Index
Budowa
Jako że w dalszej części tego testu publikujemy opis modelu CD32, to ograniczę się do zasadniczych różnic pomiędzy nimi. Z zewnątrz dotyczy to wyświetlacza na przedniej ściance, który nie jest oledem, lecz tradycyjnym displejem matrycowym TFT. Jest przez to zdecydowanie mniej czytelny. Poza tym, nie ma żadnych różnic w funkcjonalności ani w wyglądzie przedniej ścianki. W CD22, w czarnej wersji kolorystycznej, zdecydowano się na kontrastową stylistykę: szuflada i guziki są srebrne.
Kolejne różnice można odnaleźć na panelu tylnym. Brakuje wyjść XLR – zarówno analogowych, jak i wyjścia cyfrowego. Sama obudowa jest identyczna.
We wnętrzu rozplanowanie elementów również jest takie samo, z tą jednak różnicą, że płyta główna została podzielona na dwie. Jej lewa strona zawiera elementy zasilania i wyjścia cyfrowe, natomiast prawa jest zasadniczo częścią analogową. Zamiast dwóch kości przetwornika, tym razem jest tylko jedna, w dodatku gorsza: to Burr Brown PCM1792.
Mimo tych zmian, odtwarzacz wzbudza zaufanie. Układ jest zdecydowanie bardziej rozbudowany niż w Creeku, sprawia wrażenie sporo droższego. Nie oszczędzano zbytnio na zasilaniu: konstruktorzy przyłożyli się. Czytnik jest z Astatecha, czyli mamy „przemysłowy” standard.
Mimo że CD22 jest nową konstrukcją, nie ma wejść cyfrowych. To świadomy zabieg producenta. Wejście USB znajdziemy w dedykowanym wzmacniaczu zintegrowanym. Szkoda, bo przetwornik w odtwarzaczu jest dużo rozsądniejszym i z reguły technicznie lepszym rozwiązaniem niż we wzmacniaczu. To ma być zachęta Szwedów do tego, by kupić kompletny system.