PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Sony UDA-1

Lut 01, 2016

Index

Brzmienie

UDA-1 to urządzenie o dwóch obliczach, które w zależności tego, czego i jak głośno słuchamy, może przywoływać więcej cech jednego lub drugiego z nich. Od razu zaznaczę, że zdecydowanie przeważa to pierwsze – nazwijmy je A – które sprawia, że audiofilski odsłuch jest „bezbolesny”, a nawet wciągający. Fakty są bowiem takie, że UDA-1 potrafi grać zaskakująco detalicznie i otwarcie. Jest na tyle przejrzysty, klarowny, że standardowe zestawienia typu budżetowy wzmacniacz i odtwarzacz za podobną kwotę okazałyby się mało przekonujące. Słuchając wielu nagrań za pomocą UDA-1 włączonego w regularny system odsłuchowy – pomiędzy transport Auraic Aries a kolumny Zollera – kręciłem głową z niedowierzaniem: że tak dobrze może brzmieć malutki wzmacniacz na scalakach. Być może kluczem do sukcesu jest krótka ścieżka sygnałowa, brak połączeń, a więc i mniejsza podatność na zakłócenia, być może jeszcze coś innego, ale ostatecznie liczy się to, że podczas słuchania muzyki przez ten niepozorny (acz świetnie wykonany) sprzęt, nie czułem żadnego dyskomfortu przez większość czasu.

Prócz wspomnianej już szczegółowości, na uwagę zasługuje zaskakująco dobra stereofonia, z precyzyjnym rysunkiem źródeł, naprawdę niezłą głębią (choć testowany miesiąc temu jeszcze mniejszy Teac był pod tym względem jeszcze lepszy – niesamowite!) i porządnym rozciągnięciem panoramy stereo. Co więcej, niskie tony przez sporą część czasu wydają się całkiem potężne, głębokie i dobrze rozciągnięte. UDA-1 lepiej, niż znane mi małe wzmacniacze USB podobnego typu, kontroluje membrany wooferów, nie dając aż tyle poczucia, że są one wykonane z waty. Jest więcej twardej krawędzi i ataku, niż oczekiwałem, choć do ideału oczywiście sporo brakuje. Jeśli ktoś chciałby ten bas porównać z tym, co oferuje Pioneer A-30 i niedrogi przetwornik USB, to oczywiście takie porównanie nie ma większego sensu: wiadomo, że klasyczny wzmacniacz – szczególnie tak dobry jak tani Pioneer – rozgromi maleństwo.

Drugie, to nieco słabsze oblicze wzmacniacza, ujawniające, że mamy do czynienia z produktem mimo wszystko budżetowym, pojawia się przy odsłuchu gęsto zaaranżowanych nagrań z muzyką elektroniczną, przy dużych poziomach głośności. Wówczas to neutralny przez większą czasu balans tonalny przesuwa się w stronę wyższych częstotliwości, dając wrażenie rozjaśnienia, które raczej nie wynika z podkreślenia góry, ale odciążenia dolnych rejestrów. Brzmienie staje się lekkie, traci selektywność i część dobrych manier. Dopóki jednak poruszamy się w obszarze muzyki akustycznej, niezbyt dużych składów czy nawet dobrze nagranego popu, to natura wzmacniacza jest skrzętnie maskowana. Byłem totalnie zaskoczony tym, jak gładko i przestrzennie, a nawet naturalnie, brzmiał najnowszy album Manu Katche „Third Place” (odtwarzany z plików PCM  24/88,2). Gdybym na podstawie tylko tego nagrania miał ocenić klasę brzmienia testowanego wzmacniacza, zakwalifikowałbym go prawdopodobnie do kategorii C!

UDA-1, mimo skromnej mocy, co się dawało odczuć przy głośniejszych odsłuchach, jest najbardziej dynamicznym małym wzmacniaczem USB, jaki testowaliśmy. Pod tym względem również mile zaskakuje.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

1 komentarz

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją