Wydrukuj tę stronę

Sennheiser HD600

Wrz 27, 2016

Tych słuchawek nie mogło zabraknąć w naszym teście. Niegdyś referencja, która w ubiegłym roku osiągnęła „pełnoletniość”. HD 600 okazują się być jak dobre czerwone wino – z czasem wręcz zyskują.

Dystrybutor: Aplauz, www.aplauzaudio.pl 
Cena: 1250 zł

Tekst: Dawid Grzyb | Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


Sennheiser HD600

TEST

Sennheiser HD600

Słyszał o nich praktycznie każdy szanujący się audiofil, nie mówiąc o miłośnikach słuchawek. Są oferowane nieprzerwanie od ponad 18 lat (!) Pod koniec lat 90. były topowymi „dynamikami” niemieckiego specjalisty. Kontynuują to, co zapoczątkował ich poprzednik – nieprodukowane już modele HD 580 Precision i limitowany HD580 Jubilee.

HD 600 to konstrukcja wokółuszna, otwarta. Słuchawki są spore, ale lekkie (tylko 260 g).  Wykończenie plastikowych obudów muszli przypomina nieco marmur i na pewno nie każdemu się to spodoba. „Sześćsetki” są za to bardzo rozpoznawalne.

Jakość wykonania jest dobra, poszczególne elementy – dobrze dopasowane, dzięki czemu wszędobylski plastik nie razi. Pałąk ma od spodu cztery miękkie gąbki. Prowadnice są metalowe i zaskakująco długie. Chyba nie ma głowy, na którą HD 600 nie będą pasowały. Obejmy łączą się z prowadnicami w taki sposób, że można słuchawki delikatnie dostosować do głowy w poziomie.

Spod metalowej perforowanej siatki przeziera przetwornik dynamiczny, jego stelaż oraz hologram stanowiący o autentyczności słuchawek. To ich kolejna wizualna wizytówka.

Welurowe nauszniki są głębokie i zapewniają naprawdę sporo miejsca małżowinom. Można z HD 600 spędzić wiele godzin bez przykrych dolegliwości – to są bardzo komfortowe nauszniki. W należytym dopasowaniu pomagają też ich delikatnie skręcone muszle. Siła ucisku, początkowo duża, z czasem maleje. 

Przewód sygnałowy jest odczepiany, każda muszla ma swój własny mechanizm zatrzaskowy – ten sam co HD 650. Kabel mógłby być lepszy.


Brzmienie

HD 600 grają zupełnie inaczej w porównaniu z konkurentami. To słuchawki muzykalne i nastawione na dawanie przyjemności. Nie są tonalnie wyrównane, górne rejestry odstają od reszty pasma, są stonowane, co powoduje, że ich przekaz odbiera się jako przyciemniony. Zazwyczaj idzie to w parze z wyeksponowanym basem, ale tym razem nic takiego się nie dzieje. Jest krąglejszy niż ten w DT 880 Pro, słyszalnie bardziej podbity w wyższym podzakresie, a także barwowo bogatszy, nasycony. Nie dudni i nie oblewa wyższych składowych.

Można odnieść wrażenie, że pomiędzy odbiorcą a sceną jest niewidzialny woal. To obniża detaliczność przekazu, jak gdyby konstruktorzy słuchawek chcieli ukryć przed odbiorcą część masteringowych wpadek. Ale im dłużej słucha się „sześćsetek”, tym bardziej docenia się ich ułożenie. W tej przyciemnionej prezentacji jest charakter i urok. Niczego tu nie brakuje.

Sennheiser HD600 pałąk

HD 600 nie są nastawione na wierność przekazu, kolorują go słyszalnie. Przekaz jest dociążony, barwowo bogaty i – pomimo wycofanych górnych rejestrów – spójny. No i ponad wszystko angażuje słuchacza. Po przesiadce z analitycznych słuchawek może pojawić się grymas na naszej twarzy. Ale praktyka pokazuje, że „sześćsetki” grają w tak kulturalny i wyrafinowany sposób, że zapomina się o innych modelach. Górny zakres jest gładki i rozciągnięty, a przy tym subtelny. Słychać, że to jakość jest na rzeczy, a nie ilość.

HD 600 grają przestrzennie, lecz zdecydowanie bardziej intymnie i nastrojowo niż DT 880 Pro. Jest mniej powietrza, przez co atmosfera prędzej uśpi odbiorcę, niż obudzi. Ale taka kreacja sceny doskonale pasuje do całościowo subtelnego i romantycznego charakteru „sześćsetek”. Inżynierowie Sennheisera chcieli osiągnąć niepowtarzalny i osobliwy efekt – taki, o którym się będzie rozmawiało przez lata i… tak się właśnie dzieje.

Z HD 600 można też wyprawiać cuda z poziomu amplifikacji. Niedostatki sopranów czy skromne napowietrzenie sceny to są rzeczy, z którymi da się zrobić porządek. Te słuchawki lubią dobre, często o wiele droższe wzmacniacze – tranzystorowe, jak i lampowe. (DG)

II opinia

Niegdyś „sześćsetki” uchodziły za precyzyjnie i analitycznie brzmiące słuchawki. W 1998 roku zachwycali się nimi w amerykańskim „Stereophile’u”. Gdy słuchałem HD600 w tamtym czasie, również uznałem je za świetne. Jak odebrałem brzmienie HD600 po latach? Nadspodziewanie dobrze. Uważam, że są to zdecydowanie najlepsze słuchawki w tym teście. I najlepsze w swojej klasie, spośród tych, które znam, Mało tego: gdybym miał teraz kupić słuchawki (do użytku domowego), dysponując kwotą 2000–2500 zł, wybrałbym właśnie je i cieszyłbym się, że udało mi się zaoszczędzić ten tysiąc.

HD600 powstały w czasach, gdy projektanci trzeźwo myśleli. Pracując nad HD600, chcieli stworzyć high-endowe (!) „nauszniki”, które nie tylko pokażą dużo detali nagrań, ale też takie, których będzie się chciało słuchać godzinami, bez obawy, że wysokie tony wydrążą dziury w uszach. Góra jest więc… rzekłbym normalna, zrównoważona, gładka. Może faktycznie lekko wycofana, ale tylko na samym skraju pasma. Zbyt wiele współczesnych słuchawek niemiłosiernie świdruje uszy powyżej 8–10 kHz. Po co? By pokazać, że są bardziej szczegółowe. Zupełnie nie wiem po co. Dzisiejsze wzmacniacze słuchawkowe i źródło są dużo bardziej przejrzyste niż kiedyś, więc podkreślanie góry jest kompletnym nonsensem.

Sennheiser HD600 muszle

Z Chordem Mojo i moim smartfonem (Galaxy S6) HD600 grały po prostu obłędnie. Mobilny system audio, z którym można położyć się do łóżka i błogo zasnąć. Klarowny, detaliczny, ale też fantastycznie spójny, z wyczuwalną dozą ciepła i – tak, tak – muzykalnością. Pod tym względem leciwe „Senki” są lepsze nawet od wyczynowych HD800. Wolę je też od HD700. To słuchawki, które w przyszłości też będą miały klasę.

Bas jest świetny. Czytelny, pełny, nieprzeładowany – taki jak trzeba. Środek wyraźny, pełny, na domiar wszystkiego nasycony w harmoniczne, poukładany. Ładnie stopiony w górą, która – istotnie – w pierwszym momencie sprawia wrażenie przyciemnionej. Za to gdy z HD600 przesiadamy się na inne słuchawki, choćby na DT880 Pro, dochodzimy do wniosku, że tam jest jej za dużo. Przestrzeń jest odczuwalnie mniejsza niż w przypadku topowych modeli po kilka tysięcy złotych – i tu występuje największy dystans, jaki dzieli HD600 od współczesnych czempionów. Jest jeszcze coś: HD600 są cholernie wygodne. Siedząc przy komputerze i pracując, wolałem sięgnąć po nie niż po przeszło dwukrotnie cięższe „odważniki” LCD-3. Grają (HD 600) gorzej, ale na pewno nie osiem razy...

Nie mam pojęcia, ile je będą jeszcze produkować, ale jeśli macie stary, kilkunastoletni egzemplarz, pomyślcie o nowym – serio. Bo gdy przestaną je sprzedawać, za 10 lat będziecie mogli się cieszyć tym samym, naprawdę fajnym brzmieniem, wyciągnąwszy z pudełka zupełnie świeżutki egzemplarz. Youngtimer murowany. (FK)


Naszym zdaniem

Sennheiser HD600 zzz2Sennheiser HD600 zzz1Nic dziwnego, że Sennheiser do tej pory nie wycofał ich z oferty. HD600 były znakomite i mimo upływu lat takie pozostają, choć w nieco innej skali odniesienia – już nie absolutnej, tylko relatywnej (do ceny). Znamy mnóstwo znacznie droższych nauszników, które nie mają tej spójności, gładkości i barwności co te „dorosłe” już Sennheisery. HD600 wciąż zasługują na szacunek i poważanie. I niech konkurencja się uczy, jak się kiedyś robiło dobre słuchawki.

SYSTEM ODSŁUCHOWY:

ŹRÓDŁO: Xonar Essence III
WZMACNIACZ: Questyle CMA800R
SŁUCHAWKI: HiFiMAN HE-1000, HiFiMAN Edition X, Meze 99 Classic
KABLE: Forza AudioWorks


Podsumowanie testu - Trzy słuchawkowe klasyki w cenie do 1300 zł

Górna granica cenowa (i jakościowa) słuchawek w ostatnich latach poszybowała w górę. Nikogo już nie dziwią modele za ponad 10 tys. zł. Jeszcze dekadę temu  słuchawki dziesięciokrotnie tańsze uznawano za w pełni audiofilskie. Stąd zasadne jest pytanie: czy te niegdyś znakomite słuchawki nadal pozytywnie zaskakują. By to sprawdzić, przetestowaliśmy dwa klasyki i nowszą od nich, bardziej współczesną konstrukcję. Te trzy modele łączy jedno – powstają u naszych zachodnich sąsiadów.

Sluchawki ilustracja

Pozostałe słuchawki w teście grupowym

Ultrarsone HD750 main

Ultrasone 750 Pro

Beyerdynamic DT880Pro main

Beyerdynamic DT880 Pro

Oceń ten artykuł
(5 głosów)