Wydrukuj tę stronę

Zestaw słuchawkowy STAX SRS-5010

Gru 12, 2016

Niegdyś nauszne elektrostaty marki STAX uchodziły za niedostępne – z powodu cen. Dziś, w czasach ekspansji słuchawek high-end, nierzadko w cenie powyżej 10 tys. zł, nowa propozycja kompletnego zestawu słuchawkowego japońskiej marki jest naprawdę przystępna. Ale jest coś jeszcze - brzmienie!

Dystrybutor: Grobel Audio, www.audio.grobel.com.pl 
Cena: SRS-5010 (zestaw) – 1900 euro (ok. 8500 zł), SR-L500 – 700 euro, wzmacniacz SRM-353X – 1250 euro

Tekst i Zdjęcia: Filip Kulpa

audioklan

 

 


STAX SRS-5010 - zestaw słuchawkowy

TEST

STAX 1 SRS 5010 aaa

Pomysł zrecenzowania tego kompletu przyszedł mi do głowy, gdy zwiedzałem stoisko STAX-a na wystawie w Monachium. Niemiecki dystrybutor zaprezentował trzy nowości o numerach 300, 500 i 700, z dopiskami Pro. Pisałem o nich dość obszernie w reportażu miesiąc temu. To następcy legendarnego modelu SR-Lambda z roku 1980.

Gdy po powrocie skontaktowałem się z polskim dystrybutorem, dowiedziałem się, że prezentowane tam wersje Pro to „wymysł” niemieckiego dystrybutora, który zasugerował Japończykom pewne modyfikacje natury mechanicznej. Chodziło w szczególności o plastikową obejmę (mocowanie) muszli, którą Niemcy uznali za nie dość wytrzymałą. Nawiasem mówiąc, można im przyznać rację – element ten rzeczywiście nie budzi zaufania. Japończycy nie zgodzili się jednak na wdrożenie tych zmian w regularnej produkcji, twierdząc, że to podraża produkt, w żaden sposób nie poprawiając jego walorów brzmieniowych. A na punkcie relacji jakości do ceny STAX jest – jak się okazuje – bardzo wyczulony. Dlatego regularne wersje eksportowe nie mają dopisku „Pro” – w przeciwieństwie do tych sprzedawanych w Niemczech.

Do testu wybrałem środkowego reprezentanta z gamy, kierując się tym, co usłyszałem na stoisku, oraz ceną: komplet kosztuje około 8500 zł, a w związku z tym jest alternatywą dla słuchawek dynamicznych w cenach 3000-5000 zł plus odpowiedniej jakości wzmacniacz słuchawkowy. Jednym słowem, elektrostaty stają do rywalizacji z niezbyt drogimi dynamikami. Robi się ciekawie, nieprawdaż?

 


Słuchawki

SR-L500, tak samo zresztą jak droższe SR-L700, wyglądają nad wyraz oldskulowo – tak bardzo, że pojawia się pytanie, czy nie zawęża on potencjalnego kręgu odbiorców. Możliwe, że jednak nie, bo produkt jest tak niszowy, tak specjalistyczny, tak audiofilski, że i tak nie pojawi się w żadnej galerii handlowej, ani w sklepie z lifestylowym hi-fi. Zatem szansa, że trafi się klient nieznający marki, tylko „kupujący oczami”, jest znikoma. Po STAX-y zgłaszają się starzy „wyjadacze” – audiofile, którzy niejedno już słyszeli i wiedzą „o co chodzi”. Nieświadomi tematu znajomi, widząc SR-L500 na naszej głowie, pomyślą, że kupiliśmy jakąś staroć z lat 80. Niech im będzie…

 

STAX 7 SR L500 poduszk

Poduszki są z pozoru zbyt wąskie, by pomieścić małżowiny, a jednak w praktyce okazują się wystarczające – pod nimi znajduje się wolna przestrzeń.

 

Wyłożone syntetyczną skórą muszle mają wciąż ten sam, wydłużony prostokątny kształt co 36 lat (wyjątkiem są modele SR-007 i SR-009, ale to zupełnie inna półka cenowa). Naturalnie, mamy do czynienia ze słuchawkami otwartymi; plastikowa kratka odsłania przetwornik elektrostatyczny – a raczej zewnętrzną elektrodę – niemal w całej swej okazałości. Pewne rozczarowanie budzi fakt użycia nieprzyzwoicie ilości dużej plastiku. Nieprzyzwoicie – w relacji do ceny całego produktu. Nie zapominajmy jednak, że cena 1900 euro obejmuje także (bardzo dobrze wykonany) wzmacniacz, a koszt zakupu samych słuchawek nie stanowi nawet połowy ceny kompletu – wynosi raptem 700 euro. To pozwala przymknąć oko na jakość wykonania. Poduszki wyłożono syntetyczną skórą. Są miękkie i bardzo wygodne. Mimo że stosunkowo wąskie, z powodzeniem mieszczą całe małżowiny. Po półtoragodzinnej sesji nie czułem żadnego dyskomfortu. Spora w tym zasługa niskiej masy SR-L500 – słuchawki ważą zaledwie 339 g (bez kabla). To o 15% mniej niż bardzo lekkie HiFiMAN-y Edition X i o połowę mniej niż magnetostaty Audeze. Pałąk ma stałą długość, regulowane są natomiast punkty mocowania pasa nagłownego (wykonanego z miękkiego tworzywa). W tym celu zastosowano dwa 10-pozycyjne suwaki. Działają lekko i miękko; przesuwaniu pasa towarzyszą ciche kliknięcia.

Do połączenia ze wzmacniaczem (energizerem) służy dwuipółmetrowy płaski kabel wysokiej jakości o niskiej pojemności. Przewodniki zrobiono z miedzi HiFC wytwarzanej w zakładach Hitachi. W droższym modelu przewód jest wykonany z miedzi 6N oraz miedzi posrebrzanej (taka hybryda). Wyższej jakości są też poduszki wykończone naturalną skórą. Główna różnica dotyczy jednak samych przetworników, a konkretnie – elektrod. Te w modelu SR-L700 mają charakterystyczne wzmocnienie w postaci środkowego sześciokąta i promieniście odchodzących od niego żeber. Elementu tego nie znajdziemy w elektrodach L500 (ma on wpływ na redukcję rezonansów), ponadto sama folia nie jest tą samą, którą stosuje się w modelu SR-009.


Energizer SRM-353X

Do napędu SR-L500 może posłużyć dowolny energizer STAX-a, jednak dedykowanym przez producenta modelem jest nowy SRM-353X, z którym pięćsetki tworzą firmowy zestaw SRS-5010 (pakowany w jeden zbiorczy karton).

W stosunku do poprzedników urządzenie zmodernizowano pod kątem poszerzenia pasma przenoszenia (a więc zwiększenia szybkości), przy zachowaniu topologii typowej dla energizerów tej firmy. Mamy więc do czynienia ze stopniem wejściowym na podwójnych fet-ach, typową konfiguracją wtórnika emiterowego w stopniu wyjściowym w klasie A bez kondensatorów sprzęgających (ang. DC coupled). Tor sygnałowy jest zbalansowany – bo taki jest typ napędu elektrostatów (push-pull). Do regulacji głośności służy odpowiedni, tj. poczwórny potencjometr Alpsa wykonywany na zamówienie.

 

STAX 4 SRM 353X wnetrze

Zasilacz liniowy z dwoma elektrolitami 400 V/ 220 μF i transformatorem EI na grubych gumowych izolotarach. Cały (zbalansowany) tor sygnałowy jest dyskretny, bez kondensatorów sprzegających. Stopień wyjściowy w konfiguracji wtórnika emiterowego pracuje w klasie A. Z tego względu wzmacniacz mocno się nagrzewa.

 

Do wzmacniacza można doprowadzić sygnał w postaci asymetrycznej lub zbalansowanej. Wyboru dokonuje się przełącznikiem na tylnym panelu. Z tego względu nie jest dobrym rozwiązaniem wstawianie energizera do szafki z taki sposób, że nie mamy wygodnego dostępu do tylnego panelu. Urządzenie ma zdublowane wyjścia (typu PRO), można więc podłączyć drugą parę słuchawek.

Obudowa jest bardzo dobrej jakości – w niczym nie ustępuje dwóm szczytowym modelom energizerów STAX-a, które są ponad dwukrotnie droższe. Tym samym zastrzeżenia co do jakości wykonania, sformułowane pod adresem samych nauszników, nie mają tu zastosowania.

Elektrostat – krótkie przypomnienie

Przetwornik elektrostatyczny składa się z dwóch elektrod (statorów), do których jest podawany silnie wzmocniony sygnał audio ze wzmacniacza oraz z błony rozpostartej pomiędzy nimi na sztywnej ramce – membrany wykonanej z ultracienkiej (mikronowej grubości) folii nieprzewodzącej spolaryzowanej dużym napięciem stałym (+580 V w tym konkretnym przypadku). Pod wpływem zmian napięcia na obu statorach (jeden jest „minusem”, drugi – „plusem” okładki tak utworzonego kondensatora (przetwornik elektrostatyczny de facto nim jest) przyciągają i odpychają (zgodnie) membranę, wykorzystując efekt oddziaływania ładunków elektrycznych: przyciągania różnoimiennych i odpychania równoimiennych.

Do głównych zalet elektrostatów zalicza się bardzo niski poziom zniekształceń THD. Problemem jest konieczność polaryzacji membrany, a więc doprowadzenia wysokiego napięcia. Normalne wzmacniacze słuchawkowe nie nadają się do tego celu. Istnieją konstrukcje innych producentów, dedykowane do słuchawek STAX-a. Produkuje je np. Woo Audio. Wybór jest jednak bardzo ograniczony.


Brzmienie

SRS-5010 używałem w dwóch systemach: najpierw w połączeniu ze źródłem kategorii B  – Pioneerem N-70A wykorzystywanym w roli odtwarzacza strumieniowego UPnP – później (podczas krytycznych odsłuchów) z moim referencyjnym Meitnerem MA-1 połączonym z transportem strumieniowym Auralica. STAX-y fenomenalnie oddały skalę różnic w jakości obu źródeł. Była ona równie duża jak ta, którą słyszę przy korzystaniu ze swoich kolumn głośnikowych, a może nawet większa. Jednym słowem: olbrzymia! Samo to wiele mówi na temat możliwości ocenianego kompletu.

 

STAX 5 SR L500 kabel

2,5-metrowy przewód sygnałowy zbudowany z 6 żył w miedzi HiFC jest wyjtkowo elastyczny – wręcz „lejący się".

 

Powód tego stanu rzeczy jest łatwy do odgadnięcia: niesamowita otwartość i przejrzystość. STAX-y mają krystaliczną, lekką i ultradetaliczną górę, której – jak stwierdziłem już w pierwszym kwadransie odsłuchów – jest ciut za dużo. Późniejsze odsłuchy i porównania miały zweryfikować ten stan rzeczy: może to wrażenie subiektywne, efekt niewygrzania? Ostatecznie doszedłem do wniosku, że jednak nie. Te słuchawki, z tym wzmacniaczem, tak po prostu mają. Czy to jest problem? W żadnym razie, choć rzutuje na całościowy balans i estetykę brzmienia. Ta jest przeciwieństwem obfitości, ciepła, mocnego dociążenia – cech znanych z planarów Audeze, w szczególności moich LCD-3. Zamiast tego otrzymujemy niebywałą lekkość i zwiewność, eteryczność prezentacji – porównywalne z tym, co oferują szczytowe planary HiFiMAN-a. To skojarzenie jest nieuniknione, choć w żadnym razie nie wyczerpuje tematu. STAX-y są bardziej dynamicznie „rozkręcone”, mają więcej wigoru, szybkości, ekspresji i – że tak powiem – „życia”, ale nie grają tak szeroko i obszernie jak HE-1000. Scena jest zdecydowanie węższa, bardziej skupiona, ogólnie mniejsza. Ciekawa obserwacja dotyczy głębi. Ze średniej klasy źródłem efekt przestrzenności był dobry, lecz nienadzwyczajny. Oczekiwałem więcej otwartości, powietrza po bokach oraz – właśnie – bardziej wyrazistej projekcji głębi. Ta pojawiła się, niczym za dotknięciem magicznej różdżki, w systemie referencyjnym. Przestrzenność i namacalność brzmienia Meitnera  jest mi doskonale znana i z wielką satysfakcją odnotowałem, jaką transformację przeszły STAX-y karmione sygnałem z tego DAC-a. Dźwięk po prostu się otworzył, zaś proporcje sceny stały się nieomal „głośnikowe”. To oczywiście celowe wyolbrzymienie, jednak ze zdumieniem stwierdziłem, że efekt niezwykłej naturalności obrazu przestrzennego uzyskany z nagrań binauralnych Chesky Records (w szczególności polecam utwór „Girl from Guatemala” z albumu „Area 31” w formacie DSD) niemalże utrzymał się na klasycznie zrealizowanym – oby dobrze – materiale (głównie akustycznym). Regres był naprawdę niewielki. W konsekwencji, z olbrzymią przyjemnością śledziłem realizacje poszczególnych utworów z długiej playlisty, obserwując bardzo wyraźne zmiany w przestrzeni z nagrania (albumu) na nagranie. Tak proporcjonalną, dokładną i naturalną przestrzenność rzadko słyszy się z nauszników.

Interesująco wypadło porównanie z LCD-3. Otóż Audeze, sterowane tańszym ze wzmacniaczy Trilogy, grały nieco obszerniej, a przede wszystkim gęściej, nadając poszczególnym instrumentom, wokalom i odgłosom więcej wagi i „obecności”. Jednak tego należało oczekiwać – komplet referencyjny jest prawie dwa razy droższy, poza tym Audeze słyną z masywnego, mocno dociążonego brzmienia. STAX-y SR-L500 są w pewnym sensie przeciwieństwem takiego stylu grania, ale od razu pragnę uciąć dalsze domysły: to nie jest wychudzone, odelżone, skrajnie analityczne granie z uszczuploną paletą barw. Jest w tym brzmieniu wspomniana wysokotonowa emfaza. Początkowo lokalizowałem ją w najwyższej, dziesiątej oktawie (powyżej 10 kHz), jednak dokładniejsze odsłuchy wskazują na coś jeszcze: o ile sama góra jest (raczej) nadmiarowa, to w niskich sopranach też występuje rodzaj doładowania – mam wrażenie, że pochodzenia rezonansowego. To tylko mój domysł, jednak sądząc po barwie trąbki Tigera Okoshi („Color of Soil”) tak właśnie może być. Barwy rekonstruowane przez japoński słuchawkowy duet są nieco „wyżej nastrojone”, trochę lżejsze i jaśniejsze niż w prezentacji stricte neutralnej. Jednocześnie jednak mamy tu mnóstwo odcieni i różnicowania. No dobrze, taki jest ogólny pogląd na brzmienie tych słuchawek, ale to nie mówi jeszcze zbyt wiele o ich możliwościach. Najlepsze dopiero przed nami.

 

STAX 3 SRM 353X

SRM-353X to jeden z najtańszych energizerów STAX-a. Jest jednak tak samo dobrze wykonany jak droższe modele.

 

Tym, co wzbudziło mój olbrzymi szacunek i uznanie dla testowanego kompletu, jest szybkość, czystość i rozdzielczość. Nie mam zielonego pojęcia, jak Japończykom udało się wykrzesać tyle informacji, tyle średniotonowej energii, tak znakomitą reprodukcję transjentów ze słuchawek za niewiele ponad 3000 zł. Jeśli w ten sposób ustawimy skalę odniesienia wobec słuchawek dynamicznych – co jest w pełni uzasadnione – to SR-L500 konkurencji nie mają… żadnej. Po prostu biją na głowę słuchawki dwukrotnie droższe, włącznie z HD800s i Audeze LCD-3. Precyzja rysowania konturów jest po prostu świetna, i to w skali absolutnej. Choć jeśli za wyznacznik tej cechy brzmienia, przyjmiemy precyzję i realizm oddania brzmienia arabskiego oud, wibrafonu czy marimby, to palmę pierwszeństwa przekazuję jednak LCD-3. Audeze mają ciut gorszy atak, ale lepszą tę środkową fazę – lepsze wypełnienie, które STAX-y jakoś „przeoczają”. Zupełnie celowo odnoszę się w tych porównaniach do produktów znacznie droższych. Japoński duet prezentuje bowiem tak wyśrubowany poziom, że w pełni zasługuje na taką nobilitację. Po prostu.

Na koniec dnia, po tych wszyskich zachwytach nad poszczególnymi cechami brzmienia, liczy się jednak tylko to, czy z tymi słuchawkami na głowie chce się słuchać muzyki, eksplorować płytotekę. Zaręczam, że tak! Szczególnie, jeśli spora jej część to muzyka klasyczna, operowa, orkiestrowa, małe składy i szeroki przekrój akustycznego jazzu. Ten zestaw preferencji jest konsekwencją tego, o czym napisałem wyżej, jak również tego, że niskie tony STAX-ów (na tę część czekała zapewne spora część Czytelników) nie brylują, mówiąc najoględniej. Nieporozumieniem i przesadą byłoby określenie ich mianem niepełnych czy lekkich. Są nadzwyczaj akuratne, wartkie i dokładne. Wydaje mi się, że i tak pozostają w lepszej proporcji z resztą pasma niż w Sennheiserach HD800(s). Zupełnie nie odczuwałem ich braku per se, jednak nie zaprzeczę, że do dynamicznego, rockowego grania nie jest to bas wymarzony. Wydaje się po prostu nieco zbyt mało elektryzujący, nie dość energetyczny. W tej materii moje Audeze, choć obiektywnie bardziej w basie podkolorowane, dawały zdecydowanie więcej drive’u i funu. Jednak muszę przyznać, że i tak byłem pozytywnie zaskoczony. Oczekiwałem, że SR-L500 będą brzmieć lżej, nieco rachitycznie. Tymczasem ich brzmienie jest rozwibrowane, odpowiednio bezpośrednie (pierwszy plan znajduje się zdecydowanie bliżej niż w przypadku Omegi SR-009) i z pazurem – także w krótkim, precyzyjnym i wcale niesłabym basie. Ależ to są słuchawki!


Galeria


Naszym zdaniem

STAX 9 SRS 5010 zzzBiorąc pod uwagę, że SR-L500 są dopiero czwartymi licząc, od góry, elektrostatami STAX-a, niektórzy – po przeczytaniu niniejszej receęnzji – mogą się zastawiać, jak muszą grać droższe modele. Zaręczam, że warto to sprawdzić (szczególnie w odniesieniu do dwukrotnie droższego modelu SR-L700 – wciąż niedrogiego!). Wróćmy jednak do przetestowanego zestawu. Cóż mogę powiedzieć? Komplet SRS-5010 to genialna alternatywa dla współczesnych słuchawek dynamicznych i magnetostatycznych. W moim odczuciu, alternatywa całościowo lepsza, bardziej wyrafinowana, przezroczysta, dokładniejsza i bardziej purystyczna.

Przy cenie 8500 zł zestaw ten osiąga szczyty w dziedzinie rozdzielczości, szczegółowości, swoistej lekkości, swobody i reprodukcji barw. Takiego poziomu wyrafinowania nie zapewniają najdroższe znane mi słuchawki dynamiczne. Konkurencję stanowią dopiero dwa najdroższe modele HiFiMAN-a, ale z odpowiednim wzmacniaczem słuchawkowym to już zupełnie inny pułap cen. Audeze z kolei to całkiem inna estetyka brzmienia, odmiennie rozłożone akcenty. Moim zdaniem, za wspomnianą kwotę nie kupi się drugiego nagłownego systemu audio dającego tak fantastyczny wzgląd w nagrania. Coś wybornego – szczególnie dla miłośników klasyki i jazzu.

PS. STAX pokazał, że będąc producentem o wielkiej renomie, można stworzyć i zaproponować nadzwyczaj rozsądnie wyceniony produkt, oferujący brzmienie high-end. W czasach owczego pędu ku hiperdrogim produktom w luksusowych opakowaniach, spartańsko wykonane (i zapakowane) SR-L500 są absolutnie „best buy”.

SYSTEM ODSŁUCHOWY:

Źródła: Auralic Aries (FW 3.30) + Meitner MA-1, Pioneer N-70A
Słuchawki odniesienia: Audeze LCD-3 (Fazor) + Trilogy 931 / Trilogy 933
Kabel USB: Synergistic Research USB Active
Interkonekty RCA: Albedo Monolith, Stereovox hdse
Interkonekty XLR: Equilibrium
Zasilanie: listwy Furutech f-TP615, GigaWatt PF-2, kable KBL Sound (Red Eye Ultimate II, Spectrum, Zodiac)

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)