PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Resonessence Labs Invicta Mirus

Cze 27, 2014

Index

Invicta Mirus – to zagadkowa nazwa modelu firmy o nazwie jeszcze trudniejszej do zapamiętania i wymówienia. O wiele łatwiej w pamięć zapada jednak samo brzmienie tego DAC-a.

Dystrybutor: Crazy Crank, www.rlabs.com.pl
Cena: 17 000 zł (dostępne wykończenie czarne)

Tekst: Marek Lacki (ML), Filip Kulpa (FK) | Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Absolutnie dobry DAC

Resonessence Labs to kanadyjska marka założona przez Marka Mallinsona, wcześniej dyrektora operacyjnego w ESS Technology, czyli producenta układów scalonych do przetworników cyfrowo-analogowych. Współtwórcą jest również jego brat – szef inżynierów ESS. Nie dziwi zatem fakt, iż w przetworniku Invicta Mirus zastosowano właśnie kość ESS.

mirrus2-aaa

Zewnętrzny projekt szczytowego w ofercie urządzenia dalece odbiega od wyobrażeń o urządzeniu „audiofilskim”, czyli okazałym, ciężkim, efektownym. Mirus ma format mini (szerokość 22 cm) i bardziej przypomina produkt ze świata studyjnego niż audiofilskiego. Szata wzornicza jest podobna nieco do Myteka, choć jednak nieco bardziej dopracowana w detalach. Z bliska czuć wysoką jakość: guziki pracują z wyczuwalnym momentem zadziałania, a pokryte są przyjemnym w dotyku tworzywem. Bardzo precyzyjnie działa też pokrętło, którym można alternatywnie korzystać zarówno z pełnego menu, jak i z regulacji głośności. Również obudowa jest znakomitej jakości –  spód i góra zostały wykonane z grubych kawałków aluminium.

System odsłuchowy:

  • Pokój: 37 m2, zaadoptowany akustycznie, o średnim czasie pogłosu
  • Komputer: Dell Studio 1555, 2 x 2,2 GHz, 4 GB RAM, Windows 8.1 PRO
  • Program: JPLAY 5.2 + J.River Media Center 18
  • Przedwzmacniacz: Naim NAC 202
  • Końcówka mocy: Naim NAP 200
  • Kolumny: Equilibrium Atmosphere 2012
  • Kabel USB: Wireworld Ultraviolet 7
  • Kable głośnikowe: Equilibrium Equilight
  • Interkonekt: Equilibrium Turbine, Naim SNAIC
  • Kable zasilające: Enerr Symbol (do wzm.), Enerr Holograph (do przetw.)
  • Kondycjoner: Enerr AC Point One
  • Stolik: Rogoz Audio 4SPB3/BBS

Budowa

Przetwornik wyposażono w układ stand-by. Wybudzenie DAC-a odbywa się poprzez dłuższe wciśnięcie pokrętła głośności/sterowania. Niebieskie podświetlenie logo zmienia się wówczas w czerwone. Siłę podświetlenia można regulować niezależnie dla obu kolorów, w kilku stopniach. Wysokiej jakości wyświetlacz OLED ma aż dziesięć stopni regulacji jasności świecenia. Jego rozdzielczość jest bardzo wysoka, lecz, niestety, jest on zbyt mały – do tego zagadnienia wrócimy jeszcze w dalszej części opisu.

mirrus-wnetrze

Invicta Mirus potrafi przyjmować materiał cyfrowy z kilku źródeł, za pomocą różnych wejść: USB Audio 2.0/1.0, AES/EBU, BNC oraz Toslink. Gniazda BNC są aż potrójne (w tym jedno wyjście), za to w ogóle nie ma gniazda RCA. Zastosowano także możliwość wyprowadzenia sygnału cyfrowego wyjściem optycznym lub HDMI. W przyszłości to ostatnie może być zamienione na wejście (programowo). Software Mirusa jest systematycznie ulepszany. Jako że urządzenie korzysta z programowalnych układów scalonych, są duże możliwości poprawy jego funkcjonalności oraz brzmienia.

Zwarta, kompaktowa i bardzo dobrze wykonana obudowa Mirusa skrywa relatywnie niezłożony układ elektroniczny z fizycznie rozdzielonymi blokami zasilania oraz torami audio w postaci dwóch, piętrowo ułożonych płytek SMD. Jedna z nich obsługuje wyjścia RCA, druga – XLR-y. Nietypowy podział.

Z lewej strony zamontowano duży, wielosekcyjny transformator toroidalny oraz okazałą baterię kondensatorów filtrujących. W sumie zastosowano ich dwanaście – każdy o wartości 2200 µF/35 V. Stabilizatory napięć – 4 sztuki – to produkty firmy Linear Technology (LT1965).

Za przechwytywanie i obróbkę sygnałów cyfrowych odpowiada programowalny układ scalony FPGA Xilinx Spartan-6 XC6SLX45 wykonany w technologii 45 nm. Wspiera go mikrokontroler USB Cypress CY7C068013A z wgranym sterownikiem Thessycon.
Konwersję cyfrowo-analogową realizują dwa 32-bitowe, 8-kanałowe układy ESS Sabre ES9018S w autorskiej (dla ESS) technologii Hyperstream. To nie tylko przetworniki c/a, lecz także filtry nadpróbkujące, zintegrowane interfejsy S/PDIF, system podwójnej pętli fazowej do redukcji jittera (DPLL) i regulacja głośności. W trybie wyjścia stereo (po 4 DAK-i na kanał), jak w przypadku Mirusa, układy ESS9018 osiągają fantastyczny odstęp od szumu na poziomie 133 dB.


Muzyka z kart SD

Unikatową cechą Invicty na tle innych DAC-ów jest czytnik kart SD, za pomocą którego można odtwarzać muzykę prosto z kart pamięci SD. Teoretycznie rozwiązanie to zwalnia przyszłego użytkownika z konieczności podłączania jakiegokowiek źródła cyfrowego czy komputera. Tyle, że oznacza to pewne wyrzeczenia funkcjonalne i na dłuższą metę wydaje się niepraktyczne. Głównie dlatego, że pojemność kart SD jest ograniczona (obecnie do 128 GB). Zgranie terabajtowej biblioteki muzycznej na karty SDXC wymagałoby użycia ośmiu kart SDXC, a to oznacza wydatek od 2 do 5 tys. złotych – zależnie od jakości i wydajności użytych kart. Za tyle można kupić dużo pojemniejszy dysk NAS i nowy laptop, co – koniec końców – zapewnia wyższy komfort użytkowania. Ponadto, jak już wspomnieliśmy, wyświetlacz jest zbyt mały. Z normalnej odległości (3 m) nawigacja po drzewie muzycznym jest już bardzo utrudniona (niewiele widać). Jeszcze gorzej jest podczas odtwarzania. Osiemdziesiąt procent powierzchni wyświetlacza zajmuje bardzo czytelne wskazanie poziomu wyjściowego, w efekcie czego nie starcza już miejsca na tytuł albumu, nazwę artysty i inne metadane – malutka linijka na dole wyświetlacza jest zupełnie niewidoczna z miejsca odsłuchu. Oczywiście, o żadnej aplikacji na tablet czy komputer nie ma mowy, gdyż Mirusa nie da się podłączyć do sieci komputerowej. Nasze zaskoczenie wywołał fakt, że pliki w formacie AIFF nie były odtwarzane – mimo że producent deklaruje odczyt plików WAV, FLAC, AIFF, DSF i DFF. Mirus może odtwarzać materiały PCM i DSD w najwyższych dostępnych rozdzielczościach i częstotliwościach próbkowania, odpowiednio: 32 bity/384 kHz i 5,6 MHz (DSD128).

Biorąc to wszystko pod uwagę, odczyt muzyki z kart SD należy traktować bardziej jako dodatek niż coś, z czego chętnie korzystalibyśmy na co dzień. W szczególności czytnik SD przydaje się do odtwarzania muzyki w formacie DSD, który w przypadku komputerów Mac i tego przetwornika nie jest obsługiwany. Pola DSD64 i DSD128 w programie Audirvana Plus były nieaktywne.


Funkcjonalność

Dzięki wbudowanej w układy ES9018 cyfrowej regulacji głośności, Mirusa można podłączyć bezpośrednio do końcówki mocy, co upraszcza tor sygnałowy, eliminując analogowy preamp. Regulacji tej nie da się ominąć, ale można ją ustalić w pozycji maksymalnej (0 dB), dzięki czemu jest przezroczysta sonicznie. W domyślnym ustawieniu, zawsze po uruchomieniu, Mirus zostaje ściszony o 30 dB względem poziomu referencyjnego i  jest to dosyć niewygodne, jeśli korzystamy z przedwzmacniacza.

Na wygodę użytkowania Mirusa wpływa także miniaturowy, ale bardzo poręczny i wygodny pilot Apple Remote (który bez problemu dokupimy w razie zgubienia – koszt 85 zł). Można nim sterować głośnością, zarządzać ustawieniami urządzenia, wyborem źródeł, a także wyborem utworów z kart SD, co – jak już opisaliśmy – jest nieco ułomne. Pilot Apple pozwala także na sterowanie odtwarzaniem muzyki z poziomu samego komputera, gdy korzystamy z wejścia USB przetwornika. W przypadku Windowsa i programu J.River Media Center komendy są przesyłane z DAC-a do komputera za pomocą łącza USB. Co oczywiste, pilot obsługuje także komputery Mac – wówczas do łączności są wykorzystywane podczerwone fale. Sterowanie odtwarzaniem działało w obydwu trybach pracy programu Audirvana Plus: zwykłej playlisty oraz w trybie integracji z iTunes. To bardzo wygodne i w praktyce obsługa Mirusa jako USB DAC-a jest zdecydowanie lepszą opcją niż odtwarzanie muzyki z kart pamięci.

W ustawieniach DAC-a mamy dostęp do wyboru filtrów cyfrowych. Zastosowano ich aż siedem: Sabre Fast Roll-Off, Sabre Slow Roll-Off, Minimum Phase IIR, Minimum Phase Slow Roll-Off, Linear Phase Apodizing, Linear Phase Fast Roll-Off oraz Linear Phase Slow Roll-Off. W teście odsłuchowym został wykorzystany algorytm Linear Phase Apodizing jako ten optymalny.

Ciekawostką jest fakt, że dystrybutorem w Polsce została firma, która przez wiele lat zajmowała się, i nadal zajmuje, importem high-endowych rowerów marki Santa Cruz. Rowery ma wyłącznie w sprzedaży bezpośredniej i w tym samym systemie oferuje produkty Resonessence Labs. Dzięki temu cena testowanego przetwornika jest tylko o około 10% wyższa niż w Stanach Zjednoczonych.


Brzmienie

Opinia I (ML)

Mam jeszcze świeżo w pamięci wyniki odsłuchów trzech droższych od Mirusa przetworników c/a: M2Tech aVaughana (26 tys. zł), Ayona Stealtha (28 tys. zł) oraz Metronome’a Technologie (70 tys. zł). Ponadto zupełnie niedawno testowałem Auralica Vegę (14 tys. zł), na co dzień zaś używam M2Techa Younga z zasilaczem Palmer (komplet za 9 tys. zł). Ten układ odniesienia wydaje się wystarczający do postawienia diagnozy: czy Resonessence Invicta Mirus to dobry DAC.

Może to wywołać zaskoczenie, ale żadne z wymienionych urządzeń nie było na tyle dobre, aby stawić czoła Mirusowi w każdej dziedzinie brzmienia. Niektóre z nich dorównywały mu lub go przewyższały, ale tylko w pewnych aspektach. Lepszą płynność i łagodność barwy miał np. Metronome. Weźmy jednak na warsztat bas i dynamikę. Pod tym względem, jak do tej pory, najlepiej wypadł M2Tech Vaughan. Również używany przeze mnie M2Tech Young bardzo dobrze radzi sobie w tym apsekcie. Pozostałe wymienione przetworniki są w tej kategorii zwyczajnie słabsze. Invicta Mirus przewyższa dynamicznie oba M2Techy. W stosunku do Younga pozostawia nawet wyczuwalny dystans w dziedzinie jakości basu, szybkości i rozpiętości dynamicznej. Wszystkie pozostałe modele, które tu przywołałem, nie mają z Mirusem większych szans w omawianej kategorii. Przejdźmy do szczegółów.

mirrus-gniazdaBas Mirusa nie jest szczególnie rozbudowany, na pewno nie jest go dużo. W dodatku jego obecność wydaje się bardzo dyskretna. Podczas pierwszego odsłuchu dopiero po jakimś czasie zwróciłem uwagę, że w ogóle jest. Nie chodzi o to, że go brakuje, ale jego charakter jest tak dyskretny i wtopiony w tło muzyczne oraz tak naturalny, że w ogóle nie zwraca na siebie uwagi jako osobne zjawisko. Jest tak zwinny i tak szybki, a jednocześnie przeźroczysty i różnobarwny, że prawie go nie słychać. Słychać za to muzykę. Bez wątpienia jest to najlepszy bas, jaki słyszałem z przetwornika cyfrowo-analogowego testowanego w moim systemie. Drugą bardzo istotną cechą Mirusa jest precyzja i klarowność brzmienia oraz rozdzielczość. Pod tym względem ponownie blisko jest Vaughanowi i Vedze. W porównaniu z tymi, szczegółów w Mirusie jest jednak więcej – są jeszcze gładsze, ale jednocześnie nie tak słodkie jak w Auralicu, lecz podane w sposób maksymalnie realistyczny. Ten realizm odnosi się też w równym stopniu do średnicy. Jest takie nagranie wytwórni Chesky Records, uzyskane metodą sztucznej głowy, w którym David Chesky osobiście używa nożyczek fryzjerskich, symulując obcinanie włosów wokół niej. Realizm metaliczności szczękających nożyczek jest uderzający. Rozdzielczość i precyzja brzmienia – fenomenalna i lepsza niż w wielu droższych DAC-ach.

Bardzo wysoko należy również ocenić walory przestrzenne. Organy Bacha (Toccata i fuga d-moll) brzmiały przynajmniej o klasę lepiej niż na moim Youngu, a wydawało się, że i na nim jest całkiem nieźle. Oczywiście słychać było, opisane wcześniej, precyzję i superbas, który w organach jest bardzo ważny. Doszedł jednak jeszcze czynnik, który sprawił, że miało się wrażenie, iż siedzi się w kościele, a organy naprawdę grają, i choć dźwięk dociera zewsząd, z uwagi na nietłumioną akustykę kościoła, to jednak zdecydowanie lepiej była zdefiniowana odległość pomiędzy ławką a miejscem, skąd pochodziło źródło dźwięku. Tu nawet nie chodzi o skupienie, czy wycięcie z tła, choć i te elementy były wzorowe – jak pokazała inna muzyka. Chodzi o samą odległość, którą można było niemal zmierzyć. Bardziej typowe nagrania z jazzem czy innymi formami pokazały, że scena dźwiękowa jest, po pierwsze, otwarta, bardzo bezpośrednia, a po drugie, ogniskowanie źródeł pozornych jest ostre jak brzytwa.

Słuchałem tego przetwornika przez około tydzień, dzień w dzień, szukając niedociągnięć. Dosłownie dopiero ostatniego dnia uznałem, że brzmienie mógłoby być odrobinę bardziej mięsiste. Poza tym – nie mam żadnych uwag. Nie przy cenie 17 tys. złotych.
Tutaj mógłbym właściwie skończyć, ale pozostały jeszcze kwestie brzmienia karty SD kontra podłączenie przez USB oraz ocena materiału DSD, którego – jak do tej pory – nie stosowałem, a został on wykorzystany w teście.

Pierwszy wniosek jest taki, że jakość brzmienia uzyskana przez złącze USB była wyższa niż w przy korzystaniu z czytnika kart, co jest zaskakujące o tyle, że karta SD nie jest przecież źródłem zakłóceń, jak podłączony, nieizolowany galwanicznie komputer PC. Niezależnie od tego, czy materiał był w formacie DSD, czy PCM, porzez USB brzmienie było o wiele bardziej precyzyjne w barwie, a w szczególności dotyczyło to basu i środka pasma. Również stereofonia była dokładniejsza. Najwięcej zyskiwała dynamika. Zatem znów okazuje się, że komputerowe audio nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Że komputery – same w sobie – nie są „be”. Mówiąc wprost: lepiej użyć gniazda USB i słać muzykę z komputera (o ile dysponujemy odpowiednim softwarem muzycznym), niż przegrywać ją na karty SD i z nich bezpośrednio ją odtwarzać.

Drugi wniosek dotyczy porównania brzmienia nagrań PCM i DSD. Ustalenie, które jest lepsze, udało się tylko częściowo. Korzystając z interfejsu USB, uznałem, że DSD64 brzmi nieco lepiej niż PCM 24/96. Jednocześnie PCM 24/192 okazał się lepszy niż DSD64. Niestety, nie dysponowałem identycznymi próbkami z materiałem DSD128, które powtarzałyby się na PCM czy DSD 64. Gdy z kolei materiał DSD64 odtwarzałem z karty SD, brzmiał on gorzej niż PCM 24/96 przez USB, o 24/192 nie wspominając. (ML)

Opinia II (FK)

DAC Resonessence zagościł u mnie na kilka dni, do wykonania sesji zdjęciowej. Trudno było mi jednak powtrzymać swoją ciekawość i nie podłączyć Mirusa do mojego systemu – tym bardziej, że dystrybutor dostarczył całkiem sporo muzyki w formacie DSD (64 i 128) na trzech kartach SD 64 GB. Niestety, materiał ten w większości okazał się zgraniem płyt winylowych, co, owszem, jest pewną ciekawostką, lecz nienadającą się do krytycznych porównań formatów PCM i DSD. Po przeprowadzonej selekcji nagrań i ich porównaniu z moją biblioteką muzyczną okazało się, że dysponuję zaledwie dwoma albumami w formacie DSD64, które mogę porównać z wydaniami PCM: jednym w formacie CD, drugim w wersji hi-res 24/96. Obydwa zgrałem na kartę SD, by wyeliminować zależność wyniku porównań od samej metody odtwarzania plików. Nie ma bowiem możliwości odtwarzania DSD na komputerach Mac z powodu braku sterownika na system operacyjny Mac OS.

Nie powiem, żeby DSD mnie rozczarowało, bo przecież wiele lat temu przeprowadziliśmy sporo porównań tego formatu z PCM 16/44,1 (korzystając z płyt hybrydowych Super Audio CD). Najogólniej rzecz ujmując, DSD nie wnosi niczego nowego w świat plików audio o wysokiej rozdzielczości – tak przynajmniej wynika z przeprowadzonych porównań. Poziom jakości brzmienia albumu Norah Jones „Come Away With Me” w formacie DSD (zastrzegam, nie wiem, skąd pochodził w tym przypadku materiał źródłowy) nie był znacząco lepszy od ripu wydania CD, które posiadam. Pojawiła się pewna dodatkowa porcja przestrzeni i gładkości, lecz były to różnice bardzo niewielkie w kontekście porównań samych przetworników c/a (jako DAC odniesienia posłużył Meitner MA-1). Z kolei porównanie albumu Diany Krall „Love Scenes” w wersji 24/96 i DSD64 wypadło, w mojej ocenie, na korzyść „peceemu”. Dźwięk był zwyczajnie żywszy, bardziej dynamiczny, bardziej obecny, bardziej angażujący. I bardziej przestrzenny. Elementem działającym na niekorzyść DSD jest znacznie niższy poziom głośności (o 6 dB), co indukuje konieczność pogłaśniania muzyki – w przybliżeniu dwukrotnie. W przypadku wzmacniaczy lampowych oznacza to zwiększony poziom szumu. 

mirrus-dac

Jakby jednak nie patrzeć, to, czy DSD brzmi lepiej, czy gorzej niż PCM, ma i tak marginalne znaczenie, bo 99,5% nagrań plikowych i tak jest dostępnych wyłącznie w formatach PCM, w różnych częstotliwościach próbkowania. Nieporównywalnie ważniejsze jest więc, jak Mirus brzmi odtwarzając materiał PCM. 

To neutralnie brzmiący, dobrze wyważony tonalnie DAC, który utrzymuje wysoki poziom relacji jakości brzmienia do ceny właściwie w każdej możliwej dyscyplinie. Jako tako, nie ma swojego łatwo uchwytnego charakteru. Można powiedzieć, że gra bardzo poprawnie i trudno przyłapać go na czymkowiek – dopóki oczywiście nie znamy produktu ewidentnie lepszego.

Najbardziej doceniłem doskonałą dynamikę i ogólną motorykę. Mirus swobodnie porusza się po skali dynamicznej, nie budząc niedosytu – nawet w zestawieniu z urządzeniami po kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Prawdziwą miarą jakości brzmienia jest, jak wiadomo, nie to, czy dane urządzenie osiąga spektakularne wyniki w tej czy innej dyscyplinie brzmienia, lecz to, jak łudząco realistyczny dźwięk produkuje. Ot, tak po prostu – bez wnikania z  detale. W tej materii moim absolutnym punktem odniesienia jest także, już od niemal dwóch lat, kanadyjski przetwornik Meitner MA-1. To urządzenie znokautowało już wiele znacznie od siebie droższych modeli i dodam, że nie jestem jedyną osobą, która tak uważa. Mając tak ustawioną poprzeczkę, można dość łatwo wskazać, czego Mirus nie potrafi – i nie chodzi tu o krytykę tego konkretnego urządzenia, lecz wskazanie ograniczeń, które na tym pułapie cenowym muszą istnieć. Otóż Mirus nie przeskakuje progu namacalności i realizmu brzmienia, które odróżniają źródła cyfrowe kategorii A+ od „zwykłego” high-endu, a Mirus niewątpliwie do niego przynależy. Nie ma też równie ekscytującego, ultrazwinnego i niesamowicie czytelnego basu – rodem z Meitnera. Nie potrafi choćby w porównywalnym stopniu otworzyć scenę dźwiękową, zrobić z niej nie scenę dźwiękową stereo lecz wirtualną przestrzeń muzyczną, w której możemy się zanurzyć, a następnie, wyciągając rękę, wskazywać poszczególne instrumenty czy efekty.

Moje aktualne doświadczenie z DAC-ami i źródłami plikowymi najwyższej klasy określają relację jakości brzmienia Mirusa do ceny w następujący sposób: Cena 17 tys. zł jest właściwa z perspektywy użytkownika Meitnera MA-1 czy też Calyxa Femto. Inaczej mówiąc, nie obstawiałbym, że jest wyższa. Z drugiej strony, jeśliby jednak porównać Mirusa z wieloma wielokrotnie droższymi od niego DAC-ami, okazałby się on produktem o znakomitej relacji jakości do ceny. Pozostaje jeszcze odpowiedź na pytanie:jak Mirus wypada na tle licznej grupy bardzo udanych przetworników c/a za 10–15 tys. zł, z Arcamem FMJ D33, Ayre QB-9 czy Brystonem BDA-2 na czele. To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi, zachęcając tym samym do indywidualnych porównań. Zdecydowanie warto spróbować! (FK)


Galeria


Naszym zdaniem

mirrus-ocenaSzczytowy model debiutującej na naszych łamach firmy Resonessence Labs jest urządzeniem zdecydowanie godnym bliższego poznania, a nawet formalnej rekomendacji. W dziedzinie precyzji, kontroli basu, szybkości oraz rozdzielczości to jeden z lepszych DAC-ów w ogóle, natomiast w swojej kategorii cenowej pod tym, ale i innymi względami, może uchodzić za dobry punkt odniesienia.

Wbudowany czytnik kart pamięci jest potencjalnie interesującą alternatywę dla odczytu plików, choć  – naszym zdaniem – znacznie lepiej jest zainwestować w dedykowanego do audio laptopa i dysk NAS. Będzie lepiej, wygodniej, a przy okazji też (na ogół) taniej.

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
Więcej w tej kategorii: Bryston BDA-3 »

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją