PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Odtwarzacz strumieniowy/DAC Pioneer N-70A

Mar 19, 2015

Index

N-70A jest nie tylko najlepszym odtwarzaczem strumieniowym Pioneera, ale także najdoskonalszym źródłem dźwięku, jaki ta firma produkuje – i kiedykolwiek produkowała.

Dystrybutor: DSV, www.dsv.com.pl
Cena: 5499 zł
Dostępne wykończenia: czarny (K) lub srebrny (S)

Tekst: Marek Lacki | Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Przetwornik z bonusami

pioneer-n70a

O tym, że stereo wraca do łask, mówi się już od dawna. Japońskie firmy zareagowały na ten fakt z różną determinacją. Wydaje się, że Pioneer był jedną z tych, które obudziły się najpóźniej. Wrześniowe targi IFA ukazały zmianę tego producenta w podejściu do tematu. Pokazał on kilka bardzo obiecujących produktów, w których wiele uwagi poświęcono torowi audio. Wśród nich znalazł się odtwarzacz wieloformatowy BDP-LX88 (Blu-ray), słuchawkowy USB-DAC (U-05) oraz ambitny konstrukcyjnie streamer i DAC w jednym – recenzowany model N-70A. Wraz z nim zaktualizowano i poprawiono opisywany już na naszych łamach model N-50A.

System odsłuchowy:

  • Przedwzmacniacz: Atoll PR400
  • Końcówka mocy: Atoll AM400
  • Kolumny: Equilibrium Atmosphere 2012
  • Przetwornik ref.: M2Tech Young DSD
  • Komputer: Dell Studio 1555, Win 8.1 PRO, Intel Core 2 Duo, 4GB RAM
  • Kabel USB: Wireworld Ultraviolet 7
  • Kabel koaksjalny: Naim DC-1 RCA to BNC
  • Zasilanie USB: IFI Audio iPower + kabel Gemini
  • Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight
  • Interkonekt: Equilibrium Turbine XLR i RCA
  • Kable zasilające: Enerr  Symbol (do końc. mocy), Furutech FP 314 Ag (do odtwarzacza), Enerr Holograph (do przedwzm.)
  • Kondycjoner: Enerr ACPoint One
  • Stolik: Rogoz Audio z BBS

Funkcjonalność

Najwyższy model odtwarzacza strumieniowego marki Pioneer to zaawansowane funkcjonalnie urządzenie, zapewniające możliwość odtwarzania sygnałów z wielu źródeł. Najważniejsze są jednak jego funkcje sieciowe, czemu służy umieszczone z tyłu gniazdo sieciowe RJ-45 (Ethernet). Ci, którzy preferują połączenia bezprzewodowe, mają do dyspozycji opcjonalny adapter Wi-Fi.
W ramach funkcjonalności DLNA 1.5 i połączenia LAN Pioneer jest kompatybilny z każdym dostępnym na rynku formatem audio: zarówno PCM (do 32 bitów i 384 kHz włącznie), jak i DSD 128 (5,6 MHz). Analogiczne możliwości daje wbudowane asynchroniczne wejście USB typu B. Pioneer odtwarza pliki formatów FLAC, ALAC, WAV, AIFF – i nie ma tu żadnych ograniczeń w kwestii częstotliwości próbkowania, co jest częstym problemem innych odtwarzaczy sieciowych. Oczywiście zadbano o odczyt gapless. Uniwersalność Pioneera jako DAC-a podkreślają dwa wejścia cyfrowe – optyczne i koncentryczne.

Jest też port USB typu A umieszczony z przodu, a służący do obsługi pamięci masowych (co w kontekście powyższego wydaje się mało interesujące) oraz urządzeń iOS. Można także korzystać z radia internetowego (vTuner). Dodatkowymi funkcjonalnościami są AirPlay i Spotify Connect.

pioneer-n70a-lcd

Wyświetlacz budzi mieszane odczucia. Z jednej strony fajnie, że jest dość duży i umożliwia wyświetlanie okładek (także w przypadku plików WAV – wystarczy umieścić jpeg okładki w folderze danego albumu), jednak z drugiej – jego kwadratowy kształt i niewielkie napisy ukazujące metadane (tytuł albumu, piosenki, nazwa wykonawcy), format pliku, rozdzielczość i próbkowanie sprawiają, że czytelność wskazań jest mocno ograniczona. Już z odległości około 3 m przestajemy dostrzegać poszczególne informacje – można rozpoznać jedynie miniaturkę okładki.

pioneer-n70a-ekran1pioneer-n70a-ekran2

W przypadku dużych bibliotek muzycznych obsługa za pomocą pilota oczywiście nie zdaje egzaminu, bo liczba kliknięć potrzebnych do tego, by dotrzeć do albumu lub artysty w środku alfabetu, jest niepraktycznie duża. Rozwiązaniem problemu powinna być aplikacja Pioneer ControlApp (iOS i Android). Działa nieźle, interfejs jest przejrzysty. Niestety, nie jest możliwe tworzenie playlist, brakuje też wyszukiwarki alfanumerycznej. Mimo wszystko wyszukanie danego albumu odbywa się znacznie szybciej niż za pomocą pilota. W porównaniu z niezależnymi aplikacjami do sterowania klientami UPnP, Pioneer ControlApp ma tę zaletę, że umożliwia zdalne włączanie i wyłączanie odtwarzacza, sterowanie radiem, zmianę ustawień – w zasadzie wszystko, co jest możliwe. Połączenie N-70A z firmowym wzmacniaczem za pomocą kabla zakończonego wtykami 3,5 mm sprawia, że przebywając poza pokojem odsłuchowym, jednym naciśnięciem ekranu aplikacji wyłączymy cały system.


Budowa

Japońskie urządzenia wyższej klasy, marek takich, jak Denon, Sony, Marantz czy Yamaha, przyzwyczaiły nas w ostatnich latach do najwyższej jakości wykonania, mogącej stanowić wzór do naśladowania przez europejskich producentów. Pioneer nie odbiega od tej tendencji – N-70A jest wprost perfekcyjnie wykonany. Zwraca uwagę nie tylko solidność obudowy, spasowanie elementów (choć tu mamy drobne zastrzeżenie: włącznik sieciowy nie był w egzemplarzu testowym koncentrycznie osadzony, lecz lekko przesunięty), lecz także o ogólne wrażenie, które jest wyjątkowo pozytywne. Co tu dużo mówić: N-70A w rzeczywistości prezentuje się o wiele lepiej niż na zdjęciach.

Pierwszy kontakt z urządzeniem zrodził myśl: „Czy oni aby się nie pomylili i nie włożyli do kartonu jakiegoś wzmacniacza?”. Cóż, masa 11,5 kg może mocno zaskoczyć, wynika z dwuwarstwowej, wyjątkowo solidnej obudowy, przy której nawet Marantz NA7005 wypada dosyć blado.

pioneer-n70a-srodek

Drugie miłe zaskoczenie to gniazda XLR na tylnej ściance – dla wielu audiofilów wyznacznik klasy urządzenia. Nie zamontowano ich tu dla ozdoby. Tor sygnałowy od przetworników c/a jest zbalansowany. Są nimi 8-kanałowe kości ESS Technology ES9016S – po jednej sztuce na kanał. Sekcja analogowa wykorzystuje 6 sztuk podwójnych wzmacniaczy operacyjnych Burr-Brown OPA2134UA. Płytka audio ma niezależny zasilacz z oddzielnym zaekranowanym transformatorem. Zastosowano stabilizatory napięciowe JRC 7815A/7915A, jest też tranzystor 2SC4883A, którego rola jest dla nas niejasna. Główne kondensatory filtrujące Nichicon mają pojemność po 4700 µF (2 sztuki), prócz nich jest jeszcze mniejszy elektrolit 2200 µF.

Środkową część obudowy zajmują układy cyfrowe: procesory sygnałowe, pamięci, karta sieciowa oraz odbiorniki sygnałów wejściowych: AKM AK4115VQ dla wejść cyfrowych i układ CMedia CM6632A obsługujący wejście USB.

Lewą komorę zajmuje zasilacz sekcji cyfrowej i sterowania, z podobnej wielkości transformatorem jak w sekcji analogowej.  
Cały układ przekonuje nas uporządkowaniem i wysoką jakością montażu. 


Brzmienie po sieci

O brzmieniu japońskiego sprzętu zapisano już całe tomy. W świadomości audiofilskiej kojarzy się ono z niekoniecznie dobrą reprodukcją barw, ograniczeniami w mikrodynamice. Tak było kiedyś. W ostatnich latach już nieraz mogliśmy się przekonać, jak niewielka jest korelacja pomiędzy krajem pochodzenia sprzętu a dźwiękiem. Urządzenia Pioneera brzmiały, jak do tej pory, dość różnie. Zawsze jednak przekonywały dynamiką, motoryką.

N70A przy całej swojej równowadze, niemal idealnej liniowości, charakteryzuje się brzmieniem o dość powściągliwym charakterze. W dużej mierze jest ono odfiltrowane z emocji. Poziom nasycenia barw względem selektywności brzmienia i dobrej precyzji określiłbym jako umiarkowany. Nie miałem zastrzeżeń do stereofonii, choć z drugiej strony nie wyróżniała się też na plus.
W moim odczuciu dość zaskakująca była dynamika. Niestety, na minus. Odtwarzacz nie rwał się do grania, miał – przynajmniej subiektywnie – ograniczoną skłonność do ekspresji. Dźwięk nie zawierał spodziewanego życia, był grzeczny. W rzeczywistości szybkość przekazu była dobra, atak – poprawny, szybkość wchodzenia na wysokie poziomy – niezła.

pioneer-n70a-zasilacz-analogowy

Przypuszczalnie głównym winowajcą tego stanu rzeczy był bas. Jego poziom obecności był raczej z tych towarzyszących niż aktywnych. Kontury, kontrola były bardzo dobre, jednakże dynamika, chęć do grania – umiarkowane. Brakowało jakiegoś wyraźniejszego wykopu, uderzenia. Wszystko było grane za bardzo pod linijkę.

Pragnę jednak mimo wszystko zastrzec, że uzyskany poziom jakości dźwięku był stosunkowo wysoki, brzmienie Pioneera ma cechy dobrych odtwarzaczy CD w podobnych cenach. Swobodnie sięga nawet wyżyn naszej kategorii B.

Badając właściwości brzmieniowe, niejako przy okazji sprawdziłem, czy będzie słychać różnicę w jakości pomiędzy połączeniem sieciowym za pomocą kabla LAN i WiFi. Pioneer został podłączony do routera kablem, natomiast komputer z routerem raz połączyłem za pomocą kabla, drugi raz bezprzewodowo. Brzmienie po kablu okazało się lepsze: minimalnie żywsze, bardziej bezpośrednie, z nieco lepszą dynamiką.

Na przednim panelu, po lewej stronie, znajdują się trzy diody sygnalizujące obróbkę sygnału cyfrowego: Hi-Bit32, Upsampling lub jej brak (Direct). Użycie zarówno jednego, jak i drugiego algorytmu upsamplingu dawało zbliżony rezultat, w postaci ożywienia dźwięku, jego lepszej namacalności.

W menu można ponadto odnaleźć ustawienia filtrów cyfrowych dla sygnałów PCM i DSD – po trzy dla każdego z nich. Przeprowadzone próby nie wykazały istotnych różnic brzmieniowych pomiędzy nimi.


Jako transport cyfrowy

Z uwagi na obecność wyjść cyfrowych i rozbudowanych możliwości sieciowych (Spotify, radio internetowe, DLNA) zapewne wiele osób zada sobie pytanie, czy Pioneer mógłby dobrze sprawdzić się jako transport cyfrowy, współpracujący z zewnętrznym przetwornikiem c/a. By tak się stało, silnik sieciowy musi zapewniać niski poziom jittera, wyjścia cyfrowe muszą mieć też dobre parametry szybkościowe i być „czyste” pod względem zakłóceń. Tyle teorii, a jak wygląda praktyka?

Skorzystałem z wyjścia koaksjalnego i przetwornika M2Tech Young DSD. Jakość dźwięku uległa tylko nieznacznej poprawie, co – zważywszy na dwukrotny wzrost ceny źródła – czyni takie rozwiązanie zupełnie nieopłacalnym. Najwyraźniej jakość implementacji funkcji sieciowych w N-70A ma swoje ograniczenia (duży jitter?), a zostało to potwierdzone w drugiej części testu, polegającej na sprawdzeniu N-70A w roli USB DAC-a.

pioneer-n70a-gniazda

USB DAC

Jakość dźwięku uzyskiwana z wejścia USB audio wywołała niemalże szok. To było jak odetkanie jakiegoś zapomnianego korka albo otwarcie głównej bramy, zamiast dotąd używanej bocznej furtki. Dźwięk wyskoczył nagle z więzów, ożył – stał się niezwykle dynamiczny i pełnokrwisty. Poprawiły się barwy, stały się nasycone, żywe, w pełni komunikatywne. Zyskały stereofonia i namacalność dźwięku. Całkowitej transformacji uległ bas. Miał punch, schodził nisko, był świetnie zróżnicowany. To już nie było to samo urządzenie. Klasyfikacja jakości brzmienia przeniosła się jednoznacznie w rejon kategorii A. Jakość dźwięku była zbliżona do przetwornika M2Tech Young DSD.

Zatem, jeśli chcemy wykorzystać w pełni potencjał N-70A, musimy z tego urządzenia korzystać jak z przetwornika USB.

 


Galeria


Naszym zdaniem

pioneer-n70a-zzzI znów to samo: Pioneer N-70A, analogicznie jak Marantz NA7005, okazał się bardzo dobrym przetwornikiem i tylko dobrym odtwarzaczem strumieniowym, jest też o wiele lepszym USB DAK-iem niż streamerem. Nie znaczy to jednak, że funkcjonalności sieciowe Pioneera są nic niewarte. Otóż w gruncie rzeczy – tak na co dzień – słuchanie N-70A jako odtwarzacza sieciowego jest w pełni akceptowalne. Jakość brzmienia na pewno nie rozczarowuje w kontekście ceny, choć nie jest wybitna. Chcąc uzyskać maksymalną jakość brzmienia, warto jednak podłączyć Pioneera do komputera z wgranym sterownikiem i odpowiednim odtwarzaczem programowym. Wówczas okaże się, że to już nie to samo urządzenie. Za cenę 5500 zł otrzymujemy znakomity DAC o jakości brzmienia najlepszych urządzeń w zbliżonej cenie, a pod względem funkcjonalności nieporównywalnie od nich lepszy. Trudno też nie wspomnieć o znakomitej jakości wykonania. Wielkie brawa, Pioneer!

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją