PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

HiFiMAN HE-1000se

Sty 30, 2020

Index

Gdy wchodziły na rynek w 2015 roku, narobiły sporego zamieszania w segmencie najlepszych i najdroższych nauszników. Trzecią generacją HE1000 dowiedziono, że konstrukcje Fanga Biana to nadal ścisła światowa czołówka.

Dystrybutor: Rafko, www.rafko.com
Cena: 17 999 zł

Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa

Artykuł pochodzi z Audio-Video 1-2/2019

audioklan

 

 


Słuchawki planarne HiFiMAN HE-1000se

TEST

HiFiMAN HE1000se 

Początki HiFiMAN-a sięgają końca 2005 r., kiedy to dr Fang Bian, mieszkający wówczas w Nowym Jorku, wystartował ze sklepem internetowym Head-Direct, angażując się przy okazji finansowo w znane forum dyskusyjne Head-Fi.com. W 2007 roku tworzył markę HiFiMAN, odtąd kojarzoną z audiofilskimi słuchawkami planarnymi i wysokiej klasy odtwarzaczami mobilnymi. W 2011 r. siedzibę firmy przeniesiono z Nowego Jorku do Tianjin (północne Chiny), gdzie znajduje się do dziś. Firma jest więc chińska, czego HiFiMAN bynajmniej nie ukrywa.

Kolejne modele słuchawek zyskiwały świetne recenzje, a nierzadko także rozgłos – tak było m.in. z legendarnymi już HE-6. W 2015 roku odniosły znaczący sukces komercyjny, ale przede wszystkim wizerunkowy: model HE1000 został uznany za jedne z najlepszych słuchawek na świecie. Rok później pojawiła się ich tańsza wersja – Edition X – a w kolejnym roku dość nieoczekiwanie wypuszczono następców oznaczonych dopiskami v2. Ta nieoczekiwana modyfikacja drogich modeli poirytowała co poniektórych klientów, na co HiFiMAN odpowiadał, że jest to świadectwo pełnego zaangażowania w doskonalenie produktu.

Od samego początku konstrukcje HiFiMAN-a były podporządkowane uzyskaniu najlepszej jakości dźwięku. Wykonanie i estetyka zeszły na dalszy plan. Gdy zadebiutowały HE1000, będące najdroższymi ówczesnymi słuchawkami tej marki (i jednymi z najdroższych na świecie), użytkownicy nie szczędzili słów krytyki pod adresem jakości wykonania. Producent postanowił na te zarzuty zareagować, czego efektem były właśnie wersje V2.

W sierpniu 2018 r. anonsowano trzecią generację tych niezwykłych – z dopiskiem „se”. Do naszej redakcji trafiła para najwyraźniej przedprodukcyjna, bez opakowania.

 

Budowa

Z zewnątrz nie sposób, a przynajmniej ja nie potrafię, dostrzec jakiekolwiek zmiany, pomijając, rzecz jasna, oznaczenia nowego modelu. Słuchawki charakteryzują się bardzo wąskim (aluminiowym) jarzmem mocującym muszle, które zamocowano na obrotowym przegubie (osi), łączącym się bezpośrednio z podstawą pałąka. Ten element również jest aluminiowy i w odróżnieniu od większości słuchawek, jego długość nie zmienia się. Dopasowanie słuchawek do głowy zapewnia przesuwna (także aluminiowa) obejma połączona z welurowym, cienkim, szerokim i wentylowanym pasem nagłownym. Rozwiązanie to całkowicie eliminuje problem nacisku pałąka ma czubek głowy, rozkładając nacisk równomiernie na dużej powierzchni styku pasa z głową słuchacza. Proste i zarazem bardzo skuteczne rozwiązanie.

HiFiMAN HE1000se muszle

Aluminium, drewniane wykończenia i skóra – materiały są odpowiednie do klasy HE1000, a jakość wykonania lepsza niż kiedyś

 

Znakiem rozpoznawczym wszystkich generacji HE1000 są nietypowe proporcje: bardzo duże a zarazem płaskie muszle o kształcie naśladującym ludzkie ucho: szersze na górze niż na dole, do tego wyraźnie wydłużone. Przetworniki są duże, porównywalne do wymiarów samych małżowin (średniej wielkości), a te bez najmniejszego problemu, z zapasem, mieszczą się w pojemnych – mimo że płytkich – komorach muszli. Poduszki są relatywnie wąskie i cienkie – jakby ich zadaniem było okalać uszy i nic więcej. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest bliskość przetworników względem kanału usznego. Fakt ten wydaje się mieć daleko idące konsekwencje dla walorów przestrzennych podczas odsłuchu. Dla komfortu użytkowania zresztą także. Przyznam, że nie znam drugich, równie wygodnych słuchawek. Jedynym sensownym rywalem na tym polu wydają mi się Sennheisery HD800(s) i HD820. W swoim segmencie HD1000/v2/SE uważam za bezkonkurencyjnie wygodne – nawet w starciu z Empyreanami. Sedno sukcesu nie tkwi w małej masie (o symboliczne 10-14 gramów większej niż w przypadku Meze – zależnie od wybranych padów tych drugich), lecz w minimalnym parciu, jakie wywiera stosunkowo luźny pałąk w połączeniu z dużym obwodem muszli oraz szerokim, dziurkowanym pasem nagłownym. Założywszy HE1000se na głowę niemal nie czuje się, iż nosimy słuchawki. Efekt ciężaru, ucisku, a przede wszystkim „uwięzienia” uszu jest najmniej odczuwalny. Wentylacja jest wyborna – nie tylko za sprawą pojemności komory usznej, ale przede wszystkim z uwagi na wolną przestrzeń w dolnej sekcji muszli poniżej przetwornika – od tego, co na zewnątrz uszy oddziela jedynie rzadka siateczka, co oznacza, że HE1000se nie zapewniają absolutnie żadnej izolacji od otoczenia. Domownicy nie polubią tych słuchawek, z kolei audiofile szukający chwil wytchnienia i relaksu będą niepocieszeni odgłosami dzieci bawiących się za oknem. To słuchawki do słuchania w ciszy i najlepiej w samotności… Oczywiście każda konstrukcja otwarta ma tę przypadłość, jednak w przypadku HE1000se jest ona szczególnie odczuwalna.

Gniazda przewodów połączeniowych wykonano w popularnym standardzie 3,5 mm (2 x mono). W komplecie producent dostarcza dwa kable – jeden zakończony dużym jackiem (lub małym i 1/4-calowym adapterem) oraz drugi z 4,4-mm wtykiem realizującym połączenie symetryczne (zbalansowane). Do testu otrzymaliśmy tylko ten pierwszy kabel o długości około 3 m – nadzwyczaj lekki i wyjątkowo elastyczny. Jego zewnętrzna otulina jest silikonowa. Kabel ten jest równie „wygodny” jak same słuchawki.

HiFiMAN HE1000se przetwornik

System magnesów i ścieżek przewodzących widać bez demontażu słuchawek, co jest zasługą wyjątkowo ażurowej konstrukcji HE1000. W dolnej części przesłonięta siateczką „dziura"

 

Tym, co nowe w wersji „se”, są przetworniki. Wyjątkowo ażurowa konstrukcja muszli umożliwia dość dokładne przyjrzenie się im – bez konieczności demontażu. Ścieżki przewodzące mają grubość poniżej 1 µm i są ułożone w klasyczny „wzór węża” – zakręcają pod kątem 180 stopni, biegnąc w poziomie. Grubość membrany jest określana jako „nanometrowa”, co w praktyce może oznaczać 5 albo 500 nm. Zapewne prawdziwa wartość jest bliższa tej drugiej liczbie, co oznacza ułamek mikrona. Trudno zakładać, że folia mogłaby być znacznie cieńsza od ścieżek przewodzących, choć gdy patrzy się na wykres impedancji, nie można być tego takim pewnym.

HE1000se pozytywnie zaskakują czułością – grają głośniej od Meze, nie mówiąc już o Audeze LCD-3/4. Istnieje możliwość porządnego wysterowania tych słuchawek nawet z przeciętnego DAP-a, choć nie będzie to – rzecz jasna – właściwa kombinacja.

 

 

Impedancja (pomiar)

HiFiMAN HE1000se impedancja 

Pomiar impedancji HE1000se dał wynik bliski deklaracji producenta (uśrednione 33,2 i 34,0 Ω dla jednego i drugiego kanału), jednak same wykresy budzą zaciekawienie. Na tle innych znanych nam słuchawek obraz przedstawia się dość osobliwie, przypominając wynik badania EKG. Zwraca uwagę duże poszarpanie wykresów obu kanałów. Zakres 200–800 Hz obfituje w liczne górki i zafalowania, jednak prawdziwie ciekawe robi się przy częstotliwości 5,85 kHz, gdzie oba kanały różnią się bardzo wyraźnie (w jednym pik wznosi się z poziomu 34 Ω do ponad 37,5 Ω.) O tym, że jest to objaw rezonansu mechanicznego, świadczy nie tylko ostrość załamania wykresu, ale również łagodna „powtórka” efektu przy 11,7 kHz, czyli dwukrotności tej częstotliwości. Co może być tego przyczyną? Różne rzeczy – albo sama membrana, albo niestłumione odbicia w komorze.

 

Brzmienie

HiFiMAN-y HE1000 to jedne z tych słuchawek, których brzmienia szybko się nie zapomina. Pierwsza generacja zapadła mi w pamięć za sprawą swojej zwiewności i przestrzenności. Narzekałem co nieco jedynie na ekspresję i dynamikę. Te aspekty podobno poprawiono w wersji V2, jednak nie miałem okazji się o tym przekonać. Najnowsza generacja „tysiączek” czerpie garściami z pierwowzoru, brzmiąc jednak o wiele bardziej żywo i dynamicznie – tak to przynajmniej odbieram z perspektywy czasu i porównań z tą samą referencją: moimi Audeze LCD-3 (teraz z nowymi przetwornikami).

HiFiMAN HE1000se profil

HE1000se, tak jak ich poprzednicy, mają wyjątkowo płaskie muszle

 

Niezależnie od tego, do jakich słuchawek odnosi się brzmienie HE1000se, jedna ich cecha rzuca się w uszy natychmiast, i jest to efekt, którego nie da się nie zauważyć. Chodzi mianowicie o efekt niezwykłej wręcz swobody przestrzennej, swoistego wolumenu grania. Trudno to opisać słowami, gdyż nie za bardzo działają tutaj proste określenia typu: szerzej, węziej, głębiej. HE1000se inaczej rekonstruują scenę na skrajach, w pobliżu małżowin, niż inne, znane mi nauszniki. Tworzą większe źródła, kotwiczą scenę mocniej w wymiarze szerokości, nie dając możliwości choćby niewielkiego przesunięcia jej w przód, co tak dobrze udaje się LCD-3 i co jest ze wszech miar pożądane. Z drugiej strony HiFiMAN-y oferują jednak zupełnie nadzwyczajną separację przestrzenną – nie tylko na skrajach, ale na całej szerokości bliskiej, zasadniczo uwięzionej w głowie panoramy stereo. Efekt jest tak silny, tak wyraźny, że gdy na zmianę z nimi do tego samego toru odsłuchowego podłącza się Empyreany, Audeze LCD-3 czy testowane miesiąc temu Focale Clear (a szczególnie te pierwsze lub ostatnie), odnosi się wrażenie, że z tego dźwiękowego balonu ktoś nagle spuścił powietrze – następuje kolaps, odległości pomiędzy instrumentami drastycznie się kurczą. Tak, – to jest chyba największy wyróżnik HE1000se. Pamiętam ten efekt z oryginalnej wersji, ale tu jest on chyba jeszcze bardziej wyrazisty.

HiFiMAN HE1000se detal

Wyjątkowa dbałość o wykończenie i detale

 

Drugą cechą, która wyróżnia nowe HiFiMAN-y, choć już nie aż w takim stopniu, jest balans tonalny. Określiłbym go jako lekko rozjaśniony, choć to dość subtelny efekt, który ujawnia się przy głośnym graniu i nie na każdym repertuarze. Dodam, że słuchawek neutralnych w gronie drogich i bardzo drogich konstrukcji high-end… właściwie nie znam. HE1000se są wolne od dziur w średnicy, jej wycofania, mają też wyjątkowo gładkie wysokie tony – w szczególności mam na myśli ich wysoki podzakres, gdzie operują talerze perkusyjne, ale nie tylko. Z kolei bas jest perfekcyjnie wypośrodkowany – gdy jest go mało, dokładnie tyle go otrzymujemy; gdy schodzi nisko i jest „groźny” – na przykład w produkcjach Brendana Perry’ego czy w ścieżce dźwiękowej z „Marsjanina” – takim też go słyszymy. Rozciągnięcie jest równie dobre jak w przypadku tytanicznych Audeze. HiFiMAN-y, podobnie jak Focale Clear, są w omawianym pasmie niezwykle akuratne, choć jednak lepiej „wypełnione”. Studiowałem ten temat dość długo i zażarcie, porównując niskie tony HE1000se z LCD-3 i Empyreanami. W rezultacie licznych porównań, od których już bolała mnie głowa, wyszło mi, że HiFiMAN-y są obiektywnie najlepsze. Co nie znaczy, że najbardziej spektakularne. Pod tym względem Meze wypadają lepiej, jednak trzeba stwierdzić, że ich niskie tony nie są aż tak równe i czyste. HE1000se wygrywają z wszystkimi znanymi mi słuchawkami kombinacją czystości, brakiem jakiejkolwiek emfazy, przy jednoczesnym braku problemów z wypełnieniem, potęgą, rozciągnięciem i dynamiką. Oczywiście, do reprodukcji basu z dużych kolumn dzieli je przepaść, ale z fizyką nie wygramy.

 

Zobacz również test porównawczy - Słuchawki planarne Meze Empyrean (kliknij na zdjęcie)

Meze Empyrean

Początkowo uznałem HE1000se za słuchawki wyjątkowo przezroczyste tonalnie – to znaczy takie, które nie wycofują średniego zakresu, jak Audeze (ściślej: jej przełomu z górą czy też niższej góry), testowane równolegle Empyreany oraz wiele innych słuchawek. Dokładniejsza analiza pokazała jednak, że ta skądinąd wybitnie otwarta, klarowna, jakże dźwięczna średnica nie jest tak zupełnie neutralna i liniowa. Występuje tu pewna nierówność, być może podbicie albo rezonans, które na ucho zlokalizowałem w zakresie 800 Hz – 1 kHz. By potwierdzić swoje podejrzenie, wprowadziłem delikatną korekcję parametryczną EQ w Roonie (-2 dB przy 850 Hz, Q=1,0 oraz +0,6 dB przy 200 Hz) i rozpocząłem porównania – z korekcją i bez niej. Przyznam, że lepiej, tj. bardziej komfortowo, słuchało mi się z korekcją. Mój oswojony do bólu „The Healer” Johna Lee Hookera zabrzmiał odczuwalnie gęściej, bardziej naturalnie, bardziej prawdziwie. Oczywiście odsłuch bez korekcji był wielce satysfakcjonujący i przez 95% czasu wręcz fantastyczny – szczególnie gdy grał akustyczny jazz, włączając w to standardy z lat 60. Niemniej głośne odsłuchy rockowych kawałków – szczególnie tych nie najświeższych – to nie jest to, co HE1000se lubią najbardziej. Owszem, są piekielnie szybkie, krystaliczne i zdecydowanie bardziej żwawe/rytmiczne od pierwowzoru, ale w połączeniu z bardzo transparentnym torem słuchawkowym (SOtM SMS-200 Ultra/Meitner MA-1/Trilogy 933) informacji było niekiedy zbyt wiele: chciałoby się więcej „mięcha” i nieco mniej środka. Sądzę, że kombinacja tych słuchawek z bardziej dociążonym (być może lampowym headampem) i lepiej akceptującym skraje pasma źródłem byłaby bardziej satysfakcjonująca muzycznie – i wówczas jest spora szansa na to, że bez wspomnianej korekcji można się spokojnie obejść, co jest dobrą informacją dla… fanów nośników fizycznych. Wszak oni wspomnianej możliwości korekcji nie mają.

 

 

Galeria

 

Naszym zdaniem

HE1000se to pod wieloma względami najlepsze słuchawki, jakie słyszałem (i jakie jestem w stanie przywołać z pamięci – wykluczam z tego grona Staxy SR-009 i Sennheisery Orpheus). Imponują i zadziwiają swobodą przestrzenną, otwartością środka, znakomitą, wolną od wszelkich naleciałości górą oraz perfekcyjnie akuratnym basem o doskonałej kontroli i nienagannym rozciągnięciu. Tonalnie są bliższe ideału od znakomitej większości drogich słuchawek w podobnej cenie, włączając w to Audeze LCD-4. Z pewnością też górują przestrzennością oraz pod względem naturalności wyższych rejestrów nad Utopiami. Należy jedynie pamiętać, że ich ultraotwarta średnica wymaga rozwagi przy konfiguracji systemu i… doborze repertuaru. A tak w ogóle to pewna rekomendacja!

HiFiMAN HE1000se zzz

System odsłuchowy:

  • Źródło cyfrowe: SOtM SMS-200 Ultra/Sbooster P&P Eco MkII, SOtM SMS-200
  • Software: Roon (Core: Mac Mini late 2014, 8 GB RAM, 500 GB SSD)
  • NAS: Synology DS214 (3 TB)
  • DAC: Chord Electronics Qutest + Sbooster P&P Eco MkII, Meitner MA-1
  • Wzmacniacze: Trilogy 933, Pathos Aurium
  • Słuchawki odniesienia: Audeze LCD-3 (2018) z kablem Atlas Cable, Focal Clear
  • Interkonekt: WireWorld Gold Eclipse 7
  • Zasilanie: listwa GigaWatt PF-2, kable Furutech FP-314Ag

 

 


Prev Next »

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją