Wydrukuj tę stronę

Yamaha RX-V479 - Amplituner A/V

Mar 01, 2016

Jeden z dwóch podstawowych amplitunerów A/V Yamahy skłania do refleksji: czy w ogóle warto  jeszcze kupować niedrogie wzmacniacze lub amplitunery stereo?

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl
Cena: 1849 zł

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa, Yamaha

audioklan

 

 


Yamaha RX-V479 - Amplituner A/V

TEST

Yamaha RX-V479 


Seria amplitunerów V79 Yamahy jest oferowana od czerwca br. Możemy wybierać spośród pięciu modeli w cenach od 1399 do 3099 zł. Najtańszy z nich – RX-V379 – to bardzo podstawowa propozycja bez funkcjonalności sieciowych, opracowana z myślą o tych, którzy w ogóle ich nie potrzebują. Zdecydowanie warto dołożyć 400 zł do testowanego modelu 479, który ma wszystko, co potrzeba, a wciąż jest przystępny cenowo (1849 zł). W dodatku ma nieco wiekszą moc.


MusicCast to nie wszystko

Funkcjonalność sieciowa została mocno rozwinięta w stosunku do modeli ubiegłorocznych, choć nie od razu, bo dopiero po aktualizacji oprogramowania, która pojawiła się końcem sierpnia br. Chodzi mianowicie o MusicCast – rozbudowane funkcje umożliwiające zintegrowanie wielu urządzeń Yamahy (z tym systemem) w jednolity funkcjonalnie ekosystem multiroom. Całością zarządza się z poziomu wzorowo dopracowanej aplikacji (na Androida i iOS) o tej samej nazwie. Jest przejrzysta, zbudowana na bazie dużych prostokątnych ikon (podobnie jak Windows 10). Jej głównym atutem jest jednak nie wygląd, a szybkość i logika działania. Oto przykład – regulacja głośności. Znakomita większość aplikacji kontrolujących urządzenia sieciowe – klientów UPnP – działa z odczuwalnym opóźnieniem. Przesuwamy pasek głośności na ekranie i przez chwilę nie dzieje się nic. Nie wiemy, czy system „nie załapał”, czy też zaraz z głośników „ryknie” muzyka. Z MusicCastem nie ma tego problemu. Duży wyświetlacz urządzenia umożliwia bezproblemowe śledzenie poziomu głośności z precyzją 0,5 dB. Używając przycisków regulacji głośności w smartfonie czy tablecie, ustawiamy ją bezbłędnie, z taką właśnie precyzją, bez żadnych opóźnień. Wreszcie powstała  aplikacja, która rzeczywiście pozwala zapomnieć o tradycyjnym pilocie, który notabene jest bardzo ergonomiczny i przyjemny w obsłudze (zmienił się na korzyść w porównaniu z poprzednikiem). Widać, że Yamaha rzeczywiście zna się na sieciach – jej profesjonalne zaplecze (produkcja routerów klasy enterprise) wyraźnie procentuje.

Yamaha RX-V479 plytka

Kolejna „rewelacja”, a w zasadzie oczywistość (tak powinno być w każdym urządzeniu sieciowym), to pamięć ostatnio używanego źródła sieciowego. Niech to będzie dla przykładu radio internetowe. Jeśli na nim zakończyliśmy korzystanie z RX-V479 w niedzielny wieczór i w poniedziałek rano znów chcemy posłuchać swojej ulubionej stacji, wystarczy wcisnąć przycisk power – na pilocie lub w telefonie (choćby leżąc w łóżku, w innym pomieszczeniu). Po 3 sekundach amplituner rozpocznie odbiór internetowej stacji. Analogicznie będzie z muzyką przechowywaną na domowym NAS-ie – amplituner zawsze pamięta, na czym i w którym momencie skończył. Ma taką wirtualną pauzę. Aż dziw bierze, że Yamaha nigdzie się tym nie chwali. A powinna, bo modele konkurencji tego nie potrafią.

O gaplessie nie trzeba w tej sytuacji wspominać – miały go już ubiegłoroczne V77. Jest więc i tutaj. Po sieci – w ramach DLNA – odtworzymy nie tylko pliki PCM o rozdzielczości 24/192 (WAV, FLAC, AIFF; ALAC jest ograniczony do 24/96), lecz także materiał DSD 5,6 MHz. Poprzednik (RX-V477) tego nie potrafił. Nie miał również łączności Bluetooth, która jest w nowym modelu. Otrzymał on również wbudowaną kartę sieciową Wi-Fi, która w dodatku może pracować w szybkim standardzie 802.11n – ze strumieniowaniem większości materiału PCM hi-res nie będzie problemu. By ustanowić połączenie WiFi, nie jest konieczny router (Wireless Direct).  

Nowością jest też szóste wejście HDMI z obsługą najnowszego protokołu HDCP 2.2 dla treści w jakości Ultra HD. Wszystkie wejścia HDMI przepuszczają sygnał wideo 4K/60p (przy próbkowaniu 4:2:0).
Streaming obejmuje nie tylko zasoby lokalne (MusicCast umożliwia bezstratne strumieniowanie wprost ze smartfona bez konieczności instalowania aplikacji serwera DLNA), lecz także serwisy internetowe. Wolelibyśmy wprawdzie, by zamiast JUKE’a czy Pandory był Tidal, ale można mieć nadzieję, że ten pojawi się wraz z którąś kolejną aktualizacją firmware’u.


Budowa

Niska cena i bardzo bogata funkcjonalność sieciowa musiały znaleźć odbicie w wyposażeniu. Na tylnym panelu widać spore oszczędności – nawet w stosunku do poprzednika – ale w gruncie rzeczy są one zupełnie nieistotne. Bo po co komu dzisiaj wejścia i wyjścia Component? Jedyny drobny grymas wywołuje tylko jedno wejście optyczne, ale do dyspozycji są jeszcze dwa koncentryki. To wystarczy.

Yamaha RX-V479 budowa

5-kanałowy wzmacniacz, analogicznie jak w RX-V577, bazuje na parach tranzystorów bipolarnych Toshiby 2SA1941/2SC5198. W zasilaczu pracują dwa relatywnie małe elektrolity 8200 uF i średniej wielkości transformator EI.

W sekcji cyfrowej audio użyto przetwornika PCM1681, interfejsu cyfrowego PCM9211 (pełniącego także funkcję przetwornika a/c). Wejścia HDMI 1–5 obsługuje układ Sil9573CTUC, zaś wejście 6 i wyjście (tor HDCP 2.2) – dwa nowsze scalaki Sil9679CNUC.


Brzmienie

RX-V479 służył mi przez kilka tygodni jako główny element zestawu A/V w salonie, podłączony do telewizora i na codzień wykorzystywany do słuchania radia internetowego oraz – okazjonalnie – muzyki (w stereo). W tej roli spisał się doskonale. Nie onieśmieliły go nawet high-endowe kolumny Audiovector SR3 Signature, z którymi grał nadspodziewanie dobrze. W szczególności doceniłem przyjemną, lekko ocieploną barwę i świetną rytmiczność.

Sekret sukcesu tego urządzenia tkwi w nad wyraz poprawnym zrównoważeniu pasma. Z jednej strony nie mamy tu znanego z wielu starszych modeli (nie mówię o ostatnich generacjach) zamglenia góry, z drugiej zaś – nie pojawia się „usilna” szczegółowość, którą starano się przemycić w poprzedniej generacji. Osiągnięto złoty środek – dosłownie. Poszczególne rejestry pozostają w naturalnych proporcjach, góra jest detaliczna, gładka, choć oczywiście o pełnej otwartości, znanej z urządzeń stereo za dużo większe kwoty, nie może być mowy. Bas cechuje przyjemne ocieplenie, pewną krągłość, ale zakres ten nie ciągnie się, nie spóźnia. Osiągnięto bardzo trudny do uzyskania na tym pułapie cenowym efekt koherencji całego pasma. Słuchając tego urządzenia, dostrzegamy pewne (nieuniknione) ograniczenia w przejrzystości, ale nic nie przeszkadza – komfort odsłuchu jest naprawdę wysoki! Barwy są normalne, niewypłowiałe, niemetaliczne. Jak wspomniałem, lekko ocieplone i spójne w całej rozciągłości poszczególnych zakresów.

Z punktu widzenia fanów sprzętu stereo, niedosyt może powodować stereofonia. Jest dość wąsko, na scenie wydaje się ciaśniej niż normalnie, gdy grają droższe urządzenia dwukanałowe. Cóż, nie można mieć wszystkiego, ale umówmy się: jakie to będzie miało znaczenie przy kompromisowym ustawieniu głośników w pomieszczeniu, które z dedykowanym pokojem odsłuchowym ma niewiele wspólnego?

W konfiguracji wielokanałowej niedostatek ten w ogóle schodzi na dalszy plan. Yamaha gra tak, jak tego oczekujemy od sprzętu tej marki: z wykopem, oddechem, ale bez nerwowości i sztucznej przenikliwości. Znów mamy poczucie równowagi, a nawet swoistego oddechu. Jest dobrze.


Galeria


Naszym zdaniem

Yamaha RX-V479 ocenaRX-V479 pod wieloma względami kwestionuje sens zakupu amplitunera lub nawet ekonomicznego wzmacniacza stereo. Brzmi w zasadzie równorzędnie – naturalnie spójnie i gładko. Ma znakomicie dopracowane funkcje sieciowe i sterowanie (MusicCast), a do tego Bluetooth i szybką kartę WiFi, nie wspominając już o cechach przydatnych w kinie domowym – choćby złącza HDMI z pełnym wsparciem transmisji wideo 4K/60p i HDCP 2.2. Stanowią one tak naprawdę wartość dodaną, bo już w prostej instalacji dwukanałowej z telewizorem w systemie ten model jest wart swojej bardzo niewygórowanej ceny. Bezdyskusyjnie.

Oceń ten artykuł
(9 głosów)