Budowa
W dobrym przybliżeniu: Qb ma postać sześcianu o boku niewiele ponad 21 cm (wraz z maskownicami). Jest więc trzy razy mniejszy od oryginalnego Mu-so, a to olbrzymia różnica. Myliłby się ten, kto sądzi, że tak duża miniaturyzacja pociągnęła za sobą daleko idące kompromisy od strony konstrukcyjnej. Nic z tych rzeczy. Zespół inżynierów prowadzony przez Roya George’a (dyrektor techniczny), Matthieu Guilloux (główny inżynier) i Simona Matthewsa (odpowiedzialnego za design) miał twardy orzech do zgryzienia: jak przy drastycznej redukcji wymiarów głośnika zachować jego charakter brzmienia, charakter brzmienia Naima w ogóle? Z pomocą przyszły oczywiście nowoczesne narzędzia komputerowe wspierające projektowanie. I liczne próby na prototypach.
To nie jest wcale zabawka. Na obu bocznych ściankach są membrany bierne, zaś głośników jest pięć. Bas jest monofoniczny.
Sekcje średniwysokotonowe zostały ustawione pod kątem do siebie – chodzi o to, by przy pomnocy bocznych ścian stworzyć coś w rodzaj stereofonii.
W przeciwieństwie do Mu-so, jego mniejszy brat ma membrany bierne zamiast bas-refleksu. Umieszczono je po bokach skomplikowanej, mocno ażurowej struktury nośnej – obudowy. Skomplikowanej, bo wbrew temu co widać z zewnątrz, ma ona niewiele wspólnego z banalnym sześcianem. Wykonana z poliwęglanu, z dodatkiem włókna szklanego i ABS-u, ma jedynie obrys tej bryły. To, jak złożonym jest profilem, najlepiej oddają zdjęcia. Mnóstwo tu otworów i nieciągłości, co z pewnością nie sprzyja sztywności. Tę nadają całości: aluminiowa tylna ścianka pełniąca funkcją radiatora, dolna podstawa z przezroczystej płyty akrylowej oraz górny panel wykonany na wzór tego w dużym Mu-so czy w przedwzmacniaczu Statement. Mamy więc wielkie, doskonale płynnie obracające się pokrętło – obręcz z okrągłym panelem dotykowym w środku. Pod pokrętłem znajduje się białe podświetlenie kontrastujące z czarną taflą panelu dotykowego, za pomocą którego możemy włączyć bądź wyłączyć urządzenie lub przełączać aktywne źródło.Do tego celu lepiej jednak nadaje się aplikacja. Przełączanie wejść/funkcji z górnego panelu odbywa się bowiem „po omacku” – Mu-so daje możliwość wyboru jedynie wejść fizycznych (oznaczone umownie trzema paskami) lub radia internetowego. Streaming z Tidala lub UPnP wymaga uruchomienia aplikacji. Wyświetlacz – jakikolwiek – byłby jednak pomocny. Przydałby się również konwencjonalny pilot. Praktyka pokazuje, że chcąc na przykład szybko ściszyć muzykę, musimy gorączkowo sięgać po tablet/smartfon (lub biec do samego głośnika), by odblokować jego ekran/wpisać hasło, poczekać aż zostanie nawiązana powtórna komunikacja (w przypadku Androida zdarzają się „przymrożenia”) – a to wszystko trwa. Tę samą czynność wykonalibyśmy już dziesięć razy za pomocą zwykłego pilota.
W kwestii wyglądu nie da się zaprzeczyć, że urządzenie prezentuje się świetnie. Qb nie robi może takiego wrażenia, jak dorosły brat, lecz ma te same bajery: wspomniane podświetlane kółko u góry oraz stanowiące optyczną przeciwwagę dla nieco, podświetlaną białoniebieskim światłem, akrylową podstawę. Ten element stylistyczny sprawia wrażenie, jakby Mu-so Qb lewitował nad blatem.
Zewnętrzny kształt kubika z charakterystyczną „falą” na froncie określa trójścienna maskownica – standardowo czarna. Można ją wymienić na opcjonalną w jednym z trzech żywych kolorów: niebieskim, czerwonym lub pomarańczowym.
Pora na głośniki – jest ich pięć, czyli o jeden mniej niż u „wielkiego brata” (dwa tweetery, dwa przetworniki średniotonowe i jeden woofer – wspólny, rzecz jasna, dla obu kanałów). Taki kompromis jest całkowicie do przyjęcia, bo o wielkiej stereofonii i tak nie może być mowy. Tweetery znajdują się niemal w jednej linii, przy czym jeden jest skierowany w lewo, drugi – w prawo. Odległość centrów przetworników średniotonowych jest zdecydowanie większa, ale i tak wynosi nie więcej niż 10 cm. One również mają „rozbieżnego zeza”.
Oczywiście, jak przystało na głośnik aktywny, każdy z głośników otrzymał własny wzmacniacz (w klasie D) – te napędzające tweetery i średniotonowce dysponują mocą po 50 W, wzmacniacz sekcji niskotonowej jest dwukrotnie mocniejszy. Mniejsza moc systemu oznacza, że prostszy, a więc i mniejszy, może być zasilacz. To z kolei przekłada się na mniejsze straty energii, tj. mniej wydzielanego ciepła. Przy trzykrotnej redukcji gabarytów było to niebanalne uwarunkowanie, z którym projektanci musieli się zmierzyć. Wspomniane aluminiowe plecy wyraźnie się nagrzewają podczas głośniejszego odsłuchu.