Dystrybutor: Horn Distribution, www.horn.pl |
Tekst: Filip Kulpa, konsultacja techniczna: Ludwik Igielski | Zdjęcia: AV, Marantz Artykuł pochodzi z Audio-Video 1/2024 - KUP TERAZ |
|
|
Odtwarzacz Marantz CD 50n i wzmacniacz Model 50
TEST
Czas leci. To był wrzesień 2020 roku, kiedy w szczycie pandemii i szalejących lockdownach, Marantz zaproponował swoim miłośnikom dosyć radykalną odmianę w zakresie stylistyki oferowanych urządzeń. Zaprezentowano mianowicie zestaw serii 30, składający się ze wzmacniacza MODEL 30 i odtwarzacza SACD 30n. Przy okazji narodził się slogan reklamowy „Modern Musical Luxury”. Nowa stylistyka niewątpliwie mogła się podobać, ale częściowo spolaryzowała opinie użytkowników. Wydawało się, że Marantz obrał bardziej lifestylowy kurs, co do pewnego stopnia zaniepokoiło audiofilów i bardziej konserwatywną część odbiorców.
Na rozwijanie nowego pomysłu trzeba było poczekać prawie półtora roku, a dokładniej do lutego 2022 roku, kiedy to pojawił się wzmacniacz zintegrowany z modułem sieciowym — MODEL 40n. Trzy miesiące później zadebiutował odtwarzacz CD 60, a jesienią pojawiły się pierwsze urządzenia A/V w duchu „nowoczesnego luksusu muzycznego”. Na kolejne premiery przyszło nam poczekać do września 2023, kiedy to anonsowano amplituner strumieniowy STEREO 70s. Miesiąc później swoją, początkowo tylko wirtualną, premierę testowany komplet serii 40, składający się z odtwarzacza strumieniowego CD i analogowego wzmacniacza zintegrowanego. Urządzenia te fizycznie zadebiutowały w Polsce podczas wystawy Audio Video Show.
O ile w przypadku dwóch poprzednich wzmacniaczy stereo (30 i strumieniowego 40), inżynierowie Marantza zdecydowali się na amplifikację w klasie D (Hypex NCore), o tyle tym razem wzmacniacz ma stopień końcowy w klasie AB i zasilacz liniowy. Argument cenowy (że niby tak jest taniej) należy z góry odrzucić, ponieważ MODEL 50 wyceniono na 8700 zł, czyli zaledwie o 3300 zł taniej od samograja MODEL 40n, który ma przecież znacznie bardziej rozbudowaną funkcjonalność (i pracuje w klasie D). Wydaje się więc, że o rezygnacji z modułów Hypexa zadecydowały czynniki „pozabudżetowe”, a w szczególności jakość i charakter brzmienia. Zaraz to zresztą zweryfikujemy.
Analogowa integra na bogato
Wzmacniacz jest kompletnie wyposażoną integrą, mającą wyłącznie złącza analogowe — dokładnie tak, jak w przypadku modelu 30. Wyróżnione — za pomocą lepszych jakościowo gniazd — są wejścia liniowe CD i phono (MM), przy czym te drugie zwarto zaślepkami dla obniżenia poziomu szumów (gdy są nieużywane). Do dyspozycji mamy wyjścia pre-out, wejście na końcówkę mocy (Power Amp In), dwie pary przełączanych terminali głośnikowych wysokiej jakości (identyczne jak w droższych modelach) oraz cztery dodatkowe wejścia liniowe. Para dodatkowych złącz RCA służy do integracji sterowania z innymi urządzeniami w systemie.
Wzmacniaczowi nie brakuje niczego — pomijając, rzecz jasna, wejścia cyfrowe, które znajdziemy w odtwarzaczu.
MODEL 50 otrzymał także wyjście słuchawkowe 6,3 mm, regulatory barwy i balansu (odłączalne za pomocą funkcji Source Direct), przełącznik wyjść głośnikowych A/B/A+B i pokrętło elektronicznej regulacji głośności. Niewielki wyświetlacz OLED wkomponowany w kółko pośrodku czołówki, pokazuje wybrane wejście i ustawiony poziom głośności (w ujemnej skali decybelowej). Wskazania są bardzo ostre i kontrastowe, ale z odległości 3 metrów stają się już prawie niewidoczne. Na szczęście, w trakcie regulacji głośności jej wskazanie jest powiększane.
Do zdalnego sterowania służy systemowy nadajnik podczerwieni — identyczny jak ten dołączony do odtwarzacza. Przy zakupie systemu jeden z nich się dubluje, dzięki czemu mamy zapas na wypadek awarii, zalania lub innego przypadku losowego. Pilot jest estetycznie wykonany i ergonomiczny. Pewną dezorientację może jednak budzić sposób przełączenia wejść. Przyciski dostępu bezpośredniego przypisano odtwarzaczowi, natomiast wzmacniacz musi się zadowolić opcją przełączania sekwencyjnego (góra/dół). Uznano, być może słusznie, że użytkownik częściej będzie zmieniał wejścia cyfrowe niż analogowe. Nie zmienia to faktu, że wygoda obsługi wzmacniacza trochę na tym cierpi.
Pewnego przyzwyczajenia wymaga także głośne klikanie przekaźników załączających układy, a tym bardziej je wyłączające, co dzieje się automatycznie, przy braku sygnału wejściowego dłużej niż przez 15 minut. Opcję tę na szczęście można wyłączyć, przytrzymując przycisk ON/Standby przez 5 sekund. Analogiczna funkcja jest dostępna w odtwarzaczu. Instrukcje obsługi obydwu urządzeń są dostępne wyłącznie w wersji elektronicznej — znak czasów.
Płytka końcówki mocy ciasno przylega do aluminiowego radiatora, w związku z czym trudno dojrzeć oznaczenia tranzystorów wyjściowych — użyto dwóch par na kanał.
Elektroniczna regulacja głośności jest bardzo precyzyjna (skok 0,5 dB), działa jednak „leniwie”, szczególnie z pilota. Zmiana głośności z -70 do -50 dB (odpowiadająca zwiększeniu głośności z bardzo małej do średniej) zajmuje około trzech sekund. Z kolei delikatne zgłośnienie o 2 dB wymaga czterokrotnego kliknięcia lub dłuższego przytrzymania przycisku, ponieważ na jedno kliknięcie regulator reaguje natychmiast, a na przytrzymanie — z wyczuwalną zwłoką. Pokrętło na czołówce też reaguje dosyć ospale. Obrót o 180 stopni powoduje zwiększenie głośności o umiarkowane 7 dB — chyba że obrót wykonujemy zdecydowanie bardziej energicznie. Nie ma to jednak jak porządne, klasyczne potencjometry (pod warunkiem, że są one wyselekcjonowane, z czym różnie bywa).
CD, DAC i streamer w jednym
CD 50n powiela pomysł z SACD 30n, polegający na połączeniu odtwarzacza strumieniowego i DAC-a z napędem optycznym. Główna różnica to rezygnacja z firmowego czytnika SACD na rzecz tańszego napędu kompatybilnego wyłącznie z płytami CD. Poza tym, wyposażenie i możliwości obydwu urządzeń są niemalże identyczne, jednak ze wskazaniem nowy model. CD 50n zyskał bowiem wejście HDMI ARC, które w praktyce będzie zdecydowanie bardziej przydatne niż drugie wejście optyczne. Utrata 3 kg masy względem 30-ki (z 13,5 do 10,3 kg) nie wydaje się znacząca w kontekście spadku ceny o niemal połowę: z 15 500 do 8700 zł. Zachowano dwa wyjścia RCA, z których jedno jest regulowane, drugie — stałopoziomowe. To potencjalnie użyteczna opcja, dzięki której można rozważyć sparowanie odtwarzacza z końcówką mocy lub wykorzystanie bezpośredniego wejścia na końcówkę mocy. Warto tutaj zauważyć, że podobnie jak w SACD 30n, sterowanie poziomem na wyjściu liniowym jest możliwe wyłącznie z poziomu aplikacji. Odtwarzacz ma także wyjście słuchawkowe, czym dubluje wyposażenie wzmacniacza.
Funkcjonalność wyjść regulowanych w odtwarzaczu jest nieco ograniczona, ponieważ sterowanie poziomem jest możliwe wyłącznie z aplikacji.
Wyświetlacz OLED pamięta jeszcze czasy pierwszego streamera Marantza, modelu NA7004, który debiutował ponad 12 lat temu. Dziś trochę już trąci myszką.
Moduł strumieniowy HEOS jest ten sam jak w droższym modelu, takie same są więc jego możliwości, przy czym należy zauważyć, że nowa wersja aplikacji odczuwalnie poprawiła komfort obsługi. Część dawnych zastrzeżeń stała się nieaktualna. Marantz nareszcie dodał obsługę plików AIFF, jak również interaktywny pasek odczytu (nie dotyczy jednak odczytu z dysków NAS), dzięki czemu możemy łatwo i szybko dotrzeć do ulubionego fragmentu. Pewne ograniczenia jednak pozostały. W trybie sieciowym (DLNA) nie odtworzymy plików w formatach PCM powyżej częstotliwości próbkowania 192 kHz, ani w DSD powyżej 5,6 MHz (co jednak trudno uznać za realną wadę). Lepiej pod tym względem wypada wejście USB Audio (PCM 384 kHz / DSD 11,3 MHz). Szkoda również, że HEOS nadal nie jest zgodny z Roonem.
Marantz utrzymał koncepcję połączenia odtwarzacza strumieniowego i DAC-a z napędem optycznym.
W aplikacji mamy dostęp do najpopularniejszych serwisów strumieniowych (Spotify, Tidal, Deezer, Amazon Music), możemy w jej ramach tworzyć mieszaną kolejkę odtwarzania, zapisywać playlisty, zapamiętywać ulubione stacje radiowe i definiować presety. CD 50n wspiera łączność AirPlay 2, ma funkcjonalności Connect (Tidal i Spotify) oraz Bluetooth 5.0. Uśpiony, zapamiętuje ostatnio aktywne źródło i jeśli to była stacja radiowa, automatycznie wznawia jej odbiór. To samo dotyczy przełączania źródeł — gdy wracamy do „Internet Radio”, zaczyna grać ostatnio ustawiona stacja radiowa. Dobrze, że ktoś o tym pomyślał. Jeśli CD 50n podłączymy do telewizora za pomocą kabla HDMI, funkcja ARC automatycznie załączy to wejście z chwilą uruchomienia TV. Funkcjonalny, przyjazny w użytkowaniu sprzęt.
Model 50 - budowa
Obydwa urządzenia mają takie same obudowy o wysokości 130 mm, łudząco podobne do tych, które spotykamy w serii 30. Gdyby nie oznaczenia, odróżnienie od siebie obydwu odtwarzaczy i wzmacniaczy byłoby niemożliwe, gdy spoglądamy na nie od frontu. To pozytywne zaskoczenie, zważywszy na znaczne różnice cenowe.
Trójwymiarowe fronty wykonano częściowo z plastikowego odlewu imitującego aluminium (wklęsłe skraje z charakterystycznymi falistymi zagłębieniami) oraz aluminium, z którego zrobiono środkowy, płaski panel zawierający wyświetlacz i manipulatory. Oszczędności ujawniają się w konstrukcji górnych, zachodzących na boki, pokryw, które wykonano z pojedynczego, giętego arkusza, niezbyt grubej blachy stalowej, której przetłoczenia imitują użycie oddzielnych paneli. Uginające się pod naciskiem pokrywy wydają z siebie całkiem donośne dźwięki przy puknięciu twardym przedmiotem lub palcem, co trochę nie licuje z luksusowym wizerunkiem urządzeń. Solidny jest natomiast dwuwarstwowy spód chassis. Mimo wspomnianego zastrzeżenia, nowe Marantze są porządnie wykonane. Wzmacniacz waży 13,5 kg, odtwarzacz — jak już wspomniałem — przeszło 10 kg. Ustawione obok siebie, na blacie stolika, sprawiają bardzo korzystne wrażenie. Aż miło popatrzeć.
Wnętrze wygląda jakby znajomo. Marantz powrócił do klasycznej końcówki mocy i zasilacza liniowego. Słuszne posunięcie!
Wnętrze wzmacniacza wygląda jakby znajomo. Ma typową architekturę, bez silenia się na symetrię rozmieszczenia kanałów. Z lewej strony znajduje się sporych rozmiarów transformator toroidalny posadowiony na stalowej płycie izolującej, za nim mamy dodatkowy zasilacz impulsowy sekcji podtrzymania (stand by). Płytka końcówki mocy ciasno przylega do aluminiowego radiatora, w związku z czym trudno dojrzeć oznaczenia tranzystorów wyjściowych — użyto dwóch par na kanał. Główne elektrolity filtrujące zasilanie mają pojemność 2 x 18 000 µF / 63 V. Tor wejściowy i przedwzmacniacz to całkiem rozbudowany układ dyskretny zmontowany metodą mieszaną (powierzchniowo i metodą przewlekaną). Użyto firmowych modułów HDAM SA2 i HDAM SA3. W przedniej części płytki znajdują się układy stabilizacji i filtracji zasilania. Kondensatory pochodzą od Su’scona i Elny (Silmic).
Układ przedwzmacniacza gramofonowego — całkiem „na bogato". No ale w końcu winyl jest dziś na topie. Dobra jakość komponentów.
Całkiem poważnie potraktowano układ przedwzmacniacza gramofonowego. Obsługuje on wprawdzie wyłącznie wkładki MM, ale wygląda nie gorzej niż w oddzielnych phonostage’ach średniej klasy. Zastosowano dwuwarstwową płytkę drukowaną, montaż jest zarówno powierzchniowy, jak i tradycyjny (przewlekany). Wśród elementów aktywnych znajdują się pojedyncze tranzystory (stopnie wstępne w układzie całego korektora) oraz układy scalone — podwójne wzmacniacze operacyjne — wszystkie w wersji SMD. W każdym kanale pracuje jeden taki układ (NJM8068 firmy New Japan Radio Corporation). Jedna sekcja pracuje jako bufor (wtórnik o wzmocnieniu napięciowym 1), natomiast pozostała — jako aktywny stopień realizujący korekcję RIAA. Ponadto, zastosowano wysokiej klasy elementy bierne: metalizowane rezystory o zawężonej tolerancji, kondensatory elektrolityczne z serii ELNA Silmic oraz nowoczesne kondensatory foliowe (zielone baloniki na zdjęciu). Te ostatnie pracują jako elementy sprzęgające ze sobą poszczególne stopnie korektora oraz w roli pojemności odpowiedzialnych za precyzyjną korekcję RIAA. Takich samych elementów użyto zresztą w torze liniowym.
W czasie powstawania recenzji schemat ideowy tego układu nie był dostępny, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można domniemywać, że korekcję RIAA zrealizowano w pętli ujemnego sprzężenia zwrotnego, zgodnie z niepisaną tradycją firmy.
Odtwarzacz CD 50n — budowa
Układ elektroniczny odtwarzacza jest nie mniej rozbudowany niż wzmacniacza. Wnętrze ma zabudowę piętrową. Górna płytka mieści moduł sieciowy obsługujący także pamięci masowe USB, układy wejściowe i programowalne układy scalone, a wśród nich Altera Max V (CPLD), jednostka ARM MCL Logic (MLC3730S) czy procesor Renesas Technology. Wejściem USB zarządza mikrokontroler XMOS z serii U110. Z niego, modułu strumieniowego oraz z odbiornika wejściowego S/PDIF (PCM9211) sygnał trafia do układu przetwornika ESS Sabre ES9018K2M (materiały firmowe błędnie wymieniają układ ES9038). Dalej sygnał biegnie taśmą komputerową do położonej poniżej płytki analogowej, na której znalazły się, rozdzielone złoconą szyną, filtr dolnoprzepustowy HDAM i bufory wyjściowe HDAM SA2. Ponownie należy pochwalić jakość użytych elementów biernych. Mechanizm czytnika to dalekowschodni napęd o nic nie mówiącym oznaczeniu YTL-101YP. Szuflada, którą z nim sprzęgnięto porusza się cicho i bardzo powoli. Odczytem można sterować zarówno z poziomu czołówki i pilota, jak również z aplikacji. Ciekawe uczucie.
Producent „nie żałował” układów elektronicznych także w odtwarzaczu. Elementy zasilacza ukryto pod płytką cyfrową.
Brzmienie
Uprzedzając wszelkie wątpliwości, pragnę podkreślić, że odsłuchy zestawu poprzedziłem prawie dwutygodniowym wygrzewaniem dzień w dzień, po 8-10 godzin — zestaw służył mi do słuchania radia, a trochę także do oglądania programów TV i filmów. Po tym okresie rozpocząłem wstępne odsłuchy, korzystając z urządzeń odniesienia, którymi był komplet Naima (CD5x, FlatCap XS i Nait 5), odtwarzacz CD Accuphase DP-65V oraz znakomity, niedrogi streamer Bluesound Node X. Na tym etapie korzystałem z dysku NAS, Tidala i wbudowanego napędu CD oraz zestawów głośnikowych KEF R3 Meta ustawionych na supersolidnych i bardzo ciężkich podstawkach Rogoz Audio w moim drugim systemie.
To, czy CD 50n grał z wbudowanego napędu CD, czy z dysku sieciowego, czy z Tidala, nie miało większego wpływu na wrażenia odsłuchowe, które określiłbym jako umiarkowanie entuzjastyczne. Zestaw grał poprawnie pod względem tonalnym, odznaczał się więcej niż dobrą precyzją i niezłym oddaniem sceny dźwiękowej. Całościowo jednak dźwięk odebrałem jako trochę zubożony barwowo i emocjonalnie. Brakowało mi soczystości i zaangażowania kompletu Naima, a tym bardziej kombinacji Nait 5/FlatCap XS z odtwarzaczem DP-65V (ta z pozoru dziwna kombinacja, potrafi mile zaskoczyć). Zgodnie z przypuszczeniami, winowajcą opisanego stanu rzeczy okazał się odtwarzacz. Skąd taki wniosek? Naim CD5x podłączony do wzmacniacza Marantza grał wyraźnie bardziej zwiewnie, w sposób bardziej swobodny i nasycony, natomiast podłączenie streamera Marantza do Naita 5 nie zapewniło porównywalnych efektów. Co więcej, bardziej kolorowy i mniej techniczny przekaz uzyskałem ze streamera Bluesounda podłączonego do Naima niż z kompletu Marantza. Z jednej strony, byłem tymi wnioskami lekko zaskoczony, z drugiej natomiast przypomniałem sobie, że Denon DNP-2000NE, który korzysta z tego samego modułu sieciowego i tych samych kości c/a (tyle że aż czterech) pokazał podobne ograniczenia. W znacznej mierze znikały one w trybie USB DAC-a.
Czytnik obsługuje wyłącznie płyty formatu CD.
Doszukując się analogii, odsłuchy w głównym systemie postanowiłem zacząć właśnie od wejścia USB Audio, do którego podłączyłem SOtM-a sMS-200 Ultra Neo. Nie mając początkowo żadnego bezpośredniego odniesienia do trybu DLNA, ani wbudowanego napędu CD, stwierdziłem, że brzmienie systemu niespecjalnie odpowiada wrażeniom z pierwszej fazy testu. Z jednej strony Marantzowi na pewno „pomogły” bardziej ekspresyjne, żywiej brzmiące zestawy głośnikowe (z bardzo neutralnymi KEF-ami było Marantzowi jakoś „nie po drodze”), z drugiej natomiast istotny okazał się (inny) sposób wykorzystania CD 50n. Właściwie mógłbym w tym miejscu powtórzyć większość uwag, które zawarłem w recenzji Denona (AV 6/2023 - kup e-wydanie). Skala stwierdzonych różnic w jakości dźwięku pomiędzy odtwarzaniem tego samego materiału muzycznego (plików) z dysku NAS i poprzez SOtM-a w trybie endpointu Roona była znacząca. O ile w tej pierwszej konfiguracji dźwięk był momentami nieco natarczywy, przesunięty do przodu, a panorama odczuwalnie ściśnięta — w konsekwencji czego muzykalność, ogólny poziom zaangażowania przypominały mi wrażenia z pierwszej konfiguracji sprzętowej — o tyle przy wykorzystaniu wejścia USB, komplet Marantz grał bardziej rasowo. Charakter brzmienia nie uległ transformacji, nastąpiła jednak znaczna poprawa w dziedzinie przestrzenności, swobodniejszego umiejscawiania wykonawców na skrajach sceny dźwiękowej i oddania głębi sceny. Panorama cofnęła się, dźwięk przestał być ofensywny, zyskał na gładkości i spójności. Odnotowałem wyraźny postęp pod względem klarowności i rozdzielczości wysokich tonów, przekaz miał w sobie więcej delikatności i subtelności. Jednocześnie w żadnej mierze nie ucierpiała dynamika, która subiektywnie robiła nawet lepsze wrażenie, ponieważ efekt skontrastowania dźwięków cichych i głośnych był bardziej naturalny, realistyczny. Ogólnie rzecz biorąc, w omawianej konfiguracji komplet Marantza grał na poziomie, jakiego bym oczekiwał od zestawu nowoczesnej elektroniki za kilkanaście tysięcy złotych.
Rozbudowana sekcja cyfrowa bazuje na kości przetwornika ES9018K2M.
Każdorazowy powrót do trybu DLNA i dedykowanej aplikacji prowadził do tego samego, ogólnego wniosku: jakość dźwięku pogarszała się. Oczywiście nie w każdym systemie skala tych różnic będzie jednakowa, a szansa na podłączenie transportu plikowego tej klasy co wymieniony jest raczej niewielka, niemniej dla pełnego obrazu sytuacji należy wspomnianą zależność podkreślić.
Wrócę jeszcze do brzmienia systemu w konfiguracji, gdy CD 50n pracuje jako USB DAC. System grał spójnie, dynamicznie, w sposób lekko ocieplony — szczególnie w górnych rejestrach — ale nie zawoalowany. Wysoko oceniłem poziom detaliczności, całkiem swobodne kreowanie obrazu przestrzennego. W średnim i wyższym zakresie nadal było słychać pewne braki w organiczności i plastyczności dźwięku. Muzykalność rozumiana jako miara zaangażowania słuchacza w śledzenie linii melodycznej, rytmu i obrazów instrumentów nie jest zbyt mocną stroną Marantza. Pochwaliłbym natomiast bas — całkiem dobrze kontrolowany, zwarty, o porządnej energii i niezłym rozciągnięciu. W tym aspekcie prezentacji dało się odczuć, że grają urządzenia w cenach czterocyfrowych, ale nie jest to jeszcze powód do krytyki. Na tle mojego Naita 5 z FlatCapem, wzmacniacz Marantza wyraźnie lepiej panował nad najniższym zakresem częstotliwości odtwarzanych przez KEF-y R3 Meta.
Zestaw wejść cyfrowych jest nieco inny niż w SACD 30n. Duży plus za wejście HDMI ARC.
W ostaniej fazie testu odpiąłem dedykowany odtwarzacz, a wzmacniacz podłączyłem do swojego referencyjnego źródła. Moje przypuszczenia dotyczące wysokiej jakości systemowej integry potwierdziły się w całej rozciągłości. MODEL 50 potrafi naprawdę niemało. Zwróciłem uwagę na świetną jakość wysokich tonów, ogólnie gładki i niemęczący charakter dźwięku, co udało się połączyć z bardzo dobrą dynamiką, sporą skalą i swobodą dźwięku. Byłem więcej niż usatysfakcjonowany jakością dźwięku płynącego z tego wzmacniacza. Uważam, że jest on zdecydowanie lepszą pozycją w zestawie.
Galeria
- Zestaw Marantz CD 50n & MODEL 50 Zestaw Marantz CD 50n & MODEL 50
- Funkcjonalność wyjść regulowanych w odtwarzaczu jest nieco ograniczona, ponieważ sterowanie poziomem jest możliwe wyłącznie z aplikacji. Funkcjonalność wyjść regulowanych w odtwarzaczu jest nieco ograniczona, ponieważ sterowanie poziomem jest możliwe wyłącznie z aplikacji.
- Czytnik obsługuje wyłącznie płyty formatu CD. Czytnik obsługuje wyłącznie płyty formatu CD.
- Marantz utrzymał koncepcję połączenia odtwarzacza strumieniowego i DAC-a z napędem optycznym. Marantz utrzymał koncepcję połączenia odtwarzacza strumieniowego i DAC-a z napędem optycznym.
- Rozbudowana sekcja cyfrowa bazuje na kości przetwornika ES9018K2M. Rozbudowana sekcja cyfrowa bazuje na kości przetwornika ES9018K2M.
- Stopnie analogowe w CD50n mają, jak zwykle u Marantza, budowę dyskretną. Stopnie analogowe w CD50n mają, jak zwykle u Marantza, budowę dyskretną.
- Zestaw wejść cyfrowych jest nieco inny niż w SACD 30n. Duży plus za wejście HDMI ARC. Zestaw wejść cyfrowych jest nieco inny niż w SACD 30n. Duży plus za wejście HDMI ARC.
- Producent „nie żałował” układów elektronicznych także w odtwarzaczu. Elementy zasilacza ukryto pod płytką cyfrową. Producent „nie żałował” układów elektronicznych także w odtwarzaczu. Elementy zasilacza ukryto pod płytką cyfrową.
- Wzmacniaczowi nie brakuje niczego — pomijając, rzecz jasna, wejścia cyfrowe, które znajdziemy w odtwarzaczu. Wzmacniaczowi nie brakuje niczego — pomijając, rzecz jasna, wejścia cyfrowe, które znajdziemy w odtwarzaczu.
- Płytka końcówki mocy ciasno przylega do aluminiowego radiatora, w związku z czym trudno dojrzeć oznaczenia tranzystorów wyjściowych — użyto dwóch par na kanał. Płytka końcówki mocy ciasno przylega do aluminiowego radiatora, w związku z czym trudno dojrzeć oznaczenia tranzystorów wyjściowych — użyto dwóch par na kanał.
- Układ przedwzmacniacza gramofonowego — całkiem „na bogato". No ale w końcu winyl jest dziś na topie. Układ przedwzmacniacza gramofonowego — całkiem „na bogato". No ale w końcu winyl jest dziś na topie.
- Wnętrze wygląda jakby znajomo. Marantz powrócił do klasycznej końcówki mocy i zasilacza liniowego. Wnętrze wygląda jakby znajomo. Marantz powrócił do klasycznej końcówki mocy i zasilacza liniowego.
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/audio/item/1431-marantz-cd-50n-model-50#sigProGalleriab95bef47ea
Naszym zdaniem
Ze względu na unifikację stylistyczną obydwu urządzeń, wydaje się raczej mało prawdopodobne, by miały być one kupowane osobno i trafiać do „obcych” konfiguracji. Zasadnym jest więc skupianie się w ocenie tego systemu jako nierozerwalnej całości. Muszę przyznać, że mam pewien kłopot z wydaniem jednoznacznego werdyktu. Z jednej bowiem strony, komplet Marantza potrafi zagrać obiektywnie naprawdę dobrze, w sposób należycie wyważony, dynamiczny, szczegółowy i przestrzenny. Wymaga to jednak podłączenia bardzo dobrego, zewnętrznego transportu USB Audio, co w praktyce będzie chyba rzadko praktykowane. Nie po to przecież kupuje się strumieniowy odtwarzacz CD, aby go wykorzystywać w roli DAC-a.
Jeśli poprzestaniemy na tym, co CD 50n oferuje jako kompletne źródło, to możemy być rozczarowani poziomem nasycenia barw, ogólnym realizmem, namacalnością dźwięku i stereofonią. Sam wzmacniacz zasługuje moim zdaniem na wyraźnie lepsze źródło — przynajmniej takie, jakim jest CD 50n w trybie przetwornika USB. Bez wątpienia MODEL 50 jest wartościową integrą z dobrze rokującym przedwzmacniaczem gramofonowym MM. Dokładniej możliwości tego wzmacniacza sprawdzimy w nadchodzącym teście grupowym. Przypuszczam, że może w nim zabłysnąć.
Artykuł pochodzi z Audio-Video 1/2024 - KUP TERAZ
System odsłuchowy:
- Transport plikowy: SOtM sMS-200 Ultra Neo (Roon endpoint) z zasilaczem Farad Super 3
- NAS: Synology DS115
- Źródła odniesienia: Naim CD5x/FlatCap XS, Accuphase DP-65V
- Wzmacniacze: Audionet AMP1 v2 (2009), Naim Nait 5/FlatCap XS
- Zestawy głośnikowe: KEF R3 Meta, Klipsch RF7 III zzewnetrzną zwrotnicą
- Interkonekty: Albedo Monolith (RCA), Synergistic Research Active USB
- Kable głośnikowe: KBL Sound Red Eye Ultimate
- Akcesoria: podstawki Rogoz Audio 4QB80 MKI, stoliki Rogoz Audio 4SPB/BBS (wzmacniacz mocy), StandART STO (DAC), platforma antywibracyjna PAB, izolatory IsoAcoustics OREA Indigo (DAC+transport CD)
- Zasilanie: dedykowana linia zasilająca, kondycjoner zasilania Keces BP-1200, listwa PowerBASE, kable zasilajace KBL Sound 2 x Master Mirror Reference, Spectrum, zasilacz Sbooster doswitcha Netgear GS-105