Wydrukuj tę stronę

Magnat LZR 980 - Słuchawki mobilne

Lis 25, 2015

Słuchawkowy debiut Magnata, za sprawą szczytowego modelu, można śmiało uznać za udany.

Dystrybutor: Elco-Exim, www.elcoexim.com.pl
Cena: 1299 zł

Tekst: Dawid Grzyb | zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Magnat LZR 980

Magnat-LZR980-aaa

Magnat jest zupełnym nowicjuszem w dziedzinie słuchawek – pierwsze modele, w tym topowy LZR980, pokazał podczas targów IFA we wrześniu 2014 r. Żeby debiut odbył się z należytym przytupem, nawiązano współpracę ze słynnym biurem projektowym Pininfarina. W wyniku tej kooperacji powstały dość unikatowe wizualnie nauszniki.

Wzornictwo jest dość odważne, wręcz kontrowersyjne. Magnat chciał najwyraźniej za wszelką cenę zaskoczyć nabywców. Zapewne uznano, że typowe kształty się nie sprawdzą, a LZR980 utoną w słuchawkowym morzu niezauważone. I tak, słuchawki sprawiają wrażenie, jakby były wykonane z jednej tylko bryły. Tu i ówdzie mamy zaokrąglenia. Muszle przypominają nieco romb, który elegancko przechodzi w pałąk nieco rozszerzający się ku środkowi. Cała konstrukcja została zrobiona z plastiku. Kluczowe elementy pokrywa warstwa gumowego i matowego tworzywa, co przydaje tym słuchawkom elegancji. Najbardziej podatne na uszkodzenia części (regulacja pałąka, zawiasy) są aluminiowe. Muszle są składane.

Gąbka zamontowana na wewnętrznej stronie pałąka jest miękka, pokryta „oddychającym” tworzywem. Z nausznikami jest podobnie – mają całkiem sporo miejsca w środku. Choć nie są szczególnie przyjemne w dotyku. Z uwagi na nietypowe kształty, trochę uciskają małżowiny, co będzie bardzo indywidualną sprawą z uwagi na nietypowy kształt poduszek. Pod względem komfortu noszenia, LZR980 ustępują pola kilku konstrukcjom, ale nie lądują na końcu stawki.

LZR 980 to konstrukcja zamknięta, oparta na przetworniku dynamicznym o średnicy 40 mm, zaprojektowanym przy użyciu nowoczesnego narzędzia, jakim jest interferometr laserowy Kilppela.  Przewód sygnałowy jest odczepiany, zgodny ze standardem 3,5 mm. Montuje się go tylko do jednej muszli, czyli tak jak być powinno.


Brzmienie

Tę część opisu w zasadzie mógłbym skrócić do stwierdzenia, że jest to coś pomiędzy P7 a Focal Spirit One S. Uwierzcie, tak właśnie jest. To niejako automatycznie powoduje, że Magnaty to całkiem udane słuchawki, łączące w sobie zalety obydwu wspomnianych produktów. LZR-y nie zaliczają przy tym poważnych wpadek dźwiękowych. Choć tak po prawdzie, to nieco bliżej im do B&W niż słuchawek Focala.

Równowaga tonalna LZR 980 nie jest idealnie liniowa, słychać pewne nierówności, choć nie jest to nic redukującego przyjemność z odsłuchu. Niski bas jest obecny w należytej ilości, nieco wyżej jest go więcej niż w P7, ale mniej niż w Focalach. Dla niektórych będzie to złoty środek, przydający odsłuchowi dynamiki, ale jeszcze niepowodujący niechcianego dudnienia. Tak naprawdę, jedynym zastrzeżeniem, jakie kieruję pod adresem basu Magnatów, jest delikatne przykrycie niższych fragmentów średnicy. Soprany są dobrze zaakcentowane, nieprzesadzone w żadną stronę. Czasem tylko sprawiają wrażenie lekko przygaszonych, ale ma to raczej związek z samym nagraniem aniżeli charakterystyką słuchawek.

Barwowo Magnaty są umiarkowane; nie tak konturowe jak P7, ale bardziej „sztywne” niż Spirit One S. LZR 980 zachowują się bardzo różnie w zależności od nagrań. Czasem brzmią niewyraźnie, co jest winą  midbasu i wycofania środka pasma, co nie sprzyja rozdzielczości przekazu. Ale są takie momenty, kiedy odnosi się wrażenie, że to naprawdę transparentne słuchawki (wyjąwszy podbity bas).

Pod względem stereofonii są nieco klaustrofobiczne w porównaniu z Panasonicami RP-HM10, nieco mniejsze w zestawieniu z P7, no i większe od Spirit One S. Holografia środka wirtualnej przestrzeni jest głęboka, choć czasem niektóre instrumenty mogłyby być podane wyraźniej. Ale taka sytuacja jest raczej sporadyczna.

Reasumując, Magnaty LZR 980 to słuchawki dla osób lubiących mocny bas, ale chcących też czegoś bardziej wyrazistego niż mocno ocieplone brzmienie. Uznajemy je za udane, choć można by sobie życzyć  przybliżenia średnicy i lekkiego osłabienia midbasu.

 


Podsumowanie

SPRZĘT TOWARZYSZĄCY:

  • ODTWARZACZ MOBILNY: HiFiMAN HM-901
  • ŹRÓDŁO + WZMACNIACZ: COS Engineering D1 + Questyle CMA800R
  • KABEL USB: FAW Copper Series Twin
  • KONWERTER S/PDIF: Audiobyte Hydra-X+
  • PROGRAM: Foobar 2000
  • KOMPUTER: HP Spectre XT Ultrabook 13-2000ew
  • SŁUCHAWKI ODNIESIENIA: Creative Aurvana Live! + kabel FAW Color Series, Sony MDR-Z7

Magnat-LZR980-zzz

Pozostałe słuchawki w teście grupowym

Denon MM300

Denon AH-MM300

Focal Spirit One S

Focal Spirit One S

Bowers&Wilkins P7

Bowers&Wilkins P7

Panasonic RP-HD10

Panasonic RP-HD10

Polk Audio Hinge

Polk Audio Hinge

Podsumowanie testu - Słuchawki mobilne 850 - 1600 zł

W drogich słuchawkach przeznaczonych na ulicę można przebierać niczym w rękawiczkach. Ta grupa produktowa mocno się rozrosła na przestrzeni ostatnich lat. Z jednej strony trzeba się z tego cieszyć, a z drugiej – jest wiele dobrych wyborów. Pojawia się więc dylemat. Trzeba też przyznać, że producenci niebędący specjalistami od nauszników popełniają więcej błędów, a ich produkty nie zawsze oferują dobrą relacją jakości do (nieraz wygórowanej) ceny.

słuchawki mobilne

Wyraźnie widać – a raczej słychać – że góruje konkretna szkoła brzmienia: ta nasycona i zorientowana na niższe składowe słyszalnego pasma. Najwyraźniej taki przekaz najbardziej przemawia do większości odbiorców. W końcu bas to bardzo lubiany zakres. Zamknięta konstrukcja mu najczęściej pomaga. Niestety, w audio tak już jest, że coś często dzieje się kosztem czegoś. Przesadnie zaakcentowany bas powoduje woal niższych części środka pasma, na które jesteśmy również bardzo wrażliwi. Te naprawdę dobre słuchawki pod tym względem nie zawodzą, nie pomijają też reszty częstotliwości, a pod względem stereofonii przekazu, jego rozdzielczości i ataku również spełniają oczekiwania. Warto także zaznaczyć, że dobre słuchawki to nie tylko te, które dobrze brzmią. Należy zwrócić uwagę na jakość wykonania (solidność) oraz komfort noszenia. Pod tym względem występują spore różnice wśród testowanych modeli, i w ogóle.

Naszym faworytem jest Bowers & Wilkins P7 – także w kontekście wysokiej ceny. Prezentuje się obłędnie; ponadczasowo i wyjątkowo pancernie. Nie jest najwygodniejszy ze stawki, ale świetnie wykonany. Zadbano o drobiazgi – nawet te, których nie widać gołym okiem. Choć największe wrażenie robi dźwięk. P7 nie rozgramiają konkurencji pod każdym względem, są jednak wyjątkowo wyrównane, wyszukane. Równowaga tonalna, holografia oraz rozdzielczość są bardzo dobre, barwa również. Choć z początku P7 sprawiają wrażenie nieco metalicznych po przesiadce z chociażby modelu Focal Spirit One S, to szybko można się do tego przyzwyczaić, a zamiast rzeczonej metaliczności doszukać neutralności.

Na sprzęt Focala powinny zwrócić uwagę osoby szukające brzmienia miękkiego i basowego. Natomiast te zainteresowane przeciwnym biegunem brzmieniowym niech dadzą szansę osobliwemu debiutantowi Panasonica – modelowi RP-HD10. W połączeniu z miękkimi źródłami i wzmacniaczami może niejedną osobę zaskoczyć. Wisienką na torcie jest fakt, że to jedne z najwygodniejszych słuchawek, z jakimi miałem styczność.

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)