Wydrukuj tę stronę

Grająca belka, czyli do trzech razy sztuka

Paź 31, 2022

Soundbary nie pojawiły się wczoraj — przeszły dość długą ewolucję. Dziś, przynajmniej niektóre z nich, osiągnęły poziom zaskakującej dojrzałości. 

 

Tekst: Filip Kulpa | Zdjęcia: Samsung

audioklan

 

 


samsung hw-q800b

Pierwszy standard cyfrowego dźwięku przestrzennego, Dolby Digital, zadebiutował (wówczas jeszcze jako Dolby SR-D) w filmie „Powrót Batmana” z 1992 r. Zaledwie rok później inna amerykańska firma, Digital Theater Systems, zaprezentowała standard DTS, który miał swoją premierę w kinowym hicie Stevena Spielberga pt. „Park Jurajski”. Konsumenci nie musieli zbyt długo czekać na nową technologię — adaptacja obydwu standardów do formatu konsumenckiego zajęła niespełna 5 lat. Drogę nowej technologii utorowało pojawienie się optycznego dysku DVD (Digital Versatile Disc) na początku drugiej połowy lat 90. Całą rewolucję wymiarze konsumenckim zapoczątkował format DVD-Video bazujący właśnie na tym nośniku. W jego specyfikacji z 1996 r. ujęto cyfrowy dźwięk wielokanałowy 5.1 — początkowo był to standard Dolby Digital, później dołączył do niego DTS 5.1. Tak nastała era kina domowego. Od tego momentu mija właśnie ćwierć wieku — tyle dziś liczą sobie najstarsze odtwarzacze DVD i amplitunery AV. Kino domowe stało się nie tylko rodzinną rozrywką, ale także synonimiem postępu i nowoczesności. Dla wielu audiofanów był to obiekt marzeń, aspiracji i najbliższych planów zakupowych.

Epoka kina domowego na trwale „przemeblowała” branżę hi-fi. Amplitunery A/V zaczęły zastępować wzmacniacze stereo, a zamiast jednej pary głośników konsumenci kupowali zestawy pięciu głośników z subwooferem. Wszyscy byli zadowoleni — nie wyłączając, rzecz jasna, samych producentów sprzętu.

Dość szybko okazało się, że Dolby Digital i DTS nie są ostatnimi słowami amerykańskich laboratoriów. Dolby wypuściło rozszerzenie do systemu 6.1-kanałowego (Dolby Digital EX), a DTS wykonał analogiczny krok, wprowadzając standard DTS-ES. Implikowało to potrzebę instalacji dodatkowego (siódmego) głośnika ustawianego z tyłu, za słuchaczem. Nie wszyscy byli z takiego obrotu sprawy zadowoleni — w tej grupie znalazły się między innymi panie domu. Problem „pączkujących” głośników w domach i mieszkaniach wydawał się nierozwiązywalny, chociaż już u progu wielokanałowej rewolucji, amerykańska firma Altec Lansing pokazała zintegrowany głośnik, który dziś można uznać za pierwszy soundbar. Jak się później okazało, był to falstart — każdy chciał mieć „prawdziwe” kino domowe, a nie jego imitację. Siedem lat później, inny producent — tym razem z Japonii — podjął bardziej ambitną i trzeba przyznać, że zdecydowanie bardziej udaną próbę stworzenia „projektora dźwiękowego”. Yamaha YSP-1 przy pomocy dużej liczby małych głośników symulowała obecność kilku głośników w pomieszczeniu i czyniła to nad wyraz skutecznie. Moment premiery obrano jednak niefortunnie. Zaledwie rok później zadebiutował bowiem format Blu-ray, a wraz z nim zupełnie nowe kodeki dźwięku przestrzennego 7.1 — Dolby TrueHD, Dolby Digital Plus oraz DTS-HD Master Audio, jak również nowa wersja interfejsu HDMI (1.3). Wkrótce po swojej premierze YSP-1 stał się więc urządzeniem przestarzałym technologicznie. Debiut nowych formatów oznaczał nie tylko dodatnie jeszcze jednego kanału (teraz z tyłu były już łącznie cztery niezależne kanały), lecz także znacznie wyższą jakość dźwięku. To postawiło jeszcze większe wymagania przed amplitunerami i głośnikami, tak więc koncepcja „projektora dźwiękowego” tym bardziej straciła na atrakcyjności.

Płaskie i bez dźwięku

Mijały lata i pojawiło się nowe uwarunkowanie. Wkroczyliśmy w erę płaskich ekranów telewizyjnych. Te stawały się coraz chudsze (podświetlenie LED wypierało tradycyjne świetlówkowe) i miały coraz węższe ramki, a to oznaczało, że brakowało miejsca na głośniki. Producenci świadomie marginalizowali znaczenie jakości dźwięku z telewizora, licząc, że konsumenci i tak mają (choćby w planach) zestaw kina domowego. Praktyka zweryfikowała to poniekąd logiczne założenie. Gros posiadaczy nowoczesnych telewizorów nie było (i nie jest) wcale miłośnikami kina, ani sprzętu audio. Poza tym, telewizorów w domu przybywało (dziś nie jest niczym niezwykłym posiadanie dwóch lub trzech), a trudno sobie wyobrazić, aby w dwóch czy większej liczbie pomieszczeń, wokół każdego telewizora budować system z 8 kolumnami głośnikowymi. Dodatkowym katalizatorem dla głębszej zmiany na rynku głośników stały się „czynniki życiowe”, a mianowicie brak przestrzeni i warunków dla ustawiania 5, 6 czy więcej zestawów głośnikowych w salonie, a tym bardziej w mniejszych pomieszczeniach mieszkalnych. W tej sytuacji narodziła się potrzeba stworzenia zupełnie innego rozwiązania, a raczej powrotu do nie tak dawno porzuconej koncepcji głośnika zintegrowanego, który zastąpiłby cały zestaw kina domowego, wraz z amplitunerem.

samsung hw Q990B soundbar

Dolby Atmos

Po drodze wydarzyło się coś jeszcze — w 2012 r. firma Dolby opracowała zupełnie nowy standard dźwięku przestrzennego o nazwie Atmos. Początkowo miał to być format stricte profesjonalny (kinowy), ale że historia lubi się powtarzać, to nie było wielkim zaskoczeniem, że już dwa lata później na rynku pojawiły się pierwsze amplitunery kompatybilne z nowym kodekiem.

Atmos zagwarantował zupełnie nowe doznania związane z dźwiękiem przestrzennym. O ile przejście z Dolby Digital na Dolby TrueHD dawało postęp w dynamice i rozdzielczości dźwięku, a także precyzji lokalizacji z tyłu i po bokach słuchacza (niestety przy wymogu zastosowania kosztownej instalacji wysokiej jakości), o tyle Atmos „dobudowywał” nowy wymiar dźwięku — w pionie. Owszem, wymagało to przynajmniej jednej dodatkowej pary głośników, ale efekty mogły się pojawiać nad ekranem i głowami widzów, co dodawało przekazowi dodatkowej dozy realizmu. Ta spektakularność Atmosa oraz jego nieco późniejszego konkurenta, kodeka DTS:X, nie były wcale jedynymi czynnikami, które zadecydowały o wielkim sukcesie dźwięku obiektowego. Brak konieczności wymyślania nowego medium, które posłużyłoby do dystrybucji dźwięku w nowych kodekach (nadaje się do tego celu zarówno Blu-ray, jak i platformy streamingowe) okazał się niebagatelną zaletą i zarazem skutecznym katalizatorem dla rozwoju nowej technologii. Zupełnie paradoksalnie, na pojawieniu się Atmosa najbardziej skorzystały soundbary — tej nazwy zaczęto powszechnie używać do określania wąskich, długich głośników, które w swym pierwotnym założeniu miały za zadanie „naprawić” nieakceptowalnej jakości dźwięk z telewizora. Nie było bowiem wielkim wyzwaniem technicznym dodanie pary (lub więcej) głośników efektowych na górnej ściance sounbara, która wcześniej była praktycznie niewykorzysytana. Dodatkowe głośniki imitują zestawy sufitowe w klasycznej, bezkompromisowej konfiguracji „dyskretnej”, w której oddzielny zestaw głośnikowy jest przypisany do jednego kanału wzmacniacza.

konfiguracja

Konfiguracja głośników w HW-Q800B

 

Warto w tym miejscu dodać, że kodeki Atmos i DTS:X zasadniczo wymagają instalacji kolejnych głośników w porównaniu z klasycznym układem 5.1 czy 7.1: tym razem już nie na podłodze czy w ścianie, lecz na suficie (dwóch lub czterech). Praktyczną alternatywą jest dodanie pary nadstawek na główne zestawy głośnikowe (lewy i prawy), które to nadstawki — poprzez odbicia fali dźwiękowej od sufitu — imitują obecność efektowych głośników sufitowych. Właśnie z tej możliwości korzystają soundbary z Atmosem.

Najbardziej zaawansowane, klasyczne instalacje Dolby Atmos mają konfigurację 7.1.4 — składają się z 12 głośników rozmieszczonych w różnych, dość ściśle określonych miejscach pomieszczenia. Tym sposobem można uzyskać zgoła niesamowite efekty dźwiękowe. Niestety, w praktyce wymaga to pomieszczenia odsłuchowego z ekranem. Jest to więc rozwiązanie dedykowane najbardziej wybrednym i zaawansowanym kino- i audiofanom. Koszt odpowiednich instalacji może z łatwością przekroczyć kwotę 50 czy 100 tys. zł, co także nie przysparza im popularności.

Koncepcja „pod prąd”, czyli jeden głośnik zamiast wielu

Soundbary są w naturalny sposób pozbawione powyższych niedogodności. Ich twórcy szybko odkryli, że to bardzo pojemna kategoria sprzętu. Po wielu latach jej ewolucji, widać to doskonale. Modele klasy ekonomicznej wykorzystują najprostsze konfiguracje głośnikowe (np 3.0), nie mają subwoofera ani łączności Wi-Fi. Wejście HDMI jest już w zasadzie standardem, choć od niedawna. Z kolei soundbary z wyższej półki mają po kilka wejść HDMI, wbudowany streaming, nowoczesne funkcjonalności sieciowe, a przede wszystkim wielokanałowy układ głośników (nawet 11.1.4) z bezprzewodowym subwooferem. Są też zgodne z Dolby Atmos i DTS:X. To wszystko robi wrażenie, ale najważniejsze pytanie brzmi: czy to działa i czy ma głębszy sens?

Przez dość długi czas byliśmy raczej sceptyczni. Praw fizyki nie da się obejść, a ściśnięcie głośników w bardzo wąskiej obudowie o długości 100 czy 120 cm nie daje nadziei na dźwięk wysokiej jakości. Okazuje się jednak, że nasz słuch można w wielu wypadkach bardzo skutecznie oszukać — szczególnie, gdy odtwarzanym materiałem dźwiękowym jest wielokanałowa ścieżka dźwiękowa w Dolby Atmos, DTS:X czy w innym kodeku 5.1/7.1 zapewniającym dźwięk bardzo wysokiej jakości. Tutaj kluczowe okazuje się know-how producenta, wyniesione z badań akustycznych i psychoakustycznych. Duże zaplecze technologiczne i finansowe może okazać się ogromnym atutem i być znacznie istotniejsze niż wiedza zdobyta przy tworzeniu klasycznych zestawów głośnikowych. Właśnie do takiego wniosku prowadzi bliższe zapoznanie się z ofertą soundbarów Samsunga, firmy — która prócz tego, że jest gigantem elektronicznym, to dysponuje zaawansowanym laboratorium akustycznym w Kalifornii (Samsung Sound Lab).

Dotąd w naszych testach koncentrowaliśmy się na modelach flagowych Samsunga, takich jak ubiegłoroczny HW-Q950 czy tegoroczny HW-Q990. Dwóch naszych redaktorów było pod dużym wrażeniem tych modeli, doceniając realizm dźwięku przestrzennego, który jeden z nas przyrównał do prawdziwych sal kinowych. Taki komplement w odniesieniu do zestawu soundbara za około 4600 zł (w komplecie są głośniki tylne i subwoofer) musi budzić podziw, ale też pewne niedowierzanie.

samsung hw-q990b

Samsung HW-Q990B

Okazuje się, że nie tylko najdroższe modele tej marki mają do zaoferowania znacznie więcej dobrego dźwięku, niż można by oczekiwać. Mieliśmy okazję zapoznać się z przekrojem oferty Samsunga. Wśród prezentowanych modeli znalazły się: wspomniany HW-Q990 oraz trzy inne modele z serii Q (Q800B, Q700B, Q600B), lifestylowy, ultrawąski HW-S800, jak również dwa modele z niższej półki cenowej: HW-B650 i HW-B450. Ten ostatni kosztuje mniej niż 800 zł. Warto zwrócić uwagę na kilka elementów. Po pierwsze, istnieje ścisła korelacja jakości dźwięku i realizmu efektów przestrzennych z ceną soundbara. Ta jest powiązana także z funkcjonalnością, jednak nawet najtańsze modele Samsunga z subwooferem łączą się z nim bezprzewodowo, a to istotna zaleta funkcjonalna — tym bardziej, że połączenie jest nawiązywane automatycznie. Co więcej, te przystępne cenowo soundbary można doposażyć w bezprzewodowe głośniki efektowe tylne (SWA-9200S), które zapewniają znaczną poprawę efektu otoczenia dźwiękiem i poszerzenie panoramy. Dwucyfrowa seria S to jedyne soundbary Samsunga bez subwooferów — są dedykowane do skromnych przestrzeni. Charakteryzują się małą szerokością (długością) i wyraźnym oddaniem ścieżki dialogowej. Tym samym zapewniają znaczną poprawę jakości dźwięku w porównaniu z dźwiękiem uzyskiwanym wprost z telewizora. Ultrawąski HW-S800/801B potrafi zadziwić potęgą i pełnią dźwięku, jaki wydobywa się z belki o wysokości zaledwie 38 i głębokości 40 mm. Jednostka niskotonowa jest znacznie mniejsza niż w modelach Q (kubik o boku ok. 24 cm), lecz mimo to bardzo dobrze wypełnia pomieszczenie groźnie brzmiącymi pomrukami. S800B odznacza się ponadto rozbudowaną funkcjonalnością (Chromecast, AirPlay 2, Alexa, NFC, HDMI eARC, kompatybilność z Atmosem, funkcja automatycznego dopasowywania dźwięku i bezprzewodowa transmisja dźwięku z kompatybilnego telewizora do soundbara), co przy cenie około 1700 zł czyni ten produkt całkiem wyjątkową pozycją na rynku.

Najbardziej rozbudowana i zróżnicowana seria Q zapewnia najlepszą jakość dźwięku i równie bogatą funkcjonalność. Występuje tu znaczne zróżnicowanie pod względem zastosowanej konfiguracji głośników (3.1, 3.1.2, 5.1.2 lub 11.1.4), ale są też ważne cechy wspólne: kompatybilność z Dolby Atmos i DTS:X, bezprzewodowa transmisja dźwięku z kompatybilnego telewizora (Samsunga) do soundbara (także w systemie Atmos) oraz funkcja Q Symphony. Głośniki wbudowane w telewizor (modele QLED z 2021 r., Neo QLED i najnowszy QD-OLED) synchronizują się z soundbarem w celu dodatkowego poszerzenia doznań przestrzennych. W przypadku filmów działa to nadspodziewanie dobrze.

Szok i niedowierzanie

Po wizycie w centrum szkoleniowym Samsunga zlokalizowanym w podwarszawskim Sękocinie wytypowaliśmy jeden model soundbara do bardziej szczegółowych testów: HW-Q800B. Plasuje się on poniżej wspomnianego flagowca Q990B i jest od niego dwukrotnie tańszy (kosztuje około 2300 zł). Soundbar ten pracuje w konfiguracji 5.1.2, co oznacza, że na froncie belki znajdują się trzy głośniki (L, C, R), po bokach, pod kątem 45 stopni umieszczono dwa głośniki efektowe surround, zaś na górnej ściance — kolejne dwa, dedykowane do ścieżek Dolby Atmos i DTS:X. Z płaską, ponad 5-kilogramową belką o długości 111, głębokości 12 i wysokości 6 cm współpracuje dość pokaźny subwoofer aktywny (21x40x40 cm) o masie prawie 10 kg. Całość prezentuje się solidnie i w żadnym wypadku nie sprawia wrażenia obcowania z tanią „masówką”.

samsung hw-q800b

Samsung HW-Q800B

Zapomnijmy na chwilę o cenie. Zdecydowana większość soundbarów została zestrojona w taki sposób, by wywołać atrakcyjne efekty dla mniej wyrobionych słuchaczy. Głośniki te słabo sobie jednak radzą z wiernością oddania ludzkiej mowy, śpiewu, brzmienia instrumentów akustycznych i naturalnością dźwięku. Z HW800B jest inaczej — zabłysnął zarówno przy oglądaniu filmów (szczególnie tych ze ścieżką dźwiękową Dolby Atmos), jak i koncertów z Blu-raya, które stanowiły znaczącą część materiału testowego. Ten głośnik potrafi wytworzyć dużą, szeroką scenę w efektami z pionie, które tworzą swoistą „kopułę” nad ekranem i słuchaczem. Wierność jest nie mniej ważna, co odnosi się nie tylko do najważniejszego, środkowego zakresu pasma, ale także do niskich tonów, których integracja z belką jest wręcz wyśmienita. Obejrzeliśmy bardzo obszerne fragmentu koncertu Johna Mayera „Where the light is” z płyty Blu-ray (Dolby TrueHD 7.1, 24 bity/48 kHz). Z niedowierzaniem stwierdziliśmy, że dźwięk był zadziwiająco zbliżony w barwie i dynamice do tego, co oferują klasyczne zestawy głośnikowe średniej klasy. Brzmienie gitar, perkusji, wokal Mayera, kontrola basu i potęga dźwięku były zjawiskowe, zważywszy na rodzaj głośnika i cenę. Rytmiczność to kolejna, ogromna zaleta tego soundbara. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem! Dodajmy w tym miejscu, że za równowartość HW-Q800B nie kupimy dziś choćby podstawowego amplitunera A/V z Atmosem, nie mówiąc już o głośnikach. Kolejnym krążkiem muzycznym był koncert Hansa Zimmera z Pragi (Dolby Atmos). Oddanie skali orkiestry, oklaski publiczności, projekcja szczegółów dalece przewyższyły nasze oczekiwania. Doprawdy trudno było uwierzyć, że dźwięk dobywa się z nieco ponad metrowej belki. Osoba, która przypadkowo weszła do pomieszczenia (otwarty salon z kuchnią o powierzchni ok. 35 m2) była przekonana, że grają średniej wielkości kolumny stojące obok.

Kolejne projekcje, już z wykorzystaniem bieżących produkcji firmowych, potwierdziły dotychczasowe, entuzjastczne obserwacje. Oglądanie filmów z wysokiej jakości dźwiękiem przestrzennym było naprawdę wciągające za sprawą bogatej w szczegóły sceny dźwiękowej, znakomitej czytelności dialogów oraz nisko schodzącego, lecz całkiem czystego, niedudniącego basu. Wystarczyło wybrać na pilocie tryb „Surround” i niczego nie ruszać, chociaż dla wydobycia maksymalnej spójności, szybkości i klarowności dźwięku korzystne okazało się lekkie zredukowanie poziomu subwoofera. Audiofile docenią też to, że HW-Q800B obsługuje bezstratne ścieżki wielokanałowe LPCM 7.1, czym producent... w ogóle się nie chwali. W tym celu konieczne jest korzystanie z połączenia HDMI.

Jakieś wady? Aplikacja SmartThings mogłaby mieć wbudowane serwisy strumieniowe (AirPlay 2 i Spotify Connect zasadniczo rozwiązują problem, choć nie całkowicie), a brak głośników tylnych powoduje utratę „tyłu” sceny dźwiękowej. To jednak żaden problem, ponieważ można je dokupić (SWA-9500S).

Reasumując, HW-Q800B to wyborny przykład na to, że soundbary potrafią mile zaskoczyć — i to bardzo!

 

Oceń ten artykuł
(1 głos)