Wydrukuj tę stronę

Lehmannaudio Black Cube SE II

Kwi 29, 2017

Mam duży szacunek do firm o stabilnych ofertach, które dowodzą, że oferowane produkty są tak dobre, że nie trzeba ich co chwilę zastępować nowymi. Do takich producentów należy niemiecka firma Lehmannaudio.

Dystrybutor: Audio Klan, www.audioklan.com.pl 
Cena: 3695 zł
Dostępne wykończenia: srebrne, czarne

Tekst: Marek Dyba | Zdjęcia: AV

audioklan

 

 


Lehmannaudio Black Cube SE II - Przedwzmacniacz gramofonowy

TEST


Lehmann Black Cube 2SE aaa 

W 1995 roku trafił na rynek przedwzmacniacz gramofonowy Black Cube niemieckiej firmy Lehmannaudio. Było to niewielkie, plastikowe pudełeczko ze zintegrowanym zasilaczem. Wyceniono je wówczas bardzo rozsądnie, co w połączeniu z niepozorną aparycją wywoływało wielkie niedowierzanie wśród tych, którzy zdecydowali się jednak tego maleństwa posłuchać. Kilka lat później trafiła na rynek wersja Special Edition (SE) wyposażona w porządny zewnętrzny zasilacz PWX, która podniosła poprzeczkę jakości brzmienia na nowy, wyższy poziom, nadal nie kosztując majątku. Najnowszym dodatkiem do oferty jest ulepszona wersja Czarnej Kostki SE, oznaczona dla odróżnienia rzymską cyfrą II. Cena nadal wydaje się bardzo rozsądna wynosi niecałe 3700 zł, co czyni ten phonostage bezpośrednim rywalem dla takich konstrukcji jak Pro-Ject Phono Box RS czy Primare R32. A ponieważ producent zapowiada, że udało mu się osiągnąć kolejny, znaczący postęp w zakresie jakości brzmienia, sesje odsłuchowe zapowiadały się emocjonująco.

 


Budowa

Black Cube SE II, droższy od wciąż oferowanej wersji SE o 600 zł, to nadal niewielka kostka, acz już niekoniecznie całkiem czarna. Producent daje bowiem użytkownikowi możliwość wyboru spośród trzech wykończeń płyty czołowej: czarnego, srebrnego lub chromowanego. To jedna z trzech różnic pomiędzy obydwoma modelami. Pozostała część obudowy, także zasilacz PWX, są pomalowane czarną farbą i spoczywają na niewielkich, gumowych nóżkach. Na czołówce przedwzmacniacza umieszczono tylko jedną diodę sygnalizującą, że urządzenie jest włączone, oraz logo firmy. Tył jest równie minimalistyczny – dwie pary solidnych, pozłacanych gniazd RCA (wejście i wyjście) – lepszych niż w odmianie SE – oraz zacisk uziemienia. Całość uzupełnia zamontowany na stałe, ekranowany 2-metrowy kabel zasilający, zakończony wtykiem XLR produkcji Neutrika, który wpinamy do zasilacza. Sam phonostage jest tak mały, że z powodzeniem może stać obok gramofonu, mieszcząc się na wspólnej półce, podczas gdy zasilacz może znajdować się w dużym oddaleniu od czułych obwodów korekcyjnych.

Lehmann Black Cube 2SE srodki

Zasilacz większy niż sam układ audio. To jak najbardziej prawidłowa proporcja w przypadku phonostage'a. W dodatku jakość montażu i komponentów jest więcej niż bardzo dobra. Konkurenci mogą brać przykład.

Na spodzie umieszczono zestaw miniprzełączników służących do włączenia i wyboru charakterystyki pracy filtra subsonicznego (to trzecia najważniejsza różnica w porównaniu z poprzednikiem), wyboru wzmocnienia oraz impedancji obciążenia. Istnieje także możliwość zamówienia Black Cube’a SE z ustawieniami dopasowanymi precyzyjnie do konkretnej wkładki. Wówczas wystarczy wybrać raz odpowiednie ustawienie miniprzełączników (tzw. custom) i korzystać ze zoptymalizowanych ustawień. Producent pomyślał także o wolnych slotach (po jednym na kanał), w których użytkownik może zainstalować rezystory o pożądanej wartości i w ten sposób dopasować impedancję obciążenia do konkretnej wkładki. Black Cube SE II jest w stanie współpracować z niemal każdą wkładką MM i MC dostępną na rynku.  

Tor sygnałowy składa się z dwóch stopni liniowych (wejściowego i wyjściowego) oraz pasywnej korekcji RIAA zbudowanej na bazie wysokojakościowych kondensatorów polipropylenowych o wąskiej tolerancji. W części aktywnej skorzystano z amerykańskich niskoszumnych wzmacniaczy operacyjnych THAT 1510 (stosowanych we wzmacniaczach mikrofonowych) oraz popularnych OPA134PA. Laminat płytki jest zadrukowany dwustronnie, co skraca ścieżkę sygnałową.

Konstrukcja zasilacza PWX, którego obudowa jest znacznie większa (przede wszystkim głębsza) niż sam phonostage, pozytywnie zaskakuje, biorąc pod uwagę to, z jak niedrogim urządzeniem mamy do czynienia (mało który stopień gramofonowy ma porządny zewnętrzny zasilacz liniowy). Źródło zasilania wykorzystuje niemieckiej produkcji transformator toroidalny o mocy 28 VA, który współpracuje z czterema kondensatorami Nippon Chemi-Con 4700 µF/35 V, dwoma mniejszymi po 2200 µF/35 V i dwoma scalonymi stabilizatorami napięciowymi mocowanymi do radiatorów.

 


Brzmienie

Od prawie roku, gdy niemal na siłę obdarowano mnie w trakcie Audio Video Show samplerem Proa Records, „Acoustic Room 47”, większość odsłuchów gramofonów, wkładek i phonostage'y zaczynam właśnie od tego, bardzo dobrze zrealizowanego krążka. Płytę znam więc już doskonale, co ułatwia ocenę każdego nowego urządzenia. Również i tym razem zacząłem więc właśnie od niej. Od razu stało się dla mnie jasne, że Lehmannaudio postawił w pierwszym rzędzie na precyzję, detaliczność i transparentność prezentacji. Łatwo więc ją zaliczyć do kategorii analitycznych, co z jednej strony nie jest błędem, z drugiej – wymaga wyjaśnienia, bo to określenie niektórym audiofilom nie do końca kojarzy się pozytywnie.   

Lehmann Black Cube 2SE spod

Mikroprzełączniki na spodzie służą do regulacji ustawień obciążenia i filtru subsonicznego. Ten ostatni ma aż siedem charakterystyk.

Zacznijmy od tego, że niemieckiej firmie udało się osiągnąć wyjątkową czystość dźwięku, na którą składa się niski poziom szumu tła. Ten element niejako pociąga za sobą wysoką detaliczność i transparentność dźwięku. Wszystko to z kolei przekłada się wprost na realizację idei high fidelity (hifi), czyli wysokiej wierności odtwarzanemu nagraniu. Mając w domu równocześnie kilka zdecydowanie droższych przedwzmacniaczy gramofonowych, nie mogłem się nadziwić, w jak niewielkim stopniu Black Cube SE II im ustępuje w zakresie nasycenia detalami i subtelnościami, wydobywanymi z każdej dobrze zrealizowanej płyty. Podobnie wypadało porównanie w zakresie różnicowania nagrań – słabsze realizacje wypadały mało akceptowalnie. Zbyt wyraźnie było słychać ich słabe strony, by dało się słuchać z przyjemnością nawet dobrej muzyki (choćby zespołu U2 czy starych tłoczeń Pronitu albo Tonpressu z polskimi kapelami z lat 80. i 90. ubiegłego wieku). Wsad niskiej jakości (słaba technicznie płyta) automatycznie oznacza tu kiepskie brzmienie – koniec, kropka!

Za to gdy przychodzi do realizacji dobrych i bardzo dobrych – oczy otwierają się szeroko ze zdumienia z powodu ogromnej ilości informacji, jakie wyciąga to małe, niepozorne „czarne” pudełko. Świetnie nadaje się więc ono do studiowania czy to sposobu realizacji nagrań, czy gry poszczególnych muzyków. Używając go, można się także bawić w porównania różnych wydań tych samych albumów, a różnice są wyraźnie słyszalne, co przećwiczyłem na trzech różnych wersjach „Dark Side of The Moon” Floydów. To właśnie jest analityczność, o której mówię. Analityczność użyteczna, zgodna z ideą high fidelity, która jednakże nie przesłania słuchaczowi tego, co w nagraniach przecież najważniejsze – czyli samej muzyki. Tej bowiem, co  mnie interesuje zdecydowanie bardziej niż kwestie techniczne nagrań, słuchałem z dużą przyjemnością, nawet jeśli to nie jest do końca „moje granie”. Czego mi w tym graniu brakowało? Nieco większego dociążenia i wypełnienia dźwięku. Nie nazwałbym tego brzmienia odchudzonym, ale faktem jest, że jestem przyzwyczajony do bardziej nasyconego, gęstszego dźwięku.

Nie miałem zastrzeżeń do dynamiki (ta nawet na poziomie mikro robiła dobre wrażenie) ani przestrzeni. Barwy instrumentów były oddane poprawnie. Nawet wybrzmień, na które zawsze zwracam baczną uwagę, było sporo, co przekładało się na dobre, naturalne brzmienie instrumentów akustycznych. Większe dociążenie i wypełnienie dźwięku, charakterystyczne przede wszystkim dla sporo droższych urządzeń, to w praktyce bardziej namacalne, intymne granie, także większa ekspresja i idące za nią większe zaangażowanie słuchacza w muzykę. Urządzeniom z wyższej półki Lehmannaudio ustępuje także w zakresie płynności i gładkości dźwięku, lecz tu znowu różnica jest zaskakująco mała, co zapewne wiąże się z bardzo dobrym zasilaniem, w jakie to urządzenie wyposażono. Wszystkie umowne minusy, o których wspomniałem, wynikają z porównań ze sporo droższymi modelami. Zważywszy na cenę tego urządzenia, można o nich po prostu zapomnieć, bo na tej półce cenowej znalezienie godnej konkurencji mogłoby się okazać trudne, o ile w ogóle możliwe.
 


Galeria


Naszym zdaniem

Lehmann Audio Black Cube SE 23 zzzBlack Cube SE II to jedno z tych urządzeń, które mają do zaoferowania dużo więcej, niż na to wskazuje cena, co wcale nie znaczy, że spodoba się wszystkim. Na pewno przekona tych, którzy preferują precyzyjne, czyste, detaliczne granie z dobrą dynamiką i przestrzenią. Tych, dla których idea wysokiej wierności nagrania jest najważniejsza. Mogą bowiem liczyć na to, że dzięki Black Cube SE II ich przygoda z winylami będzie bardzo ciekawa. Może kilka płyt trzeba będzie wyrzucić, ale te, które pozostaną, będą dostarczać wielu różnorodnych wrażeń, nie pozwalając się nudzić podczas odsłuchu. Tym, którzy wolą nieco cieplejsze, bardziej dociążone, nasycone, intymne granie, długa lista zalet Lehmannaudio może nie wystarczyć, choć tak przejrzyste i detaliczne źródło może być doskonałym wyborem do ciepło brzmiących systemów. No ale przecież nie ma urządzeń, które zadowalałyby wszystkich. Niemiecka firma stawia na wierność idei hi-fi i konsekwentnie się tego trzyma, czego Black Cube SE II jest doskonałym przykładem. No i jeszcze ta cena! TAKIE granie za takie pieniądze?! Posłuchajcie, może wcale nie będziecie musieli szukać dalej, a przy okazji zaoszczędzicie ładnych parę złotych, które warto przeznaczyć na powiększenie kolekcji płyt.

PS. Testowany egzemplarz Black Cube 2 SE nie wrócił już do dystrybutora. Wszedł w skład systemu redaktora naczelnego – Filipa Kulpy. Przekonało go nie tylko samo brzmienie, ale również znakomite parametry (wyjątkowo niski szum, ekstremalnie małe zniekształcenia) i kompaktowe rozmiary.

 

SYSTEM ODSŁUCHOWY

Pomieszczenie: 24 m2, z minimalną adaptacją akustyczną
Wzmacniacz: Modwright LS100 / KWA100SE
Kolumny: Ubiq Audio Model One
Gramofon: JSikora Basic, ramię Schroeder CB, wkładka AirTight PC3 (MC)
Kable sygnałowe: Hijiri Million, LessLoss Anchorwave                                                                                                    
Kable głośnikowe: LessLoss Anchorwave
Zasilanie: dedykowana linia od licznika kablem Gigawatt LC-Y, listwy: ISOL-8 Integra, kable sieciowe LessLoss DFPC Signature, Gigawatt LC-3, gniazdka ścienne Gigawatt i Furutech

 

 

 

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)