detali. Uprzyjemnia jednak przekaz.

Yamaha R N2000A gniazda2

Podłączenie gramofonu z wkładką MM nie będzie problemem. Obie pary terminali głośnikowych są przełączane.

 

Z korekcją czy bez?

Procedura korekcji YPAO z wykorzystaniem mikrofonu pomiarowego w miejscu odsłuchu, nie spowodowała żadnej znaczącej poprawy ani nie wprowadziła zmian w basie — prawdopodobnie z uwagi na poprawną adaptację akustyczną mojego pomieszczenia odsłuchowego oraz ustawienie kolumn z dala od ścian. Odnotowałem natomiast pewien negatywny wpływ korekcji na charakter brzmienia, polegający na osuszeniu barwy. Jej wyłączenie poprawiało subiektywną jakość dźwięku w zakresie średnio-wysokotonowym. Jeszcze lepiej było po wciśnięciu przycisku Pure Direct, na którym odbyła się większość wyżej opisanych odsłuchów.

Można się spodziewać, że w gorszych (typowych) warunkach akustycznych, a szczególnie przy bardziej kompromisowym ustawieniu głośników, efekty działania YPAO będą jednoznacznie korzystne.

Galeria



Naszym zdaniem

Przepis na to urządzenie z pozoru wydaje się prosty: wziąć jeden z (bardzo dobrych) wzmacniaczy zintegrowanych — w tym przypadku A-S1200 — i doposażyć go w funkcje cyfrowe, na miarę oczekiwań współczesnego klienta. Łatwo powiedzieć, ale trzeba to jeszcze (dobrze) wykonać. Inżynierom Yamahy ta sztuka udała się potrójnie. Nowy R-N2000A brzmi żywiej, czyściej i bardziej precyzyjnie, niż można by oczekiwać. Dobrze kontrolowany bas, przejrzystość, ładnie odtwarzana przestrzeń oraz żywe, nieprzekłamane barwy to niewątpliwe atuty tego samograja. Co więcej, nie ucierpiała ani stylistyka, ani jakość wykonania. Po trzecie, cena jest bardzo dobrze skalkulowana — także na tle wzmacniaczy Yamahy, które nie mają dedykowanych streamerów. Czy to oznacza ich zmierzch? Z pewnością R-N2000A jest dziś lepszym wyborem niż A-S1200.

Yamaha R N2000A zzzKonkurentami dla Yamahy są m.in. Moon Ace i Atoll SDA200 Signature. Yamaha nie ustępuje im pod względem jakości dźwięku, natomiast w dziedzinie wykonania może służyć za wzór do naśladowania. Do pełni szczęścia przydałaby się kompatybilność z Roonem, MQA i Chromecast. Ale nie można mieć wszystkiego. Yamaha postawiła na jakość i łatwość obsługi, a tych atutów — szczególnie w obecnych czasach — przecenić nie sposób. Wygląd to kolejny argument przemawiający za tym modelem. Yamaha wygląda na droższą, niż jest w rzeczywistości. To po prostu killer w swojej klasie.

 

 Artykuł pochodzi z Audio-Video 3/2023 - KUP PEŁNE WYDANIE PDF

 

Sprzęt towarzyszący:

  • Pokój: 18,5 m2, kolumny ustawione swobodnie, z dala od ścian
  • Źródła cyfrowe: SOtM sMS-200 Ultra z zasilaczem SBooster (USB Audio), Denon DCD-1015 (koncentryczne); Sony BDP-S790 (Toslink)
  • Kolumny: Akkus Fidelia ONE
  • Kable głośnikowe: Tellurium Q Blue II, Unitra
  • Kable cyfrowe: Audio Phase (LAN), Tellurium Q Silver (USB), Alphard DaVinci (RCA)
  • Switch: Netgear GS105GE + zasilacz liniowy Hama
  • Stolik: Base 6 z wbudowanymi platformami antywibracyjnymi
Oceń ten artykuł
(4 głosów)
Więcej w tej kategorii: « Yamaha R-N1000A

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją