Wydrukuj tę stronę

Pioneer X-HM86D

Lip 07, 2017

Pioneer od niedawna oferuje trzecią generację swoich minisystemów premium. Obecny model to unowocześniony następca wprowadzonego dwa lata temu zestawu X-HM82.

Dystrybutor: DSV, www.pioneer.pl
Cena: 3499 zł
Dostępne wykończenia: czarne, srebrne

Tekst: Filip Kulpa, Marek Lacki | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Pioneer X-HM86D - Zestaw mini

TEST

Pioneer X HM86 1 aaa
 

Podobnie jak Onkyo, Yamaha i Denon, Pioneer od wielu już lat oferuje konstrukcyjnie dość ambitne zestawy mini z myślą o melomanach i wszystkich tych, którzy od niedużego sprzętu hi-fi oczekują czegoś więcej niż dużej dawki decybeli. Najnowszą i zarazem najlepszą propozycją japońskiej marki w tym właśnie segmencie jest zestaw X-HM86 – formalny następca testowanego na naszych łamach modelu X-HM82 (AV 11/2014).


Budowa

Analogicznie jak poprzednicy (HM82 i HM81), tak i nowy model jest zestawem jednosegmentowym (nie licząc, oczywiście, głośników). Jednostka centralna ma niezmienione wymiary (szerokość 290 mm, wysokość 98 mm), ale jest o ponad kilogram lżejsza. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło; wygląd przedniej ścianki jest w zasadzie identyczny: szuflada po lewej stronie, ten sam 3,5-calowy wyświetlacz TFT-LCD po prawej, obok gałka głośności. Jedyny niuans różniący obie jednostki to brak 3,5-mm wejścia liniowego na czołówce. Podejrzenia, że mamy do czynienia z tym samym, a jedynie przemianowanym modelem, ulatniają się z chwilą, gdy zajrzymy do tyłu. Terminale głośnikowe powędrowały na lewo, zamiast dwóch par cinchów mamy jedną – co oznacza, że do X-HM86 podłączymy tylko jedno źródło analogowe, jak również jedno źródło cyfrowe, np. telewizyjny dekoder lub telewizor. Jest też opcja wyprowadzenia sygnału dla aktywnego subwoofera. Taki, dość okrojony, zestaw wejść powinien nam jednak wystarczyć, bo możliwości urządzenia ewoluowały i są znacznie większe niż w przypadku 82-ki, tym samym dorównując rywalom.

Prócz DLNA/UPnP, w ramach którego możemy teraz odtwarzać nawet nagrania w formacie DSD256 (co na takim sprzęcie nie ma oczywiście większego sensu), mamy do dyspozycji trzy serwisy streamingowe: Spotify, TiDAL i Deezer (nie wspominając oczywiście o radiu internetowym). To najważniejsza zmiana w zakresie elektroniki (wcześniej była do dyspozycji tylko funkcja Spotify Connect). Wraz z kolejną aktualizacją oprogramowania ma się ponadto pojawić Google Cast, a także FireConnect – nowa funkcjonalność multiroom kompatybilna z urządzeniami innych marek, wspierającymi tę technologię. Niezrozumiałą modyfikacją jest zmiana specyfikacji Bluetooth – obecnie moduł pracuje w standardzie 4.1, ale nie wspiera już kodeka aptX – ciekawe dlaczego. Poprawiono za to, choć nieznacznie, możliwości portów USB (A) – można do nich podłączyć 2,5-calowy dysk twardy (o ile jest sformatowany w systemie FAT32). Jest to sensowne o tyle, że Pioneer odtwarza gęsty materiał PCM i DSD także poprzez USB, jest to więc alternatywa dla połączenia kablowego, na które zapewne nie każdy zechce się zdecydować (czasem nie zawsze jest taka możliwość). Łączność Wi-Fi w przypadku materiału hi-res 24/192 (a także 24/96, nie mówiąc już o DSD) nie zdaje egzaminu – mimo że zastosowano dwuzakresową kartę sieciową (2,4/5 GHz).

Pioneer X HM86 2 tyl

Pioneer ma tylko po jednym wejściu cyfrowym i analogowym. Jest też wyjście na aktywny subwoofer – może się przydać.

 

X-HM86D ma już w standardzie dwa tunery radiowe: analogowy FM i cyfrowy DAB+. W starym modelu za opcje te trzeba było dopłacić, wybierając model z literką D (obecnie wariantu bez DAB-u już nie ma).

Wnętrze nie zaskakuje niczym nadzwyczajnym, przy czym widać tu pewne zmiany względem poprzednika. Najważniejsza dotyczy zasilania. Źródło transformatorowe zastąpiono wydajniejszym i mniejszym (stąd ubytek masy) układem impulsowym, co pozwoliło nieznacznie zwiększyć moc stopni końcowych w klasie D – do 65 W na kanał, przy czym należy zaznaczyć, że jest to wartość bardzo optymistyczna (1 kHz, THD=10%). W praktyce moc wzmacniacza jest dość wyraźnie ograniczona. Czytnik CD pochodzi od dalekowschodniego Asatecha.

Nowe, tj. inne niż w poprzednim modelu, są zestawy głośnikowe. Te dwudrożne monitory mają nieco większy głośnik nisko-średniotonowy (130 zamiast 120 mm) z membraną z włókna szklanego (dotyczy to także nakładki przeciwpyłowej). Tweeter wydaje się natomiast być ten sam (tekstylna kopułka 25 mm), obudowy są nieco wyższe i odrobinę masywniejsze. W sumie trzeba przyznać, że wentylowane do tyłu zestawy głośnikowe sprawiają jak najlepsze wrażenie. Podobnie jak poprzednio, mają małą efektywność (z pewnością poniżej 85 dB), skutkiem czego zestaw jako całość nie potrafi grać szczególnie głośno. Do wykończenia użyto czarnego, połyskującego lakieru.

Obudowy od środka wytłumiono kilkoma płatami różnych materiałów, jak filc i fizelina. Generalnie tłumienie jest skąpe, ale rozmieszczone z rozmysłem. Tunele bas-refleksu wykonano z twardej tektury. Na łączeniach krawędzi znajdują się wzmocnienia z kątowników z mdf-u. Luźno doklejono je też do bocznych ścianek.


Obsługa

Aktualna wersja aplikacji (iOS i Android) jest bardziej rozbudowana niż wcześniej i daje możliwość sterowania wszystkimi opcjami urządzenia, włączając w to ustawienia logowania do serwisów chmurowych, korekcję barwy dźwięku, włączanie znanej już z poprzednika funkcji podbicia basu (P.Bass). Przewidziano także tworzenie systemów multiroom. Wzorem MusicCast Yamahy, każde z pomieszczeń (stref) można nazwać i przyporządkować mu obrazek. Zasadniczo wszystko działa dobrze, ale mamy jedno zastrzeżenie: przełączanie (przeskakiwanie) utworów (czy to z dysku NAS, czy z TiDAL-a) odbywa się z wyraźną zwłoką – wygląda to tak, jakby moduł sieciowy dość mozolnie wczytywał (buforował) kolejny utwór. Zaznaczam, że zastrzeżenie to dotyczy działania po gigabitowej sieci Ethernet.

Ciekawostką jest to, że korzystając z aplikacji, nie można maksymalnie rozkręcić głośności – pełna skala jest 50-stopniowa, a aplikacją dojedziemy nie wyżej niż do „40”. Minusem wyświetlacza jest rozmiar czcionki przy opisie stacji radiowych DAB lub FM – są tak małe, że widać je dopiero z odległości jednego metra.


Brzmienie

Nowy zestaw kontynuuje tradycję poprzednika, grając stosunkowo lekkim, trochę rozjaśnionym dźwiękiem o umiarkowanym poziomie podkolorowań, najlepiej sprawdzając się przy niezbyt głośnym odsłuchu.
Początkowe odsłuchy przyniosły pewne zaskoczenie: zestaw grał zaskakująco potężnie, z wyraźnie podbitym dołem i górą. Dość szybko okazało się, co jest tego przyczyną. Otóż poziomy niskich i wysokich tonów były uwypuklone do wartości +3 (dB), ale to nie wszystko, bo domyślnie był też włączony układ podbijający średni i niższy bas – P.Bass. Odłączenie obu tych korekcji przywróciło w miarę płaską charakterystykę, choć trzeba zaznaczyć, że mistrzem neutralności ten system i tak nie będzie. Co więcej, brzmienie stało się nieco jałowe, żeby nie powiedzieć – nieciekawe.

Jak w każdym małym systemie, bas – by mógł zaprezentować się dynamicznie, z wykopem – ma dość wyraźnie podkreślony wyższy podzakres, co czyni go nieco twardym i głuchym. Przy cichym słuchaniu funkcja P.Bass dodaje potęgi i wypełnienia, jednak do głośniejszego, a w szczególności skupionego odsłuchu się nie nadaje – niskie tony tracą na kontroli, zwartości i różnicowaniu. 

O ile niskie tony i dynamikę (cokolwiek ograniczoną, z pewnością słabszą niż w Grand PianoCrafcie 670) trudno uznać za wyraźne atuty Pioneera, to trzeba przyznać, że zupełnie dobrze radzi on sobie ze stereofonią. Ostrość ogniskowania na środku i stabilność obrazów pozornych są na poziomie porównywalnym z dość drogimi urządzeniami. Oczywiście głębsza analiza ujawnia ograniczenia, takie jak brak wychodzenia poza bazę kolumn czy ograniczoną głębię, ale i tak trzeba przyznać, że jest nieźle.

Pioneer X HM86 3 kolumna

Zestawy głośnikowe dołączane do zestawów mini wyższej klasy coraz częściej są wykonane porównywalnie z konstrukcjami audiofilskimi sprzedawanymi oddzielnie.

 

Jako że Pioneer oferuje możliwość aż trojakiego odbioru tych samych stacji radiowych, dokonałem porównania: FM-DAB-radio internetowe. W tym celu skorzystałem z dołączonej do zestawu anteny wewnętrznej w postaci przewodu. Odbiór miał miejsce w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zarówno w przypadku transmisji DAB, jak i FM siła sygnału była na tyle zadowalająca, że nie pojawiały się zakłócenia (lub przerwy) Początkowo uznałem, że DAB zapewnia lepszy dźwięk niż transmisja internetowa. Wynikało to z faktu, że dźwięk z radiofonii naziemnej był nieco zmiękczony. W rzeczywistości precyzja dźwięku, a zwłaszcza jakość basu oraz ogólna czytelność i szczegółowość były lepsze z transmisji internetowej. W obu przypadkach nie można było narzekać na jakość głosów, ich ostrość lokalizacji i w sumie niezłą namacalność.

Warto dodać, że producent pomyślał o zabezpieczeniach przed skutkami przesterowania. Wspomniałem już o obciętej skali dostępnej głośności – ograniczenie to dotyczy również AirPlaya. Drugie polega na komprymowaniu dynamiki. Przy znacznych skokach głośności następuje miękkie wyłączenie, co objawia się chwilowym wyciszeniem. Jest to ukłon w stronę mniej frasobliwych użytkowników, którzy nie mają na tyle doświadczenia, by stwierdzić i w porę zareagować na pierwsze objawy przesterowania systemu.


Galeria


Naszym zdaniem

Pioneer nieraz już udowadniał, że potrafi stworzyć wartościowe małe zestawy w korzystnych cenach. X-HM86 to najlepszy, jak do tej pory, minisystem tej marki. W porównaniu z poprzednikiem oferuje wstęp do świata streamingu w jakości bezstratnej (TiDAL). Jest też nieco mocniejszy i ma poprawione głośniki, ponadto tuner DAB otrzymujemy w standardzie. Wszystko to jednak kosztuje – cena wzrosła o tysiąc złotych i nie ma co ukrywać, że w tym segmencie to spora różnica. Dwusegmentowy Grand PianoCraft 670 okazuje się tańszy i oferuje przyjemniejsze brzmienie. Atutami Pioneera pozostają jednak, na razie, dostęp do TiDAL-a i Deezera oraz… sporo mniejsze gabaryty. Co też nie jest bez znaczenia. 

 

Pioneer X HM86 4 zzz

 

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)