PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Lehmannaudio Black Cube SE II

Kwi 29, 2017

Index

Brzmienie

Od prawie roku, gdy niemal na siłę obdarowano mnie w trakcie Audio Video Show samplerem Proa Records, „Acoustic Room 47”, większość odsłuchów gramofonów, wkładek i phonostage'y zaczynam właśnie od tego, bardzo dobrze zrealizowanego krążka. Płytę znam więc już doskonale, co ułatwia ocenę każdego nowego urządzenia. Również i tym razem zacząłem więc właśnie od niej. Od razu stało się dla mnie jasne, że Lehmannaudio postawił w pierwszym rzędzie na precyzję, detaliczność i transparentność prezentacji. Łatwo więc ją zaliczyć do kategorii analitycznych, co z jednej strony nie jest błędem, z drugiej – wymaga wyjaśnienia, bo to określenie niektórym audiofilom nie do końca kojarzy się pozytywnie.   

Lehmann Black Cube 2SE spod

Mikroprzełączniki na spodzie służą do regulacji ustawień obciążenia i filtru subsonicznego. Ten ostatni ma aż siedem charakterystyk.

Zacznijmy od tego, że niemieckiej firmie udało się osiągnąć wyjątkową czystość dźwięku, na którą składa się niski poziom szumu tła. Ten element niejako pociąga za sobą wysoką detaliczność i transparentność dźwięku. Wszystko to z kolei przekłada się wprost na realizację idei high fidelity (hifi), czyli wysokiej wierności odtwarzanemu nagraniu. Mając w domu równocześnie kilka zdecydowanie droższych przedwzmacniaczy gramofonowych, nie mogłem się nadziwić, w jak niewielkim stopniu Black Cube SE II im ustępuje w zakresie nasycenia detalami i subtelnościami, wydobywanymi z każdej dobrze zrealizowanej płyty. Podobnie wypadało porównanie w zakresie różnicowania nagrań – słabsze realizacje wypadały mało akceptowalnie. Zbyt wyraźnie było słychać ich słabe strony, by dało się słuchać z przyjemnością nawet dobrej muzyki (choćby zespołu U2 czy starych tłoczeń Pronitu albo Tonpressu z polskimi kapelami z lat 80. i 90. ubiegłego wieku). Wsad niskiej jakości (słaba technicznie płyta) automatycznie oznacza tu kiepskie brzmienie – koniec, kropka!

Za to gdy przychodzi do realizacji dobrych i bardzo dobrych – oczy otwierają się szeroko ze zdumienia z powodu ogromnej ilości informacji, jakie wyciąga to małe, niepozorne „czarne” pudełko. Świetnie nadaje się więc ono do studiowania czy to sposobu realizacji nagrań, czy gry poszczególnych muzyków. Używając go, można się także bawić w porównania różnych wydań tych samych albumów, a różnice są wyraźnie słyszalne, co przećwiczyłem na trzech różnych wersjach „Dark Side of The Moon” Floydów. To właśnie jest analityczność, o której mówię. Analityczność użyteczna, zgodna z ideą high fidelity, która jednakże nie przesłania słuchaczowi tego, co w nagraniach przecież najważniejsze – czyli samej muzyki. Tej bowiem, co  mnie interesuje zdecydowanie bardziej niż kwestie techniczne nagrań, słuchałem z dużą przyjemnością, nawet jeśli to nie jest do końca „moje granie”. Czego mi w tym graniu brakowało? Nieco większego dociążenia i wypełnienia dźwięku. Nie nazwałbym tego brzmienia odchudzonym, ale faktem jest, że jestem przyzwyczajony do bardziej nasyconego, gęstszego dźwięku.

Nie miałem zastrzeżeń do dynamiki (ta nawet na poziomie mikro robiła dobre wrażenie) ani przestrzeni. Barwy instrumentów były oddane poprawnie. Nawet wybrzmień, na które zawsze zwracam baczną uwagę, było sporo, co przekładało się na dobre, naturalne brzmienie instrumentów akustycznych. Większe dociążenie i wypełnienie dźwięku, charakterystyczne przede wszystkim dla sporo droższych urządzeń, to w praktyce bardziej namacalne, intymne granie, także większa ekspresja i idące za nią większe zaangażowanie słuchacza w muzykę. Urządzeniom z wyższej półki Lehmannaudio ustępuje także w zakresie płynności i gładkości dźwięku, lecz tu znowu różnica jest zaskakująco mała, co zapewne wiąże się z bardzo dobrym zasilaniem, w jakie to urządzenie wyposażono. Wszystkie umowne minusy, o których wspomniałem, wynikają z porównań ze sporo droższymi modelami. Zważywszy na cenę tego urządzenia, można o nich po prostu zapomnieć, bo na tej półce cenowej znalezienie godnej konkurencji mogłoby się okazać trudne, o ile w ogóle możliwe.
 


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją