Wydrukuj tę stronę

Naim Muso Qb

Lis 28, 2016

Gdy Naim pokazał swój pierwszy głośnik all-in-one – Muso – jedni kręcili nosem, a drudzy go podziwiali. Nie zabrakło nawet opinii, że zagraża on klasycznym systemom z niższej półki. A jak to jest z mniejszą wersją Qb?

Dystrybutor: Audio Center, www.naimaudio.com
Cena: 3690 zł

Tekst: Filip Kulpa| Zdjęcia: autor, Naim Audio

audioklan

 

 


Głośnik all-in-one Naim Muso Qb

TEST

 Naim Muso Qb 1 aaa

Oryginalny Mu-so był – i jest nadal – najbardziej muzykalnie i autentycznie brzmiącym głośnikiem „wszystko w jednym”, jakie testowaliśmy. A tych, które nie testowaliśmy i które mogą być jeszcze lepsze, jest bardzo mało, jeśli w ogóle są…

Mu-so ma jednak jedną nie tyle wadę, co cechę, która nie musi każdemu odpowiadać: mianowicie jest duży, co w naturalny sposób ogranicza krąg jego potencjalnych odbiorców. Na półce czy blacie trzeba wygospodarować aż 63 cm wolnego miejsca w szerokości i 26 cm w głąb. Na takiej przestrzeni z powodzeniem rozstawimy dowolny zestaw mini, w razie potrzeby rozsuwając głośniki, by mieć normalną stereofonię (z uzyskaniem której głośniki zintegrowane all-in-one mają wielki problem). W Naimie zdawano sobie sprawę, że tak duży zintegrowany system muzyczny nie wzbudzi euforii u wszystkich. W zanadrzu trzymano więc mniejsze i dużo bardziej poręczne rozwiązanie.


Funkcjonalność

Mu-so Qb ma wszystko, co potrzeba, by sprostać wymogom atrakcyjności w dzisiejszym świecie głośników i systemów all-in-one. Ma wbudowaną kartę Wi-Fi, Tidala i Spotify, korzysta z protokołu UPnP, jest sterowalny z bardzo dobrze działającej aplikacji (szczególnie w wersji iOS, z tą na Androida jest nieco gorzej), potrafi nawet odtwarzać materiał hi-res o jakości PCM 24/192 (wyłącznie po kablu LAN). Ma też wejście optyczne – można go więc podłączyć do dowolnego odtwarzacza lub telewizora (i wykorzystywać jako soundbar) – a także analogowego 3,5-mm “jacka” oraz port USB typu A obsługujący pendrive’y oraz urządzenia Apple. Bluetooth? Proszę bardzo – jest. AirPlay – także. Warto dodać, że Qb może być elementem naimowego systemu multiroom, nagłaśniając np. sypialnię czy pokój dziecka, podczas gdy w salonie stoi pełnogabarytowy system, zaś w gabinecie lub drugim pokoju – duże Mu-so. Stref może być nie więcej niż pięć. Abstrahując jednak od tego typu instalacji, przy zakupie Qb otrzymujemy kompletne rozwiązanie domowego „systemu hi-fi” za 3690 zł. Uchylę już w tym miejscu rąbka tajemnicy, że nie jest to wcale wygórowana kwota.

Naim Muso Qb 6 top

Koło sterowania zostało zapożyczone z droższego Mu-so, a idąc dalej – z przedwzmacniacza Statement. Świetny bajer.


Budowa

W dobrym przybliżeniu: Qb ma postać sześcianu o boku niewiele ponad 21 cm (wraz z maskownicami). Jest więc trzy razy mniejszy od oryginalnego Mu-so, a to olbrzymia różnica. Myliłby się ten, kto sądzi, że tak duża miniaturyzacja pociągnęła za sobą daleko idące kompromisy od strony konstrukcyjnej. Nic z tych rzeczy. Zespół inżynierów prowadzony przez Roya George’a (dyrektor techniczny), Matthieu Guilloux (główny inżynier) i Simona Matthewsa (odpowiedzialnego za design) miał twardy orzech do zgryzienia: jak przy drastycznej redukcji wymiarów głośnika zachować jego charakter brzmienia, charakter brzmienia Naima w ogóle? Z pomocą przyszły oczywiście nowoczesne narzędzia komputerowe wspierające projektowanie. I liczne próby na prototypach.

Naim Muso Qb 3 front

To nie jest wcale zabawka. Na obu bocznych ściankach są membrany bierne, zaś głośników jest pięć. Bas jest monofoniczny.
Sekcje średniwysokotonowe zostały ustawione pod kątem do siebie – chodzi o to, by przy pomnocy bocznych ścian stworzyć coś w rodzaj stereofonii.

 

W przeciwieństwie do Mu-so, jego mniejszy brat ma membrany bierne zamiast bas-refleksu. Umieszczono je po bokach skomplikowanej, mocno ażurowej struktury nośnej – obudowy. Skomplikowanej, bo wbrew temu co widać z zewnątrz, ma ona niewiele wspólnego z banalnym sześcianem. Wykonana z poliwęglanu, z dodatkiem włókna szklanego i ABS-u, ma jedynie obrys tej bryły. To, jak złożonym jest profilem, najlepiej oddają zdjęcia. Mnóstwo tu otworów i nieciągłości, co z pewnością nie sprzyja sztywności. Tę nadają całości: aluminiowa tylna ścianka pełniąca funkcją radiatora, dolna podstawa z przezroczystej płyty akrylowej oraz górny panel wykonany na wzór tego w dużym Mu-so czy w przedwzmacniaczu Statement. Mamy więc wielkie, doskonale płynnie obracające się pokrętło – obręcz z okrągłym panelem dotykowym w środku. Pod pokrętłem znajduje się białe podświetlenie kontrastujące z czarną taflą panelu dotykowego, za pomocą którego możemy włączyć bądź wyłączyć urządzenie lub przełączać aktywne źródło.Do tego celu lepiej jednak nadaje się aplikacja. Przełączanie wejść/funkcji z górnego panelu odbywa się bowiem „po omacku” – Mu-so daje możliwość wyboru jedynie wejść fizycznych (oznaczone umownie trzema paskami) lub radia internetowego. Streaming z Tidala lub UPnP wymaga uruchomienia aplikacji. Wyświetlacz – jakikolwiek – byłby jednak pomocny. Przydałby się również konwencjonalny pilot. Praktyka pokazuje, że chcąc na przykład szybko ściszyć muzykę, musimy gorączkowo sięgać po tablet/smartfon (lub biec do samego głośnika), by odblokować jego ekran/wpisać hasło, poczekać aż zostanie nawiązana powtórna komunikacja (w przypadku Androida zdarzają się „przymrożenia”) – a to wszystko trwa. Tę samą czynność wykonalibyśmy już dziesięć razy za pomocą zwykłego pilota.
W kwestii wyglądu nie da się zaprzeczyć, że urządzenie prezentuje się świetnie. Qb nie robi może takiego wrażenia, jak dorosły brat, lecz ma te same bajery: wspomniane podświetlane kółko u góry oraz stanowiące optyczną przeciwwagę dla nieco, podświetlaną białoniebieskim światłem, akrylową podstawę. Ten element stylistyczny sprawia wrażenie, jakby Mu-so Qb lewitował nad blatem.

Zewnętrzny kształt kubika z charakterystyczną „falą” na froncie określa trójścienna maskownica – standardowo czarna. Można ją wymienić na opcjonalną w jednym z trzech żywych kolorów: niebieskim, czerwonym lub pomarańczowym.

Pora na głośniki – jest ich pięć, czyli o jeden mniej niż u „wielkiego brata” (dwa tweetery, dwa przetworniki średniotonowe i jeden woofer – wspólny, rzecz jasna, dla obu kanałów). Taki kompromis jest całkowicie do przyjęcia, bo o wielkiej stereofonii i tak nie może być mowy. Tweetery znajdują się niemal w jednej linii, przy czym jeden jest skierowany w lewo, drugi – w prawo. Odległość centrów przetworników średniotonowych  jest zdecydowanie większa, ale i tak wynosi nie więcej niż 10 cm. One również mają „rozbieżnego zeza”.

Oczywiście, jak przystało na głośnik aktywny, każdy z głośników otrzymał własny wzmacniacz (w klasie D) – te napędzające tweetery i średniotonowce dysponują mocą po 50 W, wzmacniacz sekcji niskotonowej jest dwukrotnie mocniejszy. Mniejsza moc systemu oznacza, że prostszy, a więc i mniejszy, może być zasilacz. To z kolei przekłada się na mniejsze straty energii, tj. mniej wydzielanego ciepła. Przy trzykrotnej redukcji gabarytów było to niebanalne uwarunkowanie, z którym projektanci musieli się zmierzyć. Wspomniane aluminiowe plecy wyraźnie się nagrzewają podczas głośniejszego odsłuchu.


Brzmienie

Duży Mu-so zapewnił więcej niż przedsmak tego, co potrafi producent z Salisbury w dziedzinie aktywnych głośników all-in-one. Okazało się, że potrafi dużo, bardzo dużo. Qb potwierdza to już po raz wtóry. Drastyczne zmniejszenie gabarytów zewnętrznych i pozostawienie tylko jednego woofera o powierzchni typowego 13-cm głośnika nie zwiastowało rewelacji po stronie dynamiki czy wypełnienia basu. Mimo to można było oczekiwać, że małemu kubikowi nie będzie brakować pary. Po pierwsze, jakby nie było, to jest Naim, po drugie, konkurencyjny B&W Zeppelin Wireless też świetnie sobie radzi. Nie wspominając już o Phantomach francuskiego Devialeta, w przypadku których bas i dynamika są wręcz numerami popisowymi. Dwukrotnie tańszy Naim Qb nie idzie aż tak daleko, co absolutnie nie znaczy, że w tej materii jest jakkolwiek upośledzony. Niemniej, swoje atuty ukazuje gdzie indziej: tam, gdzie Phantom niekoniecznie w pełni przekonuje.

Mu-so Qb w zasadzie nie ma preferencji muzycznych. Wprawdzie z muzyką rozrywkową bardziej mu po drodze niż z klasyczną symfoniką, jednak z uwagi na świetne wypośrodkowanie wielu cech brzmienia jest głośnikiem zadziwiająco wszechstronnym. Celowo na playliście przemieszałem ze sobą bardzo różne nagrania. Efekt był taki, że niemal wszystkich chciało mi się słuchać – z przyjemnością i zaangażowaniem. W czym tkwi klucz do sukcesu, nietrudno się domyślić: w świetnym timingu, poczuciu rytmiczności odtwarzanej muzyki. Zgadza się: efekt przytupywania nogą był zupełnie spontaniczny, niewymuszony. Naim gra zupełnie inaczej niż znakomita większość głośników all-in-one. Nie łomocze basem, nie sypie sopranami jak opętany. Obydwa skraje pasma są… nie tyle powściągliwe, co po prostu dobrze wyważone. Jeśli już któryś fragment pasma ma tendencję do dominacji nad resztą, to jest to wyższa średnica, jej przełom z sopranami. Daje to efekt świetnej energetyczności brzmienia, na szczęście jednak nie odbieramy go jako natarczywe czy suche. Przy głośnym słuchaniu gorszych kawałków pojawia się co najwyżej chęć delikatnego ściszenia muzyki, ale w żadnym razie nie stanowi to reguły ani tym bardziej problemu.

Mu-so Qb, choć jest głośnikiem z definicji nieszczególnie audiofilskim, to jednak daje dobre pojęcie o tym, czy nagranie jest dobre, przeciętne czy słabe. Album U2 „No Line on the Horizon” (wybrany ad hoc z repertuaru brytyjskiej grupy) jako jedyny nie sprawiał mi frajdy podczas odsłuchu: dlatego, że jest po prostu źle nagrany (nie wiadomo dlaczego brzmienie albumów U2 jest generalnie słabe, w przeciwieństwie do samej muzyki). Tym samym okazuje się, że małe Mu-so czytelnie różnicuje nagrania, choć oczywiście nie jest to sprzęt bardzo analityczny, który pozwoli śledzić drobne niuanse realizacyjne. Nie do tego został stworzony.

Naim Muso Qb 2 radiatory blue

Plecy są w całości aluminiowe – to wydajny radiator.

 

Jednym z powodów tego stanu rzeczy jest zasadniczo brak stereofonii jako takiej. Konstruktorzy nie sięgnęli po żadne uprzestrzenniacze, sztuczki fazowe, które miałyby sprawić, ze Qb zagra szeroko, przestrzennie, ale i… sztucznie, niczym dobry soundbar. I dobrze! Kubik Naima koncentruje się na muzyce, jej złożoności harmonicznej, ekspresji, rytmice, dynamice. Rozdzielczość, scena? Jeśli chcecie mieć te rzeczy, musicie kupić normalny system stereo, ewentualnie parę aktywnych monitorów pokroju KEF-ów X300A Wireless. Proste.

Wóćmy jeszcze do stereofonii: owszem, wrażenie pewnej głębi jest zaznaczone, ale prezentacja dość jednowymiarowa, żeby nie powiedzieć – punktowa. Z pewnością efekt ten zatrze się w węższych pomieszczeniach, gdzie ściany boczne będą oddalone na 05–1,5 m i dzięki silnym odbiciom zapewnią jako taką przestrzenność. Nie będzie tu, rzecz jasna, precyzyjnej lokalizacji, ale wrażenie „dźwiękowej chmury”, które części słuchaczy spodoba się bardziej niż efekt dobrego głośnika mono. Dodam, że w warunkach testowych Mu-so pracował z dala od ścian bocznych, stojąc na stoliku AV pośrodku salonu, tuż poniżej telewizora. Z powodu swej małej szerokości i braku panoramy stereo nie sprawdzał się zbyt dobrze jako soundbar. Bardziej przypominał dobry głośnik centralny z odłączoną resztą systemu AV. Pod względem naturalności barw był, rzecz jasna, o wiele lepszy od soundbarów.

Zacząłem od dynamiki i basu i na tych aspektach zakończę. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. W porządku – Mu-so Qb nie kruszy ścian, nie urywa głowy, nie powoduje trzęsienia podłogi, jednak bas, który produkuje, jest zaskakująco czytelny, zwarty, odpowiednio masywny i dynamiczny. Dobrze reaguje na zmiany w nagraniach, choć w skali bezwzględnej nie jest, rzecz jasna, wzorowo szybki ani konturowy. Zdecydowanym plusem jest natomiast to, że nie sili się na spektakularność, nie stara się robić czegoś, czego nie ma prawa robić. Swoją drogą, obserwowanie imponujących wychyleń membrany robi wrażenie i daje do myślenia: znakomita większość kolumn nie może się pochwalić tak dynamicznymi przetwornikami. Właśnie tu widać między innymi, jaki kawał dobrej roboty wykonali inżynierowie Naima. Mają powody do wielkiej satysfakcji, naprawdę.

 


Galeria


Naszym zdaniem

Szacunek budzi to, że nawet w tak nieaudiofilskim produkcie Naim nie spuścił z tonu, oferując urządzenie w pełni dopracowane, świetnie wykonane, a przede wszystkim wyśmienicie brzmiące, oczywiście w skali głośników all-in-one. Mu-so Qb z jednej strony świetnie sprawdzi się jako dyskretny system audio w którymś kolejnym pokoju, z drugiej zaś – może być ciekawym wstępem do przygody z poważnym hi-fi w wydaniu niekoniecznie tej samej firmy. Najwyższe wyróżnienie!

Naim Muso Qb zzz



 

 

 

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)