PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Meze Empyrean

Sty 30, 2020

Index

Są cudownie wykonane i równie doskonale zapakowane. „Szczycą się” także wyjątkowo zaawansowanym technicznie przetwornikiem planarnym. I w dodatku są pierwszą taką konstrukcją rumuńskiego producenta. Sensacja?

Dystrybutor: Audiomagic, www.audiomagic.pl 
Cena: 13 990 zł

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z Audio-Video 1-2/2019

audioklan

 

 


Słuchawki planarne Meze Empyrean

TEST

 Meze Empyrean

To była bez wątpienia największa niespodzianka w słuchawkowym segmencie high-end w minionym roku. Gdyby jej autorem był jeden z amerykańskich specjalistów od planarów, z pewnością przyciągnęłyby uwagę, ale ponieważ mamy do czynienia z wyrobem firmy „na dorobku", której dotychczasowe najlepsze słuchawki kosztują 1500 zł (czyli nieco ponad 1/10 kwoty, o której tu mówimy) i – co oczywiste – są konstrukcjami dynamicznymi, zaskoczenie jest absolutne. Gdy dodamy do tego fakt, że za projekt przetworników odpowiada tajemnicza, dotąd nieznana w światku audio firma, że Meze pochodzi z Baia Mare, 140-tysięcznego miasta w północnej Rumunii, nieopodal granic z Ukrainą i Węgrami – to na usta ciśnie się pytanie: „co tu jest do licha grane?”.

 

Nowy przetwornik

Antonio Meze to niezwykle ambitny i utalentowany kreator. W poszukiwaniu rozwiązania dla swoich flagowych słuchawek nawiązał ścisłą współpracę z ukraińską firmą Rinaro Isodynamics, która opracowała zgłoszony do opatentowania projekt przetworników ortodynamicznych, tzw. Isodynamic Hybrid Array. W rozwiązaniu tym mamy do czynienia z bardzo nietypowym układem ścieżek przewodzących ułożonych w dwa wzory: mniejszy kolisto-spiralny, znajdujący się w dolnej części diafragmy, oraz większy w kształcie równoległych łukowatych profili w „nawrotami” na końcach, przypominający tradycyjny kształt cewki drivera planarnego. Ten hybrydowy, jak to określa Meze, system napędu ma na celu poprawę propagacji fali dźwiękowej w komorze usznej, szczególnie powyżej 10 kHz, w którym to zakresie dolna część membrany odpowiada za poprawę precyzji dźwięku i ogniskowania źródeł. Firma argumentuje, że problemem dotychczasowych konstrukcji planarnych jest fakt, iż duża – to jest porównywalna z wielkością małżowiny – membrana promieniuje wprost do niej, tworząc płaskie czoło fali dźwiękowej. Z kolei małżowina nie jest płaska, powodując odbicia fali, co prowadzi do niechcianych interferencji i zniekształceń czasowych sygnałów docierających do kanału usznego. Właśnie ten problem rozwiązuje, czy też może niweluje, zastosowany przetwornik izodynamiczny. Dodałbym, że jest to efekt, który dotyczy wszystkich słuchawek – nie tylko planarów – a fakt, że membrana bywa bardzo cienka – szczególnie w planarach i elektrostatach – potęguje go, ponieważ ta powinna być odporna na owe odbicia, co przy jej mikroskopijnej grubości jest niezwykle trudne.

Meze Empyrean przetwornik

Efekt prac ukraińskiej firmy Rinaro Isodynamics to bodaj najbardziej zaawansowany technicznie przetwornik ortodynamiczny. Jego płaską obudowę wykonano z ABS-u z dodatkiem włókna szklanego. To wystarczająco mocny, a przede wszystkim lekki materiał.

 

W przetworniku MZ3 zastosowano sztywną membranę ze stabilizowanego termicznie polimeru. Jej aktywna powierzchnia wynosi znaczące 46,5 cm2, a cała membrana waży 160 mg. Na podstawie tych informacji można oszacować przybliżoną grubość membrany. Powinien to być jednak przedział 10–30 µm, a więc o dwa rzędy wielkości więcej niż w przypadku HiFiMAN-ów. Nie przeszkodziło to uzyskać pasmo przenoszenia sięgające, jak podaje producent, aż 110 kHz. Obudowy przetworników wykonano z tworzywa ABS, domieszkowanego włóknem szklanym – to jedyne plastikowe elementy Empyreanów.

Źródłem napędu są magnesy znajdujące się po ich obu stronach drivera. Kształt magnesów naśladuje bieg pasków przewodzących. By zniwelować straty strumienia magnetycznego, jak również niepotrzebnie nie „bombardować” nim głowy słuchacza, od strony ucha dodano płytę ferromagnetyczną pełniącą funkcję ekranu. Tym sposobem udało się zwiększyć efektywność przetwornika o 1 dB. Wynik (100 dB/1 mW/1 kHz) może sugerować, że są to słuchawki czulsze od HE1000se, jednak w rzeczywistości jest odwrotnie – to HiFiMAN-y grają (nieco) głośniej.

Dopracowane do perfekcji

Pole magnetyczne magnesów wykorzystano także do mocowania łatwowymiennych padów. W komplecie otrzymujemy dwa: jedne wyściełane alkantarą, drugie – naturalną skórą. Oba są miękkie i bardzo wygodne. Wystarczy mocniej pociągnąć, by zdjąć poduszkę, nakładanie drugiej jest równie łatwe; należy tylko zwrócić uwagę na jej prawidłową orientację – góra i dół mają bowiem inny profil. Na pierwszy rzut oka muszle wydają się owalne, jednak w rzeczywistości mają kształt owoidalny (wymiary 102 x 73 mm), dzięki czemu znakomicie opisują się na małżowinie usznej i komfortowo mieszczą uszy przy możliwie małej objętości.

Meze Empyrean profil welurowe pady

W porównaniu z HE1000se, Empyreany są znacznie potężniejsze, a przede wszystkim – grubsze. A mimo to lżejsze.

 

Jak skrupulatnie podaje producent, kompletne przetworniki ważą łącznie 164 g, co pozostawia stosunkowo niewielki margines na obudowy i całą resztę, by słuchawki mogły być lekkie. A komfort był jednym z priorytetów Antonio. Dzięki bezkompromisowemu podejściu do wyboru materiałów i wykonania, cel został osiągnięty: masa słuchawek wynosi 438 g (z lżejszymi poduszkami z alkantary). Jak na konstrukcję planarną, jest to naprawdę niewiele. Tym bardziej, że do solidności wykonania nie sposób mieć choćby najmniejsze zastrzeżenia. Pod tym względem słuchawki wyznaczają poziom odniesienia, nie bojąc się konkurencji z absolutną czołówką. Ażurowe obudowy muszli oraz mocowania wykonano z jednego kawałka aluminium – wykonanie tych elementów zajmuje 20 godzin pracy pojedynczej maszyny CNC. Na stronie producenta można obejrzeć, jak wygląda ten proces. Robi wrażenie. Na szczególną uwagę zasługuje także regulacja wysokości muszli – realizują ją dwa aluminiowe pręty, przesuwające się w mocno tłumionych cylindrach połączonych z pasem nagłownym. Każdy z tych elementów przypomina wysokiej klasy amortyzator – ruch odbywa się bardzo płynnie, ale ze znacznym oporem. Nie ma mowy o przypadkowym przestawieniu muszli, a jednocześnie nie ma także problemu skokowej zmiany długości pałąka, który – o tym również warto wspomnieć – wykonano z włókna węglowego. W końcu słuchawki miały być lekkie…

Kolejnym ważnym, choć na pierwszy rzut oka niewidocznym detalem są „skrzydełka" (fot. powyżej), których zadanie polega na poprawie dopasowania pasa nagłownego (skórzanego, rzecz jasna) poprzez zmniejszenie promienia jego krzywizny. Dzięki temu rozwiązaniu zwiększa się opasanie głowy, co w konsekwencji zmniejsza parcie pasa na głowę słuchacza.

Wszystkie te zabiegi istotnie przyczyniły się do poprawy komfortu noszenia tych niebywale dopracowanych słuchawek. Są lekkie, nie uwierają w głowę, nacisk jest nieduży. Na tle moich Audeze LCD-3, Empyreany są jak Rolls-Royce w porównaniu z limuzyną średniej klasy. Można w nich spędzić godzinę lub dwie, nie czując dyskomfortu. Mimo wszystko uważam, że w HiFiMAN-ach jest jeszcze wygodniej. Warto dodać, że słuchawki są w pełni serwisowalne – każdy (bez wyjątku) element można wymienić lub naprawić.

Meze Empyrean walizka w srodku

Aluminiowa walizka, a w niej cały komplet – wraz z drugim kompletem padów z alkantary oraz kablem zbalansowanym.

 

Luksusowy obraz Empyreanów nie byłby pełny, gdyby nie opakowanie. Tu producent znów nie zostawił niczego przypadkowi, rzucając wyzwanie nawet Utopii Focala. Zamiast pudełka otrzymujemy aluminiową (a jakże) walizkę wyściełaną perforowaną pianką. W środku, prócz słuchawek, znajduje się wspomniany już drugi komplet padów oraz dwa kable – od strony słuchawek zakończone wtykami mini-XLR. W testowanym egzemplarzu jeden z kabli był zbalansowany, tj. zakończony 4-pinowym XLR-em, i różnił się konstrukcyjnie od drugiego kabla zakończonego dużym jackiem. Oba są 3-metrowe (istnieje opcja zamówienia krótszego kabla niesymetrycznego). Kabel niezbalansowany jest spłaszczony, dość sztywny i podatny na skręcanie, natomiast XLR ma geometrię warkocza, jest bardziej elastyczny i mniej się plącze.

 

Impedancja – ile naprawdę mają omów?

 Meze Empyrean impedancjaLR

Wykres impedancji jest niemalże płaski, co jest typowe dla słuchawek planarnych, choć jeden z kanałów wykazuje niewielki rezonans przy 37–38 Hz. Pomijając tę górkę, wykresy obu kanałów są zbieżne, notując niewielką odchyłką rzędu 0,5 Ω . Średnia wartość impedancji obu kanałów wyniosła 33,5 Ω (przy uwzględnieniu niezerowej rezystancji kabla), pozostając w dobrej zgodzie z deklaracjami wytwórcy. Zauważmy, że jest to właściwie taka sama wartość, jak w przypadku HiFiMAN-ów.

 

Brzmienie

Pamiętam swoje pierwsze wrażenie po nałożeniu tych słuchawek na głowę i włączeniu muzyki. Pokręciłem wymownie głową, notując: „ale zwartość, spójność, ale bas!”. Potem nastąpiło szybkie porównanie w towarzystwie mojej „drugiej połowy”, która to stwierdziła, że Adele brzmi lepiej niż przez Audeze. Faktycznie: jej głos brzmiał bardziej autentycznie, bez męczących sybilantów, które z LCD-3 potrafią „przyszpilić”. Stało się jasne, że na przeciętnych realizacjach muzyki rozrywkowej Meze wypadają korzystniej. Jak się później okazało, jest to dość istotna obserwacja.

Empyreany grają całkiem gęstym, trochę pogrubionym, mocno skondensowanym dźwiękiem. To antyteza brzmienia chudego, rozjaśnionego, bardzo analitycznego – przeciwieństwo takich Sennheiserów HD800(s). Na pierwszy rzut ucha pasmo wydało mi się całkiem dobrze wyrównane, a równowaga tonalna – „właściwa”. Jednakże o pełnej liniowości czy choćby wyrównaniu nie może być mowy. Różnica w charakterze względem testowanych równolegle HiFiMAN-ów była bardzo wyraźna. Meze brzmią gęściej, bardziej „mocarnie”, mają nieco więcej basu (głównie tego wyższego), ale przede wszystkim – mniej wyższej średnicy, a ich góra jest nieco bardziej dosadna, a zarazem nierówna. Tworzy to generalnie pożądany efekt podkręcenia kontrastu. O ile HE1000se tworzą obraz dźwiękowy podobny do nieobrobionej fotografii z „płaską” krzywą tonalną, o tyle Empyreany zapewniają obrazek bardziej atrakcyjny dla oka, bardziej soczysty i wyrazisty – może mniej wierny, ale przyjemniejszy dla oka/ucha. Tyle, że dzieje się to kosztem separacji szczegółów, szczególnie tam, gdzie są one z natury trudniej widoczne, tj. w cieniach, a na gruncie muzycznym – w tak zwanym mikroplanktonie, którego tu jest mniej.

Meze Empyrean pałąk

Mała masa Meze to zasługa użytych materiałów – między innymi karbonowego pałąka.

 

Przeprowadziłem wiele porównań z HE1000se i muszę przyznać, że szalki wagi przechylały się a to na jedną, a to na drugą stronę. W repertuarze czysto akustycznym, klasycznym i jazzowym nie da się zaprzeczyć, że amerykańskie słuchawki górowały pod względem bezpośredniości, namacalności, a także szybkości. Transjenty były bardziej konturowe, bardziej natychmiastowe. Scena dźwiękowa – to już niezależnie od materiału – była znacznie szersza, o lepszej separacji źródeł w obrębie panoramy. Wrażenie „powietrza” w nagraniach właściwie deklasowało Empyreany – i nie tylko zresztą je, bo moje LCD-3 także. Jak już wspomniałem, pod tym względem HiFiMAN-y są bezkonkurencyjne. Gdy jednak przychodziła pora na bluesa, rock oraz ogólnie więcej „brudu” i elektroniki, nieco nadmierna otwartość w środku pasma stawała się bronią obosieczną HE1000se i wówczas to Empyreany pokazywały swoją wyższość – jako słuchawki brzmiące w sposób bardziej stonowany i „analogowy”. Generalnie nigdy nie grają one zbyt ostro ani męcząco, co jednak ma związek z pewną manipulacją barwą w obrębie środka i poniekąd góry. Są nagrania, w których specyfikę Empyreanów słychać jednak zaskakująco wyraźnie. Przykładem może być „Fantazja op. 25” z opery „Carmen” z Anne Sophie-Mutter i wiedeńskimi filharmonikami pod Jamesem Levinem (Deutsche Grammophon, hi-res 24/88,2 kHz), w której to zwróciłem uwagę na wyraźnie zmienioną barwę skrzypiec – były stłumione i nie tak witalne, jak z Audeze LCD-3. To chyba właśnie tutaj ma swoje źródło niedobór energii i ekspresji. Sama średnica wydaje się z kolei nieco pogrubiona/powiększona, co było wyraźnie słyszalne na najnowszym albumie Marka Knopflera „Down The Road Wherever”. Realizacja otwierającego tę płytę utworu „Trapper” jest dość ciemna, „zachmurzona”, z nieco wycofanym środkiem. Empyreany pokazały to nagranie zupełnie inaczej: dźwięk był zaskakująco żywy, z podkreślonym środkiem. Foot tapping factor nie gra tu pierwszoplanowej roli, ale mamy do czynienia z bardzo zwartym przekazem. Trudno też wyzbyć się wrażenia podbicia wyższego basu, co w połączeniu z mocnym niskim środkiem powoduje efekt swoistego pogrubienia przekazu.

 

Zobacz również test porównawczy - Słuchawki planarne HiFiMAN HE1000se (kliknij na zdjęcie)

HiFiMAN HE1000se

Ciekawych wniosków dostarczyły porównania Audeze LCD-3. Pierwotnie uznałem, że Empyreany oferują lepsze wysokie tony – mniej podatne na sybilanty, pozbawione tej niekiedy irytującej górki i zafalowania poniżej. W zakresie średnio-wysokotonowym Meze grają gładziej, bardziej wysmukle i właśnie to sprawia, że rocka i popu słucha się przez większość czasu przyjemniej niż na obu przywołanych planarach. Z drugiej strony nie jest to jednak ten sam poziom czystości i wyrafinowania co w HE1000se. Ostatecznie uznałem, że soprany są całościowo znakomite w górnych partiach, ale trochę chimeryczne i nierówne w niższych (vide: wspomniane skrzypce) – mają jakiś dołek. Sądzę, że jest to główny powód, dla którego rumuńskie słuchawki są pozbawione tej witalności i żywiołowości, która tak mocno pchałaby muzykę do przodu, jak to się dzieje z Audeze. Te – paradoksalnie – w takich nagraniach, jak wspomniany album Knopflera, grają łagodniej, w sposób bardziej zrelaksowany. Wszystko dlatego, że ta realizacja jest stosunkowo oszczędna w wysokich tonach. W przypadku Meze, gitary nie tną powietrza jak z Audeze, nie ma tu tyle żarliwości i niepohamowanej energii do gry (kosztem podkolorowań). Wracam do tego, o czym napisałem wcześniej. W porównaniu z amerykańskimi rywalami, Empyreany stawiają na dociążenie i dosadność przy całościowym stonowaniu wyższych rejestrów, co jednak nie obyło się bez ofiar. Coś kosztem czegoś.

Meze Empyrean złącze

Złącza mini-XLR do dobry standard. Ten sam co u Audeze.

 

Na koniec jeszcze kilka zdań na temat niskich tonów. Całościowo są świetne, choć zarazem najbardziej podkręcone z całej trójki planarów. Mocniejsze niż w HE1000se, ale nie tak czyste i równe – szczególnie w wyższym podzakresie. Potęgą i dynamiką Meze dorównują Audeze, nad którymi nawet lekko górują w zakresie wykopu. W tym fragmencie pasma różnice są jednak najmniejsze i najtrudniejsze do jednoznacznego osądzenia.

 

Galeria

 

Naszym zdaniem

Meze Empyreany trafiają w pewien obszar słuchawek high-end, w którym stanowią oryginalną i bardzo wartościową propozycję. Nie są podobne do żadnych innych, znanych mi, drogich słuchawek: ani do Utopii, od których grają gęściej, ciemniej i spokojniej, ani do Audeze, w stosunku do których okazują się bardziej „pluszowe” i miękkie, a jednocześnie mniej podkolorowane, ani do HiFiMAN-ów HE1000(se), od których grają przede wszystkim ciaśniej, węziej, w sposób bardziej gęsty i skupiony.

Jakość wykonania, dźwięk i ogólne dopracowanie tych słuchawek prezentują najwyższy poziom. Jeśli poszukujecie słuchawek niekoniecznie bardzo „spektakularnych” brzmieniowo, które mają zagrać każdy rodzaj muzyki, z akcentem na rock i pop, Empyreany powinny znaleźć się na szczycie waszej listy.

Meze Empyrean zzz

System odsłuchowy:

  • Źródło cyfrowe: SOtM SMS-200 Ultra/Sbooster P&P Eco MkII, SOtM SMS-200
  • Software: Roon (Core: Mac Mini late 2014, 8 GB RAM, 500 GB SSD)
  • NAS: Synology DS214 (3 TB)
  • DAC: Chord Electronics Qutest + Sbooster P&P Eco MkII, Meitner MA-1
  • Wzmacniacze: Trilogy 933, Pathos Aurium
  • Słuchawki odniesienia: Audeze LCD-3 (2018) z kablem Atlas Cable, Focal Clear
  • Interkonekt: WireWorld Gold Eclipse 7
  • Zasilanie: listwa GigaWatt PF-2, kable Furutech FP-314Ag

 

 


Prev Next »

Oceń ten artykuł
(1 głos)
Więcej w tej kategorii: « PSB M4U 8 HiFiMAN HE-1000se »

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją