Dystrybutor: Rafko, www.rafko.com |
Tekst i zdjęcia: Filip Kulpa |
|
|
HiFiMAN Sundara - Słuchawki magnetostatyczne
TEST
Powstanie marki HiFiMAN oficjalnie datuje się na 2007 rok, choć dokładnie już dwa lata wcześniej rozpoczęła działalność nowojorska firma Head Direct prowadząca sklep internetowy i zaangażowana finansowo w dzisiaj bardzo znane internetowe forum Head-Fi.org, skupiające słuchawkofanów z całego świata. W 2011 roku siedziba firmy została przeniesiona do Tianjin – czwartego największego miasta Chin. Rok wcześniej zaczęły działać małe chińskie fabryki HiFiMAN-a. Dzisiaj firma ma aż siedem lokalizacji związanych z produkcją i dystrybucją. Dwie z nich znajdują się w Stanach Zjednoczonych (magazyn w Delaware i centrum wysyłkowe w Illinois), pozostałych pięć – w Chinach. Prócz siedziby są to: fabryka słuchawek w Dongguan, fabryka DAP-ów w Kunshan, centrum R&D w Szanghaju oraz oddział zajmujący się softwarem w Shenzhen. Brzmi to skomplikowanie, sugerując wielką skalę produkcji, ale tak naprawdę jest przejawem optymalizacji produkcji i wykorzystania zasobów ludzkich, jak również innych czynników, które dobrze zna jedynie sam założyciel, dr Fang Bian.
Wróćmy jeszcze do początków działalności firmy. Te nie mogły być łatwe, jako że miały miejsce u progu wielkiego kryzysu finansowego, który potrząsnął nie tylko amerykańskimi finansami i największą światową gospodarką, ale zaraz później rozprzestrzenił się na cały świat. Moment na zawojowanie rynku audiofilskim odtwarzaczem przenośnym był więc nie najlepszy. Nic więc dziwnego, że komercyjny model HM-801, bo o nim mowa, pojawił się dopiero dwa lata później (2009). Równocześnie trwały prace badawczo-rozwojowe nad słuchawkami magnetostatycznymi. Te przyniosły efekt jeszcze w 2009 roku w postaci pierwszych ortodynamików (słuchawek magnetostatycznych) o symbolu HE-5, w cenie 600 dolarów. Były trochę zbyt jasne w górze, a ich drewniane obudowy zaczynały dość szybko pękać, ale mimo to pierwsze reakcje rynku były entuzjastyczne. Fang Bian dość szybko poprawił oryginalną konstrukcję – już w kwietniu 2010 r. pojawiła się wersja LE z plastikowymi muszlami, o 100 dolarów droższa od pierwowzoru. Kolejną konstrukcją były znacznie droższe i skrajnie mało skuteczne HE-6 (czerwiec 2010), po niej pojawiły się nauszniki HE-500. Po 2013 roku spadła lawina nowości.
Gdy z perspektywy owych 9 lat patrzymy na dorobek HiFiMAN-a, można się zdziwić – firma oferuje dzisiaj kilkanaście modeli i odmian DAP-ów, dziesięć modeli słuchawek nausznych, liczne portfolio dokanałówek, a do tego jeszcze akcesoria, wymienne moduły wzmacniaczy do swoich flagowych DAP-ów… Niewątpliwie HiFiMAN odniósł dość spektakularny sukces. Dzisiaj to chyba najprężniej rozwijająca się marka okołosłuchawkowa na świecie.
Smaczku całej tej historii dodają ostatnie osiągnięcia firmy. Referencyjny system słuchawkowy Shangri-La w cenie 50 tysięcy dolarów to oczywiste „uderzenie” w Sennheisery HE-1, ale też przykład rozwiązania dotychczas niestosowanego: zbalansowany wzmacniacz OTL na triodach 300B, których anody są bezpośrednio połączone ze statorami słuchawek elektrostatycznych – pierwszych w historii firmy. Drugie w hierarchii są Susvary – planary w cenie 30 tys. złotych, które mogą współpracować z dowolnym (oby odpowiednio dobrym) wzmacniaczem. Żaden inny producent słuchawek nie ma dziś takiej oferty – dwóch tak drogich słuchawek. Nie zapominajmy przy tym o jeszcze niedawnej referencji, modelu HE-1000(v2), który dwa lata temu uznaliśmy za jeden z najlepszych na świecie… Dzieje się, oj dzieje.
Zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę w roku 2009. To chyba nie przypadek, że niemal w tym samym czasie Audeze – inna marka, o której nikt wcześniej nie słyszał – także pokazała swoje pierwsze planary. Można powiedzieć, że przez ostatnią dekadę świat słuchawek wysokiej klasy zmienił się nie do poznania. Niemieckim potentatom przybyło dwóch bardzo poważnych rywali z Ameryki i Chin, którzy zapoczątkowali swoisty boom na konstrukcje magnetostatyczne.
Bohaterem testu jest nowy model Sundara pozycjonowany w gronie słuchawek Reference, pomiędzy modelami HE-400i (który de facto kończy swój oficjalny żywot) oraz HE-560.
Budowa
Różnice względem modelu HE-400i widać gołym okiem. Nowe słuchawki wyglądają zupełnie inaczej. Muszle nie są już błyszczące, lecz matowe, siatka ma wyraźnie większe oka (jest rzadsza), metalowy pałąk nie jest już „złamany” w połowie wysokości, lecz ma gładki, łukowaty kształt. Co więcej, jarzma mocujące muszle są teraz solidniejsze (aluminiowe), a całość wygląda subtelniej, skromniej, bardziej nowocześnie. Mnie podoba się zdecydowanie bardziej niż HE-400 czy inne wcześniejsze modele (pomijając te o oznaczeniach nieliczbowych). Zmieniono również standard połączeń z muszlami – teraz gniazda akceptują dwa monofoniczne małe jacki 3,5 mm. To rozsądne posunięcie. Szkoda natomiast, że jedyny kabel, jaki odnajdziemy w fabrycznym komplecie, ma długość 1,5 m (tak jak w poprzedniku). Jak widać, Sundary opracowano z myślą o użytkowaniu mobilnym (nie mylić z ulicznym ze względu na otwartą konstrukcję muszli, a więc brak tłumienia hałasu). Dokupienie dłuższego kabla na szczęście nie nastręczy kłopotów. Dodam jeszcze, że fabryczny kabel sprawia jak najlepsze wrażenie: jest całkiem gruby, a kątowy wtyk bardzo solidny. Przypadkowe uszkodzenie przewodu wydaje się mało prawdopodobne.
Głównym powodem zmiany nazewnictwa modelu (odejścia od dotychczasowej numeracji na rzecz wymownej nazwy oznaczającej w sanskrycie „piękny”) okazuje się nowa membrana przetwornika magnetostatycznego, która – jak twierdzi producent – jest aż o 80% (a więc aż 5-krotnie!) cieńsza od tej w modelach HE-400. Nie wpłynęło to na istotną zmianę efektywności (94 vs 93,5 dB) ani impedancji (deklarowane 37 vs 35 Ω), za to w znaczący sposób rozszerzyło pasmo przenoszenia – w tym przypadku rozciągające się od 6 Hz do 75 kHz (poprzednio: 20 Hz – 35 kHz). Oczywiście, sposób wyznaczenia krańców pasma pozostaje tajemnicą producenta – możemy mu uwierzyć na słowo (lub nie).
Szeroki pas nagłowny ze skóry ekologicznej, od wewnątrz pokryty alkantarą, nie powoduje ucisku czubka głowy.
Pas nagłowny wykonano ze skóry ekologicznej i od strony głowy obito alkantarą. Mechanizm regulacji długości pałąka jest wyjątkowo ciasny i porusza się z przesadnym oporem, choć możliwe, że to kwestia (niedostatecznego) wyrobienia się elementów. W każdym razie o płynnej i wygodnej regulacji pałąka przy słuchawkach założonych na głowę nie ma mowy. Tej należy dokonać wcześniej, oddzielnie dla lewej i prawej strony. Pod tym względem, słuchawki za ponad 2000 zł powinny być nieco bardziej dopracowane. Niemniej jednak należy pochwalić jakość wykonania. Sundary są bezpośrednim rywalem testowanych niedawno Sennheiserów HD660 i na tych dwóch przykładach widać zupełnie odmienne podejście obu producentów do kwestii ergonomii i materiałów. Sennheiser stawia na komfort, lekkość i tworzywa sztuczne (pomagające spełniać te założenia), natomiast HiFiMAN podąża bardziej klasyczną ścieżką, doceniając to, że metal to jednak nie plastik (jaki by ten nie był). Konsekwencją – nie tylko tego oczywiście – jest masa wynosząca niemal dokładnie tyle, co w przypadku poprzednika (382 g), ale o prawie połowę większa niż przywołanych Sennheiserów. To znacząca różnica. Komfort noszenia określiłbym jako zupełnie dobry. Półtoragodzinna sesja odsłuchowa nie była wyzwaniem. Sundary nosi się odczuwalnie przyjemniej niż Audeze LCD-2, choć nacisk na głowę mógłby być ciut mniejszy.
Brzmienie
Przyznam, że nie słuchałem HE400i, a mój kontakt z różnymi modelami HiFiMAN-a był jak dotąd wyrywkowy (pomijając HE-1000 i Edition X). Niemniej, utrwaliłem sobie pogląd, że chińska firma stawia na detaliczność i przestrzeń, niekoniecznie zaś na ciepło, dociążenie czy dynamikę – odwrotnie niż arcyrywal z Kalifornii, Audeze. Do odsłuchów podszedłem jednak bez uprzedzeń czy oczekiwań.
Rzadko korzystam z wyjść słuchawkowych w smartfonach czy tabletach, traktując je jako „zło konieczne”. Tym razem postanowiłem się przełamać, jako że na podorędziu miałem więcej niż zwykle urządzeń mobilnych. Do rozgrzewki posłużył wyjątkowo żywotny iPod Touch 5G – od niego zacząłem całą zabawę. Nie do wiary, jak wyrafinowany dźwięk uzyskałem z tego maleństwa. Było wprawdzie o wiele za cicho do krytycznej oceny (szczególnie dynamiki i basu), jednak już ta pierwsza przymiarka ukazała, że mam do czynienia z absolutnie nieprzeciętnymi nausznikami. Spójność, gładkość, szczegółowość i aksamitność góry, jak również bardzo dobra stereofonia (w standardzie nagłownym) dalece wykraczały poza oczekiwania. Mimo zbyt małej czułości do tego, by mogły być dobrze wysterowywane ze smartfonów, Sundary pokazały się z jak najlepszej strony. Nawet w tej chwili, gdy piszę te słowa, czerpię przyjemność z odsłuchu „Division Bell” Pink Floydów, słuchając go z TiDAL-a za pośrednictwem iPhone’a 5S. Takiej delikatności i detaliczności nie spodziewałbym się ze sprzętu, który mieści się w kieszeni i można nim robić sto innych rzeczy.
W rzeczy samej, nowe HiFiMAN-y wnoszą bardzo niewiele własnego charakteru do brzmienia. Tonalnie są zaskakująco równe, gładkie, wręcz perfekcyjne w swym zrównoważeniu. Jeśliby na siłę chcieć zidentyfikować ich charakter barwowy, to właściwe byłoby określenie ich mianem delikatnie – tak doprawdy nieznacznie – ocieplonych z minimalną tendencją do pastelowego oddawania średnich rejestrów. Całość określiłbym mianem perfekcyjnie zrealizowanej korekcji fizjologicznej. Środka jest minimalnie mniej niżby wynikało z potrzeb idealnie płaskiej charakterystyki (w przypadku słuchawek jest to pojęcie cokolwiek abstrakcyjne), za to krańce pasma są właściwie doświetlone: góra nie jest za jasna ani przyciemniona, natomiast bas cechuje idealne wyważenie. Przy czym „basoholicy” winni wiedzieć, że niskiego i średniego dołu nie ma tutaj tyle co z Audeze LCD-3/LCD-2. Z drugiej strony bas jest jednak lepiej wypełniony i rozciągnięty niż w przypadku Sennheiserów HD660 czy HD 800 S.
Gniazda akceptują dwa monofoniczne małe jacki 3,5 mm
Pragnę zaznaczyć, że efekt ocieplenia jest na tyle subtelny, że możliwy do skutecznego korygowania samym charakterem podłączonej elektroniki. Ze smartofonami w roli kompletnych źródeł brzmienie podąża w kierunku ogólnie rozumianej łagodności. Wciąż jednak jest to dźwięk żywy, otwarty, detaliczny i całościowo neutralny. Tyle że zbyt mało dynamiczny, a przede wszystkim zbyt cichy, by był sens zgłębiać to zagadnienie. Istotne jest jednak to, że jeśli akurat pod ręką nie ma nic innego, jak dobrze grający smartfon, to i taka opcja zapewni nam komfortowe granie (po cichu).
Trzy bardzo poważne źródła/wzmacniacze i trzy nieco inne charaktery brzmienia – w przypadku słuchawek wysokiej klasy takie stwierdzenie zakrawa na banał, jednak tym razem trzeba to podkreślić bardziej niż zwykle: Sundary są na tyle transparentne tonalnie i dynamicznie, by z łatwością wskazywać różnice powodowane przez włączenie w tor odsłuchowy słuchawkowca Trilogy 933 (za 12 900 zł) lub zamianę tego wzmacniacza wraz z Chordem Hugo 2 (9290 zł) na integrę NuPrime DAC-10H (7990 zł). Zwróćmy uwagę na ceny. Potencjał soniczny HiFiMAN-ów jest na tyle duży, iż szukanie do nich wzmacniacza za 5000 zł nie będzie absolutnie żadną przesadą. Tym bardziej, że zainwestowanie połowy tej kwoty w droższe słuchawki nie przyniesie żadnego przyrostu jakości, w związku z czym relokowanie tych środków na wzmacniacz czy źródło przyniesie zdecydowanie większe korzyści.
Bardzo istotnym atutem Sundary jest brak często spotykanej w drogich słuchawkach emfazy w środkowym podzakresie wysokich rejestrów. Góra jest absolutnie znakomita: doświetlona, bardzo detaliczna, ale także subtelna, pełna odcieni i kontrastów. Nie ma żadnego „ksz ksz”, przejaskrawionych sybilatnów, prób wyciągania detali i tzw. powietrza na siłę. Nic z tych rzeczy: wyższe rejestry urzekają samymi dobrymi manierami. Wybrzmiewają, jakby pochodziły ze znacznie droższych słuchawek. Na samej górze mogłyby być jednak odrobinę bardziej iskrzące, rześkie.
Średnicę określiłbym jako dobrze wypełnioną z nieznaczną tendencją do pastelowego oddawania barw. Właściwie nie brakuje jej niczego, choć porównanie do Audeze LCD-3 obnaża pewne uproszczenia i nieznaczną „płaskość” omawianego zakresu. Nie zapominajmy jednak o cenie: HiFiMAN-y są ponad 4 razy tańsze. Przy tej cenie nie mam żadnych „ale”. Dodam, że testowane niedawno Sennheisery HD 660 S grały w średnicy surowiej, bardziej konturowo.
Bas i niski środek łączą się w jedną, idealnie spójną masę, która właściwie dociąża detaliczną całość, nawet na chwilę nie tworząc u słuchacza wrażenia, że jest „za cienko”. Tutaj nie dość, że średnica i góra są równe, to jeszcze towarzyszy im kapitalny bas: nieprzeładowany, o świetnych konturach, barwny, dokładny. Jest szybkość i bardzo dobre rozciągnięcie. Słowem, wszystko jak należy. Ponownie nie mam się do czego przyczepić – u recenzenta to może budzić niepokój, a w rzeczy samej jest świadectwem dopracowania produktu. Owszem, Sundary nie mają potęgi LCD-3, są też może nieco mniej przejrzyste w niskich rejestrach niż HD 800 S, jednakże nie znam słuchawek za około 2000 zł, które oferowałyby bas o takiej jakości i takiej dynamice. Bo ta – trzeba to wyraźnie zaznaczyć – jest kapitalna. Po wielokroć zbliżałem się do końca zakresu głośności wzmacniacza Trilogy, a HiFiMAN-y znosiły te poczynania bez objawów zmęczenia. Potrafią grać bardzo głośno i czysto. By wydobyć pełną skalę ich dynamiki, potrzeba wzmacniacza o mocy co najmniej 250 mW przy 40 Ω. Również z skali mikro Sundary potrafią bardzo wiele, co w parze z nieprzeciętną rytmicznością przekazu sprawia, że nie chce się przestać słuchać muzyki. Aż w końcu zaczynamy odczuwać pewien dyskomfort wynikający z samego „ubrania” słuchawek i trzeba zrobić przerwę. W przeciwnym razie mógłbym w tych słuchawkach spędzić pół dnia i nie miałbym dosyć odtwarzanej przez nie muzyki – tak dobrze grają. Coś pięknego. Nazwa pasuje jak ulał.
Impedancja (pomiar)
Jak przystało na otwarte magnetostaty, obciążenie, jakie reprezentują Sundary, jest właściwie czysto rezystancyjne. Rzeczywista impedancja okazuje się nieco większa niż podaje producent (to akurat dobrze) – wyniosła 41,7 i 42,1 Ω (odpowiednio dla jednego i drugiego kanału). Niewielkie piki przy 5,5, 13 i 19 kHz mogą świadczyć o zjawiskach rezonansowych zachodzących w samej komorze. Maksymalna zalecana impedancja wyjściowa wzmacniacza nie powinna być większa niż 5 Ω . Większość konstrukcji półprzewodnikowych z powodzeniem spełnia ten warunek.
Czułość słuchawek plasuje się poniżej średniej. Do wysterowania Sundary potrzebny jest wzmacniacz dostarczający co najmniej 2 V niezniekształconego (maksymalnego) napięcia wyjściowego (przy obciążeniu 40 Ω ), przy czym w przypadku urządzeń z przetwornikiem c/a wartość ta powinna być bliższa 3-3,5 V. Z elektrycznego punktu widzenia HiFiMAN-y nie są trudnym obciążeniem, jednakże potrzebują sporo mocy. Smartfony grają generalnie za cicho (poza LG G6), ale do kameralnego odsłuchu generalnie wystarczają. Dobrej klasy DAP-y dają robie radę całkiem nie najgorzej.
Przestrzenność HiFiMAN–ów od dawna jest ich wyróżnikiem i trzeba przyznać, że nie inaczej jest tym razem. Sundary czynią zadość technice binauralnej, ostatnio mocno promowanej przez braci Cheskych. Warto posłuchać albumu rewelacyjnej Macy Gray – „Stripped” w postaci downloadu 24 bit/192 kHz. Efekty przestrzenne reprodukowane za pośrednictwem testowanych słuchawek wypadają fenomenalnie. Sundary z wielką swobodą oddalały dźwięki gitary i całego zespołu, rozrzucając je po szerokiej i dość głębokiej scenie (acz największe wrażenie robi lokalizacja dźwięków ze skrajów sceny). W przypadku konwencjonalnie zarejestrowanego materiału efekty stereo nie są jednak wcale dużo gorsze. Obraz dźwiękowy jest nacechowany znaczną swobodą i wyczuwalnym oderwaniem od przestrzeni między uszami. Poczucie trójwymiarowości i głębi nie osiąga pułapu referencyjnych modeli Audeze, zaś szerokość sceny nie jest tak imponująca jak z HE-1000, jednak w skali słuchawek za 2–3 tys. zł efekty przestrzenne zasługują na gromkie brawa.
Na koniec dnia, po wielu godzinach jakże przyjemnych odsłuchów muszę przyznać, że jest to jeden z najciekawszych i najbardziej imponujących produktów słuchawkowych, jakie testowałem w ostatnich latach. To produkt z gatunku tych, które przesuwają granice tego, co jest dziś możliwe do osiągnięcia w jeszcze „normalnej” cenie. Słuchawki o fenomenalnej relacji jakości do ceny, braku brzmieniowych i technicznych wad jako takich (pomijam sposób regulacji pałąka), w dodatku absolutnie uniwersalne, które swoje jedyne wymaganie kierują pod adresem wzmacniacza: jego mocy i jakości.
Galeria
- HiFiMAN Sundara - Słuchawki magnetostatyczne HiFiMAN Sundara - Słuchawki magnetostatyczne
- HiFiMAN Sundara - Słuchawki magnetostatyczne HiFiMAN Sundara - Słuchawki magnetostatyczne
- Gniazda akceptują dwa monofoniczne małe jacki 3,5 mm Gniazda akceptują dwa monofoniczne małe jacki 3,5 mm
- Jak przystało na otwarte magnetostaty, obciążenie, jakie reprezentują Sundary, jest właściwie czysto rezystancyjne. Rzeczywista impedancja okazuje się nieco większa niż podaje producent Jak przystało na otwarte magnetostaty, obciążenie, jakie reprezentują Sundary, jest właściwie czysto rezystancyjne. Rzeczywista impedancja okazuje się nieco większa niż podaje producent
- Szeroki pas nagłowny ze skóry ekologicznej, od wewnątrz pokryty alkantarą, nie powoduje ucisku czubka głowy. Szeroki pas nagłowny ze skóry ekologicznej, od wewnątrz pokryty alkantarą, nie powoduje ucisku czubka głowy.
- Ocena i dane techniczne Ocena i dane techniczne
https://www.avtest.pl/sluchawki/item/911-hifiman-sundara#sigProGalleria50eb59d391
Naszym zdaniem
Sundary to najlepsze słuchawki w cenie do co najmniej 3000 zł, jakie odsłuchiwałem. Stanowią bardzo mocną konkurencję dla kosztujących właśnie tyle Audeze LCD-2 Classic, będąc od nich bardziej neutralne i przejrzyste. Z kolei w porównaniu z Sennheiserami HD 660 W brzmią odczuwalnie masywniej i bardziej wciągająco. Ukazują niemały potencjał soniczny już w połączeniu z urządzeniami mobilnymi, nawet z co lepiej brzmiącymi (i mocniejszymi) smartfonami, takimi jak LG G6. Pełnię możliwości osiągają jednak ze stacjonarną, wysokiej klasy elektroniką – wówczas zbliżają się do high-endu w naszej nowej, obecnie tworzonej klasyfikacji. Z tego względu, decydując się na ten model, warto zawczasu pomyśleć o zamówieniu dłuższego kabla. Przyda się na pewno!
Sprzęt towarzyszący:
- Źródło/wzmacniacz: Chord Hugo 2 + iMac 27” Retina mid 2015 (16 GB RAM, Audirvana Plus 3.1), Auralic Aries mini (USB audio out) z zasilaczem liniowym
- Stacjonarne wzmacniacze słuchawkowe: Trilogy 933, Feliks Audio Euforia, NuPrime DAC-9
- Źródła mobilne: Pioneer XDP-300R, smartfony Samsung Galaxy S7, LG G6, iPod Touch 5G (A1421), iPhone 5S
- Słuchawki odniesienia: Audeze LCD-3 (Fazor) z kablem Atlas Zeno 4 m
- Interkonekt: Albedo Monolith