PORTAL MIESIĘCZNIKA AUDIO-VIDEO

Focal Utopia

Cze 08, 2017

Index

Brzmienie

Z ekstremalnie drogimi słuchawkami, a Utopie niewątpliwie się do nich zaliczają, jest podobnie jak z bardzo drogimi kolumnami i systemami audio w ogóle. Wielki przyrost ceny zazwyczaj nie gwarantuje oczekiwanej poprawy jakościowej. Jest lepiej, ale nie X razy lepiej, czego instynktownie oczekujemy – nawet jeśli dwie minuty wcześniej uważaliśmy, że tak przecież być nie może. W przypadku słuchawek bezwzględne różnice w cenie między modelami drogimi a najdroższymi (pomijam skrajny przykład nowego Orpheusa) nie są pięciocyfrowe, lecz inwestując dodatkowe 10 czy 12 tysięcy w nauszniki, z pewnością mamy prawo oczekiwać efektu „wow”. Czy Utopie go zapewniają?

Odpowiem nieco przewrotnie: zależy, z jakiej perspektywy przyjdzie nam to oceniać. Z punktu widzenia kogoś, kto miał lub dłuższy czas słuchał Elear (tak, jak ja), wcale niekoniecznie. Różnice są i nietrudno je wypunktować, lecz mają one wymiar tuningu… powiedzmy, że dobrego sportowego auta, które nagle dostało sporo więcej mocy, jeszcze twardsze regulowane zawieszenie i… w zasadzie teraz to już nadaje się głównie na tor. Z kolei ktoś, kto posłucha Utopii z perspektywy użytkownika innych dobrych słuchawek za 3000 albo i 5000 zł, uzna, że przeskok jakościowy jest jednak bardzo wyraźny. Czyżby sprzeczność? Niezupełnie. To kwestia odniesienia, charakteru brzmienia, oczekiwań. W audio wszystko, jak wiadomo, jest względne (tak długo jak mówimy o wrażeniach odsłuchowych). Oceniając Utopię, nie wolno o tym zapominać.

Te wyborne słuchawki mają w pewnym sensie podobny problem co Sennheisery HE1 – tyle że o 20-krotnie mniejszej skali. Oczekujemy mimo wszystko ekstremalnych wrażeń, swoistej doskonałości – z tą różnicą, iż tu jeszcze w granicach rozsądku (tam – już w skali „kosmicznej”). Otóż nagłowne Utopie w żaden sposób nie przełamują granicy dzielącej świat słuchawek od świata dźwięków live. To w dalszym ciągu „tylko” słuchawki. Nie zrywają z ich podstawowymi ograniczeniami – choćby tym najważniejszym – reprodukcji sceny dźwiękowej. Pod tym względem nic szczególnego się nie dzieje. Nie zaznamy tu efektu spektakularnej szerokości panoramy, oderwania dźwięku na boki, napowietrzenia sceny, jak w przypadku znakomitych HiFiMAN-ów HE-1000. Nie ma też takiej głębi i różnicowania planów jak w wykonaniu Audeze LCD-3 (i LCD-4 pewnie też, ale ich jeszcze nie testowałem). Stereofonia jest bardzo poprawna, rzekłbym normalna, z dobrym napowietrzeniem, niezłą swobodą, dobrym (lecz niezupełnie ostrym) ogniskowaniem źródeł pozornych i solidnym umiejscawianiem źródeł dźwięków po bokach sceny, ale bez efektu „wpychania” ich do środka ucha, co jest jedną z największych bolączek systemów słuchawkowych w ogóle. W moim odczuciu niedostatek budzi reprodukcja głębi. Od słuchawek za 18 tys. zł oczekiwałbym czegoś wyraźnie więcej niż w przypadku modelu Elear, a tak nie jest. Utopie grają bliskim dźwiękiem: wokale i pierwszy plan znajdują się ewidentnie bliżej nosa niż wtedy, gdy słucha się planarów Audeze. Jedni to lubią, inni niekoniecznie, preferując efekt choćby niewielkiej perspektywy. Osobiście zaliczam się do tej drugiej grupy (co ciekawe, w przypadku odsłuchu głośnikowego moje preferencje są nieco odmienne). W efekcie mamy do czynienia ze sceną o dość typowych rozmiarach. Odległości źródeł są czytelne, ale nie tak przekonujące jak w przypadku moich słuchawek referencyjnych.

Focal Utopia 3 zdjecie

Przez otwór w muszli widać czerwony tył magnesu. Utopie są bardzo głośne na zewnątrz. Domownicy ich nie polubią.

 

Siła relatywnie niedużych berylowych driverów Utopii tkwi gdzie indziej, a mianowicie w precyzji i selektywności. Nagle okazuje się, że w dźwiękowych przestrzeniach (także czasowych) istnieją jakieś obce dźwięki – elementy – które najwyraźniej umknęły realizatorowi i masteringowcowi, a w zasadzie nie powinno ich być w  gotowym nagraniu. Wrażenie transparentności prezentacji jest tutaj porównywalne z tym, co oferowały HE-1000 (jeśli moja pamięć słuchowa mnie nie myli, a ta bywa zawodna) – a to największy komplement, jaki można sformułować pod adresem „dynamików”. Utopie odkrywają strukturę nagrań, wręcz dokonują ich dekompozycji, swoistego rozbioru na czynniki pierwsze. Są nieprawdopodobnie bezpośrednie i czyste. Wrażenie klarowności jest naprawdę mocne. Nie mija ani po minucie, ani po godzinie. Okazuje się mieć związek z równowagą tonalną. W tym miejscu należałoby poruszyć kwestię liniowości słuchawek – tej idealnej (docelowej) charakterystyki przenoszenia. Jak wiadomo, wśród specjalistów nie ma pełnej zgody w odpowiedzi na pytanie, jak powinna wyglądać optymalna krzywa. Osobiście jestem zdania, że powinna mieć mniejszy lub większy dołek między średnicą i górą, bo w przeciwnym razie brzmienie traci na muzykalności. Focale grają tak, jakby nie miały żadnego dołka. Wydaje się wręcz, że akcentują niższe soprany, te wyższe zresztą też. Właśnie te cechy w złożeniu z niebywałą precyzją czasową przetworników dają Utopiom ten niesamowity wgląd w nagrania. Większość materiału, jaki przesłuchałem, a było to grubo ponad 100 utworów (pop, rock, blues, folk, bluegrass, jazz, muzyka dawna, fortepianowa, orkiestrowa, elektroniczna i filmowa), zabrzmiała jaśniej niż jestem do tego przyzwyczajony i co uznaję za „normę”. A przy okazji twardziej i bardziej „bezkompromisowo”. Czy żyłem w przeświadczeniu, że te utwory brzmią inaczej – ciemniej, przyjemniej, łagodniej – czy to Focale jednak je rozjaśniają? Może to nieskromny osąd (choć 20-letnie doświadczenie w ocenie systemów audio przecież posiadam), ale obstawiałbym to pierwsze.

W teście użyłem bardzo przezroczystych urządzeń i kabli, ale też takich, które świetnie różnicują nagrania i dają mnóstwo kolorytu. Połączenie Meitnera MA-1 i Trilogy 933 za pomocą leciwego (a jakże fenomenalnego!) interkonektu Stereovoxa produkuje maksymalnie nasycony, żywy i detaliczny dźwięk o wybitnej przestrzenności. Utopie grały tak, jakby nie chciały uronić żadnej mikroinformacji, jakby cały ten przekaz chciały jak najszybciej z siebie wyrzucić. To słuchawki o wybitnych zdolnościach do reprodukcji transjentów. W niektórych nagraniach byłem mocno zaskoczony tym, jak znacząco więcej informacji z fazy ataku potrafią wyławiać w porównaniu z Audeze – w szczególności dotyczyło to niższych rejestrów, gdzie klasa francuskich nauszników jest wielka i niepodważalna. W teście Elearów bardzo chwaliłem ich bas, wspominając też o tym, że jest stosunkowo lekki. Podobnie w przypadku Utopii. Również one nie tworzą dużej masy dźwięku, ich przekaz nie jest dociążony, w żadnym stopniu ocieplony. O zawoalowaniu czy spowolnieniu w ogóle nie może być mowy. Tu liczy się impuls, gotowość do jego dokładnego oddania w fazie narastania sygnału i potem wybrzmiewania, choć to drugie nie robi już aż takiego wrażenia.

Nie znam, to znaczy nie słyszałem, słuchawek, które dokładniej, czyściej reprodukowałyby zakres niskotonowy. Utopie są w tej materii jeszcze lepsze od Elearów – oczywiście nie pięć razy lepsze, ale odczuwalnie lepsze. A że tamte słuchawki są na basie znakomite, to łatwo sobie wyobrazić, z jaką miarą perfekcji mamy tutaj do czynienia. Oczywiście znajdą się tacy, którzy uznają, że basu jest trochę za mało. Przyznam, że i ja na początku miałem podobne odczucia. Biorą się one z przyzwyczajeń do słuchania basu podbitego w średnim czy górnym podzakresie. Utopie tego podbicia w ogóle nie produkują, za to ich niski i bardzo niski dół mają odpowiednią energię, a przede wszystkim zachowują szybkość. Zero zaokrąglenia, rozmycia. Absolutna kontrola w całym basowym rejestrze. Wystarczy posłuchać albumu Mari Boine „Leahkastin”. Duże bębny brzmią na Utopiach fenomenalnie. Uważam, że w te słuchawki powinny być wyposażone wszystkie znaczące studia nagraniowe/masteringowe. Po pierwsze dlatego, żeby wiedzieć, jak zmiksować linie basowe i poddać je odpowiedniej equalizacji; po drugie – by łatwo wyszukać w nagraniach obce, niepożądane dźwięki, niekiedy wręcz przestery (te wbrew pozorom nie są takie rzadkie – i nie mówię, rzecz jasna, o przesterach gitarowych). Z wyważaniem ogólnego balansu bym już uważał, bo to, co na Utopiach zabrzmi właściwie, na wielu systemach mogłoby być zbyt ciemne i przygaszone. Niemniej, najlepsze produkcje audiofilskie brzmią w nagłownych Utopiach wyśmienicie. Po prostu nieskazitelnie. Na co dzień do słuchania rocka i popu przyda się jednak jakaś inna, druga, łagodniejsza konstrukcja. Może właśnie Eleary?


Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Skomentuj

Upewnij się, że pola oznaczone wymagane gwiazdką (*) zostały wypełnione. Kod HTML nie jest dozwolony.

Kontakt z redakcją